WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Josh & Lexie, park + plac zabaw

ODPOWIEDZ
I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

| po wszystkim

Josh nadal trochę się nie otrząsnął po spotkaniu Lexie. Nowością było, że w ogóle na niego patrzyła, bo gdy się rozstawali po prostu tego nie robila. Nie, żeby jej się dziwił. Nie należało mu się, by na niego zerknęła chociażby i zdawał sobie z tego sprawę. Bo wiedział, że zranił ją tak dotkliwie, jak tylko zranić się dało. Zranił też samego siebie i do tej pory wyrzucał sobie, że zjebał jedyną dobrą rzecz, która mu się przytrafiła. Dlatego chyba tak zafascynowany był przypadkiem Eliasa i tego, że Cece się starała. Bo widział to w Rapture. Widział, mimo, że chciała go zostawić i gdzieś tam Eliasowi zazdrościł, że jego żona starała się ogarnąć ten temat, cóż. Czasami miłoć nie wystarczała, prawda? Na przykład nie wystarczyła Cece i Jamesowi i chociaż dostał od Jamiego w ryj, to gdzieś tam wewnętrznie wiedział i kibicował trochę, by jeszcze miał szansę z Camille. Zasłużyli na nią oboje. Odetchnął jednak dzisiaj, bo jego brat był poza miastem, a on opiekował się jego psem, którego właśnie wyprowadzał na spacer. Piesu był olbrzymi, bo to pewnie jakiś berneńczyk i kiedy zobaczył Lexie z jakąś małą istotką, którą trzymała za rączkę, uśmiechnął się pod nosem. Nie chciał im przeszkadzać, ale Charlie, który dzieci kochał - miał inne plany, bo zaczął się aż rwać do dziewczynki.
- Charlie, nieee - jęknął cicho, ale pies już go praktycznie zaciągnął do Lex.
- Hej, Lexie. I dzień dobry - uśmiechnął się do dziewczynki, do której pieseł podszedł ostrożnie, bo pewnie był nauczony, żeby nie wskakiwać na ludzi. Cóż, gdyby Josh się tego nauczył zanim wyruchał tamtą laskę na imprezie, to życie byłoby łatwiejsze. :lol:

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Jej też otrząśnięcie szło topornie. Starała się o nim nie myśleć, tak jak względnie udawało się jej przez ostatnie lata, ale po tym jak na niego spojrzała, wszystko stało się trudniejsze. Bo widziała różnicę w jego wyglądzie - to, że nie był już małolatem, że wyglądał poważniej, bo miał pojedyncze zmarszczki, których pojawianie się kiedyś chciała widzieć na bieżąco. I przede wszystkim czuła po samej sobie, że nie widywanie go wcale nie pomogło w zapomnieniu. Czy Lexie zazdrościła tego, co mieli Elias i Cece? Nie i uważała to życie za… nie życie. To zawsze miało już wisieć w powietrzu, przynajmniej jej zdaniem, chociaż kiedyś - bo teraz zdecydowanie była daleka od tego - zastanawiała się czy nie powinna mu dać szansy, ale jak wiemy, nie dała. No cóż. Aktualnie Lexie faktycznie prowadziła Lily za rączkę i prowadziły jakąś żywą dyskusję o tym, dlaczego kasztany mają taki kolor a nie inny. Rzecz jasna, Lex improwizowała :lol:
- Nooooo ale cemu! - jęknęła Lily, uwieszając się na ręce Lexie.
- Bo tak jest. Tak ktoś kto tworzył świat to wymyślił i dlatego kasztany tak wyglądają - powiedziała z rozbawieniem, a mała zachłysnęła się powietrzem.
- A kto stworzył… - zaczęła, ale urwała, bo ogromny pies odwrócił jej uwagę. Lex przyciągnęła ją bliżej siebie, bo pies to tylko pies, ale gdy zobaczyła przed sobą Josha, zacisnęła usta. - Mogę pogłaskać? - mała przechyliła główkę, patrząc z nadzieją na Josha. - Wujek Niko ma mi kupić psa, ale dopiero jak się pseprowadzimy do taty - zaczęła od razu opowiadać historię swojego życia, finalnie pieska głaszcząc po pysku, a Lexie po prostu stała i patrzyła przez chwilę na Josha.
