WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/RWKcH6n.jpg"></div></div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2 - przed rozmową z Natem

Ezra wyszedł ze szpitala wczoraj i do razu wrócił do pracy. Nie chciał iść na dłuższe zwolnienie, potrzebował tej roboty i uważał, że w ten sposób lepiej sobie poradzi ze swoimi demonami, niż siedząc w domu i mając cały czas tylko na rozmyślanie.
Przedawkował jakieś dwa tygodnie temu, kiedy pochlał z Natem - swoim dealerem - i wciągnął o jedną kreskę za dużo. Wtedy jeszcze nie zanosiło się na aż tak ostre zakończenie wieczoru, dobrze się razem bawili... ale Nathaniel najwyraźniej leciał na Ezrę już od dawna. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Ezra na niego też. Chciał się z nim kochać, owszem - ale nie wtedy i nie przed rozmową o tym, jak wygląda ciało Sinclaira. Ponieważ jednak obaj mieli ostro w czubie, to wieczór skończył się praktycznie próbą gwałtu, którą Ezra ciężko przeżył. Żeby się uspokoić, zaćpał jeszcze bardziej. Na szczęście czując już, że traci przytomność, zdołał otworzyć drzwi do swojego mieszkania... więcej nie pamiętał, ale chyba ktoś musiał go znaleźć umierającego, skoro obudził się w szpitalu.
Nie rozmawiał z bratem o tym, co go skłoniło do wzięcia tak potężnej dawni narkotyków. Nie rozmawiał z nim też wcześniej o tym, gdzie pracuje - zresztą Ryder raczej nie bywał w takich miejscach, dzięki czemu przez te dwa lata Ezra mógł spokojnie pracować, nie martwiąc się, że rodzina się dowie. Dziś też się tego nie spodziewał, dlatego kiedy będąc na scenie zobaczył wśród gości znajomą twarz, zdębiał. Udało mu się jakimś cudem nie zastygnąć w bezruchu, ale od tej pory zerkał w tamtym kierunku chcąc się upewnić, czy to faktycznie jego brat. I owszem - to był właśnie on.
Po zakończonym występie Ezra natychmiast wybiegł z sali, wciągnął na siebie spodnie, porwał koszulę i wyszedł na uliczkę na tyłach klubu, żeby zapalić. Ręce mu się trzęsły i gorączkowo kombinował, co właściwie powinien powiedzieć Ryderowi, jak z nim porozmawiać. Nie wiedział też, jak chłopak na to zareaguje i czy w ogóle będzie jeszcze chciał rozmawiać z Ezrą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 10 — ..........Życie Rydera od dłuższego czasu nie jest zbyt kolorowe. Wypadek w pracy, zerwane zaręczyny, wspólna noc z przyjaciółką, na dodatek powrót dawnej kochanki… Działo się dużo, bardzo dużo. Szkoda tylko, że to nie okazało się końcem jego problemów, bo do tego wszystkiego doszedł jeszcze jego młodszy brat — który niegdyś był młodszą siostrą — i jego problemy z narkotykami. Dzień, w którym dostał telefon ze szpitala, że omal nie zaćpał się na śmierć, był jednym z najgorszych dni w całym jego życiu. Chyba nikt nie wiedział, jakiego stracha młody mu napędził, zresztą rodzicom także. Bo choć Ezra uważa inaczej, matka z ojcem naprawdę go kochają i wciąż się o niego martwią. Musi jednak zrozumieć, że dla nich nie jest to takie łatwe, jakby chciał i nie potrafią przejść nad tym do porządku dziennego tak szybko, jak chociażby Ryder. I każdego dnia stara się to bratu powtarzać, ale jak na razie z marnym skutkiem.
