WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Aidoneus & Persephone

Zablokowany
This world can hurt you, it cuts you deep and leaves a scar
Awatar użytkownika
44
188

prawa ręka

boga

broadmoor

Post

001. Indeed, it's wrong to keep you near me
One could call me cruel and deceiving

———Pięść w ostatniej chwili zmieniła tor i zamiast w policzek Persefony, uderzyła w ścianę.
———— Jeszcze raz — zarządził, odsuwając się na kilka kroków. Sposób działania Hadesa był różny, często zależny od aktualnego nastroju lub wyników, które próbowali osiągnąć. Czasem nie pozwalał jej nawet nabrać powietrza przed wyprowadzeniem kolejnego ciosu — wówczas zdarzało się, że na jej ślicznej buzi wykwitały sińce, których nie zakrywał nawet najdroższy podkład. Ostatnio był dla niej trochę łagodniejszy — dawał jej przestrzeń, pozwalał, by doszła do siebie, o s t r z e g a ł, by mogła się przygotować.
———Nie oznaczało to jednak, że oferował jej taryfę ulgową.
———Przechylił głowę i wykonał po dwa pełne okręgi ramionami, by trochę rozruszać mięśnie. Treningi siłowe należały do jego ulubionych, tuż obok spokojnych wieczorów na bieżni i wizyt na strzelnicy. Może sprawianie Percy bólu podobało mu się odrobinę za bardzo.
———Oblizał wargi, przetarł czoło wierzchem dłoni, kiwnął dziewczynie głową w niemym pytaniu, czy jest już gotowa. Musiała być. Dziesięć sekund na zebranie myśli już minęło i Hades znów do niej doskoczył, z dłonią zaciśniętą w ciasną pięść, celując prosto w szczupły, osłonięty tylko bawełnianą koszulką brzuch. Tę blokadę ćwiczyli już wiele razy, więc wiedział, że Percy sobie poradzi. Kolejne dwa ciosy też nie były niczym nowym — pchnięcie w ramię, jedno uderzenie w pierś (choć tutaj jakby się zawahał), podcięcie kostki twardym buciorem.
———Wiedział, że powtarzalność treningów wprowadzała rutynę, a rutyna… rutyna mogła posłać Percy do piachu. Dlatego w ostatniej chwili, zamiast — jak zwykle — wymierzyć cios pod żebra, przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i chwycił dziewczynę za włosy. Odwrócił ją twarzą do ściany, docisnął zarumieniony od wysiłku policzek do chłodnej powierzchni i w ułamku sekundy wyciągnął zza pasa ulubiony pistolet. Lufa idealnie wpasowała się w jeden z kręgów w prostym kręgosłupie.
———— Nie żyjesz. — Jeszcze jej nie puścił. Chociaż broń była zabezpieczona, palec Hadesa spoczywał na spuście. Kwestia przyzwyczajenia. Wyplątał dłoń z jasnych włosów i przesunął opuszkami po spiętym karku. Ćwiczyli już dobre trzydzieści minut, miała prawo odczuwać zmęczenie.
———— Ostatnie życzenie? — parsknął, odrywając pistolet od pleców Persefony, by wcisnąć go do zawieszonej u pasa kabury.
———Kiedy zaczynali trening, jasno zaznaczył, że skupią się jedynie na walce wręcz. Nie pozwolił jej wybrać żadnej z dostępnych w sali atrap i nakazał odłożyć własną broń na stół, ale jedną z pierwszych rzeczy, jakich Percy zdołała się o Hadesie dowiedzieć, była jego skłonność do nieczystych zagrywek. Lubił mieć kontrolę. Lubił zwyciężać. Lubił to uczucie, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy zaciskał palce na jej szczupłym ciele i nie miało dla niego żadnego znaczenia, czy zdarzało się to w sypialni, czy w sali treningowej.
———Podszedł do stojącego w rogu pomieszczenia stolika, zgarnął z niego dwie butelki wody i jedną rzucił w stronę Persefony.
———Przyzwyczaił się już do jej obecności: w swoim życiu, w tym domu, w pokoju na piętrze. Te treningi, choć konieczne, były też przyjemnością — ale dziś jakby trochę mniejszą, bo Hades od rana walczył z myślami.
———— Wszystkiego najlepszego — powiedział nagle, opierając się biodrem o brzeg blatu. Skrzyżował ramiona na piersi, ani na moment nie odrywając spojrzenia od Percy. Nie zapomniał. — Dwudzieste pierwsze urodziny to niemała rzecz — kontynuował, uderzając palcami prawej dłoni w drżący z wysiłku biceps.
———Przez chwilę milczał. Nie czekał na reakcję, po prostu… próbował się jej dobrze przyjrzeć. Raz jeszcze ocenić słuszność własnych działań.
———— Jesteś gotowa. — Przez ostatnie miesiące powtarzał jej jak mantrę, że powinna czekać. Że musi być cierpliwa. Że docenia jej zainteresowanie, ale dopóki nie będzie miał pewności, że będzie potrafiła o siebie zadbać, nie wprowadzi jej w swój świat. Maleńkie zlecenia, które wykonywała do tej pory, były jak tryb „nowicjusz” w platformówce. — Co ty na to, Percy? — Posłał jej słaby uśmiech. — Chcesz do mnie dołączyć?
———Do tej pory była jego małą, słodką tajemnicą. Zapewniał jej bezpieczeństwo, bo ludzie nawet nie wiedzieli o jej istnieniu. Doskonale wiedział, że chciała robić więcej. Że pragnęła doświadczyć wszystkiego, co mógł jej zaoferować. Że nie bała się ryzyka, choć była jeszcze tak młoda. Imponowało mu to.
———Oderwał biodro od stolika i zrobił kilka kroków w stronę Persefony. Wyciągnął ręce, ujął jej ramiona, trochę mocniej zacisnął palce na bladej skórze.
———— Mam dla ciebie wspaniały prezent, ale musisz dać mi odpowiedź. Przekonującą odpowiedź. Chcę mieć pewność, że pragniemy tego samego. — Że ze mną zostaniesz. Że będziesz moja. Że zrobisz dla mnie wszystko.

