WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
– Do tych sukienek po prostu nie nosi się bielizny. Sukienka zbyt mocno przylega, odbijała by kształt majtek. – mówiła mu to, ale raczej bez przekonania, że zapamięta. Ot, raczej próbowała zająć jego głowę jakimiś innymi myślami. Nie wiedziała, że będzie się stresował - przecież to tylko wujek Jo! Nawet jego ochroniarz, Georgie (pewnie go pamiętasz) nigdy nie wydawał jej się nienaturalny czy groźny. Georgie nie raz podwoził ją do liceum, gdy matka okupowała szofera. Teoretycznie potrzebowała kierowcy, by zawoził ją na ważne spotkania. Teraz nie byłabym już taka pewna, co było prawdziwym powodem i okupowaniem szofera! Zresztą, gadanie o majtkach pewnie nie poprawiało sytuacji jego stresu. Po co komu słowa, skoro na schodach mógł fizycznie dostrzegać ich brak!
– Jo, następnym razem jak zostawisz u nas swoje auto, to przysięgam, że Ci je podprowadzę. – zażartowała. Zdaje się, że była znacznie bardziej wyluzowana niż sam Taylor. Poczuła jak mocno zaciska dłoń na jej udzie. Nawet spróbowała delikatnie gładzić jego dłoń, by nie odcinał jej dopływu krwi.
– Taylor porusza się po mieście na motorze. Jest studentem i ograniczają go tylko treningi. – dodała, będąc niemal jak jego agent! Albo menadżer. Powinna chyba dostać procent od potencjalnego zarobku! Wuj Jo pokiwał głową, ale gdy mówił do Taylora zdawał się być znacznie poważniejszy. Do Anne uśmiechał się i wspominał o rzeczach, które wskazywały na ich częste 'relacje'? Zupełnie jakby był (conajmniej) przyjacielem rodziny. Zaczął dość ogólnie wyjaśniać, że chodzi o małe paczki, zazwyczaj dostarczane we wskazane adresy na terenie Seattle i okolic. Raz w tygodniu byłby to transporty do okolicznych miast, w zasięgu 100 mil. Słowem nie zająknął się o zawartości, co zresztą nie umknęło uwadze Anne. Dodał też, że od czasu do czasu będą zdarzały się specjalne kursy dla osób ze statusem VIP. I mogą być do podróże do innych stanów. Ale zapowiedział, że będzie informował z 'uzasadnionym wyprzedzeniem'. Dzień przed? Dwa dni? Czy pięć minut przed wyjazdem? Na koniec skwitował wszystko, że może go przyjąć na kurs próbny, ale o szczegółach wolałby porozmawiać na osobności, bo nie miesza rodziny z interesami.
– Od kiedy?! – prychnęła tylko, ale cały czas się uśmiechała.
– I mam nadzieję, że urozmaicisz zabawę? Czy jestem skazana dzisiaj tylko na tequilę? – wykrzywiła usta w podkówkę, a wuj Jo pokręcił głową z krótkim Jakby Twoja matka się dowiedziała. Anne zdawała się przez moment w ogóle nie słuchać. Wzrok miała utkwiony, w stół? W rant stołu przed nimi? A może nawet w podłogę? Ciekawe co tak przyciągało jej uwagę!
-
- Nie jest to duża maszyna, więc te paczki powinny albo się mieścić do takiego sportowego plecaka jakiego czasami używają motocykliści albo któregoś ze schowków - od razu sprecyzował i dłońmi pokazał mniej więcej o jaki rozmiar mu chodzi. Jo dodał coś jeszcze od siebie, powiedział, że jest to idealne, ale zmienił temat na te treningi, ich częstotliwość. Potem przeszli do rozmowy co Mays trenuje, a gdy wyszło, że gra na lokalnym uniwersytecie Jo ewidentnie się rozpogodził. Podobnie jak Georgie. Chwilę pogadali o kwestiach sportowych, tym że sezon tuż tuż. Nie, Mays nie czuł się jak gwiazda, zresztą nie miał takiej pozycji w swojej drużynie. Gdyby miał, gdyby miał naprawdę realne szanse na grę w NFL to w ogóle by go tu nie było.
