WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lilith & Maverick

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

To, że coś było pomiędzy nimi to oboje chyba wiedzieli. Zresztą jakby na to nie patrzeć ten pocałunek się przecież wydarzył, a to jednak coś oznaczało nawet jeśli Mav próbuje nie analizować tego jakoś mocno.
Wspieranie Lilith było normalną rzeczą przecież. Niestety nie wiedzieli jak dokładnie ten wyjazd się skończy i jak bardzo to wpłynie na ich małżeństwo. Czy wiedząc o tym przestałby ją wspierać? Oczywiście, że nie. Nie było ważne co chce robić w nim mogła znaleźć pełne wsparcie nawet jeśli potem mogłoby mu się to nie podobać.
-Duży dzieciuch - zażartował. Widać jak mało zmienili się oboje, bo nadal świetnie się rozumieli, a Lilith nie była zaraz zła na niego za głupie żarty czy docinki. Nie dostała kija w dupie i nie zaczęła się wywyższać, bo była w LA i robiła w telewizji. Teraz, w tym aucie poczuł się tak jakby nigdy się nie rozstawali. Jakby wszystko było jak dawniej, a oni tylko jechali na wspólne krótkie wakacje. Jedna rzecz w tym uroczym obrazku była inna. Oboje nie mieli na placu obrączki.
-Czekaj. To więcej tam gogusiów, którzy spędzają więcej czasu na upiększaniu się niż kobiety? Już wiem dlaczego nie ciągnie mnie do tego miasta - zaśmiał się. Maverick umiał również o siebie zadbać. Nie był zwierzem, który nie wiedział co to mydło, nie golił się i wiecznie chodził w tych samych koszulkach. O nie. Mav nawet na randki z żoną potrafił się wystroić! Jednak tych wszystkich facetów opisanych przez Lilith w tym momencie kompletnie nie rozumiał. Jednak nie zamierzał w to wnikać. Każdy lubi to co lubi, a nie w jego interesie leży interesowanie się tym. -Nie mów, że randkowałaś z takimi? - musiał, chociaż już czuł, że nie powinien takiego pytania zadawać. Nie byli razem a same te słowa podziałały na niego źle, chociaż nie pokazał tego. Miała pełne prawo randkować i spotykać się z kim tylko chciała i nawet słyszał od babci Connor kilka rzeczy.
-Oho. Czyżbyś miała wąty do mojej kanapy? - uniósł brew przez moment wzrok kierując na nią, ale zaraz powrócił do prowadzenia. Jasne może i sprawiła, że zamiast skończyć w sypialni to zaczęli się śmiać jak dzieci, ale była wygodna! I zdania nie zmieni. Przynajmniej wystarczyło mokrą szmatą zgarnąć wszystkie kudły Mellow jakie zostawiała. Chwilowo naprawdę nie miał w planach jej zmieniać i może się Lilka denerwować na mebel ale on na pewno z domu nie wyleci.
-Żebym ja Ciebie nie zaczął oceniać dobrze? - uśmiechnął się pod nosem. A niech ocenia. Niech się napatrzy, bo on będzie robił dokładnie to samo. Poza tym, że planuje ją wrzucić do wody jak będzie się wylegiwać na piasku. Tak. To jest plan idealny.
-Tak poproszę - skinął głową pozwalając jej na łamanie przepisów. Ona będzie potem mandat płacić nie on. Nie jego problem! -No ba. Mnie nie może puścić bez prowiantu. Oboje o tym doskonale wiemy - tak właśnie mówił, że jest ulubieńcem. Zresztą od zawsze chyba był albo po prostu przykro się kobiecie robiło wiedząc przez co młodzi przechodzą. Nie miał pojęcia czym to było spowodowane, ale był za to wdzięczny.
-Nie dla psa kiełbasa - wymamrotał z pełną buzią mało nie wypluwając żelków. Zachowanie naprawdę godne trzylatka. I jak tu miałby mieć dziecko jak sam się tak zachowuje! Lilith musiałaby wszystkich ogarniać z nim na czele. Ostatecznie ręką zanurkował do torby ze słodkościami i nawet otworzył jej tego batona co by nie musiała tego sama robić i doprowadzić do wypadku. -A teraz prędko na obiad i możemy iść na jakąś plażę. Tak to jest plan idealny. Nie musisz mi dziękować za znalezienie Ci zajęcia. - ktoś tu się wyspał i miał naprawdę dobry humor!

Lilith Connor

autor

-

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

Od analizowania chyba zawsze była ona. Była z tych ludzi, którzy czasami myślą za dużo. Lubiła mieć zabezpieczony plan A, B, C... nie była fanką niespodzianek. Nawet to porwanie by miała przemyślane i doprowadzone do perfekcji. Nie była jednak taka, że jeśli coś szło nie tak jak sobie zaplanowała, to się wściekała. Może jak była młodsza to tak... jeszcze jako dzieciak. Ale nauczyła się, że plan planem, ale elastyczność też jest ważna. Praca pielęgniarki nauczyła ją też podejmowania szybkich decyzji, bo w sytuacjach krytycznych nie było czasu na analizowanie wszystkiego. Jasne, nie była lekarzem, ale czasami lekarza pod ręką nie było i to ona musiała zadbać o pacjenta, nim lekarz przyjdzie. Prawdopodobnie teraz jednak myślała dużo za dużo i może powinna była po prostu działać. Hamowała siebie samą, powtarzając sobie, że dopiero wyjechali z Seattle i co ma się wydarzyć to się wydarzy. A jeśli nie... kto powiedział, że to jedyna szansa.
- Największy dzieciuch. - zgodziła się i po chwili oboje się śmiali. Pamiętała bardzo dobrze, jak ludzie czasami na nich dziwnie patrzyli gdy zaczynali te swoje śmieszki. Nikt ich nie rozumiał, ale oni doskonale wiedzieli o co chodzi. I w nosie mieli zdanie innych. Śmiało Mavericka mogła nazwać najlepszym przyjacielem. Sama by na siebie patrzeć nie mogła, jakby zrobiła się z niej diwa. Nie znosiła gdy koleżanki po fachu zadzierały nosa. A były tylko aktoreczkami z oper mydlanych. Mogłaby zrozumieć gdyby były gwiazdami kina, typu Meryl Streep, to może, tylko może wtedy kij w dupie byłby uzasadniony. "Gwiazdy" oper mydlanych z pewnością nie miały do tego podstaw i chyba przez to tym bardziej miały przerost ego.
- Nie twierdzę, że nie ma tam męskich mężczyzn, ale w branży oper mydlanych tacy nie występują. Nawet jeśli takich grają, to są wymuskani do granic. Co do jednej krzywo rosnącej brewki. - zaśmiała się. Może teraz generalizowała, ale takie miała odczucia, że jej koledzy z planu spędzali na pielęgnacji siebie zdecydowanie zbyt dużo czasu. Spojrzała na niego zaskoczona. W sumie pierwszy raz zapytał ją o randki z LA. Nie było to tajemnicą, że jakieś tam były, ale nic poważnego, a już na pewno nie była zakochana w żadnym z nich. - Żartujesz? Raz mnie ustawili na branżowe wyjście z gościem z którym prawie zagrałam w serialu. Boże, co za buc. - wywróciła oczami - Na szczęście nie zmuszali mnie do szopki z udawanym związkiem, Id razu wyczuli, że nie ma między nami chemii. - wyznała. Czy chciał, żeby wymieniła każdego faceta z którym się spotkała? Pewnie nie. Większość gości odpadała na starcie - a to nie rozumieli jej poczucia humoru, a to mieli jakieś dziwne upodobania, a gość który spojrzał na nią jak na wariatkę kiedy powiedziała, że słucha Taylor Swift omal nie oberwał w twarz. - A ty? Kogo zapraszałeś na przejażdżki wozem strażackim? - zapytała, choć nie była pewna czy chce znać odpowiedź. Bo co jeśli był na randce z tą durną Alison, która wzdychała do niego już w liceum i robiła wszystko by rozbić ich związek? Wzdrygnęła się na samą myśl. W sumie dlaczego o tym rozmawiali? Wcześniej jedynie ustalili, że żadne z nikim się obecnie nie spotyka. Może lepiej było nie drążyć tematu. Ale chyba byli zwyczajnie ciekawi z kim się spotykali po rozwodzie.
- Wiesz że tak. Od kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz w sklepie te kilka lat temu. Przyznaj się - kupiłeś ją mi na złość? - i znów, nie zdążyła ugryźć się w język. Ale skoro coraz swobodniej rozmawiali, to czemu nie rozwiać wszelkich wątpliwości.
- A oceniaj sobie. I tak wiem, że jestem dziesięć na dziesięć. A w bikini nawet jedenaście. - nonszalancko odgarnęła włosy z ramienia, jakby była najpiękniejszą istotą na Ziemi i to przekonaną o własnej piękności. Znał ją jednak by wiedzieć, że to wygłupy. Lilith może była atrakcyjna i piękna, ale nigdy nie postrzegała siebie przez pryzmat wyglądu i nie chciała, by inni ją tylko tak postrzegali. Bywały momenty, że miała kompleksy na punkcie swojego ciała i wyglądu. I długo nie mogła uwierzyć, że spodobała się komuś takiemu jak Maverick - chłopakowi do którego wzdychało chyba pół szkoły.
- Trudno, będziemy jechać przepisowo. A spróbuj mi marudzić. - pogroziła my palcem. Już będzie płacić mandaty bo były mąż jest głodny. Może jakby nie był były... - Nie udław się Byers. - zerknęła, czy przypadkiem nie trzeba go porządnie trzepnąć w plecy. Ale na szczęście nie. Wyspany Mav miał zdecydowanie za dużo energii - A nie chcesz jeszcze pospać? Było tak cicho... nie licząc chrapania. - roześmiała się. - Przecież to mój plan. - obruszyła się. Nawigacja pokazywała, że mają jeszcze pół godziny drogi. Niepokojące było to, że przed nimi niebo zaczynało ciemnieć. - Jak liczyłeś na opalanie, to chyba się przeliczyłeś. Wygląda na to, że pada. - wskazała na niebo, gdy byli już na tyle blisko Long Beach, żeby móc stwierdzić, że te ciemne chmury to tu. Lilith lubiła spacery w deszczu, więc nie miała nic przeciwko. Zresztą może przestanie padać gdy będą jeść obiad. - Znajdź jakąś restaurację. - skoro teraz on był pasażerem, to do niego należało googlowanie przystanków.