persephone rosenberg
Ostatnio zmieniony 2023-01-19, 22:05 przez Aidoneus Morgan, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Ania

Awatar użytkownika
22
170

oszustka

piekielne czeluście

broadmoor

Post

Zmęczenie niemalże sprowadzało ją na kolana.

Każdy oddech zdawał się rozsadzać od wewnątrz jej płuca, a doprowadzone na granicę wytrzymałości ciało błagało ją o litość. Twarz Persefony pozostawała jednak kamienna, niewzruszona. Nie zamierzała pokazywać mu swoich słabości, ani też się im poddawać. Wytrzyma, bez słowa, niezależnie od tego ile jeszcze przyjdzie jej znieść.

Nie była gotowa. Marzyła jedynie o tym, by stąd wyjść i znaleźć się pod lodowato zimnym prysznicem, który może choć odrobinę ukoiłby jej obolałe mięśnie, a potem zagrzebać się w miękkiej pościeli i odpłynąć w krainę snu. To jednak nie wchodziło w grę; wiedziała, że zaatakuje niezależnie od tego, jaka będzie jej odpowiedź.

Z łatwością zablokowała pierwsze ciosy, odpierając je jak gdyby potrafiła czytać mu w myślach. Nawet gdy zdecydował się zejść z utartego szlaku, w pierwszej chwili udało jej się odskoczyć i cudem zachować równowagę, jednak mocne pociągnięcie za włosy wzięło ją z zaskoczenia. Wydała z siebie pomruk niezadowolenia i już wtedy wiedziała, że przegrała. Po raz kolejny dała mu się podejść.

Oszukujesz — prychnęła, choć w jej głosie nie pobrzmiewała ani złość, ani zdziwienie. Powinna była się tego po nim spodziewać, nie dać się mu zaskoczyć i nie ofiarować mu na złotej tacy tej cholernej satysfakcji. Być może przyciśnięta do ściany nie widziała wyrazu jego twarzy, ale mogła przysiąc, że powietrze w sali treningowej aż zgęstniało od jego samczej dumy.

Gdy zabrał pistolet, niczym eteryczna wodna nimfa obróciła się twarzą do niego, opierając się plecami o zimny mur. Ostatnie życzenie? Na jej wargach rozciągnął się przewrotny uśmiech.

Pocałuj mnie, Aiden — poprosiła, nie odrywając od niego wzroku sarnich oczu. W tej jednej chwili zdawała się jednocześnie ucieleśnieniem niewinności i kobietą fatalną, syreną, która swym śpiewem mogła zagłuszyć jego głos rozsądku. Nie czekała na odpowiedź; z perlistym śmiechem chwyciła za jego bawełnianą koszulkę i zdecydowanym ruchem przyciągnęła go do siebie, zatapiając się w jego ustach. Smakował potem, ale to jej nie przeszkadzało, bo chciała go blisko.
Bliżej.
Jeszcze bliżej.

