WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Ness & Teddy
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
Nie chciała robić wielkiego wydarzenia. Nadal dochodziła do siebie po pobycie w szpitalu i w zasadzie zależało jej tylko na tym, żeby wiedziała o niej i Teddym najbliższa rodzina. Dlatego na obiad i małe przyjęcie w ogrodzie zaprosili tylko rodzinę. Teraz zerkała zza okna w sypialni na Vimaxów, Nell z Tonym i rodziców, którzy rozmawiali między sobą i delikatnie się stresowała ich reakcją. Odetchnęła głęboko i spojrzała przez ramię na Teda, który jeszcze coś tam majstrował przy swoim ubraniu.
- Potrzebujesz pomocy? - spytała z delikatnym rozbawieniem, ale zaraz podeszła do niego i ułożyła dłonie na ramionach mężczyzny. - Jesteś gotowy? No wiesz, żeby to wszystko było już oficjalne? jak im powiemy, to nie będzie odwrotu - przyznała cicho, bo ta presja ją nieco przerażała, ale... Dadzą radę, nie? Nie mieli wyjścia. - Pchamy się w paszczę lwa - mruknęła cicho. Szkoda, że nie zaprosiła Enzo, w zasadzie to on tu też powinien być, right? No, chyba że Teddy mu specjalnie dał znać.
-
-
-
- Tak, poproszę - wystawił najpierw prawą rękę w jej stronę, marszcząc czoło. - Jestem gotowy, ale trochę stresuje mnie to, co powie twój ojciec. Wiem, że na pewno lubi mnie bardziej niż Enzo, ale wiem też że mniej niż Nicka, więc… - bo z matką Nesty się uwielbiał pewnie od zawsze. Stresował się generalnie tym, jak potem reszta świata ich odbierze, tym, czy Nesta na pewno była fizycznie w stanie przejść przez to przyjęcie i co najważniejsze - po prostu miał jakieś okropnie złe przeczucia ale nie potrafił powiedzieć czego dotyczyły.
- Jaką paszczę lwa? Nie będzie źle. Zobaczysz - wywrócił oczami, obejmując ją w talii i musnął ustami jej czoło. - I tak się domyślają, wiesz? Myślę że raczej mają świadomość, że bez powodu ich na wspólny obiad nie zaprosiliśmy - posłał jej rozbawione spojrzenie. A on Enzo przekazał, ale nie płakal, że go nie było. Może miał inne plany
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Gotowe, daj drugą – powiedziała, chwytając zaraz jego lewą rękę i pomagając również z drugim rękawem. – Mój tata uwielbiał Nicka, ale nie był świadomy tego, że nie byłam z nim szczęśliwa. Poza tym sądził, że zawsze miałeś na mnie oko i pewnie za dzieciaka bał się, że mnie zbałamucisz, czy tam coś – zaśmiała się pod nosem, bo na pewno czuł jakieś tam pismo nosem, gdy Ness – nastolatka miała na Teda crusha.
– No błagam, nasze obie rodziny to trochę paszcza lwa, przyznaj sam – trąciła go lekko palcem w klatkę piersiową, ale zaraz się po prostu do niego przytuliła. Jego ramiona zawsze były dla niej bezpiecznym miejscem, swoistym domem, do którego cholernie lubiła wracać.
– Może myślą, że to jakieś gender reveal. W sumie po naszych ubraniach mogliby się domyślić – rzuciła z rozbawieniem i spojrzała mu w oczy, zaraz stając na palcach i składając na jego ustach czuły pocałunek. – To co, idziemy zrobić wielkie wejście? – spytała z delikatnym uśmiechem, nie odrywając wzroku od jego twarzy.
-
-
-
- Niby tak, ale jesteśmy w końcu w odpowiednim miejscu. Myślisz, że oni o tym nie wiedzą? - przechylił głowę na bok, wpatrując się w jej cudowną buzię. Miał wrażenie, że w ciąży zrobiła się jeszcze ładniejsza - o ile to możliwe. W każdym razie, zdecydowanie czuł, że są w końcu we właściwym miejscu bo to wszystko po prostu… dobre. Mimo tych jego lekkich złych odczuć.
- Idziemy - objął ją w talii i faktycznie powoli ruszyli do ogrodu, gdzie już wszyscy na nich czekali. Staneli przy stole, Teddy dumnie spojrzał na Nestę i dłoń położył na jej brzuchu.