- Hej - powiedziała cicho, kucając obok Lily, która miziała psiaka. Pewnie sam usiadł, żeby jej było wygodniej. - Ale takiego wujek Niko ci nie kupi, zapomnij o tym. - mruknęła do małej z rozbawieniem, poprawiając jej czapkę i podniosła wzrok na Josha, wyraźnie niezadowolona z tego spotkania, ale cóż.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

Bo ciężko było się otrząsnąć po spotkaniu miłości życia – a dla niego Lex takową była. Już zawsze miała być, a on nie mógł z tym dyskutować i nawet nie chciał. Przyznał się na kawalerskim i brał to w stu procentach na klatę. Odetchnął głęboko, gdy zobaczył, jak Lexie przyciąga małą do siebie i spokojnie najpierw odciągnął pieska.
– Spokojnie, Charlie nie gryzie – uśmiechnął się, poza tym pewnie miał jednak jakiś kaganiec, bo duże bydle to było, a pies to tylko pies, prawda? – Pewnie, że możesz. Ma na imię Charlie. A ty, jak masz na imię? – spytał, kucając przy małej i uśmiechając się lekko. Josh zawsze miał świetne podejście do dzieci, był w nich zakochany, ale swojego potomstwa się nie doczekał i nie sądził, że doczeka się kiedykolwiek.
– Lily! – uśmiechnęła się rozkosznie. – A ty? Wujek…? – no bo na wszystkich wujek mówiła, a wyczaiła już, że mama go znała, nie?
– Josh. Wujek Josh – puścił małej oczko, słuchając jej historii życia i uśmiechnął się, gdy głaskała Charliego, który był ewidentnie w siódmym niebie.
– Wujek Josh ma fajnego, cemu nie takiego? – spojrzała na Lexie ze smutkiem.
– Bo ten jest gigantyczny, a ty byś pewnie chciała mieć takiego, którego czasami będziesz w stanie wziąć na ręce, Lily – zaśmiał się pod nosem, puszczając jej oczko.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Ona by go tak nie nazwała. Chyba. Nie do końca była pewna jak go nazywać nawet w swojej głowie - zwykle jechała po nim jak szmacie, tylko po to, żeby nie pozwalać sobie na jakiekolwiek miłe obrazy z nim związane. Ale czasami… czasami myślała o tym, że przez niego miłość do kogokolwiek była trudna i inna, bo przecież teraz była pewna, że kochała Jasona, ale to była zupełnie inna miłość. Z mniejszym zaufaniem, z mniejszym wyobrażaniem sobie życia razem i generalnie bardziej taka… w tym momencie. Nie myslała o przyszłości jakiejś dalekiej, bo skąd miała wiedzieć co będą robić za dwadzieścia lat? Nie wiedziała. O ile za dwadzieścia lat będzie ich łączyło coś oprócz Lily :lol:
- Moje dziecko gryzie - rzuciła żartobliwie, marszcząc przy tym nos, a Lils pokazała jej język, a Lex udała, że zamierza za niego złapać. - Nie rób tak - rzuciła do niej, a Lily się uśmiechnęła.
- Ty tak robisz - zatrzepotała rzęsami, na co mamusia oczami tylko wywróciła.
- A jak dokładnie masz na imię? Uczyłyśmy się tego jak masz się przedstawiać - poprosiła, wpatrując się w małą, która westchnęła.
- Lily Camille Rosenthal - powiedziała, oczywiście z uroczym akcentem i seplenieniem, a Lex palcami jej policzek mówiąc nieme Pięknie. A potem patrzyła na Josha, do którego mała ewidentnie się szczerzyła jak szalona i westchnęła cicho. Miał podejście zawsze. Dlatego chciała mieć z nim dzieci. Naiwna.
