WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
25
188

Pisarz

Zdalne

broadmoor

Post

„Wszędobylski szum mieszał się z uderzeniami jej serca, które pompowało krew coraz szybciej, przez strzał adrenaliny.
Myśli rozbiegały się jej niczym stado karaluchów w starej kuchni, spłoszone nagłym zapalenie światła.
Kate wiedziała, że musi być nie tylko dzielna ale i sprytna. To była ostatnia szansa by to zrobić, być może jedyna by uratować Timmiego.
Drżącą dłonią wybrała numer i przyłożyła telefon do ucha tak ciasno, że niemal nie ogłuchła gdy pod jednym sygnale odezwał się głos kobiety
-911 what’s your emergency?
-Hi, chciałabym zamówić pizzę na wynos. - Jej głos łamał się choć starał się patrzeć na czubki swoich butów, zupełnie jakby unosząc wzrok i zdając sobie sprawę ze swojego położenia miała utracić cały animusz jaki zgromadziła do tej pory w sobie.
Wszak czytała, że najszybciej umierają Ci którzy nic nie robią w trudnej sytuacji, bo brak działania równy jest śmierci.
Umierać nie chciała.
-Pizza? Chyba wybrała pani zły numer.- Odpowiedziała grzecznie dyspozytorko, choć w jej głosie przebijała się nuta zmęczenia, tak samo jak południowy akcent którego dziedzictwa nie mogła ukryć.
-Nie wydaje mi się… nadal macie ciasto z zawijanym serem?…- Uparcie naciskała, modląc się by osoba po drugiej stronie zrozumiała jej intencje. Błagała wszystkich bogów jakich znała o zlitowanie a nawet demony bo w jej życiu tylko one odpowiadały.
-… już podam pani adres 235 Hayword Street mieszkanie 5..- Naciskała, przecież osoba po drugiej stornie nie mogła być tak głupia, prawda?
-Czy jest Pani w niebezpieczeństwie?- Padło wreszcie nieco bardziej ożywione ze strony odbierającej telefon.
-Czy nie mogę mówić Pani swobodnie?- Indagowała spokojnie kobieta.
-That’s right…- Padło z wyraźną ulgą acz wyczuwalną w głosie nadzieją połączoną z rozpaczą.
-Rozumiem nazywam się Chris, pomoc jest w drodze. Musi mi panie powiedzieć ile osób znajduje się przy Pani…
-Czy średnia peperoni będzie odpowiednia dla 2 osób?-Zapytała już niemal przez łzy, w chwili gdy dyspozytorka usłyszała męski głęboki głos w tle.
-Co ty robisz, powiedziałem duża!

asdfvlbj wrouip ;akcjbsdnv’O”




Na białej karce na ekranie, kursor wypluł kilka liter które zupełnie nie miały sensu, w chwili w której Elliot uderzył dłonią w klawiaturę laptopa. Pod chwili zaznaczył cały wątek i usunął jego zawartość, ot tak jakby nic nie stracił tym jednym ruchem.
Mężczyzna sięgnął dłonią po whisky stojące w szklance, kilka kostek na wpół stopionego lodu obiło się o siebie, gdy upił łyk przez zaciśnięte zęby. Zupełnie jakby filtrował bojąc się, że coś zaraz wpadnie mu do ust.
Spojrzał na cienie, które swoimi mackami zdawały się go dosięgać. Wyglądały zupełnie niczym dłonie wyłaniające się z mroku. A w zatęchłym domu pisarza, nadal czuć było pleśnią, stęchlizną i słodką kwaśnica rozkładu, która przestała mu już przeszkadzać.
Przez chwilę ponad laptopem spojrzał na podłogę na której odznaczała się niemal niewidoczna plama. Wyryła się jednak pamięcią w drewnie, które odbarwiło się niejako gdy dogorywał na nim jego ojciec.
Odchylił się na skórzanym fotelu, zapadł w nim i myślał.
Co powinien zrobić?
Czego nie powinien był robić?
Dlaczego emocje przysłaniają mu zdrowy rozsądek?
Od pewnego czasu zaczął wychodzić tylko nocą, to właśnie po zmierzchu zaczynało się jego życie. Zupełnie jakby był wpisany w ciemność.
Została mu ostatnia książka „Ćma i zodiak” była ostatnią z kolekcji, którą systematycznie podrzucał sąsiadowi. Zostawiają mu rozliczne słowa na pierwszej stronie. Bał się, ze ten wezwie policję, jednak to nigdy nie miało miejsca.
Więc dlaczego się z nim nie skontaktował?
Był niemal pewny, że nie pomylił domów. Pamiętał nawet to cholerne drzewo rosnące rozłożycie po lewej stronie, choć wtedy było mniejsze.
Może już tam nie mieszka?
BZDURA!!- Uderzył pięścią w stolik, aż tym gestem zmusił swojego psa do interwencji. Zwierze podniosło głowę i rozejrzało się wkoło zaspanym wzrokiem.
Stwierdzając jednak, że to fałszywy alarm wrócił do przerwanej czynności.
Chwycił swoje wieczne pióro, które dostał będąc w Japonii od jednego z wydawców i nakreślił nim kolejne słowa.

„Gdy miałeś 7 lat naprawiałeś mi rower. Rozciąłeś sobie wtedy skórę między palcem wskazującym a kciukiem w lewej dłoni. Porządnie krwawiło, została Ci blizna. Musiała zostać… musi nadal tam być…
Proszę, błagam… zaklinam…
Bez ciebie jestem niekompletny”


