WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Montserrate & Jonathan

Zablokowany
Walk like a king or like you don't give a fuck who's the king
Awatar użytkownika
50
187

CEO

Singleton Industries

broadmoor

Post

{ 002 }
Envy is the bond between the hopeful and the damned
.

Mówią, że to najpiękniejszy dzień w życiu każdej kobiety. Dzień, którego już nigdy nie wymaże z pamięci, ponieważ wyciska swoje piętno na reszcie życia. Początek nowej, wspólnej drogi u boku osoby, która nie opuści się pod żadnym pozorem aż do śmierci i będzie szanowała cię mimo wszelkich trudności.

Jonathan wiedział, że to wszystko tylko puste kłamstwa powtarzane dziewczynkom zaczytującym się tandetnymi powieściami romantycznymi, które niewiele miały wspólnego z rzeczywistością; bo w rzeczywistości była to uprząż, pieczęć, akt własności podpisywany na własne życzenie i wręczany obcej osobie, której nie powinno się ufać.

Przynajmniej tym był ślub dla Montserrate — ponieważ stała u boku nieodpowiedniego mężczyzny.

Tylko dlaczego, DO KURWY NĘDZY, ona nie potrafiła tego dostrzec?

Wściekłość szarpała wnętrzności Jonathana, kiedy stojąc pośrodku pokoju hotelowego w bogatym stylu wiktoriańskim — ubrany w niebotycznie drogi garnitur dopasowany do każdej krzywizny jego ciała, ściskając w dłoni butonierkę pierwszego drużby — patrzył na własne odbicie w dużym, wolnostojącym lustrze obramowanym złotem. Wyglądał dobrze, zjawiskowo dobrze, jak zwykle zresztą, i tylko w swoich oczach widział tą palącą trzewia furię.

Gęstą ciszę zalegającą w pokoju nagle rozdarło pukanie do drzwi; choć subtelne, odbiło się echem w czaszce Jonathana i wyrwało go z tej spirali rozmyślań.

Jon? — rozległo się po drugiej stronie, stłumiony głos należący do jednego z braci przyszłego pana młodego.

Singleton obrócił się przez ramię i upewnił, że wyzbył się resztek tego szczególnego wyrazu w oczach; wściekłości zmieszanej z zawiścią, która dla otoczenia nie miała realnego powodu — Jonathan nie dał nikomu powodu do przypuszczeń, że coś jest nie w porządku.

Otwarte.

Ktoś nacisnął klamkę i między framugą a uchylonym skrzydłem drzwi ukazała się przystojna twarz Williama, otoczona gęstą burzą niesfornych loków. Był przybranym bratem Roberta, nie skończył jeszcze nawet trzydziestu lat, a w tej chwili jego usta rozciągał irytująco szeroki uśmiech. Wszyscy byli w ostatnich dniach kurewsko zachwyceni młodą parą i uwięziony tu na czas przygotowań Jonathan był skazany na przyglądanie się tym zadowolonym gębom, które w myślach mordował raz za razem w coraz bardziej finezyjny sposób.

Jesteś gotowy? Robert chce, żebyś wpadł do jego pokoju — rzucił, wciskając swobodnie dłonie do kieszeni równie drogiego garnituru. Przeniósł ciężar na jedną nogę, w oczach błysnęły mu łobuzerskie ogniki przystające chłopakowi w jego wieku. — Otworzymy flaszkę i trochę się zrelaksujemy w towarzystwie dziewczyn. Do ceremonii zostały jakieś dwie godziny, bo panna młoda ma mieć jeszcze jakieś zdjęcia w ogrodzie.

Uśmiech na ustach Jonathana był wymuszony, ale młodzik najwyraźniej tego nie dostrzegł — albo postanowił zignorować.

Świetnie, zaraz przyjdę. Daj mi chwilę — odpowiedział sztywno.

Kiedy drzwi zamknęły się za chłopakiem, Jon rzucił okiem w stronę lustra. Niechlujnym gestem poprawił włosy, po czym wreszcie wsunął butonierkę na honorowe miejsce na klapie marynarki. Uwłaczający, żałosny symbol szczęścia i popracia dla świętego węzła małżeńskiego mającego sformalizować związek, choć w rzeczywistości Jonathan nie czuł ani zadowolenia, ani chęci wspierania Roberta.

Mimo to właśnie jego czytelny podpis stanie się jedną z wiążących pieczęci, która odda tą wyjątkową kobietę innemu. Kilka liter przekreślających szanse na szczęście. Jak cyrograf mający zaprzedać jego duszę diabłu i skazać na wieczne cierpienie — kiedy przyglądając się z bezpiecznej odległości zakochanym nowożeńcom, w milczeniu będzie kurczowo trzymał się przyzwoitości, choć ta nigdy nie była jego mocną stroną. Choć w końcu zwycięży chory egoizm, ponieważ w przypadku Jonathana Singletona on zawsze zwyciężał, jak zwykle pozostawiając tylko jedną niewiadomą — kiedy.