Czuła jak oddaje pocałunek, jak zatraca się w nim dokładnie tak, jak zawsze gdy miała go u swego boku. Napierał na nią, przyciskając ją do siebie i napawając się własnym zwycięstwem. Ale przecież dokładnie na to Persefona czekała. Na moment, w którym uzna potyczkę za zakończoną i z radością odbierze swoją nagrodę. J ą.

Wszystko to trwało zaledwie ułamek sekundy, gdy niespodziewanie wymknęła się z jego objęć i z typową dla siebie zwinnością i gracją znalazła się tuż za jego plecami. Przyciskając go do ściany dokładnie tak, jak on przyciskał ją chwilę wcześniej.

Nie żyjesz — szepnęła mu do ucha i wymownie ułożyła dłoń na jego kaburze. Nie uznawała tego za sukces, wszak pokonał ją bez większego trudu, ale jeśli czegokolwiek nauczyła się u jego boku, to by nigdy nie pozostawać dłużną. Złożyła więc czuły pocałunek na jego szyi i odsunęła się od niego.

Zajęła miejsce przy stoliku, nie kryjąc przed Hadesem przepełnionego ulgą westchnienia. Każdy skrawek jej ciała palił żywym ogniem, a ona nie miała pojęcia od czego powinna zacząć rozmasowywać zmęczone kończyny. Skupiła się więc na szczupłych udach, które musiały przecież zanieść ją jeszcze do sypialni, jednak wypowiedziane przez Morgana słowa sprawiły, że niechętnie zmarszczyła czoło.

Nie ma czego świętować. Dobrze wiesz, że nie obchodzę urodzin — mruknęła, odkręcając butelkę z wodą i upijając z niej spory łyk. Z czego miała się cieszyć? Że staje się starsza, ale niekoniecznie mądrzejsza? Że na jej ślicznej buzi już za kilka lat zaczną pojawiać się pierwsze zmarszczki? Że ktoś, kogo nawet nie znała dwadzieścia dwa lata temu zapoczątkował jej nędzny żywot i nie miał w sobie nawet na tyle odwagi, by wziąć za to odpowiedzialność? Że wszyscy, którym zaufała ją zawodzili? Że przechodziła z rąk do rąk niczym niechciana zabawka?

Nie. Nie była wdzięczna. Wolałaby się nigdy nie urodzić.

A jednak dwa słowa był w stanie sprawić, że jej oczy zaczęły błyszczeć. Jesteś gotowa. Tak bardzo chciała usłyszeć to z jego ust, móc w końcu wziąć udział w grze zamiast tylko przypatrywać się jej z boku. W końcu udowodnić mu jak wiele była warta. Do tej pory spotykała się jedynie z odmową, jego nieustanna troska zaczynała ją irytować, bo czuła nieodpartą potrzebę działania.

N a p r a w d ę musisz o to pytać? — zaśmiała się perliście.

Powiedz, Hadesie, ile razy szeptała tę prośbę do twego usta? Ile to razy w zaciszu alkowy próbowała cię przekonać, że jest gotowa? Że wypełni każde zadanie, że z radością dołączy do ciebie? Widzisz jej ambicję, widzisz jej siłę, widzisz niezwykłe samozaparcie. Wiesz dobrze, że nie przestanie cię uwodzić, nim nie dasz jej tego, co jej się należy.

Po prostu mi go daj, Aiden. Nie potrzebujesz ani mojej odpowiedzi, ani przekonywania, bo w i e s z czego chcę. Wiesz wszystko, znasz każde z moich pragnień. — Przed nikim nie odsłoniła się tak, jak przed nim. Ufała mu. Należała do niego. Zrobiłaby dla niego wszystko.


Aidoneus Morgan

autor

a.

This world can hurt you, it cuts you deep and leaves a scar
Awatar użytkownika
44
188