Słowa stały się nieczytelne, przez jego pijacki bełkot i łzy którymi się zalał kończą swoją frazę. Odłożył piór i chciał zetrzeć kilka kropel które spadły na papier, i ruchem dłoni rozmazał jedynie atrament. Zamknął książkę z pogardą.
Spojrzał na telefon - 03.38 am.
-No i chuj… no i pójdę…- Powiedział sam do siebie, znów wzbudzając zainteresowanie psa, gdy wierzchem dłoni przesunął po nosie i ruszył w stronę wyjścia chwiejnym krokiem.
W dodatku wyszedł na trawnik w samych skarpetkach dzierżąc w dłoni swoje tomisko.
Nie zauważył nawet, że przy jego boku, idzie jego jedyny oddany przyjaciel, który nie opuszczał go nawet na krok bez względu na wszystko co mu powiedział w chwilach złości i rozpaczy.
-Ić..-ryknął do zwierzęcia, które jedynie przechyliło głowę, nie rozumiejąc co właściciel oczekuje.
-Do dchomu…- Mruknął do psa i pachnął na niego ręką.
Tak oto stał na środku swojego trawnika w piżamie, próbując przegnać własnego psa, który był dla niego za szybki. Kręcił się w kółko z nieustępliwością pijanego maniaka idąc ku sąsiadowi. Tym razem, stanął naprzeciwko jego domu. Było w tym coś przerażającego, gdy kamera - ring.
Uchwyciła to, że ktoś nieruchomo stoi tuż przed drzwiami i gapi się ze złością w wizjer, przyciskając do piersi książkę, którą zamierzał położyć w miejscu w którym zostawił pozostałe.
To była ta chwila w której właściciel musiał dostać informację na smartphona „Ktoś jest pod Twoimi drzwiami”, oraz opcje które mógł wykorzystać tj kamera czas rzeczywisty, zdjęcie, nagrywanie, rozmowa przez dzwonek do drzwi.
Nagle przed kamerą coś przebiegło, husky w euforii i przypływie głupawki, biegał niczym opętany. Wyglądało to tak jakby jakiś menel w środku nocy stał pod drzwiami przywołując jakieś piekielne ogary, które rozpierzchły się po trawniku.
Jednak przyglądając się dłużej scenie, można było dojrzeć, łzy które spływały po twarzy obłąkanego dziwaka ściskającego z całych sił swoją książkę, którą wreszcie z głośnym łoskotem rzucił niedbale na werandę. Po czym odwrócił się i chwiejnym krokiem oddalił się z zasięgu kamery.


Matthew Otter

autor

Retrozaur

Awatar użytkownika
0
0

Strażak

-

columbia city

Post

- Tęsknię za Tobą… - Wyszeptał do ekranu laptopa, na którym widział uśmiechniętą twarz dziewczyny o ciemnych, kasztanowych włosach, teraz związanych w niedbały kok i dużych, ciemnych jak u sarny oczu. Ile już czasu nie trzymał jej w ramionach? Tydzień?Dwa? Miał ochotę wykrzyczeć jej prosto w twarz, żeby po prostu do niego wracała, ale na głos zawsze wypowiadał tylko to, co być może chciała usłyszeć - “zajmij się matką, będę czekać”. Nie chciał wywoływać w swojej dziewczynie poczucia winy, doskonale zdawał sobie sprawę, że jej matka była bardzo schorowana, sam ją odwiedzał, choć przez stan w jakim się znajdowała były momenty, w których traktowała go, jak obcego człowieka. Zamknął sprawnym ruchem laptopa, pozwalając by pomieszczenie oświetlała jedynie niewielka lampka stojąca na jednej z komód wykonanych z jasnego, brzozowego drewna i światło lampek ogrodowych wpadające przez duże okna, które teraz częściowo przysłonięte były beżowymi zasłonami o dość dużym zaciemnieniu. Salon był przestronny, urządzony w jasnych pasujących do siebie barwach. Wszystko od a do z wybrała jego matka, kierując się niespełnionymi marzeniami o byciu architektem wnętrz. Sięgnął po kieliszek z czerwonym winem stojący na okrągłym, jasnym stoliku i upił kilka łyków, nawet za bardzo nie skupiając się na jego smaku. Która to już godzina? 2?3? Przeniósł spojrzenie na wysłużony zegarek na swoim nadgarstku, który wskazywał prawie 4 godzinę. Cudownie, rozmawiał z Jen prawie dwie godziny bez przerwy i to zawsze w tych godzinach, w których najbardziej jej odpowiadało ze względu na to, że przez resztę czasu zajmowała się matką albo pracą. Przeszło mu przez myśl, że ostatnio spędza więcej czasu ze stojącą w salonie figurą pantery niż własną dziewczyną. Zawsze jednak po tym pojawiały się wyrzuty sumienia, w końcu nie powinien być tak oschły, skoro znał jej sytuację. Wypuścił powoli powietrze z ust i przeciągnął się powoli, czując, że nieco przekroczył granicę snu. Ale to dopiero powiadomienie, które pojawiło się na telefonie, sprawiło, że całkiem się wybudził. Natrętna melodia obwieściła mu właśnie, że ktoś stoi przed drzwiami. W pierwszej chwili pojawiła się nadzieja, że być może Jen zrobiła mu niespodziankę i jednocześnie strollowała, co wcale nie byłoby niczym dziwnym, ale potem zdał sobie sprawę, że przecież nie zdążyła by dojechać do niego w tak krótkim czasie, a rozmawiała ze swojego pokoju, co poznał po wystroju wnętrz. Więc kto? Rodzice również odpadali. Ktoś się pomylił? Możliwe, ale jeszcze się nie zdarzyło. A może to ten typ, który podrzucał mu książki? Do tej pory uważał go za raczej nieszkodliwego, chociaż książki, które dostawali zawsze miały dedykację dla Wydry. Z początku było to nawet miłe, ale gdy jego narzeczona zaczęła zwracać uwagę, że jedna z książek wydawała się być niemal, jak o nim poczuł się dziwnie. Jeśli to był żart to chciał poznać tego żartownisia. Sięgnął po telefon i wybrał opcję kamera czas rzeczywisty. Podniósł telefon bliżej do twarz, pozwalając by światło od wyświetlacza odbiło się w jego oczach i rozjaśniło twarz w półmroku pomieszczenia. Mężczyzna? Podniósł jedną brew przyjrzał mu się tyle na ile pozwalała mu jakość obrazu, czy on trzymał książkę? A więc nie mylił się! To ten gość musiał je podrzucać! Tylko po co? Adrenalina krążąca w żyłach zmusiła go do postawienia kilku kroków w kierunku drzwi wejściowych, chociaż nie spuszczał wzroku z ekranu telefonu. Jen pewnie by go opieprzyła, gdyby dowiedziała się, że chce skonfrontować się z potencjalnym creepem, ale… czy on płakał? Zatrzymał się tuż przed drzwiami, które odgradzały go od nieznajomego, nie mogąc przez kilka chwil oderwać wzroku od ekranu. Może to jakaś gra świateł? Czuł jak jego własne ciało zaczyna być spięte, mimo wszystko nie odczuwał strachu, raczej osobliwą złość pomieszaną z ciekawością. Tylko nie wiedział na co był zły? Jeśli ten facet wymagał jakiegoś leczenia, to trzeba by mu pomóc, ale te łzy…Widząc, jak rzuca mu ksiązkę pod drzwi i słysząc jej huk, wybudził się z tego dziwnego marazmu, który przed chwilę poczuł i jednym ruchem wsunął telefon do kieszeni, chwilę później w pośpiechu otwierając drzwi, by utkwić spojrzenie w oddalających się plecach nieznajomego. W pierwszej chwili nawet miał gdzieś, że po jego posesji biega pies, skupił się wyłącznie na jego właścicielu.
- Stój! - Krzyknął, nawet głośniej niż by chciał, ale w tym momencie nawet nie przywiązywał uwagi do tego, że ktoś z sąsiadów mógłby zwrócić mu uwagę. Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, żeby go zatrzymać? Po co krzyczał? Przez ułamek sekundy poczuł się zdekoncentrowany własnymi odczuciami, przecież to nie miało sensu, chociaż kto by się ostatecznie nie wkurzył, gdyby jakiś nieznajomy typ po nie zachowywał się jak creep? Pochylił się i sięgnął po książkę, która teraz leżała u jego stóp. Stanął bardziej w świetle, które automatycznie się zapaliło, gdy otworzył drzwi i odruchowo przerzucił z cichym szelestem kartki, żeby sprawdzić czy i w tej książce była dedykacja. Nie pomylił się. Poczuł jednak, jakby ktoś nagle uderzył go w brzuch. Blizna, o której pisał ten nieznajomy…przeniósł spojrzenie na swoją rękę, dokładnie na miejsce opisywane w dedykacji. Była tam. A więc człowiek, który napisał mu dedykację, a może i całą książkę wiedział o nim rzeczy, których nie powinien. Skąd?! Nawet nie pamiętał, żeby coś takiego się wydarzało. Zacisnął palce na książce i podniósł spojrzenie na towarzysza.I ten słowa o niekompletności! Psychofan? Może widział jego zdjęcia w kalendarzu i od tamtego czasu coś mu się uroiło? Ale wtedy nie móglby wiedzieć o bliznach. Te były skutecznie wyretuszowane.
- Zamiast podrzucać mi książki, nie powinieneś wprost ze mną porozmawiać? Masz okazję. - Patrzył na swojego towarzysza, niemal wwiercając się w jego plecy w pełnym napięciu oczekiwaniu. Tylko czego od niego oczekiwał? To o czym pisał w dedykacjach, wydawało mu się dziwnie obce, ale z jakiegoś powodu, chciał wiedzieć więcej. Tym bardziej, że nie pamiętał części swojego dzieciństwa, a rodzice wydawali się nie być za bardzo pomocni.

