WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

event sylwestrowy | 2022

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Brigertonowie
Impreza sylwestrowa


Impreza sylwestrowa
u Lemon Herbert-Manning
Queen Anne, 31 grudnia

Impreza u Lemon Herbert-Manning to prawdopodobnie jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń tego roku! Oczywiście wśród znajomych organizatorki.
Informacja o obowiązkowym przebraniu została przekazana odpowiednio wcześniej, żeby każdy mógł się przygotować. Cała zabawa polegała na to, by się zainspirować, niekoniecznie wybierając po strój rodem z epoki z wypożyczalni kostiumów.

Motyw przewodni sylwestrowej nocy został dopracowany w każdym szczególe, cały dom został przystrojony w klimacie angielskiego pałacu, w ogrodzie świeciły setki lampek, a pierwsza część muzycznej playlisty była zapętlonym soundtrackiem z dwóch sezonów Brigertonów. Wszystko po to, by stworzyć odpowiedni klimat.

Korytarz był pełen kwiatów, ciężkie pastelowe zasłony wisiały na wielkich oknach, na okrągłym stole w rogu salonu stały kieliszki z szampanem, a na komodzie leżały wachlarze i ozdobne maski. Gdzie nie sięgnąć wzrokiem, można było dostrzec coś, co wprowadzało odpowiedni klimat.

Kuchnia pełna była słonych i słodkich przekąsek, a kolorowe muffinki przyciągnęły nie jedno głodne spojrzenie. Na blacie stały butelki z alkoholem, wokół kolorowe i kryształowe szkło, na pewno nie czerwony plastik.

Impreza zaczyna się o 21:00, jednak sama organizatorka zaszczyciła swoją obecnością gości pół godziny później, schodząc do szerokich schodach i machając niczym królowa.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stuk, stuk, stuk, buty na niewysokim obcasie wybijały szybki rytm. Szczupłe dłonie owinięte wokół własnej talii miały uniemożliwić chłodnemu wiatrowi przedarcie się przez poły płaszcza, ale nic z tego - na opalonej cerze pojawiła się już gęsia skórka. Mogła podjechać taksówką pod sam dom, ale szkoda jej było pieniędzy, dlatego postawiła na szwankującą komunikację miejską i kilkunastominutowy spacer. Dorosłość uderzyła mocno i niespodziewanie, a wszelkie oszczędności Stelli stopniały niemalże do zera. Mimo wszystko miała zamiar martwić się tym jutro, czyli dopiero z a r o k, a dzisiejszy wieczór spędzić na dobrej zabawie. Należało jej się po tym wszystkim, co przeżyła w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy.
Z wdzięcznością przekroczyła próg posiadłości, witając ciepło jak starego przyjaciela. Zdjęła z siebie zimowy płaszcz i stanęła na chwilę przed lustrem, poprawiając fryzurę. Nie nałożyła na siebie sukni z serialu, bo uważała je za bezkształtne i staromodne; zamiast tego przyszła w srebrnej sukience nieco ponad kolano z dekoltem zbliżonym do oryginału. Włosy zakręciła i spięła po bokach, żeby ciągle jej nie wpadały do oczu. Na ramieniu wisiała jej nieduża torebka, w której zmieścił się jedynie telefon, tampon, truskawkowa pomadka, airpodsy i napoczęte opakowanie chusteczek.
Weszła dalej do środka, starając się nie zachwycać zbytnio przepychem wnętrz. Stanęła przy komodzie z wystawionymi gadżetami, wkrótce nakładając na twarz niedużą srebrną maskę. Z wachlarzem zastanawiała się nieco dłużej, ostatecznie stawiając na wściekły róż. Zabawę czas zacząć.

autor

and the moon asked "who was the one that made you fall in love with me dear?"
Awatar użytkownika
18
161

