WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Eleanor & Anthony
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
Nellie jak chciała, tak zrobiła i naprawdę nie rozmawiała z Tonym. Czuła się w związku z tym okropnie, szczególnie wtedy gdy dostawała od niego wiadomośc w temacie Lils i wiedziała, że nie mogą poza ten obszar wyjść. Nie brała pod uwagę tego, że aż tak będzie jej ten brak kontaktu doskwierał, ale starała się jak mogła, żeby tego po sobie nie pokazywać. David chyba docenił jej podejście, bo zrobił się uroczy; codziennie przynosił do domu bukiet kwiatów, przywoził jej do pracy lunch, zamówił z Katie nowe meble do jej nowej sypialni i generalnie wszystko wydawało się układać. Po za tym, że tego dnia pokłócili się o to, że zaplanował dzień z Lily nie biorąc pod uwagę rodzinnego obiadu, Lils się zajarała i tym oto sposobem, na rodzinny obiad przyjechała sama. Siedziała więc oparta łokciem o stół i sączyła od przyjścia wino. Wiedziała, że Tony ma przyjść ale pewnie klasycznie się spóźniał i co najfajniejsze - pewnie miał siedzieć obok niej. Kochała Nestę, serio. A kiedy Tony się zjawił, momentalnie zesztywniała i nastrój miała jeszcze bardziej bojowy niż chwilę przedtem, gdy jej matka się do niej zjebała o to, że Davida i Lily nie ma. Tym bardziej, że Dave nie wysłał zaproszenia dla Tonego na ich ślub, więc zamierzała mu je dać osobiście. Nawet jeśli to było… dziwne.
- Cześć - powiedziała tylko cicho do Tonego, od razu sięgając po karafkę z winem i dolała sobie go do kieliszka. - Lily pojechała z Davidem do jakiegoś kozackiego ZOO w Los Angeles. - wyjaśniła nieobecność dziewczynki, wyciągając z torebki kopertę z zaproszeniem i położyła mu ją na kolanach, delikatnie muskając przy tym swoimi palcami jego dłoń ale grzecznie zaraz rączkę cofnęła.
- Nie wiem dlaczego, ale nie zostało wysłane. Powiedziałeś wcześniej, że mogę cię zaprosić jeśli będę tego chciała, więc… chcę. - zaczęła skubać świeżo zrobione paznokcie. Nie widzieli się pewnie tydzień albo dwa, ale Nellie czuła jakby minęła wieczność. Ostatnia rozmowa zdecydowanie nie pomogła jej duszy.
-
-
-
Nie był pewien, czy w ogóle powinien się witać, chociaż już z daleka zobaczył Nellie, która wyglądała przepięknie w tej białej sukience w kwiaty. Odetchnął cicho, przyglądając się jej sylwetce, a koniec końców do niej podchodząc, bo uznał, że nie będzie niekulturalnym bucem.
–Hej, widzę że siedzimy obok siebie – zauważył błyskotliwie, kładąc teczkę z aktem notarialnym gdzieś obok siebie. – Och, rozumiem, szkoda, że jej nie ma, Katoe by się ucieszyła... – wzruszył ramionami, bo jednak Lils i Katie były troche jak siostry. Teraz w zasadzie na maksa się cieszył, że Teddy i Ness w końcu się ogarnęli i byli parą. Zawsze im kibicował. Gdy jednak wyciągnęła kopertę i zobaczył, co to było, aż wstrzymał oddech.
– Myślę, że oboje wiemy, czemu nie zostalo wysłane, Nellie – David go tam nie chciał, więc cholernie wygodne było zapomnienie o wysłaniu zaproszenia right? – Chcesz mnie zaprosić, okej, a chcesz, żebym faktycznie przyszedł? – zmarszczył brwi, zerkając na nią z zaciekawieniem. To przecież były dwie różne sprawy, nie? Dla niej mógłby tam być, ale serce mu pęknie, gdy ją tylko zobaczy w Białej sukni, idącą wzdłuż ołtarza do kogoś innego niż on sam...