- Nie nudzimy Cię? - zapytał zerkając na Anne, która jakby na moment odpłynęła. Podążył za nią wzrokiem, to samo uczynił zresztą Jo. Nie wiem co ty tam knujesz, ale przebieg tej rozmowy rozluźnił nieco Taylora. Na tyle, że dłoń z uda Anne przeniósł i otoczył ją ramieniem. Zupełnie jakby byli dwójką młodych ludzi na randce, którzy rozmawiają z innymi znajomymi w klubie. Piękny, słodki obrazek. Cukrzyca rośnie - Kiedy mogę zacząć? - zapytał od razu. O wynagrodzenie zapyta się, gdy dostanie pierwsze zlecenie.
-
– Co? Nie, przepraszam. Zamyśliłam się. Śnię na jawie. – odpowiedziała, a nawet lekko pokręciła głową, jakby odrzucając od siebie zbędne (choć bardzo przyjemne) myśli. Po krótkim westchnięciu, przeniosła wzrok na Taylora, a potem na wujka Jo. Uśmiechnęła się radośnie. – Te męskie rozmowy o sporcie. Kompletnie nie rozumiem, ale szanuję i się nie wtrącam. Odkąd ojciec próbował podkupić New England Patriots, umywam ręce od footballu. – próbował, to znaczy, że coś w tej transakcji poszło nie tak? W każdym razie, uniosła dłonie w geście kapitulacji. NIe zamierzała im przerywać. W loży pojawiła się kelnerka, odbierając od nich zamówienie i nawet serwując im szkocką.
– To co, wszystko ustalone? – jeszcze zanim padło to pytanie, wuj Jo ustalił z Taylorem datę pierwszego zlecenia. Zaczął od tego, że pierwsze mógłby mu dać nawet teraz - tylko, nie chciał mu psuć zabawy. Spojrzał nawet na Anne, jakby wyczekująco czy nie zrobi awantury, że ktoś odbiera jej partnera do imprezy. Anne jednak znowu była pochłonięta rozmyślaniami, wypijając kilka łyków alkoholu. Ostatecznie wuj Jo zaproponował, że mogą jutro spotkaćsię w dokach - dokładniejsze instrukcje poda mu telefonicznie. Poprosił nawet, aby Taylor podał swój numer telefonu Georgiemu. Widocznie wuj osobiście nie zajmuje się wszystkimi sprawami.
– Chcesz zacząć już dzisiaj? – upewniła się, układając wygodnie w zagłębieniu jego ramienia. Tak było całkiem przyjemnie. Kilka razy nawet przytuliła się do jego boku. Dobrze jest miećsilne, muskularne ramię wokół siebie.
– Jestem pewna, że współpraca ułoży Wam się wyśmienicie. Ręczę za Taylora. Jest bardzo obowiązkowy. – uśmiechnęła się, może nieco zbyt zawadiacko. Wuj przez moment ściągnął brwi. Cóż, rodzina to jednak rodzina! Pewnie chciał chronić ukochaną siostrzenicę! Mimo, że sprzedawał (czy prezentował) jej najlepsze i najnowsze narkotyki, o świetnym działaniu i ograniczonych skutkach ubocznych. Pewnie nawet zrobił jej wykład, jak ma zażywać, aby nie przesadzić, ale świetnie się bawić. Taki wuj to skarb!
-
- Jeżeli jest taka potrzeba, to mogę już dzisiaj, ale zdążyłem już trochę wypić, więc nie wiem czy to dobry pomysł... - odpowiadając, starał się wyważyć wszystko idealnie, znaleźć złoty środek. Z jednej strony perspektywa imprezy, gdzie najwyraźniej zahaczy o strefę VIP, była doskonała, z drugiej trzeba zrobić dobre wrażenie na potencjalnym pracodawcy, który jak wszystko na to wskazywało jest bardzo blisko powiązany z Anne i jej rodziną. Co zaś się tyczy samej dziewczyny... - Nie przypominam sobie, byś była kiedykolwiek tak otwarcie zachwycona... co ciekawego brałaś przed imprezą? - zapytał jej już dość otwarcie, bo chyba każdy w tym pomieszczeniu wiedział, że wszelkie używki są dość regularnie w obiegu. I zdecydowanie nie był kimś w pozycji, kto może zasugerować zmianę miejsca na parkiet czy cokolwiek. Miało to drobny minus, bo nie mógł obściskwać Anne wedle własnego widzimisię.
