WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powstrzymując się przed jakimkolwiek komentarzem dość automatycznie zacisnął szczękę, na efekty czego długo czekać nie musiał - ból spiętych mięśni pojawił się wraz z kolejnymi słowami Aurelie, choć dopiero co wypowiedziała pierwsze, dopiero co dała mu chwilę na odpowiedź. Odpowiedź, która z początku wcale między nimi nie padła i, wydawać by się mogło, wcale nie miała znaczenia. Przecież jasne było to, że oboje mogli rozegrać to inaczej.
Ty również – ale czy tak naprawdę nie pozwalali sobie na zbyt wiele za każdym razem, gdy się widzieli? Być może w nieco innych kategoriach niż jedynie słowne potyczki i sugestywne pytania pozostawiane bez odpowiedzi, ale gdyby się uprzeć, śmiało można by powiedzieć, że przyzwyczajenie robi swoje. Cóż. W tym przypadku przyzwyczajenie, które najlepiej gdyby nigdy nie miało miejsca, a już tym bardziej kontroli nad podejmowanymi przez nich decyzjami. – Uważasz, że powinienem o to zapytać? Naprawdę? – nigdy nie należał do ludzi cierpliwych, nic więc dziwnego, że w zaledwie ułamek sekundy po uśmiechu malującym się na jego twarzy nie było już śladu, a ton głosu wybrzmiał znacznie bardziej poważnie niż sam to zaplanował. Powoli, stopniowo tracił cierpliwość. – Myślisz, że to ma jakiekolwiek znaczenie, a ja na każdym kroku szukałem okazji, żeby się dowiedzieć? To twoje życie i twoje decyzje, nie ja stąpam po tym cienkim lodzie – och, no i proszę, standardowy, odkrywczy tekst Judaha! To zdanie już od dawna wyjątkowo lubił powtarzać, podkreślając nie tylko czyjąś niezależność, co zwykle miał właśnie na celu używając takich a nie innych słów, ale i nieświadomie też to jak łatwo przychodziło mu umywanie rąk od czegoś w czym sam uczestniczył. Klasyczny przykład wyparcia. Tak jakby wprost powiedział jej "Sama podjęłaś taką decyzję. W końcu to nie ja noszę obrączkę na palcu, prawda?" Nic. To nie ma znaczenia – bezwiednie wzruszył ramionami, próbując okazać jak największą obojętność. Ale wobec czego? Wobec niej, tej relacji czy nadal tylko i wyłącznie faktu, że wychodząc z jego mieszkania za każdym razem wracała do męża?
Sam już chyba nie wiedział.
Zastanawia mnie jedno – wyrzucił nagle, spojrzeniem przez krótką chwilę błądząc po twarzy kobiety, by ostatecznie ulokować je w jej ciemnych, niemal czarnych tęczówkach. – Skoro nigdy nie zapytałem pierwszy, dlaczego Ty to zrobiłaś? Po co?a po co tak naprawdę pytasz, Judah? Chcesz znać odpowiedzi na te pytania? Może inaczej. Nie odpowiadaj jeszcze – dodał, nim sama zdążyła zabrać głos i albo nawiązać bezpośrednio do jego pytania, albo całkowicie zbyć temat. Gdyby miał obstawiać, prędzej spodziewałby się tej drugiej opcji. – Dla Ciebie ma to znaczenie, prawda?
Co Ty do cholery sobie wyobrażasz, Judah?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W ostatniej chwili powstrzymała się przed wypowiedzeniem słów: tak, powinieneś zapytać, jeśli nie dawało ci to spokoju. Potrafiła równie dobrze gryźć się w język, co tracić nad nim kontrolę. W jednych sytuacjach przynosiło jej to upragniony święty spokój, zaś w innych zgubę. Teraz, gdy Hirsch bezceremonialnie powiedział na głos, jak bardzo niewiele robił sobie z tego co ich łączyło, nie wyszła na idiotkę. To znaczy, bądźmy szczerzy, nie wyszła bez szwanku po zderzeniu z tą twardą ścianą, ale przynajmniej mogła nałożyć na twarz maskę obojętności i niewzruszenia, co pomagało udawać, że słowa bruneta nie raniły. W nic nie uderzały. Niczego w niej nie budziły, że podobnie jak on - ona także traktowała ich częste tete-a-tete za niewiele znaczący wycinek życia, o którym zapomni, jeśli tylko zechce.
Oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że obojętność była tylko marnym mirażem. Gdyby było inaczej, nie spotykaliby się tak często, nie umawiali się, nie zmyślali, że wpadnięcie na siebie na rogu ulic było czystym przypadkiem. Mógł udawać ile tylko chciał, że był ponad to, grać pasywnego i nieczułego, jednak czyny sprzed roku, ośmiu miesięcy, czterech, jednego, kilku tygodni i dni wstecz, mówiły co innego, zdradzając prawdę. Nie zmieniało to faktu, że poczuła narastającą złość. Prowokował ją, umywając ręce od swego rodzaju odpowiedzialności. Owszem, ona na barkach dźwigała znacznie cięższy balast, świadoma tego na co się pisze, mimo to Hirschowi daleko było do bierności. - Jeśli pęknie - zrobiła krok ku niemu, nie zważając na to, że dookoła roiło się od ludzi. - oboje skąpiemy się w lodowatej wodzie - zdejmując z ramion marynarkę, wcisnęła mu ją w dłonie. Tym drobnym gestem manifestowała swoją niezależność. Nie potrzebowała mężczyzny, nawet w tak zawiłej, nienazwanej słowami relacji, który odwracał się plecami, kiedy należało stać obok, by podać dłoń, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie byli tylko kochankami, nie uprawiali wyłącznie seksu. Rozmawiali, śmiali się, żartowali.
Mogłaby powiedzieć teraz wiele rzeczy, odbić boleśnie piłkę w tej słownej potyczce, a jednak wykazywała się szalenie rozwiniętą samokontrolą. - Zdaję się, że ten pod twoimi nogami zaczyna drżeć - zacisnęła dłoń w piąstkę. - Balansujesz na cienkiej linie. Co ci odbiło? - nie odpowiedziała na żadne zadane przez niego pytanie. - Nie czuję się zobowiązana, żeby ci odpowiadać, podobnie jak ty nie czujesz się za nic odpowiedzialny - gdyby byli sami, prawdopodobnie podniosłaby tembr głosu o kilka tonów, tymczasem cedziła słowa cicho, starając się by sekret wciąż pozostał tylko sekretem. - Chcesz powiedzieć coś jeszcze? Jesteś dzisiaj świetnym mówcą, moralizatorem, nie krępuj się, proszę bardzo - drżała z zimna i z emocji, które dusiła w sobie, nie pozwalając im złapać za przysłowiowy ster. Czuła zbyt wiele i zbyt intensywnie. Nienawidziła go i uwielbiała jednocześnie. Chciała uderzyć w jego policzek i jednocześnie go pocałować. Wbrew logice całego świata - Judah Hirsch był jej zgubą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozmawiali, śmiali się, żartowali.
Ale być może nadal niewystarczająco, skoro tak wielu rzeczy o sobie nie wiedzieli i tak szybko nieodpowiednie słowa potrafiły wytrącić ich z równowagi?
