WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Ness & Teddy
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
Nie do końca wiedziała, na czym stoi z Teddym. Nie obnosili się ze swoimi randkami, ale faktycznie coś się zmieniło i Ness czuła, że to nie jest to samo, co wtedy, gdy po prostu mieli romans - nawet jeśli i tamten czas nie do końca był tylko romansem. Tak więc kiedy Teddy wyjechał z Tonym i dziewczynkami, zajęła się sobą i przygotowaniami do ślubu Vittorii i Maxa. W tym celu widziała się zarówno z młodą parą jak i z Enzo. Nie była oczywiście tym zachwycona, ale za to Enzo wydawał się juz jak najbardziej zadowolony, bo gdy tylko zaczął się pokazywać brzuszek, ciągle dopytywał, jak się czuła, czy wszystko w porządku i w zasadzie zachowywał się wobec niej bardziej opiekuńczo niż nawet wtedy, gdy była w ciąży z Vittorią. Cóż. Ness to zbywała zazwyczaj dość zgrabnie, chociaż dzisiaj było to nieco cięższe. Wiedziała, że Teddy się spóźni, ale też nie do końca wiedziała, jak miała się wobec niego zachowywać przy wszystkich, skoro - jak było wspomniane, nie obnosili się z tym, że coś między nimi było. Tak czy siak, przyjęcie już się zaczęło, ona i Enzo wznieśli toast, a potem już impreza się toczyła własnym tempem i trwała w najlepsze. Ness raczej podpierała ściany, bo po prostu czuła się zmęczona. Robienie w domu imprezy na grubo ponad sto osób było jednak dość męczącym przedsięwzięciem, szczególnie w momencie, gdy było się w ciąży i miało się koszmarne mdłości. Mimo to, Enzo w zasadzie siedział przy niej, zagadywał i była mu całkiem wdzięczna, że nie musiała siedzieć sama.
- Zatańcz ze mną, Ness - powiedział w końcu, wyciągając dłoń w jej kierunku. Zmarszczyła brwi, przechylając głowę. - No weź, zawsze uwielbiałaś tańczyć, a wiesz, że jestem w tym całkiem niezły - puścił jej oczko, rozciągając usta w uśmiechu, który lata temu przyprawiłby ją o szybsze bicie serca.
- No nie wiem... - powiedziała nieco zakłopotana, ale w końcu skinęła głową i dała się wyciągnąć na parkiet, podczas gdy dłoń Enzo objęła ją zgrabnie w talii i faktycznie zaczęli się bujać w rytm piosenki - być może nawet takiej, która kiedyś była ich pierwszym tańcem czy coś? Aż jej się wewnętrznie źle zrobiło na myśl o tamtym dniu. Tylu błędów mogła uniknąć, gdyby za niego nie wyszła, ech...
-
-
-
Dwutygodniowy wypad z Tonym i dziewczynkami był naprawdę super opcją. Jasne, Teddy okropnie się martwił o Nestę, praktycznie w każdej wolnej chwili do niej pisał, ale wiadome też było to, że sporo czasu jednak poświęcał małej Katie, dla której czasu ostatnio miał mniej niż więcej. Na imprezę oczywiście się spóźnili, nie tak małutko jak Anthony uważał - spóźnili się ponad 2h Zdążyli się tylko przebrać, koślawo zakręcił Katie włosy i wpadli na przyjęcie z motywem I’m a boss, który jednak opadł gdy zobaczył Nestę i Enzo. I dostał bulwersa życia, ale finalnie nie zrobił (jeszcze) afery, tylko na chama wbił pomiędzy nich, łokciem odsuwając Trevisano od Rosenthal.
- Odbijany - rzucił oschle, od razu łapiąc Nestę w pasie i zupełnie ignorując Enzo, który coś pierdolił pod nosem. W chuju go miał. - Widzę, że twój były mąż postanowił się tobą zaopiekować pod moją nieobecność? - przechylił glowę na bok, bujając się z nią w rytm piosenki, którą wiedział że z czym się jej kojarzył i której w tym momencie szczerze nie znosił.
- Mam nadzieję, że wam nie przeszkodziłem - wymównie uniósł brew w górę. No zazdrosny był, nie dało się ukryć!
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
Te dwa tygodnie były naprawdę ciężkie dla Ness, nie lubiła sypiać sama, ale wiedziała i szanowała, że chciał spędzić czas z Katie. W tym czasie skupiała się głównie na planowaniu ślubu córki, pracy i regularnemu badaniu się z oczywistych względów. Kiedy jednak zobaczyła Teda, który wbił pomiędzy nią a Enzo, uniosła jedną brew, wyraźnie zaskoczona – nie tyle jego samą obecnością, co po prostu zachowaniem. Posłała Enzo przepraszające spojrzenie, ale dała się objąć Sasso i zaczęła się z nim bujać.
