WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze szanował jej prywatność. Nigdy nie naciskał, a raczej rozmowy między nimi same z siebie przechodziły w swego rodzaju zwierzenia, a przynajmniej było tak kiedyś, gdy dzielili się informacjami o swoim życiu. Może nie jakimiś super prywatnymi, ale Jona sądził, że Lisa wiedziała, że zawsze stał po jej stronie i ze wszystkim mogła się do niego zwrócić. Teraz wychodziło na jaw, że życie młodej Westbrook było dość... skomplikowane i prawdopodobnie nikt nie miał pojęcia, co też ona wyprawia. Dlatego Wainwright postanowił się zaangażować w to wszystko. Po prostu chęć chronienia osób dla niego ważnych była w nim z byt duża, a przy tym szczerze obawiał się o to, co wyczyniała jego chrześnica. Nie chciał też nikomu, niczego zdradzać, toteż sam wpierw musiał ustalić pewne fakty.
- Całe mnóstwo - odparł spokojnie, ale także stanowczo, a jego wzrok ani na sekundę nie oderwał się od jej drobnej sylwetki. W sumie nadal wyglądała jak zwykle. Nie miała na sobie ani ubrań adekwatnych do miejsca, w jakim się znajdowali, ani makijażu... Niby dawna Lisa, ale coś ewidentnie było nie tak, po pierwsze zwykle była dla niego mniej opryskliwa, a po drugie nie paliła papierosów, ale to już inna bajka.
- Miałaś siłę na pracę to i na rozmowę ją znajdziesz - oznajmił i ruszył za Westbrook w stronę auta, a nim nacisnął klamkę, ona zrobiła to sama. - Też nie lubię takich niespodzianek, ale jakoś sobie z nimi radzę - rzucił, bo dla niego nakrycie jej na tym co robiła wcale przyjemne nie było. Nie miał pojęcia co powinien uczynić, ani nie potrafił odpuścić, gdy już zorientował się, że coś jest z Lisą nie w porządku. - Lepszych pewnie tak, ale czy ważniejszych? Tutaj mógłbym polemizować - odpowiedział, po czym wystartował silnik i ruszył w stronę miasta, bo chociażby przebywanie w obrębie Dragona, wzbudzało w nim niepokój.
Jechali przez pewien czas w ciszy, które ani jedno, ani drugie przerwać nie chciało. I w sumie Jona nie miałby nic przeciwko, ale może w innych okolicznościach, bo obecnie oczekiwał od Lisy jakichkolwiek wyjaśnień.
- Lilibeth... Nigdy się nie wtrącałem w to co robisz, ale tym razem nie mogę zignorować tego co wiem - Jona wreszcie przerwał milczenie, które wręcz nieprzyjemnie mąciło atmosferę. - Dlaczego pracujesz w Dragonie? - Zapytał wprost, bo po prostu było to coś co go gryzło. Nie rozumiał skąd u niej wziął się ten pomysł i obawiał się, że może coś jej grozi, że to jakaś forma spłaty długu, albo... Albo sam już nie wiedział. Po prostu tego typu miejsce nie pasowało do osobowości Westbrook i nie cholery nie potrafił połączyć kropek, które ją tam zaprowadziły. - I co tam w ogóle robisz? - Dodał zaraz, bo w zasadzie nie miał pojęcia. Wiedział, że tam pracowała, ale na jakim stanowisku, co robiła? W pewnym momencie zrobiło mu się nie dobrze, gdy pomyślał o niej i o... Nie, Lisa nie mogłaby występować w takim miejscu, a jednak... Ta myśl była nieznośna i ostatecznie sprawiła, że Wainwright sięgnął po papierosa, którego odpalił, by jakoś uśnieżyć zdenerwowanie i skoncentrować się na rozmowie i prowadzeniu, a nie buzujących w nim emocjach.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciała się przed nim tłumaczyć. Przed nikim w zasadzie. Miała też tą świadomość, że doskonale wiedział o tym, jak nie w smak będzie dla niej to spotkanie. Tylko jej niechęć wzrosła, gdy podał w jej mniemaniu głupią argumentację.
- Siła się kiedyś wyczerpuje, u mnie ma to właśnie miejsce - odpyskowała pod nosem, bo wcale nie podobała jej się wizja tej rozmowy. Nie lubiła być do czegokolwiek zmuszana, a już na pewno nie do spowiadania się późną porą. Poza tym stres w niej wzbierał, zaciskając się jakimś wyimaginowanym pierścieniem dookoła jej żołądka. - To trzeba było zostać w domu - dodała jeszcze. Była na niego zła. Oczywiście, że tak. Zamieszał się w jej sprawy, mimo, że dała mu do zrozumienia, że sobie tego nie życzy. Chrzestny był dla niej ważny, jak każdy z ograniczonego grona jej bliskich, ale to nie tak, że wiecznie pobłażliwie podchodziła do tych relacji. Wręcz przeciwnie, wierzyła, że ma prawo czuć zawód. Kolejnych jego słów już nie skomentowała, nawet nie wiedziałaby jak dokładnie ma to zrobić. Po prostu cieszyła się ciszą, jaka panowała w samochodzie, jednocześnie próbując nie myśleć o tym, że ta niebawem dobiegnie końca.
