WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Josh & Lexie

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

Wiedział, że Lexie wyjechała razem z Cece na babski wieczór, ale ani on ani James nie mogli usiedzieć w miejscu. James dostał parę dni temu powołanie, o którym Cece jeszcze nie powiedział i w zasadzie to za namową Josha polecieli za dziewczynami - on się stęsknił za swoją żoną, a James miał dostać kilka dodatkowych dni z Cee i ogólnie Joshua namawiał go, żeby w końcu się określił, bo widział, jak na siebie z Cee patrzyli. Widział i naprawdę chciał szczęścia swojego przyjaciela - cholernie chciał. Odetchnął zatem głęboko, gdy pojawili się z walizkami przed ich apartamentem i weszli kartą, o którą ubłagali jakąś hot recepcjonistkę. W apartamencie pewnie był pierdolnik maks, rozrzucone ciuchy i w ogóle. Z kuchni dobiegł go głos Cece i zapach spalenizny.
- Kurwaaaa, LEX WSTAWAJ, JA SPALĘ TE KUCHNIE - krzyknęła Cee, a Josh posłał rozbawione spojrzenie Jamesowi. Sam skierował się w stronę sypialni.
- James ratuje kuchnię przed Cece, a ja uznałem, że najpierw się przywitam z moją najpiękniejszą żoną - puścił jej oczko i uśmiechnął się szeroko, całując czule jej usta i nachylając się nad nią, bo pewnie leżała rozwalona na łóżku. :lol:

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Wyjechały odpocząć, ale finalnie Lexie od samego początku chodziła i marudziła, że w sumie to mogły zabrać chłopaków bo usychała. Wszędzie ciągle jeździli w czwórkę i perspektywa spędzenia weekendu bez Josha ją udręczała emocjonalnie. Jasne, jarała sie na czas spędzony tylko i wyłącznie z Cee, ale… tęskniła. Właściwie już pierwszego wieczoru :lol: A teraz spała smacznie, w jakiejś ogromnej koszulce Josha, rozwalona na środku jakiegoś ogromnego łóżka w sypialni z pięknym widokiem na Piazza del Duomo i odsypiała nocne balowanie z Cee, gdy usłyszała jej krzyk i otworzyła dosłownie jedno oko, zaraz z powrotem je zamykając.
- W CHUJU TO MAM, ŚPIĘ! - wydarła się na cały głos, nakładając poduszkę na głowę. Po co brała się za gotowanie, skoro gotować nie umiała? Nie mogła po prostu czegoś zamówić tylko zawraca jej tyłek o tak nieludzkiej porze, jaką pewnie była godzina trzynasta? :lol: Chciała znowu krzyknąć gdy poczuła jak miękki materac ugina się pod czyimś ciężarem, ale usłyszała głos Josha i zdjęła poduszkę z twarzy i momentalnie się szeroko uśmiechnęła.
- Przyjechałeś - aż jęknęła z życiową ulgą, od razu do niego swoje ramiona wyciągając i wciągając go na siebie gdy ją pocałował i nieco przeciągnęła ten pocałunek, spod jego ust wzdychając cicho. - Teraz mogę spłonąć przy tym pożarze który Cee pewnie wywoła - powiedziała z rozbawieniem, wpatrując się teraz z uśmiechem w jego błękitne oczy.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Nie będziesz miała w chuju JAK SPŁONIEMY – wydarła się Cece, ale zaraz Camille zapiszczała radośnie – JAMIE! – i pewnie było jedynie słychać jakiś łomot, gdy upadli razem na podłogę, bo rzuciła mu się na szyję. :lol: W każdym razie, widząc tę poduszkę na jej buzi, uśmiechnął się z rozbawieniem i spojrzał na nią z czułością, gdy powiedziała, że przyjechał.
– Ano przyjechałem, bo się strasznie stęskniłem – wzruszył niewinnie ramionami. Ano stęsknił się cholernie i miał nadzieję, że i ona za nim się stęskniła. Cóż. Chyba tak, skoro praktycznie go na siebie wciągnęła i przeciągnęła ten pocałunek.
– Czyli nie jesteś wkurwiona, że przyjechaliśmy z Jamesem i popsuliśmy wam babski wieczór? – poruszył brwiami z delikatnym rozbawieniem, lustrując ją wzrokiem. – Nie, James ugasi pożar – zamruczał cicho. - Jak się bez nas bawiłyście, mam być zazdrosny? – spytał, patrząc jej w oczy.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Może i nie miałaby tego w chuju, gdy nie dręczył jej tak przeokrutnie kac, ale upodliła się noc wcześniej tak strasznie, że pożar byłby nawet przyjemnością dla jej bolącej głowy. Niemniej jednak, ból odszedł trochę na bok gdy zobaczyła swojego cudownego męża.
