WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Weekend wyglądał powoli zza rogu, a Mason postanowił spędzić ostatni spokojny dzień w domu, korzystając na werandzie swojego domu z uroków pogodnego, jesiennego popołudnia. Siedząc na schodkach, od blisko dwudziestu minut zabawiał swojego psa, który niezmordowanie przynosił mu swoją ulubioną piłkę, prosząc o jeszcze jeden rzut i jeszcze jeden... I tak bez końca. Aslan zawsze był pełen energii. Przygarniając go, Mason zdawał sobie z tego sprawę i tym chętniej dał zwierzakowi kąt u siebie, wiedząc, że będzie w stanie zaspokoić jego potrzeby. Sam przecież też nie miał zwyczaju spędzać czasu na kanapie, a wynajęty dom z ogrodem stwarzał dogodne warunki do tego, by zaopiekować się psem w odpowiedni sposób również wtedy, kiedy pogoda nie zachęcała do wyjścia.
Plan na ten dzień był więc prosty. Zamierzał odpocząć. Zebrać siły przed nadchodzącą walką, która miała się odbyć w sobotni wieczór i nastawić optymistycznie na to, że nie wróci do domu z pustymi rękami. A co najważniejsze, że wróci żywy. Z tym bywało różnie. W miejscach, w których spełniał w nielegalny sposób swoje niespełnione ambicje związane z podbiciem światowych ringów, rządziły się swoimi prawami. Zasady istniały, jednak nikt nie przejmował się tym, że nie zawsze były one przestrzegane. W efekcie tego przez ostatnie lata widział wiele – ludzi, którzy kończyli jako inwalidzi lub byli wywożeni w czarnych workach wprost do kostnicy. Każda kolejna walka budziła więc ogromne pokłady adrenaliny, które krążyły po męskich żyłach przez kilka długich dni poprzedzających walkę. Nigdy nie miał pewności na kogo trafi. Czy kogoś równego sobie, kto po prostu szukał ujścia dla zgromadzonych w sobie negatywnych emocji i przy okazji szansy na łatwy zarobek, czy kogoś, kto był gotowy po trupach osiągnąć cel. Dosłownie.
Po jakimś czasie, kiedy pies już się zmęczył, męską uwagę przykuło niewielkie zamieszanie na sąsiednim podwórku. Z papierosem w ustach, przyglądał się kobiecie, która wynosiła z taksówki stertę kartonów. Lekko marszcząc czoło, spojrzał na dom sąsiadki, którą nie tak dawno miał okazję poznać i którą zdążył obdarzyć jakąś sympatią. Charlotte była interesująca, a chęć poznania jej lepiej przybrała na sile po spędzonym razem dniu w kościele, a następnie w barze, gdzie pozwolili wlać w siebie trochę alkoholu zatracając się w rozmowie. Nie przypominał sobie, by wspominała coś o tym, że zamierzała się wyprowadzić, a już na pewno nie przypominał sobie sytuacji, w której faktycznie zobaczyłby ją obładowaną pudłami i kartonami. Gasząc niedopałek wstał i powolnym krokiem skierował się w stronę nieznajomej, zaintrygowany jej pojawieniem się.
Jesteś pewna, że dowiózł cię pod właściwy adres? – zagaił, kiedy przystanął obok kobiety. Z dłońmi wciśniętymi w kieszenie bluzy, obrzucił ją uważnym spojrzeniem, z góry zakładając, że pomieszała adresy, albo trafiła na nieobeznanego w terenie taksówkarza.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#49

Musiała przyznać, że odetchnęła z ulgą, gdy Charlotte wróciła do Seattle. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo potrzebowała jej blisko siebie. Wcześniej musiała pogodzić się z jej wyjazdem, a sytuacja zmusiła je do ograniczenia kontaktów. Jednak odkąd blondynka znów była na wyciągnięcie ręki, a przynajmniej te trzydzieści minut drogi, by się spotkać, Lavie było po prostu lżej. Opory przed pisaniem do niej lub dzwonieniem, nawet w najbardziej błahej sprawie zniknęły.