kończy szkole

królowa liceum

broadmoor

Post

To śmieszne.
A może bardziej irytujące?
Zaledwie kilka godzin temu w jasnej łepetynie solenizantki kreowały się wyobrażenie o spędzeniu niesamowitej nocy w wiecznie żywym, chaotycznym i leciutko podniecającym Las Vegas. A tu wszystko szlag jasny trafił. Śnieżyca, wręcz czarne chmury wciskały się na niebo Szmaragdowego miasta. Komunikat był jasny: wszystkie loty zostały odwołane. Co za tragedia. Co za cholerstwo. Co ona oni teraz poczną?
To tak, że nie chciała przybyć na imprezę do Lemon (najdroższej przyjaciółki, bratniej duszy, jedynej osoby prócz Caspiana, która potrafiła pojąć umysł nastolatki); jednak liczyła na Vegas - miasto świateł, kasyn i wydawania pieniędzy (a ich miała prawdopodobnie więcej niż wszyscy goście łącznie) - pragnęła odrobiny szaleństwa, wyrwania się z wiecznie deszczowego Seattle - a także (co najważniejsze) opowiedzenia wszystkich historii jakie zakochanym przydarzyły się podczas „wycieczki.” Każdy kto ją znał, choć odrobine doskonale zdawał sobie sprawę, iż Coraline Somerset kochała „błyszczeć” - wyróżniać się z tłumu, sprawiać by wszyscy spoglądali w jej kierunku. To dokładnie był jej świat - jej i Caspiana. Niestety, lecz większość nie potrafiła tego zrozumieć.
Szła wyprostowana, choć o ponad dwadzieścia centymetrów niższa od ukochanego - mocniej ściskała jego dłoń nie zważając na spojrzenia gapiów - była przyzwyczajona, nauczyła się żyć z świadomością, ze zawsze będą stanowili same centrum zainteresowania. Zazdrościli im lub nienawidzili ich z zazdrości - mało skomplikowana kalkulacja.
Weszli do środka, w pomieszczeniu znajdowało się „na oko” z pięćdziesiąt osób. Lemon zaszalała. Przemknęła przez głowę jasnowłosej. Albo nie spodziewała się, ze przyjdzie taki tłum. Cóż, chociaż się kochały i to z całego serca (podobnie było gdy się kłóciły) - to Coraline wiedziała, że gdyby role się odwróciły - i to w jej domu szalałoby dzisiątki rozpuszczonych nastolatków - zapewne zrobiłaby większa kalkulacje, niż zapraszanie byle kogo. Achhh, te chude szczapy królowe liceum. - Dawno nie widziałam tyle chołoty. - mruknęła puszczając dłoń chłopaka i krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Potrzebuje drinka. I to chyba kilka. - dodała odwracając się w stronę szatyna. - Jesteś z siebie zadowolony? - tym razem się uśmiechnęła, delikatnie - trochę nawet zawadiacko. - Kiedy będzie Othello? I czy w ogóle Ci odpisał? - zniwelowała odległość pomiędzy nimi. - Nie chce, abyś siedział sam na kanapie, bo nikt prócz OCZYWIŚCIE MŁA, nie dorównuje Ci intelektem. - tym razem się zaśmiała, ściągając ze swoich ramion kurtkę partnera.

autor

lepiej nie

there are boys in the twilight zone, alone saints with sins and heroines - there's good and evil in their eyes
Awatar użytkownika
17
171

uczeń

ballard high

fremont

Post

rotemowy strój & attitude
kiecka + maska &. maska dla Theo

Mało brakowało, a wychodząc z domu wieczorem trzydziestego pierwszego grudnia dwa tysiące dwadzieścia dwa, Rotem Levi-Blau wychyliłby się przez próg salonu, i - rzuciwszy okiem na siedzącego przy stole, otoczonego wianuszkiem papierów i dokumentów ojca - krzyknął:

- Tato! Mój chłopak i ja, wychodzimy na imprezę u najpopularniejszej dziewczyny w szkole! Nie wiem kiedy wrócę, nie czekaj z kolacją!

Było jednakże kilka czynników, i wśród nich nie znajdowała się, wyjątkowo, obawa przed potencjalną, rodzicielską homofobią, które sprawiły, że blondyn w ostatniej chwili ugryzł się w język, jeszcze na schodach wciągając na koronkową sukienkę obszerny sweter i upychając komplet ozdobnych masek we wnętrzu plecaka.
Aha, tak. Rotem nie obawiał się reakcji ojca na wiadomość, że od... (pauza na rzut oka w dzienniku, w którym serduszkami oznaczał każdy kolejny dzień oficjalnie spędzony z Theo w poważnej, romantycznej relacji)... trzynastu dni jego status na Facebooku nie wyświetla się jako "wolny", tylko jako "w związku". Znając swojego tatę - krótko, ale dość intensywnie (zważywszy na fakt, że od kilku miesięcy kisili się wspólnie pod dachem ciasnawego mieszkanka mężczyzny) - wiedział, że nie dostałby od niego pogadanki o grzechu (prędzej? wykład o PrEP, PEP, i negatywnym wpływie MDMA i stroboskopów na mózg siedemnastolatka).
O wiele bardziej jednak lękał się reakcji rodziciela na wiadomość, że skłamał. I wcale nie zamierzał spędzić ostatniej nocy tego roku (i, jednocześnie, pierwszej nocy 2023), "na niezobowiązującej posiadówce u koleżanki z klasy". Bo czymkolwiek nie była impreza u Lemon, z pewnością nie podpadała ani pod kategorię "niezobowiązującej", ani też "posiadówki".

Zgodnie z umową, Rotem najpierw dostał się do Queen Anne, na próg Jill Hetfield i jej bratanka, grzęznąc po kostki w nadtopionym śniegu, i zmagając się z uciążliwym wiatrem. Szczerze współczuł wszystkim, którzy na tegorocznego Sylwestra mieli jakieś konkretne, wypadowe plany - w tym Coraline, która od kilku tygodni nie paplała o niczym innym, jak tylko jej urodzinowy wypad do Las Vegas, wymuszony prezent od jej perfekcyjnego (jak wszystko inne w życiu dziewczyny) chłopaka. Przypuszczał, że z eskapad nici - wnioskując po meteorologicznych ostrzeżeniach i wyciu nadciągającej zza horyzontu wichury. Zgarnąwszy Theo, póki co również ubranego na cebulkę, a więc z całym swoim kostiumem ugrzęzłym pod kilkoma warstwami bawełny i puchu, wreszcie dotarł pod wskazany adres, na widok willi Herbert-Manning rozdziawiwszy buzię jak mała, błyszcząca, i bardzo skołowana rybka.
- Wowi-wow - Szepnął, bardziej do siebie niż do Teddy'ego, chyba lepiej zaznajomionego z majątkiem blondynki. Pociągnął bruneta za dłoń, spiesznym krokiem brnąc ku budynkowi żwirowanym podjazdem. Mimo stosunkowo wczesnej jak na Sylwestra pory, domostwo już wrzało mnogością głosów, hukiem muzyki i feerią świateł. Ro nigdy w życiu nie widział czegoś podobnego - Nie-sa-mo-wi-te, Teddy! Przecież to wygląda jak... Muzeum i Ritz jednocześnie!

