WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Tymczasem wciąż przytakiwała blondynce, która zdawała się nie odpuszczać Rykerowi, miała jeden cel - a nim dzisiejszego wieczoru został on i szczerze wątpiła, że nawet po tej bardzo jednoznacznej odmowie, przestanie wypatrywać go w tłumie. Niemniej odetchnęła z ulgą, gdy niepocieszona oddaliła się od nich i ze spokojem mogła napić się wina, uśmiechając się znad kieliszka do niego. - Przyznaję się, że chwilę po tym jak tutaj podeszła, uznałam, że mój pomysł był głupi - przypatrywała się swojej sałatce, która dosłownie składała się tylko z sałaty i innych zielonych dziwactw, najpewniej kosztowała tutaj fortunę i smakowała jak trawa. Dość niepewnie nabrała kęs witaminowej bomby na widelec i przeżuła, krzywiąc się. - Okropne. Równie okropne jak ta kobieta - przyznała, odsuwając talerz nieco na bok, bo nie zamierzała niczego więcej ruszyć. Nie przeszkadzało jej w ogóle, że on zajadał się w stu procentach męskim stekiem, za którymi osobiście nie przepadała. Chociaż pewnie w zestawieniu z jej zamówieniem - wygrywał w przedbiegach. - Byłabym piekielnie zazdrosna, jeśli byś z nią zatańczył. Jeden kawałek byłabym w stanie zaakceptować, kolejne mogłoby wyzwolić we mnie demona - nie pamiętała kiedy ostatnio irracjonalna zazdrość wkradała się w zakamarki jej umysłu. W małżeństwie o uczuciach nie było mowy od dawna, poza tym, nawet jeśli, to byli ze sobą tyle lat, że dawno o tym zapomnieli. Teraz, tutaj, na pierwszej pierwszej randce, i na pierwszej drugiej, mimo tego, że była dorosłą kobietą, odczuwała te same emocje, które towarzyszyły nastolatkom zaczynającym randkowanie. Najwyraźniej nie zmieniało się to wraz z upływającymi latami - tak jak kiedyś (wcale nie na myśl o Jurgenie) uśmiechała się wstając rano, tak samo robiła dzisiejszego poranka, tak jak kiedyś czuła powszechnie znane wszystkim motyle w brzuchu, nieobce było jej to uczucie i w tej chwili, tak samo jak kiedyś mrowiło ją ciało, gdy była w pobliżu chłopaka, o ten sam dreszcz przyprawiał ją dzisiaj Andrew. - Więc nie, w ogóle nie chcę się ciebie pozbyć. Wybaczę ci nawet jeśli w ogóle nie zatańczymy. Mam bose stopy i boję się, że w tej kwestii jesteś równie zardzewiały, jak i w randkach - wzruszyła ramionami, bawiąc się kieliszek wciąż wypełnionym czerwonym winem.
-
- Brakuje soku pomarańczowego? - odrzucił z rozbawieniem, spoglądając na jej talerz i skrzywił się lekko. Sam wziął jeszcze kęs mięsa i zrobił sobie przerwę. Nie był sam zbyt głodny, a niekulturalnie było w końcu jeść, kiedy ona nie planowała nawet swojej porcji tknąć. - Chcesz poszukać pasztecików?
Opadł plecami na oparcie, przyglądając się kolejnej parze, która przeciskała się między stolikami i wyglądała, jakby szła do ich loży, ale na szczęście mógł odetchnąć. Skręcili gdzie indziej. W tym momencie interesowało go co innego niż ich udawane zaangażowanie w całość gali, która chyba była w imieniu jakiejś Ester - starszej kobiety, która zmarła. A może miała wypadek? Na co w ogóle zbierali te pieniądze? Chyba nie na legwany.
- Interesujące - skomentował jej słowa, chowając przebiegły śmiech za kieliszkiem wina. Uniósł lekko brew i rozejrzał się bardziej ostentacyjnie, jakby szukał gepardzicy DD wzrokiem. - W takim razie może się skuszę na dwa kawałki. Chętnie bym tego demona zobaczył.