prawa ręka

boga

broadmoor

Post

———Skinął głową. I tylko to jedno skinięcie było oznaką, że zrozumiał, że wreszcie p o j ą ł jej pragnienie, że nareszcie rozpoznał w niej godną sobie towarzyszkę. Partnerkę. Królową.
———Bez słowa przesunął dłonią wzdłuż ciała Persefony: zaczynając na gładkim policzku (muskając przy tym ucałowane przed momentem wargi), przez smukłą, bladą szyję, zarysowany pod bawełnianą koszulką obojczyk, wzdłuż opuszczonej ręki. Na moment chwycił za nadgarstek, wyczuwając pod cienką skórą przyspieszony puls, lecz ostatecznie sięgnął jeszcze niżej: do palców, które splótł z własnymi w ciasnym uścisku i pociągnął dziewczynę w stronę wyjścia.
———Przeznaczona treningom sala znajdowała się na drugim piętrze posiadłości, wpół drogi do gabinetu Hadesa. Miał aż trzy biura na każdej kondygnacji budynku, ale to jedno, to konkretne przypominało dobrze strzeżony sejf. Persefona dotychczas nie miała do niego dostępu, a ciekawość mogła zaspokoić jedynie zerknięciem do wnętrza, ilekroć Morgan odblokowywał drzwi (za pomocą skanu siatkówki oka i laserowego odczytu odcisku dłoni). Nigdy nie zaprosił jej do środka, ale też nigdy nie zagroził, że wtargnięcie do gabinetu wiązałoby się z przykrymi konsekwencjami.
———Ufał tym zabezpieczeniom bardziej niż ludziom, którzy dla niego pracowali.
———Hades skierował kroki w stronę gabinetu. Odblokowane drzwi skrzypnęły ciężko i odskoczyły od futryny na dobre dziesięć centymetrów, zapraszając w swe skromne progi. Hades się nie uśmiechał. Mięśnie w jego policzkach podrygiwały nerwowo, oczy skupiały się na jednym punkcie, dłoń obejmująca palce Percy stężała, jakby obawiał się, że dziewczyna zmieni zdanie i ucieknie.
———Na samym środku pomieszczenia (eleganckiego, z elementami ciemnego drewna i matowej czerni, którą tak upodobał sobie Hades) stało krzesło. Na krześle zaś posadzono mężczyznę, ubranego tylko w rozpiętą do połowy koszulę (która kiedyś zapewne była biała, lecz teraz jej front zdobiły czerwone plamy) i ciemne spodnie, noszące na sobie ślady kurzu i czegoś, co do złudzenia przypominało piach. Twarz gościa pozostawała zasłonięta przez lnianą torbę, ale materiał nie był w stanie odciąć Aidena i Percy od dźwięków, które dochodziły z ochrypłego gardła.
———Hades zacisnął szczękę. Puścił przy tym dłoń ukochanej i odwrócił się tylko na moment, by zatrzasnąć drzwi. Potrzeba kontroli od zawsze była w nim na tyle silna, że musiał mieć pewność, iż nikt im nie przeszkodzi — i nikt nie opuści pomieszczenia bez jego zgody.
———Nawet ona.
——————Z w ł a s z c z a ona,
bo przygotowany przez Morgana prezent był wyjątkowo ruchliwy i zdecydowanie zbyt rozmowny.
———— Pozwólcie mi się, kurwa, wytłumaczyć. Hades zrozumie — jęczał przywiązany do krzesła mężczyzna, szorując nagimi stopami o wypastowane na połysk panele. Jego nogi owinięto grubym sznurem, który ograniczał ruch i wżynał się głęboko w skórę przy każdym podrygu.
———Aidoneus wciąż się nie odzywał. Podszedł do stojącego pod oknem ogromnego biurka, sięgnął do pierwszej z brzegu szuflady i spomiędzy chaotycznie rzuconych papierów wyjął jeden ze swoich ulubionych pistoletów. Była to broń skromnej formy: wystarczająco dobrze wyważona, by trafić w cel z bliskiej odległości, ale nie dość dobra, by zagwarantować śmiertelny strzał. Rozebrał pistolet, sprawdził zawartość magazynka, upewnił się, że nie brakuje w nim amunicji.
———Dopiero wtedy podszedł do wciąż jęczącego mężczyzny i ściągnął z jego głowy worek.
———Persefona doskonale znała tę twarz. Widywała ją na co dzień na terenie posiadłości: podczas obiadu w jadalni, podczas zabaw w ogrodzie, podczas przechodzenia korytarzem z ogromnej łazienki do sypialni Aidena.
———Siedzący na krześle mężczyzna nie miał już u pasa broni ani plakietki z nazwiskiem na marynarce, ale niezaprzeczalnie należał do ludzi, którym Morgan płacił za ochronę. I wsparcie. I nienadużywanie zaufania, bo to należało do towarów deficytowych.
———— Panie Morgan, proszę — sapnął, kiedy tylko zorientował się, z kim ma do czynienia. — Błagam, ja jestem w stanie wszystko wyjaśnić. — Przerażenie ścisnęło gardło mężczyzny, kiedy dotarło do niego, że szef trzyma w dłoni pistolet.
———Hades wykonał kilka kroków w stronę Persefony i obrócił broń tak, by wpasowała się idealnie w dłoń ukochanej. Pistolet leżał jak ulał.
———— Wszystkiego najlepszego — powtórzył czule, posyłając dziewczynie jeden z tych uśmiechów, które potrafiły zawrócić człowiekowi w głowie. Bo kiedy Hades spoglądał w ten sposób, w jego spojrzeniu odbijały się nie tylko gwiazdy wieczornego nieba, ale całe galaktyki — cały w s z e c h ś w i a t, który kiedyś jej obiecał i zamierzał dotrzymać słowa.
———— Panie Morgan, proszę mnie wysłuchać. Nie miałem wyboru, rozumie pan? Tu chodziło o moją rodzinę… — Wyjaśnienia dotychczasowego pracownika zaczynały go nużyć. Aiden nigdy nie grzeszył cierpliwością, nigdy nie należał do osób przesadnie wyrozumiałych, nigdy też nie oferował nikomu drugich szans. Z głośnym westchnięciem odwrócił się w stronę mężczyzny, wyciągnął zza pasa własny pistolet i oddał jeden, bardzo celny strzał: prosto w prawe kolano, zgięte teraz pod nienaturalnym kątem. Wrzask, który wyrwał się z ochrypłego gardła, sprawił Morganowi wyjątkową przyjemność.
———Ujął policzki Persefony, chcąc upewnić się, że to na nim skoncentruje całą swoją uwagę. Nie wiedział, czy to za sprawą okoliczności, czy nagłego wrzenia krwi w żyłach, powodowanego aktem pierwotnej brutalności, ale w jednej chwili odniósł wrażenie, że Percy jeszcze nigdy nie była aż tak piękna.
———— Możesz to dla mnie zrobić? — Nie sprecyzował pytania. Nie zapytał, czy może tego mężczyznę zabić, nie nazwał tego morderstwem, nie wyjaśnił jej, co takiego ochroniarz uczynił, by zasłużyć na śmierć.
———Chciał mieć tylko pewność, że dziewczyna naprawdę jest gotowa.