- Właśnie, że możesz zignorować to co wiesz - odpowiedziała całkiem szybko, ale z naciskiem. Nadal nie ustępując, skupiając się jedynie na manifestowaniu swojej niechęci względem poruszania tego tematu. - Nie mogłam po prostu być w Dragonie? Od razu już zakładasz, że tam pracuję? - nie kłamała, po prostu pytała. Nie chciała składać żadnych deklaracji, do niczego się przyznawać. W ogóle najchętniej to by z jego samochodu wyskoczyła, bo nienawidziła takich przesłuchać, dobrze o tym wiedział. Dotarło też do niej czym podszyte jest jego pytanie i chyba to jakaś dziecinna krnąbrność, jak i irytacja wywołana tym, że mógłby ją w ogóle podejrzewać o jakieś głupoty, popchnęły ją do dość idiotycznej odpowiedzi, nie mającej związku z prawdą. - Sprzedaję się za prochy i miskę zupy - odpowiedziała, nie będąc z siebie dumną. No, ale trudno. To nie tak, że należała do grona miłych i spokojnych rozmówców. Raczej takich, którym lepiej wychodziło burczenie, niż prowadzenie wartościowej konwersacji. Poza tym kiedy on sięgnął po papierosy, ona zaraz bez pytania złapała jego paczkę i się poczęstowała, odpalając szybko jednego i otwierając okno. Nie patrzyła na niego, raczej wbiła wzrok w widok za szybą, zaciągając się tytoniem. I tak już ją widział z papierosem - to raz, a dwa... pozbawił ją tego należącego do niej i teraz sam tutaj przy niej palił. Gdzieś musi leżeć granica niesprawiedliwości tego spotkania i Lisa liczyła, że już została ona przekroczona, więc gorzej nie będzie.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lisbeth nie była łatwym rozmówcą, on zresztą także i zwykle im to właśnie odpowiadało. W jakiś sposób się dogadywali, mówili sobie to co było istotne, czasem rozumieli się między wierszami, bo ich osobowości były stosunkowo podobne. Jona może trochę naiwnie sądził, że niekiedy chronił Lisę przed innymi, gdy podczas spotkań uciekała w jego cień. On sam nigdy nie naciskał z rozmową, pojmował co ona czuła, czego chciała unikać, ale tym razem nie mógł tak postąpić. Ewidentnie w życiu Westbrook działo się coś niepokojącego, a zachowanie jakie okazywała względem innych, tylko utwierdzało go w tym przekonaniu. Zatajała prawdę, była nerwowa, niespokojna, agresywna i przede wszystkim nieprzyjemna. Zawsze okazywała mu szacunek, a teraz jej bezczelne zachowanie było wręcz przytłaczające.
- Cóż jeśli opadniesz z sił, dokończymy rozmowę jutro - odparł, bo nie miał zamiaru ustępować to raz, a dwa nie skręcił w stronę dzielnicy, którą zamieszkiwała Westbrook, a w stronę Belltown, więc kierował się do swojego apartamentu. - Złota rada - burknął, bo wdawanie się w dyskusję na ten temat nie miało większego sensu. Mogła sobie próbować bycia wredną i niemiłą, ale nie robiło to na Jonie wrażenie, a wręcz przeciwnie coraz bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że dobrze zrobił interesując się tym, co dzieje się u Lisy.
- Nie, nie mogę, bo sama dajesz mi ku temu powody - odpowiedział przelotnie zerkając na swoją chrześnicę, która w obecnej, agresywnej formie przypominała bardziej zbuntowaną nastolatkę, niż dorosłego człowieka z problemami. Jednak o tym, że tak ją widział, nigdy nie mogła się dowiedzieć. - Lisa, mówiłem ci, że czytałem raport z twojego przyjęcia - mruknął cicho. Znał szczegóły, które zawierał dokument. Szczegóły, które Jona zataił, aby Westbrookowie nie dowiedzieli się co też wyczynia ich pociecha. Mieli na głowie masę zmartwień. Poza tym, może Jona sam ingerował teraz w prywatność Lisy, ale z drugiej strony w pełni ją szanował. Dlatego nie chciał rozgłaszać wszem i wobec co wiedział. Nie chciał przysparzać Lisie problemów, ale nie umiał zignorować wiedzy jaką posiadał, bo napawało go ona niepokojem. - Świetnie... Widzę, że czeka nas długa noc - burknął, a jego palce zacisnęły się mocniej na kierownicy. Był na niej zawiedziony, może lekko rozgniewany, ale czuł, że jeśli okaże te emocje, to tylko pogorszy sytuację. Dlatego musiał podejść ją inaczej, przeczekać ten atak niezadowolenia jakim go obdarowała i może wreszcie porozmawiać z nią w bardziej dojrzały sposób. - Co ty robisz? - Spytał zaskoczony, gdy zabrała mu papierosa z paczki. Ponownie miał chęć sięgnąć po niego i nie pozwolić Lisie palić, ale potrzebował teraz zdobyć jej zaufanie, a nie strofować ją na każdym kroku. Na to przyjdzie czas później. - Nie pasuje ci ten papieros - mruknął po chwili, gdy ponownie zerknął na jej niezadowolony profil. - Od kiedy palisz? - Zapytał, bo chciał prowadzić z nią dialog. Może nie był w tym najlepszy, ale znał się na osobowości Lisy. Naciskanie z góry nic nie da. Miał więc nadzieję, że takie stopniowe pozyskiwanie jej zaufania, da lepszy efekt.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciała robić sobie w nim wroga, ale równocześnie nie chciała też się tłumaczyć. Miała dużo tajemnic, jedna połączona z drugą i wychodziła z założenia, że albo wszystkie utrzyma dla siebie, albo wszystko to trafi szlag, bo jak już zacznie mówić na jakiś temat, to nie skończy. Zawsze była skrytym dzieckiem i faktycznie lubiła się chować za Jonathanem na większych spotkaniach, wierząc, że ten też się do niej nie będzie za wiele odzywać. Dla postronnego świadka mogło wyglądać to tak, jakby za sobą nie przepadali, ale było to błędnym założeniem. Z tego powodu też nie czuła się najlepiej z tym, jak go aktualnie traktowała, ale musiała, żeby zniechęcić Wainwrighta do dalszych pytań, na które ani nie chciała, ani nie mogła mu odpowiedzieć. Dochodził tu jeszcze stres i mieszanka wybuchowa była gotowa.