Problem polegał na tym, że pewnie by się mu tym samym zrewanżowała, co wyzwoliłoby i jego demona. W tej chwili tkwili w strefie, którą mogliby nazwać niezobowiązującą, choćby dla komfortu psychicznego i zwalczenia strachu przed tym, co złego mogło się między nimi podziać. Ale oboje wiedzieli, że patrząc na siebie nawzajem, żadne z nich nie myślało o chwilowej zabawie czy jednorazowym wyjściu. On podświadomie wiedział to już pierwszego dnia, przysypiając na kanapie wynajętego domu gdy w tle z telewizora dobiegały strzały wojennego filmu. Nie wiedział tylko wtedy jak nietrafiony film wybrał, tak samo jak nie wiedział, że podsycał jej strach nie zdradzając na następnej randce tego, dlaczego wyjechał z kraju.
- Zardzewiiały? Wypraszam sobie - prychnął, odstawiając kieliszek na stół i nachylając się w jej kierunku. Nigdy nie był beznadziejnym tancerzem i akurat w tej kwestii nie czuł, żeby mógł sobie czegokolwiek zarzucić. Jego brak życia towarzyskiego wynikał z perspektywy ostatnich kilku miesięcy, ale przecież wcześniej wyciągał ten garnitur z szafy nieco częściej. Miał nawet więcej niż jeden, niesamowite! A tańczenie było jak jazda na rowerze. Jak raz posiadło się tę umiejętność to i na całe życie wystarczyło. - Mam udowodnić swoje umiejętności na tobie, czy znaleźć naszą nową koleżankę? - wyciągnął do niej rękę zachęcająco, po czym wzruszył ramionami, jakby obie te opcje były równie ciekawe. - Wyglądała na obeznaną na parkiecie.
-
- Są zbyt kaloryczne, nie wiedziałeś? - pokręciła z pseudo-zażenowanie głową, jak gdyby w ogóle nie słuchał co wcześniej mówiła. - Nie wolno z nimi przesadzać, tak samo jak z zazdrością - nie, nie zamierzała w żaden sposób jej okazywać, wystarczyło, że głośno przyznała, iż absolutnie byłoby jej nie w smak, gdyby na tej imprezie czy w innej sytuacji zainteresował się obcą kobietą. To działało zresztą w dwie strony. - Nie zamierzasz mnie chyba testować, prawda? - bo to jasne, że Aviana potrafiła wykorzystać wdzięki, udowodniła to na bardzo podatnym na kobiece słowa i gesty Jurgenie, ale niekoniecznie chciała znowu brnąć w takie błoto. Tamten jeden raz do dzisiaj odbijał jej się czkawką i wątpiła, żeby policjant przed dłuższy czas dał jej spokój.
- Może cię zauważy i przybędzie z odsieczą - odpowiedziała, skinąwszy głową. Trzymaną na kolanach białą serwetkę odłożyła na stolik, łapiąc jego wyciągniętą dłoń. Pozwoliła poprowadzić się na nieco zaludniony parkiet, gdzie kilka bardziej lub mniej przypadkowych par poruszało się w takt wygrywanej muzyki. Czy to Bach? Nie miała zielonego pojęcia, nie była znawczynią klasycznej muzyki, ale wygrywana na żywo brzmiała równie dostojnie jak cała ta gala. Dzięki ci Ester! Całe szczęście, że miejsce do tańca było usytuowane w odległym kącie, dokąd nie docierał szum rozmów, ani głos prowadzącego licytacje. Aviana zwinnie okręciła się na parkiecie, żeby ułożyć suknię w taki sposób, by po pierwszym ruchu oboje nie wylądowali na podłodze i przylgnęła do piersi swojego partnera. Zadzierając głowę do góry, uśmiechnęła się i już po kilku taktach wiedziała, że kolejną cechą Andrew, jaką można śmiało mu dopisać było poczucie rytmu. - Zdecydowanie byłabym zazdrosna - nie rozglądała się wokół, nie zwracała uwagi na tańczących obok nich ludzi, ani na panoramę miasta za plecami Rykera. Tak jak podczas wieczornej kąpieli w cholernie zimnym jeziorze, gdy skrzętnie otulał ją ramionami, tak i teraz czuła się absolutnie na miejscu. - Do wszystkich pocałunków w tych wszystkich miejscach będziesz musiał teraz dołożyć jeden krótki taniec - przesunęła dłoń z jego ramienia na kark i opuszkami palców delikatnie drażniła wrażliwą skórę w tamtym miejscu.
-
- Będziemy wtedy kręcić się w koło i udawać, że muzyka gra zbyt głośno - odrzekł taktownie, starając sobie tego nie wyobrażać. Ciężko było być dżentelmenem, kiedy się tego nie chciało.
