WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez cały dzień deszcz siąpił nieustannie, zmywając, wraz z brudami ulic, marzenia dzieci o białej zimie. Dopiero przed godziną niebo zaczęło się przecierać, ciężkie chmury oddalały się w głąb lądu, pozwalając miastu na wzięcie głębszego oddechu. Niknące szybko dzienne światło zalało ulice. Daleko nad linią wody, słońce maznęło horyzont bladą pomarańczą. Z tej perspektywy Seattle wyglądało pięknie.
Logan po raz drugi w swoim życiu oglądał swój najbliższy świat z tego miejsca. Pamiętał gdy znalazł się na tarasie widokowym pierwszy raz. Krótko po przeprowadzce z Los Angeles nowo poznany ojciec przyprowadził go do Space Needle. Dzieciak nagle zapomniał o palmach, złotym piasku i szerokich ulicach, a zachwycił się panoramą niepozornego z poziomu chodnika miasta. Przez kolejne lata wypełnione narzekaniem na deszczową pogodę, tęsknotą za słońcem czy wyklinaniem ciągłych korków Logan nawet na chwilę nie zapragnął się wyprowadzić. Pewnie z powodu rodziny i przyjaciół, może z przyzwyczajenia. Ale teraz, gdy znów cieszył oczy widokiem Seattle, wiedział, że samo miasto go zauroczyło, jedyne, które mógł nazwać domem.
Biorąc pod uwagę, że była to dopiero druga jego wizyta w popularnym „spodku”, już lepszą osobą do wyciągnięcia w to miejsce byłby jakiś przypadkowy turysta, nie Posy. Jednak taras widokowy był bardziej niezobowiązujący od knajpy. Chciał porozmawiać z dawną znajomą bez presji, bez usztywnionych zasad, których wymagały schadzki w lokalach. Najgorsze co mogłoby im się przytrafić to pożegnać się na górze, a później jechać w dół tą samą windą. A po wcześniejszym ich spotkaniu, z Alderidge wolałby unikać wind.
Z zamyślenia wyrwało go niespodziewane klepnięcie w tyłek. Obrócił się zaskoczony i wbił spojrzenie w nieznajomą kobietę, na której twarzy momentalnie wymalowało się przerażenie. Napastniczka zatrzęsła się jakby zbierała siły, a później z jej ust wylał się potok przeprosin, którego Logan początkowo nawet nie próbował tamować. W końcu po jego dziesiątym zapewnieniu, że „nic się nie stało” i „on to doskonale rozumie”, nieznajoma zakrywając dłonią usta ruszyła na poszukiwania swojego towarzysza, dusząc się ze śmiechu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie pamiętała kiedy ostatni raz była na górze. Wychowała się w Seattle, spędziła tu całe dzieciństwa, lata wczesnej młodości i później wyjechała… po powrocie nie ciągnęło jej w te miejsca pełne turystów. Ograniczała swoje funkcjonowanie do najważniejszych punktów – mieszkanie i okolice oraz szpital i okolice. Ulubione knajpy, ulubione bary i kluby. Atrakcje turystyczne? Ugh. Tych się wystrzegała. Jednak potrafiła zrozumieć dlaczego Logan wybrał akurat takie miejsce. Było neutralne. Było do bólu neutralne… właściwie, gdyby chcieli mogliby spokojnie udawać dwójkę nieznajomych, którzy znaleźli się w tym samym miejscu o tym samym czasie. Łatwiej byłoby też się po prostu rozstać, zniknąć w tłumie, nie zostawiając nikogo przy stoliku w restauracji.
Nie wiedziała do czego miało prowadzić to spotkanie, ale nie mogła mu odmówić. Była winna mu chociaż tyle – spotkanie na szczycie Space Needle.
Pojawiła się na czas. Chociaż tych kilka sekund spóźnienia sprawiło, że była świadkiem sytuacji, która mogła zmienić przebieg ich spotkania diametralnie. Dlatego, gdy tylko nowa przyjaciółka Logana oddaliła się, on mógł za swoimi plecami usłyszeć śmiech. Dobrze znany, kiedyś tak często rozbrzmiewający w jego towarzystwie. Śmiech Josephine.
- Nie powiem… trochę jej się nie dziwię, że to zrobiła. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu i podchodząc do mężczyzny trochę bliżej, witając się z nim lekkim muśnięciem jego policzka i szerokim uśmiechem na twarzy – Mam nadzieję, że nie czekałeś szczególnie długo. – dodała i na moment oderwała wzrok od mężczyzny by przenieść go na panoramę miasta. Naprawdę lubiła Seattle, a gdy przyglądała mu się z tej perspektywy… - Tęskniłam. – za miastem, za nim? Wróciła spojrzeniem do Logana i uśmiechnęła się lekko – Dobrze cię widzieć, Shepherd. Byłeś u tego lekarza? – chyba nie myślał, że zignoruje ich ostatnie perypetie i spotkania? Ba! Że zignoruje stan jego zdrowia? Mogła być uważana za sukę, mogła być uważana za dziwkę, ale tak naprawdę… nie była taka zła, jak się wydawało. I dlatego właśnie teraz przyglądała mu się wręcz badawczo, chcąc mieć całkowitą pewność, że mówi prawdę o lekarzu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z głupim uśmiechem na ustach odprowadzał spojrzeniem uciekającą kobietę gdy usłyszał dźwięczny, znajomy śmiech za plecami. Tym razem ujrzawszy śliczną buzię Posy nie odezwały się w nim nieprzyjemne odczucia, które towarzyszyły poprzedniemu ich spotkaniu. Może powinien już dawno zapomnieć o wydarzeniu, które ciążyło na jego sumieniu. W końcu to było tak dawno temu. Oboje się zmienili, świat ruszył do przodu, a wykroczenie powinno ulec przedawnieniu. Wypadało przywitać się, podziękować i życzyć udanego życia.
