imie i nazwisko
Elisabeth Hilde von Lippe Wittgenstein
pseudonim
Ellie
data i miejsce urodzenia
13.03.2004, Londyn
dzielnica mieszkalna
Hansee Hall
stan cywilny
panna
orientacja
heteroseksualna
zajęcie
studentka astronomii
miejsce pracy
-
wyznanie
ateistka
jestem
przyjezdna
w Seattle od:
2023
luna Mów mi, jak niestosowny jest mój niepohamowany głód wiedzy; jak nie powinnam obnosić się z potrzebą zagłębiania się w kolejne dyscypliny naukowe, bo nie przystoi to kobiecie — bo kobieta inteligentna to kobieta niebezpieczna, a dla niebezpiecznych kobiet nie powinno być miejsca na świecie. Nie obawiaj się, że mnie urazisz, podobne androny słyszałam wiele razy za dużo, by następny przytyk zrobił na mnie wrażenie. Pobyt w rodzinnym domu, gdzie — chociaż otrzymałam gruntowne elementarne wykształcenie i solidny inwentarz umiejętności niedostępnych dla przeciętnego dziecka — traktowano mnie bardziej jak ozdobę niż potencjalną kandydatkę do zdobywania osiągnięć naukowych i sugerując bym, skoro tak dobrze radzę sobie z cyferkami, poważnie myślała o rachunkowości oraz ekonomii, a następnie w Wycombe, gdzie liczyły się wyłącznie ogólne wyniki, wsparcie indywidualnego rozwoju ucznia spychając na margines szkolnych potrzeb, pozwolił mi wykształcić w sobie odruchy obronne (jak się okazało później, jedynie na tej jednej płaszczyźnie), otoczyć się murem indyferencji na wszelkie dobre i cenne rady tych, którzy wiedzą lepiej ode mnie, co uda mi się w życiu osiągnąć. Mów mi więc, jak podziwiasz moją wytrwałość i jak nierozważne są nawyki, które nabyłam podczas tych kilku lat spędzonych na gonitwie szczurów o najlepszą średnią. Za szybko nauczyłam się pić kawę, by dłużej móc spędzać czas w klaustrofobicznej klitce biblioteki i drobnym, coraz mniej schludnym pismem, tworzyć notatki na mające odbyć się rano zajęcia. Zbyt dużą swobodę poczułam w towarzystwie nowych znajomych, wyrwana z oków konwenansów i wypuszczona ze złotej klatki, o jeden raz za dużo pozwalając sobie na niefrasobliwość, którą z początkiem mojego trzeciego roku pobytu w Wycombe Academy przypłaciłam nie tylko ośmiotygodniową rekonwalescencją po wypadku, w którym złamałam żebra, lecz również dożywotnim ograniczeniem nadmiernego wysiłku fizycznego ze względu na uszkodzone mięśnie oddechowe. Strach przed ujawnieniem mojej rodzinie prawdy o wybryku, jakiego się dopuściliśmy, paraliżował mnie bardziej niż ból i przytępiona lekami świadomość, że mogę zapomnieć o podboju kosmosu. Pierwszy raz naprawdę się bałam: konsekwencji i gniewu, dlatego zrobiłam wszystko, by mój udział w tym incydencie nie został odnotowany i dlatego zrozumiałam, że więcej nie mogę dopuścić do podobnych sytuacji.
Księżyc przestał wydawać się atrakcyjny — potrzebowałam zerknąć daleko poza granice Układu Słonecznego.
