WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Kirę zauważył od razu. Nalewała jakiejś dwójce facetów piwa, więc wybrał dla siebie strategiczne miejsce na samym środku. Wiedział, że ryzyko bycia otoczonym przez pijanych ludzi jest duże, ale uznał, że może taki obrót spraw przeboleć, a przynajmniej będą mogli razem rozmawiać gdy ta będzie pracować - nieco łatwiej niż gdyby usiadł na samej krawędzi i musiałaby do niego chodzić, żeby zrozumieli się przy tej muzyce.
- Mniejsze tłumy niż na piętrze - skomentował, zasiadając na swoim miejscu. - Ale dalej do wyjścia na fajkę.
Rozejrzał się, dopiero teraz poświęcając chwilę na rozpoznanie polowe, z komfortu już zajętego miejsca i siedzenia przy barze. Tutaj chyba nigdy nie był, a przynajmniej nie w części przeznaczonej dla gości i nie wejściem, którym wszedł teraz. W piwnicy był większy zaduch niż u góry, ale ta część wyglądała na bardziej odizolowaną od zwierzęcego parkietu wyżej, więc mu to odpowiadało.
- Co polecasz? Co robisz najlepiej? - zagadnął, opierając łokcie o blat i przysuwając się bliżej. Omiótł spojrzeniem butelki za jej plecami, jak w każdym barze przedstawione na widoku, robiły niemal za dekorację same w sobie. - Koniecznie coś męskiego. Jak zamówię truskawkową margaritę to pewnie stracisz do mnie szacunek - dodał z rozbawieniem, unosząc brwi. Przeniósł spojrzenie z butelek na nią, wyczekując propozycji.
-
- Czasami jednak nogi potrzebują dłuższego dystansu do przebycie niż te trzy metry. Wbrew pozorom dobra rzecz - - odparła spokojnie. Zaśmiała się delikatnie i pokręciła lekko głową krzyżując ręce pod piersiami
- Spod moich rączek wychodzą tylko najlepsze drinki. - Kobieta zmrużyła nieco swe oczka chwilę mu się przyglądając. - Zacznijmy od początku... To mam zrobić coś od siebie, czy jednak wolisz truskawkową margaritę? Poza tym zamówienie lekkiego drinka nie powoduje utraty szacunku, zwłaszcza, jeśli dopiero go budujesz od podstaw. A już w ogóle, gdy wciąż nie uzyskałam twojego imienia w ramach odpowiedzi... To jak... Zdajesz się na moją inwencję twórczą panie...? - zaakcentowala pytająco chcąc w końcu usłyszeć jego imię. Czekała.rowniez na jego odpowiedź co chce do picia. Stała w miejscu, uśmiechając się cwaniacko z wciąż splecionymi dłońmi pod piersiami.
-
Tak w zasadzie niczego nigdy z jej ręki nie pił, ale nie wątpił, że będzie lepsze niż zaserwowane przez gbura obsługującego obecnie bar na piętrze. Ot, zwykłe przeczucie. Zastanawiał się, czy kiedyś był tutaj kolejnym z tysiąca jej klientów, zamawiającym piwo bez patrzenia na to, kto mu je w ogóle serwuje. Prawie nigdy nie zjawiał się tutaj sam z siebie, a jak już to nieczęsto zostawał na dłużej po tym, gdy ochroniarze uprzejmie odprowadzili go do strefy publicznej. Pewnie zatrzymał się przy jakimś barze na drinka lub dwa, ot, żeby wypłukać z ust ten nieprzyjemny posmak, który pozostawiało bliskie spotkanie z niektórymi, pracującymi tu na zapleczu szumowinami. Nie wydawało mu się jednak, żeby White kojarzył - nawet teraz, za barem, co powinno budzić odpowiednie skojarzenia.
- Zdaję się na ciebie - przyznał, rozkładając bezradnie ręce. Nie był z niego żaden spec od alkoholu, nie przywiązywał też na ogół zbyt uwagi do tego, co zamawiał, więc nie miał okazji na poszerzanie wiedzy lub horyzontów, a co dopiero nowe doznania. - Isaac - dodał, po chwili zawahania. Może warto było podroczyć się jeszcze trochę, ale jego imię nie miało specjalnego znaczenia, ani nie wskazywało na nikogo istotnego.
W końcu po to sobie takie wybrał. Gdyby miał jej powiedzieć to, które nadała mu matka, uśmiałaby się srogo. Nazywanie dzieci zjawiskami pogodowymi w końcu było dobrą historią na imprezy, ożywiłoby każdą.