Przez ostatnie dwa tygodnie panna Hughes zajmowała się domem, który przygotowywała na przyjazd nowej współlokatorki, a Lava zasypywała ją pytaniami, czy na pewno nie potrzebuje jakiejś pomocy. W tym czasie, oczywiście w wolnych chwilach, sama pakowała swoje rzeczy do pudeł, segregując i układając w logiczny sposób, by później jak najszybciej je rozpakować. Propozycja zamieszkania razem była dla Hale zbawieniem. Po pierwsze zaczynała się nieco dusić w domu rodziców, po drugie czuła, że stoi w miejscu, a po trzecie po prostu tęskniła za Charlotte. Obie były na takich etapach w swoim życiu, gdy potrzebowały wsparcia drugiej osoby, choć z trudem przychodziło im przyznanie się do tego, nawet przed samym sobą.
W całkiem słoneczne popołudnie zamówiła taksówkę, dużą i pojemną, by przewieźć prawie wszystko na raz. Gdy dotarli na miejsce, kierowca pomógł jej z pudłami, układając kilka z nich na schodach werandy, a kilka przy samym podjeździe, tłumacząc się, że czeka go następny kurs. W podziękowaniu zostawiła mu napiwek i zabrała się za przenoszenie pudeł dalej. Na razie w jedno miejsce, by nie stały przy drodze i nie kusiły nikogo.
Uniosła spojrzenie znad wielkiego pudła, które ledwo trzymała. Była zbyt zajęta pudłami, by zauważyć, że ktoś się do niej zbliża, więc miała wrażenie, że mężczyzna pojawił się znikąd. Pytanie, które jej zadał, nieco zbiło ją z tropu. Rozejrzała się nawet wokół, upewniając się, czy to na pewno właściwy adres. Nie było opcji, by się pomyliła, dobrze znała ten dom.
– Oczywiście. – odpowiedziała, marszcząc czoło i odłożyła pudło na schody, po czym zeszła z nich, stając obok mężczyzny. – A skąd to pytanie? – uniosła pytająco brew, niezbyt dyskretnie lustrując faceta wzorkiem. – Mieszkasz tu? – dopytała, wskazując ruchem ręki na dom, pod którym stali. Z pewnością by wiedziała, gdyby ktoś wprowadził się do Charlotte.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mhm... – mruknął, wciąż nieco sceptycznie nastawiony do tego, jak pewna siebie była. Różne opcje brał pod uwagę, włącznie z taką, że może nieznajoma miała wynająć ten dom, ale nikt nie raczył jej poinformować o tym, że właścicielka zdecydowała się wrócić na stare śmieci. Jeśli jednak tak było, to już nie był jego interes i kobiety musiały to załatwić między sobą. On zaś był gotów wrócić na schody swojego domu i z piwem w ręce obserwować rozwój sytuacji, by w razie konieczności zainterweniować, jeśli brunetka okazałaby się poszkodowaną stroną, a przy tym jakąś wariatką gotową robić z tego tytuły większe afery.
Jestem czujny – stwierdził zdawkowo, wcale nie mijając się z prawdą. W życiu nie miał za wiele do roboty, jeśli nie chodził do pracy albo nie wyskakiwał na miasto. Siedzenie w domu było zaś cholernie nudne w większości przypadków, więc jego uwaga skupiała się na psie i śledzeniu sąsiedzkiego życia. Był z niego taki mały osiedlowy monitoring, ale to od czasu do czasu dawało sporo frajdy. Szczególnie wtedy, kiedy w grę wchodziły jakieś większe awantury o nic. Brakowało mu wówczas tylko popcornu. Faktem było jednak to, że Mason miał specyficzne, dość niespotykane podejście do sąsiedzkiego życia i gdzieś w tym szukaniu rozrywki miał na uwadze to, że ludzie nie często zwracali uwagę na to, co działo się za ścianą, czy jak w przypadku osiedla takiego jak to, na sąsiednich podwórkach. Potem zaś wszyscy udawali, że niczego nie widzieli i niczego nie słyszeli, kiedy dochodziło do jakiejś tragedii.