- Mieszałam w tym raporcie, więc nie wszystkie informacje są prawdziwe - jakby nie patrzeć przyjęli ją do Dragona nielegalnie, bo nie miała jeszcze skończonych dwudziestu lat, kiedy ją tam zatrudnili. Dlatego szefostwo też niekoniecznie chciało na pogotowiu zgłaszać, że był to typowy wypadek w pracy. Rozumiała, że jej odzywki niczego nie ułatwiają, ale niekoniecznie źle się z tym czuła. W zasadzie póki co całkiem nieźle wychodziło jej ignorowanie większości wypowiedzi, jakie padły z ust jej chrzestnego. - Nie mam czasu na żadne długie noce, muszę chodzić spać o ustalonych godzinach - przypomniała mu, bo też tak miała ustawione zmiany w pracy. Te słowa sprawiły też, że nieco dokładniej przyjrzała się drodze, jaką wybrał Jonathan i zmarszczyła czoło. Miała od razu o tym wspomnieć, ale Wainwright postawił na temat palenia, a Lisa westchnęła głośno, bo nie pierwszy raz usłyszała od kogoś te same słowa. Słowem, działały jej one na nerwy.
- Nie znam nikogo, komu papierosy pasują - zauważyła, w swoim mniemaniu całkiem rozsądnie i jak gdyby nigdy nic zaciągnęła się znów tytoniem. Sam to teraz robił, więc nie powinien prawić jej morałów. Może i była nieco skrępowana, oddając się takiej czynności przy blondynie, ale z drugiej strony naprawdę była zestresowana i miała na to ochotę. - Sama nie wiem, jakiś czas - odpowiedziała na jego pytanie, tym razem zgodnie z prawdą i wzruszyła ramionami. Tu nie musiała kłamać, już widział, że paliła. - Rodzice nie wiedzą - dodała, co oczywiście było jednoznaczne z tym, że ma im nie mówić. Owszem, był w niej strach, że ją wkopie, ale jednocześnie wiedziała, że może mu ufać. No, ale była jeszcze ważniejsza kwestia do poruszenia.
- Gdzie ty mnie wieziesz? - zapytała wprost, w końcu się na niego oglądając. Zmarszczyła przy tym czoło, patrząc na niego spode łba, więc jasnym było, że takie wycieczki jej nie odpowiadają. - Wiesz, że to jest porwanie? - zapytała sucho. Sama nie wiedziała, jaki cel chce osiągnąć, bo po chwili namysłu wątpiła, aby Jonathanem miało wstrząsnąć to wyznanie. Dla niej jednak najważniejsze było to, że liczyła na krótką podróż samochodem, a tym czasem on wcale nie odwoził jej do jej domu na wodzie, co komplikowało plan szybkiego ukrócenia tego spotkania.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał zdradzić się z tym, że zrobił małe rozeznanie i wprost zapytał kilku osób, o to, czy Lisa pracuje w Dragonie. I tak mocno zainteresował się jej życiem, a takie jawne napastowanie mogłoby zrazić do niego Westbrook jeszcze bardziej. Najważniejsze więc, że sam znał prawdę, a skoro ona nie chciała się do niej przyznać, to świadczyło tylko o tym, że wcale nie była sama na nią gotowa. Nie mniej jednak starał się pojąć obawy, którymi się kierowała. Tylko, że z drugiej strony, nie chciał absolutnie by zostawała sama z tym co działo się w jej życiu.
- Mhmm... - Mruknął więc, gdy oświadczyła, że namieszała w raporcie. - Nie masz czasu na długie noce, a odwiedzasz Dragona w środku tygodnia? To wszystko się ze sobą nie klei - zaczął zastanawiać się na głos, a przy tym ponownie zerknął na profil Lisy. Zaciętość wymalowana na jej twarzyczce była niezwykle wyraźna, jakby Lisbeth całą sobą chciała zamanifestować, że jest dorosła i gówno innym do tego co robi w życiu. - A wyobrażasz sobie mnie bez papierosa? - Zagadnął, by nieco rozmyć temat, by poprowadzić rozmowę swobodniej. Wcale nie było to dla niego łatwe, ale może trochę wzorował się na Marysi, która, gdy on sam zamykał się ze swoimi problemami, próbowała na różne sposoby do niego dotrzeć, wcale nie uderzając wprost. - A dlaczego palisz? - Dopytał, a na wspomnienie rodziców Lisbeth, skinął tylko głową porozumiewawczo. Ehh... Nadal była dzieciaczkiem, który tylko udawał tak dorosłego, może nawet na wyrost, nie rozumiejąc w gruncie rzeczy na czym ta cała dojrzałość i samodzielność polega.
- Do siebie, musimy porozmawiać, a skoro dziś czujesz się zbyt zmęczona, to zrobimy to jutro z rana - odpowiedział spokojnie. Był uparty i mowy nie było, aby puścił Lisę bez słowa. Chciał, by zrozumiała, że może na nim polegać, że musi komuś zdradzić co robi, by ten w razie czego mógł jej pomóc. Poza tym u siebie byłaby zbyt swobodna, a u niego będzie czuła nieco większą presję i może szybciej się złamie. No i też od siebie mogłaby go wyprosić, a tak, nie będzie miała takiej opcji. - Dobrowolnie wsiadłaś do mojego samochodu - przypomniał jej i uniósł lekko kącik ust. - Poza tym dawno u mnie nie byłaś, uznaj to za zaproszenie, na które nie powinnaś odmawiać, by mnie nie urazić - dodał jeszcze, zagrywając troszkę nie czysto, ale obecnie i tak ciężko było znaleźć w tej sytuacji jakiekolwiek czyste zagrania. - A więc.... Czemu akurat Dragon? - Zapytał, gdy w samochodzie zrobiło się nieco ciszej, bo obydwoje już dopalili, a więc mogli zamknąć okna. Jona nie chciał okazywać swojego oburzenia i niezadowolenia z tego, że Lisa pracowała w takim miejscu, nawet jeśli je czuł. Wiedział, że to raczej tylko spowolni i utrudni całą rozmowę. Bardziej zależało mu na tym, aby ona mu zaufała, a więc okazywał zwykłe zainteresowanie, jakby chciał po prostu zrozumieć kierujące nią powody.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jednej strony wiedziała już, że Jonathan ma świadomość tego, że tam pracuje, a z drugiej i tak nie potrafiła się do tego otwarcie przyznać.