W tej części pomieszczenia nie dość, że nie było słychać sceny, to jeszcze nie było jej widać. Kolumny skutecznie zasłaniały im widok na podstarzałe towarzystwo z drinkami w ręku, a parkiet, choć nie był pusty, nie był też zatłoczony. Bez problemu znaleźli dla siebie miejsce w samym kącie, przy oknie z widokiem. Pewnie Seattle wyglądałoby jeszcze lepiej oglądane na tej wysokości w całkowitej ciemności, bez świateł wnętrza i gali odbijających się od szyby, ale i tak nie poświęcał mu zbyt wiele uwagi.
Nie przysłuchiwał się zbytnio muzyce. Pomimo swojego poczucia rytmu, nigdy nie miał do niej ucha. Gdyby ktoś z tej gali poprosiłby go o opinię, musiałby pożyczyć nieco umiejętności od Aviany, albo samemu zatańczyć zumbę dla odwrócenia uwagi.
Pochwycił ją w tańcu, przyciągając bliżej siebie. Z każdym ich spotkaniem wydawali się czekać na ten moment coraz krócej, na co nie mógł narzekać. Im dłużej trzymał ją blisko siebie tym trudniej było mu się odsunąć. Bliskość była uzależniająca, co jednocześnie było słowem, które opisywało Herschel najlepiej.
- Obiecaj, że nie dasz się skusić starszym panom a obiecam, że z nikim innym nie zatańczę - uśmiechnął się, spoglądając na nią z góry.
Inne pary wymijały ich na parkiecie, tańcząc szybciej lub wolniej, lepiej i gorzej, ale on myślami był daleko od tego miejsca. Jego dłonie przesunęły się podświadomie wzdłuż kobiecej talii gdy niemal całkiem zapomniał o ich grze w sprawianie pozorów, którą mogli obserwować pozostali goście. Światła gali odbijały się w jej tęczówkach, ginąc w brązie.
- To gdzie pojedziemy dalej? - spytał cicho, nie odrywając od niej spojrzenia. - Miał być Meksyk, ale nie przepadam za kaktusami.
Nawet, gdyby ich planowanie było w pełni poważne, nie sądził, by miał obiekcje co do jakiegokolwiek miejsca, które by wybrała. Wynajęcie domu w środku lasu dla kobiety, którą znał kilka godzin było małym wyrazem tego, z czego powoli zaczął zdawać sobie sprawę.
-
Tymczasem bujając się po parkiecie, gdzie właściwie stali w miejscu, lekko poruszając ciałami, zaśmiała się dźwięcznie na wspomnienie Meksyku. - Szkoda, wyglądałbyś obłędnie w złotym sombrero - zbliżyła wargi do policzka porośniętego zarostem i lekko musnęła skórę w tym miejscu ustami. Jeśli Meksyk chwilowo odpadał, a pertraktacje postanowiła przełożyć na inną okazję, zaproponowała znajome okolice.
- Nie wiem, może po prostu za róg na kebaba? - uśmiechnęła się w odpowiedzi. To jasne, że tutaj nie pasowali. - Chcesz stąd wyjść? - zapytała, rozglądając się dookoła. Właściwie klimat był daleki od tego do którego przywykli. Nie dopili wina, chociaż najpewniej butelka kosztowała setki dolarów i nie ruszyli jedzenia. - Albo możemy zamówić pizzę i obejrzeć coś co tym razem wybiorę ja - rzucała luźnymi propozycjami, które miały być alternatywą dla kaktusów i było do spełnienia na już. - Mam gramofon, więc jeśli szkoda ci opuszczać galę ze względu na Bacha, to obiecuję znaleźć coś w podobnym guście - gramofon był ozdobą, jednym ze zbieraczy kurzu i na pewno nie posiadała żadnego winyla z klastyczną muzyką. Niemniej była pewna, że podsunęła mu tyle propozycji, że któraś wyda mu się wystarczająco interesująca. - Szybko, nie zastanawiaj się, wybierz to co pierwsze przychodzi ci na myśl - odsunęła się, łapiąc w dłoń suknię, jakby zaraz mieli faktycznie uciec stąd niczym Bonnie i Clyde.
-
I za to powinien jej siostrze podziękować.
