WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Ellie & Isaak
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Ale może też mieć sens – powiedziała cicho, a gdy powiedział, że tylko tak myśli, odetchnęła ciężko. – Nie jesteś ciężarem, nigdy nie byłeś – dodała, patrząc na niego wyraźnie zraniona. – Ale najwidoczniej ja jestem nim dla ciebie – odparła, oddychając głęboko i chociaż liczyła na to, że może to jeszcze przemyśli, to gdy powiedział o widzeniach, doskonale wiedziała, że klamka zapadła.
[…]
Minęło sześć lat. Liczyła na to, że zmieni zdanie, przez kilka miesięcy przeciągała rozwód, grała na zwłokę, ale był nieubłagany. A ona nigdy nie ruszyła dalej. Nie miała żadnego faceta, ale zdecydowała się na in vitro. I ta podróż była koszmarem. Straciła pierwsze trzy ciąże. Kolejną – ostatnią – utrzymała, ale kosztem swojego zdrowia, bo pewnie poród ledwo przeżyła. Poza tym na wisiorku miała ciągle swoją obrączkę i pierścionek zaręczynowy, ale teraz, na świętach rodziny Costas, w których jak zwykle uczestniczyła, biegały trzynastomiesięczne bliźniaki – Niko i Vivienne. A biegały cholernie szybko. Podniosła nieco rąbek sukni, by się o niego nie potknąć, goniąc za maluchami.
– Niko, Vivienne, nie biegnijcie! – zawołała za nimi, ale maluchy zaraz wpadły w ramiona Niko seniora.
– Mam je, Ellie. Napij się szampana, zajmiemy się nimi, prawda, Hellie?[/b] – uśmiechnął się do żony, która pokiwała głową. – Znów schudłaś, zjedz coś – dodała, a Elaine wywróciła teatralnie oczyma i już się odwróciła, kiedy nagle ktoś przed nią po prostu wyrósł i się z nim zderzyła, a gdy poczuła znajome perfumy, jej serce stanęło. Do tej port całą miłość przelewała na dzieciaki.
– Isaak – wiedziała, że miał wyjść dopiero za kilka dni. Nie wiedziała za to, jak się zachować, bo nie widziała go od lat. Na jego własne życzenie.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
Ale dziś nadszedł dzień, w którym wyszedł. Nie dzwonił nawet do Billa, zamówił taksówkę, przyjechał do rodzinnego domu bowiem miał świadomość, że nigdzie indziej świąt by nie zrobili. Rozmawiał zresztą kilka dni wcześniej z ojcem - i wiedział, że Elaine też tam będzie. Wiedział, że miała dzieci, bo rozmawiał kilka miesięcy temu z Tedem. Nie, żeby go lubił. Ale odkąd rozstał się z Ellie, Ted często z nim rozmawiał, opowiadał o Ellie, zdecydowanie więcej niż Callie i Billy którzy pewnie mieli zakaz. Po wejściu do domu, najpierw wpadł na Calliope i Billa, których cholernie mocno wyściskał, a potem od razu ruszył do salonu gdzie zobaczył ją. Nadal cholernie piękną. Albo może nawet piękniejszą niż kiedykolwiek przedtem? Kiedy na niego wpadła, delikatnie złapał ją za ramiona i uśmiechnął się mimowolnie.
- Hej, Ellie - powiedział spokojnym, łagodnym głosem. Zaraz wpadły w nich też dwa maluchy. Puścił więc jej ramiona i kucnął do nich. - Cześć, przyniosłem wam coś - wiedział, że gówno rozumiały, ale jednemu i drugiemu wręczył po małej maskotce zaraz patrząc na Ellie. - Pięknie wyglądasz. Ładne te krótkie włosy - dodał, a jego matka tylko złapała się za serce, przyglądając mu jak obrazkowi na ścianie.