Jego wzrok przykuła sylwetka Stelli, dziewczyny, której nie widział nigdy wcześniej, a która sprawiła na nim wrażenie tak sympatycznej, jak i bardzo, bardzo zmarźniętej. Pewnie by się przywitał i przedstawił, gdyby nie to, że jego strategię na dzisiaj stanowiło udawanie enigmy. Po pierwsze dlatego, że brakowało mu pewności siebie, a po drugie - ponieważ nie był pewien, czy w ogóle znajdowali się z Theo na liście gości. Nie należeli do śmietanki towarzyskiej waszyngtońskiej Generacji Z i nie trzymali się, nie licząc Coraline, z popularnym tłumem. Myśląc o Sylwestrze, Rotem rozważał więc dwie różne taktyki. Mogli albo starać się nie ściągać ku sobie niczyjej uwagi...
Albo też robić to tak, by nie zostać rozpoznanym.
- Jesteś gotowy żeby zobaczyć swój sylwestrowy prezent? - Przyczaiwszy się przy prowizorycznej szatni, w której goście Lemon zostawić mogli okrycia wierzchnie, Ro zanurkował dłonią w plecaku. Zdjął kurtkę, okazując światu swoje jasne, szczupłe ciało okryte sięgającą kostek, wyszywaną koronką i koralikami sukienką, oraz narzuconym na nią frakiem. Spod materiału kiecki sterczały czubki połyskliwych glanów - I nie mówię o sobie. Mówię o... - Zahaczył palce na misternej konstrukcji dwóch masek, które dla Theodore i siebie zrobił własnoręcznie (spędzając na tym cały czas, jaki powinien poświęcić na prace domowe z algebry) - Ta-daa!

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

#7 & kiecka

To nie tak, że Lemon była spóźniona na swoją imprezę. Od południa wraz z grupą swoich szkolnych przyjaciółek dekorowała dom, szykowała jedzenie i sprawdzała, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Dobrze, że jedzenie było zamówione, bo nie wyobrażała sobie przygotowania go tyle, by starczyło dla wszystkich osób, które potwierdziły swoje przybycie. Na ostatnią chwilę musiała nałożyć makijaż, zrobić włosy i założyć cudowną sukienkę, którą zamówiła na tę okazję już trzy tygodnie temu.
Zeszła po schodach niczym prawdziwa księżniczka, przywitała się z kilkoma osobami, rozejrzała się po wnętrzu domu, obserwując wystrojonych ludzi, którzy już bawili się na środku salonu. W tej chwili uświadomiła sobie, jak wielu znajomych zaprosiła, a dostrzegając nieznane jej twarze, że jest tu też sporo osób towarzyszących. Na szczęście dom był duży.
– Coraline! Słońce, jak dobrze cię widzieć! Piękna kiecka, mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić! – podeszła do przyjaciółki, od razu cmokając ją w policzek, po czym przywitała się ze stojącym obok Caspianem. Była to jednak tylko formalność, bo zaraz podeszła do kolejnej osoby, ściskając się z urocza brunetką i zagadując ją o drinka, którego trzymała w dłoni. Gdy sama dorwała różowy kryształowy kieliszek i napełniła go winem, ruszyła w stronę salonu, dostrzegając przy komodzie starą znajomą.
– Jeju, Stella! Nie wiedziałam, że wróciłaś! Nie żeby coś… liczyłam, że się pojawisz, ale wysyłając zaproszenie zastanawiałam się, czy planujesz wrócić do Seattle na święta. Koniecznie weź tę, będzie super pasować. – najpierw rzuciła się Stelli na szyję, ciesząc się, że ją widzi. Potem wskazała na wachlarz, który miała w dłoni. Sama uniosła swój, uroczy i niezbyt mały, wykonany z białych puchatych piór i obsypany mieniącymi się koralikami.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
20
188

student

university of washington

-

Post

vibe w tym stylu, idk

Spojrzenie znad telefonu uniósł dopiero wtedy, kiedy dłoń Coraline wymknęła się z objęcia jego palców.

Znad telefonu, do którego zapędził się po raz ostatni – i tylko po to, żeby go wyciszyć (no, i może jeszcze żeby chyłkiem – tak dla pewności – zerknąć w terminy i deadline’y esejów wypracowań i rozliczeń, którymi nie powinien zaprzątać sobie głowy podczas świątecznej przerwy – ale i tak to robił; co dziwiło tym bardziej, że na imprezę do Lemon nie przyszedł z podręcznikiem, notatkami i stosem fiszek).
Hm? Othi? Nie, nie odzywał się. – Wzruszył ramionami, wcisnąwszy telefon za pazuchę fraka (aha, tak, do misternie-praktycznej, poręcznej, wszytej tam kieszeni). – Pewnie znalazł sobie jakąś nową dupę i znowu zniknie na pół roku. Jego zdrowie. – Caspian, jako względnie-dobry kolega, miał tylko nadzieję, że – gdziekolwiek Kingsley był, i gdziekolwiek go nie było – przynajmniej dobrze się bawił. Oby tylko nie okazało się, że na posiadłość Manning za jakiś czas wjedzie nafurany jak Charlie Sheen w 98’. O resztę się nie martwił. Othi był przecież dużym chłopcem.
Może nawet odrobinę za dużym, biorąc pod uwagę średnią wieku licealnej zbieraniny, (póki co) leniwie rozlazłej po posiadłości –