Zastanawiał się, czy kiedyś ta faza im minie. Czy któregoś dnia wreszcie będą musieli porozmawiać, stawić czoło temu, co sprawiało, że podchodzili do siebie tak niepewnie. Jak na razie prawda powoli sączyła się między kłamstwami, rzucając coraz więcej światła na tę stronę kobiety, której nie miał okazji poznać. Jej związek, którego koniec ewidentnie odcisnął na niej piętno. Dla którego pauzowała swoją karierę, przekładając rodzinę na pierwsze miejsce. Nie znali się długo. Wiedział, że znają tylko fragmenty tego, kim byli naprawdę. Ale wiedział też, że bardzo chciał poznać całość.
Kąciki jego ust powędrowały w górę gdy poczuł na swoim policzku jej oddech. Coraz mniej podobała mu się gala, na którą sam ją przecież zaprosił. Mieli okazję zjeść wykwintnie, wypić coś drogiego, poudawać kogoś, kim żadne z nich nie było. To, co proponowała, wydawało się przyjemniejsze. Chyba teraz nie chciał udawać. Ich gry robiły się coraz krótsze, poddawali się przed czasem.
- Róg kebaba brzmi mało przekonująco - przyznał, powoli powracając dłońmi w górę sukienki. Chwaląc się swoimi umiejętnościami tanecznymi, teraz musiał przynosić jej zawód. Wolne kawałki nie umożliwiały zbyt wielkiego pola do popisu same w sobie, ale w tej chwili praktycznie bujali się w różnych kierunkach, spleceni ze sobą w objęciach, z których nie chciał jej wypuścić. - Pizza i film brzmi sprawiedliwie - dodał z lekkim rozbawieniem, wspominając ich układ z pierwszej nocy.
Widząc jej pozę gotową do drogi, odsunął się, łapiąc za to jej rękę i ciągnąc ją lekko w stronę ich stolika. Jeśli to też było wyzwaniem, a nie przemyślaną decyzją, to dał jej bardzo mało czasu na wyprowadzenie go z błędu. Szybko pokonali odległość z powrotem na swoje miejsca i mógłby przysiąc, że widział machającą ku niemu blondynkę DD, którą już bezpardonowo i niegrzecznie całkiem zignorował.
Podchodząc do stolika, machnął do kelnera ręką, który z przestrachem do nich doskoczył.
- Butelkę tego poprosimy - zażądał, wskazując na drogie wino, które wciąż mieli w kieliszkach. Nie musieli na nią długo czekać - gdy mężczyzna się pojawił i postawił im ją na stole, Ryker bez zawahania ją złapał. Wątpił, by ktokolwiek ich powstrzymał. Na pewno staliby się tematem numer jeden tego wieczoru ze swoją pazernością i nietaktem, ale zdziwiłby się, jeśli już nim nie byli. - Pasztecików nie musisz pakować do torebki - pocieszył ją, znów łapiąc za jej dłoń i ruszając do wyjścia, którego teraz, kiedy goście się rozproszyli, już nikt nie bronił.
zt2
-
Pora również nie należała do standardowych bo późne popołudnie oznaczało duże korki i przebicie się przez miasto bez spóźnienia graniczyło z cudem. Dziesięć minut, dokładnie tyle zajęło jej znalezienie miejsca parkingowego i dojazd windą do restauracji ulokowanej w formie niemal tarasu widokowego. Lubiła to miejsce i lubiła serwowane tutaj margarity ale dziś nie wypadało, nie o tej godzinie.
– Cześć – przywitała się z czekającym już na miejscu mężczyzną zajmując miejsce po drugiej stronie stolika. Z premedytacją ich lokacja była otoczona jedynie pustymi miejscami. Tematy jakie poruszali w rozmowach nie powinny docierać do uszu osób postronnych więc wybór takiego miejsca był jak najbardziej logiczny. – Na początek rzeczy przyjemne – założyła nogę na nogę wyciągając z ciemnej torebki teczkę w twardej oprawie a z niej znów rachunek za aktualny miesiąc. – Proszę – poprzednim razem zapomniała o świstku papieru a przecież w jej interesie leżała dbałość o takie rzeczy.
Wręczając kartkę Joelowi wsparła się wygodniej na krześle spoglądając jednocześnie na kelnerkę, która zbliżała się do nich z kartami. Jo poprosiła jedynie dużą białą kawę.
– Zaskoczył mnie Twój telefon, nie ukrywam. Coś się stało? – jej ciemne oczy wpatrywały się w równie ciemne tęczówki mężczyzny oczekując uchylenia rąbka tajemnicy. Była ciekawa dlaczego tak nagle poprosił ją o spotkanie. Nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca więc tym bardziej czuła się zaintrygowana.