-
– To prezent od wujka Jo. Trochę pobudza, ale bez przesady. Chcesz spróbować, czy dzisiaj pracujesz? Bo to podstawowe pytanie. – wuj Jo przeprosił na chwilę, musiał odebrać telefon. Nie reagował jednak na Anne wyciągającą narkotyki. Pewnie zadbał żeby dawka była odpowiednia, nic jej nie groziło, a tylko świetnie podkręcała zabawę i cieszyła się wieczorem. Była niemal pewna, że nawet jej ojciec i matka od czasu do czasu urozmaicają sobie życie. Pewnie nawet z tą głupią sekretarką!
– Właśnie! Nie wysłałeś mi zdjęć tej szmaty. – przypomniała sobie. Mówiła nieco ciszej, chociaż wuj Jo i tak wyszedł do drugiego pomieszczenia loży, by spokojnie porozmawiać. Pewnie interesy.
– Masz ochotę zostać tutaj czy idziemy potańczyć? Zresztą... jak chcesz to pogawędź sobie z Jo, a ja idę wyładować nieco energii. – pocałowała go w policzek. Albo, delikatnie przesunęła koniuszkiem języka po od zarysu szczęki, aż po kącik ust. – Smakowity jesteś. – zaśmiała się uroczo i podniosła, rzucając torebkę na sofę. Minęła Georgiego, schodząc na dół. Parkiet nie był przesadnie przepełniony, a DJ chyba poczuł powiew nostalgii. Nie wiem dlaczego przypomniała mi się właśnie ta piosenka ale właśnie przebój o zgrabnym tyłku rozbrzmiał z głośników. W tym stanie, Anne nie miała gustu muzycznego i zapomniała o miłości do Iron Maiden. Poruszała biodrami, prezentując ruchy części ciała, któremu poświęcona była piosenka. Podniosła ręce do góry, kilka razy nawet kręciła głową, by długie włosy unosiły się w powietrzu z boku na bok.
-
- Wysłałem, na pewno nie dostałaś - teraz jeszcze kojarzył i wysyłał na pewno. Widocznie zakręcona Anne nie ogarnęła tematu albo zapomniała. Potem jednak Mays przypomniał sobie o tym, że przecież obok stoi osiłek, niewiele dalej jest jej wuj-kryminalista. Dlatego nic więcej nie dodał, a gdy dziewczyna poszła na parkiet z uśmiechem ją obserwował. Utożsamiał się ze słowami piosenki, które brzmiały: "I hate to see her go, but love to watch her leavin'", bardzo ją lubię tak między nami. Wcześniej z trudnem trzymał ręce przy sobie gdy się do niego kleiła.
Podniósł się z kanapy po paru chwilach. Pod językiem nie było już nic, oparł się o barierki antresoli. Nietrudno było zobaczyć tam na dole Anne, uśmiechnął się. Nastrój? Wspaniały. WYborny. Zszedł na dół, po drodze, nie myśląc zbyt wiele, chwycił jakieś pozostawione, prawie pełne piwo i wypił kilka sporych łyków by ugasić pragnienie i dołączył do wijącej się, uznajmy że muzyka zdążyła lekko spowolinić, blondynki. Jeszcze tylko odepchnął kogoś, kto nie powinien być tak blisko i obejmując ją w pasie przyciągnął do siebie wsuwając nogę między jej uda. Czuł każdy jej ruch. Po długim, namiętnym i gorącym pocałunku odgarnął włosy z jej twarzy by, wciąż się bujając móc się pochylić. Czuł że narkotkyk powoli działa, ale jeszcze był przytomny - To naprawdę twój wuj czy to wsyzstko tylko jakaś bogata szopka, by nie wyjść na snobkę? - wypalił od razu zsuwając dłoń niżej i ściskając ją za tyłek. Z pożądaniem.