Maverick Byers

autor

-

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

To ona była z tej dwójki bardziej dorosła tak naprawdę i nic dziwnego, że Lilka była tą, która miała wszystko zaplanowane. Mav brał wszystko jak leciało mocno spontanicznie. Może fakt tego, że wiedział iż życie jest tylko jedno? Poza tym na co dzień był opiekuńczym starszym bratem i gdy tylko mógł poza zasięgiem ich wzroku robił głupkowate rzeczy. Dlatego też był takim dzieciakiem! LIlith doskonale wiedziała jak bardzo jej facet musiał dorosnąć i nie cieszyć się dzieciństwem by móc pomagać w domu ile się dało. Brał wszystkie dorywcze prace jakie tylko mógł by pomóc matce, bo przecież na ojca nie można było liczyć gdy najmłodszy z Byersów wylądował na wózku. Wolał alkohol niż dbanie o rodzinę.
Szczerze? Gdyby Lilith się faktycznie zmieniła bo tym czasie występowania w operze mydlanej to prawdopodobnie teraz nie mieliby tak dobrego kontaktu. Przerostu ego by pewnie nie zniósł i gdyby mieli ze sobą obcować to chyba straciłby zainteresowanie Lils. A musiał przyznać, że nadal go ciągnęło do byłej żony, bo nadal jak się okazuje nadawali na tych samych falach.
Dobra, ale słysząc o wymuskanych do granic możliwości facetach to aż się wzdrygnął. W życiu nie wyobrażał sobie by spędzać więcej czasu w łazience niż Lilith. On nie potrzebował tyle! Jednak najwidoczniej świat idzie właśnie w takim kierunku i widocznie faceci muszą dbać o siebie dużo bardziej niż kobiety. Słuchając historię randki swojej byłej nie poczuł się jakoś dziwnie. Może dlatego, że uważała go za buca i to nie wyszło do końca? A udawany związek tylko pod publiczkę nie brzmiał jak coś na co Lilith by się zgodziła, ale kto ją tam wie. Może by po prostu na niej to wymusili... nie znał się na tym wszystkim tak naprawdę. Przyjął do wiadomości, że randkowała. Miała do tego takie prawo, bo przecież nie byli już ze sobą i nic ich nie łączyło.
-Ja? Nikogo. Grzeczny byłem - rzucił uśmiechając się uroczo i próbując zamydlić byłej żonie oczka swoją niewinnością. -Były jakieś tam drobne randki. Nic godnego uwagi tak naprawdę - nie zamierzał się wiązać na stałe ani podobne. Korzystał przez ten czas z bycia singlem -Ale Alison jak tylko usłyszała, że się rozwiedliśmy to pojawiła się na horyzoncie. Nawet próbowała mi wmówić, że jestem ojcem jednego z jej dzieciaków - prychnął pod nosem. Ta kobieta już do czasów liceum działała mu na nerwy. Co i tak jako młody chłopak wykorzystał, bo się z nią przespał zanim poważnie zaczął się spotykać z Lilith.
-Kupiłem ją bo mi się podobała. Gdzie Tobie bym na złość robił - roześmiał się. Następnym razem jak przyjdzie do niego w gości to kanapa dorobi się miękkiego koca, żeby ta maruda nie marudziła na nią zbytnio!
-A zobaczysz, że będę oceniał - wiedział doskonale jak jego była żona jest piękna i nawet nie wątpił w to, że się zmieniło w jakikolwiek sposób. Jednak co sobie popatrzy i pokomentuje to jego! Wiedział, że Lilka miewała kompleksy, ale on stał na straży i skutecznie tłumaczył jej że jest inaczej. Zresztą Lilith urzekła go nie tylko swoim wyglądem a przede wszystkim nadawali na tych samych falach, a to było dla niego najważniejsze.
-Nie chcę pospać dziękuję. Mam żelki. - sięgnął do paczki po kilka i wyciągnął rękę w stronę Connor -Poza tym ja nie chrapię, a lepsze moje chrapanie niż Swift lecąca w radiu - wyszczerzył ząbki. Nigdy mu to nie przeszkadzało, ale był w nastroju by drażnić lwicę i chciał sprawdzić jak długo mu zajmie aż się wkurzy. To było urocze! -Fantastycznie! Jak chcę taplać się w wodzie to zawsze musi padać - rzucił niezadowolony i sięgnął po telefon by wyszukać jakąś przyjemną knajpkę gdzie można dobrze zjeść. I faktycznie znalazł takową. Przyjemna, mała restauracja z owocami morza usytuowana niedaleko plaży co sprawiało, że widok za oknem mieli uroczy. Jak nic mógłby mieszkać w takim miejscu i budzić się widząc morze. Tak. Najlepiej to zamieszkałby na bezludnej wyspie. Dojechanie na miejsce nie zajęło im długo dzięki idealnej nawigacji jaką był Maverick. Zajęli wolny stolik przy oknie i Mav zamówił sobie rybę. Zresztą strzelił swoim firmowym uśmiechem starszej kobiecie, która ich obsługiwała by wybrała danie za niego coś co lubi. Maverick nadal miał tej swój urok i czar.