-
Umówił się z kobietą w jednej z restauracji, w której mieli zwyczaj rozmawiać o sprawach kasyna. Na miejscu pojawił się spóźniony o zaledwie kilka minut za sprawą korków w mieście, ale nie zwracał na to uwagi. Nie zamierzał się tłumaczyć, skoro kobieta i tak siedziała przy stoliku, cierpliwie na niego czekając.
— Cześć — odparł z lekkim uśmiechem, wyciągając dłoń by uściskać tę kobiecą i usiadł na wolnym miejscu. Rozejrzał się po lokalu i z satysfakcją przyjął to, że nic się nie zmieniło, a rozmowy o interesach, mogły być prowadzone z dala od uszu osób trzecich. Tego dnia zależało mu na tym najbardziej, zważywszy na to, że zamierzał wplątać Johanne w swoje niekoniecznie legalne działania.
— O, tego mi brakowało. Że też na to nie wpadłem, jak grzebałem wczoraj w dokumentach — zakręcony był. To ile spraw zwaliło mu się w ostatnim czasie na głowę, sprawiało, że ciężko było mu się skupić na pracy, a przeglądanie dokumentów z obecnego miesiąca, skończyło się zachodzeniem w głowę, bo wiedział, że nie miał czegoś ważnego, ale nie potrafił określić czego. Było to tym cięższe, że obecność jego menadżerki okazywała się być skutecznym rozproszeniem dla już i tak rozbieganych myśli.
Gdy podeszła do nich kelnerka, zamówił kawę. Czarną, bez dodatku cukru, bez mleka. Sypial w hotelu kiepsko, a dawka kofeiny miała go postawić na nogi i sprawić, by przetrwał jakoś ten dzień.
— Owszem. Mam trochę problemów. Chciałem wpłacić na konto większą sumę pieniędzy, żeby się z nimi uporać, ale... — urwał i przyglądał się kobiecie tak, jakby zastanawiał się nad tym, czy na pewno mógł jej zaufać tak bardzo, jak zamierzał —... Nie wiem jak wyjaśnić ten dochód w urzędzie. To naprawdę spora suma, którą zdobyłem na imprezach zamkniętych. Nie ukrywam w grę wchodzą duże przekręty, dzięki którym goście tracili, a ja zarabiałem — wyjaśnił po chwili namysłu. Już i tak miał burdel w życiu. Gorzej być nie mogło.
-
Z zamyślenia wyrwał ją męski głos. Dobrze jej znany.
– Koszmarna godzina na spotkanie. Wszędzie korki – nawiązała do niewielkiego spóźnienia z dużą dozą wyrozumiałości. Sama przecież zdecydowanie zbyt długo szukała wolnego miejsca. – O to możesz być spokojny. Akurat sprawy związane z finansami są u mnie priorytetowe – potarła dłonie wyciszając chwilę później dźwięki w telefonie. Nie chciała by ktoś im przeszkadzał w rozmowie. Tym bardziej, że była ona dla niej jedną wielką niewiadomą a zasadniczo to jej tematyka stanowiła zagadkę.
Nie musiała długo czekać, wprost przeciwnie. Splatając dłonie na blacie stołu słuchała niezbyt zawiłej prośby prostując coraz bardziej plecy. Początkowo jej mina nie wyrażała kompletnie nic. – Bezpośredni jesteś – odchrząknęła cicho obracając jeszcze raz głowę czy aby na pewno nikt ich nie słyszy. – Ale to dobrze. Konkrety są najważniejsze – założyła włosy za lewe ucho dosuwając się nieco bliżej z krzesełkiem. – Po pierwsze o jakich sumach rozmawiamy – przerwała widząc nadchodzącą kelnerkę, która postawiła przed nimi piękne, białe filiżanki. Ciecz stojąca przed Jo była udekorowana serduszkiem ze spienionego mleka, które bardzo szybko potraktowała łyżką chcąc rozpuścić dosypany cukier. – Dobrym rozwiązaniem na przyszłość jest prowadzenie spółki w jednym z tak zwanych rajów podatkowych. Tam zakres sprawdzalności firmy jest bardzo mały. Ewentualnie masz kogoś starszego w rodzinie? Najszybszym rozwiązaniem w sytuacji gdy potrzebujesz pieniędzy na już jest zrobienie darowizny. Nikt nie będzie wnikał skąd ciocia czy babcia wzięła taką kwotę. Zbierały całe życie – zakończyła wypowiedź upijając łyk ciepłej, wręcz gorącej kawy. – Od tego również jest podatek ale im bliższe pokrewieństwo tym mniejszy. – na obecną chwilę prawdopodobnie nic lepszego nie wymyśli.
