WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">4
<div class="ds-tem4">Chasing the rainbow<br>in her dreams so far away
<br>Rose Rutherford</div></div></div></div></div></table>

Niewielkie mieszkanie na najwyższym piętrze w starej kamienicy nie wydawało się spełnieniem marzeń, ale skoro było w tym samym budynku, w którym Rose wynajmowała mały, ciasny, chociaż słoneczny pokoik dla siebie... Wiedział, że lepszej lokalizacji nie znajdzie i mimo że mieszkanie, które oglądali razem w sąsiedniej kamienicy było większe, na niższym piętrze i umeblowane o wiele współcześniej niż ta kliteczka, w której miał wrażenie, że przeniósł się nie tylko w miejscu, ale i czasie do okresu dzieciństwa spędzanego u babci, zdecydował się właśnie na nie jedynie ze względu na sąsiedztwo — z jednej strony wolał, żeby Rose nie wpadała przesadnie często bez zapowiedzi, tym bardziej jeśli akurat zaliczał kolejny emocjonalny dołek, a z drugiej nie wyobrażał sobie jak miałby niby zrezygnować z jej coraz częstszej i wydłużającej się cudownie z dnia na dzień obecności dziewczyny w swojej ponurej jak dotąd codzienności. Przez moment zastanawiał się czy nie wprowadzić się jako kolejny współlokator, tym bardziej, że jej przyjaciel szukał przecież najemców, ale doszedł do wniosku, że nie czułby się najlepiej w obecności tak wielu obcych ludzi; wchodzili i wychodzili jak do siebie czasami wpakowując się nawet Rose do pokoju bez uprzedzenia, a przecież co jak co, ale cenił sobie prywatność i..., samotność, której często potrzebował, żeby móc uspokoić myśli i nie dające mu spokoju wspomnienia a przede wszystkim poukładać w głowie to, z czym musiał prędzej czy później zacząć się mierzyć i pogodzić się ze świadomością, że czasu nie da się przecież cofnąć ani zmienić tego, co zdążył już przeżyć. Że nie zmieni żadnej z podjętych decyzji i musi nauczyć się żyć z wynikającymi z nich konsekwencjami. Że nie ma sensu udawać, że coś, co się wydarzyło nie miało miejsca, chociaż w tym momencie takie rozwiązanie wybierał najczęściej po prostu uciekając od całkiem niedawnej przeszłości spędzanej jeszcze kilka tygodni wcześniej w Vegas.
Rozejrzał się po pokoju — kartony z rzeczami stały przy drzwiach, ale nie zamierzał porządkować ich właśnie teraz, tym bardziej, że miał przywieźć jeszcze kilka od matki i najlepiej, jeśli wtedy zabierze się za układanie wszystkiego, w opróżnionych przez właścicielkę szafach przesiąkniętych zapachem lawendy i mięty; staruszka lubiła trzymać porządek wszędzie, co nie mogło być łatwe patrząc chociażby na ilość książek, które jej wnuki zdecydowały się w większości zostawić do dyspozycji najemców tak, jak praktycznie wszystkie meble i inne domowe sprzęty tak, że właściwie nie musiał niczego kupować ani przywozić poza swoimi ubraniami, których też miał niewiele przecież — większość została spakowana w kartonach w Vegas w wynajętej skrytce i po które obiecywał sam sobie pojechać w bliżej nieokreślonym, ale noszącym w jego głowie miano „najbliższej” przyszłości.
Spojrzał w wiszące przy drzwiach lusterko i poprawiwszy włosy, kiedy upewnił się, że nie wygląda najgorzej, mimo że dopiero co wrócił z jednej z niewielu zmian, których nie mieli razem z Rose, wyszedł na korytarz zatrzaskując za sobą drzwi i ruszając prosto do schodów; nie zamierzał marnować czasu na czekanie na windę. Dochodziła szósta, więc schodzący po kolejnych piętrach starał się zachowywać jak najciszej. I tak samo, kiedy zapukał do drzwi mieszkania, w którym mieszkała z całą masą obcych ludzi; spodziewał się, że otworzy mu pewnie, któryś z wstających na ranną zmianę współlokatorów a może nawet i sam Syd i nie pomylił się, zaraz dopytując czy Rutherford była u siebie — zakładał, że tak, ale wolał się upewnić. I chociaż czuł, że nie powinien i że „to nie wypada” wślizgnął się do jej pokoiku zatrzymując zaraz przy drzwiach, o które oparł się wpatrując w śpiącą dziewczynę.
Oddychała równo i wolno tak, że ledwie dawał radę zrównać z jej, swój własny oddech. I dopiero po chwili, stojąc w jej pokoiku, do którego wdzierały się przez wąską szczelinę między zaciągniętymi zasłonami z grubego materiału, promienie wschodzącego słońca rozpraszając mrok o wiele lepiej niż maleńkie przypominające gwiazdki lampeczki zawieszone nad jej łóżkiem, uświadomił sobie jak bezmyślnie się zachował i że nie powinno go tutaj być. Gotów wycofać się i uciec z powrotem do siebie, odwrócił się powoli i ostrożnie, żeby nie zahaczyć o nic, kiedy dosłyszał jak zaspanym głosem wypowiedziała jego imię obracając się w stronę Nichoalsa. Nabrał powietrze i zaciskając powieki, oparł się na moment głową o drzwi, żeby po krótkiej chwili zawahania, obrócić się z nieśmiałym uśmiechem na ustach w stronę łóżka, na którym leżała razem z kilkoma śpiącymi wciąż w najlepsze kotami Rose.