Tu? Nie – odparł bez zastanowienia. W pierwszej chwili przeszło mu przez myśl, żeby zażartować, że wolał trzymać się od tego domu z dala, bo właścicielka miała zwyczaj straszyć sąsiedztwo i grozić im bronią, ale odpuścił sobie, nie chcąc się wdawać w żartobliwe dyskusje o znajomej z nieznajomą. – Mieszkam w domu obok, a tu mieszka… znajoma – dodał w ramach wyjaśnienia, wciąż lekko marszcząc czoło. Nie był jednak pewny, czy marszczył je przez to, że najwyraźniej sąsiedztwo miało się powiększyć, czy może jednak dlatego, że nie wiedział, czy mógł określać Charlotte mianem znajomej, czy może jednak wciąż tylko sąsiadki.
Więc... Wprowadzasz się do Charlotte? – dopytał, wskazując na kartony, które kobieta ze sobą przywiozła. – Czy tylko dowozisz rzeczy, których nie zabrała przed powrotem? – dopytał, bo i taka myśl przeszła mu przez głowę, choć wydawało mu się, że Hughes raczej nie należała do tych osób, które wyzyskiwały innych, by samemu siedzieć na kanapie i nic nie robić i gdyby faktycznie były to jej rzeczy, to zajęłaby się tym osobiście.
Pomóc ci z tym? Wyglądają na dość ciężkie – dodał, jeszcze raz wskazując na kartony, których trochę było i które naprawdę nie wyglądały mu na najlżejsze, kiedy patrzył na to, że były wypchane po brzegi.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Och, to świetnie. – stwierdziła, przyglądając się sylwetce mężczyzny. Był wyższy o kilkanaście centymetrów i żeby spojrzeć na jego twarz, musiała nieco unieść głowę.
– To godna podziwu sąsiedzka postawa. – dodała, posyłając mu ciepły uśmiech.
– Wszyscy tu tak troszczą się o okolicę, czy tylko ty? – zapytała, ciekawa, czy to jakaś okoliczna inicjatywa, czy tylko on interesował się tym, co dzieje się wokół jego domu. Od razu poczuła się jakoś lepiej i bezpieczniej, zauważając, że ktoś w okolicy naprawdę jest czujny i zainteresowany tym, co dzieje się wokół niego. W tym momencie nie brała pod uwagę, że facet mógł być wścibski albo wcale nie był sąsiadem, tylko złodziejem, któremu właśnie pokrzyżowała plany. Nie pomyślała też o tym, że sama mogła wyglądać jak ktoś, kto pomylił adresy albo robi jakąś szopkę, by okraść czyjś dom. A nawet gdyby takie rzeczy miały się stać, to środek dnia wydawał się naprawdę źle wybraną porą.
– Czyli będziemy sąsiadami! – zauważyła, gdy wskazał dom obok, na który od razu przeniosła swoje spojrzenie. Choć nie wiedziała, czy był jego właścicielem, czy tylko go wynajmował, od razu pomyślała, że ten dom całkiem do niego pasował. Tak samo, jak jasne ściany uroczego domu należącego do Charlotte, pasowały do niej.
– Tak. – przytaknęła od razu, uśmiechając się do mężczyzny. Była ciekawa, czy poznał Charlotte niedawno, czy mieszkał tu już wtedy, gdy kupowała ten dom. W końcu wróciła do Seattle stosunkowo niedawno, a wcześniej mieszkała gdzieś indziej. – Przewożę swoje rzeczy. Choć to niestety jeszcze nie wszystko. – przyznała, teatralnie wywracając oczami. W rodzinnym domu czekało jeszcze kilka pudeł, ale nie były jej one niezbędne do życia. Miała czas, by przewozić rzeczy powoli i bez większego pośpiechu wypakowywać się w swoim nowym miejscu zamieszkania. Była podekscytowana, czuła się, jakby czas cofnął się o dobre dziesięć lat, a ona właśnie miała poznać nową współlokatorkę i zacząć dorosłe życie. Na szczęście współlokatorkę dobrze znała i była pewna, że będą się dobrze dogadywać, dorosłe życie natomiast dawało jej w kość już od kilku lat.