zbliżającej się do niego i Coraline

  • Lemon – Uśmiechnął się, potem przywitał – jeszcze później wiązanką komplementów dekorując wystrój wnętrza, atmosferę i kieckę, wyglądającą jak któryś z miliona włożonych w organizację imprezy dolarów.
Tylko że – pomimo wymienianych uprzejmości – na tę sukienkę w zasadzie w ogóle nie spojrzał.
Patrzył na Coraline.
Patrzył wtedy, kiedy Lemon była obok – i kiedy poszła pełnić obowiązki zabawiania swoich gości. Zawsze patrzył na Coraline.
To co, skoczymy po coś? Ja zabiorę od razu tooo… – Przejął od niej kurtkę. – I zaniosę do szatni. A ty poczekasz na mnie o tam i wybierzesz nam jakieś maski?

autor

caspi

I need you to know that my life is way better / out to focus - eye to eye 'till the GRAVITY is too much to us
Awatar użytkownika
18
175

dreamy seattle

dreamy seattle

broadmoor

Post

outfit
Dwa miesiące temu wyśmiałby kogoś, jeśli powiedziano by mu, że Sylwestra będzie spędzał w Stanach Zjednoczonych. Dwa miesiące temu nie przypuszczałby, że Sylwestra będzie spędzał z drugą połówką w jednym z najbogatszych domów. Choć z jednej strony wolałby iść po prostu na miasto do zwykłego pubu jak zwykle lubił tak robić, ale tym razem była to okazja, która prawdopodobnie za jego życia już się nie powtórzy. Czekając na kumpla, który lada moment miał po niego przyjść, wkładał właśnie w ucho dość sporych rozmiarów srebrno-czarny kolczyk a palce ozdobił srebrnymi, delikatnymi pierścionkami (wcale nie ukradł ich swojej ciotce) a na to wszystko włożył ciemny sweter i otulił się szczelnie grubą kurtką - pogoda jakby zwariowała, zamiast się polepszać z dnia na dzień miał wrażenie, że było co raz gorzej. Misternie ułożone loczki, które układał niemal przeszło godzinę zaraz pewnie, pod czapką, ale nie wyobrażał sobie wyjść na tą zawieruchę bez niej. Podtrzymywało go na duchu, że w tym śniegu nie przedzierał się sam - obok był kumpel, dzięki czemu było jakoś raźniej: na szczęście chociaż kostka już tak bardzo nie bolała.
Na Hetfieldzie bogato przystrojona willa Lemon zrobiła mimo wszystko takie samo wrażenie jak na jego kumplu - faktycznie chyba sam nie przypuszczał, że to wszystko aż z taką pompą będzie zorganizowane. Lemon zdawała się chyba iść do konkursu na imprezę roku i faktycznie pewnie trudno będzie przyszłej konkurencji przebić tą iście królewskie ozdoby wokół.
-...za ten hajs włożony w to wszystko wolałbym wybrać się na 3 miesiące do Azji - wystawił język, choć trochę zaraz tego pożałował i szybko go schował gdy niemal od razu poczuł przenikający chłód - Wejdźmy do środka, błagam - jęknął, a potem faktycznie zjawili się wewnątrz domu, gdzie wszystko robiło jeszcze większe wrażenie, ale starał się z całych sił nie otwierać szeroko ust. -Kurcze, jakbyśmy się przenieśli do innego wieku - szedł tuż za kumplem, obserwując dziewczyny ubrane w kiecki, które sprawiały, że wyglądały jak księżniczki Disneya, ale najpiękniej według jego skromnego zdania wyglądała Lemon - Lemon poszła po bandzie, nie sądzisz? - wyszczerzył sie gdy już przeszli do szatni i ściągali z siebie kurtki. Poprawiał właśnie kołnierzyk gdy kątem oka dostrzegł, że Rotem wyjmuje coś z plecaka - No nie gadaj....zrobiłeś to sam? - oczy zrobiły mu się ogromne gdy przejmował drżącymi (prawdopodobnie jeszcze z zimna) rękami od chłopaka swoją czarną maskę, idealnie pasującą do jego stroju -Jest....jesteś...niesamowity! Jeeezu, nie miałbym do tego cierpliwości, jeszcze dwie - oczarowany oglądał swoją maskę, wpatrując się w te wszystkie przyczepione misternie koraliki i sznurki, które tworzyły całość Nim się spostrzegł, skrócił odległość między nimi do tego momentu, że styknęli się nosami -Dziękuje - szepnął mu na ucho, po czym odsunął się od chłopaka nieco dalej i z łobuzerskim uśmiechem włożył dzieło Rotema na twarz - I jak? - zapytał jeszcze w przelocie, patrząc jak to samo robi kumpel. Wyjął ze swojego plecaka prezent dla Lemon: czarną kopertę w której znajdował się bilet na koncert jej ulubionego zespołu (chciałam zaszaleć i dać na Coachellę, ale chyba go nie stać xd) o który walczył w internecie, ale na szczęście się udało - Chodźmy, pewnie już się rozkręca impreza! - pociągnął go tym razem za rękę, kierując się w stronę gości a pierwsze co chciał zrobić to odszukać Lemon, bo jednak wypadało by złożyć solenizantce życzenia - Lemon, boska sukienka! Wszystkiego naj naj naj - i przekazując dziewczynie wspomnianą kopertę.

