WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszył ramionami, po raz kolejny zaciągając się papierosem. -Drugi raz tego nie powtórzę.- odpowiedział. Teraz podobało mu się jeszcze bardziej, bo okazało się, że Elvis jest doskonałym przeciwnikiem w przepychankach słownych. Mniej podobało mu się to, że jak na razie totalnie przegrywał i wyszedł na gnojka ze zranionym sercem. Pomimo, że to wcale nie była prawda, nie oczekiwał żadnego kontaktu z jego strony, po tym jak spędzili wspólnie czas, nawet by tego nie chciał. Timothy też nie wchodził nigdzie dwa razy i nie miał zamiaru tego zmieniać. Zaangażowanie zdecydowanie nie było jego mocną stroną. Teraz czuł się trochę zagubiony, bo Elvis okazał się być bardzo pewny siebie ale Tim nie potrzebował jego uwagi. Zazwyczaj potrafił lepiej się wybronić i nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się zwrócić na kogoś uwagi, więcej niż jeden raz, a zwrócił uwagę na Elvisa, po raz drugi, kiedy ten akurat tańczył w Dragonie, miewał zmiany przy barze, z którego miał idealny widok na scene.
-Wyrzuty?- zaśmiał się ignorując jego wcześniejsze słowa, nie będzie się bawił w takie dyskusje... Głównie dlatego, że chyba cały grunt pod nogami mu się posypał przez jakiegoś zadufanego w sobie kolesia, co to ma być. Totalnie tego nie rozumiał i nie zwariował na jego punkcie. Nie wiedział dlaczego przyczepił się tego, że Elvis go unika ale na pewno nie chciał mu przez to dać do zrozumienia, że jest jakiś urażony. -Jeszcze nikt mi nie powiedział, że jestem delikatny.- parsknął śmiechem, chociaż istniało duże prawdopodobieństwo, że Sage zauważył coś, do czego Timmy za nic się nie przyzna. -Chyba sobie to wszystko źle interpretujesz.- uniósł brwi do góry i po raz ostatni zaciągnął się, wydmuchując dym tuż przed twarzą Elvisa, a potem nachylił się w jego stronę, żeby zgasić papierosa w popielniczce, którą ten miał obok siebie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie szkodzi. Dotarło za pierwszym razem - nie wiedział czy celowo mu się tak podkładał czy po prostu padł ofiarą jego umiejętności w dogryzaniu, ale Elvis zawsze lubił mieć nad kimś przewagę, więc rozmowa mu się póki co podobała. On akurat na niego nie spojrzał po raz drugi. Ładny wysoki (choć nie aż tak) chłopiec o niebieskich oczach? Takich akurat było na pęczki w tym mieście. Nie zdawał się też mieć wyjątkowo interesującej osobowości i na jego korzyść działał tylko fakt, że zagwarantował mu inne łóżkowe doznania, niż te które miał zazwyczaj.
- Więc teraz się znamy? - przedrzeźnił jego głos sprzed kilku minut i posłał mu spojrzenie w stylu bitch pleaaaaaaaase, na dodatek znów unosząc zadziornie brew. Rzadko kiedy miał normalny wyraz twarzy, ale to akurat można było szybko wywnioskować. - A widzisz. Chyba Cię nie znają tak dogłębnie - zaśmiał się pod nosem, bo było to dość ironiczne. Sam nie wiedział o nim właściwie nic i miał też dowody na to, że wytrzymała była z niego osoba, ale pogrywanie sobie z nim dostarczało mu na ten moment sporo frajdy, która czyniła ten poranek bardziej znośnym.
Kiedy chłopak nachylił się obok niego, teraz to on wypuścił dym w jego twarz i posłał mu pewny siebie uśmieszek. - Chyba łatwo Cię przejrzeć i teraz próbujesz wybrnąć - wzruszył ramionami, po chwili samemu wyrzucając niedopałek. Czy miał absolutną pewność, że miał rację? Absolutnie nie, ale częścią sukcesu było zachowywanie się w sposób, jakby faktycznie posiadało się nad kimś władzę. Elvis miał w tym już spore doświadczenie, bo trenował całe życie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Timothy też lubił mieć przewagę, a teraz zdecydowanie jej nie miał i nie wiedział co było tego przyczyną. Nie podobała mu się ta rozmowa i być może nawet wyciągnął pochopne wnioski na temat Elvisa. W końcu wcześniej nawet nie mieli okazji porozmawiać, mógł go jedynie obserwować, czego sobie nie szczędził te dwa razy... i właśnie sobie postanowił, że w to, na pewno nie wejdzie drugi raz.