– Będę wdzięczna. Chociaż te kilka najcięższych, bo… faktycznie przesadziłam. Myślałam, że lepszym pomysłem będzie przenieść mniej cięższych, niż więcej lżejszych. Muszę zapamiętać, że jednak lepiej jest zrobić więcej kursów. – odparła, śmiejąc się z sama z siebie. Wskazała na pudło stojące przy samej furtce, którego nawet taksówkarz nie chciał przenieść dalej. W domu pomogli jej bracia, więc nie odczuła tak bardzo ciężaru pudeł, teraz natomiast nie była w stanie sama podnieść jednego z nich, chociaż była w naprawdę dobrej formie.
– To… skąd znasz Charlotte? Ja wiem, że jesteście sąsiadami, ale… dopiero wróciła do Seattle. – uniosła pytająco brew. Nie chciała być wścibska, chciała wiedzieć, czy może go wpuścić do domu z tymi kartonami, czy podziękować mu za pomoc na ganku.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiem, prawdę mówiąc nie zawarłem tu wielu znajomości. Raczej trzymam się na uboczu i pilnuję własnego podwórka, ale rzucam okiem na sąsiedztwo, żeby mieć minimalne pojęcie o tym, czego się spodziewać po innych – przyznał. Budowanie jakichś głębszych sąsiedzkich więzi nie było na liście rzeczy, które za wszelką cenę chciał zrealizować, ale mimo to, mając na uwadze, że chodziło o najbliższe otoczenie jego domu, wolał pozostawać czujny i przykuwać uwagę do drobnostek, choć robił to z bezpiecznej odległości.
Świetnie, sąsiedztwo się rozrasta – skwitował kwestię jej przeprowadzki. Co jak co, ale musiał przyznać, że robiło się w ostatnim czasie dość tłoczno, co postrzegał jako spory plus. Im więcej sąsiadów, tym więcej miało się dziać. A przynajmniej taką miał nadzieję. Liczył też na to, że będzie się dziać w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dramatów w okolicy nie potrzebował chyba nikt, nie licząc tych wszystkich małżeńskich sprzeczek i sąsiedzkich wojenek o kawałek chodnika. – Nie wszystko? – zapytał, marszcząc lekko czoło i patrząc na to, co już ze sobą przywiozła. Mógłby jej zaproponować pomoc w przewozie i przeniesieniu tego, czego jeszcze ze sobą nie zabrała, ale nie chciał się zbytnio wychylać i zgrywać rycerza bardziej, niż już to robił oferując pomoc tu i teraz.
Albo jeden, ale wynająć firmę od przeprowadzek – zauważył, bo to wydawało się najrozsądniejszym wyjściem. Koszt zapewne pokryłby się z tym, który poniosłaby na kilku kursach taksówką, a miałaby załatwione wszystko za jednym zamachem i prawdopodobnie jeszcze pracownicy wnieśliby wszystko do domu, żeby nie musiała się z tym szarpać w pojedynkę. – Prowadź – mruknął, sięgając po pudło, jakie mu wskazała. Sapnął zaskoczony jego ciężarem. Kiedy przeprowadzał się do tej okolicy, miał ze sobą niewiele. Faktem było, że zmieniał jeden wynajem na drugi, więc zaoszczędzał sobie przewozu mebli i sprzętów domowych, ale jego prywatne rzeczy zmieściły się w dwóch walizkach, sportowej torbie i jednym większym kartonie. Nie przypominał sobie, by ważyło to tak dużo, aczkolwiek była to pewnie kwestia tego, że jak na typowego faceta przystało, nie miał wiele. Nie potrzebował trzech szaf na ubrania, nie kupował dziesiątek butów tylko dlatego, że były ładne, a domowe ozdóbki postrzegał jako coś zbędnego i ich obecność w domu ograniczał do minimum.