autor

lama

and the moon asked "who was the one that made you fall in love with me dear?"
Awatar użytkownika
18
161

kończy szkole

królowa liceum

broadmoor

Post

Panienki wywodzące się z zamożnych rodów już tak mają. Niezależnie czy dzisiejszy wieczor (w końcu to sylwester) byłby idealny. Zawsze będą kręcić (prawdopodobnie zreperowanymi) noskami i doszukiwać się wszelakich przeciwwskazań. Jednakże jeżeli chodziło o Coraline - aktualny stan jej niezbyt zadowalającej sposobności wiązał się ewidentnie z wymarzonym czy tez dla niektórych wymuszonym prezentem.
Chciała tego Vegas.
Wyrwania się z zgiełku Seattleowskiego szaleństwa. Byliby sami. Bez niepotrzebnych gapiów. Nikt by nie wiedział co robili (chyba ze Cora w przypływie euforii „wypaplałaby” wszystko) - kto wie, może by się oświadczył?
Ukończyła pełnoletność - wczoraj weszła w świat „dorosłych” - poza tym i tak planowali spędzić ze sobą resztę życia, a o pierścionku (najlepiej po prababci, ten ktory widziała na dłoni matki Caspiana - z brylantem - posiadanym przez ich ród od ponad trzech stuleci) nikt nie musiał wiedzieć. Uprzywilejowane rodziny miały to do siebie, że najprywatniejsze sprawy nigdy nie wychodziły poza szereg czterech ścian.
Dlatego „psioczyła” - podświadomie wiedząc, ze tutaj tego nie zrobi - nie pośród rozwścieczonych nastolatków. Zbyt bardzo o nią dbał - oboje wiedzieli, ze sensacja zaręczyn zamieniłaby się w jedną wielką katastrofę.
Podchodząca Lemon dosłownie na kilka sekund sprawiła, ze twarz Somerset rozjaśniała - najpierw zmierzyła sylwetkę przyjaciółki, by później uśmiechnąć się szerzej. W porządku były blisko, lecz każda z nich lubiła błyszczeć niekoniecznie dzieląc się między sobą tym blaskiem. - Dziekuje. Ty również wyglądasz nienagannie. Mam tylko nadzieje, że zostaniesz w tej kreacji, aż do końca imprezy. - właśnie z tego powodu zdecydowała się rzucić zdanie nieco uszczypliwe, nakreślające rozwiązłość blondynki - a zarazem niewinne ani obraźliwe. Było to zaledwie zdanie, które rzuciłaby każda najlepsza przyjaciółka do swojej najlepszej przyjaciółki.
Po odejściu przyjaciółki cała uwaga Baby skupiła się na partnerze. - Całe życie każesz mi na siebie czekać. - prawa brew nastolatki pofalowała wyżej, lecz na wargach pojawił się cień kuszącego uśmiechu. - Daje Ci pięć minut, okay? - mruknęła, by na moment przysunąć i szepnąć brunetowi do ucha. - Chce tylko zaznaczyć, ze wyglądasz dziś kurewsko seksownie. - i tyle, puściła go odsuwając się na kilka kroków. - To ja idę tam. - wskazała ręką. - Spróbuje jeszcze raz zadzwonić do Othi’ego i wybiorę nam maski. A Ty wracaj szybko i weź mi po drodze martini. - odwróciła się na pięcie i poszła. Tylko raz się odwracając.

autor

lepiej nie

there are boys in the twilight zone, alone saints with sins and heroines - there's good and evil in their eyes
Awatar użytkownika
17
171

uczeń

ballard high

fremont

Post

Oprócz Coraline - odgrodzonej od niego teraz szpalerem wystrojonych w tiule i satynę, i wybłyszczanych brokatem sylwetek - i, oczywiście, oprócz Theo, Rotem nie znał tu praktycznie nikogo. Jasne, był w stanie dopasować kilka imion albo ksywek do przemykających tu i ówdzie postaci - kojarząc, na przykład, że Jemima White (która miała na sobie maskę, ale po cyckach każdy uczeń Ballard High rozpoznałby ją pewnie nawet na końcu świata) udziela w orkiestrze na oboju i harfie, a Brett i Hunter Oswaldowie, wzmacniający właśnie misę z ponczem w czysty spirytus, grają w ataku licealnej drużyny rugby. Gdyby ktoś go jednak zapytał o ulubiony kolor, największy talent, albo - po prostu - o datę urodzin którejkolwiek z kłębiących się w posiadłości Herbert-Manning osób, siedemnastolatek mógłby co najwyżej rozdziawić usta jak wyrzucona na brzeg rybka, i powiedzieć coś w stylu:
  • - Wowi! Nie wiem! Ale chętnie się dowiem!
A potem spróbować zaangażować się w coś, co jego matka nazywała grzechem, a ojciec rówieśniczą interakcją społeczną.
Trochę zdziwił go aż taki zbieg okoliczności - to znaczy fakt, że niepoznana przezeń jeszcze Lemon, i znana mu już może nawet aż za dobrze Coraline najwyraźniej obchodziły urodziny tego samego, lub niemal tego samego dnia, ale z drugiej strony czy podobne przypadki nie chodziły po ludziach od wieków?
W cudownej nieświadomości popełnianej właśnie przez Theodore gafy, Rotem podążył więc za swoim chłopakiem, i zawtórował mu równie entuzjastycznym uśmiechem.
- Hej, Lemon! - Wyciągnął do dziewczyny dłoń, pozwalając by tanie pierścionki z oczkiem nanizane na jego szczupłe palce podchwyciły błyski lampek rozwieszonych na froncie domostwa - My się chyba jeszcze nie poznaliśmy!? Wszystkiego najlepszego! Wowi, to niesamowite, urodziny i sylwester tego samego dnia...! - Paplał trzy po trzy, jak zwykle gdy się denerwował (a wśród rówieśników denerwował się praktycznie zawsze) - Ja też jestem z grudnia, ale z siedemnastego... No, w każdym razie, dużo szczęścia, i zdrowia, i miłości, i... Żebyś...yyy... miała całe mnóstwo okazji do wyprawiania imprez w tym miejscu! N-niesamowity dom, naprawdę! - Poczuł, że chyba zaczyna tracić choćby namiastkę wątku we własnej wypowiedzi więc uznał, że to najwyższa pora aby się zamknąć - A tak w ogóle, to jestem Rote... Romeo. Jestem Romeo! I jestem... yyy... - Łypnął na Theo trochę niepewnie, chyba czekając, aż to brunet przejmie obowiązek oficjalnego przedstawienia ich w roli pary.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
20
188