- Zdązyłeś na święta - powiedziała z czułością, a Isaak pokiwał głową. Nie wiedział co mówić do Ellie. Ale… tęsknił. Niezmiennie każdego dnia.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
Dlatego, kiedy go zobaczyła, czas na chwilę stanął w miejscu. Nie uśmiechnęła się, po prostu stała i patrzyła na niego – kiedyś jego widok sprawiał, że mogła oddychać. Teraz sprawił, że nagle poczuła, jak gorset jej sukni jest uporczywie ciasny. Nie mogła nawet złapać oddechu. Serce ją bolało, gdy zobaczyła, jak wręcza maluchom po małej maskotce, ale nadal się nie odzywała. Bo mogłyby być ich. Mogły, ale nie były, bo postanowił jej nie chcieć.
– Podziękujcie ładnie – uśmiechnęła się do dzieciaków, ale zaraz pewnie maluchy pobiegły do Nell, a potem podeszła Helena. A Elaine uznała, że musi zapalić pierwszego od czterech lat papierosa, bo przestała, gdy rozpoczęła podróż z in vitro. Odsunęła się, pozwalając innym się z nim witać, ściskać, pozwalając na to wszystko. Wysępiła od jakiegoś wujka fajke, odpaliła i zaciągnęła się głęboko dymem, opierając o balustradę i w chuju mając przejmujący chłód. Nadal nie mogła oddychać. Po prostu stała, próbując złapać oddech i się nie rozpłakać, nie rozpaść całkowicie na jego widok i odsunąć zbliżający się pierwszy od kilku dobrych lat atak paniki. To on jej nic chciał. On nie chciał jej wizyt, jej obecności, a teraz jej prawił komplementy… Nie rozumiała. Znowu. I nie mogła oddychać, chociaż papierosem ponownie się zaciągnęła.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Są piękne. Cholernie podobne do ciebie. - powiedział, dym wypuszczając nosem. - Niko i Vivi, tak? - zapytał spokojnie, ale też bardzo cicho, jakby wstydził się do niej odzywac. Naprawde sądził, że jej zycie będzie lepsze gdy każe jej podpisać te papiery. Sądził, że kogoś znajdzie, że będzie szczęśliwa… tyle chociaż, że miała dzieci, prawda?
- Fajnie, że je masz. - dodał jeszcze, wlepiając wzrok w zaśnieżoną barierkę. Było mu wstyd, że ją zostawił, ale... kochał ją. I umierał każdego dnia, gdy wiedział, że więcej jej nie zobaczy.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Chujowo, jakby były podobne do randomowego dawcy nasienia, nie? – wzruszyła ramionami, ale skinęła głową na jego pytanie. Spojrzała jednak na niego, stając bokiem do barierki. Chwyciła mocno jego podbródek, zmuszając, by spojrzał jej w oczy.
– Mogliśmy mieć je razem. To mogły być nasze dzieci, nasze życie, ale ty postanowiłeś mnie nie chcieć, a teraz przychodzisz tutaj, witasz się jakby nigdy nic, a ja nadal, jak ostatnia kretynka cię kocham i nie mogę oddychać wiedząc, że mnie nie chciałeś. Dlatego zabiorę swoje dzieci i już pójdę, bo to ty nie chciałeś mnie widzieć ostatnie sześć lat, a ja umierałam z tęsknoty – oświadczyła, czując, że ją palą policzki od tego wywodu, bo sama czuła się nim upokorzona, ale… Musiała to wyrzucić z siebie teraz, skoro od ich ostatniego widzenia nie akceptował od niej telefonów ani widzeń.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Dzieci to dzieci. Nie ważne czyje. Jakbyś je adoptowała, też byłyby z DNA innych ludzi. Rozważałaś przecież adopcję, gdybyś nie mogła mieć swoich - powiedział cicho, bo rozważali ją oboje. Cieszył się jednak, że udało się jej mieć własne, inna sprawa, że podejrzewał, jak okropnie to musiało być - przechodzić to wszystko samej. Kiedy złapała go za podbródek, zacisnął powieki słuchając jej słów. Sam złapał ją zaraz za dłoń, którą trzymała jego brodę.