Niebezpiecznie . z n a j o m e . uczucie.

.

Ale tak właśnie należało postąpić,

czyż nie?

.

Jonathan odczekał jeszcze kilka uderzeń serca, po czym bez dalszej zwłoki, nerwowym szarpnięciem wyjął kartę magnetyczną z zamka i w pośpiechu opuścił pokój hotelowy. Równym i stanowczym krokiem ruszył wzdłuż korytarza, choć bynajmniej nie w stronę pokoju Roberta. Jeszcze nie — teraz skierował się do bocznej klatki schodowej i pokonując po dwa stopnie naraz, zszedł aż na parter, gdzie wyszedł wprost do ogrodów.

Chciał ją zobaczyć. Musiał ją zobaczyć. Wziął więc sprawy w swoje ręce; gdyby takie rzeczy naiwnie pozostawiał ślepemu losowi, nigdy nie znalazłby się w tym miejscu, w którym obecnie był — na samym szczycie łańcucha pokarmowego.

Montserrate już tam była. W białej, eleganckiej sukni, której rozkloszowany dół zadziornie szarpał wiatr zapierała dech w piersiach bardziej, niż mogłaby jakakolwiek młodsza od niej kobieta. Materiał przylegał do jej ciała idealnie, eksponując rozkoszną krzywiznę jej piersi, talii i bioder; zdobienia z cekinów i brylantów skrzyły się w słońcu milionem odblasków. Jonathan z trudem oderwał wzrok od zdobionego, głębokiego dekoltu sukni wyglądającej tak, jakby materiał płynnie zmieniał w opaloną skórę. Kobieta mrużyła oczy pod słońce, przyglądając się gestykulującemu i coś usilnie tłumaczącemu jej fotografowi.

Wdech.

Wydech.

Ręce nonszalancko wciśnięte w kieszenie; na twarzy luz, wyglądający niemal na znudzony; iskra zainteresowania w oczach. Pełna neutralność, opanowana do perfekcji poza bez żadnego zgrzytu, bez żadnej zmarszczki w dumnym, posągowym obrazie.

Tak właśnie wyglądał Jonathan, kiedy niespiesznym krokiem ruszył w ich stronę i kiedy niedługo później znalazł się w zasięgu ich wzroku oraz słuchu. Kąciki ust uniosły się wyżej w zaczepnym wyrazie, kiedy wreszcie oboje go zauważyli i fotograf przerwał swoje wyjaśnienia, posyłając mu pytające spojrzenie.

Pani Bellencioni — rzucił na powitanie, zupełnie ignorując nieznajomego mężczyznę, który zapewne skosi fortunę za dzisiejszy dzień pracy razem z resztą ekipy. — Wyglądasz olśniewająco.

Brzydził się oczywistymi komplementami, których kobieta jeszcze dzisiaj nasłucha się aż do porzygu; ale musiał zachowywać się neutralnie. Musiał zachowywać się jak każdy.

Przeszkadzam? — zapytał jeszcze, przerywając nagle swobodny spacer w pół kroku. Chciał, żeby Montserrate miała poczucie, że jedno jej słowo wystarczy, aby się wycofał i zostawił ich w spokoju.

Choć w rzeczywistości Singleton wcale nie zamierzał tego robić.

autor

Val

“There are no good girls gone wrong - just bad girls found out.”
Awatar użytkownika
50
170

prokurator federalny

sąd federalny

broadmoor

Post

001. “Men are always ready to respect anything that bores them.”

.

Rozpoczynała właśnie całkiem nowy rozdział w swoim życiu. Nie zdawała sobie sprawę, że kiedykolwiek będzie brała ślub. Ona nie zajmowała sobie głowę czymś takim jak związki, była zbyt zajęta swoją karierą. Jej pierwsze małżeństwo było czymś co planowała. Nie jest przecież fanką i jak typowa kobieta nie planowała długo przed swoim za mąż pójściem, że wyjdzie za mąż za swojego księcia na białym rumaku. Zwyczajnie była na tyle silną i samodzielną kobietą. Wychodziła za mąż, z prawdziwej miłości. Uczucia, którego pojawiło się w jej życiu nagle. Oczywiście, zmieniła trochę swoje zdanie na temat instytucji małżeństwa i nie była całkowitą przeciwniczką. Zawsze uważała bowiem, że każdy ma prawo do wyboru tego co będzie robił ze swoim życiem. Nikt też nie będzie jej mówił to co ona sama ma zrobić ze swoim życiem. Jej życie zmieniło się tak gwałtownie przez ostatnie miesiące, że chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje. Oczywiście chciała wyjść za Roberta, darzyła się niezwykłym uczuciem, bo przecież nie podejmowała takich decyzji tylko dlatego, że miała w tym jakiś głębszy interes. Chociaż w tej chwili to naprawdę można było się spodziewać wszystkiego. Ostatnie miesiące pokazały, że potrafi zadbać o siebie i swoje interesy, a raczej interesy swojego przyszłego męża.