Dzień dobry – wyszeptał speszony i zrobił krok w przód, żeby ostatecznie zatrzymać się w bezpiecznej odległości od łóżka, na którym może jeszcze przyszłoby mu do głowy, żeby usiąść... – Śpij – zaczął. – Przyjdę..., troszeczkę później – dodał zażenowany własną głupotą i skrajną, naprawdę skrajną bezmyślnością, ale... Co miał zrobić, że tak cholernie bardzo się mu do niej spieszyło, że nie potrafił zaczekać nawet do bardziej przyzwoitej godziny, niż szósta nad ranem?
Obrazek
We're caught in a trap; I can't walk out
Because I love you too much baby

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">4
<div class="ds-tem4">Where is the light<br>Where is the love<br>Where are the dreams that I once had<br><br>Nicholas Swallow</div></div></div></div></div></table>
<br><br>
Siedziała do późna, malując. Chwilę po tym, jak usiadła do biurka, sięgając po blok rysunkowy oraz pastelowe kredki, czas przestał mieć dla niej znaczenie. Nie zwracała uwagę na upływające godziny. Skupiona na tym, aby jak najwierniej oddać na kartce papieru to, co miała w głowie, jak to widziała i jak chciała, aby zostało uwiecznione, nie zorientowała się, kiedy z dwudziestej pierwszej zrobiło się trzydzieści minut po północy, druga w nocy, trzecia... <br>
Ocknęła się za piętnaście czwarta, po ostatnim pociągnięciu rysika. Rozmazała opuszkami palców ołówek, grafit mieszał się z pastelowym różem, podobnym do tego za oknem. Słońce budziło się do życia, rozlewając po niebie feerią zaróżowionych barw. Poskładała szybko swoje prace, rano, kiedy wstanie, uprzątnie ołówki, kredki, gumki i inne mazaki. Zeskanuje także wydawcy obrazy, ufając, że dobrze zrozumiała treść bajki i udało się jej zilustrować przygody mysiej ferajny. Lubiła bajki dla dzieci, a także swoją dodatkową pracę. Momentami, kiełkowała w niej nieśmiała myśl, że może, gdyby zakasała rękawy, wzięła więcej zleceń, udałoby się jej wyżyć wyłącznie z tego, co wychodziło spod jej pędzla. Szybko jednak dopadała ją szara, ponura rzeczywistość i musiała przyznawać na głos, że ceny wynajmu, leku, utrzymania się znacznie przewyższały jej obecne możliwości. Rysując, nie miałaby też pewności stałego dochody, Rose była ostrożna w podejmowaniu jakiegokolwiek ryzyka. Zwłaszcza takiego, który przekładałaby się na brak insuliny w słoiczkach, które niewielkie rozmiary, mieściły się zawsze w podręcznym plecaku, a nawet kopertówce. <br>
Wzięła szybki prysznic, przebrała się raz dwa w piżamę. Odsunięcie kołdry, spotkało się z protestem co najmniej dwóch, śpiących w jej łóżku kotów. Zaśmiała się, wślizgując pomiędzy zwinięte w kłębek futrzaki. Ledwo przyłożyła głowę do poduszki, zastanawiając się, czy Nicholas skończył już zmianę, zdążył wyjść na tyle wcześnie z pubu, aby wrócić do domu w promieniach wchodzącego słońca, a zasnęła.
W międzyczasie, do jej łóżka wślizgnęło się jeszcze kilka kocich członków rodziny, Panini przeciągnęła się leniwie, mrucząc, gdy tylko Nicholas wszedł do środka. Być może udałoby mu się niepostrzeżenie wyjść, lecz tembr pomruków, zbudził Rose. Pokręciła nosem, który utknął w kocim futrze. Zaspana, otworzyła jedno oko. Na tle niewyraźnego obrazu, majaczyła sylwetka chłopaka. W pierwszym odruchu, uznała ją za wytwór jej kapryśnej, figlarnej wyobraźni. Kiedy jednak otworzyła drugie oko, zamrugała, a rzeczywistość wyostrzyła się, Swallow nadal stał pośpiechu jej pokoju, a kocur ocierał się o jego nogi, niezadowolony, że ten jeszcze nie drapał go pogrzebie. <br>
- Nicholas? To Ty? Stało się coś? - pierwsze myśli, zawsze były ponure. Nie przypominała sobie, aby byli dzisiaj umówieni, nie pisał do niej, ich rozmowa w smsach urwała się koło północy, kiedy ruch w Little darling zwiększył się.
Podniosła się, opierając na łokciach. W połowie rozplątany warkocz, opadł na jej policzki. Dwie kocie głowy, spojrzały na chłopaka oburzone. Inny futrzak, już gramolił się Rose na kolana. <br>
- Nie, nie, jak już tu jesteś... Możesz mi podać telefon? Którą mamy godzinę? - potarła wierzchem dłoni policzek, rozmazując kreskę po tuszu, którą przeoczyła myjąc się przed snem z już niemalże samymi, zamykającymi się oczami. <br>
- Dobrze czuje, że Syd już smaży naleśniki przed pracą? Jeśli poczekasz chwilę, może załapiesz się na kilka, świeżo wysmażonych, a marmoladą albo malinami... - rozmarzyła się, nieświadomie, mamrocząc pod nosem o kawie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „142”