- Naprawdę sądzisz, że nie chciałem cię widzieć? - zapytał, zaciskając usta. Otworzył oczy. - Chciałem dać ci szansę. Chciałem, żebyś mogła poznac kogoś innego, żebyś mogła… żyć. Ja nas wpierdoliłem w to, że nie mogłaś mieć nic normalnego. Bałem się, że nie zdążysz mieć dzieci, a przecież tego chciałaś najbardziej na świecie. Bałem się, że przeze mnie stracisz coś ważnego. Kochałem cię Ellie. Nadal kocham. Już zawsze będę kochał nad zycie i tylko dlatego to zrobiłem. - powiedział, chociaż mówić tego nie chciał. Nie chciał jej jebać niczego w życiu.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Wiem. Chociaż z perspektywy czasu żałuję, że uparłam się na ciążę, bo gdybym faktycznie zmarła w czasie porodu to na Callie albo Teda spadłby obowiązek opieki nad nimi – przyznała, bo to było strasznie nieodpowiedzialne z jej strony, znała ryzyko, a i tak je podjęła, chociaż kochała Niko i Vivi i widać to było w każdym jej geście, w każdym spojrzeniu. Kiedy zacisnął powieki, patrzyła na niego twardo, ale gdy złapał ją za dłoń, nie puściła jej, po prostu słuchała. I chociaż ten czas przeszły zakuł ją okropnie, to zaraz powiedział, że ją nadal kocha.
- Sądzę, że Ale ja wcale nie chciałam tej szansy. Wcale nie chciałam kogoś innego. Życie bez ciebie było gorsze niż śmierć, bo wcale życiem nie było – wyjaśniła, patrząc mu w oczy. – Nie, Isaak. Najbardziej na świecie chciałam ciebie. Jasne, mam dwójkę wspaniałych dzieci, kocham je nad życie, ale nie umiałam się nimi cieszyć, czasami się zastanawiałam, czy to czyni ze mnie beznadziejną matkę, skoro tak mocno tego chciała, ale jest ktoś, kogo chciałam mocniej, kogo potrzebowałam mocniej – przyznała, ukrywając twarz w dłoniach. – Nadal mnie kochasz? – zapytała cicho, patrząc na niego z delikatną konsternacją.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Przestań, dzieci były ci przeznaczone. Nie umarłabyś podczas porodu, bo przeznaczenia nie oszukasz - powiedział cicho, z ciepłym uśmiechem, mając ochote ją przytulić gdy to mówił.
- Wiem. Wiedziałem wszystko co się dzieje w twoim życiu i żałowałem, że cię puściłem, bo to niczego nie zmieniło. - patrzył jej w oczy ze smutkiem. - Gdybym wiedział wtedy, gdy podsyłałem ci te papiery, że i tak będziesz sama, nie zrobiłbym tego. Ale do samego końca się łudziłem, że znajdziesz kogoś wspaniałego, kogoś kto doceni wszystko co masz w sobie… czasami nawet myślałem, czy nie lepsze dla ciebie byłoby to, żebyś nigdy ze mną nie była. Żebyś została z Tedem i w ogóle, bo… z nim miałabyś normalność. - kiedy jednak powiedziała, że czuje się chujową matką czasami, to nie wiele myśląc, przyciągnął ją do siebie, szczelnie obejmując ramionami.
- Jesteś cudowną mamą. Nie mówi tak - szepnął jej do ucha, składając kilka czułych pocałunków na czubku jej głowy. Jasne, że była. Wiedział to od Teda, Callie, Billa.. .wiedział, bo znał ją na wylot. - Oczywiście, że tak. Wiesz, miałem problem z randkowaniem i poznaniem kogoś innego. - dorzucił z lekkim rozbawieniem, ale nie puszczał jej z objęć.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Przeznaczenie nie istnieje – powiedziała, patrząc mu w oczy nieco zrezygnowana i zaciągnęła się papierosem. – Oczywiście, że wiesz – mruknęła cicho. – Gdybyś posłuchał mnie chociaż przez chwilę, gdybyś chociaż na chwilę zrozumiał, co mówiłam do ciebie podczas mojej ostatniej wizyty u ciebie, to byś wiedział to, że sobie nikogo nie znajdę – odetchnęła głęboko i spojrzała mu w oczy. – Ja i Ted to zawsze powinna być tylko przyjaźń – powiedziała cicho, jednak gdy przyciągnął ją do siebie, odetchnęła głęboko, po raz pierwszy czując, że może oddychać. Jednak mogła nabrać powietrza, wystarczyło znaleźć się w jego ramionach.