A jakie robi znaczenie to, kiedy wróciła, skoro mój i jej dom dzieli kilkanaście metrów? – zapytał z nutą uszczypliwości, ale w takich okolicznościach nie potrafił dostrzec powodów, dla których miałby jej nie poznać choćby godzinę po tym, jak wróciła do Seattle i przekroczyła próg własnego domu. – Poznałem ją w kościele. Na drugim końcu miasta – dodał o chwili, zgodnie z prawdą, nie czując jednak potrzeby, by zagłębiać się w temat i opowiadać brunetce o tym, jak w kościele przeprowadzili dłuższą rozmowę o wierze, tatuażach i kilku elementach życia, by ostatecznie wskoczyć na motocykl i spędzić wieczór w klubie, który nie szczycił się najlepszą opinią, a gdzie wlewali w siebie mocniejsze drinki. – I nie zamierzam okradać jej domu, więc zdecyduj się, czy mam to wnieść do środka czy zostawić tutaj – rzucił jeszcze, gotowy odstawić kartony pod drzwi i wrócić do swoich spraw, jeśli wolała zachować nieco więcej ostrożności. Jemu samemu zaś też nie spieszyło się jakoś bardzo do przekraczania progu domu, którego właścicielka najwyraźniej była nieobecna.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Rozumiem. – powoli pokiwała głową, rozglądając się wokół siebie. Wcześniej nie zwróciła uwagi na zagęszczenie domów w okolicy, czy po ulicy jeździ dużo samochodów, czy wokół przechadzają się ludzie. Wpadała tylko w odwiedziny i dopiero teraz miała zacząć myśleć o tym miejscu, jak o swoim, tak samo, jak o tym, jakich będzie miała sąsiadów. Na razie ten jeden, którego właśnie poznała, wydawał się całkiem miły i pomocny.
– Im więcej, tym weselej, prawda? – zażartowała, machając znacząco brwiami. Lubiła ludzi, była bardzo towarzyska i nie przeszkadzała jej obecność innych. Mogłaby wybrzydzać, gdyby sąsiedzi obok urządzali ciągłe imprezy albo rozróby, ale na razie okolica wydawała się dość spokojna. A że doświadczyła już mieszkania w przeróżnych miejscach, zaczynała wyrabiać u siebie preferencje dotyczące warunków i okolicy.
– Nie… – pokręciła głową i westchnęła. – Ale nie zostało już dużo. Jakieś drobiazgi, z nimi mi się nie śpieszy. – wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się. Jeszcze kilka lat temu spakowałaby się w dwie walizki i jakąś torbę, a to tylko dlatego, że potrzebowała w Seattle zimowych ubrań. Gdy była w podróży, nie potrzebowała wiele, a przynajmniej starała się ograniczać, by było jej wygodniej. Wtedy mogła z dumą nazywać siebie minimalistką, co zmieniło się odkąd wróciła do miasta. Osiadła, co ostatnio coraz bardziej sobie uzmysławiała. Powoli zaczynała zbierać kolejne rzeczy, kupować to, co niekoniecznie było jej potrzebne i przyjmować to, co dawali jej inni. Choć nadal nie znalazła stałego miejsca, łatwiej jej było mieć więcej, bo mogła to, chociażby zostawić w domu rodziców. Pakując swoje rzeczy do przeprowadzki, zdała sobie sprawę, że było tego za dużo, dlatego też postarała się wepchnąć wszystko do kilku pudeł i zapakować do taksówki. Nie przewoziła przecież dobytku swojego życia, nie posiadała wcześniej domu czy mieszkania, z którego musiałaby zabrać dosłownie wszystko, miała za to dużo prywatnych rzeczy i pamiątek z wyjazdów.
