WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

cosmo & laura

ODPOWIEDZ
my bedroom smells like rotten food and i guess so do i
Awatar użytkownika
19
172

nie mówimy o tym głośno

ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej

south park

Post

[outfit] Czyli tak - nie był dobry w powrotach. Tak samo zresztą, jak nie był dobrym przyjacielem. Ba - nie był nawet średnim przyjacielem, bo chyba żaden przyjaciel by tak po prostu nie zniknął z dnia na dzień, nawet jeśli to zniknięcie zapowiadał nieśmiało rozdawaniem swoich śmieci rzeczy i rzucaniem w głuchą (jak zawsze, na podobne wyznania) przestrzeń pustych frazesów o sensie czy bezsensie własnej egzystencji. Zniknąć tak było chyba gorzej niż umrzeć, bo ze zmarłych spadała jakaś część ciężaru odpowiedzialności - ciężko było gniewać się na nich za to, że nie odbierali telefonu i nie odpisywali na wiadomości. Cosmo swój telefon zaprzepaścił gdzieś w drodze do domu - tego rodzinnego, okalanego krzywym, niskim młotem, z jednym pokojem do życia i jednym do spania, który dzieliła ze sobą cała rodzina. I nie przypuszczał chyba, że na końcu tej drogi nie będzie wcale jego łóżka - niewygodnego, przymałego, wysłanego starym, wyleżanym materacem - tylko samochód w typie furgonetki, jeden z tych, który zaraz zostałby zatrzymany w policyjnej obławie, jeśli taka akurat miałaby miejsce. (Nie miała.)
Od tamtego czasu wielokrotnie już myślał o tym, jak bardzo żałuje, że wtedy nie wyszło - jednocześnie zupełnie pozbawiony śmiałości, żeby spróbować z n o w u, bo na długiej liście rzeczy, których nie potrafił zrobić, dopisano koślawą, brzydką czcionką skończenie ze wszystkim raz na zawsze; także skończył tylko połowicznie i przez te wszystkie miesiące istniał też tylko połowicznie, wymazując z pamięci wszystkie relacje napoczęte i głupio przez siebie porzucone, poza kontekstem i jakimkolwiek wytłumaczeniem. I przerażająco mało czasu zajęło mu przekonanie siebie samego, że - nawet, kiedy miał wystarczająco drobnych, żeby wybrać czyjś numer w telefonicznej budce albo odwagi, żeby poprosić kogoś o pożyczenie na chwilę komórki - po takim czasie najzwyczajniej w świecie nie wypadało już się odzywać.
W końcu Laura na pewno radziła sobie bez niego lepiej.
Myślał o niej często i zazwyczaj mimowolnie, głównie wieczorami, ściśnięty niewygodnie między innymi bezwładnymi w dużym stopniu ciałami. Myślał o tym, jaka jest mądra i zdolna, i że na pewno świetnie jej się żyje teraz, kiedy nie musiała się już o niego zamartwiać. Że na pewno znalazła kogoś, kto wziął jej roztrzaskane na drobne kawałki serducho i posklejał je z powrotem w piękną całość. Że wyparła go z pamięci, chociaż on nie potrafił wyprzeć jej - bo tak byłoby przecież dla wszystkich l e p i e j (tak uważał, a przynajmniej bardzo mocno próbował w to wierzyć).
I dopóki był daleko, to jakoś się toczyło. Krzywo, ślamazarnie, nie tak, jak powinno, ale przecież jego życie całe wiodło się nie tak, jak powinno. Ale skoro wrócił - a od jego powrotu zdążyło już minąć parę dni, spośród których najbardziej wyróżniał się ten, w którym spotkał Cottona - to dalsze trzymanie dystansu okazało się cholernie trudne, jeśli nie niewykonalne. I nagle, bardzo mocno i całym sobą, zatęsknił za tą namiastką normalnego życia, którą dawała mu obecność Laury - zawsze rozsądnej, trochę zbyt sztywnej i trochę zbyt miłosiernej w dawaniu kolejnych szans, które on rujnował jedna po drugiej, a potem wracał i zawsze, kiedy wracał, ona tam była i na niego czekała.
Więc może czekała i tym razem?
Nie wiedział nawet, czy wciąż mieszkała w tym samym miejscu. Ba - nie miał pojęcia, czy nadal była w Seattle. A jednak wjechał windą na odpowiednie piętro i stanął przed drzwiami tego mieszkania, w którym wydarzyło się kiedyś tak wiele rzeczy, i zapukał, i k t o ś mu nawet otworzył - ktoś, kto nie był Laurą, co sprawiło, że serce zabiło mu mocno z przerażenia, choć zaraz okazało się, że tak, Laura dalej tu mieszka, jest u siebie, wchodź. Bardzo miły był ten gość - ten, który mu otworzył, choć Cosmo widział go na oczy po raz pierwszy. Może to jej chłopak? Może nowy przyjaciel? Może tylko współlokator? Nie miał pojęcia i chyba zbyt bał się wysuwania pochopnych wniosków. Na trzęsących się lekko nogach pokierował się w stronę tego pokoju (oby to wciąż był ten sam pokój), żeby w końcu zapukać, przestąpić jakoś niepewnie z nogi na nogę i… mieć nadzieję, że za drzwiami będzie Laura, a nie potwór, gotowy, żeby w każdej chwili połknąć go w całości.