– Tego nie wiesz – mruknęła, obejmując go i przyciągając do siebie. – Aha i tylko dlatego, ze miałeś problem z poznaniem kogoś innego, tak? – zacisnęła usta, bo jej to akurat nie bawiło, jedynie patrzyła mu w oczy i… Czekała. Bo skoro to on chciał rozwodu, to piłeczka była po jego stronie...
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Ale chciałem, żebyś spróbowała. - upierał się nadal przy swoim. - Ta myśl bolała okropnie, bo zawsze chciałem, żebyś była tylko moja, ale… nie danie ci szansy na spróbowanie byłoby chujowe. I egoistyczne. - zmarszczył czoło w tym momencie. Egoizmu nie widział natomiast w tej decyzji którą podjął, ba - widział to za najmniej egoistyczną decyzję jaka kiedykolwiek podjął, bo ten jeden raz myślał w stu procentach o niej, nie patrząc na to, czego sam chciał. Bo chciał tylko jej, a dobrowolnie z tego zrezygnował. Zaśmiał się mimowolnie.
- Nie, żadna randka z jakąkolwiek laską by tego nie zmieniła - stwierdził szczerze. - Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał, Ellie. Byłaś całym moim światem. I nadal jesteś. Zawsze będziesz. Nie istnieją słowa, którymi mogę nazwać to, co do ciebie czuję. - szeptał teraz te słowa, patrząc jej w oczy. - Może dasz się zaprosić na kolację? - zapytał, odsuwając na bok jej włosy, żeby nie zasłaniały tej pięknej buzi, za którą tak cholernie tęsknił.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Zapomniałeś tylko w tym wszystkim, że jestem dorosła i moje zdanie też się liczy. To, czego ja chcę, też się liczy – westchnęła mimochodem. – I byłam. Ciągle jestem. I nienawidziłam tego cholernie, bo ciężko jest żyć ze świadomością, że jedyna osoba na świecie, którą chcesz zobaczyć, nie chce cię widzieć – westchnęła cicho, bo ramiona zaczęły jej drżeć.
– No nie wiem, może jednak – wzruszyła ramionami. – Może jednak jakieś dwa istnieją – mruknęła pod nosem, ale gdy spytał o kolację, westchnęła cicho. – Może dam. Zobaczymy czy dzisiaj zasłużysz – wzruszyła niewinnie ramionami, a potem pewnie znów zgarnęła go jakaś ciotka czy inny wujek, a ona nie była pewna, jak z tym wszystkim sobie poradzić.