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
- Tak, Nesta tak wymyśliła prawdopodobnie - wywróciła oczami. Nie miały okazji porozmawiać dokładnie o wszystkim, ale jakiś lekki lament przez telefon Nellie jej zapodała ostatnio więc to siedzenie obok siebie było pewnie efektem - Chciałam, żeby tu była, ale David jej obiecał jakiś gówniany weekend we dwójkę bez konsultacji ze mną, ona się ucieszyła i już nie chciałam psuć jej wizji wszechświata - upiła łyk wina. Ostatnio więcej piła, więcej paliła i nawet przeklinała więcej. Zrobiła się cholernie zmęczona na tyle, że za kilka dni znowu miała zacząć urlop. Tym razem bezpłatny.
- Nie wiem, nie chcę wiedzieć dlaczego nie zostało wysłane - stwierdziła cicho. Nie chciała się na swojego narzeczonego znowu nakręcać. - Chcę żebyś przyszedł. - potwierdziła, patrząc mu w oczy uważnie i odrobinę nachyliła się w jego stronę. - Przyjdziesz? - wiedziała, że ta prośba jest całkowicie do dupy. Doskonale znała jego podejście do ich tematu, ale… potrzebowała go tam. Odsunęła się odrobinę, by do końca opróżnić zawartość kieliszka. - Co im kupiłeś na prezent? - przesunęła palcami po krawędzi pustego już kieliszka i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem. Znała go i wiedziala, że pewnie kupił coś kozackiego.
-
-
-
- Och… No cóż, może powinienem być wdzięczny, bo gdybym siedział obok twojej matki, to bym został kolacją zamiast tych wszystkich pyszności, które przygotował szef kuchni – rzucił z lekkim rozbawieniem, bo w przeciwieństwie do Teda, matka Nell go szczerze nienawidziła. Ojciec też. Nie, żeby im się dziwił. – Pewnie, rozumiem. W końcu on też jest jakby jej rodziną – westchnął cicho. No rozumiał, bo rozumieć musiał, niestety. Nie cierpiał Davida, ale chociaż tyle, że był okej ojczymem dla jego córki i musiał to szanować. Chyba. Uniósł brwi na słowa o zaproszeniu.
– Okej, skoro tak twierdzisz – uniósł dłonie w poddańczym geście. – Skoro tego chcesz, to bym tego nie przegapił. Ktoś musi pilnować, żeby Lils i Katie równo rozsypały kwiatki, nie? – zaśmiał się pod nosem, puszczając jej oczku, bo… Skoro chciała, to przyjdzie. Będzie tam. Z Lils na kolanach.
– Wyspę. Przyda im się odpoczynek, a gdzie lepiej odpocząć niż na własnej wyspie, right? – poruszył briwami i uśmiechnął się szeroko. – Tobie też kupię coś ładnego na nową drogę życia – puścił jej oczko, chociaż wewnętrznie trochę umierał, ale wiedział, że gdy się na coś uparła, nie było odwrotu.
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
- Daj spokój, chyba przywykła do prawdy. Zdecydowanie lepiej niż ojciec - tutaj kątem oka zerknęła na swojego ojca, który patrzył na nich w tym momencie wzrokiem mordercy. Odkąd na jaw wyszło kto jest ojcem Lily, nie za bardzo z nią rozmawiał. Raczej katował milczeniem. Cóż. - Yhym - przytaknęła tylko. Wiedziała, że David dla Lily zrobiłby naprawdę dużo; widziała, jak bardzo mu zależało na tym, żeby była szczęśliwa, ale zdawała sobie sprawę z tego, że to raczej kwestia tego że nie miał innych dzieci. Coś pewnie nawet wspominał Nell o tym, że mogliby mieć wspólne, ale ona… chyba nie chciała kolejnego dziecka. Gdyby nie Lils, pewnie nie miałaby żadnego bo fanką wielkich rodzin nigdy nie była.