- Zaprosiliśmy was, bo chcieliśmy ogłosić… - urwał, patrząc z rozbawieniem na Ness. - O ciąży już wiecie. Będziemy mieli syna, ale tym czym chcieliśmy się z wami podzielić jest coś innego - nie mówił dalej, pozwolił kontynuować Nessie, sam podnosząc swój kieliszek z jakimś dobrym, wytrawnym szampanem. Widział minę swoich rodziców, ale generalnie jemu się nadal cieszył ryj
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
-Myślę, że to czują. A jeśli nie, to się przyzwyczają. Wszystko wymaga czasu – wzruszyła ramionami, uśmiechając się nieznacznie. Skinęła głową, gdy powiedział, że idą, a kiedy już stanęli przy stole, uśmiechnęła się nieznacznie, obejmując Teda w pasie.
– Będziecie mieli? Razem? Wy? To twoje dziecko, Theodore? – spytał ojciec Ness, a jej serce natychmiast przyspieszyło ze stresu.
– W zasadzie to… Tak. Razem. I jesteśmy razem. W zasadzie to to chcieliśmy powiedzieć. Jesteśmy razem – uśmiechnęła się, a pewnie Tony aż zagwizdał i zaczął klaskać, a Max z Vi w sumie się dołączyli, bo czemu nie. I w tym momencie kieliszek z bezalkoholowym szampanem wypadł z rąk Ness bo zobaczyła… Nicka.
– No właśnie, wy będziecie mieli dziecko? Chyba bardziej MY będziemy mieli dziecko Nessie. Nie przypominam sobie też rozwodu – uśmiechnął się uroczo, przechodząc przez ogród, a Ness aż mocniej złapała się Teda. Co tu się odpierdalało?
-
-
-
Komentarz ojca Nesty odrobine go zirytował, ale dał odpowiedzieć na te słowa Ness, sam nie chcąc wdawać się w zbędne dyskuje. Teddy ogólnie był człowiekiem, który z zasady nie dawał się sprowokować i należał do grona pacyfistów - przemoc zwykle była dla niego ostatecznością, nawet ta słowna. Chyba, że chodziło o pracę
- W końcu - dodał tylko, chcąc nawet dać buziaka Ness, ale wtedy… co? HE?
- Nicholas - powiedział cicho, nieco mocniej obejmując Rosenthal w talii i patrzył na niego zszokowany. Ktos im czegoś dosypał do wody czy o chuj chodziło?
- Widzę, że szybko sobie poradziliście z moim odejściem - podszedł bliżej nich i wyciągnął dłoń do Teda. - Gratulacje z powodu związku. Żonę mi odbiłeś, rozumiem, że dziecko też zamierzasz? Z tego co mi wiadomo, dziecko jest moi, kochani. Badania chyba jasno to określają - posłał uroczy uśmiech Neście i przechylił glowę na bok. - Znajdziecie dla mnie miejsce przy stole? Miałem długą… podróż do was. - wszyscy milczeli, Ted nie wiedział absolutnie co ma powiedzieć, ale Max i Vittoria szybko postanowili ogarnąć sytuację.
- Wiecie co, Teddy ostatnio fajnie umeblował piwniczkę z winami. I pokój dla dziecka. Chodźcie zobaczyć - zaproponował Max, odsuwając krzesło Vi i łapiąc ją w talii.
- Tak, to dobry pomysł. Dajcie nam chwilę we trójkę a potem podamy jedzenie - podchwycił, a kiedy wszyscy sie zaczęli ulatniać, spojrzał poważnie na Nicholasa. - Jak to kurwa możliwe, że tu jesteś? - warknął. Nie, żeby życzył mu źle ale był pogrzeb i… co kurwa?
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
Przytuliła się mocniej do Teda, gdy tylko zobaczyła Nicholasa, bo jednak… Nie chciała go widzieć. Kurwa, układała sobie życie, czemu nagle pojawiał się on? Czemu… Czemu wszystko się nagle zaczynało walić i palić w jej głowie? Nie, żeby zamierzała teraz zostawiać Teda, ale pojawienie się Nicka wszystko komplikowało. I w momencie, w którym Nick podał dłoń Tedowi, to Ness się zgrabnie odsunęła i wymierzyła Nickowi cholernie mocnego prawego sierpowego. No hormony ją poniosły, welp.
– Po pierwsze, jakie badania? Po drugie, kurwa, nie żyłeś. POCHOWAŁAM CIĘ – wydarła się, czując, że poziom stresu wbija jej właśnie na nowe wyżyny, chociaż nie. To nie był stres. To było czyste wkurwienie. – Długą podróż? DŁUGĄ PODRÓŻ? KURWA SKĄD? Z CMENTARZA?! – wywróciła oczami, autentycznie zdenerwowana. Chyba musiała usiąść. Tak, zdecydowanie musiała usiąść i zignorowała totalnie to, że wszyscy zaczęli się ulatniać. – Jesteś pojebany – oświadczyła, ciężko oddychając, bo zrobiło jej się gorąco. I cała się trzęsła. Kurwa, wszystko było nie tak.