- Długo tu pracujesz? - zagadnął, obserwując ją gdy zabrała się do przyrządzania tajemniczej mikstury. - Poza obmacującymi klientami i słabymi napiwkami, jakie jeszcze widzisz dobre strony polewania drinków w Dragonie? - dodał, żartując. Odchylił się nieco do tyłu gdy podawała mu szklankę, ściągając ręce z blatu i robiąc na nim więcej miejsca.
-
- Isaac. Ładne imię. - powiedziała z uśmiechem. - Już dość długo. Nie liczę jednak czasu. - zaśmiała się. Odłożyła swoją łyżeczkę na bok i złapała za limonkę i nożyk. Przekroiła ją i wcięła dwie ćwiartki, aby wycisnąć z nich sok wprost do shakera. Do teko zgarnęła kilka świeżych listków mięty, rozgniotła je i również dodała do naczynia. - Wbrew pozorom tu człowiek może być sobą. Chociaż wiadomo, klub jak to klub, każdy rządzi się swoimi prawami. - puściła mu oczko. Do shakera dolała syropu cukrowego, soku z żurawiny i białego rumu. Zamknęła shaker i zaczęła całość mieszać. Przy tym kilka razy wykonała finezyjne rzuty łapiąc go to za sobą, to przed sobą, zależało od wykonanego rzutu. Otworzyła go, nalała zawartość do szklaneczki, przyozdobiła ją kawałkiem arbuza i dała wie grube słomeczki. Podrzuciła podstawkę tuż pod nos mężczyzny i postawiła drink właśnie na niej. Potem zaczęła sprzątać swoje stanowisko.
- Każdy widziałby w tym wszystkim inne plusy, a inne minusy. O niektórych zaś się nie mówi. Czymże by było życie bez skrywanych tajemnic. - uśmiechnęła się tajemniczo patrząc na niego wymownie. Potem zerknęła na chwilę w bok, choć w teorii wyglądało to tak, jakby jednak nie odwracała się od mężczyzny. Zaraz potem wróciła wzrokiem faktycznie do Isaaca.
- Smacznego.
-
Obserwował ją przy pracy bez większego skrępowania, słuchając odpowiedzi na jego pytania. Zgodziłby się z tym, że w miejscach jak te ludziom łatwiej było być w pełni sobą. Same przygaszone światła chowały kompleksy, głośna muzyka wypełniała niezręczną ciszę, a obcy ludzie na ogół mieli w krwi odpowiednią ilość alkoholu, by nie interesowało ich nic poza szczerością. Wszystkie te rzeczy miały swoje negatywne strony, ale i on czuł się tu bardziej komfortowo niż gdyby mieli rozmawiać w cichej kawiarni lub restauracji. W takich miejscach miało się wrażenie bycia obserwowanym, którego nie znosił.
Chciał skomentować podrzuty shakera w powietrzu, ale ktoś znacznie bardziej nawalony i wyrywny od niego krzyknął z zachwytem za jego plecami, przerywając mu już gdy otworzył usta. Odczekał chwilę, upewniając się, że teraz jego kolej na widowni się wypowiedzieć i parsknął śmiechem.
- Myślałem, że takie sztuczki tylko w filmach - skomentował, kiwając jej głową z uznaniem. - Czuję się oszukany, żaden barman wcześniej mnie nie uraczył pokazem.
Przyjął z wdzięcznością drinka, uznając, że otworzy mu rachunek i nie musi od razu płacić za jednego - bo pewnie następne prędzej czy później się pojawią, jeśli będą tu siedzieć i rozmawiać. Nie, żeby sam planował się nawalić, ale lubił coś tam sobie robić w tle, nawet jeśli to było grzebanie słomką w napoju.
Po chwili doglądania prezentacji, spróbował i wyciągnął ku niej kciuk w górę. Lubił słodkie napoje, nawet jeśli od ilości coca coli lub energetyków skróci się jego żywot o kilkanaście lat. Ten zblendowany arbuz był też jego pierwszym owocem od dawna, więc mógł zaliczyć to jako zdrową przekąskę. Witaminy i tak dalej.
- Nigdy nie wiem po co dają dwie - dodał, wskazując na drugą rurkę. - Ale drink bardzo dobry, dziękuję.