- Kocham cię - mruknęła tylko w odpowiedzi na jego słowa, jeszcze odrobinkę zaspanymi oczami na niego patrząc. Jasne, że tęskniła i czasami nie rozumiała jak to możliwe, żeby tęsknić za kimś gdy nie widzisz go ledwie jeden dzień. Pokręciła głową, gładząc palcami jego policzek. - Dzisiaj miałyśmy po prostu iść połazić po mieście. Typowy babski wieczór był wczoraj - wymownie uniosła brew w górę, zerkając na jakieś puste butelki po winie na nocnej szafce koło swojego łóżka. - Więc myślę, że znajdziemy dla was jakieś miejsce - dodała, obejmując go nogami w pasie i przyciągając do siebie jeszcze mocniej, a ramiona zarzuciła na jego szyję. - Tak czy siak, w chuju mam ten pożar, jak już mówiłam. Szczególnie teraz - zamruczała, podnosząc nieco głowę do góry, żeby znowu posmakować jego ust. Posłała mu zaraz jednak rozbawione spojrzenie.
- Byłyśmy w klubie. I poznałyśmy cholernie seksownych Włochów. Jednemu pokazałam to - uniosła dłoń, pokazując na swoją obrączkę. - I przestał być zainteresowany, więc chyba bawiłam się średnio. Nikt już mnie nie chce - zrobiła udawaną, smutną minkę.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

Ano istnieje taka szansa, pewnie dlatego Cece chciała coś ugotować, obudziły się na siestę, wszystko pozamykane, a Camille potrzebowała jedzenia do szczęścia na kacu. Cóż. Uśmiechnął się błogo, gdy powiedziała, że go kocha.
– Ja ciebie też, pani Williams – zamruczał cicho, patrząc na nią jakby była ósmym cudem świata, bo w jego oczach w zasadzie nim była. Uśmiechnął się do niej delikatnie. – Dobrze w takim razie, że nie pojawiliśmy się już wczoraj – puścił jej oczko z rozbawieniem, chociaż widział, że wypiły sporo i nie dziwił się, że była na kacu.
– Jakieś znajdziecie, co? – zaśmiał się pod nosem, ale zaraz wpił się w jej usta i zaczął wodzić dłońmi po jej cholernie seksownym ciele. Gdy wspomniała jednak o seksownych Włochach, uniósł brwi i przerwał na chwilę pocałunki.
– To dobrze, że nikt cię nie chce. Możesz być w takim razie tylko moja – zamruczał spod jej ust, powoli pocałunkami przenosząc się na jej szyję i dekolt. Nigdy chyba nie miał mieć jej dosyć. – Chyba Cee też się stęskniła za Jamesem – rzucił z lekkim rozbawieniem, patrząc wymownie na Lexie.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Pan i Pani Williams - mruknęła z lekkim rozbawieniem pod nosem, sama się w niego wpatrując. Nie mogła się nadal do zmiany nazwiska przyzwyczaić, bo wybrała w stu procentach posiadanie jego nazwiska, nie bawiąc się nawet w łączone. Była jego i chyba chciała, żeby to było jasne dla całego świata. Tak po prostu. - No, jakbyście przyjechali byłoby słabo - pokazała mu język. Jeden, konkretny babski wieczór wystarczał, kolejny już mogli spędzić w czwórkę, nie? Opcjonalnie we dwójkę, w łóżku. Nie pogardziłaby takim pomysłem. - Jakoś - wzruszyła niewinnie ramionami, chociaż wiadomo że miejsce dla nich zawsze znajdą. A kiedy jego dłonie sunęły po jej ciele, Lexie wsunęła swoje rączki pod jego koszulkę, przesuwając paznokciami po jego plecach.