Mi co odbiło? – nie lepiej od razu zapytać co TOBIE odbiło? Przecież dokładnie taki wydźwięk miały jego słowa. Pretensjonalny. Odbijający pytanie w jej stronę, jak gdyby tylko odpowiedź Aurelie miała tu znaczenie, bo tylko jej tego wieczora odbiło. Jej! Nie jemu. On przecież przyszedł jedynie na bankiet, pozwolił uwiesić się obcej kobiecie na swoim ramieniu, popijał cholernie drogiego szampana, którego nieomal wypuścił z dłoni, gdy marynarka na powrót trafiła do jego rąk, a na koniec zbywał zadawane przez brunetkę pytania. To ona zaskakiwała go na każdym kroku, to ona pytała o rzeczy, o których nigdy nie rozmawiali, to ona zachowywała się tak, jakby zapomniała już, że mają niepisany sekret. Że nikt o nich nie wie, nikt nie powinien się dowiedzieć, że ten lód jest już i tak cholernie cienki. Że zaraz oboje skąpią się w lodowatej wodzie do której żadne z nich nie chciało jeszcze wpaść. – Przestań, do cholery – syknął nagle, na ułamek sekundy tracąc rezon, gdy krok zrobiony w jej stronę spowodował, że byli od siebie o krok za blisko. Najwyraźniej już nie tylko ona pod wpływem emocji zapominała dlaczego jak dotąd tak skrzętnie ukrywali przed światem całą łączącą ich zażyłość. – Nie będziemy rozmawiać tutaj. Nie na tym zimnie... – kątem oka zdołał dostrzec kilka ciekawskich spojrzeń, które, mógł jedynie liczyć, że posyłano im tylko ze względu na stroje zupełnie nieadekwatne do panującej na zewnątrz pogody. – i nie na oczach wszystkich – dokończył, ledwie zauważalnym ruchem głowy wskazując na grupę osób stojącą nie więcej jak dwa metry od nich, ale, można powiedzieć, że na szczęście, po drugiej stronie szklanej ściany. – Idź przodem.
Podążając już za nią w stronę holu, swobodnie i bez wzbudzania podejrzeń, zdążył nie tylko narzucić na siebie zdjętą wcześniej marynarkę, ale i pozbyć się wreszcie kieliszka szampana, zastępując go szklanką czegoś, co w niczym nie przypominało gazowanego, niskoprocentowego alkoholu. Zdążył nawet wypić zawartość, odstawić szkło na tacę kelnera, a przy tym wszystkim zebrać też myśli, na tyle na ile zdołał w ciągu kilkudziesięciu sekund złożyć wszystko w całość - tak, by zaledwie dwie minuty później zatrzymać się w jakimś korytarzu, do którego na pozór nikt z sali bankietowej nie mógł sięgnąć wzrokiem. Oba warunki postawione przez Judaha odhaczone.
Nie rozumiem, Aurelie – słysząc tylko na te słowach ona rozumiała pewnie niewiele więcej. – Naprawdę chcesz to wszystko skomplikować chwilą nieuwagi na oczach tylu ludzi? Idę o zakład, że jest tu co najmniej jedna osoba, którą zna też twój mąż albo narzeczony, partner, kimkolwiek by nie był, ale dzięki której dowiedziałby się o wszystkim, gdybyś stojąc tuż obok niej pytała z iloma kobietami jednocześnie się spotykam – w jego głosie nie było już śladu po zniecierpliwieniu, któremu dał się ponieść podczas rozmowy na tarasie widokowym. Czy to dlatego, że wreszcie przestał bawić się z nią w kotka i myszkę i powiedział wprost, że jest zajęta? Że choć nigdy nie zapytał i tak to wie? – Nie pytaj mnie o takie rzeczy przy ludziach i nie udawaj, że nasza relacja jest zwyczajna. Oboje dobrze wiemy dlaczego to wszystko musi pozostać sekretem – tyle wystarczy? Czy zapomniał o czymś jeszcze? – Z nikim się nie spotykam. Ale nie sądzę, żeby to miało znaczenie, skoro w twoim przypadku jest inaczej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hirsch nie dał brunetce szans, aby zareagowała, otworzyła usta formując głoski w brzmiące racjonalnie zdanie. Miał w sobie tą pewność i upór, nie tylko w słowie, ale również spojrzeniu, które nakazywały jej za każdym razem mu ulec, nie negować, a po prostu instynktownie działać. Jakby wiedziała, że pod płaszczem butności, zadziorności, wycofania, czasami złości, skrywał dobre intencje, chroniąc ją, kiedy maszerowała prosto w ramiona zguby.
Nie odwracała się, nie żegnała się z nikim, choć wiedziała, że nie wróci na przyjęcie, na którym przecież ledwie kilka minut się pojawiła. Nie zdążyła dotrzeć nawet do organizatora, bo całą uwagę skupiła na brunecie, wytrąciwszy się równowagi na własne życzenie, zapominając jaki był cel przyjścia tutaj. - Ja też nie rozumiem - zauważyła cicho, zupełnie mimowolnie, kierując stwierdzenie bardziej do siebie niż do niego. - Nie wiem o co ci chodzi, kiedy mówisz, że to MOJA sprawa i to JA stąpam po cienkim lodzie? Dlaczego masz tą pieprzoną manierę umywania od wszystkiego rąk? - wywróciła oczami, stając na przeciw niego w wąskim korytarzu. To prawda, byli z dala od ciekawskich oczu innych ludzi i jeszcze dalej od zasięgu ich uszu. Mogli rozmawiać swobodnie o wszystkim, o czym chcieli. Mogła podnieść ton głosu, mogła się krzywić, a jeśli przesadzi - nawet strzelić mu w pysk. - Ja jestem świadoma tego co robię. Wiem, że w domu mam męża, który na mnie nie czeka. Który mnie nie kocha i którego nie kocham ja. Mam męża, który wziął ze mną ślub z rozsądku i który sypia w pokoju najdalej położonym od mojej sypialni. Przestań robić ze mnie dziwkę, która do jednego domu wchodzi drzwiami, a do drugiego oknem - nie znała odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które prawdopodobnie chciałby zadać - po cholerę więc z nim jesteś? No właśnie, po cholerę, Aurelie? Dlaczego wciąż nosiła obrączkę, mimo tego, że już dawno przestali siebie szanować? Mimo, że jedyne co ich łączyło to podpis pod aktem ślubu, dom i wspólne nazwisko? Żyli osobno, mieli osobne życia, a jednak dalej się nie rozwiedli. Dalej wracała pod ten sam dach, jakby toczyła z Chadem bezsłowną walkę o to, które z nich podda się pierwsze. Po co? Po co wciąż to robiła, burząc resztki spokoju, który odzyskiwała przy Judah? Żyła w błędnym kole, które sama toczyła po wyboistej ścieżce. - On o tobie wie - wypaliła nagle. Mimo, że Blue i Hirsch nigdy otwarcie nie rozmawiali o sytuacji, w której tkwiła, tak z Farrowem niejednokrotnie wyrzucała sobie obecność kogoś innego obok. Ona wiedziała kim jest i jak wygląda jego kochanka, a Chad, chociaż nie powiedział tego głośno, doskonale orientował się przy kim uśmiechała się Aurelie. Nie od wczoraj, nie od niedawna. Od miesięcy nie było to tajemnicą, lecz sekret zdawał się być utrzymywany dla wszystkich innych wokół bez większego sensu. - Mam dość - oderwała plecy od zimnej ściany, poprawiając sukienkę. - Nigdy nie narzekałam na bycie sekretem, bo tak było łatwiej, ale... na boga, Judah, spotykamy się od roku, a ty dzisiaj pokazałeś ile to dla ciebie znaczy - mistrzowie nieporozumień, proszę państwa. Ludzie wyciągający pochopne wnioski. Ci, którzy dopisują zbędną historię do prostych słów. - Nie będę dla ciebie nikim, kiedy ty jesteś dla mnie kimś - ostatni raz, ignorując rozsądek, pokonała w dwóch krokach dzielący ich dystans i ułożywszy dłonie na klatce piersiowej Judaha, uśmiechnęła się lekko. Choć nie odważyła się powiedzieć tego na głos, czy to znaczyło, że właśnie dotarli do końca, do skraju? To był finał?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mijając mniej lub bardziej znajome twarze nie myślał jeszcze o tym czy i dla niego zabawa na bankiecie (choć wątpliwej jakości) również dobiega końca. Nie przeszło mu przez myśl, żeby z kimkolwiek się pożegnać, zamienić dwa słowa czy wymienić standardowymi uprzejmościami póki była na to okazja. Jedyna jaką dostrzegał dotyczyła w końcu czegoś innego. Kogoś innego, kto... co tu dużo mówić, na chwilę obecną zaprzątał jego myśli niemal w stu procentach.