student

university of washington

-

Post

To, że całe ich Vegas wzięło w łeb wcale nie było Caspianowi na rękę. Jasne, nadal uważał, że powinni pojechać nieco później. Minąć się z Sylwestrem – ale przy okazji także z chmarami turystów, kochającymi od czasu do czasu rzucić się na luksus, który nie należał do nich. Albo, inaczej – należał; taki brzydki, marny, uszczknięty na dobę, weekend albo tydzień – każąc Caspianowi się tym luksusem dzielić.
A Caspian nie lubił się dzielić (może dlatego od niechcenia zerkał na zbieraninę przypadkowych małolatów, które z hajsu Lemon ciągnęły dziś na krzywy ryj i doczepkę).
Przekrzywił głowę. Coraline miała rację – potrzebowali się napić. Prędko.
Ale chyba warto, co? Czekać? – Odgarnął pukielek blond włosów z jej czoła i zaczesał za ucho.
Musiał się pochylić. Jak zawsze, kiedy jego dziewczyna – najczęściej krótkim muśnięciem ramienia albo tknięciem grzbietu dłoni – sygnalizowała potrzebę podzielenia się jakąś myślą, uwagą, albo niewybrednym komentarzem (jeśli, akurat, nie czuła umyślnej potrzeby, żeby usłyszał ją każdy w zasięgu – na oko – sąsiedztwa dwóch albo trzech pokojów). Podsuwając je, bezpiecznie, wprost do jego ucha.
Uśmiechnął się – ewidentnie rozbawiony – kiedy Coraline stwierdziła, że pójdzie tam (tak jak zaproponował) i wybierze maski (… tak jak zaproponował).
Mmm, świetny pomysł. – Zaśmiał się, całując ją w czoło (też: w odpowiedzi i odwzajemnieniu komplementu) i zniknął, na moment.
Chwilę namierzał zażyczone sobie przez Coraline martini, samemu stawiając na poncz. Może przekonało go ładne, ozdobne szkło, w którym był serwowany.
A może bijący od niego spirytus – sam w sobie będący tego wieczoru opcją nad wyraz kuszącą.
Wracając przemykał obok stoiska z oddanymi w użytek wachlarzami; chcąc nie chcąc poczuł się więc zobligowany, by na widok Stelli rzucić choćby krótkie – Cześć – podkreślone wznosem dłoni. Stellę kojarzył, zdaje się, z kampusu? I chyba musiał kiedyś zamienić z nią zdanie albo dwa. W każdym razie – wypadało się przywitać.
Z tego położenia trudno było nie usłyszeć treści rzucanych w Lemon życzeń (pewnie, była muzyka i dziesiątki zlanych ze sobą głosów, ale ten jeden był, uhm, specyficzny; nie tylko w akcencie – no i, Chryste, nie chciało mu się wierzyć, że Coraline zapomniałaby o urodzinach swojej drogiej przyjaciółki).
Spojrzał na Rotema. Romeo. Uniósł brew. I na Theo. Cmoknął.
Fajna koszula – skomentował kawał koronki wystającej spod marynarki Hetfielda. Tylko tyle, nic więcej. – Lemon? Przyjdź później do nas. – A potem poszedł.

I jak? Odebrał? – Stanął za Coraline, obejmując ją w pasie. – O co chodzi z tymi prezentami dla Lemon? Pierwsze słyszę, żeby miała dzisiaj urodziny?

