WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Edgar & Clarissa | The London Plane

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
35
187

-

-

-

Post

Siedząc przy niewielkim stoliku w rogu kawiarni, wpatrywał się zza wielkiej witryny w krajobraz wielkomiejskiej dżungli. Blat zastawiony był jedynie niewielką filiżanką, wypełnioną podwójnym espresso. Obok, na talerzyku czekał na niego starannie podany maślany rogal. Idealnie skrojona, sportowa marynarka w chłodnym odcieniu zieleni nie krępowała mu ruchów. Jasna koszula, jak zawsze rozpięta dwoma guzikami przy kołnierzu dopełniała codzienną elegancję, na którą postawił. Cały zestaw idealnie pozwolił mu wtopić się w tłum, jako jeden z wielu korporacyjnych szaraków, bądź właściciela nowego start-upu, który właśnie odniósł sukces, lecz skromnie nie zmienił swoich nawyków i potrzebował kawy, tak jak tysiące innych, spieszących się ludzi. Niepozorne, nie zwracające uwagi wrażenie było idealnym kamuflażem, którego jeszcze potrzebował.
Dzwonek zawieszony nad drzwiami oznajmił przybycie kolejnego gościa. Sprawdził czas, spoglądając na widniejący na jego lewym nadgarstku Vacheron Constantin Patrimony, ozdobiony złotą obudową oraz tarczą i skórzanym paskiem w ciemnoniebieskim kolorze. Nie spodziewał się niczego innego, jak idealnego wyczucia czasu w swojej rutynie, którą się odznaczała. Jak na razie, wszystko przebiegało zgodnie z planem. Wykalkulowanym dużo wcześniej, poprzedzonym osobistą obserwacją jej nowego życia.
Oczy przesunął kilka milimetrów w dół, a wzrok padł na jej nogi, które pewnie wprawiały w ruch jej ciało. Dla tego widoku mógł wręcz zabić. Miał jednak idealny podgląd na całą jej osobą. Dobrze zdawał sobie sprawę, że go zignoruje, tak jak wszystko wokół. Prawdopodobnie zamówi swój stały napój, czarną kawę, nie zbezczeszczoną mlekiem. Może uraczy się słodkością z rana? W tym bywała nieregularna. Na pewno będzie musiała poczekać. Ruch był zbyt duży. Ekspres ledwie wyrabiał z zamówieniami w pierwszym szczycie tego dnia. Spodziewał się, że telefon będzie jej towarzyszyć w samotnym oczekiwaniu. To on wyglądał na romantyka, po prostu siedząc i obserwując po drugiej stronie lokalu. Biznes nie mógł czekać. Czy tak właśnie powinien ją odtąd nazywać? Bizneswoman?
Z dużym spokojem śledził trasę jej zamówienia, dostarczone do jej stolika. Tak samo skrupulatnie podane, jak jego godzinę wcześniej. Widok, który można było zaobserwować przy każdym z gości. Było jednak coś jeszcze. Niewielki wazon postawiony przy śniadaniu złamał cały schemat. Nie mógł doczekać się jej reakcji na trzy żółte tulipany. Symbol rozstania. Jej ulubione kwiaty.
Czy ktoś jeszcze mógł o tym wiedzieć?
Nadawca miał pozostać anonimowy. Spodziewał się, że nie na długo. Zastanawiał się, jakie myśli przebiegają jej teraz przez głowę. Ciekawość musiała zwyciężyć. Cały plan mógł zostać zniweczony przez jedną, nieprzewidzianą sytuację. To nie była jego ostatnia szansa, lecz wszystko układało się perfekcyjnie. Sam wcale jej nie pomagał. Czekał na ten jeden moment.
Oto, w środku wielkiego gwaru i pośpiechu w jednej sekundzie schwytał jej wzrok i już nie puścił. Mimo, że linia ich oczu była ciągle zakłócana, widział ją doskonale. Była jeszcze piękniejsza, niż zapamiętał. Przez jego skórę przebiegły lekkie dreszcze. Te same, które towarzyszyły mu przy pierwszym spotkaniu. A przecież widział ją już kilkukrotnie, obserwując z dystansu przez ostatnie dni, tygodnie. Poznawał jej nowe zwyczaje, nowe życie, choć nie wszystko się zmieniło. Teraz, było jednak inaczej. Ich stoliki dzieliło kilka, może kilkanaście metrów.
Na jego twarzy pojawił się subtelny, acz czarujący uśmiech. Bardzo pragnął tego momentu. Chciał siebie pokazać. Chciał zobaczyć jej reakcję. Był niczym uosobienie przeszłości, której nie mogła zignorować. Wrócił... Z wielu powodów.
Ile to już minęło?
Dwa? Może trzy lata?

