WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ta odpowiedź nieszczególnie mu leżała, co okazał porządnym wywróceniem oczami i znowu spojrzał w górę, mrużąc powieki przed blaskiem wiszącej na nieboskłonie kuli światła. Niemalże słyszał jak ciało niebieskie drwi z jego niechęci do noszenia ze sobą telefonu, jak i odmowy zaczepienia na nadgarstku zwykłego zegarka. Tylko mu te paski przeszkadzały i naprawdę nie trzeba było daleko szukać powodu jego ciągłych spóźnień. Teraz się nigdzie nie spieszył, ale liczył chociaż na minimalną pomoc w ogarnięciu się w sytuacji. Najwidoczniej nie ma co liczyć na ludzką uprzejmość.
- Zobaczę? No, oboje zobaczymy. Masę ludzi wkurwionych na przerwanie ich cennego wypoczynku przez jakiegoś... Huh... W sumie. A krzycz sobie, będzie ciekawie - posłał mu nieco szerszy uśmiech. Nie spodziewał się zobaczyć dzisiaj na żywo takiego chaosu, ale nie miałby nic przeciwko świadkowania takiemu przedstawieniu. Jakby miał przy sobie zapalniczkę, która wraz z paczką fajek wesoło wypoczywała sobie na szafce w przedpokoju, mógłby dać im nawet powód do wołania straży pożarnej. Ten śmietnik zrobiłby za perfekcyjne ognisko.
Śledził znudzonym spojrzeniem jego powolną wędrówkę, jakby obawiał się, że co, Jayden nagle wyjmie z spod bluzy broń i w podzięce za poratowanie utnie mu rękę? Nie wziął ze sobą nawet fajek, a co dopiero zabierać z kuchni swój jedyny dostatecznie ostry nóż. Nie potrzebował spaceru, jeszcze by go zgubił i co? Musiałby ostrzyć kolejne, bez sensu. - Dzięki - mruknął, wsuwając między wargi zaoferowanego papierosa i korzystając z zapalniczki. Odrzucił ją z powrotem, zaciągając się nikotyną. Od razu lepiej. Wypuścił dym z rozbawionym uśmieszkiem błąkającym się po ustach i zlustrował go wzrokiem. - Jeszcze nie wiem. Jakie jeszcze masz propozycje? Pożar, morderstwo... Noc jeszcze młoda, zanim wdrożymy to w życie pewnie zdążymy dodatkowo obrabować stację benzynową - zaproponował, przy czym wypowiedział to wyłącznie półżartem. Jakby koleżka z wybujałą wyobraźnią był chętny, mogliby gdzieś skoczyć i zakosić sobie przynajmniej darmowe piwko. We dwójkę takie akcje były znacznie łatwiejsze. - Dokąd się tak szlajasz po nocach? Zgubiłeś się czy co? - spytał, zupełnie jakby sam nie był tak właściwie zgubiony. Tylko odrobinę, jakby chciał na pewno znalazłby drogę do bardziej znajomych ulic, ale nie zamierzał przyznawać wprost, że nie wiedział do końca gdzie się znajdują. - Bo chyba tu nie mieszkasz. Raczej nie władowałbyś się w ślepą uliczkę z domniemanym mordercą, co koteczku? - zauważył, unosząc kpiąco brew na myśl o jego ograniczonych zdolnościach przetrwania w mieście po zmroku. Zasada była prosta, uciekać, albo walczyć, nie wpakowywać się w sytuację bez wyjścia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Infantylny pomysł darcia mordy pośrodku ulicy obrośniętej obskurnymi kamieniczkami nie wydawał mu się już tak genialny. Poniekąd dlatego, że istniało wysokie prawdopodobieństwo, że tutaj i tak nikt nie zwróciłby uwagi nawet jakby się cały magazyn fajczył. Szkoda, bo już wyobrażał sobie swoje zwycięstwo, syreny radiowozów i tego szemranego typa w bransoletkach. Wymieniliby się spojrzeniami jak na filmach, zanim rosły policjant wepchnąłby delikwenta do samochodu, a potem jemu - właśnie, jemu! - bohaterowi, na którego świat nie zasługuje wręczono by medal za obywatelską postawę. Tylko, że nie, i w ogóle nic z tego.