-
Nie zwróciła uwagi kto tańczył obok niej. Faktycznie pojawił się jakiś chłopak, którego Taylor sprawnie odepchnął. Młodzieniec warknął coś, ale chyba obeszło się bez niepotrzebnej bójki. W końcu Anne pozwalała Taylorowi na włącznie więcej. Gdy poczuła jak napiera nogą, ocierała się o nią bez najmniejszej nuty skrępowania. Podniosła ręce w górę, wijąc się dalej i dając mu pełne przyzwolenie, by sunął dłońmi po jej talii, po brzuchu, żebrach. Objęła go nawet jedną ręką po chwili, umiejscawiają ją na tyle jego głowy lub karku. Zmniejszyła jeszcze dystans między nimi, jakby chciała też, aby pocałował bok jej szyi.
– Jestem snobką, a to jest po prostu wujek Jo. – wymruczała, śmiejąc się przy tym uroczo. Poruszała biodrami w rytm kolejnej piosenki. Obróciła się nawet przez ramię, aby spojrzeć na mężczyznę za konsolą DJ. Zaśmiała się głośno słysząc słowa. Pokręciła głową i cofnęła się nieco. Ocierający się Taylor i narkotyki? Zaraz rozbierze go publicznie.
– To brat mojej matki. – wyjaśniła głośniej. Nie widziała powodu, dla którego musiałaby to trzymać w tajemnicy. – Czarna owca rodziny. - poruszyła zabawnie brwiami, wskazując też na siebie. Ona była czarną owcą w swoim pokoleniu.
-
- To wyjaśnia dlaczego tak dobrze się dogadujecie - zaśmiał się Taylor chwilę potem odwracając Anne do siebie plecami. Złapał jej biodra i docisnął do swojego krocza. Kiecka była kusa, nie miała majtek - tak mu przynajmniej powiedziała, więc trzeba było pilnować aby nie odsłoniła zbyt dużo, ale przywarł też do niej plecami, obejmując jednym ramieniem w pasie, druga dłoń zaś spoczęła na jej biuście - Mam tylko nadzieję, że nie kabluje twojej matce jak się bawisz w klubach lub na imprezach co? - wysyczał jej do ucha mocniej obściskując. W tym tańcu, choć obecnie było to po prostu poruszanie się do muzyki, bo przecież byli tak do siebie doklejeni powoli przemieszczali się pod antresolę, tak aby Wujaszek Jo nie widział zbyt wiele. Taylor na pewno nie chciałby widzieć jak ktoś obmacuje jego siostrzenicę. Przemieszczając się, gdy uznał że chwilowo wystarczająco namacał się jej biustu, chwycił włosy Anne i lekko szarpnął w tył, odchylając głowę.
- Wujek się nie obrazi jak znikniesz mu z oczu? - korzystając z chwili, gdy muzyka na moment przycichła między jednym kawałkiem a drugim mógł to wydyszeć jej wprost do ucha, którego płatek trącił językiem.
-
– Nigdy. On jest w porządku. – zapewniła. Poczuła jak Taylor bezczelnie ją obmacuje. Rosnące podniecenie dawało jej się we znaki, co nie szło w parze z brakiem bielizny. Sapnęła cicho, ale teraz to chłopak wyznaczał rytm. Była całkowicie zależna, przyklejona do jego ciała. Jedną rękę wysunęła do tyłu, jej dłoń wprawnie odnalazła pośladek chłopaka.
– Jest zajęty interesami, nie zauważy. – wymruczała cicho. Szarpnął ją za włosy, aż cicho jęknęła. Wyglądało to niemal tak, jakby jęknęła bezgłośnie. Lekko rozchylone, pełne wargi, przymknięte powieki. Muzyka zagłuszała każdy z dźwięków. Szarpnęła głową do tyłu za sprawą Taylora i mruknęła po raz kolejny. Przylegała do jego torsu i westchnęła głęboko. Poruszała biodrami, powolne okrężne ruchy. Czasami lekko w dół i w górę, całym ciałem wiła się i ocierała o niego. Teraz muzyka znowu się zmieniła na nieco wolniejszą, choć wciążklubową. Do tych hitów pewnie bawiła się niegdyś Paris Hilton, ze swoją niegdysiejszą przyjaciółką Nicole.
Wujek Jo raczej nie obraża się na Anne. Byli do siebie bardzo podobni, oboje siedzieli blisko siebie podczas rodzinnych bankietów i kolacji.. Z prostego powodu: on ją rozumiał, nie oceniał. Pewnie przypominała mu jego samego z czasów młodości. Lepiej nie wspominać, że gdy poskarżyła się na złamane serce przez jednego dupka z liceum, dziwnym trafem ktoś go napadł i złamał mu rękę i nogę. W dość bolesny sposób. Winę zrzucono na gang z Compton. Dwóch zamaskowanych bandziorów pobiło go metalowym łańcuchem. Ale te informacje Anne zachowa dla siebie, by Taylor nie spanikował!