Wyprostował się, sięgając do zapięcia kurtki, bo wreszcie zaczęło mu się robić trochę gorąco, szczególnie z bluzą pod spodem. Zdjął ją z siebie i odłożył na wolne krzesło obok, widząc wystarczająco pustych siedzisk, żeby nikomu to nie zawadzało, przynajmniej teraz.
- W filmach barmani mają też dużo porytych historii do podzielenia się - zauważył, podwijając rękawy bluzy do łokcia. - Jakiego miałaś najgorszego klienta?
-
Kluby miały to do siebie, że ubiór czy ostry makijaż nie były czymś, na co zwracało się uwagę. Nie trzeba było wyglądać idealnie. Człowiek pił, poddawał się wpływowi alkoholu, mógł krzyczeć, śmiać się w niebo głosy, tańczyć jak szalony, a inni mieli na to wylane, bo przecież klub jest po to, by dobrze się bawić, wyszaleć. Nie ważne czy ktoś chce o czymś zapomnieć i przyszedł się tylko napić, czy może znaleźć kogoś na jednorazowy numerek, a może wypindrzyć się, aby uzyskać masę komplementów od pijanych ludzi. Do klubu przychodzą ci, którzy chcą pokazać się z innej strony, z tej, co chcieliby by widziano ich na co dzień, choć zazwyczaj przynosi to odwrotny skutek. Oczywiście w zależności od przyswojonych procentów.
Kobieta nawet nie zareagowała na krzyki z sali. Była do nich przyzwyczajona, a nie mogła przecież się rozproszyć. Nie było nic gorszego, jak zepsuć ostatecznie całokształt owego pokazu i pozwolić na rozlanie zacnego trunku. Kącik ust uniósł się ku górze i teatralnie skłoniła się przed Isaaciem w ramach podziękowania. Zaśmiała się wręcz uroczo i nalała sobie wody do szklanki. Upiła łyczek i odstawiła na bok.
- Nie jestem barmanką z wolnej stopy. To zawód wyuczony, a nauka tricków trochę trwała. Wciąż szykuję kolejne. To niekończąca się opowieść. - złapała za butelkę rumu, którą przed chwilą używała. Przeturlała ją sobie po ramieniu po czym chwyciła za szyjkę, przerzuciła za sobą i przesunęła dłoń tak, że butelka stanęła na wierzchu jej dłoni. Zaraz odstawiła rum na półeczkę. Zaraz potem otworzyła mu rachuneczek na dostępnym ekraniku i skupiła się znów na mężczyźnie. Pochyliła się nad blatem by sięgnąć dłonią do słomek. Dwoma paluszkami uniosła jego podbródek aby na chwileczkę odsunął się od drinka. Przełożyła jedną słomkę tak, że się teraz krzyżowały.
- Niektórzy powiadają, że dajemy je po to, by zamawiający mógł podzielić się z kimś owym drinkiem bądź koktajlem. Chociaż faktycznie można to zrobić, to prawda jest nieco inna. Przy gęstych drinkach czy koktajlach druga słomka po to, aby powietrze miało dostęp pod spód, dzięki czemu łatwiej jest go pić. - zabrała swoje zgrabne paluszki i puściła mu oczko. Nie prostowała się jednak jeszcze, wciąż pochylona, z dekoltem tuż przed jego oczętami wskazała na kurtkę.
- Daj ją tutaj, zaraz ktoś ci ją zajumi i będzie problem. U mnie będzie bezpieczniejsza. - Spokojnie poczekała na jego decyzję czy przekaże jej kurtkę czy też nie. Zaśmiała się zaś delikatnie na kolejne pytanie mężczyzny. - Nie jestem w stanie CI na to odpowiedzieć z bardzo prostej przyczyny. Tych najgorszych wymazuje z własnej pamięci, bo nie warto zaśmiecać własnej głowy takimi bezmózgami.- powiedziała prawdziwie rozbawiona. To akurat była prawda. Może i przeszłości własnej, związanej z ojcem i matką nie wymaże z pamięci, bo odcisnęło na niej nie tylko fizyczne, ale i psychiczne piętno, tak żaden debil do potęgi entej nie był dla niej wart zapamiętania.
-
- No proszę, ile człowiek się może dowiedzieć - odrzucił, pół żartem, pół serio. Odsunął się nieco gdy puściła jego podbródek, czując, że nagle znaleźli się stosunkowo blisko siebie - przynajmniej jak na standardy barowe. Wolał nie wiedzieć jak zareagowałaby ochrona na ten widok - co prawda nie widział żadnego z karków dookoła, ale pomieszczenie było ciemne, a on miał tu pewną renomę. Wynikała z czegoś zupełnie innego niż spoufalania się z obsługą w trakcie popijawy, ale tak czy inaczej, wątpił, by potraktowano go z tego powodu pobłażliwie.