..........To jednak nie jego relacje z rodzicami martwią go teraz najbardziej, a jego stan zdrowia. Powinien się był zainteresować wcześniej, powinien był zrobić coś wcześniej, może wtedy uniknęliby sytuacji, w której chłopak omal nie umarł w swoim mieszkaniu i tylko cudem ktoś go uratował. Nie do końca jednak wie, jak z nim rozmawiać i w zasadzie co miałby mu powiedzieć, bo nie ma pojęcia, jak sprawy się mają. Ezra nie mówi mu zbyt wiele, nie powiedział mu nawet, co skłoniło go do tego, że przedawkował. Czy to był przypadek? Czy może jednak świadome działanie? Boi się trochę z nim o tym porozmawiać, bo nie wie, jak zareaguje — nie chciałby, aby przez jedną rozmowę odciął się od niego całkowicie.
..........Tego wieczora postanowił jednak choć na moment zapomnieć o… Wszystkim. Tak po prostu. Myślał jednak, że skończy z kumplami w jakimś barze, a nie w klubie z tancerkami i tancerzami. Już dawno w takim miejscu nie był, w zasadzie nigdy jakoś za takimi miejscami nie przepadał, ale postanowił, że spróbuje, ten jeden raz. Nie sądził tylko, że zobaczy to, co zobaczył przed chwilą.
..........Widząc, jak jego brat schodzi w końcu ze sceny i niemal w popłochu ucieka za kulisy, podrywa się z miejsca, jednocześnie przepraszając swoich kumpli, po czym zaczyna przepychać się przez tłum. Kompletnie nie wie, o czym chce z nim teraz porozmawiać, ale czuje, że musi to zrobić. Dlatego kiedy jego sylwetka miga mu w drzwiach, które prowadzą na tyły klubu, czym prędzej kieruje się w tamtą stronę i po chwili i on wychodzi na zewnątrz. Zatrzymuje się jednak w odległości kilku kroków od brata, patrząc na niego z odrobiną wahania, zastanawiając się, jak w ogóle zacząć rozmowę.
..........Długo tu… Pracujesz? — wyrzuca z siebie wreszcie, rozglądając się po ślepej uliczce, w której się znajdują. Nie jest to najlepsze miejsce na taką rozmowę, w zasadzie na jakąkolwiek rozmowę, chyba że na temat dragów, ale macha już na to ręką. Jak nie teraz, to kiedy? Teraz jest chyba najlepsza pora.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zamarł słysząc odgłos kroków, a chwilę później głos swojego brata. Przez kilka chwil stał nieruchomo, gapiąc się w chodnik pod swoimi stopami, ale tak naprawdę go nie widząc, po czym wreszcie podniósł głowę, wyprostował się, odpychając od ściany, o którą się do tej pory opierał plecami, i spojrzał na brata wojowniczo. Podświadomie przygotowywał się na atak, więc uruchamiał mu się mechanizm obronny, każący warczeć jeszcze zanim ten atak rzeczywiście nastąpił.
- Dwa lata - odpowiedział hardo - I nie zamierzam z tego zrezygnować, jeśli to chcesz mi teraz nakazywać. Jest mi tu dobrze, spełniam się w tej robocie, podobam się ludziom, dobrze się tu czuję i nie zamierzam pracować w żadnym biurze czy gdzie tam byście mnie wszyscy widzieli. Chcę być tu - ostatnie słowo zaakcentował palcem, którym stuknąłby w jakiś stół, gdyby taki się obok niego znajdował, a tak - dźgnął nim powietrze. Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym nosem - ten, zasłaniając na chwilę przymrużone wściekle oczy chłopaka sprawił, że Ezra przypominał trochę jakiegoś demona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie zamierza na niego krzyczeć. Nie zamierza się wściekać i kląć, a potem kazać mu rzucić robotę i znaleźć sobie coś bardziej odpowiedniego. Fakt, jego aktualna robota nie jest mu na rękę, ale… To jego życie, tak? Jest już dorosły, może robić, co tylko chce, a Ryderowi nic do tego. Już dawno zrozumiał, że jako starszy brat nie ma prawa mówić mu, co może, a czego nie, choć w dzieciństwie czasem posługiwał się kartą starszego brata. Ale to było dawno temu, kiedy ta karta jeszcze działała.