- Wracałam już do domu. Akurat, żeby wziąć prysznic i iść spać - szła w zaparte, bo akurat to było szczerą prawdą. Poza tym spojrzała na niego zaraz, jakby chciała się upewnić w swojej opinii i wzruszyła ramionami. - Wyobrażam. Kiedyś prawie nigdy przy mnie nie paliłeś - przypomniała, już uważając, że za dużo mówi. Miała być cicho, nie uczestniczyć w tej rozmowie, ale siłą rzeczy się nie dało. Westchnęła więc nie pierwszy i raczej nie ostatni raz, dając mu jawnie do zrozumienia, jak bardzo nie ma ochoty na tą dyskusję. - Nie wiem, bo lubię... bo pomaga mi się to uspokoić - burknęła, wzruszając znów ramionami. Kompletnie nie rozumiała, dlaczego mu odpowiada, ale niech już ma. Skoro miał wiedzieć, skoro nie miał jej wkopać przed rodzicami, to tyle była mu winna. Przynajmniej tak jej się wydawało, no i na dłuższą metę też męczyło ją to stałe odwracanie kota ogonem.
- Nie mogę u ciebie zostać na noc - zauważyła buńczucznie, ale bardziej do siebie, niż do niego. Wyciągnęła też zaraz telefon, bo coś czuła, że mimo jej słów, właśnie tak się stanie, a skoro tak, to musiała napisać do Remiego, żeby jutro rano nie podwoził jej na trening. Klikała więc wiadomość do Soriente, na wzmiankę chrzestnego o dobrowolnym wejściu do samochodu wyrzucając z siebie tylko markotne yhm. - Umówiliśmy się na spotkanie w normalnych okolicznościach, a nie takie z porwaniem - znów upierała się przy swoim, po czym w końcu odłożyła telefon między nogi i zaplotła ręce pod biustem. Ponownie zapanowała cisza, której Lisa nie chciała przerywać, ale przecież musiała. Podrygiwała nerwowo jedną stopą, bijąc się z myślami. Co jeśli nie będzie współpracować, a on w zamian wygada jej tajemnice? Nienawidziła takiego bycia na cudzej łasce.
- Bo to miejsce, którego ani rodzice, ani moi bracia, ani nawet ty byście nigdy nie odwiedzili - wyrzuciła to w końcu z siebie, jakby te słowa sprawiały jej pewnego rodzaju dyskomfort. Obróciła też ponownie głowę do boku, wlepiając wzrok w szybę, ale tylko na moment, bo poczuła wibrację i sięgnęła po telefon, aby sprawdzić wiadomość, na którą nie musiała za długo czekać. Domyślała się, że Remi nie przyjmie jej zmiany planów bez cienia komentarza, ale aktualnie nie była w nastroju do tłumaczenia jeszcze czegoś jeszcze komuś. Chciała tylko spokoju, czy to tak wiele? Jak dla niej niekoniecznie, ale najwyraźniej ludzie z jej otoczenia mieli inne zdanie na ten temat.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zerknął na nią, gdy tak trafnie odparowała jego pytanie. Faktycznie kiedyś przy niej nigdy nie palił, ale wtedy była dzieciaczkiem, małym i niewinnym, którego nie chciał raczyć widokiem człowieka oddającego się nałogowi. Z czasem jednak trochę wydoroślała, chociaż może faktycznie, nadal miała w sobie wiele cech zagubionego dzieciaczka.
- Rozumiem, mam podobnie - odpowiedział, bo w jego przypadku papierosy stały na pierwszej linii frontu, gdy zaczynał czuć zdenerwowanie i niepokój. - Musiałaś zatem sporo ostatnio się stresować, skoro zaczęłaś palić - ciągnął temat dalej, póki jakoś im to szło. Chciał też wykorzystać okazję, bo przecież wcześniej nie paliła, a teraz tak, a więc działo się coś, co ją ku temu popchnęło, sama jakoby to stwierdziła, a on tylko się upewniał.
- Nie możesz? Niby dlaczego? - Spytał, a zaraz potem dostrzegł jak Lisa zaczyna klikać coś na telefonie. Nie odpowiedziała więc na jego pytanie, które ponowił po chwili. - Czemu uznałaś, że nie możesz u mnie zostać? I interpretuj to jako niespodziankę, a nie porwanie - wyjaśnił, chociaż i on i ona z natury raczej za niespodziankami nie przepadali. Nie było jednak co się nad tym rozwodzić, tym bardziej, że zaintrygowała go jej odpowiedź. Była szczera, a przy tym zdradzała całkiem sporo o tym, co Lisa myślała. I chociaż było to dla Jony niezrozumiałe, cieszył się, że podzieliła się tym z nim. - A czemu zależało ci na tym, aby nikt nie wiedział co robisz? - Szedł dalej w swoim dochodzeniu łapiąc się wszystkiego co sama Westbrook mu podsuwała. Przy tym też obserwował ją na tyle uważnie na ile mógł.
Byli już pod apartamentowcem, a chwilę później Jonathan zatrzymał auto i chociaż chciał otworzyć Lisie drzwi, ta znów go ubiegła. W ciszy wjechali na górę i dopiero we wnętrz przestronnego loftu, Jona ponownie przerwał milczenie.
- Napijesz się czegoś? Herbaty? Wody? Kakao? - Ostatnie dodał z lekkim rozbawieniem, bo kiedyś może i by się na to skusiła, pamiętając jak dobrą gorącą czekoladę robił dla niej wujek, ale raczej w obecnym stanie i wieku, chyba niekoniecznie miałaby na takową ochotę.
Ostatnio zmieniony 2021-05-23, 18:03 przez Jonathan Wainwright, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jednej strony nie chciała tej rozmowy, ale z drugiej z każdą kolejną sekundą dostrzegała jakieś plusy. Może nie tyle sprawiało jej to przyjemność, ale po prostu nawet nie tak źle było zauważyć, że ktoś ma podobne podejście do niej, chociaż domyślała się, że koniec końców Jonathan fanem tego, że paliła nie był.
- Zawsze dużo się stresowałam. Po prostu byłam na kilku imprezach i mnie poczęstowali, a wcześniej nikt tego nie robił - wyjaśniła, po raz tysięczny wzruszając już ramionami. Nie kłamała, tak to się zaczęło, jedynie nie sprzedawała mu więcej szczegółów, niż uważała za słuszne.