- Przez to, że noszę obrączkę mnie nie chcą. A obrączka to dość wymowny dowod na to, że należę tylko do ciebie, nie sądzisz? - powiedziała, patrząc na niego trochę zmulonym przez te pocałunki spojrzeniem. - Jestem twoja. Do końca świata i o jeden dzień dłużej - mruknęła, zaczynając zdejmować z niego koszulkę, ale gdy powiedział o Jamesie i Cece, zatrzymała się. - Jeśli nie przestaniesz mówić o moim bracie, to rozmyślę się z pokazania ci, jak bardzo tęskniłam, Joshua. - powiedziała z rozbawieniem, ciągnąc jego koszulkę w górę i kiedy ją z niego zdjęła, odrzuciła ją na bok. - Ale mogliby się w końcu ogarnąć i określić - stwierdziła, przesuwając palcami teraz po jego umięśnionych ramionach.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Mhmm, podoba mi się tp. Pan i Pani Williams. Może powinniśmy jeszcze pomyśleć o jakimś baby Williams? – poruszył lekko brwiami i uśmiechnął się do niej szeroko, bo jemu osobiście ta opcja naprawdę sztos pasowała i w sumie nie obraziłby się, gdyby miał jakiegoś małego, słodkiego bobaska, który miałby jej oczy i uśmiech. – Cóż, na szczęście powstrzymaliśmy się, mimo usychania z tęsknoty – zaśmiał się pod nosem, poruszając brwiami. No i gdy wspomniała, że JAKOŚ znajdą dla nich miejsce, to się wyszczerzył w jej strone.
– A owszem, owszem, dość wymowny, chociaż niektórym to wcale nie przeszkadza – westchnął cicho, bo zazdrosny o nia był okrutnie. – To dobrze, na zawsze i na wieczność, nie? – pomógł jej ze swoją koszulką z rozbawieniem, gdy powiedziała, że miał przestać mówić o jej bracie.
– Okej, już nic nie mówię – zamruczał cicho, ale pokiwał głową. – Wiem, też mu to tłukłem do głowy, ale dostał powołanie i stwierdził, że powie jej co czuje jak wróci – mruknął pod nosem, teraz już będąc pewnie przy jej piersiach. No całkiem Se lubił poploteczkować. :lol:

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- A zrobisz mi jakąś śliczną dziewczynkę? - zapytała z rozbawieniem, ale po błysku w jej oku było widać, że też podobała się jej ta opcja. Mogłaby mieć dziecko, nawet teraz. Co prawda, on miał nadal w chuj nauki i wszystkiego, ale Lexie mogłaby posiedzieć z maluchem w domu. Mogłaby się babrać w pieluchach i gotować mu obiadki, które podsuwałaby mu niemal pod nos po jego powrocie. Mimo, że była młoda, to totalnie się w tej roli widziała. - Ale mówisz poważnie czy żartujesz? - zapytała, dla pewności zanim jej mózg zajara się tym zbyt mocno. - Następny wyjazd planujemy dopiero po nowym roku, także luz - puściła mu oczko. Nie będą musieli usychać z tęsknoty. Chyba.
- Ludzie którym to nie przeszkadza, są zjebani - rzuciła tylko, bo nie wyobrażała sobie go zdradzić. Właściwie to była w tym punkcie życia, w którym żaden inny facet dla niej nie istniał i miała wrażenie, że nigdy nie zacznie istnieć. - Dokładnie tak - uśmiechnęła się do niego teraz przeuroczo, ale przez chwilę nie załapała tego, że powiedział o powołaniu. - Jasne, Jamie nigdy się nie zbierze - stwierdziła, pozwalając mu na zsunięcie się niżej, ale po chwili zatrybiła i złapała go za podbródek. - Dostał powołanie? Serio? Kurwa - aż się skrzywiła, bo martwiła się o Jamesa potężnie, a jej nastrój w tym momencie troszkę prysł. - Nie wiem co mu do głowy strzelilo z tym wojskiem. Nie mogłeś go jakoś powstrzymać? - wymamrotała, wyraźnie zmartwiona i aż podniosła się do pozycji siedzącej.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– A co, chłopca byś już nie chciała? – spojrzał na nią z delikatnym rozbawieniem, bo jednak syn to syn, nie? On chciał najpierw synka, potem córeczkę, a potem to już mogli mieć całą gromadkę jak leci. :lol: W każdym razie, kiedy spytała, czy żartował, wywrócił oczami.
– Poważnie. Jesteśmy młodzi, Cece na pewno z radością nam pomoże, bo ma dar do dzieciaków, James tez… Twoi rodzice myślę również nie będą mieć problemu jak od czasu do czasu nasze kaszo jady im podrzucimy, a moi tym bardziej – uśmiechnął się do niej całkiem uroczo. – Okej – zaśmiał się tylko, a gdy wspomniała, że ludzie, którym to nie przeszkadzało, są zjebani, pokiwał głową, nie wiedząc, że on sam do tego grona spierdolin życiowych dołączy.