-
-
-
- Nie tak chyba wita się męża, którego się ponoć kochało - zamcokał. Nie wyglądał na zdenerwowanego, widać było w nim pewnym sensie wyrozumialość dla jej zachowania. Brakowało jej za to Tedowi, który złapał Ness w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nesta, oddychaj. Nie powinnaś się denerwować - powiedział cicho, chcąc ją jakkolwiek uspokoić bo jednak ta ostatnia w szpitalu oznaczała, że denerwować powinna sie jak najmniej.
- Ted, daj mi porozmawiać z moją żoną i nie wpierdalaj się proszę - machnął na niego ręką.
- Nie byłeś zainteresowany nią przez ostatnie kilka miesięcy, więc nie mów ani jej, ani mi co mamy robić. Myślę że powinieneś stąd kulturalnie wyjść. Nie przypominam sobie, żeby Nesta albo ktokolwiek inny cie tutaj zapraszał - najeżył się, odrobinę wychylając się do przodu, ale zaraz Nick wywrócił oczami na słowa o badaniach.
- Badania. Na ojcostwo. Zleciłem je gdy byłaś w szpitalu. Dziecko jest moje. - wyjaśnił, a Ted aż z niedowierzaniem głową pokręcił. Gdyby nie to, że nie chciał nakręcać Nesty, sam by mu w tym momencie przypierdolił. Ugh. - Nessie, wytłumaczę ci wszystko ale nie teraz. Spotkajmy się jutro? Musiałem zniknąć dla twojego bezpieczeństwa ale nie będziemy o tym rozmawiać we trójkę. To sprawa pomiędzy nami - dodał, patrząc wymownie na Teda, którego aż roznosiło z wkurwienia.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Jak mam się nie denerwować? Przecież to jest pierdolony socjopata! - wskazała na Nicka z wyraźnym bulwersem, ale to dlatego że naprawdę kompletnie straciła nad sobą panowanie. – A żeby móc mówić, że ktokolwiek mnie odbił, to musialabym wiedzieć, że żyjesz. – dodała jeszcze, siadając na krześle, bo nie miała zupełnie nastroju na jego pierdolenie o tym, że był zdradzonym, biednym mężem, który robił wszystko dla rodziny. Chuja zrobił.
– Nie jestem twoją żoną. W momencie, w ktorym zmarłeś w mojej świadomości przestalam nią być. Mam twójakt zgonu, więc przestań mnie tak nazywać, bo jak boga kocham przypierdole ci jeszcze mocniej. – oświadczyła, patrząc na Nicka z odrazą. Rzygać jej się chciało jak tylko na niego patrzyła.
– Dla mojego bezpieczeństwa? Jestem agentką FBI do kurwy nędzy. Daruj sobie. Po prostu sobie daruj. Nie chcę z tobą rozmawiać. A jeśli w ogóle będę musiała, to tylko w obecnosci Teda. Nie ma już nas, Nick. Nigdy niw będzie. Na pewno nie pp tym, co zrobiłeś – oświadczyła, patrząc mu w oczy z wyraźnym wyrzutrm
-
-
-
Wymienił kilka smsów z Anthony’m odnośnie tego, że muszą się dowiedzieć o co chodziło z Nickiem i kiedy Ness wrócił, podniósł rękę żeby mogła usiąść obok i się przytulić.
- Zrobiłem ci lemoniadę - wskazał głową na napój który stał w jakiejś fancy szklance, ze słomką. - Chujowo wyszło - stwierdził cicho. Nie, żeby miał pretensje do niej, po prostu to wszystko… eh.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
- Tutaj pomogłoby tylko schlanie się jak szmata, ale nie wchodzi to w grę - mruknęła, opadając na kanapę obok niego i faktycznie przytulając się do Teda mocno. Uniosła nieco głowę i spojrzała mu w oczy. - Czy jego powrót coś zmienia z twojej strony? Bo z mojej nie. Chcę być z tobą, tylko z tobą - powiedziała cicho, patrząc na niego z nadzieją, że on również nie zmieni zdania i te wszystkie komplikacje nie będą aż tak mocno na niego wpływały.
- Zabijmy go. Raz już umarł, to może umrzeć tak no wiesz, na amen - zaśmiała się pod nosem, bo w sumie to nie do końca mówiła poważnie. A może jednak mówiła? - Będzie robił problemy z rozwodem, czuję to - dodała, westchnąwszy ciężko i opierając głowę o ramię Teda. - Dopiero co zaczęłam być szczęśliwa, czemu zawsze musi się wtedy dziać coś takiego? - zmarszczyła brwi ze smutkiem, zaciskając usta, a w jej ciemnych oczach pojawiły się łzy. Nie miała do tego siły, serio.