- Bo byłam umówiona na rano - odpowiedziała też już nie kłamiąc tylko stawiając na suche fakty. Ponownie jednak nie dodawała za wiele. Nie chciała się tłumaczyć i nie chciała też zachęcać go do rozmowy na którą przecież nie miała większej ochoty. On też wzykle nic nie mówił, więc nie rozumiała skąd w nim taka zmiana. - Nie lubię, jak ktoś miesza moje plany - dodała po chwili i wcale nie chciała być niemiła, nawet jeśli brzmiało to jak przytyk. Faktycznie nim było, ale Jonathan z tego co wiedziała miał w tym temacie dość podobne zdanie do niej, więc powinien to zrozumieć. Już powoli jej cierpliwość była na wyczerpaniu, więc o ile wcześniej odpowiadała, to teraz warknęła pod nosem. - Jezu, Jonathan! Ile będziesz mnie jeszcze maglować! Dobrze wiesz, jacy są rodzice i dlaczego nie chciałam, aby ktoś wiedział... bo zadawaliby milion pytań, tak jak ty teraz. Właśnie tego chciałam uniknąć - bardziej dobitnie nie mogła mu chyba tego wyjaśnić. Nienawidziła takich sytuacji, ale on i tak nalegał i drążył, przyprawiając ją o ból głowy. No, ale dojechali już do jego mieszkania, gdzie po prostu obrażona usiadła na jego kanapie i pomachała przecząco głową na propozycję picia. Trochę z przekory, a nie z wyboru, ale cóż, musiała jakoś zamanifestować, że nie będzie z nim współpracować, prawda? Nawet jeśli było to wybitnie dziecinnym zachowaniem.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była na imprezach? To też było czymś zaskakującym, bo Lisa raczej nie była typem imprezowiczki, a przynajmniej tak uważał, bo jej osobowość i sposób życia niekoniecznie mu do tego pasowały. Jednak nie chciał się w to zagłębiać, bo też niekoniecznie było to teraz istotne. Miała prawo robić co chciała, ale gdzieś tam odnotował tę informację. Temat papierosów także póki co porzucił, przytaknął jej tylko porozumiewawczo i uznał, że i tak dowiedział się całkiem sporo.
- Rozumiem... I tak, faktycznie to dość irytujące - przyznał. bo akurat pod tym względem także byli do siebie podobni. Jona nie znosił, gdy coś wymykało mu się z pod kontroli, albo jego plany ulegały zmianie, więc umiał zrozumieć Lisbeth w tej kwestii. - Jednakże powiedzmy, że to wyjątkowa sprawa, trochę niecierpiąca zwłoki - usprawiedliwił swoje zachowanie, chociaż tak naprawdę kierowały nim inne powody, ale nie chciał o nich wspominać, by nie rozjuszyć Lisy. - Oczywiście, że zadawali by pytania, bo pracujesz w dość osobliwym miejscu, Lilibeth... Czegoś ty się spodziewała? - Burknął, ale widząc jej rozgniewaną minę, postawił na moment przerwy. Milczenie, które przerwali dopiero w jego apartamencie.
Chociaż nie chciała, postawił przed nią szklankę z wodą, a sam oddalił się w stronę stolika, na którym stało kilka karafek. Uniósł jedną z nich, bo potrzebował drinka, aby jakoś przebrnąć przez tę rozmowę.
- Lilibeth... Chcę być zrozumiała, że nie sprowadziłem ciebie tutaj, by dawać ci jakieś wykłady, albo strofować za to jakie podejmujesz decyzje.... - Zaczął, gdy już z napełnionym szkłem usiadł w fotelu. Upił niewielką ilość alkoholu i odstawił szklankę, by móc oprzeć przedramiona o kolana i nachylić się w stronę Lisy. - Chociaż nie będę ukrywał, że właśnie one są powodem dla którego... - Przerwał, bo Lisa po raz kolejny sięgnęła po telefon i pewnie by to zignorował, ale na jej twarzy jawiło się swego rodzaju przejęcie za każdym razem, gdy zerkała na ekran. - Ktoś ciebie niepokoi? - Zapytał wprost, gdy dziewczyna odpisała i po raz kolejny z zaciętą miną odłożyła urządzenie na bok.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To spotkanie było dość niezręczne i niekoniecznie chciała brać w nim udział. W dodatku tutaj Jonathan martwił się dlaczego była w Dragonie, a na telefonie już Remi dopytywał, gdzie jest, skoro odwołała poranne spotkanie. Świetnie. Jeszcze trzeciej osoby brakowało i byłoby dopiero wesoło.
- Sam sobie zrobiłeś z tego wyjątkową sytuację - nie zamierzała się z nim zgadzać. Jak dla niej to spotkanie w ogóle nie było potrzebne, więc zaraz też warknęła odpowiedź, która już w mniej dosłownym znaczeniu się pojawiała. - Że nikt się nie dowie - chyba wiadome, prawda? Dlatego się tym nie chwaliła.
Nie prosiła o nic do picia, ale skoro już postawił tę wodę, to sięgnęła po szklankę i upiła z niej odrobinę. Poza tym zauważyła, że Jonathan sięga po alkohol co z kolei jej niekoniecznie się spodobało. Nie lubiła być powodem dla którego ludzie musieli pić, strasznie ją to dołowało.