Do tego stopnia, by nieświadomie zignorował nawet uśmiech rudej Francis, gdy jej twarz mignęła mu gdzieś na chwilę przed tym, jak z Aurelie przekroczyli szklane drzwi restauracji.
O to, że to nie ja noszę na palcu obrączkę – nie spodziewał się, że czekała na jakąkolwiek odpowiedź, ale kiedy ta nasunęła mu się na myśl, nie mógł tak po prostu ugryźć się w język. – Może jesteśmy na nim razem i gdy pęknie oboje poczujemy tego konsekwencje, ale jedno z nas niestety trochę... bardziej – och jakże się mylił! Jak bardzo był jeszcze nieświadomy, naiwnie wierząc, że skoro przez prawie rok kontynuowali te spotkania jednocześnie nie lądując na językach ludzi, to osoba przed którą przede wszystkim podświadomie Judah chciał ochronić Farrow o niczym nadal nie wie. Podczas gdy tak naprawdę wiedziała. Wiedziała i... robiła dokładnie to samo. – A jednak nadal go masz – gorycz, z jaką wybrzmiało rzucone w powietrze zdanie niewątpliwie przyczyniła się do ciszy, która nagle między tą dwójką zapadła. Ciszy przerywanej jedynie głośnym śmiechem ludzi bawiących się na bankiecie czy spokojną, jazzową muzyką płynącą z głośników. Nikt z obecnych na sali osób nie mógł spodziewać się, że w tym samym czasie w którym popijają szampana, wymieniają się nowinkami ze swojego życia i prowadzą small talki, oni, Judah i Aurelie, odbywają taką rozmowę. Dlaczego? Z jednego prostego względu - to nie było ani odpowiednie na to miejsce, ani czas. O ile ten kiedykolwiek miał nadejść.
Jak to, kurwa, wie?dlaczego więc ja nie wiedziałem o nim? mógłby spytać, jednocześnie prosząc się wręcz o miano hipokryty. A dlaczego sam do tej pory o niego nie zapytałeś, Judah? Tak było wygodniej, prawda? Od jak dawna? – cholera, oczywiście, że tak! Oczywiście, że w ten sposób było wygodniej - temu akurat zaprzeczyć nie mógł. Ale podczas gdy z jednej strony chciał pławić się we własnym lenistwie, z drugiej nigdy góry nie wzięła nad nim jakaś niezdrowa ciekawość. Nie był tym typem człowieka, który pytał, dociekał czy interesował się bardziej niż powinien.
Czy to oznacza, że był obojętny?
Słucham? – wypalił nagle, z opóźnieniem orientując się w tym, co zamierza zrobić Blue. – Co Ty robisz? – na dobrą sprawę odpowiedź na to pytanie miał przed sobą - a może raczej już na sobie? Tak jak jej dłonie oparte były już na jego klatce piersiowej, a uważne spojrzenie bacznie obserwujące każdy kolejny ruch Hirscha z bliska. Zbyt bliska. – Nie jesteś dla mnie nikim – wycedził przez zęby, nie rozumiejąc jeszcze powagi wypowiedzianych przed chwilą przez Farrow słów. Jak typowy facet potrzebował usłyszeć wszystko wprost. – I nie mam pojęcia o czym właśnie mówisz, ale przesadzasz. Nadal nie jesteśmy tu sami – tak jak i on? Tak jak i on przesadzał z taką reakcją? Do cholery, przecież dopiero co powiedziała mu, że jej mąż o wszystkim wie! Może więc to wcale nie musiał być już jeden, wielki sekret?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniosła brwi ku górze w geście zaskoczenia tym, jak cierpko zabrzmiały jego słowa. Co miał na myśli, mówiąc: a jednak nadal go masz? Był zły, rozczarowany, zawiedziony? Judah Hirsch stanowił dla niej zagadkę, znała go od przeszło roku i kiedy wydawało się, że niczym nie jest w stanie jej zaskoczyć, robił coś, co kompletnie burzyło tą pewność. Z jednej strony prosty jak każdy mężczyzna, a z drugiej pełen niedopowiedzianych słów, których sens musiała odnaleźć sama. - To małżeństwo istnieje wyłącznie na papierku - wzruszyła ramionami obojętnie, chociaż czy cokolwiek co teraz mówiła miało dla niego sens? Czy coś zmieniało? - Poza tym... naprawdę próbujesz mi wmówić, że przez kilka miesięcy spotykamy się w tajemnicy, bo... bo co? Bo tak wygodniej? Dlaczego nigdy nie poszliśmy do restauracji? Do kina? Na koncert? Boże, nie poszliśmy nawet na cholerny spacer, gdy wyjechaliśmy za miasto. Naprawdę chcesz grać zaskoczonego, nieświadomego faceta? - nie wiedziała czy był aż tak bezmyślny, nie widzial tego na jakiego palanta kreuje się w jej oczach, czy to element jego popisowej gry w trakcie której od wszystkiego umywał ręce. Póki dobrze się bawił i wyciągał z tej zabawy korzyści dla siebie - było w porządku, gdy cos się komplikowało - należało odgrodzić się murem i z rozkoszą obserwować kolejny akt z perspektywy widza.
- Po prostu wie - jak miała mu to wyjaśnić? Jeszcze przed ślubem z Chadem, zaczęła spotykać się z Hirschem. Być może wówczas do niczego poważnego między nimi nie dochodziło, ale bezsprzecznie dało się zauważyć, że nadawali na podobnych falach. Reszta potoczyła się sama - gdzieś pomiędzy dniem, w którym została panią Farrow a pierwszą nocą, gdy nie wróciła do wspólnego domu. - Nie jest idiotą, to nietrudne dodać dwa do dwóch, Judah - tak jak przez dwanaście ostatnich miesięcy nie miała jednoznacznej odpowiedzi na to, dlaczego nie przyznała się, że wyszła za mąż, tak i teraz, gdy każde niedopowiedzenie między nimi zdawało się przestać istnieć, także nie umiała tego wyjaśnić. Być może uznała, że jeśli Judah nigdy nie zapytał, to ona nie powinna otwierać tych drzwi? Wiedziała przecież, że ignorował pewne rzeczy z własnej wygody. Nigdy nie posądzała go o wyrzuty sumienia względem jej męża, a człowiekiem był inteligentnym. Musiał wiedzieć. Ani razu nie zaprosiła go do siebie, nie mówiła o życiu osobistym - N I G D Y, być może gdyby zapytał, otworzyłaby się, ale tymczasem pewne aspekty życia były dla nich wielkimi znakami zapytania.