Clarissa Sherbourne

autor

-

Six inch heels, she walked in the club like nobody's business Goddamn, she murdered everybody and I was her witness
Awatar użytkownika
35
173

prowadzę galerię, chociaż kiedyś miałam lepkie rączki

artistic souls art gallery & foundation

-

Post

[1] Wydawało jej się, że pragnie tej zmiany. Chciała innego życia. Marzyła o spokoju i stabilizacji. Większej pewności we wszystkim. Ciągłe ryzyko ją męczyło, a ciągły tryb ucieczki wyssał z niej energię. Zaczęła popełniać błędy, które wcześniej nigdy jej się nie zdarzały. W końcu trafiła na minę, a własna chciwość i zbyt wielka wiara we własne możliwości sprawiły, że karma je dopadła.
Skutki uboczne tego zdarzenia każdego dnia widzi na swojej twarzy i przedramieniu. Co prawdy blizna na policzku jej nie szpeciła, ale przypominała o tym co było. Zostanie z nią na zawsze, a ona tego chciała.
Jej życie stało się monotonne, schematyczne. Nadal jeździła czarnym, sportowym Dodgem Challengerem w wersji Hellcat, ale każdy jej dzień wyglądał, prawie że identycznie. Przed otwarciem galerii wpadała do kawiarni, która była niedaleko. Zamawiała ulubioną czarną kawę i z tabletem lub telefonem rozpoczynała bardziej operacyjną pracę. Ogarniała dostawy i transport tego co kupowała i tego co sprzedawała. Tym razem legalnie i z obowiązkową opcją płacenia podatków. Innej opcji nie było.
Ten dzień nie różnił się od innych typowych. Zaparkowała samochód i wysiadła z niego, ściągając z nosa parę okularów Prady. Zgarnęła torebkę i weszła do kawiarni. Jej ciało opinała nefrytowa sukienka sięgająca przed kolano. Prosta i elegancka. Ramiona okryła jasnoszarą marynarką.
Procedura była ta sama. Stojąc w kolejce, odczytywała pierwsze maile i orientowała się w tym czego może spodziewać się w galerii. Zamawiała kawę, a przy stoliku sięgnęła po tablet i skupiła się na tym co zawsze. Zestawieniach, tabelach i opóźnieniach. Nie zwróciłaby uwagi na kelnerkę, która przyniosła jej kawę jak co rano, gdyby oprócz filiżanki nie stanął wazon pełen żółtych tulipanów. Zmarszczyła brwi i chciała otworzyć ust, żeby powiedzieć, że to pomyłka, ale nie zdążyła, bo kelnerka pognała dalej.
Poczuła na plecach dreszcz, który dawno jej nie towarzyszył. Była uśpiona, straciła czujność, nie obserwowała otoczenia tak jak lata temu. Dawno wyzbyła się ze swojego organizmu trybu stand by i przestała oczekiwać ataku. W momencie, kiedy zdążyła się przyzwyczaić do nowego, spokojnego życia, ktoś postanowił dać o sobie znać.
Zaczęła się dyskretnie rozglądać, jakby próbowała znaleźć sygn. Znał lub element, który nie pasował do całości. Skaza w obrazie. Znalazła parę oczu, których wcześniej nigdy tutaj nie widziała. Poczuła, jak jej ciało się spina, a żołądek zaciska. Dobrze pamiętała te tęczówki, w które potrafiła wpatrywać się godzinami. Miała wrażenie, że znała każdy drobny detal tego spojrzenia.
Zignorowała szybciej bijące serce i zganiła tę reakcję na strach. W końcu człowiekowi, którego pokochała, wywinęła na odchodne niezły numer, a motywacją do wszystkiego był właśnie strach.
Uśmiechnął się subtelnie, a jej prawy kącik ust mimowolnie uniósł się w charakterystycznym dla niej pół uśmiechu. Sięgnęła po swoją filiżankę i skinęła delikatnie głową, jakby dziękowała jakiemuś facetowi w barze za postawionego drinka, dając mu znać, że pije jego zdrowie.
Nie wiedziała, czy wyjść, czy podejść, ale postanowiła rozegrać to cierpliwością. Jak gdyby nigdy nic wróciła do tabletu, chociaż tak naprawdę wpatrywała się tylko w jedno słowo ostatnio otwartego maila. Nie mogła się skupić. Czuła to spojrzenie na ciele i nie potrafiła się uspokoić. Dlaczego po tylu latach nadal tak na niego reagowała?