- To po co w takim razie mnie tutaj sprawdziłeś? - nie rozumiała kompletnie. No i jak na złość znów zawibrował jej telefon. Remi już chciał dzwonić, ona musiała odrzucić i napisać mu, że nie może rozmawiać. Po prostu jakaś komedia. Mało tego! Jeszcze na to wszystko Jonathan wyskoczył z pytaniem, którego już kompletnie nie mogła przewidzieć. - Co? - zapytała nieładnie, skołowana. - Nie - dodała zaraz, a widząc jak spogląda w stronę jej telefonu, zrozumiała skąd taki durny pomysł. Wcale nie chciała się spowiadać, ale znów uznała, że lepiej wybrać mniejsze zło. Westchnęła więc ciężko, jakby cały ciężar świata spoczywał na jej barkach i spojrzała do boku, bo mimo wszystko wypowiedź na jaką miała się zdobyć, wprawiała ją w stan pewnego rodzaju zażenowania. - Chłopak do mnie pisze, okey? Z nim byłam umówiona na rano i teraz myśli, że coś kręcę przez to, że to odwołałam - ponownie sięgnęła po szklankę z wodą, by w niej na kilka chwil się ukryć. Przerastały ją takie sytuacje. Już ledwo radziła sobie z rodzicami, więc perspektywa podobnych dyskusji z Wainwrightem nie napawała ją optymizmem. Chciała też od razu zrzucić temat na niego, by samej nie musieć się tak męczyć. - Słuchaj, doceniam, że się martwisz, ale wiem co robię... nie chcę być niegrzeczna, ale moje życie ma się całkiem spoko, a ty masz pewnie własne problemy. Powinieneś przyjemniej spędzać wieczory, niż maglować chrześnicę o jakieś pierdoły - zauważyła z przekąsem, mając nadzieję, że ta wypowiedź sprawi, że nieco przejrzy na oczy. Poza tym mógłby też dać jej tak upragniony przez nią spokój.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Owszem zrobił z tego wyjątkową sytuację, bo fakty, które odkrył ni jak nie wpasowywały mu się w obraz Lisbeth jaki znał. Dlatego chciał zainterweniować, tym bardziej, że wszystko co robiła było osnute jakąś dziwną tajemnicą, która coraz bardziej go drażniła i martwiła jednocześnie.
- Bez sensu... To pracujesz tam, bo chcesz, czy dlatego by nikt nie wiedział, że pracujesz? - Spytał, bo już sam nie wiedział, czy Lisa bardziej obawiała się rozmów dotyczących klubu, czy ogólnie tego co robiła w życiu.
Niestety nie odpowiedział do końca na jej pytanie, gdy po raz kolejny telefon Lisbeth zawibrował. Ewidentnie ktoś natarczywie starał się z nią skontaktować, więc Jona musiał zapytać wprost, a gdy uzyskał odpowiedź... Cóż, chyba musiało dotrzeć do niego, że mała Lilibeth nie jest już niewinnym dzieciątkiem, wywijającym tasiemką, a dorosłą kobieta, która miała swoje własne, niezależne życie. I chciał wierzyć, że radziła sobie w nim doskonale, ale intuicja podpowiadała mu, że jest z goła inaczej.
- Och... To może zadzwoń do niego i wyjaśnij co zaszło? - Zaproponował, bo akurat dla niego to była rozsądna opcja. Sam starał się przed Marianne niczego nie zatajać, a więc wiedziała co dziś planował i chociaż powiedziała mu, że ma dać dziewczynie (czyli Lisbeth) żyć, i to oczywiście jej nie posłuchał i zrobił swoje. - Dam ci chwilę - dodał, po czym wstał i odszedł w stronę kuchni, aby sięgnąć po papierosa i popielniczkę.
Lisbeth ma chłopaka... Zastanawiał się, czy to też tajemnica, czy wyjątkowo nie miała zamiaru chować się z nim po kątach. Zwykle jak chciała, by coś pozostawało między nimi, wspominała, czy rodzice wiedzą, czy nie, póki co nie podzieliła się z nim tą informacją.
- Uwierz mi, że z przyjemnością poświęcam ten wieczór, akurat tobie, Lilibeth - odpowiedział, nic nie robiąc sobie z tego jakich słów użyła. Nie robiło to na nim wrażenia, bo co innego gdyby powodów nie miał, a co innego, gdy doskonale wiedział, że coś złego dzieje się w jej życiu. W sensie może nie złego, ale praca w Dragonie, go szczerze niepokoiła i nie miał zamiaru przejść z nią do porządku dziennego od tak. - Naprawdę chciałbym wierzyć, że wiesz co robisz, ale obawiam się, że nie masz pojęcia... I nie chcę ci umniejszasz Lili... Jesteś dorosła, podejmujesz własne decyzje, ale skoro sama się ich wstydzisz, to chyba coś jest nie w porządku prawda? - Nie wiedział jak miał jej wyjaśnić wszystko co chciał. Z jednej strony wcale nie podobała mu się wizja chrześnicy pracującej w Dragonie, a z drugiej chciał, aby w razie kłopotów wiedziała, że może mu o wszystkim powiedzieć. Był też między młotem, a kowadłem, bo rozsądek podpowiadał mu, by poinformować Westbrooków o tym co robi ich córka, ale serce tego zabraniało. Musiał więc sam sobie radzić z tą wiedzą, no wiedziała jeszcze Marysia, ale ona akurat bodyguardem byłaby dość kiepskim.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kompletnie traciła jakiekolwiek resztki spokoju, gdy tak drążył i ją denerwował.
- Pracuję tam, bo chcę pracować i nikomu o tym nie mówić - warknęła, bo dla niej było to dość oczywiste, a tym czasem stale wałkowali ten temat, jakby było całkiem inaczej. W dodatku Remi nie dawał jej spokoju. Ona napisała, że nie nocuje w domu, on już zaczął dopytywać gdzie w takim razie. No to ostatecznie napisała, że jest u wujka, co dla niego było dziwne, w sumie dla niej też było dziwne. No i już chciał po nią tutaj podjeżdżać, a jakoś tego nie widziała. Na to wszystko jeszcze Jonathan wyskoczył z propozycją, która była normalna, ale na pewno nie zachęcała Lisy.
- Nie będę dzwoniła, bo zaraz usłyszy, że jestem podenerwowana i będzie chciał tu przyjechać - westchnęła, ścinając temat. Niekoniecznie miała siły na to wszystko, co tu się wyrabiało. Nawet nie wiedziała, jak do tego doszło. Poza tym dostrzegła, po co sięgał Jonathan i sama wstała. Też chciała zapalić, skoro on się nie krępował, ona też nie czuła potrzebę, aby to robić. Przez niego aż ją nosiło ze stresu, więc powinien wziąć jakąś odpowiedzialność za swoje zachowanie. Poza tym była dorosła.