Lilith Connor

autor

-

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

Lilce nie przeszkadzało bycie "tą odpowiedzialną", bo to wcale nie znaczyło, że przy okazji była "tą nudną". W domu Connorów Mav mógł być po prostu nastolatkiem. W którymś momencie doszło do tego, że to Connorowie interesowali się stopniami chłopaka i tym jak sobie radzi. Zresztą jego rodzeństwem też. Mogli przyjść do Connorów by tu odrobić w spokoju lekcje i zjeść coś ciepłego. Lilith od babci nauczyła się opatrywania ran i to nastoletni Mav był jej pierwszym pacjentem, gdy przychodził z kolejnym siniakiem od ciosu ojca. Byli dla siebie wsparciem od tak dawna, że inny stan rzeczy był pewnie nie do pomyślenia.
Oboje byli atrakcyjni, ale ich związek nie opierał się tylko na wyglądzie, czy tylko na fizycznym pociągu. Byli przede wszystkim przyjaciółmi. Jeśli siebie oceniali to tylko w żartach, bo oboje mieli dziwaczne poczucie humoru. Gdy mieli po dwadzieścia kilka lat i otaczali się innymi młodymi dorosłymi, studentami jak oni, to niektórzy patrzyli na nich jak na dziwaków. A Lil i Mav'a często to nakręcało bardziej i wchodzili na wyżyny abstrakcyjności swoich rozmów. W ten sposób mogli też przekonać się kto ich tak na prawdę lubi, a kto tylko robi sztuczny tłok.
Nie wyobrażała sobie bycia w związku na pokaz, choć wiedziała, że zapisy w kontraktach bywały różne. Nic tak nie nakręca sprzedaży jak romans na planie.
- Ty i grzeczny? - roześmiała się - Uwaga bo uwierzę. - czyli byli w mocno podobnej sytuacji. Czy on też tamte porównywał z nią, jak ona porównywała innych z nim? Chyba wolała nie wiedzieć. Ale gdy padło imię Alison i jej żałosnych próbach poderwania Mav'a, Lils udała, że puszcza pawia. - Ale jak? Że niby w szkole zrobiłeś jej dziecko czy kiedy? - zapytała. Nie kojarzyła, żeby Alison była w ciąży w liceum, a potem już Mav był z Lilith. A ona postawiłaby wszelkie pieniądze na to, że Mav jej nie zdradził. Może ufała mu za bardzo, ale nie umiała sobie tego wyobrazić. Po prostu nie mieścił jej się taki scenariusz w głowie. A Alison była jedną z tych osób, które były dla Lilith wredne i przez którą przez jakiś czas czuła się bardzo niepewnie.
Posłała mu spojrzenie mówiące "i tak swoje wiem". Kocyk może by pomógł, przynajmniej by amortyzował dziwne dźwięki. Zabawne jednak było to, że po raz drugi w życiu "kłócili się" o tą samą kanapę.
Mogłaby pewnie jeszcze kontynuować tą jakże wiele wnoszącą dyskusję o ocenianiu, co pewnie by wyglądało tak: "a oceniaj sobie", "a będę sobie oceniać", "i dobrze, ja ciebie też będę" itd. Zamiast tego Lils tylko się uśmiechnęła. Uwodzenie byłego męża było w planie tego wyjazdu. I miała zamiar zagrać mocnymi kartami.
No i powiedział o jedno słowo za dużo. Lilith oderwała rękę od kierownicy, zamachnęła się i tyłem dłoni mocno pacnęła Mavericka w klatkę piersiową.
- Jak za swoje chrapanie dostaniesz Grammy to wtedy może ci przyznam rację. A póki co ciesz się, że nie zaczęłam śpiewać. - zauważyła. Bo jak jeździła sama samochodem, to lubiła włączyć sobie muzykę głośno i śpiewać. Kiedyś śpiewała przy Mavericku, gdy chodzili na karaoke na przykład, bo znajomi ich wyciągali. A on dobrze wiedział, że choć może nie fałszowała okropnie, to nie lubiła śpiewać publicznie. Zawsze gdy słyszał ją ktoś obcy, śpiewała ciszej i mniej pewnie. A jak była sama, to stosowała się do zasady "tańcz jakby nikt nie patrzył, śpiewaj jakby nikt nie słyszał".
- Maruda. W LA na sto procent nie będzie padać. Poza tym na co dzień surfujesz w regionie Seattle... tam zawsze pada. - Mav tego nie wiedział, ale Lilith przygotowała ich również pod kątem pianek. Co prawda nie była pewna tak na sto procent, czy ta leżąca w jej domu nadal była dobra na Mavericka, ale stawiała na to, że tak. - Poza tym... wyzywam cię - kto wejdzie głębiej do wody w czasie deszczu. - coś ją podkusiło, choć coś czuła, że przegra. Zwykle przegrywała w próbach odwagi, zakładach czy nawet w gry planszowe i nie przeszkadzało jej to. Lubiła sam proces grania i zabawę.
Lils nie jadała jedzenia które na nią patrzy, na szczęście w ofercie było stare dobre fish&chips. Widok oceanu w strugach deszczu był przyjemnie nostalgiczny. Zawsze lubiła spacery wzdłuż brzegu czy obserwowanie oceanu w czasie sztormu. Nie lubiła leżeć plackiem na plaży i się opalać. Surfowania nauczył jej oczywiście Mav, choć akurat to jej szło dużo bardziej opornie niż prowadzenie samochodu. Zresztą Maverick często był katalizatorem, który pomagał jej próbować nowych rzeczy. Gdy tak patrzyła na ocean za oknem, przypomniała sobie te pierwsze próby stanięcia na desce, momenty kiedy Mav wrzucał ją do wody, za co zawsze mu się obrywało... nie mogła inaczej niż spojrzeć z czułością na byłego męża i uśmiechnąć się do niego.