- Okej, zaklepię ci funkcję pilnowania dziewczynek od kwiatków - posłała mu lekko rozbawione spojrzenie. Szanowała, że tak do tego podchodził. - We wstępnym planie stołów będziesz siedział obok Nesty i Teda. Jeśli będzie chciał przyjść z kimś to też brałam to pod uwagę. Ślub będzie w Prowansji, więc przygotuj sobie cały wolny weekend - przygryzła dolną wargę. Nie miała pojęcia jak zniesie cały weekend z nim obok, ale uznała, że tak będzie w porządku. Ogólnie chciała utrzymać otoczke dobrego kontaktu ze względu na Lily bo jak wspominałaś w swoim poście przedtem - dopytywała czy będzie okej. Więc musiało być.
- Co jest z wami i tymi wyspami? - zaśmiała się cicho, na samą myśl. Chciała skomentować że nie potrzebowała prezentu ale wtedy pojawili sie Teddy i Ness, więc z uśmiechem na ustach się im przyglądała, dołączyła się do braw, ale gdy pojawił się Nick…
- O ja pierdole - powiedziała, łapiąc odruchowo Tonego za dłoń, bo w tym momencie całkowicie zgłupiała. Jak większość osób przy stole zresztą.
-
-
-
– A nie chcesz mnie na flower boya? To podobno modne. O, albo mógłbym iść za dziewczynkami i rozdawać mini butelki z tequilą – puścił jej oczko, śmiejąc się cicho, chociaż totalnie się w tej roli na weselu Nell nie widział. Prędzej na weselu Teda i Nesty, bo wierzył, że Theodore nie będzie debilem i dość szybko się oświadczy.
– W porządku, weekend zaklepany – pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko do niej, robiąc dobrą minę do złej gry. W każdym razie, gdy spytała o wyspy, miał już powiedzieć, że to inside joke, ale no odpuścił życiowo. Bo Nesta i Ted ogłosili, że są razem, więc zagwizdał, zaklaskał, a potem zobaczył Nicka.
– A ten co tu kurwa robi? Powstał z martwych czy jak? – mruknął, zaciskając dłoń na dłoni Nell i też się zestresował i pewnie miał ochotę zajebać typa po raz drugi, skoro za pierwszym razem nie siadło jakiemuś zjebowi.
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
- Pod warunkiem, że założysz pudrowo-różową sukienkę - wywróciła z rozbawieniem oczami. Ona w żadnej kiecce go nie widziała i w żadnej wersji nie widziała flower-boya, nawet na ślubie Nesty i Teda jeśli do niego dojdzie Pojawienie się Nicka ewidentnie rozpieprzyło całe przyjęcie; wszyscy stali jak wryci, nikt niczego nie rozumiał… słabo.
- Ja pierdole - powtórzyła tylko, splatając swoje palce z jego palcami. Wiedziała, że ich świat był skomplikowany ale to… to jakoś całkowicie przerosło jej oczekiwania. Wszyscy byli na jego pogrzebie, co prawda trumna była zamknięta ale mimo wszystko… ugh. Oczywiście, wszyscy podchwycili pomysł Maxa i każdy się rozszedł po domu, niby przechadzając się, ale Nellie pociągnęła Tonego za rękę do jakiejś altanki, z której był całkiem dobry widok na Teda, Nestę i Nicka. Usiadła na drewnianej poręczy altanki i uważnie obserwowała ich z oddali. - Nie rozumiem. Postrzelili go, tak? Umarł. Kurwa, był u nas w szpitalu. Widziałam, że nie żył. Jak to możliwe? - przekrzywiła głowę, odpalając papierosa i zaciągnęła się nim. - Nie jest chyba jakimś wampirem albo innym dziwadłem, więc to by znaczyło, że udawał. Tylko po co? - przeniosła wzrok na Tonego. Naprawdę chciała to zrozumieć, ale… nie potrafiła. Skoro udawał, że umarł to po co teraz nagle wrócił?
-
-
-
– Nie prowokuj mnie, bo to zrobię – mruknął pod nosem, wywracając oczyma, bo fakt faktem, byłby skłonny to zrobić. Lepiej nie podsuwać mu głupich pomysłów. A teraz miał ich całe mnóstwo, na przykład miał ochotę zajebać Nickowi, ale zrobiła to już zbulwersowana Nesta. Aż gwizdnął, przyglądając się temu uważnie, na co pewnie Ness zmroziła go wzrokiem. On zaś pokazał jej kciuk w górę. No należało się typowi, right?