autor

caspi

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

#11


Początkowo Babylon nie chciał przyjść na przyjęcie sylwestrowe u Lemon. N i e c h c i a ł, bo teoretycznie miał inne plany, jednak im dłużej przyglądał się esemesowemu zaproszeniu - tym bardziej czuł potrzebę zobaczenia tej pyskatej i nieprzewidywalnej blondynki.
Na przyjęciu pojawił się czterdzieści minut spóźniony w odrobinę za ciasnej w ramionach marynarce - pasującej oczywiście do dress code - oraz z niewielką, kolorową torebeczką, do której zapakował korsarz.
Już w progu uderzyło w niego bogactwo willi Herbert-Manning: sam parter był większy, niż mieszkanie Ziona, a nawet większy niż mieszkanie i garaż sąsiada. Od ścian bił przepych i Babylonowi ciężko było nie zwrócić uwagi na detale w postaci kilku obrazów i figurek oraz listew. Poza tym przystrojenie i dobór rekwizytów zrobiło na nim ogromne wrażenie, dlatego w pierwszej kolejności podszedł do stołu z akcesoriami. Następnie założył maskę i udał się w głąb salonu, gdzie już z oddali dosięgnął wzrokiem sylwetę Lemon. Wyglądała ładnie w błękitnej sukience z obszernym, tiulowym dołem i z szerokim uśmiechem, który przeznaczyła dla gości.
Szedł za nią powoli i obserwował: jak zagadała drobną dziewczynę w srebrnej sukience, jak Caspian zaczepnie powitał ją komplementami, jak zamieniła kilka słów z Caroline oraz dwoma chłopakami, których Babylon w ogóle nie kojarzył. Potem przemknęła dalej, a on musiał przystanąć, aby przywitać się z przyjacielem. Wyciągnąwszy dłoń stanowczo, ale przede wszystkim serdecznie uścisnął rękę Caspiana. Do Baby – gdzieś pomiędzy klepnięciem bruneta w ramię i pierwszym krokiem w lewą stronę – wytknął jedynie język. Zaraz zniknął, uprzednio przeciskając się pomiędzy trzema nastolatkami w bordowych sukniach.
W dalszej części mieszkania było bardziej tłoczno i chociaż znajdował się zaledwie cztery kroki za Lemon, to wciąż miał problem, aby ją dogonić. Wpadał na innych uczestników eventu – albo to oni wpadali na niego. W końcu rozpostarł ramię i początkowo jedynie opuszkami musnął skórę Herbert-Manning. Gdy ponowił próbę ku własnej uciesze udało mu się zacisnąć palce na jej nadgarstku.
Zatrzymali się.
Mam cię – Nie zwlekając, wyciągnął z torebeczki korsarz, po czym wsunął go na dłoń Lemon. Babylon nie potrafił być wylewny. Nie był typem młodzieńca, który potrafił prawić komplementy, chociaż koniuszek języka piekł go, aby wyznać Lemon, że wyglądała uroczo.

autor

P o l a

and the moon asked "who was the one that made you fall in love with me dear?"
Awatar użytkownika
18
161

kończy szkole

królowa liceum

broadmoor

Post

Była zła. Właściwie to poirytowana faktem, że cała uwaga zgromadzonych została skupiona na Lemon, rzecz jasna - podświadomie wiedziała, że to jej impreza, lecz Coraline ciężko w chwilach gdy nikt na nią nie spogląda - zwłaszcza, że w końcu wczoraj miała urodziny - lubiła zainteresowanie, strach w oczach oczach pierwszoklasistów - i tą władzę jaką każdy niezmiernie jej oddawał. Oczywiście trzeba jej wybaczyć (może choć odrobinkę) w końcu miała dopiero osiemnaście lat i nie zdawała sobie sprawy, że życie nie kończy się na liceum i to wcale nie ma znaczenia, że kiedykolwiek nim rozporządzała.
Stała przy stole pełnym w przeróżnych wzorach masek - w spokoju kalkulując jaka idealnie wpasowywałaby się jej suknię. Na próżno szukać, być może żadna nie potrafiła spełnić oczekiwań księżniczki. W dłoni zaś trzymała telefon - choć była to raczej nadaremna czynność. Othello nie odbierał i nie miało się to zmienić. Kątem oka dostrzegła Rotem'a rzuciła mu wymowne spojrzenie, aby następnie przenieść je na towarzysza blondyna. Według wyliczeń nastolatki nie miał więcej niż dziesięć lat - co Ci chłopcy mają w głowach?
Jeżeli ktoś myślał, że Cora do kogokolwiek podejdzie, to się bardzo przeliczył.
Po zaledwie kilku minutach na swoim ciele poczuła bardzo znane jej dłonie - odwróciła głowę marszcząc przy tym nosek. - Nie odebrał, raczej się na nas wypiął. Może to i lepiej, hm? - niestety w nastoletnim świecie istniała tylko jedna osoba, dla której Somerset była miła - i stała ona obok niej. Caspian w całej okazałości - O czym Ty mówisz, jakie prezenty? - zaskoczona ponownie zerknęła w stronę tłumu. - Lol, Lemon ma urodziny w lipcu. Nie przypominam sobie, abyśmy mieli kupować prezenty, a wiesz, że mam bardzo dobrą pamięć. - zwłaszcza, gdy ktoś „zajdzie jej za skórę.”
Po dokończeniu tego zdania cielonymi tęczówkami dostrzegła Cel Tradat'a i jej mina automatycznie wskazywała niezadowolenie najpierw na jego „przywitanie” wywróciła teatralnie oczyma, by po chwili wskazać w kierunku chłopaka środkowy palec. - This is fucking bullshit. - z dłoni zabierając ukochanemu swojego drinka i przechylając go na raz. - Chodźmy na parkiet, bo już nie mogę patrzeć co ta Lemon wyprawia. - rzuciła, bo co jeżeli spoufalanie się z Cel Tradat'ami stanowi eksmisję z towarzystwa.