Maverick Byers

autor

-

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

Był w cholerę wdzięcznym za to, że mógł chociaż odrobinę być nastolatkiem gdy przychodził do Connorów. Na moment zostawiał za drzwiami wszelkie zmartwienia i mógł po prostu spędzać czas na oglądaniu telewizji czy na rozmowach i wygłupach z Lils. Naprawdę wiele Connorom zawdzięczał i wiedział, że będzie im dłużny do końca życia, bo to oni martwili się o niego i jego rodzeństwo gdy trzeba było.
-Bardzo grzeczny! - uśmiechnął się zadziornie, a gdy udała że puszcza pawia to zaśmiał się głośno. Wiedział jak bardzo Alison była wredna i nieprzyjemna dla jego dziewczyny. Gdy tylko miał okazję przypominał jej mocno by odpuściła, bo może być nieprzyjemnie. Był facetem, który mocno wyczulany był na docinanie w ten sposób ludziom. Ba ilu chłopaków zarobiło od Mavericka gdy zaczynali szydzić z jego siostry albo traktować ja przedmiotowo. Gdyby nie był taki miły to niektóre dziewczyny też dostałyby w papę. -Niepokalane poczęcie. Nie słyszałem nigdy by była w ciąży. Nikt o tym nie plotkował, a dziewczyny z jej grona to plotkary do tej pory więc bym się dowiedział. Zdesperowana jest i tyle - wzruszył ramionami. Nie przejmował się tym co ta panna wygadywała. Wiedział, że się wtedy zabezpieczył, a potem zaczął być z Lilką, której w życiu by nie zdradził. Zresztą nie był taki i jego była żona o tym doskonale wiedziała. Nawet jeśli dziewczyny wodziły na poszukanie to on był wiernym typem. Za to jego koledzy korzystali ile mogli i to pewnie któryś z nich był ojcem dziecka Alison, która w tamtym okresie była z każdym.
Zapowiadało się, że Lilith nie odpuści i stoczą walkę o ulubioną kanapę Mavericka, którą sobie kupił będąc rozwodnikiem. Zresztą nie spodziewał się, że Lilka wróci i będzie gościem w jego domu. Jednak życie potrafi pisać dziwne scenariusze, a oni kolejny raz mieli malutką sprzeczkę o tą nieszczęsną kanapę. Jednak w tym momencie to po prostu było zwykłe przekomarzanie niż jakaś kłótnia. Gdyby faktycznie zaczęli ze sobą kręcić i przeszłoby to w coś poważniejszego to Mav wiedział, że sprzedałby kanapę, bo przecież to tylko mebel.
-No już dobra dobra nie bulwersuj się tak - rzucił rozbawiony łapiąc się za miejsce w które go uderzyła jakby to miało nie wiadomo jak boleć, chociaż tak naprawdę prawie tego nie poczuł. Nie przeszkadzało mu to, że w domu czy samochodzie śpiewała. Ba uważał to za urocze na swój sposób.
-Nie marudzę. Po prostu wyrażam swoje niezadowolenie - uśmiechnął się uroczo. Jasne, że wolał surfing gdy niebo było niebieskie i przyjemnie grzało słoneczko leczy by uzyskać taką codzienność musiałby się przeprowadzić na Hawaje najlepiej. A nie było takich szans. On się do LA nie chciał przeprowadzić a co dopiero na Hawaje. -Nadal nie dotarło do Ciebie słońce, że mnie się nie wyzywa na pojedynki jakiekolwiek, bo przegrasz - zauważył mierzwiąc sobie włosy i poprawiając się na fotelu. Oboje mieli świadomość, że Mav by wygrać wręcz wbiegnie po samą głowę do wody, a przy dobrych wiatrach Lila wejdzie może na tyle by woda sięgała jej do kostek. No chyba, że Mav przy okazji weźmie ją na ręce i będzie musiała zanurzyć się w wodzie cała.
Pałaszował krewetki ze smakiem i rybę. Był głodny, więc nic dziwnego, że skupił się po prostu na jedzeniu. Co chwilę jednak spoglądał na swoją byłą żonę, a wciąż bliską osobę. -O czym myślisz? - spytał cicho nie chcąc jej przerywać tego całego kontemplowania, ale jednak jego zwykła ciekawość wzięła górę.

Lilith Connor

autor

-

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

Connorowie tacy już byli, zwłaszcza, że Mavericka uważali za członka rodziny na długo przed tym, nim się nim formalnie stał. I to się nie zmieniło po dziś dzień i pewnie już się nie zmieni.
Spojrzała na Mava z wyrazem powątpiewania i zrobiła minę typu "a jedzie mi tu czołg?" Chociaż cieszyła się, że z nikim nie związał się na stałe. Wtedy by już nie było dla niej miejsca w jego życiu. Straciłaby ostatnią szansę na odzyskanie go. A tak, wciąż mogła mieć choć trochę nadziei, że się dogadają i zejdą. Bo przecież na pierwszy rzut oka nikt by nie powiedział, że są po rozwodzie.
- Taaaa święta Alison z Seattle, patronka wrednych i puszczalskich. - skrzywiła się. Ta dziewczyna... baba w sumie teraz, nie miała wstydu. I nawet jej nie zdziwiło, że się próbowała dobrać do Mava gdy już był po rozwodzie. Dobrze, że Mav był mądrzejszy i nie korzystał z każdej jednej okazji jak jakiś jaskinowy samiec.
Przekomarzali się w najlepsze jak to oni, a to o kanapę, a to o Taylor Swift, a to o pogodę. Nikt się na nikogo nie obrażał i łatwo było zapomnieć, że nie są już razem. Przez chwilę miała nawet wrażenie, że ma obrączkę na palcu... jakaś dziwna forma pamięci mięśniowej chyba.
Wiedziała, że nie ma z nim szans, ale pamiętała jak cieszył się gdy z nią wygrywał, jak dziecko. I nie było to nic złośliwego, nie pokazywał jej palcem, że jest przegrywem. I to nie tak, że dawała mu wygrać, żeby zobaczyć jego radość, już dawno przestała, bo ją szybko przejrzał. Po prostu był od niej odważniejszy i silniejszy. Za to ona potrafiła bez mrugnięciem oka wbić mu igłę w pośladek, jak trzeba było.
- Czyli przyjmujesz wyzwanie? - no przecież się nie wycofa - Trzeba tylko ustalić warunki zakładu. I co bierze zwycięzca. - zerknęła na Mav'a na moment odrywając wzrok od drogi. Skoro był pewny wygranej, mógł sobie wymyślić co chciał jako nagrodę.
- Hmm? - wyrwał ją z zamyślenia. Mogła mu naściemniać, że myśli nad przemijaniem, albo jak ciekawy kolor mają fale, ale nie okłamywali się, właściwie nigdy, jedna z zasad ich relacji - Przypomniałam sobie jak uczyłeś mnie surfować. Byłam przerażona ilekroć miałam stanąć na desce. Ale nie chciałam, żebyś myślał, że jestem tchórzem. Więc i tak próbowałam, chociaż w środku cała się trzęsłam. - zaśmiała się lekko - W LA ani razu nie pływałam na desce. Bez ciebie to nie było to samo. - przyznała i uciekła wzrokiem do swojego jedzenia.