Ale Posy nie była jedynie pokusą z przeszłości, lecz i dawną bliską przyjaciółką.
- Wiem - zgodził się i uśmiechnął półgębkiem - Przysięgam, przez ułamek sekundy myślałem, że to ty. - uniósł brwi znacząco, po czym objął ją ramieniem w krótkim geście powitania. - Jeszcze pięć minut i jechałbym w dół. - zacisnął wargi, które zaraz ponownie rozciągnęły się w uśmiechu. Nie czekał długo. Podążył za jej spojrzeniem i raz jeszcze nasycił oczy panoramą miasta, którego budynki lśniły odbijając ostatnie tego dnia promienie kończącego wędrówkę po nieboskłonie słońca.
Tęskniła.
Zerknął na nią, badając przez chwilę jej twarz spojrzeniem. Słysząc jej pytanie pokręcił głową rozbawiony, jakby żartował z kimś wciąż bliskim, nie z kobietą, z którą kontakt urwał się nagle i w nieprzyjemnych okolicznościach parę lat temu - Ah, Alderidge, jak zwykle ciekawska. Wojsko uczy bezpośredniości, hm? - tym razem nie zareagował nerwowo na jej wścibstwo. Nie tylko dlatego, że zdążył przetrawić pojawienie się w Seattle Posy, wraz z którą powróciły wspomnienia o wszystkich tych grzechach, które w jego przeświadczeniu doprowadziły do wypadku, który wyrwał go ze staranie ułożonego świata. Nie była temu winna Alderidge. Wiedział o tym, ale uświadomił to sobie gdy dostarczyła mu karteczkę z nazwiskiem lekarza, niebudzącego zaufania na starcie, lecz rzeczywiście pomocnego. Czuł się lepiej, a to skutecznie poprawiało mu humor.
- Myślisz, że teraz jesteś wystarczająco zaangażowana w moją sytuację, żeby móc oczekiwać ode mnie zwierzeń? - zakpił przyjaźnie, lecz zaczepnie. Rzeczywiście mu pomogła, przy okazji być może uzyskując prawo do większej ilości informacji w stosunku do tego czym wcześniej był gotów się z nią podzielić. Nie miało też sensu zbytnie ukrywanie się z tematem, w końcu i tak wiedziała wystarczająco, żeby zdawać sobie sprawę z jego problemu. Ale on nie lubił przyznawać się do słabości. Jednocześnie trudno mu było traktować ją teraz jak zwykłą znajomą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiała się, gdy Logan stwierdził, że to miałaby być ona. I trzeba przyznać, że… to mogłaby być ona. W innym świecie. W innych czasach. Lepszych? Tego nie potrafiła ocenić, były po prostu inne. Bardzo starała się zostawić przeszłość za sobą, nie rozdrapywać starych ran – zwłaszcza, że minęło wystarczająco dużo czasu, wydarzyło się mnóstwo innych, okropnych rzeczy, więc… po co? Uśmiechnęła się do mężczyzny promiennie.
- To mogłabym być ja… to pewnie chętnie byłabym ja. Ale daj mi jeszcze trochę czasu, co? Upewnię się, że nie pałasz już do mnie nienawiścią, że takie zachowanie nie skończy się gigantyczną awanturą albo nie zrzucisz mnie z wysokości. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo mimo wszystko nie podejrzewała go o tak dziecinne zachowania. Spychanie jej z wysokości? Ta tutaj robiła wrażenie, ale na szczęście nie było możliwości…
I nie żartowała mówiąc o tęsknocie. Śmieszne uczucie. Brunetka jednak nigdy nie była w nie szczególnie dobra, więc zamiast pociągnąć ten temat wolała poruszyć coś innego. Coś, co odwracało uwagę od niej. A on… chcąc nie chcąc musiał się pogodzić z tym, że częściowo była wtajemniczona i zaangażowana w jego sytuację zdrowotną. Czy to dawało jej prawo pytać? Nie. Ale znał ją wystarczająco dobrze by wiedzieć – bo to mimo upływającego czasu ani trochę się nie zmieniło – że interesowała się ludźmi, którzy byli jej bliscy. A Logan niewątpliwie był jej kiedyś bliski. Prawdopodobnie bardziej niż powinien.
- Wojsko uczy trzymać język za zębami i jestem w tym akurat całkiem niezła… więc jeśli stan twojego zdrowia jest wielką tajemnicą to masz jedyną niepowtarzalną okazję by wreszcie to z siebie wydusić. – i mieć pewność, że zabierze to ze sobą do grobu. O ich relacji też nigdy nikomu nie powiedziała… ani jednym słowem się nie zająknęła – Zresztą nie oczekuję od ciebie zwierzeń… po prostu pytam, co u ciebie. Po… starej dobrej znajomości. Przyjaźniliśmy się, Logan. Wiem, że to było dawno i prawdopodobnie wszystko spierdoliliśmy… okej, ja spierdoliłam, ale przyjaźniliśmy się. – i może czas zejść z tej wojennej ścieżki. Nie chciała, żeby krzywił się na jej widok. Tak jak nie chciała by jej obecność kojarzyła mu się tylko i wyłącznie z negatywnymi emocjami. Nie była chyba aż taka straszna, co?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Space Needle”