persephone rosenberg

autor

Ania

Awatar użytkownika
22
170

oszustka

piekielne czeluście

broadmoor

Post

Rozprostowała palce, gdy w końcu puścił jej dłoń, czując jak chłodne powietrze nieubłaganie omiata jej skórę. Nie spuszczała wzroku z sylwetki ukochanego, śledząc każdy jego ruch i spokojnie składając ze sobą fragmenty tej układanki. W i e d z i a ł a, czego od niej oczekiwał. Dopiero teraz też zrozumiała, dlaczego jeszcze przed momentem tak bardzo chciał mieć pewność.

Pamiętał.

Sądziła, że ukaże ją za to, że zrobiła coś tak lekkomyślnego bez jego pozwolenia. Za jego plecami. Gdyby zapytała, nie odmówiłby — zapewne w jego oczach dostrzegłaby ten błysk aprobaty, za którym tak szalała. Pokierowałby nią, upewnił się, że nie popełni żadnego błędu, podtrzymywał tam, gdzie mogłaby się poślizgnąć i upaść. Ale poszła sama. Potrzebowała wiedzieć, że może zrobić to bez niego. Potrzebowała własnymi rękami posłać tego skurwiela prosto do czeluści piekielnych, dopełnić osobistej wendetty i raz na zawsze zamknąć ten rozdział swojego życia.

I choć zwyciężyła, poległa z kretesem.

Jej drobne ciało drżało w spazmach, łzy zaschły strugami na pobladłych policzkach, oddech stał się nienaturalnie płytki, a głos uwiązł w gardle. Czekała na karę, gdy nie bacząc na nic obejmowała jego ciało i chłonęła jego ciepło. Nic innego się wtedy nie liczyła, nawet jeśli z każdą mijającą sekundą rozpadała się na coraz drobniejsze kawałki.

Pamiętał.

To bez wątpienia był dziwaczny prezent.

Mimo tego, Persephone rozumiała, co się za nim kryje — dawał jej bowiem to, czego od dawna pożądała najmocniej. Jego samego. Dopuszczał ją do tych zakamarków życia, które do tej pory pozostawały dla niej absolutnie niedostępne i mościł jej miejsce u swojego boku. Niemniej, cena jakiej żądał w zamian za dostąpienie tego zaszczytu zdawała się ogromna. Co nie oznaczało jednak, że dziewczyna nie zamierzała jej zapłacić.

Dla ciebie — odparła, patrząc mu prosto w oczy, bo w tej chwili nie istniało dla niej nic innego. Tylko te bezdenne galaktyki, kryjące się w jego tęczówkach. Te dwa słowa, wypowiedziane ze stoickim spokojem, mówiły mu wszystko. Dla ciebie. Dla c i e b i e. Oczywiście, że to zrobi — bez cienia zawahania, ale tylko dla niego.