- Bo miał być cocker spaniel. One są małe i można im robić warkoczyki - wyjaśniła, ale mała wzruszyła ramionami.
- Wujek Niko kupi takiego jakiego będę chciała - stwierdziła pewna siebie. - Mogę iść na plac sabaw? - przechyliła głowę.
- Nie wątpię. Wujek Niko ci kupi wszystko - mruknęła z irytacją, bo niestety, tak było :lol: - Na piętnaście minut. Tata zaraz kończy pracę - a mała grzecznie pokiwała głową i faktycznie radośnie poszła na plac który był obok, a Lexie sama teraz pogłaskała psa, który oparł pyszczek o jej kolano. - To twój psiak? - zapytała, ale na Josha nie spojrzała w tym momencie.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Jeśli twoje dziecko ma twój temperament, to zupełnie by mnie to nie zdziwiło - rzucił z delikatnym rozbawieniem, patrząc na nią i uśmiechając się z jakąś taką czułością, gdy Lils pokazała jej język. Mogli mieć taką, ale nie mieli. Cóż. – Bardzo ładnie umiesz się przedstawiać. Ile masz lat, Lily? – spytał z uśmiechem. Trochę go rozczuliło, że na drugie imię miała Camille. Osobiście uwielbiał Cece, nawet jeśli był jej wrogiem publicznym numer jeden. No, teraz może spadł na drugie miejsce, na pierwszym była pewnie kochanka Eliasa. :lol: (Cee twierdzi że oboje mają zaszczytne, pierwsze miejsce. :lol: ) W każdym razie, odetchnął lekko, a mała pokazała pewnie trzy na paluszkach.
– To już duża z ciebie pannica – zaśmiał się cicho, ale zaraz się podniósł z kucków i przechylił głowę, gdy wspomniała o tym, że wujek Niko jej kupi takiego pieska, jak będzie chciała, bo w to nie wątpił, chociaż Niko zawsze był wrzodem na dupie – Nie, ja nie mam zwierząt. To pies Connora, jest w delegacji i prosił, żebym się nim zajął – wzruszył ramionami. – Więc pies i przeprowadzka, widzę, że i u ciebie w życiu spore zmiany – zagadał luźno i w przeciwieństwie do niej, on patrzył na nią cały czas. Był w nią wpatrzony cholernie, bo cholernie każdego dnia za nią tęsknił, ech.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Niestety, zebrała od nas same najgorsze cechy mam wrażeniem. Ale ładna jest na szczęście tylko po mnie - nawet się do niego uśmiechnęła, ledwo bo ledwo, ale uśmiechnęła. Pewnie, zdaniem Lexie mała miała uśmiech Jasona, ale ogólnie była jej mini kopią zdecydowanie. A mała miała tak na drugie, bo Cece była dla niej jak drugi rodzic - od urodzenia była przy niej i Lex. Innego imienia wybrać nie mogła, prawda? Pokiwała głową gdy powiedział, że pies jest jego brata.
- Co u niego? - zapytała spokojnym tonem, nadal psiaka głaszcząc. Lubiła jego brata. Ba, uwielbiała całą jego rodzinę. Podniosła się w końcu z kucek i otrzepała dłonie z sierści psiaka. - Mam nadzieję, że nie będą tak spore jak u ciebie - stwierdziła, wpychając dłonie do kieszeni płaszcza, bo czasami bała się, że Jay zaraz wyskoczy jej z pierścionkiem i nie będzie umiała odmówić, tylko po to, żeby nie zrobić mu przykrości, a zdecydowanie na TAKIE zmiany gotowa nie była. Spojrzała na chwilę w kierunku Lils, która huśtała się teraz na jakiejś huśtawce. - Wiesz jakie mam podejście do zwierząt w domu. Wszędzie sierść, ślina, ale… ciężko jej odmówić. Szczególnie, jak Niko naobiecaj jej gówień - dodała z rozbawieniem. Kochała Niko i wiedziała, że nie robił tego w złej wierze, ale jej pies nadal nie jarał do końca :lol: Przeniosła bardzo powoli wzrok na Josha, zbierając się w sobie emocjonalnie i spojrzała mu teraz prosto w oczy. - Bedziecie mieszkać w Seattle czy to tylko na czas przygotowań do ślubu? - uśmiechnęła się delikatnie, nerwowo bawiąc się jakimś breloczkiem w kieszeni. Nie była zazdrosna ani smutna, że brał ślub. Była smutna, że w ogóle musi go widzieć.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Nie da się ukryć, wygląda jak aniołek, ale charakterek diabelski też po tobie. I wygadana, chociaż stawiam, że to nie tylko twoja zasługa, ale też Cece – poruszył brwiami z rozbawieniem i uśmiechnął się do niej całkiem uroczo. Kiedy spytała, co u jego brata, machnął dłonią.