Co ty robisz? - dźwięczało w uszach Blue, gdy sama starała się pojąć do czego zmierzały jej niesubtelne czyny. Czy właśnie się z nim żegnała - na swój zawiły sposób, czy chciała puścić w zapomnienie rozmowę, która donikąd nie zmierzała? Stała przed wyborem, który zdawał się nie mieć jednego, pozytywnego finału. Dokądkolwiek ruszy poczuje ulgę i ból. Nie była w tym najlepsza, stawiała czoła problemom, ale nie potrafiła ich rozwiązywać. Popełniała błędy, za dużo błędów i bez względu na to czy kierowała się rozumem, czy sercem, ponosiła klęskę - mniej lub bardziej spektakularną. - Oczywiście, że nie jestem. Dobrze się ze mną bawisz - kładąc nacisk na ostatnie słowo, wymownie wywróciła oczami, odsuwając się w idealnym momencie. Restauracyjne drzwi znowu się otworzyły, a z wnętrza wyszła para, uśmiechająca się do siebie w czułych objęciach. - Zgubiłam się w tym kto jest czyim sekretem - szepnęła, odprowadzając nieznajomych wzrokiem, którzy prawdopodobnie nawet nie zwrócili na nich uwagi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak to możliwe, że w jednej chwili stawał się pieprzoną oazą spokoju, by zaraz mieć problem z kontrolowaniem nawet najmniejszych emocji? Nie miał cholernego pojęcia. Wiedział za to, że każdy epizod złości, zniecierpliwienia, zaskoczenia czy zwykłego zdziwienia Farrow z łatwością mogła wyczytać z jego twarzy. Tak jak i teraz idealnie, wręcz książkowo, malowało się na niej skonsternowanie - przyczyniając się do wygiętych w nienaturalny łuk brwi czy zmrużonych oczu, którymi na tyle na ile było to możliwe bacznie obserwował zmieniający się wyraz twarzy Blue, w miarę gdy po raz kolejny opacznie zrozumiała to, co chciał jej przekazać. Może z wiekiem jego zdolności komunikacji z ludźmi ulegały pogorszeniu?
Przestań – tym słowem chciał przerwać jej wywód, ale kiedy nie odniósł żadnego skutku powtórzył je jeszcze raz: – Blue, przestań – i nic. Nie pomogło też za trzecim razem, a już tym bardziej za czwartym, gdy przykłady wyrzucane przez kobietę pod wpływem dziwnego słowotoku powoli się już kończyły, zostawiając Judaha z poczuciem żalu i myślą, że coś tu poszło nie tak. – Niczego nie gram – wycedził przez zęby, czując jak konsternacja zmienia się w... w co tak naprawdę? Zrezygnowanie czy nadal jakąś dziwną, nietypową złość? Nawet jeśli, to i tak bardziej na samego siebie. – A Ty nie udawaj, że niczego nie widzisz i nie widziałaś przez cały ten rok, kiedy podejrzewałem wszystko, ale nie pytałem z czystej przyzwoitości, uznając, że nawet jeśli masz kogoś to nie jest i nigdy nie będzie moja sprawa. Za to naiwnie za swoją sprawę wziąłem dbanie o twoje imię, dbanie o to, żeby nikt się o nas nie dowiedział i nikt nie zrujnował twojego życia, do którego wracałaś zaraz po wyjściu z mojego mieszkania. Jakkolwiek głupie by twoje decyzje nie były – komu jak komu, ale akurat Hirschowi w szczególności nie powinno być dane oceniać tego, co robiła ze swoim życiem. Nie po tym jak czterdzieści trzy lata swojego przeżył zupełnie inaczej niż początkowo planował, przez pewien czas podejmując jedną fatalną decyzję po drugiej. A jednak pozwolił sobie na takie słowa, żałując ich jeszcze zanim zdążył wypowiedzieć na głos całe zdanie. – Nie byliśmy w żadnym kinie, teatrze ani na spacerze dlatego, żebyś nie miała przez to problemów. Na litość boską, myślisz, że to było wygodne? – wygodne mogło być przemilczenie tematu jej męża czy udawanie, że ten nie istnieje. Nie robienie z ich relacji jednego, wielkiego sekretu. – Może to wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby ta rozmowa odbyła się wcześniej – dorzucił z udawaną obojętnością w głosie, po raz pierwszy nie zrzucając winy na nią, nie używając słów gdybyś powiedziała mi wcześniej, które w pierwszej kolejności przyszły mu na myśl. Słów, które były cholernie oceniające - a jak dotąd Judah Hirsch pozwolił sobie na zbyt wiele ocen.
Bawisz? – nie zdołał dodać nic więcej, zmuszony przerwać, gdy drzwi restauracji otworzyły się, a nieznajoma mu para wyminęła ich, nie trudząc się posyłaniem choćby jednego podejrzliwego spojrzenia. Czy to oznaczało, że aż tak dobrze się kryli? Rok praktyki mógł zrobić swoje. – Najwyraźniej żadne z nas – czyżby? Jesteś pewny Judah, że nie powiedziałeś o niej nawet swoim braciom tylko dlatego, żeby sama nie miała przez to problemów? Więc chyba możemy pójść wreszcie do tego pieprzonego kina. Albo na spacer, jeśli to wolisz w pierwszej kolejności.
Tak. Był pewny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zamiast się uspokoić, wraz z kolejnymi słowami Hirscha, denerwowała się jeszcze bardziej. Nie było w tym uczuciu niczego pozytywnego, zaskakiwał ją w ten najmniej przyjemny sposób, a ona stawiana pod ścianą często reagowała impulsywnie. Po trzydziestu latach życia powinna nauczyć się tego, że czasami lepiej dla siebie i dla innych było milczeć. Albo chociaż pomyśleć, a dopiero w dalszej kolejności uformować te myśli w słowa. Odpowiednie.
- To ty przestań - dłoń Blue drgnęła w lekkim ruchu, jakby chciała ją unieść i powstrzymać przed natarczywym przerywaniem jej, kiedy już zdecydowała się otworzyć usta i mówić. - Ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu, to jak przerzucanie się coraz gorszymi argumentami. Nie mam zamiaru tego z tobą omawiać. Nie w ten sposób - pokręciła głową, przenosząc wzrok z twarzy Hirscha na drzwi, za którymi stał mężczyzna witający i żegnający gości, częstujący ich szampanem i zabierający wierzchnie odzienie. W tej chwili chciała tylko odzyskać swój płaszcz, torebkę i uciec z Glass, zapominając, że w ogóle się tutaj spotkali. - Poza tym, Judah, czy ja wyglądam na kobietę, która potrzebuje rycerza na białym koniu? - powróciła ciemnymi, w tym nikłym oświetleniu wręcz czarnymi, tęczówkami do oczu mężczyzny, konfrontując się z nim. Nie miała problemu, aby hardo zadzierać głowę i patrzeć prosto na niego, nie uciekała wzrokiem, nie miała już niczego do ukrycia. Przez ostatni rok właściwie też niczego nie ukrywała. Nie unikała tematu. Po prostu o nim nie mówiła, nie demonstrowała własnej niewierności i złamania przysięgi złożonej w obliczu Boga, czego, na marginesie, w ogóle nie żałowała. - Więc to ty przestań. Przestań wycierać sobie twarz moim małżeństwem, moim honorem i moją głupotą. Nie potrzebuję tego. NIE POTRZEBUJĘ - powtórzyła, kładąc nacisk na ostatnie słowa, choć podejrzewała, że doskonale usłyszał i rozumiał przekaz za pierwszym razem. Czy dobrze? Mieli wielkie problemy komunikacyjne, jak dzisiaj się okazało, więc i teraz, co nie byłoby szalenie zaskakujące, mogli wyciągać pochopne wnioski.