- To mnie właśnie martwi. Życie sobie marnujesz - rzuciła spokojniej, chociaż było w tym od groma hipokryzji. Ona miała dwadzieścia jeden lat i prawie całe swoje życie spędziła w towarzystwie własnej osoby, nikogo poza tym. No, ale ona była dziwna, a Jona? Jona miał kiedyś żonę, więc był znacznie przed nią w takich sprawach. - Kto powiedział, że czegokolwiek się wstydzę? - no i znów musiała na niego warknąć. Była zła za to, jakie durne wnioski wysnuwał. To znaczy mógł sobie myśleć, co chciał, ale ona wolała o tym nie wiedzieć. - Po prostu nie chcę, żeby ktoś wiedział, bo to moje życie. Jesteś ode mnie dwa razy starszy, a nie wiesz, że tajemnice niekoniecznie pochodzą z zawstydzenia? - burknęła, a ze swojej nerki wyciągnęła własnego papierosa i zatrzymała się przy oknie, które zawsze otwierał. Tym razem jeszcze nie zdążył, więc ona to zrobiła. Zwykle nie miała towarzystwa do palenia poza pracą, ale jeszcze nie była pewna, co sądzi o tym, że może teraz zapalić przy swoim chrzestnym. Musiała odetchnąć. Chłodne powietrze jej na to pozwoliło, a tytoń koił nieco nerwy. - Mam dość tego, że wiecznie się mieszacie - rzuciła na wydechu, od razu zaciągając się po raz kolejny. - Węszycie, a potem mówicie, że jestem dorosła, ale... czy kiedykolwiek będę mogła zrobić coś, o czym sama zadecyduję, gdy inni się dowiedzą? - aż się uniosła, zaciskając dłoń w pięść. To było niesprawiedliwe. Udawali, że dają jej swobodę, ale wiecznie był ktoś, kto coś usłyszał, czegoś się dowiedział, sprawdził tak tylko na wszelki wypadek, bo przecież tak należało. Przecież mieli prawo się martwić, a potem wmawiać jej, że jej decyzje nie były najlepsze.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mruknął tylko w odpowiedzi. To co powiedziała mu wystarczyło, ale zrozumieć co nią kierowało i jak dalece niedojrzała nadal jest ich mała Lisa. Nic więc dziwnego, że wciąż ktoś interesował się jej życiem, że nie pozwalali jej egzystować sobie spokojnie. Po prostu, od razu było po niej widać, że niezbyt dobrze radzi sobie z tym co ją spotkało, a zamiast podejmować rozważne decyzje, podejmowała często takie, które były dość kontrowersyjne, jakby nic co było po środku nie istniało. Lisa musiała od razu iść w skrajności.
- Szkoda, że nie przyjechał po ciebie do pracy jak jest taki opiekuńczy - burknął pod nosem, bo jednak nie był zadowolony z tego co dziś ustalił. -Długo ze sobą jesteście? Kim on właściwie jest? - Wyrzucił z siebie pytanie za pytaniem, a że nadal Lisa nie wspomniała o rodzicach, to podejrzewał, że to raczej wiedza, którą posiadają, a tylko on nie został nią uraczony. - A to niby dlaczego? - Zapytał zaskoczony, gdy rzuciła tę uwagę odnośnie jego życia. Zaraz potem spojrzał na nią marszcząc przy tym brwi, bo wcale mu się nie podobało to, że ponownie sięgała po papierosa. - Dużo palisz... - burknął pod nosem, ale ostatecznie stanął obok, a właściwie przysiadł na parapecie i spojrzał w bok, na profil swojej chrześnicy. - Rozumiem, że to twoje życie i staram się pojąć co tobą kieruje, ale... Lilibeth, Dragon? Naprawdę? Nie mogłaś naleźć czegoś lepszego? - Westchnął kręcąc przy tym głową na boki. Najchętniej zabroniłby jej tam chodzić, zagroził, że o wszystkim powie jej rodzicom i na tym zakończył tę debatę, ale... Za bardzo zależało mu na niej, a przy tym doskonale wiedział, że surowa postawa jaką prezentowała była tylko tarczą. Nie umiałby jej tak skrzywdzić, a doskonale wiedział, że właśnie to by uczynił, reagując tak gwałtownie. - Nikt nie węszy, Lilibeth, ale nie oczekuj, że widząc twoje nazwisko na izbie przyjęć mógłbym przejść obok tego obojętnie - oznajmił, a potem powoli wypuścił dym z płuc i zrzucił popiół z papierosa, na stojącą obok niego popielniczkę. - I jakbyś nie zauważyła nikt się nie dowiedział... Szanuję twoją prywatność i wyczułem, że raczej nie chciałabyś mówić o tym co robisz rodzicom, ale... Nie mogę pozwolić ci na to, abyś i mnie odcinała od siebie, gdy już znam prawdę. Dragon to nie jest bezpieczne miejsce i bez pleców, nie powinnaś tam się pojawiać - dodał, bo jednak wiedział o życiu nieco więcej, niż młoda Westbrook. Zresztą już wiedział, że nie przepuści Russell i będzie chciał z nią porozmawiać o tym, co też jego chrześnica robi w klubie brata blondynki. Nawet jeśli Lisa nie miałaby się o niczym dowiedzieć, on wolał rozciągnąć wokół niej jakąś siatkę bezpieczeństwa, by nie wplątała się w jakieś podejrzane historie.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dziwnie jej było mówić o Remim. Nie tylko Jonathanowi, ale ogólnie. Czuła przez to niemałe skrępowanie, jakby sięgała po tematy, które nie są dla niej. No, ale jak już powiedziała a, to należało powiedzieć b, nawet jeśli forma przesłuchania zaczynała jej mocno działać na nerwy. Może nawet by zignorowała te pytania, gdyby nie fakt, że czuła potrzebę stanięcia w obronie Soriente, tak po prostu, dla zasady.