solis Mów mi, że ładnie byłoby mi, gdybym miała na sobie wyłącznie twoje spojrzenie, że chciałbyś widzieć, jak nieśmiało moje ciało obejmowane jest ramionami słońca, gdy to w południe trwożliwie zagląda przez stropowe okno, każąc w końcu wymknąć się ze zmiętej pościeli. Powtarzaj te zabawne słowa, że nie liczy się sukienka, lecz to, kto ją zdejmuje. Może przez chwilę uda mi się udawać, że wzbudza to we mnie ciekawość i zainteresowanie, i że jeszcze trochę twojego wysiłku, a zaraz będę cała twoja. Wyglądam przecież na ufną, na naiwną gąskę, której wystarczy szepnąć kilka tanich komplementów. Nie wyprowadzę cię z błędu — lubię obserwować te nieporadne starania i wyobrażać sobie, że może tym razem dałabym się przekonać, że mogłabym spróbować i dać szansę rozwinąć się tej znajomości szybciej niż każdej innej; że nie tylko wpuściłabym cię do swojego pokoju, ale również do mojego życia. A potem ostrożnie, choć stanowczo wysuwam swoją dłoń z twojej, chowam ją do kieszeni spódnicy i kończę lakonicznym pa!. Zostawiam po sobie trochę brokatu na twoich opuszkach palców, niejednoznaczny zapach wanilii, pieprzu i cedru i wspomnienie kosmyka miodowych włosów zaczesywanego w roztargnieniu za ucho. Perfumy zabrałam z matczynej toaletki tuż po przyjeździe na pogrzeb. W głowie raz za razem odtwarzałam wtedy rozmowę z Henrym, zastanawiając się, czy gdybym zmieniła ton, gdybym zapytała inaczej, gdybym oddzwoniła szybciej albo później: nadal by żyli? Absurdalne — w żaden sposób nie mogłam przecież zmienić tego, co się stało, miałam jednak wyrzuty, że nie zareagowałam odpowiednio, a przede wszystkim, że kiedy awionetka, którą lecieli rodzice rozbiła się w dolinie Urseren, ja w najlepsze zaśmiewałam się na Ptakach Nocy, nie będąc świadomą, że zostałam sierotą. Ten żal na długo zacisnął się na moim sercu, przypominając o urazie sprzed kilku lat: przywrócił problemy z oddychaniem i dziwne uczucie strachu, które próbowałam zagłuszać najpierw coraz częstszymi rozmowami z Henrym, później wirem nauki, w który rzuciłam się z zachłannością, o jaką nie podejrzewał mnie żaden z nauczycieli. Wycombe Academy ukończyłam z najlepszym wynikiem, otwierając sobie ścieżkę niemal na dowolną uczelnię — interesowała mnie tylko ta, na której będę miała brata bliżej niże przez ostatnie kilka lat.
Błądzę traktami Drogi Mlecznej.
odręczne notatki, wiśniowe papierosy, zapach świeżo upieczonych ciastek z żurawiną, czarno-białe zdjęcia, nadgarstki, męskie koszule, letnie burze, zachody słońca, europejskie kino, nocne maratony filmów Kubricka, czerwone od piasku drogi Arizony, rzęsy, kawiarnianych poetów, frezje, odciśnięte na skórze pościelowe szwy, za duże swetry, leżenie na ciepłej ziemi, rozgrzanych balkonach, piękne sklepienia w starych kościołach, stare windy, poranne mgły plączące się parkowymi alejkami, rowery, wielkie biblioteki, bezchmurne nocne niebo, damn good coffee, saksofonistów, zagubione kawiarenki, których nie ma na żadnej mapie, zaparowane lustra, parasole, puste poczekalnie, stare gazety, wodospady i fontanny, ruchome schody, poranne pocałunki.
nie lubię…
owadów, mokrych włosów w umywalce, komedii romantycznych, dźwięku styropianu, brudnych dłoni, kolejek w sklepach, niezdecydowania, nadmiernych upałów, krzykliwych ludzi, załatwiania spraw w banku, braku ciepłej wody, jabłkowych soków, obcasów, sztuki współczesnej, modnych klubów, orzechów, róż, zbyt mocnych alkoholi, ostrego jedzenia, natrętów, braku wyjaśnień, budzenia się przed południem, zasypiania przed północą, francuskiej muzyki, szpitali, intensywnego makijażu, sportów zespołowych, nudnych konwersacji, pakowania się, zimnej herbaty, pomarszczonych dłoni, odzieżowych zakupów.