Ciężko było jej uwierzyć w cokolwiek, co mówił Judah. Nie dlatego, że oceniała go przez pryzmat bujnej przeszłości, której szczegółów nie znała, bo podobnie jak jemu i jej daleko było do wścibskiej ciekawości, jednak szczątkowe informacje, którymi się podzielił, pozwoliły jej ułożyć pewien obraz Hirscha we własnej głowie. Nie osądzała go, nie miała do tego prawa. Wnioski tworzyła sama, poprzez to co robił i to co mówił. A dzisiaj, jednego wieczora, w niespełna godzinę, powiedział tak wiele (błędnych słów albo błędnie przez Aurelie odebranych), że wszystko co mieli zadrżało w posadach. Co mieli. Czy mieli cokolwiek?
- Przestań - zostawiła go samego na minutę, odchodząc, by odebrać swoje ubranie. Minuta będąca szansą na zmianę decyzji. I dla niej, i dla niego. - Nie chcę iść do pieprzonego kina, ani na pieprzony spacer. Nie dlatego, żebyś poczuł się lepiej. Ani nie dlatego, że czujesz się nagle zobowiązany. Mam do siebie trochę szacunku. Nie muszę zabiegać o czyjąś uwagę, jestem czymś więcej niż ładnym opakowaniem, które dobrze prezentuje się w twojej czarnej pościeli - nakładając na ramiona płaszcz, poprawiła fryzurę, zbliżając się do Judah wbrew temu jak przez cały wieczór robił krok wstecz. - Dobranoc - pocałowała go w policzek, nie pozwalając więcej sobie przerwać, ani wejść w zdanie. Ona postawiła kropkę.
Nie. Nie była pewna. W ogóle. Koniec - na zawsze czy na chwilę?

zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

21.

Czy Minnie, nie była najlepszą sąsiadką? Była!
Dzisiejsze wyjście planowała od dłuższego czasu. Najpierw dla niepoznaki, wyciągnęła Laurę na zakupy, aby odświeżyć garderobę i znaleźć dla nastolatki, coś, co bardziej, będzie pasowało na randkę w ciemno. A która kobieta, nie lubi zakupów... A później, umówiła się z nią, że wyjdą na kolację, aby miło zakończyć ten dzień. Miała nawet idealny powód, Nefi niedawno skończyła roczek, a ona miała w końcu cały dzień wolny od szkoleń i od opieki nad córeczką, chciała go spędzić jak najlepiej.
Skoro, miała być to kolacja, pomogła jej się przebrać, a nawet zrobiła jej makijaż, aby wyglądała troszkę bardziej dojrzale, jednak z tym akurat nie chciała przesadzić. Sama, uwielbiała swój dziewczęcy wygląd i nawet, nie maskowała go mocniejszym makijażem, gdy nie było takiej potrzeby. Okej, Minnie naprawdę lubiła wyglądać jak nastolatka i cieszyła się ostatnimi miesiącami, które jej jeszcze zostały.
Miejsce kolacji, nie wybrała przypadkowo. Przejrzała wszystkie polecane restauracje w Seattle, a ta w Space Needle, najbardziej przykuła jej uwagę, była inna od wszystkich, a wieczorem, musiała robić jeszcze lepsze wrażenie niż w ciągu dnia. Aż żałowała, że nigdy wcześniej nie zdążyła tutaj przyjechać, na pewno musi namówić Asmo, aby zabrał ją na randkę, tym razem - tylko we dwoje. Jeszcze zdążą to wszystko nadrobić, teraz było coś dużo ważniejszego, a mianowicie znalezienie idealnego faceta dla Laury. Minnie sama doszła do wniosku, że skoro koledzy jej braci są dla niej zbyt dziecinni, musi mieć podobny gust do blondynki. Nie rozumiała tylko jednego, dlaczego jeszcze jej o tym nie powiedziała. Przecież, na pewno by jej nie oceniała, nie w tym przypadku, rozumiała to aż za dobrze.
Wychodząc z windy, kelner od razu zaprowadził ich do czteroosobowego stolika, który wcześniej zdążyła zarezerwować. Były troszkę wcześniej, zależało jej, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Dopiero teraz, zaczęła się zastanawiać z jakim kolegą, pozna Laurę Asmo. Nie znała ich wielu, zwłaszcza w Seattle, ale miała nadzieję, że był przystojny, a na koncie miał minimum sześciocyfrową kwotę i co najważniejsze, że nie będzie zapatrzonym w siebie dupkiem. Może nawet lepiej, gdyby nie należał do środowiska lotniczego? Laura bywała taka delikatna, że nie chciałaby, aby facet od razu ją zranił, bądź zdradził przy pierwszej lepszej okazji.
- Możemy jeszcze chwilkę poczekać z zamówieniem? - spojrzała na sąsiadkę, kiedy kelner przyniósł im karty, a nastolatka swoją odłożyła na bok. Chyba bardziej się niecierpliwiła niż główna zainteresowana. - Mam małą niespodziankę, która zaraz powinna się pojawić. Będziesz zadowolona, naprawdę. Chciałabym, abyś kogoś poznała - uśmiechnęła się do niej troszkę tajemniczo. Jeszcze dwa lata temu, Minnie na pewno ucieszyłaby się z takiej randki w ciemno, a teraz robiła coś dobrego dla drugiej osoby. Zmieniła się w końcu i nie myślała tylko o sobie, a przynajmniej nie cały czas.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#22
outfit
Dziewczyny zadziwiająco szybko znalazły wspólny język, w dodatku dobrze czuły się w swoim towarzystwie, zderzając za każdym razem swoje spojrzenie na świat oraz charaktery. Nie przeszkadzało im to jednak, by spędzać popołudnia na rozmowach, spacerach po parku z Nefi, czy w końcu też zrobić wypad do galerii handlowej. Zadanie wydawało się proste, Minnie miała kupić sobie coś, co wpadnie jej w oko, nie mając problemu z plądrowaniem kolejnych wieszaków w jakimś luksusowym sklepie, Laura natomiast miała dać się namówić na małe odświeżenie garderoby. Musiała przyznać, że bawiła świetnie przymierzając kolejne kreacje, w których nigdy nie wyszłaby poza przymierzalnię. Pomijając już nawet fakt, że nie mogłaby sobie na nie pozwolić. Znalazły jednak jedną sukienkę, na którą mogła się zgodzić i biorąc pod uwagę jej długość oraz klasę, a także cenę na metce. Promocje wymiatają.