Tak czy siak, dał się pociągnąć do altanki i obserwował sytuację, chociaż pewnie krzyki Nessie również do nich docierały.
– Najwidoczniej niewystarczająco dobrze umarł – westchnął cicho. – Nie wiem. Może… Czuł, że Ness chce go zostawić czy coś? Ted mówił, że Nick zamienił jej tabletki antykoncepcyjne, dlatego potencjalnie może być ojcem – wzruszył ramionami, bo to była totalnie popierdolona akcja i mu się to w głowie nie mieściło, ale Nell na pewno o tym już wiedziała, bo obstawiam, że Nessie o tym jej powiedziała. – A teraz wrócił, bo zauważył, że Ness układa sobie życie. Nigdy nie patrzy się łatwo na to, jak ktoś, kogo kochasz rusza dalej bez ciebie. A on chyba ją kochał. Bardziej niż ona jego – uśmiechnął się smutno i spojrzał na Nellie.
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
Aż przymknęła jedno oko, gdy Nesta przywaliła Nickowi. Nie, żeby mu się nie należało ale wiedziała że do takiego stanu Nessie nie doprowadzało się łatwo.
- Chciała, ale nie zdążyła mu o tym chyba powiedzieć. Nie wiem, nienormalny jest. Jak można pozwolić żeby ukochana osoba myślała, że nie żyjesz? Nie ukladało się im, ale jego śmierć to i tak był dla niej cios… - zaciągnęła się głęboko papierosem. Widziała, że Ted trzyma ręke na pulsie, dlatego tam nie leciała chociaż miała wrażenie, że sama nie wytrzyma i pójdzie Nicholasowi najebać za to, co odwalił. Przeniosła wzrok na Tonego, słuchając jego słów.
- Nesta go kochała. Tylko nie tak, jak Teddy’ego albo Enzo. To zupełnie inny rodzaj miłości - stwierdziła, doskonale to rozumiejąc. Nie mogła powiedzieć, że nie kochała Davida, ale była to totalnie inna miłość niż ta, którą żywiła przed laty do Anthony’ego. Nie dało się kochać dwóch osób w ten sam sposób. - Z przyjęcia raczej już nic nie będzie - przeniosła z powrotem wzrok na siostrę i dwóch ojców jej dziecka - Wiem, że to całkowicie sprzeczne z tym co mówiłam na przyjęciu zaręczynowym Vittorii i Maxa, ale Lily i David wrócą dopiero jutro wieczorem, więc może… - wzięła głęboki oddech. Sama prosiła się o kłopoty i sama komplikowała sobie życie, ale to było chyba silniejsze od niej. - Chcesz ze mną spędzić resztę tego beznadziejnego dnia? - zeskoczyła z drewnianej barierki i zdeptała papierosa na ziemi. - Jeśli nie chcesz, to rozumiem. - dodała, tak na w razie czego bo nie była pewna jak będzie zapatrywał się na jej propozycje po ostatniej rozmowie w której jasno mu dała do zrozumienia, że rozmawiać już nie będą
-
-
-
- No wiem, niejedna laska by mi mogła pozazdrościć - stwierdził, zerkając na nią i wzdychając cicho. Lubił z nią rozmawiać, lubił także żartować. W ogóle atmosfera i dni z nią spędzone zawsze były dla niego przyjemne i dobrze spędzone. W każdym razie na słowa o Ness i tym, że mimo wszystko przeżyła śmierć Nicka, pokiwał głową. Wiedział doskonale, że nie było z nią najlepiej. W zasadzie to dlatego chyba Teddy miał swoje obawy przed pójściem gdzieś dalej z relacją - jego przyjaciel był znacznie subtelniejszy niż on sam i jednak chciał uszanować żałobę i przestrzeń Ness, jakikolwiek Nick by nie był.