-Nie i chyba się nie poznamy. Wolałem jak się nie odzywałeś, wtedy nie byłeś taki irytujący.- przewrócił oczami. Najlepszą obroną jest atak, tak mówią, a Timowi nie pozostało nic innego. W kilka minut Elvis podkopał jego całą pewność siebie i nie wiedział dlaczego zachowuje się w taki sposób w jego towarzystwie. Został pokonany swoją własną bronią i przestało mu się to podobać. Chyba czas wrócić na ziemie, przecież Elvis był zwyczajną osobą. Taką samą jakie Callaway spotykał codziennie. Lubił zabawić się z kimś na imprezie i nigdy tego nie roztrząsał, nie wiedział dlaczego robił to teraz.
-Albo to Ty nie masz o mnie zielonego pojęcia.- odpowiedział spokojnie, mierząc go spojrzeniem z góry do dołu. Może oprócz dobrego seksu, który mu zapewnił, Elvis nie miał w sobie nic więcej. Był przystojny i dobrze tańczył, ale to tyle. Tim wziął głębszy oddech, próbując sprowadzić samego siebie na ziemię. Nikomu nie pozwolił na takie pogrywanie ze sobą, więc teraz też nie miał zamiaru tego robić. -Tak? Więc co widzisz? Bo ja nie widzę nic, z czego musiałbym wybrnąć.- nie odsunął się od niego, mógł chociażby zrobić krok do tyłu ale tego nie zrobił... Nie miał pojęcia co miała znaczyć ta cała sytuacja, a mógł dać mu tego ognia i ewakuować się do domu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nawet nie próbuj udawać, że to Twoja decyzja - parsknął, bo Timmy przez chwilę zabrzmiał tak, jakby decydował o ich dalszej znajomości. Elvis też wcale nie zamierzał go lepiej poznawać, ale gdyby było odwrotnie, to z pewnością wyszłoby na jego. Sage zawsze dostawał to czego chciał i naprawdę ciężko było mu się pogodzić z koncepcją, że kiedyś mogłoby się wydarzyć inaczej. - Ty też zdawałeś się być ciekawszy, kiedy tylko jęczałeś - nie byłby sobą, gdyby mu dodatkowo nie dopiekł. Lubił badać granice i sprawdzać jak bardzo mógł kogoś urazić, zanim spotka się z obrazą majestatu.
- Możliwe - wzruszył ramionami. Przecież nie miał zamiaru się kłócić, że znał go na wylot, kiedy faktycznie tak nie było i być nie miało. Wątpił też, aby ktoś taki mógł być nad wyraz skomplikowany. Ile on w zasadzie mógł mieć lat? Wcześniej o to nie pytał, ale był prawie pewien, że towarzysz był parę lat młodszy.
- Widzę poirytowanie - powiedział z lekkim uśmiechem. Sam przyznał wcześniej, że Elvis go drażni, a i jego ton momentami zdradzał prawdziwe emocje. Sage lepiej radził sobie z konsekwentnością swojego nastroju, ale naprawdę nie oczekiwał wiele po Timothym. - I czuję pot - dodał rozbawiony, nie kłamiąc ani trochę. Czego innego mogli się jednak spodziewać po kilkugodzinnej zmianie w dusznym klubie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Więc przynajmniej jedno mają wyjaśnione, poznawać się nie będą. -Nie muszę udawać.- odpowiedział, znów zachowując spokój, miał go już trochę dość w tym momencie. Problem chyba właśnie polegał na tym, że i jeden i drugi dostawał to czego chciał, Timmy może nie wyglądał ale potrafił postawić na swoim. Teraz nie musiał, bo przynajmniej w jednym się zgadzali, ale najwidoczniej Elvis też nie dopuszczał do siebie myśli, że tym razem nawet gdyby chciał, to nie zdobyłby Tima po raz kolejny. Parskął śmiechem na jego słowa. -Najwidoczniej tylko do tego się nadaje.- sam sobie teraz wkręcił śrubkę ale w ogóle go to nie obeszło, nie miał zamiaru udowadniać Elvisowi tego, że jest ciekawą osobą. Poza tym miał do siebie cholerny dystans, więc raczej ciężko było go urazić i na pewno nie obrazi się za takie słowa.