– Niestety. Dostał powołanie na pół roku – powiedział z lekkim smutkiem, bo wiedział, że Lexie zaraz wykalkuluje, że to oznaczało, że miało Jamesa nie być na święta bożego narodzenia i sylwestra w domu, bo pewnie obecnie był jakiś listopad czy coś. :lol: W każdym razie, westchnął cicho.
– Jak miałem go powstrzymać, jak ten debil się zaciągał, to jeszcze w zasadzie go aż tak nie znałem – pokazał jej język, bo taka była prawda, ale się odsunął. – Będzie dobrze, Lexie. Będzie na siebie uważał. Cee pewnie też szału dostanie – jęknął cicho, bo opiździeje z tymi babami. Tak czuł. :lol:

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Chciałabym, ale dziewczynka jest w tym niezbędna. Musi być, z twoimi oczami - palcami przesunęła po jego policzku. Chłopca też będzie kochała nad życie, ale potrzebowała mieć śliczną, urocza córeczkę. Totalnie. - Damy sobie radę. Boże, to byłoby cudowne. Taki bobas chodzący po mieszkaniu. Dzieci tak pięknie pachną - aż sie rozmarzyła, bo skoro mówił prawde, to w tej wizji się zakochała nad życie. Wiadomo, że będzie ciężko, ale… no jednak dziecko. Zawsze chciała mieć dzieci.
- Czyli nie będzie go na święta - jęknęła cicho, bo wcale jej się ta wizja nie podobała. Lex i Jamie byli niemal nierozłączni jako rodzeństwo i święta bez niego? Masakra. A na słowa o tym, że Cee dostanie szału pokiwała głową. Potem resztę weekendu spędzili cudownie i wrócili kulturalnie do NYC.

/ kilka tygodni później

Lexie cała chodziła, zajarana perspektywą starania się o dziecko. Odstawiła tabletki, pewnie już coś tam próbowali, więc jadła hurtem witaminy, odżywiała się maks zdrowo i naprawdę nie mogła się doczekać, aż się uda. Na imprezę miała dzisiaj nie dotrzeć, bo umówiła się z jakąś przyjaciółką z którą nie widziała się sporo czasu i miały spędzić razem czas, ale jednak dotarła - niestety. Minęła się z Cee i Niko i poszła szukać Josha, bo go od dłuższego czasu nie widzieli. Kiedy przechodziła obok jednej z łazienek w domu ich wspólnej znajomej, w którym trwała w najlepsze impreza, usłyszała głos Williamsa. I jakiejś laski. I jęki. I daje słowo, Lexie w życiu tak nie pobladła jak w tamtym momencie, mimo że jej skóra nadal była muśnięta słońcem, bo świeżo wrócili z jakiegoś tygodnia w Grecji. Nacisnęła klamkę, czego żałowała do dnia dzisiejszego i zobaczyła Josha, pomiędzy nogami laski która imprezę organizowała. Nie odzywała się, tylko przez chwilę na to patrzyła, czując jak właśnie jej serce rozpada się na milion kawałków i kiedy Williams na nią spojrzał w końcu, na krótki moment spojrzała w jego niebieskie oczy i pokręciła głową, czując jak w jej oczach momentalnie zebrały się łzy. Szybkim krokiem ruszyła do wyjścia, dziękując bogu, że nie wpadła po drodze ani na Cee ani na Niko i po prostu wsiadła do auta którym przyjechała i wróciła do apartamentu, wyjąc całą drogę jak szalona. Po wejściu do mieszkania, zaczęła go po prostu pakować. Nie interesowało jej w tym momencie już absolutnie nic, bo czuła się jak największa idiotka na całym świecie, zastanawiając, co robiła nie tak? Była chujowa w łóżku? Nie dość ładna? Nie dość dobra jako żona? Zanim on zdążył przyjechać, ona zrobiła rozpierdol w ich gaderobie, sukcesywnie wystawiając na przedpokój walizkę po walizce i gdy usłyszała jego głos, nie podniosła nawet wzroku. Nie chciała na niego patrzeć. Nigdy więcej nie chciała widzieć jego twarzy, oczu, uśmiechu… Niczego.