-
-
-
- Właściwie to nie może robić problemów z rozwodem, Pomyśl, oficjalnie jest pochowany. Jak w świetle prawa udowodni, że to była pomyłka? To nie takie proste. Jeśli będzie chciał wrócić do żywych musi robić to nieoficjalnie - próbował ją uspokoić trochę, bo jednak zabijanie Nicholasa nie wchodziło w opcję, nie jeśli ona chciała brać w tym udzial w ciąży
- Hej, spójrz na mnie - złapał ją za podbródek, odstawiając szklankę z tequilą na stolik. - Poradzimy sobie z tym wszystkim. Najważniejsze teraz, to żebyś nie dała mu sie wyprowadzić z równowagi. I musicie ustalić co z dzieckiem - uniósł brew w górę. Nie mogła mu zabronić go widywać ale jednocześnie… czuł się okropnie na myśl że Nick ciągle przy nich będzie. Kurwa.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Nie zamierzam. Zamierzam być z tobą. Tylko z tobą – uśmiechnęła się czule, jakby wahając się, czy czegoś jeszcze nie dodać, ale koniec końców uznała, że na deklaracje miłości tuż po tym, jak do żywych wrócił jej zmarły mąż chyba nie do końca były na miejscu. Odetchnęła głęboko, rozkoszując się zapachem jego perfum i tequili.
– Niby nie jest takie proste, ale idąc tym tropem nie może też żądać praw do małego, nie? – spytała cicho. – Naprawdę chciałam, żeby był twój. W sensie jest twój, ale wiesz… – odetchnęła głęboko, prościej byłoby, gdyby genetycznie też dziecko było jednak jego.
– Jak to co? Zostaje ze mną. Z nami. W chuju mam, co ten psychopata sądzi. Nie chcę, żeby w ogóle miał z nim styczność. Zabiorę mu władzę rodzicielską, a ty go potem adoptujesz. No, chyba że nie chcesz – rzuciła nieco nerwowo, zerkając na niego. Nie chciała mieć z Nickiem absolutnie nic wspólnego, ot co!
-
-
-
- To mi wystarczy w takim razie - powiedział cicho, muskając wargami jej skroń. Sam miał ochotę w tym momencie powiedzieć coś, co by deklarowało bardziej ich relację, ale ostatecznie tego nie zrobił. Nie tak powinno to wyglądać i o ile sam plan dnia był jego zdaniem idealny do takich deklaracji, tak teraz zdecydowanie czar prysł.
- Nie może, ale z drugiej strony, po ludzku patrząc, nie powinnaś mu niczego zabraniać. - stwierdził słusznie zresztą i odetchnąl głęboko. Nie, żeby chuja bronił, ale wiadomo jak to działało. Jeśli dziecko było naprawdę Nicka, miał prawo je widywać. Przynajmniej zdaniem Teda. - Wiem, ale nie mamy na to wpływu - nie chciał po sobie pokazać, że cały entuzjazm z posiadania dziecka lekko wyparował. Nie koniecznie chodziło o samo to, że dziecko nie było jego, a bardziej o to, że Nicholas jednak żył. Eh.
- Chcę, jasne, że chcę - pokręcił głową. No przecież tutaj nie zmieniało się nic. - Nie zbyt mi to pasuje ale myślę, że powinnaś się z nim spotkać, pogadać i w ogóle. Jadę jutro załatwić kilka spraw z Tony’m, więc zaproś go tutaj. W razie czego będę pod telefonem - zaproponował. Podstawi pewnie jakąś ochronę na w razie czego
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– To dobrze – uśmiechnęła się do niego delikatnie i odetchnęła głęboko, by zaraz jednak przenieść spojrzenie przed siebie. Wiedziała, że miał rację, ale… Nie. Nie mogła patrzeć na Nicka. Rzygać jej się chciało na samą myśl o tym, co odpierdolił. – Naprawdę tak sądzisz? Nawet po tym wszystkim, co on zrobił? Kurwa, Teddy, sfingował własną śmierć. Podmieniał mi tabletki. Nie chcę na niego patrzeć, nigdy więcej – zacisnęła usta i odetchnęła głęboko. – Nie chcę, żeby nasz syn miał z nim jakąkolwiek styczność – stwierdziła, zaciskając usta. – Widzę, że twój entuzjazm nieco opadł i trochę to rozumiem – przygryzła mocno dolną wargę, bo jakoś to ją stresowało. Niby zaraz powiedział, że tego chciał, ale… Wiedziała, że pojawienie się Nicka komplikowało wiele.
– Nie chcę być z nim sama. Chcę, żebyś był obok, jeśli się z nim zobaczę – spojrzała na niego, robiąc typowo minę kota ze shreka. – A jak mnie wkurwi i znowu trzeba będzie jechać do szpitala? – odetchnęła głęboko. Był to lekki szantaż emocjonalny, ale cóż.