Maverick Byers

autor

-

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

Nie widział siebie w jakimś innym związku, a przynajmniej po prostu tego nie chciał podświadomie wiedząc, że wszystkie swoje przyszłe związki będzie porównywał do małżeństwa z Lilith. Dlatego wolał po prostu jednorazowe schadzki by zaspokoić swoje potrzeby i tyle. Nic więcej.
-Ujęłaś jej osobę w najlepszy sposób jaki można było! - roześmiał się. Nie był aż tak zdesperowany by puszczać się z Alison. Zrobił to raz i to zanim zaczął interesować się Lilith i mu starczy na resztę życia. Poza tym była na tyle pusta, że miał problemy z normalną rozmową a co dopiero z żartami, które uskuteczniał ze swoją byłą żoną. Tak jak teraz gdy siedzieli wspólnie w aucie i przekomarzali się praktycznie o wszystko i nawet nie wszczynali przy tym kłótni. Bo zawsze tak było. Jasne jeśli już byli za siebie wkurzeni to potrafili od czasu do czasu wywołać małą wojnę, ale to były sporadyczne wypadki. Więcej było wytykania sobie rzeczy dla śmiechu.
Dobra powiedzmy sobie szczerze. Maverick lubił wygrywać i był facetem, który brał wszelkie wyzwania jak lecą. Jednak szanował drugiego człowieka i nie cieszył się z tego jak cham i prostak. W przypadku Lilith jak wygrywał to i tak potem po tej całej radości skupiał się na niej i sam szykował wygraną przegranego albo po prostu dzielił się swoją nagrodą! Jak wygrał kubełek lodów bo prześcignął ją na rowerze to podzielił się i nawet ją umorusał lodami dla zabawy i wygłupów.
-Jeszcze pytasz? Oczywiście, że przyjmuje. Warunki stawiasz ty, a wygrana? Do uzgodnienia, bo teraz nie mam pojęcia co bym chciał wygrać - znaczy... on wiedział, ale nie powie tego głośno bo to nieprzyzwoite i niepoprawne, a Lilith jakby nie było była jego byłą żoną.
-Przede wszystkim nigdy nie uważałem, że jesteś tchórzem. Doskonale wiedziałaś, że możesz po prostu odmówić nauki, ale jesteś zbyt uparta - uśmiechnął się lekko. Cóż urocze wspomnienia ich całego związku były czymś co zaprzątało głowę Byersa od czasu do czasu. Przeżyli wspólnie wiele. Doceniał to, że Lils chciała się nauczyć surfować dla niego i dlatego też był naprawdę cierpliwy jak przychodziło jej to dość topornie. Niektórzy kumple dostali w łeb za durne komentarze na temat tego jak ciężko się Lils nauczyć surfować. -Ani razu? Wariatka. Ale fakt ze mną jest fajniej. Ja przez ten czas może byłem ze dwa razy ujarzmiać fale. Nie było czasu na więcej. Twoja rodzina przez długi czas uważała, że oszalałem bo nie było mnie w domu. Częściej można było mnie znaleźć w remizie - stał sie pracoholikiem. I tak już nim był, ale przy Lilth potrafił balansować miedzy pracą i domem. Kiedy jej zabrakło cała swoją uwagę poświęcił pracy, a co za tym idzie kapitan nie potrafił go wygonić do domu.

Lilith Connor

autor

-

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

- Ujęłabym ją za te doczepiane kłaki. - zaśmiała się. Oczami wyobraźni widziała Allison wdzięcząca się do Mava, gdy tylko drzwi za Lilką się zamknęły.
Fakt, dogadywali się jak zawsze, choć teoretycznie nic już ich nie łączyło. A jednak śmiało można to było nazwać przyjaźnią. Znali się jak łyse konie, mieli wiele wspólnych tematów i równie dziwne poczucie humoru.
Wiedziała, że lubił wygrywać. Ona nie czuła takiej potrzeby, ale wiedziała, że nie mogła się poddawać bez walki, bo wtedy Mav mniej by się cieszył z wygranej. A lubiła patrzeć jak buzia mu promienieje gdy wygrywał. Bywały momenty, gdy na prawdę niewiele miał powodów do radości. Mogła mu wtedy dać chociaż to. I siebie, ale to inny rodzaj radości.
Teraz ciekawiło ją co by sobie zażyczył. To raz. Dwa - znów go chciała takiego zobaczyć. A, że pewnie oboje się przeziębią to szczegół. Będzie go ganiać ze strzykawką jak dawniej.
- Możemy ustalić, że nagrodę podaje zwycięzca po zwycięstwie. Ale zasady jak zawsze - nic niezgodnego z prawem, nic co może skończyć się wizytą na SORze, nic co będzie trwałe i nic co byłoby z krzywdą dla osób trzecich. - kiedyś wymyślła warunek o trwałych rzeczach, bo bała się, że Mav sobie wymyśli, żeby zrobiła tatuaż czy coś. Od tamtej pory miała te same zasady nagród gdy się z nim zakładała. - Warunki... - zastanowiła się na głos - Dozwolone wyśmiewanie przeciwnika, nie można przeciwnikowi utrudniać. - wyliczała, choć nie sądziła, by Mav grał nieczysto. Ocean na szczęście nie był lodowato zimny, ale pewnie będzie nieprzyjemnie tam wchodzić w czasie deszczu. Ale zakład to zakład, sama wymyśliła, nie mogła się wycofać.
- Wiem. - pokiwała głową - Ale chciałam zrobić na tobie wrażenie. Potem dopiero zaczęło mi się podobać samo surfowanie. Wcześniej chodziło tylko o ciebie. - przyznała z lekkim uśmiechem.
Za wariatkę oczywiście oberwał kuksańca. Ale zaraz zrobiło jej się przykro, bo czuła się winna, że wolał spędzać czas w pracy niż w domu. Spuściła wzrok, zastanawiając się czy "przepraszam" było na miejscu. Bo może wtedy mógł pomyśleć, że jest tak zadufana w sobie, że myśli, że świat kręci się wokół niej i wszystko jest przez nią, a bez niej to w ogóle mogiła. Ale z drugiej strony dobrze znała to uczucie, zatracanie się w pracy byle nie siedzieć samemu w domu - Dlatego wziąłeś Mellow? - zapytała, bo w sumie nie pytała wcześniej jak to się stało, że miał psa.

Maverick Byers

autor

-

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

-Najlepiej zróbcie zapasy w błocie albo w kisielu - uśmiechnął się zadziornie i zaraz dostał w ramię za to.
Wygrywanie sprawiało mu radość, a trzeba przyznać, że naprawdę niewiele rzeczy faktycznie sprawiało mu radochę. Swego czasu naprawdę rzadko był uśmiechniętym facetem, a dużo częściej po prostu robił minę do złej gry. Większość chłopaków z drużyny poza graniem i nauką nie musiała robić nic tak naprawdę. W przeciwieństwie do Mavericka, który po powrocie ze szkoły musiał zadbać o rodzeństwo, pójść do dorywczej pracy czy upilnować by ojciec nie wyżywał się na nikim prócz niego. Nikt nie wiedział poza Lils i Connorami jak wiele musiał Maverick znosić. Dlatego każde głupie zwycięstwo dawało mu radość niczym u pięciolatka. Przynamniej wtedy mógł na jakiś czas również zaszyć się u Lils w pokoju i spędzić z nią czas.
-No tak. Rygorystyczne zasady panny Connor - przewróciła teatralnie oczami i uśmiechnął się pod nosem. Było bardziej niż pewnym, że pewnie oboje się przeziębią i będą smarkać przez większość tego wyjazdu. Oby tylko Mava nie rozłożyła męska grypa, bo to już całkiem będzie pozamiatane! -Nie potrzebuję grać nieczysto. Ty i zimno nie idziecie w parze - zaśmiał się pakując kolejny kęs jedzenia. W tym momencie nawet nie chodziło Maverickowi o wygrywanie a po prostu spędzenie jak najwięcej czasu z Lilith. Tęsknił za tym i teraz dopiero ogarnął jak bardzo za tym tęsknił. Zwykłe spędzanie czasu z byłą żoną.
-Nie musiałaś na mnie robić wrażenia - przewróciła teatralnie oczami -Ty zrobiłaś na mnie wrażenie dawno temu, ale wtedy jeszcze Jonah próbował Cię poderwać, więc nie wchodziłem mu w paradę - stwierdził machając widelcem. Mógł być chamem i prostakiem i rywalizować z kumplem o jej względy, ale jednak wolał poczekać i zobaczyć jak to się wszystko rozegra. Wyszło na jego w momencie gdy z Lils zaczął rozmawiać i momentalnie miedzy nimi zaiskrzyło.
Spędzanie czasu w pracy było czymś co mocno pomogło mu z całym przeklętym procesem rozwodowym. Skupił się na ratowaniu ludzkich żyć po prostu. W domu nikt na niego nie czekał, więc wolał spędzać czas w remizie z kumplami. -Gdyby nie Mary to bym jej nie wziął ostatecznie. Ona wbiła mi do głowy, że potrzebuje towarzystwa - uśmiechnął się szeroko. Wzięcie Mellow było dla niego niezłą przygodą tak naprawdę, ale wcale a wcale nie żałował. -Mellow stała się wrzodem na tyłku, ale wszyscy w remizie ją uwielbiają - przynajmniej Mav spędzał więcej czasu również w domu z piesełem, który był terrorem. Istnym terrorem.