-
- Odpierdol się od mojej laski frajerze! - zawołał do niego jakiś czarnuch, a Mays był totalnie w szoku. Szturchnięty, odsunął się od Anne na odległość metra, może dwóch. Słysząc awanturę, ludzie w pobliżu jakby się nieco oddalili, ale nim Taylor zdołał się zorientować w sytuacji znów został pchnięty. Wciąż rozkojarzony poleciał kolejne dwa, trzy metry do tyłu, uderzając w jeden ze słupów nośnych. Gdy podniósł głowę zobaczył lecącą w jego stronę pięść przed którą jednak zdołał się uchylić.
- CO JEST DO CHUJA?! - zawołał próbując obronić się przed czarnoskórym osiłkiem. Nieco niższym, ale co najmniej dziesięć kilo cięższym. Aby było jeszcze dziwniej, na Anne rzuciła się naprawdę cycata latynoska z wielkim tyłkiem i zaczęła ją szarpać - Ty zdziro! CO CIĘ ŁĄCZY Z MOIM JEROMEM?! - 'romantyczny' [he he] chwyt włosów przez Maysa został zastąpiony przez szaloną pannę, a Mays - w nosie mając jakieś zasady fair play - po prostu rzucił się na przeciwnika bykiem,. Bam Bam Cam byłby dumny, w końcu to Seattle.
-
– Że z kim? – zapytała najpierw, wyraźnie zdziwiona. Chyba nawet nie szczególnie zainteresowana. Wszystko zmieniło się, gdy narwana niska Latynoska nosząca olbrzymią miseczkę stanika, rzuciła się na Anne i szarpnęła ją za włosy. Co jak co, ale włosów się nie dotyka! Anne najpierw pisnęła, może nawet krzyknęła, a potem zaczęła się szarpać z dziewczyną. Wprawnie uderzyła ją w brzuch, a potem wymachując rękoma po bokach, biła na oślep, głównie trafiając w głowę i twarz dziewczyny. Ta pewnie nie zostawała jej dłużna. Odepchnęła Anne, aż biedna niewinna blondynka wpadła na jednej z bocznych stolików. Nim Latynoska do niej dopadła, Anne uskoczyła i przybiła gwóźdź! Jednym słowem, Latynoska wpadła na stolik z rozpędu, a Anne ją docisnęła. Szarpała ją teraz od tyłu za włosy, uderzając nawet jej głową w blat stolika. Sama nie wie jak to dalej się potoczyło, że obie wylądowały na podłodze, tarzając się i szarpiąc za włosy. W pewnym momencie, nie wiem nawet czy to Georgie, czy ochroniarz klubu, ale ktoś złapał mocno Anne i odciągnął. Blondynka wierzgała - nie zamierzała chyba poddać walki!
– Nie będzie mi jakaś suka z arbuzami podskakiwać! Szmata! – panie wyzywały się głośno, gdy ochroniarze je rozdzielili. Raz jednak Latynoska się wyrwała i niemal dobiegła do Anne! – Znajdę Cię!
-
Każdy z zadymiarzy - wliczając w to niespokojne panie - pewnie trzymany był przez ochronę, która zorientowałą się kto z kim współpracuje. Dzięki temu Taylor, którego cholernie bolała głowa i brzuch zwrócił się do Anne - Mogłabyś poprosić Wujka Jo, aby nas nie wypieprzyli stąd na zbity pysk? - zagadnął w jej stronę niejako uprzedzając wydarzenia, bo oto właśnie ochrona zaczęła ich wyprowadzać. CZarny kaszlał krwią pozbawiony werwy i energii, a latynoska wciąż wierzgała.
-
– Co? – zapytała, słysząc za sobą głos Taylora. Dopiero po chwili dotarło do niej o co prosił. Bolało ją wszystko! Pewnie nawet miała rozciętą wargę i kilka siniaków, nabitych przede wszystkim w okolicach ramion. Gdy dziewczęta okładały się na oślep, biły pewnie głównie w górne partie. Jakimś cudem oszczędziła twarz! To dobrze, byłby to prawdziwy grzech i strata dla ludzkości.