- No to skoro nie chcesz mnie skroić, po co za mną lazłeś? Bo nie powiesz mi, że masz tu jakichś krewnych, co? - Zmrużył oczy nieufnie, a sięgając po papierosa roztrzęsionymi dłońmi nie spuszczał z niego wzroku. Nie ufał facetowi, kto wie, czy zaraz z czymś nie wyskoczy? Oliver akurat wygrzebał się z dołka i wchodził w częściową remisję, więc nie miał ochoty żegnać się na ten moment ze światem.
Prawie zakrztusił się własną śliną, gdy dostał w odpowiedzi pełną paletę opcji. Żartował czy nie, Hollow stronił od tego typu rozrywek, no chyba, że bujał się z epizodem maniakalnym i trafiał na kogoś wystarczająco przekonującego, by podjarać się na myśl o spędzeniu nocy na dołku.
- Niczego nie chcę obrabowywać. Nie jestem jakimś tam... tym, no. Recydywistą, tylko grafikiem. Rozumiesz? - Po co mu to wykładał, sam nie wiedział. Miał za to zdecydowanie za długi język i chociaż informacja o zawodzie nikomu wiele by nie powiedziała, to i tak poczuł się, jakby zdradził mu pilnie strzeżoną tajemnicę. Zasępił się nad swoją małą wpadką, zaciągnął się papierosem by usprawiedliwić chwilowe milczenie i ostrożnie podniósł wzrok na mężczyznę gdy sądził, że ten nie patrzy.
- Tak sobie wyszedłem połazić. Nie mogłem zasnąć, to i po co siedzieć w domu. A ty?
Postanowił obrać inną taktykę i na wszelki wypadek po prostu zagadać typa na śmierć. Znał się na tym jak na rysowaniu, większość znanych mu osób odpadała po paru minutach kiedy włączał mu się słowotok.
Koteczek zaczynał coraz bardziej działać mu na nerwy, sapnął nawet cicho z frustracją i zaciągnął się papierosem. Myślał, że takie rzeczy to najwyżej w książkach, głównie tanich romansach, które można było kupić za równowartość pieczywa w lokalnej piekarni. - Mógłbyś proszę przestać mnie tak nazywać? Jakoś mi to nie leży, jeśli mam być szczery - oznajmił rzeczowo, bo nie potrafił już zdzierżyć tej dziwacznej etykietki jaka do niego przylgnęła.
<center><img src="https://i.pinimg.com/originals/a7/68/76 ... ceb7e4.gif" style="width: 300px;padding: 2px;border: 2px solid #ccb7c5;margin-bottom: -30px;"><div style="width: 300px;color: #fff;background: #ccb7c5;font-size: 10px;font-family: Ubuntu Mono;text-transform: uppercase;line-height: 100%;position: relative;margin-bottom: 20px; padding: 2px">six wings, a million eyes, constantly on fire,<br> ability to scream forever</div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Ubuntu+Mono" rel="stylesheet">

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W nikłym oświetleniu wybranej na nocną schadzkę uliczki, chwilowe zaciśnięcie warg dało się nadzwyczaj łatwo ukryć za strużką dymu papierosowego. Otrzymał od kurdupla bardzo dobre pytanie, na które właściwie sam nie posiadał odpowiedzi i prawdę powiedziawszy nawet jej nie potrzebował. Za to uśmiechnął się krzywo na rzuconą sugestię co do rodziny. Dobre sobie.