Lilith Connor

autor

-

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

- Chciałbyś - no oczywiście, że mu się oberwało. Co faceci mają z tymi zapasami w kisielu? Co niby by w tym było atrakcyjnego? A błoto? Jeszcze gorzej. Ani to ładne, ani seksowne. Na szczęście wiedziała, że Mav sobie żartuje, choć pewnie jak każdy, jakieś tam swoje fantazje miał i pewnie części z nich nawet Lilith nie znała.
Lils już nie pamiętała jak to się właściwie stało, że Maverick skradł do reszty serce Connorów. Początkowo jej tata był bardzo nieufny w stosunku do chłopaka który bajerował jego córkę. Pierwsza pewnie była babcia Connor, która była pielęgniarką z powołania i która żyła po to, by pomagać innym. Panowie dołączyli później, znaleźli towarzysza do oglądania meczów, męskich rozmów czy potem, wyjazdów na ryby. Lilith nie zniosłaby, gdyby ta więź między jej rodziną a Mavem się rozpadła przez rozwód. Pewnie na początku było dziwnie, ale wiedziała, że Connorowie nie zabierali żadnej ze stron. Nie obwiniali ani jego ani jej, uważając że są na tyle dorośli, by wiedzieć co robią. A to, że czasem sobie pozwalali na jakiś podprogowy przekaz w stosunku do jednego czy drugiego, by skierować ich myśli na byłego małżonka, to inna sprawa.
- Chcesz grać bez zasad? Możemy grać bez zasad. - wzruszyła ramionami. W nieczystej grze miała dwa elementy przewagi, które mogłyby jej zapewnić zwycięstwo, gdyby ich użyła niespodziewanie i w odpowiednim momencie.
Znała dobrze chorego Mavericka i na takiego też miała swoje sposoby. Głaskanie po włosach, mizianie po pleckach, ulubione jedzonko i pozwolenie na oglądanie dokładnie tego na co ma ochotę, czy to sport czy cokolwiek innego. Nie rozumiała kobiet, które najpierw chcą mężowi się przypodobać, a potem zabraniają na siebie patrzeć. Ona lubiła się mu podobać i jeśli to mu miało poprawić humor, to mu mogła nawet urządzić mały pokaz. Ciekawe czy teraz jej sposoby też by zadziałały. W samochodzie będzie trudno o rosołek czy mecz, a jeśli chcieli w LA poserfować, to jakoś musieli się trzymać zdrowia.
Jej też tego brakowało, ich rozmów, wygłupów. Chciała znów się do niego przytulić na kanapie i pooglądać ulubiony serial. Albo nawet mecz i patrzeć jak rzuca chipsami w telewizor. Potem sama też rzucała, jak już poznała zasady. Czasem chodzili na mecze na stadion i to też lubiła. Stracili przez te lata tyle okazji...
- Josh nie miał najmniejszych szans. Ale wtedy myślałam, że zwróciłeś na mnie uwagę tylko dlatego, że Josh zaczął do mnie startować. Bo gdzie mi tam było do tych cheerleaderek co za tobą łaziły. A jeszcze dziewczyny mi wmówiły, że jak zacznę flirtować z Joshem, to ty wtedy będziesz zazdrosny i może zrobisz w końcu pierwszy krok. Bo od początku mi chodziło tylko o ciebie. Tylko ja jestem strasznie słaba w takie gierki i na samą myśl o wyjściu do kina z Joshem robiło mi się niedobrze. Dobrze, że nie potrzebowałeś, żebym wzbudzała w tobie zazdrość. - uśmiechnęła się ciepło do Mavericka. Dziwnie miło się wspominało tamte czasy. I to nie były jakieś tajemnice skrywane przez lata przez jedno czy drugie. Po prostu teraz ich wzięło na wspominki.
- Kochana Mary. - uwielbiała siostrę Mava, bo sama czuła, że w końcu ma siostrę. Obgadywały go i robiły mu kawały, nawet jak już byli dorośli. Mary, tak jak Connorowie, też chciała by się w końcu zeszli. Ale to musiało się zadziać bez nacisków i bez udziału osób trzecich. Najlepiej im szło tylko we dwoje, tak jak teraz. - Myślałeś, żeby ją wyszkolić w kierunku psa ratunkowego? - zapytała. Powoli jedzenie znikało z talerzy. Nie mogli co prawda od razu wskakiwać do wody, bo wiadomo, że po jedzeniu się nie pływa, ale Lils już poprosiła o uzupełnienie herbaty w termosie zanim wyjdą, żeby mieli coś ciepłego do wypicia, jak już rozegrają swój pojedynek.

Maverick Byers

autor

-

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

Mav doskonale wiedział kiedy przekonał do siebie Connorów. Wystarczyło, że pojawił się z rozciętym policzkiem któregoś poranka gdy to Lilith jeszcze smacznie spała. Szukał pomocy, a doskonale wiedział, że babcia Connor była pielęgniarką. Pójście z tym do szpitala wiązałoby się wtedy ze ściągnięciem policji na starszego Byersa, a nie chciał wtedy rozwścieczyć ojca jeszcze bardziej. Z ojcem Lils... wystarczyło, że Mav wspomniał o sporcie i odprowadzał swoją dziewczynę na czas do domu. Niby nic, a jednak Mav pokazał, że nie jest jednym z tych chłopaków którzy bajerują dziewczyny a potem kompletnie przestaje im zależeć. Maverickowi zależało zawsze, a już szczególnie na Lilith. Cieszył się, że po rozwodzenie nie zmienili do niego podejścia i nadal mógł cieszyć się ich towarzystwem. Jakby nie było traktowała pana Connora jak ojca nawet będąc gówniarzem, bo jego własny nie był idealnym przykładem tatusia.
-Granie bez zasad jest ciekawsze - wyszczerzył zęby w zadziornym uśmiechu. Gdyby chodziło pewnie o co innego to trzymałby się zasad a tak? Będą pewnie sami na plaży przy takiej niekorzystnej pogodzie, więc hulaj dusza piekła nie ma.
Chory Mav był kulką nieszczęścia i dobrze, że mało osób o tym wiedziało, bo pewnie kumple ze straży mieliby z niego niezły ubaw. Maverick po prostu nie znosił chorować i był typem, który naprawdę rzadko chorował co sprawiało, że jeśli już coś go dopadło to go nieźle potrafiło rozłożyć. Plus był taki, że zawsze miał u boku żonę, która o niego zadbała. Do czasu, bo potem sobie musiał radzić sam i lepiej by Lils nie wiedziała od Mary co za akcje odwinął wtedy.
-Z Josha był kawał chama, bo z tego co pamiętam to startował wtedy do Ciebie i do jeszcze jakiejś dziewczyny. I tak mu przywaliłem gdy któregoś razu po treningu stwierdził, że planuje się do Ciebie dobrać - wzruszył ramionami -A teraz chłop pracuje na dwa etaty tylko by było go stać na alimenty na te wszystkie dzieciaki, których narobił - miał za swoje i nawet Maverickowi przykro nie było z tego powodu. Byers wiedział to od jego siostry, z którą nadal się przyjaźnił i narzekała mu, że ten pomieszkuje u niej i jej dziewczyny, bo go na nic nie stać, a one miały już dość takiego lokatora.
-Nie myślałem o tym tak szczerze powiedziawszy. A to pewnie chyba trzeba zacząć szkolenie jak jest jeszcze młoda nie? - podrapał się głowie. Może faktycznie Mellow by się do tego nadawała?
Jedzenie znikło z talerzy w ekspresowym tempie. Widocznie oboje byli mocno głodni. Odczekali jeszcze trochę w restauracji rozmawiając o głupotach. Musieli mieć pewność, że deszcz nie zaskoczy ich ponownie. Wreszcie zebrali się i ruszyli na plażę gdzie faktycznie nie było ludzi. Ot znalazła się jakaś osoba wyprowadzająca psa, ale to wszystko. -Gotowa na przegraną? - rzucił z rozbawieniem i zatarł łapki. Już się nie mógł doczekać by wskoczyć do tej lodowatej wody. Zrzucił z siebie koszulkę i spodnie czekając przez moment grzecznie na byłą żonę... Niestety dla niej bez jej wiedzy zmienił plan działania. Zanim się Lils zorientowała to przerzucił ją sobie przez ramię (bycie strażakiem jednak pomaga) i pobiegł w stronę wody wbiegając w nią bez zawahania. Ostatecznie gdy miał już wody do pasa po prostu bezczelnie wrzucił byłą żonę do wody i zaczął się rechotać jak głupi. Umrze za to pewnie, ale było warto!