Edgar van Vossen

autor

cattitude#5494

Awatar użytkownika
35
187

-

-

-

Post

Nie zainicjował dalszego kontaktu. Na krótkie skinienie głowy odpowiedział nieco szerszym uśmiechem. Siedział spokojnie przy swoim stoliku obserwując, jak znów koncentruje się na swoim tablecie. Palce nie stukały już w ekran z taką werwą, jak chwilę przedtem. Nie spodziewał się ciepłego przywitania. Nie, kiedy wrócił niczym duch. Dokładnie obserwował jej twarz. Próbował wyczytać, co teraz siedzi w jej głowie. Czy wolała go już nigdy nie zobaczyć? Czy pokrzyżował jej plany, nie spędzając reszty życia w celi na drugim końcu świata? W końcu, nie było innej możliwości. Patrzył na nią ostatni raz, w otoczeniu policjantów i specjalnej jednostki, którzy celowali do niego swoimi zabójczymi zabawkami.
W jednej sekundzie dopił swoją kawę, cicho odstawiając filiżankę na talerzyk. Zwinnie podniósł się na nogi, poprawiając swoją marynarkę. Nie zwracał na siebie uwagi, niczym regularny biznesmen, który po spokojnym śniadaniu mógł w końcu zabrać się do działania. Takich było przecież sporo. Wsunął stylowe, ciemne okulary na nos i z dłonią wsuniętą w kieszeń spodni wyminął innych gości, udając się do wyjścia. Krótki uśmiech i komplement przy kontuarze wzmocnił złudne poczucie regularności, jakie stworzył.
Nie odszedł daleko. Opierał się przy jej czarnej bestii z założonymi rękoma, zapierając się wyprostowaną nogą. Nigdzie się nie spieszył. Miał tyle czasu, ile tylko potrzebował. Nie kazała mu jednak długo czekać. Nawet, jeżeli jego uwaga była skierowana gdzie indziej, bez trudu wychwycił odgłos jej wysokich butów. Uwielbiał je. Wykalkulowany rytm rozbrzmiewał w jego uszach. Mógłby podać długość odstępów między krokami z najdrobniejszą dokładnością. Tak dobrze ją znał.
Jej osoba przyciągnęła jego oczy jak magnes. Wpatrywał się w przyciemnioną sylwetkę, doszukując się wszystkich detali, które kiedyś znał na wylot. Blizna na policzku nigdy go nie odpychała. Nawet drobna skaza nie potrafiła wygrać z jej urodą. Poczuł się przygnieciony przez jej aurę, zupełnie jak za pierwszym razem. Potrafił się jednak opanować. Mięśnie szybko się rozkurczyły, pozwalając mu odzyskać swobodę i opanowanie.
- Tutaj wszystko musi być większe, prawda? - odezwał się, rzucając szybkim okiem na jej masywnego muscle cara, dając znać o czym mówi. Czarny, potężny, szybki... A jednak nie rzucający się w oczy. Z jej perspektywy na pewno idealny. Silnie kontrastował z jej prezencją, lecz on zdążył dogłębnie poznać jej charakter.
Delikatnie odbił się od samochodu i zrobił kilka drobnych kroków w jej stronę, ściągając swoje okulary. Pierwszy raz, od bardzo długiego czasu miał szansę utkwić swoje źrenice w jej oczach. Studiował każdy ruch jej tęczówek. Jego, uwikłane w chłodnym, niebieskim kolorze były niczym lustrzane odbicie. Mógłby zatapiać się w nich bez końca. Jej spojrzenie aż go onieśmielało. Tracił pewność, czujność, gdy była w pobliżu. Tak bardzo blisko.
- Chanel? - zapytał z lekkim uśmiechem, gdy prowokujący, łamiący zapach perfum dobiegł jego nosa. Przywoływał niczym syreni śpiew zgubionych marynarzy. Mimo to, pozostał zachowawczy w swoich ruchach i gestach. - Seattle. Interesujące miejsce, by zacumować na dłużej. - rozejrzał się po wysokich, szklanych wieżowcach tworzących dla nich scenerię spotkania po latach. Starał się ukryć swoje zwątpienie, aby właśnie tutaj Clarissa miała i chciała spędzić resztę życia. Wspólnie przemierzyli niemal pół świata. Kradnąc, uciekając, chowając się. Nie potrafił uwierzyć, że coś się zmieniło. To nie leżało w ich naturze i nie było im przeznaczone. - Odwiedziłem twoją galerię któregoś razu. Fascynująca kolekcja. Tylu perełek można tylko pozazdrościć. - odrzekł z duża szczerością, ponownie skupiając się na jej osobie. W głowie zastanawiał się, z kim tak naprawdę ma teraz do czynienia. Czy dawno niewidzianą znajomą? Byłą partnerką? Kochanką? Czy może miłością jego życia?

Clarissa Sherbourne

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pioneer Square”