..........Także nie — nie zamierza mu niczego zabraniać. Nie zamierza też mówić rodzicom o tym, gdzie Ezra pracuje, bo to byłoby dla nich zdecydowanie za dużo. Wciąż nie do końca pogodzili się z tym, że ich mała dziewczynka została chłopcem i nie chce sobie wyobrażać, jak zareagowaliby na wieść, że na dodatek tańczy w klubie. Lepiej jeśli będą żyć w nieświadomości.
..........Szkoda tylko, że to kolejna tajemnica, która spoczywa na jego barkach. Bo, wbrew pozorom, rodzice nie są tacy niewinni, jak mogłoby się wydawać. Wciąż bowiem nie powiedzieli Ezrze o tym, że jest adoptowany. Ryder wie, oczywiście, miał w końcu jedenaście lat, gdy rodzice nagle pojawili się z nowym dzieckiem w domu, a nie przypominał sobie, aby mama była w ciąży. Nigdy mu jednak o tym nie powiedział, głównie dlatego, że to od rodziców powinien się dowiedzieć, ale ci na razie milczą jak zaklęci. Ich sprawa — choć doskonale zdaje sobie sprawę, że im dłużej trzymają to w tajemnicy, tym gorzej.
..........Marszczy z niezadowoleniem brwi, gdy Ezra przybiera postać bojową, choć nawet jeszcze nie zdążył nic powiedzieć. Zapytać — owszem, ale nie skomentować.
..........A czy ja coś powiedziałem? — pyta, rozkładając ręce. — Wiem, że i tak zrobisz to, co zechcesz, więc nie zamierzam się produkować. Czy wolałbym, abyś pracował gdzie indziej? Cholera, jasne, że tak! Jest tyle zawodów, w których zarobiłbyś lepiej, ale nie będę mówić ci, co masz zrobić. Twoje życie, twoja sprawa — dodaje, wciskając dłonie do kieszeni spodni, po czym plecami opiera się o jedną ze ścian. — Rozumiem, że rodzice nic nie wiedzą? — pyta po chwili ciszy, choć przecież doskonale zna odpowiedź. W innym wypadku już dawno jęczeliby Ryderowi, aby pogadał z Ezrą i przekonał go do zmiany pracy.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#5 + outfit


Nie wiedział, która była dokładnie godzina, mieszało mu się dosłownie wszystko. Nie wiedział ile wypił i nie wiedział co jeszcze do tego domieszał... Nie wiedział co dał mu ten facet, z którym spędził ostatnią godzinę, może dłużej, nie obchodziło go to, dopóki dostawał za to kasę. Obmył twarz zimną wodą zanim wyszedł z toalety, a potem dotarł na tyły klubu. Poczuł chłód i zapach wilgoci, chyba przed chwilą padał deszcz? Nie był pewny ale zamknął za sobą drzwi wychodząc na zewnątrz. Wyciągnął z kieszeni telefon, który wibrował po raz kolejny sygnalizując wiadomość. Nie chciało mu się sprawdzać od kogo była. Może od siostry? Która jako jedyna na tym świecie chociaż trochę się o niego martwiła. Powinien być już w domu, skończył na dzisiaj pracę. Była może pierwsza w nocy, tak mu się wydawało, kiedy oślepił go wyświetlacz telefonu. Schował go do kieszeni i usiadł na najbliższym murku. Podniósł głowę do góry, wciągając świeże powietrze. Jego kurtka najprawdopodobniej leżała wciąż gdzieś w szatni klubu, nie miał ochoty po nią iść pomimo tego, że nie było mu zbyt ciepło. Potrzebował powietrza aby wrócić na ziemię. Kręciło mu się w głowie i na pewno nie mógł w takim stanie wrócić do domu. Nie miał ochoty nikomu się tłumaczyć dlaczego wraca z pracy w takim stanie. To co robił, było tylko jego sprawą i jeśli całkowicie się stoczy, to tylko i wyłącznie na własne życzenie. Po chwili usłyszał otwierające się drzwi, spojrzał w tamtą stronę ale zaraz odwrócił wzrok widząc Elvisa. Czy on go ostatnimi czasy prześladował? Na pewno nie, ale teraz w głowie Tima działo się wiele różnych rzeczy. -Mój ulubiony barman.- prychnął pod nosem, nie rozumiał tego, że jeszcze kilka dni temu przeszło mu przez myśl to, że Elvis jest przystojnym, fajnym gościem. Nie był, teraz już go nie lubił, a już na pewno nie w tym momencie, kiedy wypity alkohol, pomieszany z jakąś kolorową tabletką wciąż szumiał mu w głowie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post


Dla niego praca się jeszcze zdecydowanie nie kończyła, ale o tyle dobrze, że ruch nie był wybitny. Walki odbywały się w inny dzień, na scenie znowu jakieś odgrzewane kotlety, a główną atrakcją tego wieczoru były pokoje i młode ciała za pieniądze. Jeśli miał być szczery, to nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że Timothy również dzisiaj pracował. Musiał mieć naprawdę napięty grafik, albo to Elvis nie przywiązywał zbytniej uwagi do otoczenia.