Obróciła się w stronę przywiązanego do krzesła mężczyzny i wycelowała w niego pistolet, bezbłędnie oddając strzał.
Prosto w klatkę piersiową.
Precyzyjnie omijając serce.

Wystarczyło, aby nieznacznie zadrżała jej ręka, a strzał mógłby okazać się śmiertelny. Ale Persefona nigdy przecież nie chybiała. Wytrenowana pod bacznym okiem Hadesa, zamieniała w sztukę wszystko, za co się porywała i nigdy, nigdy, nie pudłowała. Na jej posągowej twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień, a ona trwała niewzruszona z bronią wciąż wycelowaną w dawnego ochroniarza.

Cisza — wydała z siebie tylko jedno słowo, ale to wystarczyło, by agonalne krzyki ucichły, zamieniając się w szloch przerażenia. Hades był czystą, nieokiełznaną siłą. Ucieleśnieniem furii i bestialskiej brutalności, z dzikim ogniem płonącym w oczach. Zabójczy, w każdym słowie i geście. Stojąca zaś obok niego młodziutka dziewczyna, zdawała się zaś wykuta z lodu. Opanowana, niewzruszona, tak zimna, że każde jej spojrzenie mroziło krew w żyłach.

Ogień i lód.
Dwa przeciwieństwa, idealnie się uzupełniające.

Musisz być bardziej precyzyjny — odezwała się w końcu, przenosząc wzrok na niego. To oczywiste, że już wiedział. Zrobi dla niego wszystko, ale nigdy nie stanie się mu ślepo posłuszna, bez zawahania wykonując każdy jego rozkaz, niczym wszyscy ci, którzy dla niego pracowali. Persephone bowiem pragnęła, by traktował ją jak równą sobie. Jak partnerkę, a nie podwładną. — Gdzie mam celować i dlaczego? — Na jak wielką karę zasłużył sobie ten człowiek? Czy wystarczy jeden strzał między oczy, który momentalnie odbierze mu życie? A może miał otrzymać bardziej dotkliwą karę i wykrwawiać się w agonalnych bólach?

Nawet, jeśli miała jakieś wątpliwości, na jej ślicznej buzi nie przemknął nawet ich cień.


Aidoneus Morgan

autor

a.

This world can hurt you, it cuts you deep and leaves a scar
Awatar użytkownika
44
188