- Oh, wierz mi, jakbym odwiedzał rodzinę to twoje wrzaski o pożarach byłyby w pełni uzasadnione - przyznał, oczami wyobraźni widząc piękny obrazek, swój dom rodzinny, czarne jak noc kłęby dymu wypływające z wybitych okien na piętrze, czerwone płomienie liżące obdartą tapetę i wychylające się nieśmiało przez drzwi wejściowe, blokując drogę ucieczki. Niespełnione marzenia, w jego odczuciu najpiękniejsza możliwa sztuka, wiecznie żywa w jego głowie.
No świetnie, czyli jednak trafił mu się aniołek od siedmiu boleści, a już zaczął się nastawiać na jakąś sensowną rozrywkę przed powrotem do mieszkania. Czy tak właściwie chciało mu się maszerować z powrotem? Aktualne poziomy energii nie wydawały się optymalne do spokojnego snu, lepiej wyjdzie na tym jak odpuści sobie walkę z żywiołem i po prostu cierpliwie doczeka do następnej zmiany w klubie. Powinien znaleźć sobie coś do roboty w międzyczasie, jak na przykład męczenie rozedrganego chłopca od papierosów.
- Masz jakiś problem z recydywistami, panie grafik? - podłapał, zniżonym, ostrzegawczym tonem, wpatrując się w niego bez wyrazu. Zgrywał się, oczywiście, chciał sprawdzić jak bardzo skoczny i skłonny do strachu jest jego nowy towarzysz wieczora. Może znowu zacząłby mu grozić? Albo spróbowałby zwiać? Przynajmniej trochę podbiłby mu poziom adrenaliny we krwi, nie musiał dziękować. Za to wychodziło na to, że mogliby się dogadać w temacie bezsenności, nawet jeśli nie zamierzał go o tym na razie informować. - Hmm, rutynowe poszukiwania bezbronnych chłopców, chodzących po nocach bez środków ostrożności i, wiesz, sposobu na poinformowanie kogokolwiek o zagrożeniu - odparł, spoglądając na niego znacząco. Przyganiał kocioł garnkowi, z tą małą różnicą, że Jay już od lat nijak nie przypominał łatwej ofiary dla rabusiów. Miał z takimi wystarczające doświadczenie, aby traktować ich jak nic więcej niż irytujące muchy. Idąc swoim własnym kodeksem uprzejmości, zdecydował się w końcu na zepchnięcie z głowy kaptura i przeczesanie palcami roztrzepanych przez materiał włosów. W jego słowniku było to równoznacznie z wyjęciem obu słuchawek podczas witania się z kimś na ulicy, pełna kulturka.
- Skoro tak ładnie prosisz. To jak mam cię nazywać, koteczku? - spytał ze złośliwym uśmiechem, strzepując popiół z papierosa i wsuwając wolną dłoń z powrotem do kieszeni bluzy. - A pretensje możesz mieć tylko do samego siebie, to ty przypominasz kota - dodał, bo nie wziął tego przecież znikąd, a jakoś musiał się do niego zwracać. No, nie musiał, ale chciał, więc na jedno wychodziło. - Co tam ze sobą taszczysz? Jak ostatnio sprawdzałem łażenie po mieście nie wymagało dodatkowego balastu - wskazał ruchem głowy jego torbę na aparat. Każdy zbędny przedmiot ciążył mu kilkakrotnie bardziej, kiedy chciał pobyć sam na sam z księżycem, najwidoczniej do tego stopnia, że zapominał zabierać ze sobą najbardziej podstawowych rzeczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ przejmuję temat; po grach

Skoro to chodnik, to pewnie nieopodal chodnika znajduje się jakiś budynek, a skoro może być tu budynek, to przecież może to być pub, mocno przeszklony, którego jedną ścianę, tę od strony chodnika i ulicy, stanowi jedna wielka szyba. Za szybą blat, kilka stołków, ot, idealne miejsce do tego, żeby usiąść tu sobie z drinkiem i patrzeć na przechodniów.