Uśmiechnęła się przekornie, słysząc słowa mężczyzny, po czym pokiwała głową, gdy doprecyzował swoją odpowiedź. Nie planowała mu się tłumaczyć ze swojego pytania, ale była pewna, że Charlotte w obecnej sytuacji, nie była skora do nawiązywania nowych znajomości i wydawało się jej, że potrzebowała raczej odciąć się od wszystkiego, by powoli wrócić do normalności. Nie odezwała się, aby uniknąć odpowiedzi w końcu sięgnęła po pudło.
– Myślę, że możemy to… – w połowie zdania taśma trzymająca dno kartonu pękła, a na środku trawnika wylądowały rzeczy, które należały do Lavy. Zaklęła pod nosem, po czym wzięła głębszy wdech, spoglądając na stertę swoich ubrań i bielizny, które przykryły jej stopy. – Cholera. – wymamrotała, czując rosnące poirytowanie. – Myślę, że możesz zostawić na ganku. Skoro to właśnie pękło, podejrzewam, że kolejne też mogą. Postaram się to jakoś przepakować i pownosić do domu pojedynczo. – stwierdziła, rozglądając się wokół siebie w poszukiwaniu swojej torby, po czym wyciągnęła z niej taśmę klejącą. – Ale nie chcę cię zatrzymywać, jeśli tylko masz… jesteś zajęty… poradzę sobie. – uniosła głowę, spoglądając na niego z ziemi, gdzie zaklejała karton i zabierała się za wrzucanie do niego swoich rzeczy.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miejmy nadzieję – rzucił krótko. Więcej nie zawsze znaczyło weselej. Wiele zależało od tego, jak człowiek dogadywał się z sąsiedztwem, ale na ten moment nie wydawało mu się, by miał z obiema kobietami wejść na wojenną ścieżkę. Wydawały się dość ugodowe. On też nie szukał problemów na siłę i starał się z sąsiadami żyć w zgodzie, żeby nie musieć za jakiś czas szukać nowego domu czy mieszkania, żeby oderwać się od toksycznego otoczenia. Także… Był dobrej myśli. Póki co. A czas miał pokazać, jak to wszystko będzie wyglądać w praktyce.
Skoro tak… Jakbyś jednak potrzebowała pomocy, to wiesz… Wystarczy zapukać – wskazał na swój dom. Daleko nie miała, a różnie bywało i czasem „jakieś drobiazgi” okazywały się tak naprawdę ogromem rzeczy, kiedy przyszło co do czego i trzeba było to wszystko spakować. Nagle najmniejsze rzeczy wydawały się ważyć najwięcej, a te pozornie nieskomplikowane do spakowania, nijak nie chciały się ułożyć w kartonie tak, żeby nie zająć za dużo miejsca. I pojawiał się problem.
Zresztą obecna sytuacja pokazywała, że takie przeprowadzki to nie było wcale łatwe wyzwanie. Na pierwszy rzut oka kartony Lavy wyglądały na solidnie spakowane. Nawet nie zwrócił większej uwagi na to, że były słabo zaklejone, a każda upływająca minuta sprawiała, że ciężar napierał na zbyt słabo wzmocnione taśmą dno pudła.
Posprzątać? – dodał, nie kryjąc swojego zaskoczenia związanego z tym niespodziewanym obrotem wydarzeń i ciuchami, które wylądowały na ziemi. W przeciwieństwie do brunetki nie czuł się zirytowany. Właściwie to jak do wielu rzeczy, do tego drobnego wypadku również podszedł na chłodno.