elliot stuart

autor

Tweek

Awatar użytkownika
25
188

Pisarz

Zdalne

broadmoor

Post

STÓJ!

Rozeszło się echem po sąsiedztwie, akurat w chwili w której schodził z trawnika Otterów i starał się zrobić niedbały krok na ulicę uważając na podwyższenie krawężnika.
Nie było dnia od ich rozdzielenia, w którym nie fantazjował o tym jak będzie wyglądało ich spotkanie po tylu latach.
Marzył o szczęści i utęsknieniu.
Tymczasem przez ostatnie dwa miesiące przekonywał się jedynie o chłodzie Matta. Znał jego charakter na tyle by nie być nachalnym i nie zmuszać go do kontaktu. Pamiętał jak potrafi być zawzięty gdy się na coś zdenerwuje. Być może przez te wszystkie lata pielęgnował złość o jego nieobecność i to było przyczyną jego dystansu po tym jak wrócił.
Aktem desperacji i udobruchania miałby być te książki, które mu podrzucał. Jako wyraz tego, że przecież nigdy nie zapomniał…
Teraz słysząc jego słowo, starał się opanować drżenie całego ciała. On nigdy nie był nazbyt odważny, czuł strzał adrenaliny który go ocucił połączony z chłodnym południowym wiatrem. Wypuścił powietrze zbierając myśli i spojrzał na swoje ubranie.
Cholera, był w wyciągniętym szarym dresie, wyglądał jak jakiś bezdomny. Nie tak chciał wyglądać podczas ich pierwszego spotkania, ale czy to było ważne?
Drżącymi palcami zaczął prostować zmarszczki na bawełnianym materiale, zupełnie jakby miało to jakikolwiek wpływ na jego prezencję.
Odwrócił się do niego twarzą, pozwalając by oświetlenie ogrodowe w pełni odebrało mu anonimowość.
Na Matta wpatrywał się mężczyzna o niezwykle błękitnych oczach i irytująco długich czarnych rzęsach. Uśmiechnął się delikatnie jakoś niewinnie i uniósł spojrzenie na twarz przyjaciela z dzieciństwa.
-Nic się nie zmieniłeś. -Powiedział nieśmiało, zupełnie jakby Wydra odebrała mu w jakiś sposób jego cały animusz. Jednak jego twarz i mimika, chłopak przed nim niemal promieniał szczęściem, nawet dzieci na gwiazdkę nie cieszą się tak z prezentów.
Elliot szybkim ruchem doskoczył do mężczyzny stojącego przed nim i otulił go swoimi ramionami, przekładając czoło do jego czoła jak zwykle to robić w dzieciństwie.
Jego zachowanie było tak dziwnie niewymuszone i naturalne, że aż przerażające.
-Pewnie nie dali Ci mojego adresu prawda? Moja rodzina zastępcza zrobiło wszystko bym przestał do ciebie uciekać.-Szepnął w jego usta, przypominając sobie jak często jako dziecko uciekał. Problem jednak stanowił brak pieniędzy na przeprawę przez cały kontynent dla dzieciaka, podróżującego bez osoby dorosłej. Nie mniej starał się być dzielny, tak jak mu obiecał.
Jego dłonie, które ułożyły się na łopatkach Matta były ciepły a ich dotyk był skrajnie znajomy. Nagle i nieoczekiwanie Elliot pocałował go, miał pełne ładnie skrojone usta. Smakował jak alkohol i papierosy jednak sposób w jaki smoknął go pierwszy raz miał w sobie coś z dziecinności i niewinności, kolejne zaś dotknięcie warg było już drapieżne i miało w sobie coś z niepohamowanej żądzy.
Otter będąc świadkiem tego wszystko co miało miejsce mój powiedzieć o sąsiedzi dwie rzeczy - może i był obłąkany ale też dobrze całował jak na wariata.
Gdy Eliot się odsunął chwycił dłoń przyjaciela z dzieciństwa i przesunął kciukiem po jego bliźnie na dłoni po czym uniósł własną by pokazać mu ranę jaka przepołowiła jego rękę.
-Obiecałem Ci tamtej nocy, że będę odważny i byłem, ale już nie muszę. Mogę być sobą bo znów jesteśmy razem. -Elliot znów wybuch płaczem pełnym radości i wzruszenia, nieświadomie przytulił po raz kolejny z całych sił przyjaciela. Zaśmiał się szczęśliwy.
Nie wiedział nawet kiedy jego pies biega wkoło nich radośnie szczękając, jakby z nimi polemizował co każdy husky miał w swojej naturze.