Lilith Connor

autor

-

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

Z jego rodziną było trudniej, ale nie dlatego, że z Lilką było coś nie tak. Po prostu cała rodzinna sytuacja Mavericka była skomplikowana. Lils nie bywała zbyt często u niego w domu, pewnie dlatego, że chciał ją chronić przed ojcem. Kiedyś miała małe spięcie z mężczyzną, kiedy ten stwierdził, że jest stanowczo za dobra dla Mavericka bo to leń i... poszła cała wiązanka. A ona jak to ona, kulturalnie, ale stanęła w obronie ukochanego chłopaka. Z resztą Byersów dogadywała się lepiej, zwłaszcza z Mary, z którą się przyjaźniła do dziś.
- Rebeliant się znalazł. - pokazała mu język. Chciał bez zasad? Niech i tak będzie. Ale niech potem nie jęczy, że przegrał.
Kiedy mieszkała w LA, z niepokojem słuchała wszelkich wiadomości o pożarach w Seattle. Jeśli tylko coś się działo, musiała się upewnić, że z Maverickiem wszystko w porządku. Nie miała okazji się przekonać (na szczęście), ale pewnie wsiadłaby w pierwszy samolot do Seattle, gdyby się dowiedziała, że Mav trafił do szpitala. O przeziębieniach jej byłego męża nikt jej nie donosił, ale o tyle o ile go znała, to podejrzewała, że co najmniej raz musiał się pochorować, bo przecież czasami z nim było jak z dzieckiem jeśli chodziło o ubieranie się stosownie do pogody. Zwłaszcza jeśli biegł kogoś ratować, czy to w ramach pracy, czy kogoś z rodziny.
- Nie miał u mnie najmniejszych szans. Sam fakt, że myślał, że ma świadczy o tym, że zbyt bystry nigdy nie był. - wzruszyła ramionami. Mieli specyficznych znajomych ze szkoły, ale to może dlatego, że nie pochodzili z jakiejś bogatej okolicy, chodzili do publicznego liceum i ich rówieśnicy należeli do różnych środowisk.
- Pewnie im młodszy pies tym szybciej wyszkolisz. Ale husky są inteligentne i potrzebują pracować. Inaczej energia ją rozniesie. - swego czasu chodziła z Luną do psiej szkoły i trochę posłuchała o tym, jak ważne, żeby z psem pracować.
Czas szybko mija w miłym towarzystwie. Stojąc na plaży, Lilith spojrzała z niepokojem na niebo.
- Co mi strzeliło do głowy. - powiedziała do siebie. Ledwo ściągnęła buty i skarpetki i poczuła pod stopami mokry, zimny piasek, a już miała ochotę oddać pojedynek walkowerem. Tylko, że jej nie było dane.
- Mav! Głupolu, postaw mnie! - krzyczała i wierzgała nóżkami, chociaż w środku bardzo ją to bawiło. Wiedziała jednak, że zaraz zderzy się z zimną wodą i już tak zabawnie nie będzie.
Na szczęście woda nie była najzimniejsza na świecie, ale do ciepłych też nie należała. A Lilith była cała mokra, włosy, ubranie, twarz... Złapała równowagę i odgarnęła włosy z twarzy.
- Podpisałeś na siebie wyrok Byers - wymierzyła w jego stronę wskazującym palcem. I w tym momencie zrozumiała, patrzyła na niego i widziała za nim plażę, była więc w wodzie głębiej niż on. - I wygląda na to, że wygrałam! - oświadczyła tryumfalnie, wyrzucając ręce do góry, w geście zwycięstwa. I w tym momencie przyszła wala i Lils znów była mokra, z włosami na twarzy.

Maverick Byers

autor

-

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

Gdy między nim a Lils zaczęło robić się poważniej niż randki Mav przestawił jej całą swoją rodzinną sytuację. Jasno i wyraźnie powiedział, że nie chce by ona przychodziła do niego, bo naprawdę boi się co jego ojciec mógłby wywinąć. Tu nie chodziło o jego bezpieczeństwo bo to on najczęściej nadstawiał karku by nikt inny nie oberwał. Tu chodziło o bezpieczeństwo jego dziewczyny. Reszta Byersów uwielbiała Lils, a serducho Mava radowało się gdy tylko jego siostra naprawdę zaprzyjaźniła się z Lilith, więc kiedy tylko Mary dowiedziała się o oświadczynach i planowanym przez tą dwójkę ślubie to wręcz skakała z radości!
-Zawsze i wszędzie - wyszczerzył ząbki. Dobra może nie zawsze był rebelem, ale ta część jego osobowości czasem wychodziła. Zresztą tak samo jak zachowywanie się niczym dzieciak. Może to kwestia tego, że musiał szybko dorosnąć przez wzgląd na rodzinę? Kto jego tam wie.
-Doskonale wiesz, że moi kumple z drużyny raczej bystrzy nie byli. Zresztą mnie uznawali za takiego samego - roześmiał się. Nie ma to jak być uznawanym za typowego osiłka ze szkolnej drużyny futbolowej. Maverick był przystojny, miał kupę mięśni, dobrze grał i potrafił wyrywać na uśmiech. Jedna w momencie poznania Lilith wszystkie inne panny odeszły w kompletnie zapomnienie. -Będę się musiał w takim razie zastanowić, bo nie wiem czy chciałbym by Mellow była psem ratunkowym. Energia wiecznie ją roznosi. Nawet jeśli była po dwugodzinnym biegu ze mną - dobrał sobie psa nie ma co. Zwierzak miewał więcej energii od niego samego. Mav wolał spędzić popołudnie samotnie na kanapie, ale przy psiaku było to wręcz niemożliwe, ale nie narzekał.
-Nie ma szans. Jak Cię nie wezmę ze sobą to zrezygnujesz - znał ją. Wiedział, że może się cykać i postanowił nie dać jej po prostu wyboru. Czy sobie tym grabił? A i owszem, ale wcale a wcale mu to nie przeszkadzało. Najważniejsze, że ostatecznie oboje będą mieli z tego niezły ubaw, a przynajmniej on miał w tym momencie!
-Tak wiem, ale jakoś mnie to nie martwi. Nie wyglądasz zbyt groźnie - rzucił chlapiąc ją jeszcze wodą. Miał jeszcze coś dodać głupiego, ale wtedy Lilith postanowiła oznajmić, że wygrała. Przez moment nie dotarło to zbytnio do niego, ale odwrócił się i spojrzał na plażę. -Cholera - warknął niezbyt zadowolony teraz ze swojego pomysłu. No jak on tak mógł głupio przegrać! Odwrócił się w stronę byłej żony z niezadowoloną miną, ale zaraz się roześmiał głośno gdy fala zalała ich oboje. Podszedł bliżej by odgarnąć włosy z twarzy Lilith. -Niech Cie będzie że wygrałaś z moją małą pomocą - stwierdził i zaraz zanurzył się w wodzie by się odrobinę rozgrzać. Z pewnością nie pomogło to ani trochę, ale przecież nie mógł pozwolić by jego była jedynie nurkowała! -Więc co sobie pani życzy za nagrodę? - spytał wynurzając się chwilę wcześniej z wody. Wygrała. Tego jej nie mógł odmówić akurat i przysługiwała jej ta nieszczęsna nagroda.