Najpewniej Callaway nie był skomplikowany, ale też nikomu nie dał poznać się w stu procentach, nie dopuszczał do siebie ludzi i tak żyło mu sie najlepiej. Nie potrzebował kolejnych porzuceń ani rozczarowań. -Więc może weź prysznic.- tutaj nie było nic do ukrycia, każdemu by się przydał po całonocnej zmianie. Odsunął się jednak od niego i wyciągnął z kieszeni telefon, nie miał chęci na spacer do domu i chciał zorganizować sobie podwózkę... na którą niestety będzie musiał chwilę poczekać.
-Dobra, nie mam na to siły, jest szósta rano, umieram z głodu i chce iść spać.- nie wiedział po co powiedział to na głos ale naprawdę nie miał ochoty na dalsze przepychanki. Litości, była szósta rano.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Cieszę się, że znaleźliśmy nić porozumienia - przyznał z łagodnym (dla odmiany) uśmiechem i potwierdził to jeszcze skinieniem głowy. Nie zakładał, że Tim serio nadawał się tylko do seksu, ale też nie zależało mu na eksplorowaniu pozostałych mocnych stron współpracownika. Skoro sam uważał, że tylko to było jego mocną stroną, to dla niego bomba. Pewnie mu to w swoim czasie wypomni, bo co jak co, ale Sage miał pamięć do nieprzychylnych tekstów.
Roześmiał się mimowolnie, bo zaskoczyło go to gówniarskie odpysknięcie. Faktycznie obaj potrzebowali spotkania z żelem pod prysznicem, chociaż człowiek z natury mniej czuł od siebie, więc w jego fantazji, to Timothy miał większy problem z byciem wczorajszym. Nie, żeby było to jakkolwiek istotne. Po tygodniach pracy człowiek się już przyzwyczajał, że wracał w wątpliwym stanie do mieszkania.
- Czyli jednak jesteś delikatny - skwitował i stanął z nim ramię w ramię, również zamawiając sobie podwózkę. - Bajgle czy chińszczyzna? - zapytał tajemniczo, bo sam zdychał z głodu, a nie potrafił się zdecydować. Absolutnie mu nie proponował wspólnego posiłku. Poza tym, na to było już za późno, skoro jechały do nich dwa odrębne samochody.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na ten moment Timowi było już wszystko jedno jakie ma mocne strony, wiedział, że akurat w seksie był dobry, a resztę miał zamiar zachować dla siebie. Aktualnie był na takim etapie życia, że głównie imprezował, a pracę wybrał sobie taką, w której też będzie się dobrze bawił. Nie miał zamiaru przed nikim otwierać się bardziej niż było to potrzebne.
Odpyskował, często tak robił ale najwidoczniej zadziałało, skoro chłopak nie ciągnął już dalej tematu i nie wytknął mu niczego po raz kolejny.
-Bardzo, a twoje słowa mnie niezwykle ranią.- odpowiedział głosem pełnym ironii. Oczywiście nie czuł się zraniony. Zdanie Elvisa na jego temat aktualnie najmniej go obchodziło. -Ty wiesz swoje, ja wiem swoje i niech tak zostanie.- Może kilka godzin temu byłoby inaczej, ale po tej wymianie zdań całe pozytywne wrażenie na temat Sage'a gdzieś się ulotniło.