– Próbował, ale jestem dużą dziewczynką i dość dobrze radziłam sobie sama – wzruszyła lekko ramionami, wzdychając cicho. Nie było jej na rękę zachowanie Teda – Jak minął wyjazd? – spytała luźno, patrząc mu w oczy. Stęskniła się za nim i ten znajomy zapach perfum sprawiał, że jakoś tak mimowolnie się zrelaksowała, chociaż jego spojrzenie sprawiało, że jednocześnie się odrobinkę zestresowała.
– W czym niby? Teddy, czy ty jesteś zazdrosny? – spojrzała na niego z delikatnym rozbawieniem, bo… Nie miał o kogo. Enzo był ostatnią osobą, z którą czegokolwiek by chciała i sądziła, że Ted o tym wiedział.
-
-
-
- Typowy Enzo, zawsze chce czegoś co już nie jest jego - powiedział spokojnie, lustrując ją wzrokiem. Już z daleka widział jak cudownie wyglądała, niemniej w tym momencie nie zamierzał jej komplementować. Enzo już to pewnie zrobił milion razy w dniu dzisiejszym.
- Było… w sumie zajebiście. Dziewczyny się bawiły, my mieliśmy czas na piwo na plaży. Bardziej chyba dziewczynek musiałybyście zapytać, to głównie one kierowały wyjazdem - mimowolnie się uśmiechnął, chociaż zazdrość aż paliła jego mózg. Niby wiedzial, że Enzo był spalony w oczach Nesty ale mimo wszystko… grr.
- Nie jestem zazdrosny, po prostu minę w pierwszej chwili miałaś taką, jakbym wam jednak przeszkodził - rzucił z lekko niezadowoloną miną, ale potem, zupełnie mimowolnie odetchnąl głęboko. - Okej, trochę jestem zazdrosny. Nie było mnie dwa tygodnie a ty już jesteś na etapie tańczenia z Enzo i zachowywania sie jak gdyby nigdy nic? - zatrzymał się. Nie chciał robić dramy, ale jego męskie ego gdzieś tam delikatnie cierpiało w tym momencie.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Cóż, tak bywa, nie? – wzruszyła ramionami nieco obojętnie. Mimo to, faktycznie, Enzo ją dzisiaj komplementował na każdym kroku i w sumie było to całkiem miłe. Gdy wspomniał, że było zajebiście, uśmiechnęła się i pokiwała głową.
– To dobrze, że się dobrze bawiłeś. Potrzebowałeś odpoczynku, Teddy – rzuciła z lekką troską. Wiedziała, jaki był ostatnio przemęczony, jak stresował się również o jej ciążę i jakoś tak… Po prostu wiedziała, że ten wyjazd był dla niego ważny.
– Byłam po prostu zaskoczona. Sporo się spóźniliście – wzruszyła ramionami. W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle się pojawią. – Nasze stosunki są bardziej cywilizowane, bo minęło sporo czasu, ja uważam, że to rozstanie wyszło mi na dobre, a nasza wspólna córka wychodzi za mąż, więc chyba to nic złego, że zachowuję się jak gdyby nigdy nic, nie? Miałabym robić dramę i się wyrywać mu w tańcu? – uniosła jedną brew. Było to całkiem racjonalne, nie? Mimo to, sama przystanęła, badawczo na niego patrząc.
-
-
-
- No bywa - mruknął, próbując nie okazywać swojej niechęci do tego tematu, ale zdecydowanie nie było to proste. Może to jet-lag, a może po prostu Enzo-kurwa go wkurwiał teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej?
- Tak, zdecydowanie. I przede wszystkim Katie potrzebowała takiego luźnego wyjazdu. Całe dnie latały po jakichś salach zabaw i innych wesołych miasteczkach. Albo pływały w oceanie. Brakowało mi tam tylko ciebie - stwierdził, marszcząco czoło. Zdecydowanie Nesty mu tam brakowało, gdyby poleciała z nimi jego wyjazd byłby już niemalże idealny.