- Sam bym mu przyjebał - mruknął cicho, przechylając lekko głowę, bo musiał przyznać chcąc nie chcąc, że ładnie mu Ness przywaliła, ale też nie za często widział ją doprowadzoną aż do takiego stanu. Ostatnim razem zapewne było to kiedy Enzo próbował jej wyjaśnić coś po dramacie z rozwodem i zdradami. Cóż, może każdy jej były zasługiwał na coś takiego? Tony miał trochę tryb enjoy the show, chociaż współczuł też Ness, bo jednak była w ciąży i nie powinni jej narażać na stres, right?
- Myślisz, że go kochała? Ja myślę, że był trochę reboundem. Może myślała, że go kocha, ale wskoczyła w ten związek, bo Teddy zachował się jak idiota i wrócił do Meg - wzruszył ramionami. Uważał, że Teddy zrobił to całkowicie idiotycznie i pewnie zrugał go jak szmatę, kiedy się dowiedział. W każdym razie, wyszło im to na dobre - a raczej wyszłoby, gdyby nie to, że Nick teraz wrócił. Ech. Zawsze coś, right?
- Jasne, że chcę. Lubię twoje towarzystwo, Nell. To ty nie chciałaś, żebym się odzywał i to uszanowałem. Jesteś głodna? Opierdoliłbym frytki z maca - stwierdził z delikatnym uśmiechem. - Myślisz, że sobie poradzą? - dodał, zerkając z delikatnym niepokojem w stronę świętej trójcy, która wyglądała tak, jakby miała się nawzajem zaraz pozabijać.
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
- Okej - uśmiechnęła się do niego uroczo, gdy powiedział, że lubi jej towarzystwo. Może jeśli nie będą ze sobą sypiać, a tylko rozmawiać i spędzać czas to nie będzie tak skomplikowanie dziwnie? - I cheeseburgera - stwierdziła, bo w sumie rzadko jadała fast foody, ale przy tej całej dramie chętnie by coś takiego jednak zjadła - Poczekajmy jeszcze chwilę i dopiero pójdziemy - i tak też zrobili. Ulotnili się dopiero gdy Nicholas zniknął, pewnie nawet pożegnali się z Tedem i Nestą, a później pojechali do maka i z maka dojechali do Tonego do apartamentu.
- Balkon? - zaproponowała, bo pewnie powoli był już zachód słońca, a nie widziała lepszej opcji niż oglądanie zachodu słońca jedząc maka i zapijając to tequilą. Jej zdanie ideolo wieczór Finalnie posadziła tyłek na jakiejś balkonowej kanapie, zdjęła szpilki i usiadła po turecku układając kieckę tak, żeby majtkami nie świecić.
- W sumie to wiem, że to co robicie nie jest bezpieczne - powiedziała, pakując frytkę do ust i marszcząc czoło. - Ale nie wiem co dokładnie robicie. - posłała mu lekko rozbawione, ale i zmartwione spojrzenie. Nigdy za szczególnie się tym nie interesowała, chociaż jej ojciec też czasem współpracował z ich ojcami. To była może ignorancja z jej strony, ale ojciec zawsze tłumaczył jej, że im mniej wie, tym lepiej śpi.
-
-
-
- Pojechać do maca i nie wziąć cheeseburgera to jak pojechać do wesołego miasteczka i nie pójść na rollercoaster, come on - puścił jej oczko i uśmiechnął się do niej szeroko, ale pokiwał głową, bo dopóki Nick był w towarzystwie Ness i Teda, to wolał trzymać rękę na pulsie. Na szczęście do kolejnych rękoczynów nie doszło, więc mogli sobie spokojnie pojechać, jeszcze dostając dwie butelki wina, więc szanował mocno.
- Balkon - potwierdził od razu i uśmiechnął się do niej delikatnie, układając się obok niej na kanapie i zapijając cheesa i fryteczki rzeczoną tequilą. Zerknął na nią nieco zaskoczony, gdy właściwie zapytała o to, co robią, bez pytania o to co robią. - A chciałabyś wiedzieć? W sensie tak serio-serio? Ness nigdy ci nie mówiła czym się zajmujemy? Ratowała nas kilka razy, nie do końca legalnie - przyznał szczerze, bo zdarzyło się i tak, za co był jej cholernie wdzięczny, chociaż wiedział, że robiła to głównie dla Teda no i żeby Lily swojego ojca chrzestnego nie straciła. - Nasze interesy są dość szerokie - dodał jeszcze, bo wiadomo, że zajmowali się naprawdę różnymi rzeczami.