Po raz kolejny w ostatnich minutach zmarszczył brwi. Spojrzał na niego kątem oka i pokręcił tylko głową z niedowierzaniem. -Pytasz mnie o zdanie?- bo nie wiedział co to pytanie miało niby oznaczać, a przy okazji odsunął się od niego o krok. Dwa odrębne samochody można uznać akurat za najmniejszy problem, większym było to, że Timmy nawet nie miał zamiaru niczego z nim jeść (chyba) -Gdybym miał wybierać to wybrałbym bajgle. - ale nie musiał wybierać i nawet postanowił normalnie mu odpowiedzieć. Mógł w sumie iść na ten spacer do domu i po drodze kupić sobie jakieś jedzonko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wywrócił oczami na jego sarkastyczne słowa. Liczył, że trochę dłużej się podroczą, ale Timothy był jakiś niecierpliwy i zbyt szybko się poirytował. No trudno, Elvis tak czy siak bawił się dobrze, papierosa już spalił, czekały go dwa dni wolnego... żyć nie umierać! Miał tylko nadzieję, że Presley nie będzie ślęczała nieustannie w mieszkaniu, bo wtedy zbyt często na siebie wpadali i psuła mu jego wolny czas. Ciężko było mu się czasami pogodzić, że życie z nią to warunek jego bogactwa, ale wolał to niż klepanie biedy albo życie za zarobki z klubu.
- Nie wiedziałem, że jesteś też głupi - zadrwił, bo prościej swojego pytania zadać nie mógł. Nie krępował się już w obrażaniu go, ale nie były to też takie prawdziwe, raniące słowa. Bardziej zniżył się do jego poziomu i stawiał na teksty z podwórka. Nie, żeby takowe znał, bo wychował się na prywatnym osiedlu z ogródkiem dobrze odgradzającym go od sąsiadów. - Tak myślałem. W takim razie bajgle - wymruczał to bardziej pod nosem, bo domyślał się, że Tima nieszczególnie to interesowało.
- Mogę jeszcze zapalniczkę? - zapytał, wsuwając do ust kolejnego papierosa i wyciągając w jego stronę dłoń.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie gdyby nie był po całonocnej zmianie, mógłby droczyć się z nim zdecydowanie dłużej. Teraz po prostu mu się nie chciało, dodatkowo był głodny i ze zmęczenia zaczynało mu się robić zimno. Może i ta praca nie była wymagająca ani szczególnie męcząca ale stanie całą noc za barem, skutkowało jednak niewyspaniem. - Nie wiedziałem, że potrzebujesz się dowartościować obrażając innych. - najwidoczniej Elvis faktycznie nic innego sobą nie reprezentował, a Timmy mógł się tylko cieszyć, że w porę to zauważył. Początkowo ten zadufany w sobie facet naprawdę mu się spodobał (chociaż w dalszym ciągu nie ma zamiaru się do tego przyznać) teraz jednak okazywało się, że miał w sobie chyba wszystkie cechy jakie tylko mógł, żeby zniechęcić do siebie Callawaya. Jakby to kogokolwiek tutaj obchodziło rzecz jasna. Najwidoczniej żaden z nich nie przejmował się tym, co myśli na jego temat ten drugi. Tim mógł być i delikatny i głupi, chociaż nic z tego nie było prawdą. Być może kiedyś będą mieli okazję normalnie porozmawiać. - Najbliższe masz tam, za rogiem. - swoją drogą całkiem smaczne, bo już nie jeden raz w drodze z klubu tam wstępował... No i niewiele miejsc o tej godzinie było już otwartych, co trochę komplikowało chęci zjedzenia czegokolwiek. - Jak ładnie poprosisz. - uśmiechnął się pod nosem, wciskając ręce w kieszenie kurtki, bo kolejny podmuch zimnego wiatru nie był przyjemny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To nie kwestia dowartościowania - poinformował go. Wątpił, aby ten był w stanie to przyswoić, ale i tak zamierzał mu to z grubsza wyjaśnić. - To po prostu zabawne - wzruszył ramionami. Wiele osób skomentowałoby, że to nienormalne i ludzie nie powinni czerpać przyjemności z ranienia innych, ale Elvis tylko sprawiał pozory przeciętnego. Pod tą ładną skorupą była sama zgnilizna i trucizna.
Zerknął we wskazanym kierunku i przytaknął głową. - Wypróbuję - teoretycznie mógł przejść tam już pieszo, ale stać go było na ubera z przystankami, więc nie zamierzał robić teraz wiochy i anulować przejazd. Poza tym, nie miał już trochę siły na używanie nóg. Nastał się kilka godzin za barem, wystarczyło.