Matthew Otter

autor

Retrozaur

Awatar użytkownika
0
0

Strażak

-

columbia city

Post

Przez ułamek sekundy - nawet nie dłuższy niż uderzenie skrzydeł ćmy, która zwabiona światłem, kręciła się w pobliżu zapalonej nad jego głową lampki - przed jego oczami pojawiły się te niebieskie źrenice. I niby nie byłoby w tym nic dziwnego, skoro właśnie się w niego wpatrywały, ale przez krótką chwilę miał wrażenie, że znał je. Że już je gdzieś widział, ale to uczucie było tak ulotne, że zniknęło wraz z kolejnym oddechem. Skąd niby miałby go znać? Może mignął mu już kiedyś skoro chyba byli sąsiadami? A może jego zdjęcie było gdzieś w środku książki, jak to czasem można było dostrzec na tylnej stronie okładki lub wewnętrznej obwolucie na końcu.

“Nic się nie zmieniłeś”

Te słowa wywołały u niego konsternację i wytrąciły go chwilowo z całej swojej stanowczości, więc odruchowo wyprostował się, lekko przy tym poruszając szyją, jak zawsze gdy coś zaczynało wywoływać u niego lekki dyskomfort czy niepewność. To zaskoczenie wystarczyło, by nawet nie zdążył zareagować, gdy nieznajomy dopadł do niego i…przytulił. Podniósł odruchowo dłonie, jakby zamierzał go od siebie odepchnąć, ale ostatecznie zatrzymał je na wysokości pleców mężczyzny, gdy pomiędzy wonią alkoholu, a rześkiego powietrza pojawił się inny, dziwnie znajomy mu zapach. Niemal poczuł dotyk miękkiej pościeli na swoim ciele, gdzieś przed oczami przemknął mu niewyraźny obraz czyiś drobnych dłoni, które podsuwały mu komiks o X-Manach. Spiął się, co było na pewno bardzo wyczuwalne dla mężczyzny, który go właśnie obejmował, a wspomnienie rozmyło się całkowicie, pozostawiając po sobie dziwną pustkę i niepewność. Halucynacje? Może ten zapach miał być odrzucający? Ale kolejne słowa w połączeniu z nim przyprawiły go o dziwne mdłości. Niby pamiętał, że powinien przytakiwać na to, co mówi świr i bezpiecznie się oddalić, ale…ta luka we wspomnieniach całe życie go dziwnie mierzwiła.
- Posłuchaj… - Chciał mu powiedzieć, że może go jednak z kimś pomylił, żeby poszedł do domu, bo po pijaku po prostu zaczyna pierdzielić głupoty, może zresztą nie był tylko pod wpływem alkoholu a jakiś innych środków. Nie zdążył, bo nieoczekiwanie mężczyzna zamknął mu usta pocałunkiem przesiąkniętym alkoholem i smakiem jego ust. Ciężko było oprzeć się wrażeniu, że jegomość nie był niewinny i na pewno nie całował kogoś po raz pierwszy! Przez kilka chwil nawet poddał się temu, opuszczając dłonie wzdłuż jego ciała, ale potem zdał sobie sprawę z tego, że całuje go obcy człowiek, do cholery chust wie, kogo wcześniej całował, skoro nie wydawał się być do końca poczytalny, zresztą on sam miał Jen! Chwycił rozmówcę za ramiona i odsunął od siebie na ich długość, oddychając nieco nierównomiernie z lekką irytacją wymalowaną na twarzy.
- Chwila. Nie sądzisz, że trochę za dużo informacji, jak na pierwszy raz? Przystopuj z tym całowaniem. Jesteś zupełnie pijany. - Rozejrzał się po okolicy, zastanawiając się czy ten szaleniec mieszkał z kimś, czy przypadkiem nikt nie będzie go szukał, ale nie widział w pobliżu żywej duszy, nie licząc błąkającego się pod nogami psa, który wydawał się być dziwnie szczęśliwy. Zabranie szaleńca do domu było średnim pomysłem, nie wydawał się być do końca poczytalnym i kto wie, czy przypadkiem znów czegoś nie odwali. Z drugiej strony, jeśli był pijany i rozchwiany emocjonalnie to kto wie, czy nie zrobi sobie krzywdy, jeśli go tak teraz zostawi. Wypuścił powoli powietrze z ust, odsuwając od mężczyzny swoje dłonie.
- Wejdź do środka albo powiedz mi gdzie mieszkasz, nie róbmy scen na widoku. - Odsunął się na tyle, by zrobić jegomościowi miejsce, gdyby jednak chciał wejść do środka jego domu.
- Opowiesz mi więcej... - Nie chciał wzbudzać jego gniewu, bo kto wie co raz mu odbije. To było najbardziej optymalnym rozwiązaniem, zachęcenie go do rozmowy, ale na bardziej neutralnym gruncie, żeby wiedział, że nie chce go zbyć.