Mimo tego, podnosząc spojrzenie ze słomek z powrotem do jej oczu, nieśpiesznie przesunął spojrzeniem po jej sylwetce.
- Brzmi jak coś, co mógłby powiedzieć złodziej kurtek - zauważył z rozbawieniem, kupując sobie jednocześnie trochę czasu, żeby nie dostrzegła jego zawahania. W środku kieszeni miał telefon. Coś, co wolał mieć zawsze przy sobie, nieważne w jakim miejscu lub towarzystwie się znajdował. W jego zawodzie tego potrzebował potencjalnie o każdej porze. - Na wszelki wypadek, skoro tak krótko się znamy - zażartował, sięgając do kieszeni kurtki. Wyjął z nich paczkę papierosów i telefon, i odłożył je na blat obok siebie zanim podał jej kawałek odzieży. Żartem mógł zamaskować każdy typ własnej niezręczności czy stresu.
Wsunął telefon pod paczkę papierosów, składając z nich poręczny stosik będący na wyciągnięcie ręki - a na pewno bliżej jego niż kogokolwiek, kto chciałby usiąść obok albo zakraść się do niego od tyłu.
- Słuszna taktyka - przyznał, kiwając jej głową. Przerwał na chwilę, przysuwając do siebie szklankę z drinkiem bliżej i upijając kilka łyków przyrządzonego przez nią drinka. Smakował naprawdę dobrze, takimi to mógł się upijać. - W życiu nie mógłbym robić tego, co ty - dodał, wzruszając lekko ramionami. - O tych wszystkich akrobacjach z wcześniej nawet nie wspomnę.
-
Blondynka parsknęła śmiechem odbierając od niego kurtkę. Złożyła ją ostrożnie i położyła na półce pod barową ladą. Wzruszyła delikatnie ramionami.
- Ważne rzeczy zawsze dobrze trzymać na oku. Choć każdy może je wtedy dostrzec, to zarazem są pod ochroną. - stwierdziła spokojnie nalewając sobie wody do szklanki i upijając kilka łyczków. Odstawiła szklankę na bok. Przy tej okazji otrzymała kolejne zamówienie na kilka piw, więc sprawnie naszykowała sobie tacę i naszykowała odpowiednią ilość kufli. Nalewak miała tuż przed mężczyzną, więc w trakcie wykonywania zamówienia wciąż mogła z nim rozmawiać.
- Dlaczego uważasz, że nie mógłbyś tego co ja? - zapytała skupiając się na nalewaniu piwa. W końcu wysokość piany musiała być odpowiednia. Na dwa paluszki. Nie więcej, nie mniej. Ot, by piwo nie było rozgazowane już po nalaniu, ani by po nim zbyt szybko owe bąbelki nie uciekły. - Co zaś się tyczy akrobacji, to wszystko jest kwestią ćwiczeń. W końcu bez tego nie da się stać mistrzem w swoim fachu. To jest wieczna nauka i przyswajanie nowych informacji. Czy może się mylę? - przymrużyła swoje cudne oczka, które przy aktualnym świetle miały kolor burzowych chmur. Wciąż delikatnie się uśmiechała kończąc nalewając piwa. Poszło szybko i sprawnie. Przekazała tacę dla kelnerki i skupiła swój wzrok na Isaacu.
-
Lubił też swój styl życia, który polegał na nierobieniu żadnych zakupów i niegotowaniu nigdy. Z pensji barmańskiej i pozbawiony napiwków pewnie długo by tak nie pożył nie mając żadnego innego źródła dochodu.
Żaden z tych argumentów nie był jednak czymś, czym powinien się chwalić przed kobietą, która jeszcze się do niego nie zraziła. Wzruszył więc tylko ramionami i uśmiechnął się w reakcji na jej pytanie.
- Jestem artystą - wyjaśnił, mówiąc półprawdę. Wciąż było to lepsze niż całkowite kłamstwo. - Maluję. Lubię pracę kreatywną i nie nadaję się za bardzo do niczego innego.
Wytłumaczenie lepsze niż żadne - a zdecydowanie lepsze niż tekst nie znoszę ludzi za bardzo, więc nadawało się idealnie. Przez dalszą chwilę milczał, popijając swojego drinka z arbuza i obserwując, jak nalewa ludziom kolejne piwa.