Wyszedł akurat na zewnątrz, aby wyrzucić worki śmieci do kosza i już miał wrócić do środka, kiedy to usłyszał znajomy głos. Spojrzał w bok na Callawaya, który lekko bujał się na murku i uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Bez zastanowienia do niego podszedł i z tylnej kieszeni wyciągnął paczkę fajek. Sprawnie odpalił jedną z nich, tym razem nie musząc już wspomagać się jego zapalniczką. Uczył się na błędach, chociaż tyle dobrego. - Ktoś się tutaj nieźle porobił - skomentował, bo choć Tim z pozoru zdawał się jeszcze kontaktować, to jego twarz zachowywała się w typowy dla naćpanego człowieka sposób. Chwycił jego podbródek w dłoń i obrócił go przodem do siebie, aby zajrzeć mu w oczy. - Oh wow. Sam sobie to zrobiłeś czy piłeś od klienta? - mieli pewne zasady, które tyczyły się picia postawionych drinków. Przede wszystkim nie powinni byli spuszczać ich z oczu i zostawiać ich samych z nieznajomymi, ale jak widać Tim nie brał sobie tego do serca. Nawet mu nie było go teraz żal, ale to też dlatego, że naćpani ludzie byli tutaj codziennością. Puścił jego szczękę i zrobił krok w tył, spokojnie paląc sobie fajkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli główną atrakcją wieczoru były pokoje i młode ciała za pieniądze, to oczywistym też było to, że Timmy dzisiaj pracował. Miał zdecydowanie młode ciało, za które dostawał pieniądze. Najczęściej w takich dniach miał też kolorowe tabletki, które pomagały mu się rozluźnić, dzięki nim czuł szczęście i błogostan. Niestety towarzyszyły mu ostatnio często i bez nich ciężko było mu pracować na takich zmianach jak ta.
Dzisiaj bez problemu poratowałby go zapalniczką, gdyby tylko nie zostawił jej w kurtce. -Dużo palisz.- stwierdził przyglądając mu się uważnie, kiedy ten do niego podszedł. Jeszcze kontaktował, kręciło mu się w głowie i może zaczynał trochę paplać ale wciąż czuł ten błogostan i brak zmęczenia. Może tylko już nie do końca pamiętał dlaczego tutaj siedzi ale przyszedł do niego Elvis, więc nie musiał się nad tym zastanawiać. Uśmiechnął się do niego, kiedy ten złapał go za podbrudek i był to naprawdę szczery uśmiech. -Nigdy wcześniej nie widziałem, że masz taaakie ładne oczy.- nosz kurna Timmy, ogarnij się. Było ciemno, gówno widział, widział to co chciał widzieć. -Co sobie zrobiłem?- zmarszczył brwi, jakby kompletnie nie wiedział o co Elvisowi chodzi. Sam sobie to zrobił, drinki dostawał od klienta, ale tabletkę szczęścia zafundował sobie sam. Jęknął rozczarowany, kiedy chłopak puścił jego szczękę. Wstał ze swojego miejsca zachowując resztki równowagi i podszedł do niego. Wyciągnął rękę w jego kierunku, żeby zabrać mu fajkę, którą miał zamiar właśnie przyłożyć do ust. Udało mu się, bo chyba Elvis się tego kompletnie nie spodziewał. -Dzięki.- wyszczerzył się i wrócił na murek, bezpieczniej było jednak, kiedy siedział. Zaciągnął się papierosem patrząc przez cały czas na Sage'a.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszy ramionami. Trafna obserwacja jak na kogoś, kto był skuty i wcześniej nie wykazywał dobrych umiejętności spostrzegawczych. - Każdy ma swoje nałogi - jedni ćpali, a on oddawał się tym prostszym przyjemnościom. Wiedział, że istniały sposoby na to, aby mógł dalej palić i niekoniecznie śmierdzieć dymem, ale poniekąd lubił ten zapach papierosa na swoich palcach, jakoś dobrze mu się kojarzył.