elliot stuart

autor

Tweek

Awatar użytkownika
25
188

Pisarz

Zdalne

broadmoor

Post

-Za dużo informacji…?-Powtórzył jakby nie do końca rozumiał co właściwie ma miejsce. Skrzywił się przy tym jak ktoś kto wkłada rękę do kieszeni i uświadamia sobie, że w jej wnętrzu znajduje się gówno.
Nie chodziło o to by Matt spełniał jakieś jego oczekiwania ale do cholerny!
Spodziewał się czegoś więcej…entuzjastycznego.
Albo mniej… zdystansowanego.
Znajdują się po latach rozstania a ten odsuwa go. Do Elliota docierała logika wszystkiego co ma miejsce.
Sąsiedzi? - pomyślał powoli łącząc wszystko w jedną całość.
-Boisz się reakcji pani Greewood?-Zapytał nieco konspiracyjnym tonem, nieświadomie zerkając w lewą stronę na widniejący w oddali dom. Zupełnie jakby na trawniku w mroku, chciał dostrzec stojącą starowinkę. Będącą największą plotkarą ich małej społeczności.
Jednak nawet to stwierdzenie musiało twierdzić Ottera, że nieznajomy nie jest nim w istocie. W przeciwnym razie skąd niby wiedziałby cokolwiek o sąsiadach.
-Panie Otter!-Krzyknął nagle pełen euforii i entuzjazmu, zrzucając dłonie przyjaciela ze swoich ramion.
-…czy Pan nadal chadza do niej na szaber? I zjada jej drogocenne czereśnie wprost z drzewa?-Zażartował tłumacząc jakąś lęk i niepewność swojego towarzysza, odsuwając od siebie najdalej jak mógł uczcie że coś jest nie tak.
Jednak ta myśl zagnieździła się z tyłu głowy i dochodziła głośniej i głośnie do głosu.
Brakowało mu radości, pytania „dlaczego dopiero teraz?” Albo chociażby: „Gdzieś ty był przez te wszystkie lata?”.
Nie. To nie mogła być prawda.
Wymyślą sobie, po prostu jest środek nocy, najpewniej go wybudził ze snu sądząc po piżamie i nie jest pewny co się dzieje. To wszystko. Nie ma sensu popadać w paranoję i tworzyć sobie dodatkowe historie, które tak naprawdę nie mają racji bytu.
-Fine.-Powiedział melodyjnie i uśmiechnął się szeroko w chwili w której jego husky delikatnie skubnął dłoń Matta domagając się głaskania po głowie.
Elliot ruszył w stronę rezydencji Otterów która w żaden sposób go nie onieśmielała. Już po przekroczeniu progu domostwa w którym zjadowzło się wiele pokoi, Stuart rzucił od progu:
-Nie masz nic przeciwko jak się napiję?- Nie chciał być obsługiwany, po prostu poczłapał od razu do kuchni, która znajdowała się za salonem, a jej ulokowanie nie było takie oczywiste dla większości gości.
Elliot odnajdował się nie tylko w przestrzeni, ale również bez problemu otworzył szafkę i wyjął z niej bezbłędnie szklankę. Wiedział nawet którą stronę lodówki otworzyć by wyjąc sobie sok pomarańczowy. Czuł się jak u siebie w domu, zachowywał się jakby był u siebie a w dodatku cieszył się tak jakby nalewając ten sok i patrząc na Matta odkrył jakieś złote miasto.
-Co tam u Julie i Bena? -Zapytał nie przejmując się tym, że jego pies rozgościł się w salonie i kręcił się po nim wszystko wąchając.
O tyle o ile rozmieszczenie domu można było wytłumaczyć logicznie planem, który jest podobny do innych domów, tak samo z ułożeniem naczyń w szafkach. To jednak imion jego rodziców znać nie powinien.
Ani zachowywać się z taką swobodą jakby był jakimś brakującym puzzlem w życiu Matta, o istnieniu którego nie mógł mieć pojęcia.
Nagle przerywając im, rozległ się głośny i niezwykle irytujący dzwonek komórki Elliota. Z początku chłopak był tak zapatrzony w przyjaciela, że zdawał się ignorować wibracje rozlegające się w jego wyciągniętej bluzie.
Dopiero gdy wyjął urządzenie i spojrzał na numer na ekranie, przesunął kciukiem w kierunku zielonej słuchawki. Drugą ręką dając Mattowi sygnał by poczekał chwilę.
Jego przywitanie było dziwne i brzmiało niczym egzotyczne danie „moshi, moshi” padło gdy chłopak odwrócił się plecami do gospodarza opierając się tyłkiem o blat marmurowej wysepki.
Ciężko było jednoznacznie stwierdzić o czym rozmawiał bo ewidentnie posługiwał się biegle językiem japońskim. Po kilku uderzeniach serca przeszedł na angielski.
-Czy możesz potwierdzić to z moim menedżerem? Wyślijcie proszę do niego harmonogram i kontrakt. Dziękuję! - Rzucił, jego głos w rozmowie się zmienił. Był stanowczy i arogancki. Ani trochę nie przypominał bezbronnego wariata, którym zdawał się być jeszcze przed chwilą na jego trawniku. Mimo odurzenia alkoholem szybko odnajdował się w danej sytuacji w której się znalazł.
-Przepraszam… to wszystko…-Mówiąc te słowa okrężnym ruchem wskazał na swoją komórkę która teraz leżała na śliskim blacie.
-…to pokłosie poszukiwań Ciebie…-Powiedział nieśmiało, zupełnie jakby jego kariera i setki tysięcy dolarów jakie zarobił, były niczym przy ich spotkaniu.


Matthew Otter

autor

Retrozaur

Awatar użytkownika
0
0

Strażak

-

columbia city

Post

Już wcześniej zdawał sobie sprawę z tego, że nieznajomy musiał być jego sąsiadem. Wyglądał w tym dresie na kogoś, kto właśnie wyszedł z domu na krótki dystans, więc nawet nie przejmował się tym, co miał na sobie, ani chłodem nocy. Słowa o jego sąsiadce tylko utwierdziły go w przekonaniu, że tak było. Skoro tak, to czemu wcześniej nie rzucił mu się w oczy? Rzadko wychodził z domu? Na pewno opuszczał go po to, żeby podrzucić mu kolejne książki ale czy tylko wtedy? Tylko skąd wiedział, że kradł czereśnie za dzieciaka? W tym nieznajomym było coś dziwnego, wydawał się być jednocześnie nieprzewidywalnym wariatem, ale i teraz stalkerem. Nie mógł jednak wyzbyć się tego lepkiego uczucia, które wkradło się gdzieś pomiędzy inne. Ciało wydawało się na niego reagować i wcale nie chodziło o seksualny aspekt, ale ten zapach…tak dziwnie znajomy i niebieskie oczy, które wydawały się nie spuszczać z niego wzroku.

Czyste szaleństwo, daję się omamić jakiemuś pomyleńcowi.