-
— Nigdy nie lubiłem owijać w bawełnę, a ostatnio utwierdzam się w przekonaniu, że kręcenie nie ma najmniejszego sensu — przyznał. Zawsze cenił sobie szczerość aż do bólu, a o różnych sprawach wolał mówić wprost. Raz odbiegł od tego zwyczaju. Wyszedł na tym marnie, w efekcie czego obecnie tkwił na prawdopodobnie najbardziej beznadziejnym etapie swojego życia — Przeszło ćwierć miliona — odparł, gdy kelnerka się oddaliła. Była to suma spora, której nie mógł od tak poupychać do codziennych dochodów kasyna. Nie mógł wmanewrować w rachunki małych sum, bo zabrakłoby mu na to życia. Nielegalne dochody wzrastały z roku na rok.
— Dziadkowie nie żyją. Ciotki żyją we Włoszech, więc nie udowodnię zagranicznego przelewu, a nikt normalny nie lata z taką sumą w kieszeni z kontynentu na kontynent. Ojciec oddał mi co miał. Obecnie żyje z niewielkich oszczędności i emerytury — wzruszył ramionami. Również o tym myślał, ale obawiał się tego, co musiałby zrobić w chwili, w której urzędy jednak upomniałyby się o przedstawienie jakichkolwiek dowodów na to, skąd miał takie pieniądze.
— Opowiedz więcej o tych spółkach. Może to rozważę, jeśli ułatwi mi to robotę. Zwłaszcza, że nie ukrywam, potrzebuję tych pieniędzy jak najszybciej na koncie — dodał jeszcze, sięgając po swoją filiżankę z kawą, żeby upić jeden niewielki łyk. Następnie wsparł się wygodnie o oparcie krzesła i wbił w kobietę zainteresowane spojrzenie.
-
– Zgadzam się. Jeśli rozmawiasz z odpowiednimi osobami – prawy kącik pociągniętych delikatnym błyszczykiem ust powędrował lekko ku górze. – Nie musisz się obawiać. Jestem dyskretna – to się okaże.
– Natomiast dzisiaj musimy trochę pokręcić – zrobiła w powietrzu cudzysłów obejmujący ostatnie słowo. Wyjątkowa potrzeba sprawiła, że sprawy związane z kasynem zostały zepchnięte na bok. Na przysłowiową tapetę wzięła sumę przeszło ćwierć miliona. Nie był to ogromny majątek i spodziewała się trudniejszego orzecha do zgryzienia. – Zaraz sobie z tym poradzimy chociaż nie pogardziłabym wycieczką do Włoch na 3 dni. Sprawa u notariusza to niecałe dwadzieścia minut roboty. Pieniądze liczysz w jego obecności albo zostajesz wtedy sam z ciotką. – temat pozostawiła otwarty bo ta forma nie pozostawiała wątpliwości co do swojej legalności. – Musiałbyś tam polecieć, przyjąć darowiznę i wpłacić ją na konto do banku – podsumowała krótki plan działania będący opcją nr.1. – Spółka nie jest dobrym rozwiązaniem na już bo rozumiem, że sprawa nie może czekać – upiła kolejny łyk kawy zwieszając wzrok gdzieś na guziku jego koszuli. Musiała sekundę pomyśleć, zastanowić się i przeanalizować sytuację. Najprościej mówiąc trzeba wyprać trochę kasy.
– Weźmiesz pożyczkę w banku. Suma nie jest duża więc spokojnie. Umowa będzie formalnością. Tym sposobem zyskasz legalne pieniądze, które spłacisz tymi z lewych zysków – metoda nieskomplikowana i druga w kolejności jaka przyszła jej na myśl. – Na przyszłość mogę zrobić rozeznanie jak wyglądają wpłaty na konto jeśli chodzi o wielkości sum bo np. w niektórych bankach kwota do 10 tysięcy nie jest sprawdzana pod względem tożsamości podmiotów biorących udział w przelewie. Wtedy podstawiasz słupy, które kumulują Ci zysk. – poczuła, że zaschło jej w gardle od tego uzewnętrzniania się więc znów upiła nieco kawy. – Słoneczna Italia czy wizyta w banku? Wybór należy do Ciebie – Pomogła? Owszem. Ostateczną decyzję zostawiła jednak jemu.