Lilith Connor

autor

-

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

`Była gotowa bronić Mavericka przed jego własnym ojcem, pewnie zrobiłaby to własnym ciałem nawet. Ale Mav by do takiej sytuacji nie dopuścił. Troszczył się o nią od samego początku. Oboje o siebie dbali i o swoje rodziny. W tym porypanym świecie byli dla siebie oparciem. Lilith uwielbiała, że Mav jest zżyty z rodziną, ale gdy wybrał pozostanie w Seattle, było jej przykro, że wybrał ich, zamiast jej. A z drugiej strony nie mogła go winić. Bez niego pod ręką, pewnie starszy Byers rozniósłby dom na kawałki. Wydawało jej się strasznie nie fair, że przez jednego alkoholika, znalazła się na drugim miejscu. Ale stało się i czasu już nie cofną. Na szczęście jak było widać na załączonym obrazku, nadal świetnie się dogadywali. I nadal dbali o swoje rodziny.
Wywróciła oczami w odpowiedzi i od razu pomyślała o wyrazie jego buntu jakim była durna kanapa. Ale ugryzła się w język.
- Czasami się zachowywałeś jak głupol. - zauważyła, wzruszając ramionami. Błędy młodości, każdy miał do nich prawo. I do robienia głupotek z rówieśnikami, o ile nie zagrażało to ich życiu. A pewnie i takie sytuacje się zdarzały. W końcu szalejące hormony i tak dalej, rywalizacja, popisy.
- Nawet jeśli nie w kierunku bycia psem ratunkowym, to warto pomyśleć nad jakimś zajęciem dla niej, żeby spaliła tą energię. Inaczej pewnego dnia rozniesie ci dom. - ich dom jeszcze kilka lat temu, więc Lils wolałaby, żeby jednak przetrwał jeszcze trochę.
- Oj tam. - machnęła ręką za plecami Mava, wisząc na jego ramieniu jak worek ziemniaków. W sumie miał za swoje, bo przez to uprowadzenie przegrał zakład.
- To się nazywa kamuflaż. - odgryzła się gdy wspomniał, że nie wygląda groźnie. Nie musiała, była mokra, zmarznięta i nie miała oporów przed wbijaniem w ludzi igieł. Nie zadzieraj z pielęgniarką, ot co! Poza tym grała w telenoweli jeszcze niedawno, a telenowele pełne były spisków, tajemniczych śmierci i tak dalej.
Sama nie wiedziała czy zimniej jej jest nad wodą, czy w wodzie. Fale co jakiś czas ją zalewały i czuła sól na włosach. W myślach wyklinała na siebie, że wpadła na tak durny pomysł.
- Z pomocą mówisz? To co? Remis? - zaproponowała łaskawie. A tak na prawdę była ciekawa czego by sobie zażyczył. Jej przez myśl przeszło życzenie, by pozbył się kanapy. I musiałby to zrobić, bo takie były warunki zakładu. Ale to pewnie byłoby małostkowe. Poza tym kiedy odgarnął włosy z jej twarzy, poczuła przyspieszone bicie serca (i nie dlatego, że organizm jakoś się bronił przed zimnem).
- Randkę. - odparła, nim zdążyła to przemyśleć. Przez chwilę wpatrywała się w Mavericka, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. - A teraz kierunek plaża, nim dostaniemy zapalenia płuc. - dodała, nim odpowiedział czy zgadza się na jej życzenie. Na szczęście zapobiegliwie w drodze na plażę zabrali z samochodu ubrania na zmianę i koc. Jak to przeżyją to będzie dobrze.

Maverick Byers

autor

-

Awatar użytkownika
35
185

strażak

SFD

belltown

Post

Dla Lilith Maverick był w stanie zrobić dosłownie wszystko. A to oznaczało, że nie było nawet mowy by ona jakkolwiek się narażała i to tym bardziej ojc Mava, któy był nieobliczalny.
-Miałem do tego prawo, ale za to mnie uwielbiałaś - bo teraz nie był do końca pewny. Zresztą to, że teraz to tolerowała to nie znaczy, że tak musi być prawda? Lubił rywalizację i wszelkie zakłady z kumplami były u Mava na porządku dziennym. Nawet jeśli po jednym durnym zakłacie wylądował z ręką w gipsie za co jego matka wraz z babką Lilki i samą Lils zrobiły mu taki raban, że chyba wolał mieć złamaną drugą rękę!
-Chwilowo to chodzi ze mną do pracy, więc spala energię, ale może faktycznie pies ratunkowy to nie taki zły pomysł - przynajmniej nawet podczas akcji będzie miał swoją towarzyszkę, a tak nawet jesli była z nim w pracy to i tak zostawala na remizie, bo nie mógł jej brać ze sobą.
-Tak to sobie tłumacz, że to kamuflaż - przewrócił teatralnie oczami. Jasne potrafiła pokazać pazurki kiedy wymagała tego od niej sytuacja, ale ogolnie Lilith nie była grożna i tyle. Co przecież nie bylo niczym złym.
Było mu ziomno i chociaż próbował udawać to gdzieś tam szczęknął zębami kilka razy.
-Randkę?- zrobił zaskoczoną minę i przez sekundę się nie odzywał w głowie układając wszelkie za i przeciw. Jednak zakład to zakład, a on wcale nie miał nic przeciwko wyjściu na randkę. Przecież nie miał nikogo i był singlem, więc jeśli tego chciała Lils to nie stało nic na przeszkodzie. -Zgoda - skinął głową. Pewnie się wybiorą gdy już do jadą do LA -Ale Ty wybierasz miejscówkę - bo on to się nie znał. Nie był w mieście nigdy i nie wiedział co i jak. Skinął głową, przerzucił sobie Lilkę przez ramię i wybiegł z wody kierując się do samochodu gdzie przebrali się szybko, nagrzali w samochodzie i ruszyli w dalszą drogę.

Lilith Connor

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”