- Zgadzam się. Talent nie istnieje - uniósł rękę na wyrażenie zgody, nawet jeśli jego słowa mogły przeczyć stereotypowemu artyście. - Wystarczy mieć motywację i człowiek wszystkiego może się nauczyć w życiu. Nawet jak udawać artystę.
-
Czy by go wyśmiała, bądź zraziła, gdyby powiedział jej wprost, że nie przepada za ludźmi? Skądże znowu. W pełni by to zrozumiała. Każdy miał inny charakter, więc nie było co tu się temu dziwić. Zmrużyła delikatnie swe oczka. Artysta. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Widzisz,.. Ja nie twierdzę, że talent nie istnieje. Istnieje. Są bowiem ludzie, którym coś przychodzi znacznie łatwiej i szybciej, niż innym. To jest talent. Humanista może stać się matematykiem, ale będzie musiał włożyć w to znacznie więcej energii i lat, niż typowy umysł ścisły. Osoba z talentem śpiewania będzie potrzebował znacznie mniej czasu, aby stanąć na scenie, niż ten, który ma problem z rozpoznaniem nut. Jednak jest tak, jak mówisz. Przy odpowiedniej motywacji da się wszystko. Poza tym posiadać talent można, ale jeśli nie będzie motywacji i nie będzie się ćwiczyło, to talent po prostu będzie bezużyteczny. - odparła spokojnie podczas nalewania kolejnych kilku piw. Wydała je, by następnie spleść dłonie za plecami i trochę się przeprostować, przez co piersi zostały mocniej wypięte do przodu, a koszula wyraźnie pokazywała, iż guziczki są na granicy wytrzymałości. Zaraz się jednak poprawiła i upiła łyczek wody ze szklanki. Spojrzała potem na zegarek, och jak ona by już chciała koniec swojej zmiany. Wszystkie mięśnie już ją bolały, a zwłaszcza nogi i ramiona.
-
Czy uważał się za utalentowanego? Chyba nie. Może dlatego miał do tej kwestii tak krytyczne podejście. Nie uważał się za specjalną jednostkę z naturalnym darem do tworzenia sztuki. Zresztą, biorąc pod uwagę charakter jego dzieł, podejrzewał, że dość dużo ludzi podzielało w tej kwestii jego zdanie. Przelewał swoje wnętrze na płótno, co rzadko kiedy było czymś, co łatwo było ogarnąć okiem. Ciężkie było do interpretacji, ale na ogół też niewiele osób miało mieć okazję, bo nie pokazywał swoich prac wielu. Niektóre wisiały w internecie, gdzie, jak wszędzie, znajdywały swoją grupę odbiorców, ale byłoby na tyle.
- No może tak jest - przyznał jej częściowo rację, bo nie czuł się w pełny przekonany. Głównie dlatego, że w tej kwestii miał już od dawna wyrobione zdanie. - Ale co jeśli to kwestia tego, ile uwagi przykładaliśmy do ćwiczeń danej umiejętności jako dzieci? Każde dziecko rysuje, ale jedne znajdują w tym większą rozrywkę, albo wyrwanie ze świata, od pozostałych. Poświęcają temu więcej czasu, więc lata później szybciej to przyswajają.
Nie musieli się ze sobą zgadzać, żeby móc na ten temat dyskutować. A on dyskutować lubił, szczególnie na tak dość abstrakcyjne tematy. Nie wydawały się pasować za bardzo do miejsca, w którym się znajdowali i sporadycznych, pijackich okrzyków za jego plecami, ale on potrafił się w pełni skupić na Kirze i ich rozmowie, traktując resztę jako tło. Bary zresztą miały ten urok, że z łatwością człowiek się przy nich otwierał - także na nowe tematy do dyskusji.
- Jeszcze jakiś specjał poproszę - na moment odbiegł od tematu, przysuwając w jej stronę swoją pustą już szklankę po drinku, gdy dopił jego resztę. - Można powiedzieć, że masz do tego talent - dodał, uśmiechając się lekko. - Jeśli wierzymy w talenty.
-
- Nazwałabym to wykorzystaniem szansy i skorzystaniem z owego talentu. Wiele osób jest bardzo krytycznie nastawiona do swoich umiejętności i skrywają się jedynie w domowym zaciszu, nie korzystając z okazji - hipokrytka się znalazła. Tak, ona tak robiła, ale też z tego powodu rozumiała innych. Poza tym dochodziła jeszcze jedna, mała kwestia. Otóż nasza blondyneczka nie tylko krytycznie była nastawiona do swojej małej twórczości, co też uważała, że to ma jej sprawiać przyjemność. Po co ma się więc denerwować, jak ktoś ją skrytykuje? Nie było jej potrzebne tysiące słów zachwytu, by zaraz ktoś jej wbił nóż w plecy jednym, durnym komentarzem.