Nie każdy musi lubić to miejsce. No bo co, siedzisz, pijesz, obserwujesz innych, ale ty również jesteś na widoku. Jeśli to ci nie przeszkadza - śmiało, siadaj i popijaj, ale jeśli nie odpowiada ci taka atmosfera, poszukaj sobie innego miejsca.
Tak się akurat składało, że Hagen należał do tego pierwszego typu osób. Nie miał nic przeciwko temu, żeby inni sobie na niego popatrzyli. Kompletnie mu to nie przeszkadzało. Ha! Co więcej, gdyby tylko ktoś doczepił od zewnątrz wielką strzałkę wskazującą na siedzącego sobie mężczyznę oraz jakiś neonowy napis w stylu "tu siedzi facet, którego rzuciła dziewczyna", to kompletnie nie zwróciłby na to uwagi. Nie zareagowałby. Ani trochę. Skupiał się na sobie, na swoim drinku, może trochę na nogach młodej studentki siedzącej po przekątnej, ale... Kto mu zabroni? Kto powie mu, że nie wypada? Był przecież wolnym facetem, był kimś, kogo właśnie zostawiła dziewczyna, bo uznała, że... Cholera. Hagen nadal nie rozumiał jej argumentów. Nadal do niego nie trafiały. Boże, przecież to było idiotyczne. Nie pasowali do siebie. Jasne. Jego zdaniem bardzo do siebie pasowali! To jej coś odbiło. Pewnie kogoś poznała. Pewnie zdradzała go od dawna. Z jakiego innego powodu miałaby go zostawić? Idiotka. Boże, no kompletna idiotka.
Zdrowie Inez. Kolejny kieliszek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkim + outfit

Jak sobie radzić z rozstaniem? Francesca Sullivan mogłaby na ten temat z pewnością napisać cały podręcznik. Nie, żeby jakoś szczególnie ją to mierziło – zawsze koniec końców wskakiwała w kolejny związek, a potem w następny i jeszcze następny. Było to co prawda nierozsądne, ale było to też efektem jej lekkiego zaburzenia. Ona z tym żyła. Zresztą, obecne rozstanie wcale nie było wynikiem rozchwiania emocjonalnego Frankie. To po prostu była jedyna opcja, jeśli nie chciała musieć tłumaczyć Richardowi, że od samego początku najzwyczajniej w świecie go okłamywała. Odetchnęła więc głęboko, gdy wciskała się w cholernie ciasną, ale równie seksowną kieckę i wychodziła na miasto z przyjaciółką na wycieczkę po okolicznych pubach. W tym tutaj siedziały od jakiegoś czasu i nie zwracała uwagi na to, kto wchodzi, kto wychodzi, a kto siedzi przy barze. Dopiero gdy przyszła jej kolej pójścia po tacę z shotami i znalazła się przy barze zobaczyła Hagena. Chciała się już schować, jakoś odejść czy cokolwiek, ale wpadła na jedną kelnerkę, która akurat niosła pełną tacę z pustymi kuflami.
– Jasna cholera, strasznie panią przepraszam – westchnęła mimowolnie, i jak gdyby nigdy nic podeszła do baru, faktycznie shoty zamawiając. Dopiero po chwili poczuła na sobie wzrok Hagena. Nie wiedziała do końca jak się zachować, bo było to dziwne, ale uznała, że skoro Inez nie istniała, równie dobrze mogła być już sobą, Francescą, gliną.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie nadal wpatrywałby się w ludzi, gdyby nie hałas po jego lewej. Mimochodem zerknął tam, gdy usłyszał brzdęk szkła i... Chyba trochę zamarł. Nie spodziewał się, że ją tutaj zobaczy. Nie sądził też, że jej widok znów sprawi, że poczuje w sercu małe ukłucie.