Roześmiał się głośno, ale stosunkowo krótko. - Niezłe, niezłe - pokiwał głową i peta przetransportował z ust za ucho. Jeśli choć przez chwilę myślał w tej swojej piękne główce, że Elvis go kiedykolwiek o coś ładnie poprosi, to czekało go ogromne rozczarowanie. Nie wyobrażał sobie co musiałoby się stać, aby był skłonny do takiego poniżenia. Podpalenie fajki z pewnością nie było tego warte.
- Czas na mnie - mruknął, kiedy jego podwózka przyjechała wcześniej i ruszył do tylnych drzwi. - Musimy to kiedyś powtórzyć - rzucił mu sarkastycznie na odchodne, a następnie wsiadł do środka i odjechał.
  • [ koniec; możesz nam zacząć coś nowego! ]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 5 — ..........Sztywne godziny pracy już dawno przestały dla niego istnieć. Nieważne czy szósta nad ranem, dwunasta w południe, czy pierwsza nad ranem — kiedy coś się gdzieś działo, on tam był najszybciej, jak się dało. Rozwiązywał sprawę za sprawą, dochodzenie za dochodzeniem. Bo co innego miał robić? Praca to jego życie.
..........Nie zawsze jednak tak było. Kiedyś miał więcej — przyjaciół, z którymi spędzał czas; zainteresowania, które rozwijał w wolnych chwilach; miłość, dla której mógł zrobić wszystko. Kiedy jednak ją stracił, stracił też wszystko inne. Odsunął się od przyjaciół, zapomniał o zainteresowaniach — zaczęła się liczyć tylko i wyłącznie praca.
..........Dlatego teraz, zamiast siedzieć w ciepłym mieszkaniu i oglądać coś w telewizji z piwem dłoni i papierosem między wargami, marznie w swoim samochodzie, który zaparkował w pobliżu Dragon Club. Tym razem nie musi wchodzić do środka — całe szczęście. Już woli marznąć, niż siedzieć w zbyt tłocznym pomieszczeniu, w którym jest zdecydowanie zbyt głośno przez dudniącą w środku muzykę. W owym klubie pojawił się może raptem dwa razy i to mu wystarczyło, aby upewnić się, że to nie miejsce dla niego. Czasem jednak trzeba się poświęcić dla dobra sprawy.
..........Ale nie dzisiaj — dzisiaj wystarczy mu obserwacja z zewnątrz.
..........Obserwacja, która bardzo szybko zaczyna mu się nie tylko dłużyć, ale również go nużyć. Wychodzi więc z auta na zewnątrz, aby z kieszeni kurtki wyjąć paczkę papierosów, a potem jednego z nich wsadzić sobie między wargi i odpalić wygrzebaną ze spodni zapalniczką. Z ulgą zaciąga się ciężkim, tytoniowym dymem, zerkając na wejście obserwowanego przez niego klubu. Mężczyzna, na którego czeka, wciąż znajduje się w środku i gdyby nie to, że potrzebuje jakiegoś namacalnego dowodu na to, że dzisiejszej nocy znajdował się właśnie w Dragon Club, pewnie już by go tutaj nie było. Niestety nikt za niego tych cholernych zdjęć nie zrobi, dlatego opiera się o bok swojego samochodu i ponownie zaciąga się papierosem.
..........I czeka.
..........Czeka pięć minut; pierwszy papieros.
..........Czeka piętnaście minut; drugi papieros.
..........Czeka pół godziny; trzeci papieros.
..........Po czterdziestu minutach mężczyzna wreszcie wychodzi — u boku jakiejś długonogiej blondynki, śmiejąc się i odrobinę się zataczając.
..........Floyd zaś czym prędzej wyciąga z kieszeni swój telefon, odpala aparat i na szybko robi parę zdjęć. Nie są najlepszej jakości, ale są na tyle wystarczające, aby mogły służyć za dowód. Z zadowoleniem wrzuca więc telefon z powrotem do kieszeni, po czym po raz ostatni zaciąga się fajką, by zaraz zgasić ją o najbliższy kosz na śmieci i wrzucić do środka. Dostał to, czego chciał, więc nic tu po nim.