To późne popołudnie mijało im tak dobrze, że dała się nawet namówić Minnie na makijaż, a potem na kolację. Cóż, na początku myślała, że będą na niej tylko we dwie, dlatego też zgodziła się wyjść z sukience, którą kupiła. Czuła się w obecności Minnie całkiem pewnie, a jej pewność siebie się jej udzielała. Owlsley wydawała się specem od świetnych eleganckich ubrań, od pięknego makijażu i burzy loków, które zawsze pięknie opadały na jej ramiona. Laura musiała przyznać, że sama sobie podobała się w podobnym wydaniu. Z podkreślonymi oczami i ustami, różem i rozświetlaczem na policzkach i z podkręconymi włosami.
Miejsce, które Minnie wybrała nieco ją zaskoczyło. Dlatego też przy wejściu upewniła się, czy blondynka zdaje sobie sprawę z tego, gdzie idą i że powinny mieć rezerwację. Dotarcie do stolika okazało się jednak całkiem proste, jakby Owlsley zaplanowała to już wcześniej. Hirsch potrzebowała jednak chwili, by zapoznać się z miejscem, przyzwyczaić się do tego, że wszyscy wokół byli tacy wystrojeni, a kelner już czekał, by podać im karty. Wtedy też Laura spojrzała na nią pytająco i dość sugestywnie. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, czy czasem nie powinna o czymś wiedzieć.
– Słucham? – zapytała zaskoczona, bo miała nadzieję, że się przesłyszała.
– Jaką niespodziankę? Jak to powinna zaraz przyjść? Minnie… czy to dlatego chciałaś, żebyśmy się wystroiły? – zarzuciła ją pytaniami, a jej mina sama za siebie mówiła, że Laura jest w niemałym szoku. Tajemniczy uśmiech sąsiadki nie pomagał!

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek
» l o o k «
Kiedy Asmodeus poznał niejakiego Lake'a, był już, albo jeszcze, jeszcze-już singlem. Po rozstaniu z Minnie znów szalał, zachowywał jak singiel i pakował w kłopoty, w które nie powinien - jak i dopiero rozwijającą się firmę. Mężczyzna wpadł w lekkie tarapaty i to właśnie wtedy poznał gościa, z którym długo nie szło mu szaleć. Przymknęli go, a Triumph zajął się swoim życiem - czy wysyłał mu wesołe paczuszki? W sumie to chyba za bardzo zajęty był odzyskiwaniem ukochanej, żeby patrzeć na cokolwiek innego niż czubek własnego nosa. Kontakt odnowił się, a Asmo poukładał już życie na nowo. Lake nie znał Minnie, Asmo też zbyt wiele nie chciał wtedy o niej mówić. Topiąc się alkoholem wśród dzikich imprezowiczów, nawet gdy na kacu rozmawiał z kumplem, nie bardzo chciał o niej gadać.
A teraz? Nie było jeszcze okazji, aby ją mu przedstawił, opowiedział coś więcej. W końcu niegdyś była jego narzeczoną, mieli dzieciaka, jakoś to szło. Dlatego ucieszył się cholernie, gdy Minnie powiedziała mu o poszukiwaniach amora dla jego ulubionej przyjaciółki nastolatki - Laury. Dziewczyna była taka spokojna, wydawała się miła i poukładana. Minnie chciała znaleźć jej faceta, czy kochanka? Może chciała ją tylko "rozruszać"? Tak, czy inaczej, oszczędzi jej lotników-psotników i innych ancymonów, choć czy Lake był aż tak odpowiedni? Z jego znajomych? Bądź co bądź, chyba najbardziej. Poza tym, ile w jednym! Raz, że sami panowie w końcu się spotkają. Dwa, że w końcu pozna jego Minnie - trzy! Może i on rozrusza się po tej zapyziałej pace? Asmo pomyślał absolutnie o wszystkich, nawet o Laurze, której pewnie przyda się starszy mężczyzna, prowadzący ją, jak on prowadził Minnie (dobra, co my porównujemy, Minnie wymagała porządnego nawrócenia, Laura? Była jej totalnym przeciwieństwem).
To miała być dla dziewczyny niespodzianka, dlatego Asmo rozszedł się z Minnie już w apartamencie, jadąc po kumpla taksówką (przecież nie będą odmawiać sobie alkoholu w towarzystwie tak pięknych pań). Nie zdradził mu szczegółów, pominął te mniej istotne rzeczy, jak wiek jego ślicznej randeczki, czy też fakt, że to w ogóle aż tak ustawiona akcja. Wspomniał jedynie, że fajnie byłoby, gdyby poznał jego Minnie, a przy okazji jej przyjaciółkę, bo akurat zaprosiła ją na kolację. Tak niby przypadkiem to wszystko wypadało. Z resztą, Triumph pisał mu, że powinien się trochę rozruszać, na pewno wspominając o wyjątkowej urodzie ów przyjaciółki. Subtelne insynuacje, do niczego niezobowiązujące.
Na miejsce dojechali dokładnie o czasie, który ustalił z Minnie. Asmo dawno nie bawił się w takie rzeczy, więc i on był z lekka podekscytowany, nawet jeśli był na małej wojnie z ukochaną. Ostatnia rozmowa, cóż, nie należała do najprzyjemniejszych i wciąż jakiś tam niesmak pozostał. Trudno, może nie pójdą na noże (chociaż może wtedy Lake i Laura mogliby wspólnymi siłami zaradzić i zbliżyć się do siebie?) - Dlaczego go to tak śmieszyło? Zachowywał się jakby był w wieku Minnie, z całą tą akcją i myślami.
Wracając.
Rzucił nazwisko Minnie, na którą była rezerwacja, a kelner wskazał im stolik. Asmo poprawił mankiety od marynarki, gdy szli w jego stronę.
- Witam piękne Panie, jak mija wieczór? Czy wraz z moim przyjacielem, możemy się dołączyć? - Asmo z jakąś dziwną dumą i kosmatym uśmieszkiem rzucał wzrok raz na jedną, raz drugą. - Gdzie moje maniery! - Rzucił, nim którakolwiek zdążyła się odezwać. - Lake, to jest Minnie, moja dziewczyna, Minnie, to Lake, mój przyjaciel z Seattle. - O którym nigdy ci nie wspominałem, ale to tak jak ty nie mówisz mi o wielu rzeczach, szach mat.
- A to Laura, przyjaciółka rodziny. Lauro, to mój przystojny przyjaciel, jak już wiesz, Lake. - Przedstawił sobie wszystkich i zajął miejsce obok Minnie - tuż na przeciwko Laury, obok której czekało wolne miejsce dla niespodziewanego gościa. Nie, nie przywitał się z Minnie tak jak zawsze, nie pocałował, nie przytulił, po prostu usiadł obok, jakby ją ignorował.
Nie mógł powstrzymać się przed tym teatrzykiem, ciesząc przy tym jak dziecko, a wzrok? Wbijał w Laurę, oczekując jej reakcji. Słuszny wybór, nie słuszny? Minnie miała rację, że lubi takich jak ona, czy był to kompletnie nietrafiony czas? Tak wiele pytań i żądny Triumph odpowiedzi!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedyś miał obsesję na punkcie idealnego wyglądu. Dobrze ułożone włosy, wytrymowany zarost, drogie zegarki i garnitury szyte na miarę. Wydawało mu się to nie tyle ważne, co stanowiło znaczący element jego stylu życia. Lubił rozmach. Piękne kobiety. Swoją p o w a ż n ą i jakże znaczącą pracę. Lubił też Asmo, jego lekkość życia i wszystkie wspólne przygody starych kawalerów, które przyszło im przeżyć. Bo chociaż Lake od dobrych dwudziestu lat miał małżonkę, to od dziesięciu co najmniej prowadzili z panią Krzyżanowską odrębne życia, dzieląc się opieką nad synem i obiecując sobie, że w końcu sfinalizują swój rozwód. Ale bez większych postępów w tej sprawie.