prawa ręka

boga

broadmoor

Post

———Tak.
———Miał ochotę westchnąć.
———Kiedy przyglądał się Persefonie, zaczynając na doskonale wyćwiczonej pozycji (prostym kręgosłupie, rękach, którym nie dokuczało drżenie, napiętych ramionach, wysuniętej nodze — o której zawsze przypominał jej podczas treningów, lekkim pchnięciem udowadniając, jak łatwo mogłaby stracić równowagę), aż po twarz nieskalaną życzliwością, bo ta była o s t a t n i ą rzeczą, jaką pragnął zobaczyć — Hades odczuwał przyjemne mrowienie. Zaczynało się na samym czubku głowy i obejmowało całe jego ciało, sprawiając, że powstrzymanie się od zamknięcia ukochanej w objęciach było zadaniem graniczącym z cudem.
———T a k.
———Jego oczy rozbłysły, gdy oddała strzał. Huk przyjemnie otulił umysł, na chwilę wyrzucając z głowy wszystkie myśli. Znajomy zapach, przemieszany z żałośnie brzmiącym okrzykiem bólu, był jak najwspanialszy afrodyzjak. Aiden nie potrafił oderwać od niej spojrzenia. Stał tuż obok, na wyciągnięcie ręki, przyglądając się profilowi Persefony.
———Wciąż ubrana w zwyczajną, bawełnianą koszulkę i dresowe spodnie, strój odpowiedni na codzienne treningi, na pierwszy rzut oka wcale nie wydawała się groźna. Ale on… on doskonale wiedział, jak zabójcza potrafiła być. Jak niszczycielską moc dzierżyła w drobnych dłoniach i czasem jedyne, czego potrzebowała, to drobna zachęta, by z niej skorzystać.
———Pragnął, by się uczyła. By zdołała ujarzmić emocje, ale też przekuć je w coś silniejszego. Nienawiść była dobra, miłość też potrafiła zdziałać cuda, ale tylko całkowita k o n t r o l a pomogłaby jej przeżyć.
———Jesteś gotowa, odbijało się echem w jego umyśle, kiedy chłonął roziskrzonym spojrzeniem każdy centymetr jej ciała. I milczał, chociaż wypowiedziany chłodnym tonem rozkaz — c i s z a — wcale nie był skierowany do niego.
———Tylko Persefona działała na niego w ten sposób.
———Ale nawet ona czasem żądała zbyt wiele.
———Skierował spojrzenie w stronę siedzącego na krześle mężczyzny. Rana nie była śmiertelna; gdyby w porę zaoferowali mu pomoc, pewnie by się wylizał. Kula zostawiłaby bliznę po obu stronach klatki piersiowej, a zmiażdżona w kolanie kość już nigdy nie zrośnie się dobrze, ale miałby szansę przeżyć. Mógłby wrócić do rodziny, której jeszcze przed chwilą usiłował użyć jako karty przetargowej lub, co jeszcze bardziej żałosne, niczym magicznego zaklęcia, które powstrzymałoby Hadesa przed wymierzeniem kary.
———Aidoneus nie był złym człowiekiem — a przynajmniej takim właśnie kłamstwem raczył się na co dzień. Nigdy nie miał problemu ze spoglądaniem w lustro, bo odbicie własnej twarzy nie było mu wstrętne. Nigdy też nie był w stanie zrozumieć ludzi, którzy uważali, że po pierwszym morderstwie w jakiś sposób się z m i e n i l i. On nie czuł różnicy. Ani kiedy ciągnął za spust, ani kiedy własnymi dłońmi wyduszał z ludzi ostatnie tchnienie, ani kiedy używał noży, by skrupulatnie wycinać z piersi wciąż bijące serca. Czasem trochę go ponosiło, to prawda, ale bestia, która mieszkała w jego trzewiach, domagała się ofiar. Regularne dokarmianie przynosiło efekty; nie chciał wiedzieć, co by się stało, gdyby puścił ją wolno.
———— Percy — zamruczał, przekrzywiając głowę. Ryk dawnego ochroniarza zamienił się w żałosne skomlenie, raz po raz przecinane idiotycznymi „proszę” i „panie Morgan, b ł a g a m”. Im więcej mężczyzna mówił, tym bardziej napięte stawały się ramiona Aidena. — Rozumiem, że to całkiem wygodna pozycja, bo facet ma związane ręce, ale następnym razem może postaraj się lepiej celować. — Bo gdyby przeciwnik był uzbrojony albo mógł się łatwo uwolnić, straciłaby szansę na oddanie czystego strzału. A w pracy, którą zamierzał jej zlecić, nie było miejsca na zadawanie pytań. Hades zawsze oczekiwał jedynie rezultatów.
———Zacisnął zęby, wpatrując się w znajome, lodowate tęczówki. Gwiazdy, które odbijały się wcześniej w jego spojrzeniu, teraz przywodziły na myśl rozszalałe świetliki albo setkę wybuchających na nocnym niebie fajerwerków. Ogień pożerał duszę Aidena i tylko resztki zdrowego rozsądku i miłość, którą darzył Persefonę, kazały mu trzymać złość na smyczy.
———— Spartaczył zlecenie — odpowiedział zadziwiająco spokojnym, miarowym tonem. — Straciłem przez niego nie tylko troje ludzi, ale i pół miliona. To znacznie więcej, niż warte jest jego życie. — Przekrzywił głowę, starając się wyczytać z twarzy Persefony jakiekolwiek emocje. Wciąż pozostawała chłodna, wciąż przywodziła na myśl idealnie wyrzeźbioną statuę. Zupełnie jak jej przeklęta matka.
———— Nie mogę ryzykować, że spierdoli coś jeszcze. Jego głównym zadaniem było dbanie o twoje bezpieczeństwo. — Ogień szarpnął jego trzewiami, oczy łypnęły w stronę przywiązanego do krzesła mężczyzny. Palce Hadesa co rusz się prostowały i na nowo zaciskały w pięści, gdy walczył z potrzebą wykończenia faceta własnymi rękami. Sprawiłby mu ogromny ból.
———— Nie mogę ryzykować, że coś stanie się tobie. — Aiden dostrzegał w tej pokrętnej logice jakiś sens.

persephone rosenberg

autor

Ania

Awatar użytkownika
22
170

oszustka

piekielne czeluście

broadmoor

Post

Wyraz jej oczu, gdy przeniosła na niego wzrok powinien powiedzieć mu wszystko. Nie zamierzała ustąpić, cofnąć się nawet o krok. Gówno ją obchodziło, czego od niej oczekiwał — czekała na ten moment przez prawie dwa lata i teraz, gdy miała go na wyciągnięcie ręki, nie mogła zadowolić się półśrodkami. Chciała wejść w to na na własnych zasadach, a Aidoneus nie spodziewał się po niej przecież niczego innego. Lepiej celować. Jego słowa rozbrzmiewały w jej głowie, sprawiając, że krew zaczynała wrzeć w żyłach ze złości, nawet jeśli posągowa twarz pozostawała niewzruszona.