Uniósł wysoko brwi i parsknął śmiechem. - Wiedziałem, że nadal na mnie lecisz - podsumował go pięknie, czując w sobie dziką satysfakcję. Coraz rzadziej mylił się co do ludzi, a to był dobry znak. Szkoda, że jego dobry humor nie trwał długo, a upojony Timmy zabrał mu fajkę. Pozwolił mu wrócić na swoje miejsce, po czym podszedł do niego i również korzystając z elementu zaskoczenia - trzepnął go otwartą dłonią w głowę. Nie na tyle, aby wyrządzić mu faktyczną krzywdę, ale ten zachwiał się mocno, a papieros wypadł mu z dłoni i potoczył się po mokrym betonie. - Nie rób tego więcej - ostrzegł go surowym tonem, świdrując go chłodnym spojrzeniem. Może i Callaway był pijany, a co za tym idzie, skory do psot, ale Sage słabo znosił takie pajacowanie na trzeźwo.
Wyciągnął kolejnego papierosa i odpalił go ze spokojem, jakby tamtego poprzedniego wcale nie było. - Ilu jeszcze dzisiaj klientów? - zapytał, ciekaw czy w ogóle będzie w stanie jeszcze kogoś obsłużyć, bo z tego co przed sobą widział, to niekoniecznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie powiedział już nic, każdy miał swoje nałogi i to była prawda, a nałogi Elvisa najmniej powinny go obchodzić. Może gdyby sam nie poddał się swoim, to byłby w stanie teraz trzeźwo myśleć. Nie był w stanie i nie był w stanie też przewidzieć, że będzie tego wszystkiego bardzo żałował na następny dzień. O ile cokolwiek zapamięta. Zazwyczaj coś tam pamiętał, może niewiele ale miał jakieś przebłyski, a lepsze to niż nic.
-Nadal bardzo mało wiesz, bardzo mało, malutko.- uśmiechnął się znowu, przy okazji uniósł dłoń do góry i pokazał bardzo małą szczelinę między palcami. -Moooooże, ale jesteś taaaakim zadufanym w sobie dupkiem.- ćpanie działało na niego w różny sposób, czasami trochę za bardzo się otwierał i wtedy już całkowicie mówił to co myśli, głupio się przy tym uśmiechając. Robiła się też z niego często przylepa, którą nie był w normalnych warunkach, ale Elvis nawet w jego zaćpanej głowie był dupkiem, a do dupków się nie kleił. Przynajmniej nie w tym momencie. -Że od razu mi przeszło.- o to, właśnie. Przeszło mu, ale bardziej zainteresował go teraz Elvis, który zbliżał się w jego kierunku i w dalszym ciągu Timowi nie schodził uśmiech z twarzy, do czasu. -Ej, no kurwa.- warknął pod nosem, kiedy fajka wyleciała mu z ręki. -Pojebany jesteś, czy jaki.- złapał równowagę mierząc go groźnym spojrzeniem. Wiadomo, że tylko na to było go stać i jego groźne spojrzenie pewnie w ogóle groźne nie było. -Booooo co?- parskął śmiechem pod nosem. Czy istniała jakaś nadzieja, że kolorowa tabletka szybciej wyparuje z jego durnego łba... Timmy potrafił wziąć taką ilość, żeby odpowiadać w miarę sensownie, ale zawrotów głowy nie potrafił powstrzymać. Te przychodziły dopiero po jakimś czasie, a teraz akurat był ten czas. Na początku potrafił się po tym świetnie bawić, a potem cierpiał... W tym cierpieniu natrafiając na możliwie najgorszą osobę. -Zero.- odpowiedział, aktualnie trochę obrażony. -Dlatego idę do domu.