..........Zanim jednak wsiada do swojego auta i na dobre odjeżdża, raz jeszcze zerka w stronę klubu. Kiedy zaś widzi, kto z niego wychodzi, jego plany w mgnieniu oka ulegają zmianie. Przyciskiem na kluczykach zamyka swoje auto, po czym przechodzi na drugą stronę ulicy.
..........Widzę, że mnie nie posłuchałaś, gdy mówiłem, że Dragon Club to nie miejsce dla ciebie — odzywa się, gdy już znajduje się w pobliżu młodej dziewczyny, którą miał okazję poznać kilka tygodni temu właśnie w tym nieszczęsnym klubie. Zerka na nią spod uniesionych brwi, uśmiechając się do niej półgębkiem. Zdecydowanie nie jest kimś, kto może jej mówić, co ma robić, ale naprawdę uważa, że tutaj nie pasuje. Jest za młoda; za niewinna na takie miejsce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

5.

Miała jeszcze wolne, z uwagi na ranę dłoni, jakiej dorobiła się w pracy, ale chyba nie mogła usiedzieć w domu i mimo zabandażowanej dłoni, przyszła do klubu, by czymś się zająć. Nie musiała tutaj pracować, chociaż pewnie każdy powiedziałby, że jest inaczej, bo co w takim razie młoda dziewczyna mogła szukać w miejscu takie, jak to, jeśli nie pieniędzy, albo jakiś używek. Lisie wystarczało jednak ukrycie, fakt, że jej rodzice raczej nie powinni się tutaj zapuścić i dowiedzieć o tym, co wyprawia ich córka. Bała się spędzać czas sama ze sobą, mieszało jej się wówczas w głowie, nie radziła sobie z ciężkimi myślami, a tutaj? Tutaj zwyczajnie nie miała na nie czasu, za dużo się działo. Sama nie wiedziała w którym momencie godzina zrobiła się późna, a ona skończyła swoją zmianę, ale nie próbowała przeciągać czasu pracy. Po prostu wyszła przed klub, szukając w kieszeniach bluzy paczki z papierosami, których nie powinna palić, ale ostatnio wpadła w ten nałóg i poza pracą musiała go sumiennie ukrywać. Wiedziała więc, że robi coś niedozwolonego, nawet jeśli w tym miejscu nikt nie zwracał na to uwagi, ale właśnie przez to, gdy usłyszała męski głos, podskoczyła jak kot, w pierwszej chwili naprawdę przerażona tym, że została przyłapana. Dopiero po dwóch oddechach zrozumiała, czym tak naprawdę jest ta sytuacja i odetchnęła głębiej, spoglądając na znajomego mężczyznę spod daszka swojej czapki.
- No to jesteśmy siebie warci - skwitowała jego słowa, prostując się nieco, by dodać sobie animuszu. - Bo ja mówiłam ci coś podobnego - przypomniała sobie, krzyżując z nim spojrzenia. Wiedziała, gdzie pracuje, jej to nie przeszkadzało, ale gdyby ktoś z właścicieli klubu się dowiedział, pewnie nie byłby zadowolony, a Lisie nie zależało na tym, aby Floyd miał kłopoty. Po ich ostatnim spotkaniu wiedziała doskonale, że to dobry człowiek. - Ryzykujesz więcej ode mnie - dodała znacznie ciszej, uprzednio rozglądając się, by mieć pewność, że dookoła nikogo nie ma i poza jej rozmówcą, nikt inny jej słów nie wychwyci. Zapomniała też na moment o nałogu, nadal przeżywając zaskoczenie wynikające z tego niespodziewanego spotkania. - Mam nadzieję, że to ryzyko się opłaca - nie chciała pytać wprost, co tu robi i czy zajmuje się jakąś sprawą, bo nie była wścibska, ale mogła dać mu do zrozumienia, że jest zainteresowana jego obecnością, co też z resztą zrobiła, pozostawiając mu wybór co do tego, jakimi informacjami się z nią podzieli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

10.