– Nic nowego, dużo pracuje, duż wyjezdża, wiesz jak bywa – uśmiechnął się nieznacznie. Ona uwielbiała jego rodzinę, a jego rodzina uwielbiała ją. Serio. Po rozwodzie nawet o nią kilka razy pytali.
– A co, nie chcesz być panią Rosenthal? – posłał jej nieco rozbawione spojrzenie i spojrzał jej w oczy, bo jednak powstrzymać się nie mógł. Spojrzał na Lily.
– Wiem, ale będzie fajnie, sama pewnie pokochasz tego psa bardziej niż cokolwiek innego – zaśmiał się pod nosem, bo troche tak to widział, ale no wiadomo, rozumiał, bo pies to jednak obowiązek.
– Taki jest plan, a co, badasz teren czy na mnie będziesz wpadać? – spytał pół żartem, wpatrując się to w nią to w Lils jak w dwa, piękne obrazki.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Cee ją ze mną niemal wychowywała, więc dużo rzeczy przejęła od niej - powiedziała, wzruszając ramionami i uświadomiła sobie, że on nie wiedział. Nie wiedział, bo przecież to wyglądało tak, jakby byli z Jasonem po prostu razem przez ten cały czas. Momentalnie poczuła się chujowo, bo chyba wolałaby przy nim żyć pierwszą wersją.
- Jak to Cons - stwierdziła, przygryzając delikatnie dolną wargę, a kiedy zapytał o bycie panią Rosenthal, oblizała usta bo chyba nie wiedziała jaka odpowiedź była dobra. - Mogłabym nią być, ale jeszcze nie teraz - powiedziała finalnie, bo to nie była opcja, której nie widziałaby nigdy. Ale nie teraz, nie gdy pan Rosenthal nadal więcej robił niż myślał :lol:
- Pewnie tak. Motywuje mnie myśl, że dla dzieciaków to zdrowe. No wiesz, wychowywanie się z psem jest podobno świetnym rozwiązaniem - sama przeniosła wzrok na Lils, próbując tym razem trzymać sie w jego obecności lepiej niż poprzednio, szczególnie gdy potwierdził, że będą mieszkać w Seattle. Kurwa, świat sobie z niej drwił.
- Trochę badam - przyznała, posyłając mu lekko rozbawione spojrzenie nawet. Wyciągnęła z kieszeni papierosy, odpaliła jednego i zaciągnęła się nim powoli. - Nie wpadaliśmy na siebie przez tyle lat, a teraz widzę cię już czwarty raz? Jeszcze uznam, że robisz to specjalnie - wywróciła oczami, ale widać było, że żartowała. I naprawdę, na spotkanie męża numer dwa czekała :lol: - Mówiłam ci, że jest cudowna - dodała, bo widziała jak patrzył na Lily.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Widać – zaśmiał się pod nosem, lekko puszczając jej oczko, ale fakt – Josh nie wiedział, nie miał pięcia o jej życiu, bo szanował jej grancie i nie chciał ich więcej naruszać, bo na to nie zasługiwała, nawet jeśli teraz tutaj twardo stał zamiast się zmyć jak mała poszła na huśtawki.