Laura May Hirsch
Obrazek

autor

kaja

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#83
outfit

Minęły dwa lata od śmierci Cosmo. Cholernie trudne dwa lata. Pełne wyboistych dróg i przeszkód, pełne wzlotów i upadków, pełne smutku i szczęścia. Mając siedemnaście lat nie myślisz o tym, że możesz stracić przyjaciela – nie w ten sposób. Każdy był w stanie pogodzić się z tym, że najlepsza przyjaciółka z liceum wyjdzie na studia, że samemu obierze się taką drogę, która zaprowadzi z dala od bliskich, jednak nie było szans, by pogodzić się z tym, co odbierało ludzi na zawsze. Zwłaszcza tak nagle, w tym wieku. Laura przeżyła tę stratę i żałobę po przyjacielu, choć nie raz bywały momenty, że przy ich ulubionej piosence w jej oczach pojawiały się łzy.
Gdyby Cosmo był byłby świadkiem jej dojrzewania – skończenia szkoły średniej, rozpoczęcia studiów, poszukiwań współlokatorów, wchodzenia w nowe relacje, nawiązywanie nowych znajomości. Jako jeden z pierwszych dowiedziałby się o tym, że dostała się na architekturę. Pomagaliby razem Stelli pakować walizkę na jej wyjazd na gap year. Wiedziałby, że pomaga bratu w kawiarni, czasami prowadząc ją jak swoją własną, do tego stopnia, że niektórzy klienci naprawdę myśleli, że jest właścicielką i nie mogli się nadziwić, że udało się jej to w tak młodym wieku. Słuchałby o tym, jak szczęśliwa jest, że do Seattle wrócił Leonard i że znów ma go całego dla siebie. A potem, po kilku miesiącach, podawałby jej chusteczki, gdy krztusząc się łzami, opowiadałby mu o tym, jak mężczyzna którego kochała, ją zdradził. Poznałby każdego współlokatora i każdą współlokatorkę Laury, którzy przewinęli się przez jej mieszkanie.
Tego popołudnia, jak prawie każdego, kiedy na horyzoncie majaczyła sesja, a kalendarz wypełniony był terminami kolejnych egzaminów, siedziała przy stosie książek, notatek i projektów. Oddała godziny w kawiarni, by mieć więcej czasu na naukę, a przez większość czasu jej telefon był wyciszony, żeby nie dekoncentrowały jej przychodzące od znajomych wiadomości. Lubiła też zaszyć się w bibliotece, jednak tego dnia potrzebowała tego, co miała w domu. Kubek herbaty stał na stoliku nocnym, w misce obok zostały ostatnie dwa ciastka, bo całą resztę pochłonęła nieświadomie. Ciemnowłosa kręciła się po pokoju z książką w ręku i powtarzała jej fragment, próbując zapamiętać najważniejsze elementy. W końcu westchnęła i przysiadła na brzegu łóżka. Wyciągnęła ręce do góry, chcąc rozprostować plecy, po czym przeczesała palcami włosy.
Dzwonek do drzwi jej nie zainteresował. Była przekonana, że Theo albo Lily kogoś do siebie zaprosili, albo to kurier przyjechał z jakąś paczką. Otwarcie drzwi i załatwienie tej sprawy zostawiła współlokatorom, wiedząc, że są w mieszkaniu. Tym bardziej była zaskoczona, gdy usłyszała pukanie do swych drzwi, a potem w progu ujrzała… ducha Cosmo. W pierwszej chwili zamrugała zaskoczona i w tym ułamku sekundy pomyślała sobie, że to przemęczenie daje się jej we znaki. A potem usłyszała jego głos.
Było to ostatnie co zobaczyła i usłyszała, bo zaraz zemdlała, osuwając się z brzegu łóżka na podłogę. Nie miała pojęcia, ile była nieprzytomna, ale gdy otworzyła oczy, nadal widziała Fletchera. – C-co… – wymamrotała tylko, marszcząc czoło.

cosmo fletcher

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”