- Nie chcę cię słuchać - teatralnie zasłoniła uszy, siedząc w tym momencie w górze ubrań. - Wypierdalasz i nie chcę cię więcej widzieć. Możesz spać u niej, ruchałeś ją w jej łazience, więc pewnie będziesz się czuł jak u siebie - mówiła, a jeśli on mówił, to zupełnie jej to nie przeszkadzało w mówieniu dalej. - Jutro ogarnę temat papierów - dodała jeszcze, zdejmując z palca obrączkę i pierścionek i cisnęła nimi do jednej z walizek.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

Josh naprawdę kochał Lexie – kiedy na tej imprezie zaczął się całować z tamtą laską, nie miał pojęcia, co nim kierowało. Bo był na maksa zajarany i posiadaniem rodziny z Lex i wspólną przyszłością, ale jego wyspany i pijany mózg generalnie miał to w chuju. A on miał na chuju inną niż swoja żona kobietę. Kiedy jednak zobaczył Lexie w drzwiach pokoju, w którym posuwał tamtą dziewczynę, której imienia nawet nie zapamiętał, cały świat się zatrzymał. Odsunął się od niej, bo właśnie docierało do niego, co zrobił i jak bardzo zjebał. Widział w oczach Lexie ten zawód, to złamane serce i ten wzrok i ten widok miały go już na zawsze prześladować.
Odetchnął głęboko i przyjechał za nią do domu po jakiejś dłuższej chwili, bo nie mógł złapać ubera. Odetchnął głęboko i wszedł do środka, patrząc jak się pakuje.
– Nie, Lexie, to… Ja… Popełniłem błąd. Proszę. Nie chcę żeby to się tak kończyło, kocham cię nad życie – powiedział cicho, padając przed nią na kolana. – Jakich papierów? Nie, proszę… Nie rób mi tego, ja… Zrobię wszystko, żeby to naprawić, błagam – powiedział, patrząc na nią, bo nie chciał, żeby go zostawiała. Kochał ją. Nad życie. I zjebał, ale chciał to naprawić.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Lexie nawet może i chciała się wjebać do tego pomieszczenia, wyszarpać tą kurwę za włosy, zacząć go trzaskać po twarzy - regularnie przecież leciała z łapami do wszystkich lasek w klubach - ale… nie potrafiła. Nie, bo ten widok tak cholernie ją sparaliżował, że nie wiedziała co ma zrobić. Krzyczeć? Rzucić się z łapami? Usiąść i zacząć płakać? Nie wiedziała. Właściwie to nie miała pojęcia co robić nawet gdy go pakowała, bo nigdy wcześniej nie czuła się tak kurewsko wychujana przez kogokolwiek. Niestety, nawet przez dłonie ułożone na uszach słyszała co mówił, ale ignorowała te słowa. W każdym razie do pewnego momentu.
- Błędem mogłoby być to, że zgubiłbyś telefon. Albo nie wiem, pomylił datę moich urodzin. Zapomniał rocznicy. Kurwa, chleb mogłeś zły kupić, ale pieprzenie jakiejś szmaty to nie błąd. To pierdolone skurwysyństwo - nie krzyczała jeszcze, ale znacznie podniosła głos, a kiedy on padł na kolana, Lexie pokracznie podniosła się z ziemi, wcześniej zdejmując szpilki i jedną w niego cisnęła. - Ja mam ci tego nie robić? To ty nam to zrobiłeś. Kurwa - miała ochotę go skopać, pobić, zabić… i jednocześnie chciała usiąść i wyć w jego ramionach. Finalnie jednak rzuciła się na niego z łapami tak, że oboje wylądowali na ziemi i bezmyślnie go okładała dłońmi. - Miałeś w niej chuja, kurwa, jak mam ci wybaczyć? Jak mam ci wybaczyć skoro nawet nie umyłeś pewnie po niej rąk które chuje wie gdzie wkładałeś? Pieprzony sukinsynu! - darła się już teraz totalnie, nie patrząc na to czy uderzała go po twarzy, po rękach, po ciele, po prostu uderzała z otwartych dłoni, czując jak łzy zalewają jej policzki, bo w tym momencie rozpieprzył jej cały świat.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

Był z nią szczęśliwy – nie wiedział tylko teraz, w jaki sposób ogarnąć to, w co ich osobiście wpakował. Bo kochał Lexie, kochał wizję ich wspólnego życia i sam nie rozumiał, jak mógł to tak dokumentnie zjebać, ale obiecywał sobie właśnie, że to naprawi, że zrobi wszystko, by to naprawić, by było między nimi jeszcze wszystko dobrze, jak najlepiej. Odetchnął głęboko na jej słowa, chociaż wiedział, że racji miała więcej niż trochę.