- Mieliśmy problem z wymeldowaniem, potem z samym lotem, potem staliśmy w korku z lotniska do mojego domu i generalnie wszystko było nam dziś nie po drodze. Ale Vittoria i Max wyglądają świetnie. Dobrze, że w końcu postanowili zalegalizować ten związek - powiedział szczerze, uśmiechając się nawet całkiem szeroko i zerknął w stronę młodych i pomachał im. Uwielbiał Vi, Maxa też mocno szanował więc wiadomo . Zasługiwali na szczęście, chociaz w ich wieku drugi raz by ślubu nie wziął.
- Nie, nie mówię, że miałabyś robić dramę, po prostu… nie ważne. Nie wiem, wkurwia mnie to jak na ciebie patrzy - przysunął się bliżej niej, te słowa mówiąc jej niemal na ucho, żeby nikt nie zauważył tego lekkiego napięcia. - Ewidentnie na coś liczy. - dodał jeszcze. On go kurwa policzy, jak tylko Nestę dotknie
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Bywa – wzruszyła ramionami, chociaż widziała, że był nie w humorze. Cóż, zrzuciła to trochę na jet lag, bo jednak na pewno był dość zmęczony po podróży. – Vittoria uznała, że chce wesele we Włoszech, dasz radę się wyrwać? – spytała, unosząc brwi, bo jednak wiedziała, że z jego pracą i ciągłymi spotkaniami mogło być to trochę cięższe po dwutygodniowym urlopie. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał, że brakowało mu tam jej.
– Też tęskniłam, Teddy – mruknęła, mimochodem przesuwając dłoń z jego ramienia na policzek, ale zaraz wróciła tam, gdzie była, bo jednak wiadomo – Enzo ich obserwował, right?
– Rozumiem, rozumiem. Spokojnie. I wiem, że świetnie wyglądają, chociaż w zasadzie mogliby jeszcze trochę poczekać, oboje są strasznie młodzi – stwierdziła, wzdychając mimowolnie. Niby wiedziała, że byli razem już kilka lat, ale nadal… Po prostu martwiła się o córkę, tak? Lubiła Maxa, ale nie chciała, żeby się spieszyli.
– Po prostu patrzy, nic innego nie robi – odparła, wzdychając ciężko. – No i co, nawet jeśli na coś liczy, to doskonale wiesz, jaki ja mam do tego stosunek – stwierdziła, wzruszając ramionami i spoglądając w oczy mężczyzny. Liczyć to sobie mógł, ale Ness nie zamierzała się w nic wpierdalać, ot co!
-
-
-
- Tak. Coś wykombinujemy - nie ominąłby ślubu Vittorii. Najwyżej jakies spotkania po przekładają, nie widział tutaj najmniejszego problemu. Dadzą radę. - Już myślałem, że Enzo całkowicie pochłonął twoją uwagę na tyle, że o mnie zapomniałas - dodal uszczypliwie, chociaż istotnie, dość żartobliwie. Nie brał pod uwagę tego, że przez te dwa tygodnie coś by się zmieniło ale… no wiadomo. Nie komfortowo. Z Enzo łączyła ją milość życia, nawet jeśli Enzo to potem spierdolił. Kiedy zdjęła dłoń z jego policzka, złapał ją i przyłożył do swojego serca, niby niewinnie, ale potrzebował jej bliskości.
- Mogliby, ale oboje wiemy, że ich nie przekonasz do zmiany zdania. - wzruszył ramionami. Między młodymi widać było cholernie dużo miłości - dawno nie widział tak zakochanego narzeczeństwa.
- Jasne, po prostu patrzy - pokiwał głową. Starała się nie irytować, chociaż wzrok Enzo sprawia że wcale nie było to takie proste. Jakby patrzył na coś swojego. Coś, czym Teddy dzielić się nie zamierzal - a raczej ktoś. - To może powinnas ograniczyć ten kontakt jednak tylko do rozmawiania, a tanczenie sobie odpuścić? - zmruzył oczy. Nie chciał się kłócić, ale rada przecież całkiem trafna
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Okej, to dobrze. Nie chciałabym tam być sama – wiadomo, że by nie była, ale jednak Ted był chrzestnym Vittorii i… No wiadomo, chciała pójść tam z nim. Tak po prostu. – Tak, jakby się o tobie dało zapomnieć, Sasso. Pisałeś do mnie pięćdziesiąt razy dziennie. Mój telefon prawie się zamienił w wibrator – pokazała mu w tym momencie język, ale uśmiechnęła się łagodnie i jednocześnie puściła mu oczko. Gdy tak przyłożył jej dłoń do swojego serca, westchnęła cicho. Najchętniej by go pocałowała, ale… No tutaj tego zrobić nie mogła.