W gabinecie rozległ się kolejny strzał, ale tym razem nie towarzyszył mu okrzyk bólu związanego mężczyzny. Kula bowiem została posłana z nienaganną precyzją prosto między stopy Hadesa, wbijając się z hukiem w drewniany parkiet. Nie zamierzała go skrzywdzić, nigdy nie zrobiłaby tego celowo, a Morgan mógł napajać się świadomością jak wielką był jej słabością. Nawet, jeśli jego plecy często nosiły na sobie krwawe ślady po jej wbitych paznokciach, bez zastanowienia stanęłaby między nim, a kulą.

Nie nacisnęłaby na spust, nie mając całkowitej pewności, że trafi dokładnie tam, gdzie chciała.

Nie denerwuj mnie w moje urodziny, kochanie — rzuciła ostrzegawczo, ponownie kierując broń w stronę związanego mężczyzny.

Nawet jeden mięsień nie drgnął na jej twarzy, gdy spijała z jego ust kolejne słowa. Prawdę powiedziawszy, nie miało dla niej większego znaczenia czego dopuścił się ten ochroniarz i zabiłaby go na polecenie ukochanego bez zastanowienia, ale jego wytłumaczenie stanowiło muzykę dla jej uszu. Gdy wreszcie zamilkł, nie pozwoliła ciszy trwać zbyt długo, przerywając ją świstem kolejnego wystrzału.

Tym razem, kula trafiła prosto między oczy przywiązanego do krzesła mężczyzny.

Nie patrzyła na niego dłużej. Po oddaniu śmiertelnego strzału, wyminęła go i odłożyła na biurko jego broń, a następnie usiadła na nim z gracją, zakładając nogę na nogę.

Sama potrafię zadbać o swoje bezpieczeństwo, Aiden — oświadczyła. Dobrze ją wyszkolił — tak dobrze, że istniała na tym świecie tylko jedna osoba, która byłaby w stanie naprawdę ją zranić. A Persefona właśnie patrzyła jej prosto w oczy i z ufnością zasypiała u jej boku. Aidoneus miał nad nią niewyobrażalną władzę, być może nawet większą, niż śmiałby przypuszczać. Był drapieżnikiem, gotowym rozszarpać jej gardło bez najmniejszego ostrzeżenia, złamałby każdą złożoną jej obietnicę i bez skrupułów wykorzystałby jej dziewczęcą naiwność, roztrzaskując jej przestraszone serce na milion kawałków, gdyby tylko przyniosło mu to odpowiednie korzyści. Nie mogę ryzykować, że coś stanie się tobie. A jednak tak niewiele było potrzeba, by na jej kształtnych wargach rozciągnął się uśmiech radości, a zielone tęczówki wyrażały bezkresne oddanie. Nie mogę ryzykować, że coś stanie się tobie. Och, jak pragnęła zamknąć go teraz w swych ramionach i zapomnieć, że istnieje na tym świecie cokolwiek, poza jego wargami. — Nie zapomnij wysłać wieńca jego żonie — odezwała się, lustrując wzrokiem jego sylwetkę i zastanawiając się czy postanowi ją teraz ukarać za brak posłuszeństwa czy może nagrodzić za wypełnienie jego prośby. — Mimo wszystko był twoim pracownikiem, tak wypada — dokończyła myśl, odchylając się nieco do tyłu i odsuwając jedną z pierwszych szuflad biurka. Znając zwyczaje Morgana, m u s i a ł trzymać papierosy gdzieś pod ręką. — I niech to ktoś szybko posprząta, zanim wsiąknie w dywan.

Z wyrazem tryumfu odnalazła to, czego szukała w kolejnej szufladzie. Zatrzasnęła ją stanowczo, ułożyła paczkę tuż przy swoich udach i odpaliła jednego papierosa, ponownie wbijając wzrok w ukochanego. Milczała jeszcze przez chwilę, pozwalając by dym wypełnił jej płuca i usunął z jej ciała ostatnie ziarna wątpliwości, które mogły w nim pozostać.

Więc? Co z resztą mojego prezentu? — zapytała, nachylając się nieznacznie ku niemu.

Spełniła jego prośbę.
Zrobiła to dla niego.
Pokazała, że jest tego godna.

Z a s ł u ż y ł a.


Aidoneus Morgan

autor

a.

Zablokowany

Wróć do „Gry”