Czy była dzisiaj zdenerwowana? Z pewnością pewnego rodzaju zdenerwowanie dało się odczuć, zwyczajnie dlatego, że chciała mieć wszystko dopięte co do ostatniego guzika. Wszystko musiałoby być idealne i takie jak sobie to zaplanowała. Oczywiście gdzieś tam pojawił się, ktoś kto jej doradzał. Pewnie bardziej była dla nich udręką bo zawsze coś było nie tak i zawsze coś musiało być poprawione. Tylko dlatego, że była jedną z takich klientek, która nie żałowała żadnych pieniędzy, ciągle dla niej pracowali i wytrzymywali jej wszystkie kaprysy.

Dzień zaczął się całkiem zwyczajnie jak na tak ważne wydarzenie. Wydawało się, że była wyspana i w nastroju, co wróżyło tylko, że nie będzie to najgorszy dzień w jej życiu, a raczej tego pragnęła. Nie po to spędziła godziny na przygotowywaniu się. Wzięła długą kąpiel, żeby później zajęły się nią odpowiednie osoby, makijaż i włosy, to zajęło naprawdę sporo czasu ale ona cierpliwie znosiła te udręki, tylko dlatego, że chciała wyglądać jak najlepiej. Kilka godzin później wcisnęła się w suknię ślubną, w której z pewnością zwróci uwagę nie tylko swojego przyszłego męża ale i innych gości. Nie chodziło jej do końca o to, by komukolwiek zaimponować albo pokazać jak seksowna jest. Doskonale wiedziała przecież jak wyglądała i jakie wrażenie potrafiła zrobić. Z uśmiechem przeglądała się przez dłuższą chwilę przy lustrze. Naprawdę była zadowolona z tego jak wygląda i to, że nie doprowadziła do tego, że sama zajęłaby się makijażem i włosami. Kiedy miała wreszcie chwilę dla siebie i chciała odpocząć, okazało się, że miała mieć sesję przed samym uroczystością, to na pewno wybiło ją trochę z tropu i przez moment miała ochotę odmówić, tylko dlatego, że nie miała najmniejszej ochoty na to. Odwróciła się w stronę fotografa.
- Już za chwilę - rzuciła, kierując się w kierunku niewielkiego barku w hotelu pokojowym. Wyjęła swoje ulubione czerwone wino, oczywiście bardzo ryzykowane kiedy jest się w sukni za kilkanaście tysięcy i każda nawet najmniejsza plamka, była by dla niej pewnego rodzaju katastrofą. Trzymając w dłoni wino, upiła odrobinę i ruszyła w kierunku wyjścia, później windy i lobby. Za nią ciągnęła się spora grupka osób, które będą pilnowały, że będzie wyglądała idealnie na każdym ujęciu.

Sesja trwała już od dłuższego czasu, Montse była już nią trochę znużona, bo przecież ile można robić zdjęcia. Zastanawiała się, jak długo to jeszcze może potrwać ale ciągle uśmiechała się, kiedy tylko wymagało tego ujęcie. W pierwszej chwili nie usłyszała jak ktoś do niej mówi. Odwróciła się w kierunku, z którego dobiegał znajomy głos. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, naprawdę i szczerze była szczęśliwa, że może zobaczyć kogoś znajomego i kogoś kto nie doprowadza ją do totalnego szału.
- Panie Singleton - spojrzała znowu na niego z lekkim uśmiechem na ustach. Zastanawiała się nad tym co on tutaj robi, przecież w tej chwili wszyscy szykowali się do uroczystości.
- Jak ci się udało wyjść z pokoju, bez żadnej obstawy? Ja czuję się jakby mnie tutaj wszyscy śledzili - roześmiała się, chociaż jeszcze jakiś czas nie było jej wcale do śmiechu. Konkretnie miała tego dość, że już nawet nie mogła wyjść do toalety, nie będąc obleganą przez jedną z druhen albo kogoś, kto zajmował się organizacją tego ślubu. Gdyby wiedziała, że będzie to tak wyglądało to zapewne zmieniłaby swoje plany na to jak huczna będzie ta uroczystość.

autor

G.