- Nie sugeruj, że nie jest - poprosiła. - Przyjechałby, ale wie, że sobie tego nie życzyłam - dodała z naciskiem, aby nie pozostawić żadnych wątpliwości. Kolejne dwa pytania z jednej strony były łatwe, ale z drugiej... no niekoniecznie. - Z dwa miesiące - odpowiedziała, ale po tym się zacięła, bo nie do końca rozumiała, o co dokładnie Jona pyta. Irytowało ją to coraz bardziej. - Jest człowiekiem... mężczyzną, z pochodzenia francuzem. Pracuje jako producent... grupę krwi też chcesz? - pozwoliła sobie na uszczypliwość, ale miała nadzieję, że dzięki temu Jonathan zrozumie, że niekoniecznie podoba jej się odpowiadanie na pytania. W sumie i bez tej manifestacji pewnie to już wiedzieć, więc pewnie ignorował ten fakt. - Bo masz hajsu jak lodu i jesteś przystojny, a żyjesz samotnie i to przykre - odpowiedziała na jego pytanie, nie wierząc, że nie zrozumiał o co mogło jej chodzić. No, ale cóż, sama była toporna w takich sprawach, więc nie powinna mu wypominać.
- Wcale nie. Ty palisz dużo, bo palisz cały czas. Ja palę teraz dlatego, że mam towarzystwo, nerwa i możliwość... poza pracą i treningami robię to rzadko - jak na siebie całkiem obszerną wypowiedzią go uraczyła i jakby na podsumowanie tych słów zaciągnęła się tytoniem. Czuła na sobie spojrzenie Wainwrighta, ale sama usilnie patrzyła na miasto malujące się za oknem. - Musiałam mieć pewność, że rodziców tam nie będzie - powiedziała po raz kolejny. Prychnęła też, gdy wyparł się węszenia. No oczywiście. Jasne, sami święci, nikt nie węszy, tylko jakimś cudem informacje na jej temat same wpadały im zawsze w ręce. Szkoda, że ona nie miała takiej mocy z wynikami z egzaminów z matematyki, gdy chodziła jeszcze do liceum. - Ty się dowiedziałeś! - rzuciła z naciskiem. - To wystarczy. Już wiesz i już mi trujesz. A ja nie potrzebuję, aby ktoś mi truł! - aż uderzyła dłonią o kawałek ściany przy oknie. Nie jakoś mocno, ale nazbierało się w niej negatywnej energii. Ten gest pomógł jej nieco zejść z tonu, nabrać powietrza. Poprawiła więc czapkę, zaciągnęła się ponownie papierosem i w końcu na niego spojrzała. - Serio, doceniam, że się martwisz, ale nie pracuję tam od tygodnia, więc z całym szacunkiem, ale jak ktoś kogoś miałby uczyć o Dragonie, to raczej ja ciebie - o tym, jaką bar ma renomę wiedziała większość miasta. Lisa zdążyła się już wiele o tym nauczyć. Zaczynała tam pracować jeszcze mając dwadzieścia lat, więc cóż... przyjęli ją nielegalnie, dlatego i dla nich niekoniecznie wygodne byłoby, gdyby coś jej się stało. Owszem, nie było to najbezpieczniejsze miejsce pracy, ale nic jej nie groziło, uważała na siebie.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wysłuchał z ciekawością informacji, które dotyczyły chłopaka Lisbeth. Był wręcz zaskoczony z jaką zaciekłością wyrzucała je z siebie, ale ulżyło mu, że nie robiła z tego jakiejś wielkiej tajemnicy. Zaskoczony tym wszystkim nie przeanalizował dokładnie faktów, a Lisa już zaskoczyła go osądem wydanym na temat jego własnego życia.
- Przykre? Może i by mnie to uraziło, ale tak się składa, że wcale samotny nie jestem, aczkolwiek dziękuję za twą troskę - odparł lekko oburzony. Niby wyraziła się o nim w kilku superlatywach, ale ogólny wydźwięk był raczej kiepski i pewnie, gdyby Jona nie dzielił życia z Marianne, byłby urażony opinią Lisbeth. - Tyle dobrego... Mogłabyś nie palić w wcale, ale nie mnie prawić ci morały na tym tle - rzucił, a nim Lisa zdążyła by się zezłościć, dodał tych kilka słów pokory, bo jednak sam palił jak smok i zaczął jeszcze wcześniej niż Westbrook, więc nie powinien mentorzyć jej w tych kwestiach. - Nie truję ci, a chcę, abyś... Nie wiem.. Najlepiej, abyś tam nie pracowała, ale skoro chcesz to robić, to chociaż miała się do kogo zwrócić, gdyby coś się stało! - Sam się nieco uniósł, bo denerwował go już ten jej bezczelny ton. Pewnie gdyby nie miał przed sobą wizji, małej, słodkiej Lisy, czekającej na niego z białym balonikiem na wojskowym lotnisku, to już dawno ustawił by ją do pionu. Jednakże kochał ją i wiedział jak krucha i delikatna dziewczyna skrywała się za tą surową fasadą, dlatego trzymał swoje nerwy na wodzy, a wcale to łatwym nie było. Tym bardziej, że Lisa w słowach nie przebierała i jej buńczuczność irytowała Wainwrighta. - Zdziwiłabyś się, Lilibeth - pokręcił lekko głową, ale nie chciał się wdawać w dyskusje, któe miałyby teraz przeforsować nic nie znaczące racje. Nie na tym to polegało. - Po prostu uważaj na siebie i... Naprawdę nie chciałabyś znaleźć pracy w jakimś lepszym miejscu? Skoro zależy ci tylko na tym by nikt o niej nie wiedział? - Dodał, bo mierziło go to strasznie. Z jednej strony chciał szanować decyzje Lisy, ale z drugiej; wizja brunetki w takim miejscu napawała go zwyczajnym strachem i niepokojem.
Zaciągnął się porządnie papierosem, którego zaraz potem zgasił i właśnie wtedy, gdy nastała między nimi chwila ciszy, wrócił do poprzedniej wypowiedzi Lisy. Wspomniał w głowie to, czego dowiedział się o jej chłopaku i dopiero teraz posklejał fakty.
- Czekaj... Powiedziałaś, że on jest producentem? Cholera... Lisa, ile on ma lat? - Jeszcze nie odrywając palców od gaszonego papierosa spojrzał na swoją chrześnicę i co tu dużo mówić, miał nadzieję, że jego intuicja płata mu podłe żarty.
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”