– Wiem, że ja to nam zrobiłem i ja to naprawię, błagam, tylko mi na to pozwól, Lex. Kocham cię. Kocham cię naprawdę. I zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić, wszystko co tylko chcesz – mówił cicho, patrząc na nią i mając ochotę się rozpłakać, a gdy się na niego rzuciła, to nawet się nie zasłaniał, bo nawet po pijaku wiedział, jak bardzo na to zasłużył.
– Przepraszam, Lexie, przepraszam… Daj mi to naprawić, proszę – mówił błagalnie, nadal nawet się nie zasłaniając, tylko przyjmując jej ciosy na klatę bo należał mu się tysiąckroć gorszy wpierdol.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Jej zdaniem nie mógł tego ogarnąć. Może jej głowa by to przyjęła, gdyby przyszedł do domu i jej powiedział co zrobił. Może mogłaby to znieść, pewnie by się darła, zrobiła aferę życia, bo taka po prostu była, ale może… dałaby radę. Ale teraz nie mogła dać. Nie, bo to widziała. Nie, bo jego niebieskie oczy już zawsze miały się jej kojarzyć z tym, jak na nią spojrzał posuwając kogoś innego.
- Wiesz czego chcę? - zapytała, jeszcze przed festiwalem krzyku. - Chcę, żebyś przestał istnieć. Chcę żebyś, kurwa, zniknął z powierzchni tej ziemi, żebym nigdy więcej nie musiała cię widzieć. Co jest ze mną nie tak? Po co to całe pieprzenie o rodzinie, po co ten ślub, skoro potrafiłeś nam to zrobić? - chociażby bardzo chciała, to nie potrafiła go zrozumieć. Dla niej nie liczył się nikt inny. Nawet tańczyć w klubach z nikim innym nie chciała. Może to był błąd? Może powinna mieć w to wszystko wyjebane? A to, że sie nie zasłaniał, wcale nie poprawiło jej humoru, ale tłukła go jak szalona, pewnie w większości przypadków nie trafiając w jakieś konkretne miejsca. - Nienawidzę cię - i powtarzała to w którymś momencie non stop, jak skrzywdzone dziecko które nie wie co zrobić, bo nie wiedziała. Chociaż nie, wiedziała - zamierzała udać, że nigdy się nie poznali. Ale po dłuższej chwili machania rękoma, w końcu przestała, schodząc z niego i na czworaka przeszła po telefon, który wcześniej gdzieś pizdnęła wchodząc do sypialni. - Wypierdalaj stąd. Nie chcę na ciebie patrzeć. To koniec. Koniec, kurwa, wszystkiego. Dla mnie nie żyjesz. Nie ma cię. - mamrotała, kuląc się w sobie coraz bardziej i kiedy znalazła telefon, siadając w rogu pokoju i objęła kolana ramieniem wolnej ręki i zaczęła płakać. Przez ten płacz nie mogła nawet wybrać numeru, bo cała się roztrzęsła.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Domyślam się, ale istnieć nie przestanę, tak jak nie przestanie istnieć nasz związek. Kocham cię, Lexie. Kocham nad życie i będę o ciebie walczył. Będę walczył, bo wiem, że jesteś tego warta a ja zjebałem po całości. Nie chciałem nam tego zrobić, nie wiem, czemu to zrobiłem, ale nie liczy się nikt inny. To nic nie znaczyło – powtarzał jak zdarta płyta, majac ochotę samemu sobie penisa urwać za to, co odjebał. Zrujnował ich, ale liczył, ż emoże będzie się dało to jakoś odbudowac, że może da mu to odbudować w jakikolwiek sposób. Cóż. Odetchnął głęboko i spojrzał na Lexie ze smutkiem, gdy powtarzała, że go nienawidzi. Rozumiał. Rozumiał doskonale, ale nie było na świecie w tym momencie osoby, która Josha nienawidziła bardziej niż on sam. Odetchnął głęboko.
– Nie… Nie wypierdolę. Lexie, mogę dać ci czas, ale… Daj mi to spróbować naprawić, błagam – powiedział, podchodząc do niej na klęczkach i ujmując jej buzię w dłonie. Kochał ją. Nad życie. Żadnej innej miał już tak nie pokochać i doskonale o tym wiedział. Odetchnął wiec głęboko i patrzył na nią z nadzieją, że jednak pozwoli mu to naprawić.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”