I faktycznie na kolację poszli, Elaine oczywiście wcisnęła się w jakąś super hot kieckę, Niko i Vivi zostali ze swoimi przybranymi dziadkami, a oni siedzieli z Isaakiem w jednej ze swoich ulubionych restauracji,
– Jak się odnajdujesz w tym wszystkim? – spytała nieco luźno. Może to była jakaś super kubańska knajpka z parkietem? W sumie na pewno tak było, bo Ellie kochała tańczyć, a nie tańczyła od wieków.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Średnio. - przyznał szczerze. Wszystko w jego życiu było teraz inne. Nawet łóżku w ich wspólnej - kiedyś - willi wydawało mu się obce, bo po dziesięciu latach spania na twardych materacach było za miękkie. A przede wszystkim w tym domu brakowało mu samej Ellie - inna sprawa, że mieszkali w nim razem bardzo krótko, ale wszystko co tam było… przypominało o niej. - No wiesz, nie umiem sie odnaleźć nawet w naszym domu - dodał jeszcze, ale zaraz westchnął cicho. - Ładnie wyglądasz. Chociaż to nic odkrywczego. Zawsze jesteś piękna - westchnął cicho, upijając łyk jakiegoś czerwonego wina. - Moi rodzice są zakochani w twoich dzieciakach. - powiedział cicho, z lekkim smutkiem, bo… trochę by chcial, żeby były jego.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Bo to przestał być nasz dom, gdy podjąłeś decyzję o rozwodzie – odparła cicho, nie chcąc mu tego wypominać, ale… Taka była prawda. To on podjął tę decyzję, nie ona. A nie dało się być małżeństwem, gdy tylko jedna strona chciała, skoro on zablokował jej wszelkie możliwości kontaktu. – Ale zostawiłam w nim niemal wszystko jak było – dodała, bo zabrała stamtąd tylko jedną rzeczy – ich portret z Kuby, który nadal wisiał w jej sypialni i który łamał jej serce, ale przypominał też o najpiękniejszym czasie w jej życiu.
– Tylko ładnie? Powinnam wrócić się przebrać? – zażartowała, patrząc mu w oczy i sama upiła odrobinę wina. – Wiem, dużo mi pomagają, traktują je jak swoje wnuki, a ja nie mogłabym być bardziej wdzięczna za takich przyszywanych dziadków. Moi rodzice nigdy się nimi nie interesowali – westchnęła cicho, gmerając widelcem w jakiejś potrawie, bo nie była jakaś szczegonlnie głodna. – Mam nadzieję, że za jakiś czas będziesz chciał je poznać lepiej – powiedziała trochę nieśmiało, zerkając na niego spod wachlarza rzęs.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Ale wiesz o co mi chodzi - powiedział spokojnie, wzdychając ciężko. - Oprócz portretu - dodał od razu, bo jego brak zauważył od wejścia. Nie miał z tym problemu, większy problem miał za to z tym, że nie chciała niczego zabrać. To były ich wspólne rzeczy i sądził, że powinna coś zatrzymać, ale skoro wybrał obraz - okej.
- Idealnie - poprawił się, uśmiechając do niej uroczo w tym momencie. - Czyli w temacie twoich rodziców bez zmian? Przykro mi. Cieszę się, że chociaż moi stanęli na wysokości zadania - nie miał rodzicom tego za złe, wiedział, że kochali Ellie na długo przed ich relacją nawet. - Nie gmeraj, tylko jedz - mruknał z lekkim rozbawieniem, ale na jej kolejne słowa pokiwał energicznie głową.
- Chciałbym. Naprawdę. Nawet miałem to zaproponowac, ale nie byłem pewny czy masz na to ochotę - sam mówił to niesmiało. Równie nieśmiało wyciągnął do niej dłoń, dając jej możliwość wsunięcia swojej malutkiej rączki w jego, otwartą i czekającą na gest.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Oprócz portretu. To jedyne co wzięłam – pokiwała głową. – I obrączkę pierścionkiem, ale jeśli chcesz, mogę ci je oddać – zaproponowała, powoli sięgając do naszyjnika, który znikał w zagłębieniu między jej piersiami, gotowa go ściągnąć i mu je oddać. Bo były jego rodowymi obrączkami, nie?
– To wymuszony komplement, więc się nie liczy – mruknęła cicho, ale gdy wspomniał, że w temacie rodziców bez zmian, westchnęła – Nie mam z nimi w ogóle kontaku – wzruszyła ramionami, ale wywróciła oczyma teatralnie, gdy powiedział o jedzeniu, ale zaraz wspomniał, że chciałby poznać lepiej maluchy.
– Mam – odparła, patrząc mu w oczy. – Pytanie, kiedy ty masz na to czas - odparła, wsuwając faktycznie dłoń w jego rękę i zaciskając palce na jego dłoni. – Więc to kolacja czy randka Costas? – spytała prosto z mostu, patrząc mu w oczy.