Skarcił się w myślach, od razu zamierzając skontaktować się z odpowiednimi służbami, jak tylko zabrnie to za daleko. Nie zamierzał spędzić nocy z kimś niepoczytalnym, tylko wykorzystać moment, w którym będzie mógł się go pozbyć bez zbędnych wyrzutów sumienia. Jen była zawsze taka proludzka, gdyby powiedział jej, że tak po prostu pieprznął drzwiami przed twarzą tego człowieka, pewnie trułaby mu przez kilka dni. Był do cholery strażakiem, ale nie oazą dla psychicznie chorych!
- Cóż, wolę jej nie reanimować. - Uśmiechnął się jednak lekko, uwidaczniając dołeczki na smagniętej słońcem twarzy, okalanej wiecznymi lokami. W dzieciństwie musiał przypominać małego aniołka, na pewno z wyglądu. Przeniósł spojrzenie na psa, który najwyraźniej domagał się jego uwagi i bez skrępowania pogłaskał go po łbie, zdając sobie sprawę, że przy Jen, która miała uczulenie na sierść mógłby mieć co najmniej rybki w akwarium. Na nic zdawały się przekonania, że przecież mogłaby brać leki, po nazwaniu go pieprzonym egoistą, stwierdził, że jego związek jest ważniejszy niż posiadanie zwierzaka.
- Śmiało… - Właściwie widząc, jak świetnie sobie radzi w jego domu, poczuł wzrastającą w jego krwi adrenalinę. Każdy mięsień zdawał się być dziwnie spięty, jakby zaraz szykował się na atak. Skąd do licha wiedział, gdzie co jest? Włamywał się w nocy, czy wtedy, gdy nikogo nie było w domu? Zacisnął palce na telefonie, mając ochotę podejść do tego typa i zwyczajnie wytargać go za drzwi. Jednak w tym większym był szoku, gdy zapytał go o jego rodziców. Po imieniu. Istniało prawdopodobieństwo, że był zaznajomiony z jego rodzicami, w czasie gdy był w Nowym Yorku. Może pomagał im? Mogli opowiedzieć mu o wszystkim, jeśli ostatecznie się na niego otworzyli.
- Wyjechali na Hawaje…Nie wiedziałeś? - Odparł i zamknął za sobą drzwi, nie spuszczając z oka swojego rozmówcy. Jeśli faktycznie był u nich tak często, żeby poznać cały rozkład i jego historię, to chyba powinien wiedzieć takie rzeczy? Im dłużej z nim przebywał tym miał więcej pytań. Kuchnia była bardzo przestronna i jasna, praktycznie całkowicie otwarta na salon i dobrze komponowała się z całością. Fronty szafek wykonane były również z brzozy, idealnie pasując do komód w salonie czy stolika. Blaty natomiast były wykonane z marmuru, który ładnie się mienił po zapaleniu światła, zupełnie, jakby ktoś dodatkowo wetknął w niewielkie drobinki brokatu. Część górnych szafek natomiast była całkowicie ciemna, chociaż przy znajdujących się nad nimi lampkami led wydawała się zamiast czarna, to grafitowa. Na środku stała również wyspa kuchenna, na której stała biała doniczka z sukulentem a tuż obok na ciemnej taczce dzbanek żeliwny, w którym często zaparzali japońską herbatę i dwie szklaneczki.
- Nie odbierzesz? - Spytał, gdy ciszę przerwał dźwięk piosenki, którą doskonale znał i czasami nieświadomie nucił. Gdy mężczyzna ostatecznie odebrał i odwrócił się do niego tyłem, sam podniósł ukradkiem telefon i zrobił mu zdjęcie, które szybko wysłał do swojej rodziny z podpisem “Chyba zapomnieliście mi o czymś powiedzieć.”. Jeśli go znali, na pewno zaraz by odpisali, że o tak, to znajomy, widzę, że się poznaliście. Była też jeszcze jedna opcja, ukrywali przed nim coś, tak samo, jak jego przeszłość. W tym momencie było zbyt wiele zbiegów okoliczności, żeby tak prostu je zignorować. Przeniósł spojrzenie na stojące na komodzie zdjęcie jego i Jen, na którym się obejmowali, aż ciekaw był, czy jego narzeczona miałaby takie samo podejście do tego człowieka, żeby również być wobec niego miła.
- Więc…piszesz książki? - Spytał, gdy jego rozmówca zakończył rozmowę, najwyraźniej z kimś, kto potrzebował o tak później porze wyjaśnień. Odłożył książkę na okrągły stolik, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Zaczynał mieć dośc tych wszystkich gierek, udawania, że wie o co mu chodzi. Do cholery była czwarta w nocy, a on rozmawiał z typem, który albo był pieprzonym prześladowcą albo szaleńcem albo…z jakiegoś powodu był połączony z jego dzieciństwem, którego nie pamiętał. Miał szczerze dość tych wszystkich niedopowiedzeń i tajemnic.
- Pojawiasz się, mówisz, że mnie szukałeś, ale niczego nie wyjaśniasz. - Spojrzenie Matta stało się nieprzyjemne, ostre, zupełnie jak wtedy, gdy wstawiał się za nim przed zaczepiającymi go gówniarzami w dzieciństwie.
- W dzieciństwie miałem tajną kryjówkę, gdzie? - Zrobił krok w jego stronę, jakby próbował zagarnąć sobą przestrzeń, która otaczała mężczyznę. O kryjówce nie mówił nikomu, nawet rodzice o niej nie wiedzieli. Jeśli faktycznie był częścią tych wspomnień, które zostały utracone, jeśli faktycznie byli tak blisko jak sugerowało zachowanie nieznajomego, powinien wiedzieć… Jeśli nie, to znaczy, że był po prostu popieprzonym psycholem.

elliot stuart

autor

Tweek

Awatar użytkownika
25
188

Pisarz

Zdalne

broadmoor

Post

„Więc…piszesz książki?”

W odpowiedzi na to pytanie najpierw rozległo się sarknięcie, przypominające chrumknięcie świni. Elliot był najwidoczniej rozbawiony tym stwierdzeniem, które odebrał jako żart.
Matt sprawiał, że czuł się przy nim swobodnie, zupełnie jakby te utracone lata nigdy się nie wydarzyły. Może dlatego nie zachowywał należnego dystansu i nie zwracał uwagi na wszystkie czerwone flagi w zachowaniu przyjaciela.
-Po czym zgadłeś?!-Rzucił nagle, był kurewsko elokwentny i bystry jednak zawsze mieli podobne poczucie humoru. Podejrzewał, że to zjadliwe szczęknięcie wywoła jedynie śmiech u jego towarzysza.
Który nie nastąpił…
Mina Eliota stała się surowa i analityczna. Upił łyk soku pomarańczowego, który niczym zdmuchnięcie świeczki, otrzeźwił go na tyle by mężczyzna spoglądał na Ottera z dziwnym blikiem w oczach.
-Jakich wyjaśnień potrzebujesz?- Zapytał nagle i powoli odstawił szklankę na blat, przesuwając ją dalej od krawędzi. Była to wyuczona rzecz niczym odruch Pawłowa bo Julie ich zawsze o to ganiła.
-What is wrong with you?-Powiedział z lekką alkoholową chrypką starając się ułożyć w głowie znaczenie dystansu jaki czuł od przyjaciela.
Dopiero kolejne pytanie naprowadziło go na przyczynę problemu.
Ciężko dopuścić kogoś do swojego życia, jeśli nie jest się pewnym, że to właściwa osoba. Może sam by się tak zachował? Z lękiem przed kolejnym zranieniem gdyby Matt nagle go odszukał? Nie był tego pewny jednak desperacko czepiał się tej podpowiedzi bojąc się dopuszczać inne go głosu.
-Twoją ulubioną kryjówką była opuszczona szopa na narzędzia w okolicznym lasku, która należała nigdyś do ciecia dbającego o przestrzeń zieloną…- Mówił nieprzerwanie, samemu podchodząc bliżej Wydry nie dając się sprowokować przez jego agresywną postawę. Wiedział jak go wentylować jak nikt inny. Gdy był zły albo poirytowany wystarczyło podejść bliżej i go przytulić, najcześciej tylko tego potrzebował.
Przechylił głowę łapiąc nieustępliwie spojrzenie przyjaciela by mówić dalej, wyrzucając prawdę znaną tylko sobie, wprost w jego twarz.
-Wszystkie nasze skarby trzymałeś w metalowym pudełku po ciastkach, schowaną w dole wykopanym przez zwierze i nakrytą skrzynką dla niepoznaki…. Patrz na mnie!- Zakomunikował stanowczo wystrzeliwując swoje słowa niczym z karabinu.
-Twoim ulubionym kolorem był granat a moim był żółty. Więc byliśmy jak burza… Twoją ulubioną przekąską były morele i te suszone, jadłeś je nawet wtedy gdy bolał Cię już od nich brzuch… zawsze chciałeś mieć psa…-Urwał nagle i spojrzał w stronę salonu po którym przechadzał się jego husky.
-DOG!-Krzyknął na psa, który spojrzał w ich stronę a potem niczym na skazanie szedł powoli w ich kierunku. Elliot klęknął przy zwierzęciu i uniósł jego pysk tak by widział go wyraźnie Matt.
-Marzyłeś o szarym psie, który jedno oko będzie miał błękitne jak ja, a drugie ciemne takie jak ty….- Pogłaskał zwierze po łbie i podniósł się energicznie z przykucu by po chwili stać przy swoim przyjacielu. Wyciągnął dłoń w jego stronę i delikatnie przesunął nią po jego twarzy.
-Mi też nie było łatwo gdy nas rozdzielili… ale teraz już jestem, wróciłem do ciebie…-Powiedział łagodnie z lekkim uśmiechem.