White dłonią wykonała gest wyraźnie mówiący, że tu go ma, już zaczyna szykować. Puściła mu przy tym oczko. Uśmiechnęła się zadowolona, że drink mu posmakował.
- Powiedzmy, że mam. A tak cofając się o te kilka chwil... Z chęcią bym zobaczyła co tworzysz. - powiedziała rozpoczynając faktycznie szykowanie kolejnego, wymyślnego drineczka. Tym razem wybrała Smerfa w czapce. Wyciągnęła z lodówki białe Frugo, zgarnęła gin, cytrynę, Blue Curacao i wysoką szklankę. Do szkła wrzuciła kilka kostek lodu. Nalała gin, potem sok z cytryny i białe Frugo. Na koniec ostrożnie nalała Blue Curacao, włożyła słomeczkę i sprawnie podmieniła pustą szklankę, na świeżo zrobionego drinka.
- Trzymaj Smerfa. Zabaw się w Gargamela lub Klakiera. - powiedziała rozbawiona.
-
Więc zmienił temat. Trochę.
- Bardzo chętnie bym ci pokazał - przyznał, oglądając, jak przyrządza mu drugiego drinka. To dla niego była sztuka o wiele bardziej przydatna niż to, co robił maziając sobie farbami po płótnie. - Ale chyba należę do tego grona krytycznie nastawionego do swoich umiejętności.
Uśmiechnął się lekko w jej stronę, mając nieodparte wrażenie, że wiedziała o co mu chodzi nawet bardziej, niż sytuacja na to wskazywała.
Odebrał od niej drinka, nie omieszkając od razu go spróbować. Jak poprzedni, smakował znacznie lepiej niż cokolwiek innego, co spróbowałby zamówić sobie przy barze ze swoim brakiem znajomości alkoholi, drinków i jakichkolwiek ich mieszanek. Jego kreatywność kończyła się gdy odkładał farby na stół, w kwestii drinków nie miał pojęcia co zamawia.
- Który z tych dwóch był kotem? - spytał z rozbawieniem, ale rzeczywiście nie pamiętał. Ominęła go spora doza bajek dziecięcych, bo zawsze miał jakoś inne, lepsze rzeczy do roboty, nieważne ile mial lat.
Upił kolejny łyk, przez chwilę przyglądając jej się otwarcie. Nie znał jej długo, mimo wszystko wydawała się skrywać znacznie więcej niż bycie zwykłym barmanem w kolejnym klubie nocnym.
- Wyczuwam inną, artystyczną duszę w pobliżu - stwierdził, uznając, że może iść za głosem, który podpowiadała mu intuicja. Mimowolnie przesunął spojrzeniem po jej ciele. - Tatuaże?
-
Blondynka pochyliła się mocno aby móc wesprzeć się o jego część blatu. Wręcz przysiadła po swojej, niższej części, aby móc łokciem oprzeć się na chwilę o podwyższenie. Na dłoni wsparła swoją głowę patrząc na niego swym przenikliwym wzrokiem. Uśmiechała się przy tym zawadiacko.
- To może chociaż powiesz w jakim stylu tworzysz hmmm? - zamruczała na tyle głośno, by usłyszał, a zarazem tak, aby nikt inny w pobliżu nie był tego świadkiem. Zaśmiała się głośno słysząc zapytanie mężczyzny.
- Klakier był kotem. Skoro chcesz być kotem, to kto jest twoim panem, panią? No bo jednak Gargamel był właścicielem kocura. - Blondynka posłała mu cwaniacki uśmieszek. Spojrzała jednak zaraz zaskoczona. Zamrugała kilka razy analizując jego pytanie. Pachnęła niedbale dłonią. - Och nie... To akurat nie ja tworzyłam te tatuaże. Artystka ze mnie żadna. Czasami pobawię się ołówkiem, ale to nic szczególnego. - zaśmiała się prostując. Mimo wszystko nadal siedziała na blacie. Wzięła swoją szklaneczkę z wodą aby móc zwilżyć swoje suche gardełko. Tak jakoś chrypka chyba chciała złapać. A może to kwestia tej klimy? Któż to wie.