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
- Nie wiem, chyba powinnam - stwierdziła, lustrując go wzrokiem. Miał być prawnie ojcem Lily, więc warto, żeby w stu procentach wiedziała, prawda? - Raczej rozmawiałyśmy o tobie mniej niż więcej, Tony. - upiła łyk tequili i podała mu butelkę, biorąc się za odpadkowanie cheeseburgera. - Och, no domyślałam sie, że średnio legalnie. Z samego prowadzenia klubu nie miałbyś z czego płacić mi tyle kasy na Lils. - zaśmiała się pod nosem. Aż tak naiwna nie była, ale chyba nie brała pod uwage wielkości skali tego co robili - zakładała, że fałszują jakieś umowy, podejrzewała ewentualne powiązanie z narkotykami bo pamiętała, że jako nastolatka to od nich brała głównie takie rzeczy…
- Ostatnio się po prostu nad tym zastanawiałam przez tamto porwanie czy jak to nazwać - wzruszyła ramionami. Chciała tamtą sytuację wymazać z głowy, wiadomo. - No ale ludźmi chyba nie handlujecie, co? - lekko dźgnęła go pod żebra, starając się podejść do tego tematu na luzie. Jeśli handlowali ludźmi to wolałaby jednak nie wiedzieć - wtedy pewnie zabroniłaby mu widywać Lily
-
-
-
– Jeśli nie chcesz, to nie. Jeśli czujesz, że powinnaś, mogę ci opowiedzieć – wzruszył ramionami. Uśmiechnął się jednak blado, gdy wspomniała, że rozmawiały o nim mniej niż więcej. Całkiem zrozumiałe w zasadzie. On też chyba wolałby, żeby nie rozmawiały o nim za dużo, bo chyba jego temat pojawiałby się raczej w negatywnym kontekście.
– Coś w tym jest – zaśmiał się cicho na kolejne słowa, bo jednak fakt faktem, na Lily nigdy nie żałował i w zasadzie pewnie płacił nawet więcej niż chciała, bo uznawał, że na córkę nie będzie żałował. Cały czas tak było. Chciał swojej małej księżniczce podarować cały świat i uchronić ją przed wszystkim, co złe. Podobnie miał z Nellie.
– Nie, ludźmi nie. Handlujemy bronią, narkotykami, tego rodzaju rzeczami – wzruszył ramionami. – Generalnie robimy interesy z różnymi ludźmi i stąd stało się to, co się stało – dodał jeszcze, uśmiechając się smutno. – Ale tamci zostali zneutralizowani, że tak powiem. Nie stanowią już zagrożenia – uśmiechnął się nieco tajemniczo, chociaż chyba oboje wiedzieli, co to w zasadzie oznaczało.
Rezydentka neurochirurgii
Swedish Hospital
-
- O broni myślałam. Pamiętam, że miałeś jej dużo i kiedyś przez to mi to przez myśl. Narkotyki też mnie nie dziwią - zmarszczyła czoło. Podchodziła do tematu może zbyt łagodnie, w zbyt spokojny sposób, ale z drugiej strony doceniała, że powiedział to wprost a nie owijał w bawełnę. - Czyli jak wyjeżdżacie to spotykacie z potencjalnymi kupcami, tak? - aż przysunęła się bliżej niego, patrząc na niego z zaciekawieniem. Zaciekawienie jednak zniknęło gdy powiedział o neutralizowaniu ludzi. Hm. - To znaczy… zabiłeś kiedyś kogoś? - to już wydawało się jej czymś poważniejszym niż handlowanie jakimiś pojedynczymi sztukami broni - rzecz jasna, tylko ona myslała że to kilka sztuk bo prawda była przecież inna Nie potrafiła jednak wyobrazić sobie Tonego robiącego krzywdę komuś innemu. Wiedziała, że umiał się bić i jako małolaci razem z Tedem pewnie ciągle się z kimś lali, ale nigdy nie widziała w nim kogoś takiego..