Walk like a king or like you don't give a fuck who's the king
Awatar użytkownika
50
187

CEO

Singleton Industries

broadmoor

Post

Podniosła na niego spojrzenie, początkowo jakby zdziwione, dopóki nie rozjaśniło ich zrozumienie. Leniwy uśmiech rozciągający wargi Montserrate — wyglądający na niewymuszony, tak uroczo szczery, inny niż wszystkie uśmiechy, które Jonathan przerobił aż do znudzenia — nadał jej twarzy niepowtarzalnego blasku. Choć poruszenie się kącików ust było pozornie niewielkie, zmiana okazała się ogromna. Serce Jonathana potknęło się w swoim rytmie, pominęło jedno uderzenie.

Zacisnął dłonie w pięści, na chwilę dał się opleść temu wrażeniu. Kiedy uśmiechała się w ten sposób, działy się dziwne rzeczy; ciężej było wytrzymać we własnej skórze, a jednocześnie wszystkie problemy — z firmą, dziećmi, platformami wiertniczymi, ekologami, zwykłymi krwiopijcami żerującymi na jego fortunie — zdawały się blednąć. Na moment traciły znaczenie.

Oczywiście wystarczyło tylko mrugnąć, żeby wrócić do normalności; do stresu wyciskającego z płuc powietrze i myślenia o kilka kroków naprzód w każdym z dziesiątek kierunków, w jakim zmierzał. Ale ta chwila ulgi była niesamowitym uczuciem.

Jonathan nie powiedziałby — nie w tamtym momencie — że kocha Monstserrate, przyszłą żonę swojego najlepszego przyjaciela…

Ale z pewnością była w nim jakaś głęboko zakorzeniona obsesja mająca źródło w pożądaniu i zawiści.

Ponieważ ty, mojamoja, moja, moja, odezwało się echo w jego głowie, choć w rzeczywistości nie zrobił nawet krótkiej pauzy — droga, jesteś tutaj, dzisiaj, najważniejszą osobą, a ja tylko miłym dodatkiem do całej ceremonii. Wyjście bez towarzystwa było w moim przypadku dziecinnie proste — odpowiedział swobodnie na jej pytanie, uśmiechając się przy tym tak szeroko, aż ukazał rząd białych zębów.

Jakbym miał taki skarb, też bym go pilnował. Nie dodał tego oczywiście na głos.

Irytacja gotowała się pod skórą, kiedy musiał powstrzymywać przed opuszczeniem gardła tak wiele słów — zazwyczaj Singleton nie hamował się z niczym i przed nikim, nigdy nie gryzł się w język z jakiejś niezrozumiałej uprzejmości czy poczucia przyzwoitości. Pozycja oraz ilość zer na koncie w bankach na całym świecie pozwalały mu mówić co chciał i robić to, co mu się podobało. Zawsze znalazł się ktoś chętny do posprzątania burdelu, jeśli jakiś powstawał w tym swobodnym procesie.

Wreszcie zatrzymał się przy pannie młodej i fotografie, który cofnął się o krok, najwyraźniej postanawiając im nie przerywać ani ich nie pospieszać. Bardzo rozsądnie z jego strony. Jonathan westchnął z udawaną ulgą i potoczył spojrzeniem po ogrodzie, mrużąc oczy w promieniach przedpołudniowego, ostrego słońca.

Potrzebowałem świeżego powietrza. Nerwowa bieganina przed okazjami takimi jak dzisiaj zawsze mnie przytłaczała — rzucił, tak jakby umiał czytać jej w myślach.

W rzeczywistości usprawiedliwienie swojej nieobecności przy Robercie na rzecz jego pięknej żony wydawało się naturalną rzeczą do zrobienia przez kogoś, kto nie ma nic na sumieniu. Przecież był to tylko zwykły zbieg okoliczności.

Jonathan przerwał leniwą wędrówkę spojrzeniem po okazałych, egzotycznych krzewach w każdym kolorze tęczy zgromadzonych w prawdopodobnie najbardziej okazałym ogrodzie w tym stanie — ledwie je widział, kiedy były przeciwstawione pięknu Montserrate w białej, olśniewającej sukni — żeby znów zawiesić spojrzenie na kobiecie.

Nie przepadam za takimi imprezami. — Zaryzykował, na ułamek sekundy spuszczając wzrok na usta Montse. Kiedy znów go poderwał, w jego oczach błysnęło rozbawienie. — Może lepiej nie mów tego Robertowi, byłby wściekły. Obiecuję uśmiechać się do zdjęć i bez marudzenia podać wam obrączki — dodał szybko i zaśmiał się krótko. Zaśmiał się szczerze, choć tak niewiele było w nim szczerości, kiedy patrząc na kobietę przyjaciela, w myślach ją pieprzył. — Niech to będzie naszą małą tajemnicą.

A może jeszcze kilka innych rzeczy.

Tajemnice tak cholernie go kręciły.

autor

Val

Zablokowany

Wróć do „Gry”