-
— Kręcenie to moje drugie imię — uśmiechnął się krzywo. Tyczyło się to nie tylko spraw zawodowych i przekrętów na jakie sobie pozwalał, ale również życia prywatnego. Kręcił zdecydowanie za dużo i wykręcił tyle, że był obecnie w czarnej dupie. Nie znaczyło to jednak, że zamierzał coś zmieniać. Wręcz przeciwnie. W dalszym ciągu planował organizować zamknięte imprezy. Jego zmiana nastawienia tyczyła się tylko kobiet. Problem tkwił w tym, że obecnie nie był nawet w stanie określić, czy jakieś jeszcze w jego życiu były. Jedna odeszła, druga milczała.
— To trochę skomplikowane. Mam jechać, dać ciotce ponad ćwierć miliona i powiedzieć jej, że ma iść ze mną do notariusza podpisać kwitek, że to darowizna? — zmarszczył lekko czoło. Nie wiedział czy dobrze to rozumiał, ale jeśli tak to w jego głowie zagościł kolejny problem — Mówimy o dolarach. Jak ciotka miałaby wyjaśnić skąd ma tyle pieniędzy? — w końcu chodziło o Europę i zupełnie inną walutę. Spojrzał więc na Johannę z zainteresowaniem, ciekaw tego jak dokładnie to sobie wyobrażała, choć jej kolejne słowa nieco bardziej przypadły mu do gustu. Pożyczka w banku brzmiała sensownie.
— Jasne, jeśli możesz to zorientuj się. Zrób mi spis poszczególnych banków i progów, które mają — skinął głową. Na to nie wpadł. Uparcie trzymał się jednego banku, bo im więcej umów tym większy bałagan, ale gdyby konto w innym miało mu ułatwić robotę, to nie zastanawiałby się dwa razy. Od tych spraw była jednak brunetka i to na jej barki zdecydował się zrzucić to zadanie, zwłaszcza, że sam nie miał obecnie do tego głowy.
— Muszę o tym pomyśleć, ale dzięki za wskazówki — stwierdził. Nie chciał podejmować decyzji pochopnie, chociaż obie opcje brzmiały naprawdę dobrze. Musiał jednak brać pod uwagę również okoliczności, w jakich obecnie się znajdował. Przeanalizować sobie wszystko i wówczas ostatecznie zadecydować co dalej robić z pieniędzmi.
-
Uśmiechnęła się lekko mając z tyłu głowy pewien plan. Wcale nie skomplikowany i niespecjalny trudny do realizacji ale o tym za chwilę. Sprawą najpilniejszą była jeszcze ciepła gotówka w kwocie około ćwierć miliona dolarów. Suma, na którą wielu ośliniłoby się po pas. Spory zastrzyk gotówki, który trzeba wpompować w bankowe konto bo czasy są trudne.
– Zapamiętam – i wykorzystam.
– Dokładnie tak. Notariusz nie jest instytucją sprawdzającą dochody. Nie obchodzi go czy cioteczka lata była prezesem spółki czy pracowała na kasie w markecie – wzruszyła ramieniem tłumacząc wszystko na tyle wolno i spokojnie aby być jak najbardziej wiarygodną. Gallagher był dla niej w tej chwili zbyt cenną personą aby wpuszczać go w maliny i popychać na drogą bez powrotu. – Jeśli mam Ci pomóc to musisz mi zaufać – dodała łagodnie chwytając kontakt wzrokowy jego ciemnych oczu. – W dużej większości próg to 10 tysięcy ale wtedy musiałbyś znaleźć co najmniej 26 zaufanych ludzi jeśli nadal mówimy o poprzedniej kwocie. Jeżeli to pilne, bierz pożyczkę, którą rozbijesz na niewielką ilość rat – do tego nie była mu absolutnie potrzebna. Większość dokumentów i tak musiał dostarczyć sam. – Pamiętaj, tutaj jesteś zobligowany do wykazania dochodów. Pieniądze, które pożyczasz są legalne – stuknęła kilkukrotnie paznokciem w blat stołu. – Czy wszystko jest jasne? – wolała się upewnić nim definitywnie zamkną temat jego pieniędzy a otworzą ten związany z jej problemem.