Dziś, nadal żonaty, po sześciu miesiącach spędzonych za kratami, z przydługimi włosami, ale za to w klasycznym dobrym garniturze – nie mógł odmówić staremu przyjacielowi spotkania. Zupełnie jednak nie spodziewał się, że szanowny pilot zaczął… Grać w t a k i e j lidze. Po kobiecym towarzystwie nie spodziewał się bowiem tego, że Triumph zapewni im wieczór razem z licealistkami? Studentkami? Boże, już na pierwszy rzut oka obie dziewczyny wyglądały nieprzyzwoicie młodo. Krzyzanowski rzucił tylko kumplowi pełne lekkiego szoku spojrzenie, ale postanowił nie wypowiadać swoich obiekcji werbalnie. Nie miał w końcu zamiaru kogokolwiek urazić. Zaniepokoiło go też rozbawienie Asmo. Wolne, kurwa, żarty. Będzie potrzebował alkoholu, żeby nie czuć się jak ojciec-przyzwoitka na prywatce urządzonej przez dziewczynki po zakończeniu egzaminów. Dopiero wtedy dotarły do niego słowa druha. Dziewczyna? M o j a d z i e w c z y n a? Asmo, ty sukinsynie. Zlustrował krótkim spojrzeniem Minnie i nachylił się nad jej policzkiem, aby złożyć na nim krótkie cmoknięcie, wcześniej delikatnie ściskając jej dłoń. Bo tak to chyba wyglądało w świecie dorosłych ludzi? DOROSŁYCH na boga. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale teraz uderzyło go to po tysiąckroć bardziej. Sprawdzą im dowody, jeśli zamówią alkohol? To jedna z najlepszych knajp w Seattle. Czy Lake był wydygany jak licealista palący trawkę na szkolnym boisku? Być może.
Jeden mały krok do przodu sprawił, że znalazł się obok brunetki. Niewątpliwie ślicznej i przyjemnie wysokiej, ale nadal wciąż z tak młodą buzią, że warstwa makijażu z trudem to ukrywała. Wyciągnął jednak dłoń też w jej kierunku i posłał jej, pełen rozbawienia w końcu, uśmiech. Dwadzieścia lat służby w FBI zrobiło z niego kłamcę, który idealnie potrafił chować własne uczucia, dla dobra s p r a w y. Może ten wieczór też należało potraktować jak swojego rodzaju wyzwanie?
Lake. Lauro, pozowolisz? – przedstawił się i zadał jej pytanie, odsuwając krzesło przy stole, by mogła usiąść, tuż obok niego zresztą.
Minnie, Asmo nie jest zbyt wylewny w przekazywaniu informacji, zwłaszcza znajomym, którzy ostatnie miesiące spędzili p o z a m i a s t e m – krótkie i wymowne spojrzenie spoczywa przez moment na Triumphie, dając mu do zrozumienia, że w żadnym wypadku nie będą wracać do krążącego nad głową Krzyzanowskiego kryminału – Ale i tak uważam to za dość imponujący wyczyn, że komuś udało się uziemić – Lake jest wyraźnie zadowolony ze swojego żarciku, który odnosi się do zawodu przyjaciela – tego radosnego ptaszka przy swoim boku. Laura, twoja przyjaciółka musi być naprawdę wyjątkowa – zerka w kierunku brunetki, nie przestając, chociaż bardzo dyskretnie, lustrować jej twarzy. Czy ona ma chociaż osiemnaście lat? MA? Zlitujcie się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zdążyła już odpowiedzieć Laurze, bo zauważyła jak w ich stronę zmierza Asmo z dzisiejszą randką w ciemno dla jej sąsiadki. Jedyne co zrobiła, to posłała jej ciepły uśmiech, jakby naprawdę nie musiała się niczego obawiać. Minnie, chciała tylko dobrze. Miała nadzieję, że wszystko tak się potoczy, a młodsza z nastolatek również pochwali jej pomysł, jak wcześniej jej ukochany.
Pomimo nadal napiętej atmosfery pomiędzy nią, a Asmo, starała się nawet delikatnie uśmiechnąć, kiedy dołączył do nich wraz ze swoim znajomym. Obrzuciła go dość krytycznym spojrzeniem… Przydługie włosy, które od razu zauważyła, ale dobrze dopasowany garnitur, ciężko było jej w tej chwili wyrobić sobie o nim jakiekolwiek zdanie. Czy ona nie wspominała mu, że chce porządnego dla niej faceta? Okej, nie wyglądał na pilota, na czym jej zależało. Może był jednym z tych ekscentrycznych milionerów? Nie pozostało jej nic innego, jak uważnie mu się przyglądać i w trakcie go ocenić.
- Miło mi Cię poznać Lake - zwróciła się do starszego z mężczyzn, zanim ponownie zajęła swoje miejsce na krześle. - Tak, Asmo ma bardzo wiele tajemnic i nie wszystkim chce się dzielić tak szybko. Lubi być tajemniczy - nawet po dwóch latach związku, nadal nie wiem o nim wszystkiego. Zdążyła się ugryźć w język, aby nie wypowiedzieć tych słów. Przeniosła swój wzrok na ukochanego i delikatnie kopnęła go stopą pod stołem, aby nikt tego nie zauważył, a mógł jedynie to poczuć. Naprawdę? Przez tyle czasu, nie zdążył mu wspomnieć, że przyleciała do Seattle wraz z jego córką? O tym, może też zapomniał.
- A skoro jesteśmy już wszyscy razem, możemy w końcu coś zamówić? Przed waszym przyjściem, odesłałam kelnera, a my z Laurą po całodniowych zakupach umieramy z głodu - wystarczyło, że nastolatka odwróciła się w kierunku kelnera, który po chwili przyniósł już im menu. - Lake, dawno się znacie z Asmo? Nigdy mi o Tobie nie wspominał ani nie zapraszał Cię do nas - odezwała się głównie z ciekawości, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o dzisiejszej randce Laury.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Mina Laury, kiedy zobaczyła Asmo oraz jego towarzysza, prawdopodobnie mówiła sama za siebie. Totalnie zaskoczona i przerażona, próbowała ukryć jakoś wszystkie emocje malujące się na jej twarzy, żeby nie wypaść źle. I to nie tak, że chciała wypaść dobrze, bo pomysł Minnie się jej spodobał i widząc Lake’a stwierdziła, że w sumie to mógłby się jej spodobać. Chciała wypaść dobrze, bo była dobrze wychowaną dziewczynką, która zawsze mówiła dzień dobry, do widzenia i przepraszam, uśmiechając się grzecznie do ludzi. A teraz, gdy Minnie rzuciła ją na głęboką wodę, kiedy byli w eleganckiej restauracji, Asmo przyprowadził swojego przyjaciela, nie mogła uciec przerażona albo zrobić sceny, bo… bo zdecydowanie nie taką nastolatką była. I z pewnością i Owlsley i Triumph o tym wiedzieli, skoro nadal czasem łapali ją na tym, że zwracała się do niego per pan. Czy to w takim razie nie było ewidentnym dowodem na to, że nie rozglądała się za starszymi facetami, do których nie potrafiła się normalnie zwracać? Borze, przecież Lake i Asmo byli w wieku jej ojca!