Cieszyło ją, że mogła już wrócić do pracy, nawet jeśli je ręka nadal lubiła sprawiać problemy. Nie mniej jednak potrzebowała tego miejsca, co na swój sposób było dziwne, bo wybitnie nie pasowała do klubu, w którym pracowała. Chyba to właśnie sprawiało, że z taką łatwością przychodziło jej wyłączenie własnych myśli, odsunięcie od siebie problemów i skupienie się na pracy. Nic innego tutaj się nie liczyło, po śmierci Margot ten stan był wręcz błogosławiony, a chociaż teraz było lepiej, nadal chętnie korzystała z kojącego działania Dragona.
Było późno, kiedy wychodziła z klubu, ale nie na tyle, by nowi klienci nie szturmowali wejścia. Przyzwyczaiła się do tego stanu rzeczy, nawet w kierunku potencjalnych gości nie spoglądając. Tak mimo wszystko było bezpieczniej, nie wodzić za nikim wzrokiem. Naciągnęła więc bardziej czapeczkę na czoło i jak gdyby nigdy nic wyciągnęła sobie papierosa, którego zaraz odpaliła, zaciągając się od razu palonym tytoniem. W chwili, w której zapalniczka znalazła się w jej nerce zapiętej na bluzie, ruszyła z miejsca, nie planując zatrzymywać się aż do chwili, w której znajdzie się w swoim domu - przynajmniej taki był plan. Ten uległ zmianie dość szybko, dokładnie wtedy, gdy jakiś mężczyzna zastąpił jej drogę. Nie, żeby miało ją to powstrzymać. Od razu go wyminęła, nie dając nic po sobie poznać i szła dalej, tylko, że nieznajomy się odezwał, a poza tym, że znał jej imię, już sam głos sprawił, że zrobiło jej się niedobrze.
- Cholera - jęknęła pod nosem, obracając się przez ramię tylko po to, aby upewnić się, że stoi za nią Jonathan. Jego osoba w tym miejscu była niemniejszym absurdem, jak jej własna. W pierwszym odruchu chciała puścić się biegiem do ucieczki, ale nogi wrosły jej w ziemię. - Co ty tutaj robisz? - zapytała więc zaraz. Rozejrzała się dookoła, ale nie stali tu nigdzie jej rodzice. Jakoś tak głupio się tego obawiała i szybko jej ulżyło, gdy ich nie zobaczyła. - Z resztą nieważne, muszę iść. Miłej zabawy - dodała więc jak gdyby nigdy nic i po prostu skinęła mu głową, gotowa kontynuować drogę do swojego domu, no bo czemu miałaby tego nie robić?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Myśl o Lisbeth nie dawała mu spokoju. Doskonale wiedział, że młoda coś kręciła i za nic w świecie sama nie przyznała by się do tego przed nikim. Znał ją Była niezwykle skryta i wycofana, ale przy tym w wielu aspektach przypominało mu jego samego. Kiedyś sądził, że doskonale się dogadywali. Żyło w nim jakoby przekonanie, że ten dzieciak wiedział, że zawsze może na niego liczyć, ale potem coś się zmieniło, a właściwie dwa lata temu. On był w kiepskiej kondycji, Lisa straciła swoją bliską przyjaciółkę i wycofała się jeszcze bardziej, prawdopodobnie tracąc zaufanie także względem Jony. Od dłuższego czasu zauważył, że zachowywała się dość osobliwie, a od momentu w którym opuściła dom Westbrooków, kontakt z nią był naprawdę słaby. I rozumiał to, ale też czuł obawę, która narosła w nim, gdy przeanalizował raport z przyjęcia młodej Westbrook do szpitala.
Dragon jawił się w jego oczach jako ostatnie miejsce w jakim powinna przebywać, a jednak to właśnie tam ją odnalazł. Nie od razu, bo wcześniej już był w klubie i nieco popytał o Lisę, aby wreszcie od jakiejś mniej rozgarniętej kelnerki dowiedzieć się kiedy będzie miała zmianę. Samo przebywanie w tym miejscu napawało go swego rodzaju odrazą, bo kompletnie mijało się z jego światopoglądem i podejściem do życia. I chociaż sam fanem tego typu lokali nie był, to rozumiał, że dla innych były one źródłem rozkoszy, zysku i ucieleśnieniem najlepszego życia.