– Posłuchaj Joel… skoro już tak szczerze rozmawiamy to myślę, że i ja będę miała do Ciebie mały interes – odsunęła pustą już filiżankę po kawie. Do dnia dzisiejszego nie miała najmniejszego zamiaru pytać go o takie sprawy ale wszystko się zmieniło. Łącznie z jej postrzeganiem osoby po drugiej stronie stolika.
– Jeżeli chciałabym kogoś delikatnie – uniosła wymownie brwi chcąc wyraźnie zaakcentować ostatnie słowo. – nastraszać albo inaczej… dać do zrozumienia, że w pewne sprawy nie należy się mieszać to czy masz od tego zaufanych ludzi? – zacisnęła zęby bo choć ów osoba pozostała na tą chwilę anonimowa to Jo doskonale wiedziała o co prosi… chciała aby ktoś zasugerował Maeve nie wsadzanie nosa w nieswoje sprawy. – A może sam mógłbyś to zrobić – przekrzywiła delikatnie głowę. – Głośno myślę – pomoc w przekrętach finansowych za delikatne nastraszenie to chyba nie jest wygórowana cena.
-
— Zamieniam się w słuch — nigdzie mu się nie spieszyło, więc jeszcze trochę mogli posiedzieć i pogadać, tym bardziej, że zaintrygowało go to, że tym razem to brunetka miała do niego jakiś interes. Nie wiedział o co chodziło, jednak zważywszy na to, że do tej pory nie miała żadnego, czuł, że było to coś, co mogło go zainteresować.
— Oczywiście, że mam. Muszę mieć zabezpieczenie. Kiedy masz pieniądze, nie można ufać ludziom. Nawet bliskim — przyznał. Nie był idiotą. Wiedział, że mając taki a nie inny majątek, mógł w każdej chwili stać się celem ludzi, którzy byliby gotowi go zniszczyć, żeby przejąć to na co pracował. Dzięki temu miał kontakty nie tylko w świecie biznesu, ale również w tym przestępczym, co pozwalało mu spać spokojnie.
— Zależy o co chodzi. Z kim masz problem i jaki — odparł. Wynajęcie kogoś nie było problemem. Mógł zapłacić i dostać człowieka, który pokusiłby się nie tylko o zastraszenie, ale również czyny dużo gorsze. Znał to z doświadczenia. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy pokusiłby się o takie działania. I chociaż w obecnych okolicznościach wolałby tego nie robić, to był coś Johannie winny — W takim razie głośno dokończ tą myśl, aczkolwiek niczego nie obiecuję — dodał, wbijając w nią badawcze spojrzenie, gdy filiżanka z kawą dotknęła jego ust, by mógł upić kilka niewielkich łyków napoju.
-
– Cieszę się, że mogłam pomóc – choć wcale nie musiałam tego robić…
– Sprawa jest nietypowa i delikatna – nieraz zapewne słyszał, że chodzi o coś naprawdę niestandardowego a chwilę później okazywało się, że trzeba jedynie obić komuś twarz i sprowadzić na ziemię. Aśce trudno było ubierać myśli w słowa gdy wszystko dotyczyło jej rodziny i wcale nie miała zamiaru wypowiadać się o niej w samych superlatywach.
Wręcz przeciwnie.
– Mam problem z siostrą – ciemne tęczówki utkwiły w podobnych sobie kolorem. Pauza, przerwa aby to wszystko przetrawić i połączyć fakty. Najpierw prosi o kontakt do zbirów, a później twierdzi, że chodzi o jej siostrę.
– Nie chcę Cię w to wszystko mieszać bardziej niż to konieczne – każdy ma swoje problemy a Joel ostatnio generował ich za kilka osób więc im mniej informacji tym lepiej. – Jest jeszcze młoda i najprościej mówiąc nie ma jeszcze prawidłowo poukładanych wartości w głowie – bo ceni szczerość i życie w prawdzie ponad dobro ciemnych interesów rodziny, nie zgadza się z przemytem i wykorzystywaniem innych.
Meave jest be a reszta Thompsonów cacy…
– Trzeba ją lekko nastraszyć i dać do zrozumienia, że od niektórych spraw powinna trzymać się z daleka. Będzie wiedziała o co chodzi – odwdzięczy się czy spasuje jeśli chodzi o drobną studentkę medycyny. Przecież to nic trudnego.