Pokiwał głową ze zorozumieniem, gdy wspomniała, że jeszcze nie chciała być panią Rosenthal. W gruncie rzeczy rozumiał, ale był zdania, że jeśli chciałeś z kimś spędzić życie, to wiedziałeś to od początku. W każdym razie, gdy powiedziała, że wychowywanie z psem jest wygodne, skinął głową.
– Animaloterapia jest dość popularna – pokiwał powoli głową, patrząc w nią jak w obrazek. – Cóż, Seattle to niezbyt duże miasto chyba, a jeśli chodzi o spotykanie się ze znajomymi – zaśmiał się pod nosem. – Pewwnie, że jest. Bo jest twoja – dodał jeszcze, wyciągając dłoń w jej stronę, by pogładzić ją po ramieniu, ale finalnie zrezygnował z tego pomyslu.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Ona chciała się zmyć, ale obiecała sobie, że więcej nie odejdzie jeśli go spotka. Obiecała sobie, że będzie silna i ogarnięta i pozwoli temu wszystkiemu być po prostu przeszłością, tylko trochę nie wiedziała jak to zrobić, bo teraz ta przeszłość w nią tak uderzyła, że czuła się maksymalnie źle. Jasne, że się wiedziało od początku, czy chciało się z kimś być całe życie. Podstawowe pytanie jednak brzmiało, czy Lexie wiedziała, że chce być z Jasonem. Bo całkiem szczerze - kiedyś chciała, gdy byli razem pierwszy raz, ale teraz wolała być ostrożna po tym, jak wyglądało wszystko na ich starcie ostatnio. I po tym, że kłamał czyli finalnie robił drugą rzecz, zaraz po zdradzie, której nie lubiła, ale była w etapie gdzie ciągle go tłumaczyła że po prostu tak miał. Bo poza tymi tyci kłamstewkami, był absolutnie cudowny. I poza akcją z tancerką, po której trochę uwazniej mu się przyglądała :lol:
- Tak właśnie - przytaknęła, sama cały czas na niego patrząc, bo miała problem odwrócić wzrok. Chłonęła jego widok, chociaż mocno z głowy to wypierała. - Ale jakoś na Taylor Swift nie wpadłam, gdy grała tu koncert - stwierdziła z rozbawieniem. Nie wpadła też na żadną inną gwiazdę w zasadzie tutaj :lol: - Mogłaby być też twoja, gdybyś nie odjebał - powiedziała, zanim zdążyła się pohamować i nawet przymknęła powieki na krótki moment po tych słowach. Cóż. - A jak z twoją pracą? Realizujesz marzenia? - zmieniła ton głosu od razu, wlepiając wzrok w Lils.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

Josh wychwycił, jak mu się przyglądała i nie narzekał, bo również on chłonął jej widok, zdecydowanie za bardzo jak na kogoś, kto niebawem miał się ożenić, ale i ona nie pozostawała mu dłużna, na co generalnie on sam nie narzekał. W każdym razie, słysząc jej slowa, zaśmiał się dźwięcznie.
– Ja na Beyonce też nie – puścił jej oczko, rozumiejąc doskonale aluzję. – Mogłaby, ale odjebałem – powiedział, biorąc to na klatę. [b – I do tej pory tego żałuję[/b] – dodał jeszcze, tak dla jasności. No żałował. Cholernie żałował, bo jednak kiedyś kochał ją nad życie.
– Jestem chirurgiem plastycznym. Otwieramy tutaj klinikę, dlatego też tutaj zamieszkałem. A ciebie co tu w zasadzie sprowadziło? Cee? – posłał jej nieco rozbawione spojrzenie, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że to realny scenariusz.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

No tak, bo w sumie nie powinna tak na niego patrzeć. Jason by pewnie szału pizdy dostał, ale… nie mogła się powstrzymać. Tak po prostu.
