a) dopiero teraz dopadało go prawdziwe roztrzęsienie, które odbierało mu zdolność do wpadnięcia na taki pomysł i
b) obawiał się, że jeśli spędzi zbyt dużo czasu wstukując w wyszukiwarkę odpowiednie hasła, telefon zamoknie mu już całkowicie, i zdechnie; wszak już sama krótka konwersacja z Noah sprawiła, że urządzenie zamigotało ostrzegawczo jak zemdlona sztormem latarnia morska po środku niczego.
Było, zresztą, wiele innych rzeczy, o których (oczywiście) blondyn pojęcia (bledszego niż on sam - teraz dodatkowo strapiony powolnym procesem zdawania sobie sprawy z tego, co parę minut wcześnie stało się na parkingowej płycie) nie posiadał. Na przykład zęby, a także ich brak, w nierozsądnym, ucieczkowym impulsie porzucone gdzieś na zlanym deszczem asfalcie.
Albo wstrząśnienia mózgu, z jakich jedno z pewnością mogło realnie zagrażać Orionowi po tym, jak starszy Casillas (wówczas jeszcze niepowstrzymany - raz na zawsze - przez młodszego z duetu domorosłych gołębich mścicieli) roztłukł mu łepetynę o samochodową maskę.
Albo, to ważne, przyczyny, dla których raptem parę słów jest w stanie owinąć się wokół serca jak jutowy sznur i zaciskać - zaciskać - zaciskać aż do bólu i braku tchu w piersi.
- i się martwię
- zadzwonisz?
Poza tym Shaule nie miał absolutniej pewności, czy cokolwiek by to dało, bo kiedy wciskał przycisk nawiązywania połączenia czuł, że nic go nie powstrzyma. Samotność, która go ogarnęła - mimo towarzystwa Haywarda i roztrzęsionego, kulącego się przy ich łydkach, psa - była tak przepotężna, że mogła zabić. A porozmawianie z kimś (zwłaszcza, jeśli tym kimś była dziewczyna, która powiedziała mu, że go skopie jeśli będzie chrapał, ale też która potem objęła go ciasno i pozwoliła mu przespać całą noc bez pobudki i bez frustracji, że kolejna ciemność jest zbyt uboga w sny) wydawało się odpowiednim pomysłem, nawet jeśli koniec końców...
-
...nie było się w stanie wypowiedzieć choćby jednego słowa.
Kiedy Noah odebrała telefon, było chwilę po trzeciej nad ranem i deszcz zdawał się nieco łagodnieć, zdążywszy już przemoczyć Syda i Oriona do suchej nitki. Nadal jednak mogła wyłapać w na linii cichy szum, i nieregularne pluśnięcia dwóch kompletów stóp plaskających w kałuże.
Syd chciał jej powiedzieć, że jest przerażony i nie wie co robić i chce do domu, ale też zapomniał, gdzie jest dom (nawet, jeśli jakiś czas temu powiedziałby, że dom drepcze za nim, skrwawiony i chwiejny). Ale, jak to Syd, nie powiedział nic.