Totalnie zdezorientowana przesuwała spojrzeniem z Asmo na Lake’a i na odwrót, kiedy pilot ich sobie przedstawiał. – Dobry wieczór? – wymamrotała, próbując poradzić sobie z wielką nieistniejącą gulą w jej gardle, która skutecznie uniemożliwiała jej wykrztuszanie z siebie tych dwóch słów. Uśmiechnęła się do swojej randki, kiedy odsunął dla niej krzesło i uprzejmie skinęła głową, zajmując swoje miejsce. Na szczęście obok niego, co z jednej strony wydawało się jej niepokojące, bo był blisko, ale z drugiej strony nieco ją uspokajało, bo do końca nie widział jej miny. Asmo i Minnie widzieli. Och, teraz mieli okazję lepiej zobaczyć tę dezorientację malującą się na jej młodej twarzy. Pytające spojrzenie rzuciła i przyjaciółce i jej facetowi, niestety wiedząc, że nie otrzyma teraz żadnych wyjaśnień. Zamiast tego odetchnęła z ulgą, kiedy Lake rozpoczął rozmowę nie wciągając jej w nią. Sięgnęła wtedy po kieliszek z wodą, który na szczęście już był na stole i drżącą dłonią przyłożyła do ust, zostawiając na szkle ślady dość neutralnej szminki, na którą w końcu się zgodziła, gdy Minnie nakładała na nią kolejne warstwy makijażu. Szybko przełknęła wodę, kiedy usłyszała swoje imię. Odwróciła twarz w stronę mężczyzny i przybrała szczery, nieco szerszy uśmiech, przytakując mu na słowa o wyjątkowości przyjaciółki. – Och tak, wyjątkowa. – kolejny uśmiech posłała Minnie, oczami trzaskając w nią piorunami. Zgodziła się z pomysłem Owlsley, by coś zamówić, mając nadzieję, że gdy każdy zajmie się jedzeniem, to nie będą rozmawiać? Logiczne. Tak samo jak logiczne wydawało się nie komentowanie wymiany zdań Minnie i Asmo, którzy ewidentnie mieli jakieś ciche dni ostatnio, a temat zakupów również nie wydawał się dla niej porywający. Schowała więc nos w menu, dokładnie je studiując, szukając czegoś bez mięsa. Musiała się też chyba napić, naprawdę liczyła na to, że gdy zamówią alkohol, to nikt nie zapyta o wiek dziewczyn. Kelner po kilku chwilach znów pojawił się obok nich, gotowy, by zebrać zamówienia, każdemu proponując inny rodzaj wina do wybranego przez nich dania, ale ostateczną decyzję i tak pozostawiając im. – Wino. Tak, wino będzie świetne. – pokiwała głową, próbując nie spoglądać na kelnera, by ten nie zauważył, że wygląda młodziej, niż powinna, jeśli chciała zamówić alkohol.
– Białe, wytrawne. To będzie idealne. – dodała, palcem wskazując na jakąś pozycję w karcie, posyłając przy okazji Minnie dość wymowne spojrzenie. No musiała udawać, że się na winie zna, jeśli nie chciała, by kelner podważał jej prawa do picia alkoholu.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na tyle, na ile mężczyzna zdążył już poznać Asmodeusa, tak musiał wiedzieć, że nieprzyzwoity to jego drugie imię. Czego się spodziewał? Dwóch ryczących trzydziestek, które desperacko szukają w bogatych ruchaczach swoich przyszłych mężów? Czy może pustych lalek, które ładnie będą wyglądać przy ich boku, podczas, gdy oni nadrobią zaległości, aby później udać się z jedną z pań do swoich mieszkań? HA! Wolnego, nie z tym diabłem, który nagle uważał, że nic lepszego niż nastoletnia dupa przytrafić ci się przy czterdziestce nie może. Emocjonalnie? Podobny poziom. Są rozrywkowe, dobre w łóżku, mają chęć do życia, nikt ich jeszcze nie zepsuł i pozwalają ci bez słowa robić co chcesz, bo i one same lubią poimprezować z koleżankami bez ciebie. Zero afer o byle gówno, no niemalże sielanka. Poza tą ich ostatnią kłótnią? Wymianą kolejnych faktów? Tak, czy inaczej, nie rzucali w swoją stronę miłosnych spojrzeń, nie spijali sobie z dzióbków, ale może to i lepiej? W końcu ten wieczór miał się skupić na Pani Krzyżanowski i Pani Hirsch.
Która nie wyglądała na tak zachwyconą, jak przekonywała go Minnie? A może zaskoczył ją po prostu sam fakt swatki, a nie sama swatka? Tak się Triumph na tym nieco zamyślił. obserwując jak starszy z panów odsuwa krzesło swojej towarzyszce, która wciąż nie do końca wyglądała na zadowoloną. Nieważne. Asmo kiwnął kumplowi głową, na znak, że rozumie i rzucił krótkie:
- Wolałem, żebyś ją poznał, niżeli o niej słuchał. Jeszcze nie uwierzyłbyś jaką mam piękną, młodą, wschodzącą i jasno świecącą gwiazdę. - Nawet jeśli byli pokłóceni, Asmo potrafił nadal zachwalać swoją kobietę, w końcu... okej, mógł być na nią zły, czy ona na niego, ale nie przestawał jej kochać. Nawet jeśli nie reagował na jej słowa, ani zaczepki pod stołem. Wolał zaśmiać się na słowa Lake'a, który trafił w same sedno. Powinien coś powiedzieć, czy jednak dać Laurze szanse? Jednak ona wciąż wyglądała na dość mocno zszokowaną, ale czym do cholery?! Najchętniej, po prostu by o to spytał, ale nawet on wiedział, że tak nie wypadało.
- Bardzo. Zawsze chce dla wszystkich tak dobrze. To dzięki niej możemy tak miło spędzić dzisiaj wieczór, w tak wyjątkowym gronie. - Dla każdego, coś dobrego, ale tego niestety już na głos nie powiedział.
- Co tam ciekawego kupowałyście? Lauro? - Próbował wyrwać ją z zadumy. - Udało ci się przekonać moją wolę-wyglądać-ładnie-i-marznąć piękność do kupienia sobie w końcu porządnych, ciepłych, zimowych rzeczy? - W końcu spojrzał na Minnie, z widoczną przekorą w spojrzeniu. Nie zaszkodzi nieco uszczypliwości, szczególnie w takim momencie.
Triumph skakał spojrzeniem od Laury, do obsługującego ich mężczyzny, który ani trochę nie wyglądał na zdziwionego. U Asmo było na porządku dziennym upijanie Minnie w miejscach publicznych i wiedział, że nic się nie stanie - nikt nie zapyta o dowody, o pełnoletność dziewcząt, które przecież były w towarzystwie dorosłych mężczyzn! Kelner rzucił jedynie dłuższe spojrzenia Asmo i Lake'owi, jakby ich oceniał, a Triumph wiedział, że im po prostu zazdrościł! Miał coś powiedzieć, ale dał przyjacielowi szanse.
Później będzie ewentualnie ratował sytuację.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Space Needle”