– Wiem, dlatego ich wspieram – rozłożyła bezradnie ręce. Mimo to, widziała, jak Max patrzył na Vittorię i jak się nią opiekował i to napawało ją wewnętrznym spokojem, nawet jeśli cholernie się o oboje martwiła.
– A co innego robi? Łap w majtki mi nie wsadzał – mruknęła pod nosem, patrząc na niego z delikatną irytacją, bo ta zazdrość trochę ją męczyła, nawet jeśli dość uroczo się denerwował i starał się to ukryć. – Myślę, że nie jest to do końca wykonalne, bo rodzice zazwyczaj ze sobą tańczą też na weselu, Ted – wywróciła oczami i spojrzała na niego. – Aż tak cię to mierzi? Przecież wiesz, że niczego z nim nie chcę – wzruszyła ramionami, bo naprawdę tak było. Po prostu teraz nie wzdrygała się z obrzydzeniem, za każdym razem jak ją dotknął i tyle.
-
-
-
- Widzisz, starałem się, żebyś o mnie nie zapomniała, a ty pierwsze co robisz to wpadasz w ramiona tego zjeba. Nie ładnie, Rosenthal - powiedział to jednak na tyle żartobliwie, żeby nie odebrała tego jakoś bardzo złośliwie. Nie chciał być chamski, nie chciał wywierać na niej zbyt dużej presji ale miał nadzieję, że rozumiała przekaz - wprost powiedzieć by tego chyba nie umiał.
- To zatańczysz na weselu z ojcem chrzestnym córki. To prawie jakbym był jej rodzicem - stwierdził nie widząc w tej wizji najmniejszego problemu. Jak nie, to zamkna Enzo w jakiejś komórce albo innej piwniczce z winami i nie będzie innego wyjścia
- Niby wiem, ale ja nie mogę oficjalnie okazywać ci czułości, a ten kutas tak po prostu sobie wyciąga cię do tańca i zachowuje, jakby to było coś normalnego. - uniósl lekko brew w górę. Tak, chyba głównie to go męczyło.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– O tobie się nie da zapomnieć, nawet gdybyś się nie starał – rzuciła z lekkim uśmiechem i westchnęła zaraz. – Poza tym nie wpadam w niczyje ramiona – dodała jeszcze, wywracając oczyma, bo naprawdę tak było. Nie wpadała. Ech.
– Prawie robi różnicę. Vi się uparła na taki taniec, widząc, że znów się dogadujemy więc… Wszelkie zażalenia proszę kierować do niej – oświadczyła, wywracając oczyma, bo naprawdę – zażalenia należało kierować do jej szanownej córki.
– No i ciekawe czemu nie możesz, co? – zmarszczyła brwi, patrząc mu w oczy. Nie mogła się w sumie powstrzymać, bo w gruncie rzeczy niby ich sytuacja idealna nie była, ale… Mogliby zacząć chociaż delikatnie pokazywać, że coś między nimi było, nie? – Taniec to normalna aktywność, Ted – odparła, patrząc na niego ze sceptycyzmem.
-
-
-
- No dobra, nie wpadasz, ale w nie wchodzisz - pokazał jej język. Ale doceniał to, że uważała, że nie musiał się starać a i tak o nim pamiętała. Na to liczyl bo serio - on przez większość swojego życia nie umiał o niej zapomnieć, a przez następne lata… cóż, planował ją mieć zawsze obok. Po prostu.
- Okej, skoro Vittoria tak chce, to okej - no co miał więcej dodać”? Jak młoda tego potrzebowała, to tak będzie. Nie żeby zawsze musieli wszyscy to rozumieć, ale takie było życie - Teddy traktował Vittorię jak swoje dziecko, więc zamierzał wspierać motyw uszczęśliwienia jej.
- Bo nie chcemy robić wokół siebie show, ale - podniósł palec w górę, patrząc na nią uważnie. - Chyba mam to w chuju, co pomyślą wszyscy inni. I jeśli to ma sprawić, że Enzo przestanie cię rozbierać wzrokiem, chętnie ujawnię naszą tajemnicę całemu światu - musnął wargami jej policzek, ale w taki sposób jakby coś jej szeptał do ucha bo jej ciemne włosy ich przysłoniły.
- Normalna aktywność? Czyli jeśli wpadłaby do nas Megan, to mógłbym z nią teraz potańczyć, tak? - przechylił głowę na bok. - Nie widziałabyś w tym problemu? Nie byłabyś zazdrosna? - trochę ją podjudzał, ale jak byla taka mądra to ciekawe co w odwrotnej sytuacji by czuła!