- tam miał zamiar się wybrać dopiero jak trochę wróci na ziemię ale Elvis przyśpieszył jego plany. Miał nadzieję, że świeże powietrze mu w tym pomoże.... ale nie pomogło. Wstał z miejsca, chcąc zrealizować to co powiedział, ale teraz totalnie miał karuzelę, przez co zaczął się po prostu śmiać. -Oooo... jednak nie idę.- murek był bezpieczniejszą opcją.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dziękuję - skinął głową, kiedy został nazwany dupkiem i na powrót się lekko uśmiechnął. Akurat z tego zdawała sobie sprawę całkowicie. Czasem udawało mu się zachować pozory, ale przeważnie nie widział w tym sensu. Mało było dookoła osób, którym musiałby zaimponować albo okręcić je wokół własnego palca. Dla byle kogo starać się nie zamierzał.
- Tak mówią - odparł jedynie, bo całkiem możliwe, że nie wszystko z nim było w porządku. Nie odczuwał jednak potrzeby, aby coś z tym stanem rzeczy zrobić. Czuł się ze sobą wyśmienicie i właśnie to było jego problemem, że innych postrzegał za gorsze formy życia. Niektórzy to już w ogóle byli marnotrawstwem powietrza - taki Cosmo na przykład, ugh. W ogóle nie żałował, że go ostatnio odurzył w pracy.
- Bo następnym razem nie będę taki delikatny - odparł, niewzruszony jego śmiechem. Gdyby tylko chciał, to mógłby go teraz zrównać do parteru i raz na zawsze dać mu nauczkę, ale... raz, że nie miał za co, a dwa, że sama świadomość tego już go satysfakcjonowała.
Przyglądał mu się z zażenowaniem, tym razem bez zakłóceń paląc papierosa. Przeczuwał, że sam sobie nie poradzi i podsumował to głośnym westchnięciem. - Siadaj - naparł na jego ramiona i usadowił go z powrotem na murku. - Nie ruszaj się stad - rozkazał, a następnie nim Tim zdążył zainterweniować, Elvis zniknął ponownie za drzwiami budynku.
Pojawił się po około ośmiu... może dziesięciu minutach. Miał na sobie skórzaną kurtkę, której wcześniej nie miał oraz drugą, bardzo podobną, w dłoni. Wcisnął ją zdecydowanym ruchem w łapska Callawaya, bo była to w końcu jego własność i ruszył wzdłuż uliczki. - Ubieraj się i idziemy - zarządził, szczędząc mu w wyjaśnieniach. Chyba nie tylko Timmy skończył już na dzisiaj pracę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Timothy bywał dupkiem ale Elvis przekraczał już tego wszelkie granice. Jednak w tym momencie nie miał zamiaru się nad tym rozwodzić, bo po prostu nie miał na to siły. Głowy też do tego nie miał i co najwyżej mógł palnąć jakieś głupstwo, a to mu się przytrafi jeszcze nie jeden raz. Tim miał jedynie taki problem, że nie lubił ludzi i nie dopuszczał ich zbyt blisko siebie, po prostu ani trochę im nie ufał i totalnie nie wierzył w takie bzdury jak miłość. Jednak nie zrównywał od razu ludzi z błotem, a Elvis jego zdaniem właśnie to robił i Timmy będzie miał szczęście jak zaraz osobiście w tym błocie nie wyląduje.
-Jakbyś ostatnim razem był.- mruknął sobie ledwie słyszalnie pod nosem, ale nie było w tym grama pretensji. Wiadomo co mu się przypomniało i wtedy nie potrzebował od niego delikatności. -To będzie jakiś następny raaaaz?- podśmiechiwał się co chwilę, więc zrobił to także w tym momencie. Absolutnie nie chciał żadnego następnego razu, o cokolwiek by nie chodziło. Nie chciał spotykać Elvisa.