– Zawołajcie Jo. Jestem jego siostrzenicą. – rzuciła tylko, gdy na horyzoncie pojawił się menadżer lokalu. Zaczął mówić coś o wezwaniu policji lub polubownym opuszczeniu klubu. Wtedy Anne rzuciła hasłem o Jo, co znacznie zmieniło ich położenie. Para, która wywołała awanturę, zaraz została odseparowana. Zniknęli z pola widzenia, pewnie wyrzuceni z lokalu. Anne i Taylor czekali w szatni, lub innym bocznym pomieszczeniu. Jo zjawił się po paru minutach, uśmiechnięty od ucha do ucha, chyba nawet rozbawiony. Śmiał się w głos, pytając co takiego się wydarzyło.
– Sama nie wiem! Jakaś siksa rzuciła się na mnie. – warknęła rozeźlona. Obejrzała się na Taylora. – Nic Ci nie jest? Ten otłuszczony konus nie uszkodził Cię za bardzo? – nie wątpiła w siłę fizyczną Taylora, ale walka z zawodnikiem sumo albo hipopotamem wcale nie była najłatwiejsza!
-
- Znasz tego gościa w ogóle? - zagadnął do Anne tuż przed tym jak awanturującą się parę wyprowadzono... gdzieś. Zamknięcie w szatni nie było problemem, zawsze to lepiej niż w późną, październikową noc siedzieć gdzieś na chodniku lub jakimś niskim parapecie przed wejściem do klubu. Ochrona nie wyglądała na przekonaną zapewnieniami Anne, ale pojawienie się Jo wiele wyjaśniło..
- Będę żyć. Pocałujesz, pomasujesz i mi przejdzie - odparł prostując się, ale jęknął bo zarówno łopatka którą przypieprzył w słup jak i mięśnie brzucha się odezwały. Te drugie, wywołały mały efekt domino bo chwilę po tym jak się wyprostował znów się zgiął. Znów w głowie się zakręciło (pewnie pokłosie uderzenia głową w twardą banię czarnego) i... cóż, między jego nogami wylądował piękny paw. Alkohol, cios, jeszcze narkotyk. Piękny miks.
- Ughh... mamy tutaj coś do picia? - zerknął w stronę Anne ocierając przedramieniem usta swe. Jego spojrzenie nie było do końca jasne [tu mi brakowało słowa, ale no, lepszego nie skojarzyłem].
-
– Myślałam, że to jakiś Twój znajomy? Sąsiednia drużyna? – uniosła lekko brwi. Starała się przeczesać włosy, widząc swoje odbicie w jakimś zapyziałym lustrze, ledwo wystającym zza obładowanych wieszaków.
– Jo, powiedz im że jesteśmy z Tobą. – zaczęła, chcą wrócić do loży dla VIPów. Cała historia chyba bardzo bawiła wujka Jo. Skrzywił się jednak, gdy Taylor zwymiotował. Niedobrze! Teraz będzie się zastanawiał czy przypadkiem Taylor nie jest mięczakiem, który nie udźwignie ciężaru nowej pracy! Bardzo niedobrze.
Jego mgliste spojrzenie chyba wcale jej nie niepokoiło. Po pierwsze, pewnie pomieszczenie nie było genialnie oświetlonym wybiegiem, ani wystawą w Tate Modern. Po drugie, sama była nieco wcięta, zarówno alkoholem jak i narkotykami.Lekko się wzdrygnęła, gdy Taylor zwymiotował. Nie było to najsmaczniejsze i najbardziej estetyczne doznanie. Poklepała go delikatnie po ramieniu.
– Chcesz jechać na pogotowie, czy przeżyjesz? – zapytała, a gdy padło pytanie o coś do picia, zwróciła się do ochroniarza. Ten przyniósł po chwili wodę z cytryną. Albo nawet wodę z kawałkami arbuza i cytryną! Albo lepiej, zimną szklankę wypełnioną jeszcze zimniejszą Pepsi Twist. Tak, pewnie ochroniarz wpadł na pomysł, że cukier skutecznie uspokoi nadpobudliwy układ pokarmowy Taylora.