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Owszem, ja przecież sama z siebie bym tego nie chciała – powiedziała, patrząc mu w oczy, bo znali się już tyle lat, że zasadniczo znał ją i wiedział doskonale, że ona nie praktykowała tańców z eksami – pod żadną postacią. W każdym razie, kiedy wspomniał o nierobieniu show, zmarszczyła brwi.
– My nie chcemy? – zmarszczyła brwi, bo ona w zasadzie w tym momencie chyba już nic przeciw jakiemuś tyciemu show nie miała. – Skoro masz to w chuju, to proszę bardzo, działaj – rzuciła, patrząc mu w oczy z lekkim wyzwaniem, bo w zasadzie to nie wierzyła chyba, że faktycznie by się na to tak wcześnie zdobył. – W zasadzie to co to za tajemnica? Nigdy się nie określiłeś – dodała jeszcze, bo fakt faktem tak było, no. I trochę ją to udręczało. A potem wspomniał o Meg i aż zesztywniała, odsuwając się od niego.
– Gdybyś po tym tańcu do mnie nie podszedł i nie oświadczasz, że dajesz jej kolejną szansę, bo zrobiła do ciebie maślane oczy, to nie – odparła, chociaż nie była to do końca prawda, bo pewnie przez to, co się wydarzyło, Meg była dość drażliwym tematem i nie podobała jej się ta perspektywa. - Straciłam nastrój na taniec - dodała jeszcze, bo faktycznie tak było i pewnie lekko się odwróciła i zaczęła iść, bo jakoś tak jej się przykro zrobiło, jak wspomniał o Meg. Ona nie przyszła do niego i nie oświadczyła nagle, że wraca do Enzo, podczas gdy coś się między nimi działo, right?
-
-
-
- Czyli jesteśmy w tym temacie zgodni? Myślisz, że twoja córka pozwoli mi wznieść toast na twoją cześć? - przechylił głowę na bok, palcem muskając jej dolną warge. A nie, nie zrobi tego tak chamsko, tylko własnie ładnie, z przemówieniem, uroczo i przyjemnie. Żeby im się lepiej żyło i żeby Enzo utrzeć nosa - Nie? Sądziłem, że określiłem się wystarczająco. - dodał jeszcze. Potem jednak czasu na przemowy nie było, bo dojebał okropnie tematem Megan co zrozumiał dopiero jak usłyszał jej odpowiedź na swoje słowa. Kurwa.
- Ness, nie tak miało to zabrzmieć - pozwolił jej w pierwszej chwili wyjść z jego objęć i ruszyć do wyjścia na taras czy do jakiejś kuchni, nie istotne. Dopiero po jakichś dwóch sekundach jego mózg wrócił do siebie i ruszył za nią. - Nesta, poczekaj - podbiegł nawet lekko bo jak na posiadaczkę dość krótkich nóg, zamiatala nimi okropnie szybko. Widział, że ją zdenerwował. Złapał ją finalnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Po prostu jestem zazdrosny. przykład Megan był chujowy, wybacz - rozłożył ręce. Co więcej miał powiedzieć? Nic. Pewnie wypił kilka drinków w samolocie, tak w ramach obrony jego głupiego zachowania!
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Myślę, że nie miałaby nic przeciw, ale musisz o to zapytać Vittorii – wzruszyła ramionami, a kiedy wspomniał o tym, że się określił wystarczająco, uniosła brwi. – Określiłeś, że chodzimy na randki i że potencjalnie ze mną wychowasz to dziecko. To wszystko – było to całkiem sporo, ale to nie oznaczało potencjalnego związku, right? Można było wychowywać dziecko we dwójkę, a ze sobą nie mieszkać i tak dalej. Ale potem dojebał tematem Megan i… Cóż.
Nie odezwała się na jego słowa. Nie mogła, bo była wkurwiona i smutna i po prostu wolała się zamknąć i ochłonąć niż rzucić czymś, czego będzie żałowała, a w tym momencie była pewna, że coś takiego faktycznie by powiedziała. Odetchnęła jednak głęboko, gdy złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę, mimo to, tę rękę zaraz wyrwała.
– Był chujowy, owszem. I kompletnie nie na miejscu. I w ogóle w tym momencie naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać, daj mi spokój, okej? Mam dość, jestem zmęczona i naprawdę kurwa nie mam siły, więc po prostu. Daj. Mi. Spokój – ostatnie słowa powiedziała już z wysiłkiem, bo poczuła przeszywające bóle w okolicach macicy i aż się lekko schyliła, opierając dłonią o jakiś blat. Kurwa, niedobrze.