Matthew Otter

autor

Retrozaur

Awatar użytkownika
0
0

Strażak

-

columbia city

Post

Ze mną? Bo to ja zachowuje się, jak pieprzony stalker. Wszystko jasne.

Prychnął w myślach, czując, że powoli wytraca nad sobą panowanie. Znosił jego zachowanie tylko dlatego, że chciał dowiedzieć się czegoś więcej o samym sobie, gdzieś mając nadzieję, że być może nieznajomy będzie kluczem do jego zamkniętych wspomnień. Co on sobie właściwie myślał? Wpuścił do domu psychopatę, który… Gdy towarzysz bezbłędnie odpowiedział na jego pytanie, poczuł lekki ucisk przy skroniach, jakby nagle ktoś zacisnął tam stanowczo za mocno palce. Skąd to wiedział? Skąd do cholery wiedział, gdzie była jego kryjówka, skoro tylko on miał tą wiedzę? Od dziecka był jego stalkerem? Nie. Takie rzeczy mogły dziać się w książkach, filmach, ale nie w życiu realnym, chociaż to, co działo się w tym momencie również nie było normalne.
- Stój tam. - Polecił oschłym głosem, nie chcąc, żeby mężczyzna przekraczał granicę, skoro już i tak namieszał mu w głowie. Opuścił na kilka chwil wzrok, podnosząc dłoń do swojej skroni i rozmasował ją spiętymi palcami, próbując pozbyć się tego narastającego dyskomfortu. Krzyk towarzysza sprawił, że jednak podniósł na niego wzrok, ale w ciemnych oczach widać było gniew, pomieszany z niepewnością, było to spojrzenie zwierzęcia, które właśnie zostało zapędzone w kozi róg, ale nie chciało się poddać. Dźwięk przychodzącej wiadomości wtopił się w moment, w którym nieznajomy znów zaczął wyrzucać ze swoich ust kolejne prawdy, które zdawały się przygniatać go coraz bardziej. Nie chciał przy nim sprawdzać wiadomości, domyślał sie, że prawdopodobnie rodzice odpisali na jego wiadomość i podskórnie czuł, że nie będzie to nic dobrego. Schował telefon do kieszeni spodni, zastanawiając się ile jeszcze znał jego sekretów. Skąd je znał. Jedyną odpowiedzią było to, że prawda kryła się gdzieś w jego wspomnieniach. Kochał morele, to nie była jakaś wiedza tajemna, wiele osób mogło to zauważyć, ale takie rzeczy, jak kryjówka, czy marzenie o psie. Przeniósł spojrzenie na czworonoga, który podbiegł do nich na dźwięk swojego imienia. “Dog”. Zawsze chciał nazwać psa tak, by miał unikalne, zabawne i proste imię. Dog. Rodzaj żartu, który on też lubił.
- Co to znaczy rozdzielili? Kim Ty do cholery jesteś?! - Warknął, tracąc nad sobą kontrolę. Te wszystkie wiadomości, które właśnie usłyszał to było w tym momencie za wiele. tym pytaniem przyznał też, że tak naprawdę nie wie z kim rozmawia.
- Nie pamiętam Cię. Rozumiesz? Wiem tylko, że wywracasz moje życie do góry nogami i jakimś magicznym sposobem, łączysz się z moją przeszłością. - Chwycił mężczyznę za rękę i szarpnął go w swoją stronę, aż zderzyli się swoimi ciałami. Czuł wyraźnie zapach alkoholu, przemieszany teraz z kwaskowatym aromatem pomarańczy i przemykającą wonią skóry mężczyzny. Wodził spojrzeniem po jego twarzy, jakby próbował doszukać się w nim kłamstwa albo wręcz przeciwnie znaleźć rozwiązanie zagadki, kim był dla niego i dlaczego go nie pamiętał.
- Masz teraz czas, żeby dokładnie opowiedzieć mi, co znaczy, że nas rozdzielili. Kiedy to było? - Zdawał sobie sprawę, że jeśli mężczyzna powiedziałby, że był to ten czas, który idealnie pokrywałby się z utratą wspomnień, prawdopodobnie mógłby się dowiedzieć, dlaczego niczego nie pamiętał z tamtego okresu. Zapełniłby w końcu ta pustkę, którą czuł przez większość swojego życia.

elliot stuart

autor

Tweek

Awatar użytkownika
25
188

Pisarz

Zdalne

broadmoor

Post

Elliot nie bał się bólu, całe życie w jakiś sposób go doświadczał. Były dni gdy rozciętą za dzieciaka dłoń, paliła go żywym ognieniem.
Mówiąc mu o tych wszystkich tajemnicach spodziewał się radości, skoro udowodnił mu kim tak naprawdę był. W najgorszych koszmarach nie spodziewał się tego jednego zwrotu, które było niczym nóż wbijany w jego plecy.

Kim Ty do cholery jesteś?!