- No więc sam widzisz - wzruszyła ramionami i uśmiechała się delikatnie, w każdym razie do momentu gdy przyznał jej rację. - A ja do tej pory jestem na ciebie zła - nie powiedziała wkurwiona, wściekła, obrażona - powiedziała zła, bo tylko tyle z tego wszystkiego zostało. Z tej wielkiej, przeogromnej miłości zostało tylko trochę żalu i lekka złość. To było dopiero kurewsko przykre. Przynajmniej dla niej.
- Czyli rozumiem, że jak wymyślimy z Cece nowe cycki, to mamy wpadać na zniżki? - wywróciła oczami z rozbawieniem. - Fajnie, że ci się udało to osiągnąć - Chyba będzie musiała sobie takie nowe cycki zrobić, skoro jej mężowie ją zdradzali, a Jason pozwalał cycatej tancerce jeździć dupskiem po swoim chuju. Może problem po prostu leżał w jej cyckach? - Właściwie to Benji do mnie zadzwonił, że szukają managera. Zaproponowali dobre pieniądze, więc… przeprowadziłam się. W sumie wszystko postawiłam na jedną kartę, bo sprzedałam wszystkie nieruchomości w NYC - posłała mu lekko wymowne spojrzenie. Tak, jego nieruchomości :lol: - A obecność Cee, Niko i Jamesa to dodatkowy atut - dodała, zaciągając się ostatni raz papierosem i zgasiła go o jakiś śmietnik obok.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Owszem, widzę – posłał jej rozbawione spojrzenie, jednakże gdy powiedziała, że jest zła, westchnął mimowolnie, kiwając głową. – Uwierz mi, jakkolwiek byś na mnie zła nie była, ja nadal jestem na siebie bardziej zły. Nie, wkurwiony – tak właśnie, był na siebie wkurwiony, bo też był na siebie zły, bardzo. Cóż. Takie było życie.
– Fajnie-niefajnie. Urazówka nie dawała takiej kasy – bo jednak kiedyś miał ambicje ratowania życia, a nie operowania komuś cycków. :lol: – Nie, wam zrobię za darmo co chcecie. Nie, żebyście potrzebowały, ale po tym, co zrobiłem tak naprawdę wam obu, to wam się należy. Inna sprawa, że nie sądzę, żebyście potrzebowały – stwierdził, wzruszając ramionami no i gdy opowiedziała o tym, jak Ben do niej zadzwonił i sprzedała wszystko w NY, westchnął.
– Czyli to z Rosenthalem to raczej świeża sprawa, tak? – uniósł lekko jedną brew, patrząc na nią badawczo, bo dla niego to było dość ciekawe.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Po prostu musimy z tym żyć - skomentowała tylko, bo musieli. I Lexie z tym naprawdę żyła całkiem okej od jakiegoś czasu, no, może do momentu w którym zaczęła go widywać, bo to zdecydowanie już takie proste nie było. Posłała mu rozbawione spojrzenie.
- Niby tak. Ale pieniądze nie są najważniejsze, Joshy - stwierdziła, zupełnie odruchowo zdrabniającego jego imię. Nie są, jeśli przez to rezygnujesz z marzeń. Ale cóż, jego sprawa. Gdyby byli razem, pewnie by mu na takie gówniane zarabianie nie pozwoliła :lol: - Nah, każda kobieta ma coś, co mogłaby poprawić - ona na przykład chciałaby całą siebie poprawić, byleby tylko być innym człowiekiem :lol:
- I tak i nie. To trochę skomplikowane - wzruszyła ramionami, bo to nie było jej miejsce tego tłumaczyć, a jego słuchać. Zaraz przyleciała Lily, więc Lex wzięła ją na ręce.
- Pożegnaj się z wujkiem - poprosiła małą, muskając wargami jej policzek, a Lils wyciągnęła do niego rączkę i uśmiechnęła się najcudowniej jak umiała.
- Papa wujku Josh - a potem we dwie wróciły do domu. NIESTETY :lol:

| ztx2

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”