Oczywiście, że mógłby go teraz zrównać do parteru, Callaway nie byłby w stanie mu oddać, przynajmniej na ten moment. -Jakiś ty władczy.- przewrócił oczami ale usiadł. Nawet w takim stanie, wiedział że to będzie najbezpieczniejsze i nie miał zamiaru się stąd ruszać. Dlatego właśnie tutaj siedział, próbował wytrzeźwieć, żeby wrócić do domu. W takim stanie na pewno postawiłby całą rodzinę na nogi, a to było ostatnie czego potrzebował. W między czasie, kiedy Elvis zniknął mu z pola widzenia postanowił znów sięgnąć po telefon i wystukał do siostry wiadomość, że żyje, z nadzieją, że naklikał faktycznie to co chciał. Jako jedyna ważna dla niego osoba, miała prawo wiedzieć, że jest w jednym kawałku.
Zdziwił się, widząc nagle w swoich rękach kurtkę, nie zwrócił uwagi, że Elvis wrócił, dopóki ten się nie odezwał i nie wcisnął mu materiału w rękę. Zmarszczył brwi na jego słowa i wcisnął telefon do kieszeni. -Noooo, już, naaaa pewno.- prychnął. -Nie mam zamiaru wyruszać z twoją osobą, na absoluuuutnie żadną wycieczkę.- dodał powoli, bo to było zdanie wymagające złożenia go do kupy. Nie miał zamiaru z nim nigdzie iść, jeszcze porzuci go w najbliższej ciemnej uliczce, takiej daleko od klubu. Jak padnie tutaj, to przynajmniej była nadzieja, że ktoś go znajdzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Cieszę się, że wciąż wspominasz - Timmy mu się dawał na tacy, a on nie zamierzał mu szczędzić w zgryźliwych uwagach. Rozumiał, że facet był pod wpływem różnych używek, ale nie zamierzał mu z tego tytułu dawać taryfy ulgowej. Miał szczęście, że nie zamierzał go zostawić na pastwę losu. Może i dotarłby wreszcie do domu, ale z pewnością trwałoby to dłużej i byłoby znacznie trudniejsze. - W Twoich snach - skomentował jeszcze, bo wiedział do czego chłopak nawiązywał. Elvis nic takiego w planach nie miał, chociaż przez chwilę pojawiła mu się w głowie myśl czy Timothy byłby w stanie zapłacić za to, aby znów się przespali. Gdyby zarabiał w ten sposób co młodszy, to zdecydowanie polowałby na osoby z ograniczonymi środkami. Wizja zniszczenia komuś życia w tak dosłowny sposób naprawdę skrajnie go pociągała. Był okropnym człowiekiem. Może lepiej, że ograniczał się tylko do barmanowania i tańca.
- Nie pytałem co masz zamiar robić. Nie potrafisz sam ustać na nogach, zabieram Cię do domu - znów mówił do niego w surowy sposób, ale nie lubił sprzeciwu, a już szczególnie wtedy, kiedy komuś pomagał. - Chyba nie chcesz żebym Cię niósł - prychnął z kpiną. Już wystarczyło, że musiał tak swoją siostrę odholowywać z klubów. Timmy'ego mógłby nie być w stanie unieść.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie to Timothy miał gdzieś te jego zgryźliwe uwagi, szczególnie w tym momencie. To, że mu się podkładał było jasne, nie myślał trzeźwo, zresztą jak widać. W tym momencie miał też gdzieś to, że nie był w stanie sam dotrzeć do domu, bo jak już wiadomo, wcale się tam jeszcze nie wybierał. -Śnie o lepszych rzeczach, Ciebie taaaam na pewno nie ma.- podkładał mu się ale wciąż zachował umiejętności odpyskowania.