Skoro kolejne mają pęknąć, to może lepiej dla wszystkich, jeśli zostanę i pomogę ci to pozbierać? – zasugerował, spoglądając to na rozsypane przy ich nogach ubrania, to na Lavę. Widok jej bielizny nie robił na nim większego wrażenia, choć względem niektórych skrawków materiału mógłby rzucić jakimś niewybrednym komentarzem. Mógłby, gdyby się znali, gdyby była jego dobrą znajomą i koleżanką znającą się na żartach. Obcej kobiety nie zamierzał wprowadzać w stan zażenowania, a już na pewno nie chciał ryzykować spotkania z jej ewentualnym brakiem poczucia humoru i wielką awanturą. Co jak co, ale nieco instynktu samozachowawczego jeszcze posiadał. – Prawdę mówiąc, nie mam nic lepszego do roboty. Daj spokój. To tylko ubrania i bielizna – dodał i pochylił się, żeby przytrzymać karton i pomóc kobiecie w posklejaniu go. – Przyklej trzy paski w poprzek. Przytrzymają ten i zwiększą szanse na to, że unikniesz kolejnej katastrofy zanim dotrzesz do pokoju – poradził jej, pokazując, w których miejscach powinna była dokleić dodatkową taśmę. Nie był zdziwiony, że wszystko wylądowało na trawniku, skoro taki ciężar miała tak kiepsko zabezpieczony.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Dziękuję. Będę pamiętać. – odparła z uśmiechem, doceniając jego chęć pomocy. Tak naprawdę z większością problemów radziła sobie sama, lubiła udowodnić samej sobie, że da radę naprawić popsute krzesło albo pomalować sypialnię, bywały jednak sprawy, w których nie potrafiła się odnaleźć. Wtedy wystarczał telefon do jakiegoś fachowca albo do Nathaniela. Miło jednak mieć świadomość, że gdzieś niedaleko jest ktoś, kto nie westchnie z irytacją, że ktoś śmiał zawrócić mu głowę jakimś drobiazgiem (albo i nie). Z drugiej strony miała od teraz mieszkać z Charlotte, która również lubiła udowadniać (i to już nawet nie tylko samej sobie), że da sobie radę z niemal wszystkim.
– Ha! – zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową. Mogła się domyślić, że tak to się właśnie skończy. Przeważnie nie irytowały ją takie rzeczy, ale tego dnia najwidoczniej miała już dość. Uniosła spojrzenie znad stosu ubrań i pokiwała głową. – Masz rację. – zgodziła się. Potrzebowała mocniejszej taśmy i silnych rąk, które jak najszybciej wniosą to wszystko do środka. Mimo lat treningów nie mogła się mierzyć z wyższym o jakieś dwadzieścia centymetrów, dość nieźle (oceniała przez warstwy ubrań) zbudowanym mężczyzną.
– Cóż… to jeszcze nic dobrze. Dobrze, że nie rozpadło się tamto pudło. – zażartowała, skinieniem głowy wskazując dość randomowo na pudło stojąco niedaleko. I choć dokładne wskazanie pudła nie było teraz ważne, tak naprawdę cieszyła się, że rozpadło się to, a nie inne. Wtedy naprawdę mogłoby zrobić się jej głupio. I jemu. Bielizna nie stanowiła problemu, każdy ją nosił, każdy ją widywał, nie mieli przecież po trzynaście lat, żeby się jej wstydzić. Choć prawda była taka, że i tak bieliznę drugiej osoby widywało się przy którejś z kolei randce, prawda?
– Masz duże doświadczenie w przeprowadzkach, co? – uniosła pytająco brew, gdy poinstruował ją, jak zakleić pudło. Było to dość oczywiste, jednak była to też idealna okazja, by zagaić temat. – Przeprowadzałam się tyle razy, a nigdy nie jestem w stanie porządnie tego zrobić. – wywróciła oczami, śmiejąc się sama z siebie. W międzyczasie przykleiła kolejne paski taśmy do dna pudła i odwróciła je, by wrzucić do niego ubrania, nie przejmując się już tym, czy są poskładane. Następnie ruszyła w stronę kolejnych kartonów, by i je zabezpieczyć.
– Od dawna tu mieszkasz? – zagaiła, bo ta informacja jeszcze nie padła, choć mężczyzna wspominał, że nie nawiązał jeszcze zbyt wielu relacji z ludźmi z okolicy.

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „13”