Na twarzy Eliota malował się szok w czystej postaci, był wręcz filmowy. Uniósł szeroko brwi a jego źrenice rozszerzyły się tak bardzo, że niemal zakrywały całą błękitną tęczówkę oka.
-To nie jest śmieszne.- Starał się obrócić słowa przyjaciela w żart, nie docierało do niego nawet w części to co usłyszał. Jego tętno wzrosło, a oddech przyspieszył. Pobladł, wyglądając jakby miał się za chwilę po prostu zrzygać na ten cholery marmurowy blat. Nawet jego pies wyczuwając to zmianę w swoim właścicielu przestał zachowywać się łagodnie. Teraz ujadał coś jakby chciał z nimi polemizować i wyrzucić z siebie jeszcze swoje racje w głośnym skowycie i szczekaniu.
Eliot przełknął ślinie, starając się nawilżyć suche gardło. Nigdy nie brakowało mu słów, aż do tej chwili.
Uśmiechnął się miałko do towarzysza i odsunął od niego porządkując myśli. Zamrugał oczami i zaśmiał się niczym wariat. Było w tym coś niemal z obłędu, teatralny śmiech który nijak nie miał się do wesołości.
-Chcesz mi powiedzieć że całe życie poświęciłem komuś kto mnie nawet nie opamięta?-Spojrzał na Matta z pogardą, odepchnął go delikatnie bojąc się że wyprowadzi cios na ten jego głupi ryj. W tej chwili miał nadzieję, ze byłoby to uderzenie budzące go z koszmaru.
-Nie, nie, nie… to nie może być prawda.-Szepnął, przechodząc na drugą stronę wysepki, na którą niedbale rzucił telefon i drżącą dłonią starał się go odblokować. Emocje chłopaka zmieniały się jak w kalejdoskopie. Teraz gdy adrenalina buzowała w jego żyłach przyszedł czas na targowanie się.
-Może nie pamiętasz twarzy… tak się dzieje po tak długim rozstaniu… wylatują z głowy pewne…-Chciał dodać coś jeszcze, starał się naciskać przyciski w komórce jednak było to względnie trudne bo jego oczy zaszkliły się. I nagle zdał sobie sprawę z tego, że Matt sam nie wygląda najlepiej. To była chwila, być może odruch jaki mieli jeszcze w dzieciństwie by przedłożyć własne dobro dla przyjaciela. Szybko podszedł do niego i objął go w pasie dłonią, dając mocne oparcie swojego ciała.
Eliot potrafił zdusić w sobie rozpacz i sprzeciw względem sytuacji w jakiej był byleby teraz pomóc Otterowi.
-Połóż się…- Powiedział łagodnie prowadząc go w stronę kanapy na którą delikatnie go usadowił.
-Przyniosę Ci coś do picia.- Rzucił szybko znikając w kuchni, w tym czasie jego pies bezczelnie wskoczył na kanapę siadając przy gospodarzu i ułożył pysk na jego kolanach, jakby chciał powiedzieć „nie jesteś sam bo masz mnie”. Tylko to zwierze wiedziało ile razy musiało to robić przebywając z Eliotem i obserwując jego wzloty i upadki w trakcie zmagań alkoholowych.
Po chwili powrócił pisarz niosąc w dłoni nie tylko sok ale też lód, który zawinął w ścierkę kuchenną.
-Połóż się a ja ci wszystko opowiem, ok?- Poprosił jednak w jego głosie była nuta władczości, jego dłonie nadal drżały od wypieranych emocji gdy podawał przyjacielowi z dzieciństwa zawijas z lodem.
Usiadł na dywanie tuż przy kanapie i zamiast od razu odpowiadać na jego pytania sprawdzał coś w telefonie.
-Napisali że istnieje coś takiego jak amnezja wsteczna dotycząca traumatycznej chwili… może właśnie to masz?-Zapytał, odkładając telefon na dywan.
-Mieliśmy około 11 lat, zabrali mnie jesienią… Ale od początku… Od zawsze mieszkaliśmy po sąsiedzku, ale dopiero w wieku 3 albo 4 lat zaczęliśmy się razem bawić. Byliśmy nierozłączni, nie jestem w stanie nawet powiedzieć kiedy się to zaczęło. Może od zawsze czuliśmy tę więź? Wiem natomiast tyle, że zawsze czuliśmy się dziwnie kompletni w swoim towarzystwie. Mieliśmy swoje dzieciństwa takie jak spanie zawsze razem, trzymanie się za ręce czy obchodzenie wspólnie urodzin….-Eliot urwał i się zaśmiał.
-Byliśmy gówniarzami a pomieszkiwaliśmy albo tutaj, albo u mnie. Moi rodzice mówili, że mają dwóch synów… Wiesz ja dziwię się, że Twoi ci o tym nie opowiadali. Przecież gdybyś zobaczył zdjęcia czy filmy z dzieciństwa, zawsze jesteśmy razem.-Zamilkł, pochylając głowę do tyłu i układając ją na biodrze przyjaciela z dzieciństwa.
-Po śmierci moich rodziców, piecza zastępcza przypadła wujostwu które zabrało mnie do NY. Nie myśl sobie, że tanio sprzedałem skórę. O nie! Walczyłem, szarpałem się i gryzłem, nie mogli wsadzić mnie do samochodu. Krzyczałem tak głośno, że zdarłem gardło. Dlatego zamiast lot samolotem wybrali wielodniową podróż autem. Był sobie „uporządkował emocje” a tak naprawdę to się mnie wstydzili.- Elliot zaśmiał się delikatnie, wpatrując w sufit.
-Pierwszy raz uciekłem do ciebie na stacji benzynowej za maistem. Ale uwierz mi, jak się nie ma pieniędzy i jest się dzieciakiem to trudno o złapanie stopa.- Westchnął jakby cały świat go denerwował i skrzyżował ręce na piersi.
-Jeśli Julie i Ben nic ci o mnie nie powiedzieli to znaczy, że uznali że tak będzie dla Ciebie lepiej. Oni nigdy w pełni akceptowali naszego przywiązania. Chyba przerażało ich to co gadałeś, bo tuż przed tym wszystkim oznajmiłeś im, że weźmiemy ślub jak dorośniemy. Myślę, że mam jeszcze gdzieś od Ciebie ten pierścionek zaręczynowy, bo przeczytałeś na sieci że tak trzeba i dałeś mi taką… nakładkę z przerzutek do roweru. Taką czarną gumową, ozdobiłeś ją takim złotym sznureczkiem, na których wiszą ozdoby choinkowe.




Matthew Otter

autor

Retrozaur

ODPOWIEDZ

Wróć do „40”