Timothy zdecydowanie nie zapłaciłby za to, żeby znowu przespać się z Elvisem. Nikomu za to nie zapłacił i nie miał takiego zamiaru. To, że sam dostawał pieniądze nie oznaczało, że ma zamiar płacić komuś za seks. Zresztą nie miał w ogóle takiej potrzeby, mógł iść do klubu i sobie kogoś wyrwać na jedną noc. Tak samo jak zrobił to z Elvisem. Lubił jednonocne przygody, to prawda, nie odmawiał sobie przyjemności, ale kiedy tego chciał, szedł po prostu do klubu. W pracy było to coś zupełnie innego, też potrafił czerpać przyjemność z takich spotkań ale częściej po prostu dotrzymywał komuś towarzystwa niż robił za dziwkę. Zdawał sobie sprawę, że pewnie do tej pory miał szczęście i w końcu tego pożałuje ale póki co, nie miał zamiaru się tym przejmować. Dopóki ktoś mu płacił, nie miał nic przeciwko.
-Do jakiego domu?- zapytał, marszcząc brwi, bo do swojego się nie wybierał. Poza tym, Timmy lubił się sprzeciwiać, szczególnie Elvisowi... który tego nie lubił. -Sam powiedziałeś, że nie potrafię ustać na nogaaach.- zaśmiał się, znowu, ciągle to robił bo w tym momencie jego mózg uznawał większość sytuacji za zabawne. -Więęęęc, nigdzie z tobą nie idę.- wolał zostać przy swoim, czuł się bezpieczniej na tym murku w ślepej uliczce za Dragonem, niż z Elvisem, ciągnącym go nie wiadomo gdzie. Może w normalnej sytuacji byłby mu nawet odrobinę wdzięczny, że nie chciał zostawić go tutaj na pastwę losu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Koszmary to też sny - mruknął, tym razem bardziej do siebie i nawet pozwolił sobie na lekki uśmiech. Zaczynał zauważać, że dalsza dyskusja z Timmym może nie mieć zbyt wielkiego sensu. Nie potrafił podtrzymać jego poziomu rozmowy, a na dodatek nie było wiadomo ile z tego zapamięta do jutra. Elvis czuł więc, że była to trochę taka inwestycja w nic i że szkoda było jego wysiłku.
Elvis też teoretycznie niemiałby problemów ze znalezieniem kogoś do łóżka, ale jak to prawdziwy bogaty człowiek... potrzebował czegoś więcej niż wanilii w pościeli. Jak ktoś nie musiał się przejmować własnym utrzymaniem i ogólnie miał raczej mało zmartwień, to zaczynał sobie wymyślać różne rzeczy i potem zaczynały one stawać się prawdą. Nie zamierzał każdemu z osobna tłumaczyć swoich preferencji, a nie chciał też się z nikim męczyć. Czasem łapał z kimś dobry vibe od samego początku i nic nie musiał potem mówić. Tak samo było z Timothym. Młodszy chłopak dał mu namiastkę tego, co faktycznie go pociągało i zaowocowało to przyjemną nocą. Nie zawsze trafiali mu się jednak ludzie, którzy byli w stanie to zrozumieć i wtedy też musiał ich zostawić z przeciągłym pocałunkiem oraz frustracją seksualną.
- Twojego... albo mojego, bo pewnie mieszkasz z mamą - nadal nie wiedział ile Callaway miał lat. Teraz to już w ogóle ciężko było odgadnąć, bo zachowywał się na późne dziewięć. Zacisnął mocno zęby w wyrazie poirytowania. Dobrze, że nie był teraz zbyt uważny, bo jeszcze by dostrzegł, że miał faktyczny wpływ na nastrój Elvisa, a to jednak świadczyło o pewnej kontroli nad nim. - Nie masz nic do gadania - chwycił go pod nogi, a druga ręką objął go pod rękoma i pociągnął stanowczo z murku, co zakończyło się sukcesem. - Złap się, bo spadniesz kretynie - ostrzegł go jednak, bo ta pozycja wymagała zaangażowania obu stron. Z betonem to chyba Tim nie chciał się teraz zderzyć. Co by powiedzieli klienci na taką obitą twarz?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”