autor

lepiej nie

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

– Cóż, również mam nadzieję, że ty zostaniesz w swojej? – tak, to było pytanie, bo w tym całym zamieszaniu, kiedy ktoś właśnie rzucał w stronę Lemon kolejne „cześć”, dopiero po chwili doszło do niej, co miała na myśli Caroline. To jednak nie było dla niej ważne, bo nie miała czasu kontynuować tematu. Uśmiechnęła się blondynki i jej partnera, po czym ruszyła w głąb salony, natrafiając na Theo i Romeo.
– Theo! Jak fantastycznie cię widzieć! Tobie również wszystkiego naj naj! – odparła z uśmiechem, w pierwszym momencie myśląc, że składają sobie właśnie noworoczne życzenia. Dopiero gdy odezwał się chłopak stojący obok, zrozumiała to małe nieporozumienie. Najpierw zmarszczyła czoło, potem uśmiechnęła się i parsknęła śmiechem, kręcąc przy tym głową, ale nie chcąc mu przerywać. – Ale… – zaczęła, wyczuwając dobry moment, by wyjaśnić sytuację, jednak Romeo wcale nie skończył mówić. Rozbawiona czekała, aż pozwoli jej dojść do słowa, po czym ułożyła dłonie na ramieniu chłopaka oraz jego towarzysza, po czym uśmiechnęła się szeroko. – Dziękuję wam, ale urodziny mam w lipcu… Ale… bardzo miło mi cię poznać, Romeo. Obaj wyglądacie obłędnie i liczę na to, że będziecie się świetnie bawić. – w końcu zerknęła na Theo i posłała mu przepraszający uśmiech, bo niepotrzebnie się wykosztował na prezent dla niej.
– Theo, zabierz swojego chłopaka na ten koncert, co? – zrobiła krok w stronę Hetfielda i oddała mu kopertę, po czym puściła mu konspiracyjne oczko. – Tam są drinki, tam są słodkości, a tam znajdziecie coś konkretnego do jedzenia. – wskazała chłopakom trzy różne kierunki, po czym zerknęła na przemykającego obok nich Caspiana. – Mhmm, oczywiście. – odparła, po czym ruszyła w stronę kolejnych osób, które już na nią czekały. Pomachała komuś, skomplementowała kolejny strój, wskazała drogę do kuchni, w której można było sobie przygotować drinka, na chwilę przystanęła, by porozmawiać ze swoją przyjaciółką, która pomagała jej w organizacji tej imprezy, po czym znów zniknęła w tłumie. Próbowała dotrzeć do kuchni, ale w tym momencie nie było to łatwe. Zwłaszcza gdy poczuła zaciskające się na jej nadgarstku palce. Odwróciła się, nieco zaskoczona tym gestem, a jeszcze bardziej zaskoczona tym, że ujrzała Babylona. Mimo wysłania zaproszenia tak naprawdę nie wiedziała, czy może oczekiwać jego obecności. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, a spojrzenie powędrowało ku uroczemu bukiecikowi.
– Cieszę się, że jesteś. I… dziękuję. – odparła, czując jak na jej policzki powoli wkrada się rumieniec. Uniosła więc szybko swój pierzasty wachlarz i wprawiła go w ruch. – Napijemy się czegoś? Może zapoznam cię z kimś, bo nie wiem, czy widzisz tu jakieś znajome twarze. – zaproponowała, rozglądając się wokół. Niby uczestniczył w kole teatralnym, w którym było sporo jej znajomych, więc może już minął kogoś, kogo znał?

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

Cały czas był krok w krok za Lemon, a w momencie, w którym udało mu się objąć palcami jej nadgarstek, poczuł nagły przypływ euforii. Ostatecznie ukrył emocje pod zawadiackim uśmiechem - wstydząc się nie tylko przed nią, ale przede wszystkim przed samym sobą. Dotychczas widok dziewczyny nie uosabiał się ze stanem szczęścia. Impuls był na tyle niespodziewany, że potrzebował paru sekund, aby odzyskać rezon.
Nie pomógł w tym bukiet, który musiał wsunąć na jej drobną dłoń, ani uśmiech, jakim obdarzyła go z nadmiarem serdeczności. Wówczas schował ręce do kieszeni, nabrał powietrza i rozglądnął się po pomieszczeniu. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, jakby zapoznanie z nowymi osobami stanowiło dla niego powód do głębszych rozważań.
Nie lubił ludzi.
Znam Caspiana i Coraline. I ciebie – wrócił spojrzeniem do Lemon – wystarczy na początek – stwierdził. Babylon, chociaż wielokrotnie uczestniczył w imprezach, to stronił od tych, które wymagały sztywnego dress code i obeznania z etykietą; selekcjonował spotkania, pojawiając się wyłącznie na tych, które uważał za komfortowe. Nie pasował wszędzie i co gorsza, biorąc pod uwagę jego temperament, nawet nie potrafił się przystosować. Wiedzieli to rówieśnicy i nauczyciele ze szkoły; wiedzieli to jego bracia oraz znajomi zza placówki. Wiedział, to również kurator.
Niekoniecznie musiała o tym wiedzieć Lemon Herbert-Manning. Z tego powodu stanął tuż przed nią odziany w strój, który wbijał mu się w poszczególne części ciała.
Masz alkohol czy proponujesz mi po prostu sok? – zapytał, ale odpowiedź znał doskonale. – Jak sok, to niestety będę musiał opuścić tę imprezę – droczył się.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „10”