Wracając do sedna... Tamtej nocy czekał na Lisę przed Dragonem, a gdy wyszła... Cóż, nie wiedział, czy bardziej zaskoczył go widok jej osoby, czy tego, że wyciągnęła papierosa i odpaliła go jak gdyby nigdy nic. Ostatecznie wyszedł z wozu i zastąpił jej drogę, a ona bez słowa go minęła, więc musiał zareagować.
- Lilibeth, co ty najlepszego wyrabiasz? - Zapytał, odwracając się za Westbrook i lustrując ją wzrokiem od góry do dołu. - Chyba ja powinienem zadać ci to pytanie - burknął, a chwilę później złapał Lisę za ramię, by udaremnić jej ucieczkę. - Chyba sobie żartujesz? I co to jest? - Burknął niezadowolony i nie czekając ani chwili, złapał za papierosa, którego miała w ustach, po czym rzucił go na ziemię i przydeptał. - Przyjechałem tu do ciebie, a może po ciebie... Sam nie wiem, ale myślę, że musimy porozmawiać - dodał zaraz, bo przecież oczywistym było, że nie miał zamiaru doskonale bawić się w Dragonie. Z własnej woli nigdy by się tam nie znalazł, nawet jeśli klub ten był mu rekomendowany przez naprawdę zaufane źródła. Nie jego klimat i tyle. - Chodź do auta - dodał, po czym skinął w stronę tesli zaparkowanej nieopodal i ponownie, wyczekująco spojrzał na Lisę.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wkurzyło ją to, że Jonathan tutaj przyjechał. Ani myślała grać w te grę i dlatego się nie zatrzymała, gotowa nawet przyspieszyć. Może kiepsko postąpiła, że nie zrobiła tego od razu, bo została złapana, ale cóż... Plan był dobrym. Padło wiele pytań, nim się zorientowała jej papieros wylądował na ziemi przez co spojrzała na niego z nieskrywanym niezadowoleniem.
- Jeszcze jakieś pytanie? - burknęła nie czując w zasadzie potrzeby na odpowiadanie na żadne z nich, dlatego też tego nie zrobiła. To nie tak, że czuła do niego jakąś niechęć. Naprawdę uważała, że rodzice dobrze wybrali jej chrzestnego. Dogadywali się dobrze, ale podobieństwa charakterów miały swoje plusy i minusy. Przede wszystkim ona lubiła gdy nikt nie wiedział co działo się w jej głowie, życiu, sercu, tych wszystkich pierdołach, a Wainwright często za punkt honoru brał sobie rozgryzienie jej. Nie lubiła tego, wolała być pozostawiona sama sobie, bo później... Później kończyła w takiej sytuacji, jak ta teraz.
- Jest późno, nie mam siły na żadne rozmowy - burknęła, nie kryjąc swojego niezadowolenia. Mimo to wiedziała, że nie będzie robiła scen i ruszyła w stronę jego samochodu, wciąż dokładając wszelkich starań, by wiedział, jak bardzo nie chce tego robić. - Umiem wrócić do domu sama i nie lubię takich niespodzianek - przypomniała mu jeszcze, bo chyba zapomniał, po czym obrażona złapała za klamkę, specjalnie nim Jonathan zdążył jej otworzyć drzwi i wsiadła do środka zaplatając ręce pod biustem. - Nie masz lepszych zajęć od kontrolowania mnie? - nie ugryzla się w język. W zasadzie chętnie pozwoliłaby sobie na więcej, lae póki co przeżywała fakt, że została przyłapana. Nikt o jej pracy miał nie wiedzieć, wszystko szło tak dobrze, ale Jona musiał, po prostu musiał wsadzic nos w nie swoje sprawy. Na samą myśl robiło jej się niedobrze ze stresu i dłonie zaczynały jej się trząść. Nie miała. Pojęcia co z tego wyniknie, ale już zaczęła sobie w głowie układać możliwie najgorsze scenariusze. Nie potrzebowała takich atrakcji, nie obchodziło jej też to, co kierowało jej chrzestnym. Po prostu nie powinno go tutaj być, powinien też uszanować to, że Lisbeth nie mówiła mu o tym gdzie pracuje ale nie! Każdy musi ją sprawdzać, jakby wcale nie była już dorosłą kobietą.
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”