- O tak. W przepraszaniu to ona jest dobra. Poczekaj, aż cię rzuci. O, wtedy to dopiero zacznie opowiadać ci bajeczki i przepraszać za to, że jej na tobie zależy, ale i tak musi cię zostawić.
Nie mógł się powstrzymać. Musiał to powiedzieć. Kelnerka na pewno nie była głupia, od razu zrozumiała, że coś tu się dzieje i dobrze będzie się ewakuować, kiwnęła więc głową, rzuciła pewnie krótkie "nic się nie stało". Jeśli cos się stłukło, wszystko sama zebrała. Jeśli nic nie upadło, tym lepiej. Hagen i tak zaczął się śmiać. Nie dlatego, że cala scena go rozbawiła, po prostu chyba był już na tyle pijany, że było mu już wszystko jedno, na kogo wpadł. Może to ona. Może to Inez. A może... Nie, chyba nie wziął pod uwagę tego, że to mogła być Francesca.
- No i co, zadowolona jesteś? Dobrze ci teraz?
Musiał. Po prostu musiał. Ten komentarz naprawdę poprawił mu humor, może nawet bardziej, niż alkohol, ale żeby to sprawdzić, od razu poprosił barmana o następną kolejkę. Dla siebie. Dla niej nie. Nie będzie jej stawiał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Francesca zmarszczyła nieco brwi, udając zaskoczoną tą tyradą. Za chwilę, mimo bólu gdzieś w okolicach serca, jej usta rozciągnęły się w delikatnym, acz rozbawionym uśmiechu. Przechyliła delikatnie głowę i zaśmiała się cicho.
– Czyżby moja siostra cię rzuciła i teraz wylewasz gorzkie żale za kołnierz? – zapytała, wywracając teatralnie oczyma, by zamówić u barmana tacę szotów. Nie zamierzała jakoś długo deliberować nad swoim rozstaniem. Przecież nie byli ze sobą aż tak długo, wychodziła bez szwanku ze związków po cięższych rozstaniach. Tylko tam gdzieś coś się psuło, a tutaj… Nie psuło się nic poza świadomością, że on był jednak typem spod ciemnej gwiazdy, a ona okłamującą go gliną. W najśmielszych snach nie przypuszczała, że będą się tak dobrze dogadywać i ciężko ją za to winić.
– Będę bardziej zadowolona, jak wleję w siebie te szoty. Wyglądasz okropnie – stwierdziła luźno. – Ale jestem poza służbą, więc w sumie średnio mnie to obchodzi – wzruszyła lekko ramionami, by zaraz wychylić jednego szota z tacki. A potem drugiego. Otrzepała się lekko, delikatnie przy tym krzywiąc. Alkohol był mocny, a że to nie była jej pierwsza kolejka, to te dwa szoty (niestety) zrobiły robotę i była chyba trochę bardziej pijana niż trzeźwa.
– A tobie? – uniosła brwi, patrząc mu w oczy i jakkolwiek luźno to nie brzmiało, to chyba chciała znać prawdę. I było jej koszmarnie źle z tym, że on wydawał być się przejęty tym rozstaniem tak samo mocno, jak ona sama.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Siostra. O, jeszcze lepiej - prychnął. - Nie gadam z glinami. Idź sobie robić... to, co robiłaś wcześniej.
Boże, jakież one były do siebie podobne! Gdyby obie stały tuż przed nim, to nigdy nie zorientowałby się która z nich była którą. Kto wie, może zacząłby obmacywać Fran, a nie swoją dziewczynę... Ups. Byłą dziewczynę. Czy to znaczy, że teraz może do woli macać sobie inne? Pani policjant nie dotknie, bo nie dotyka policjantek, nie dotknie jej też z szacunku (ha!) do Inez, ale cała reszta... Był wolny. Kto mu zabroni?
- Siostra zdążyła już pochwalić ci się wolnością? O, a może pije tam teraz razem z tobą? Inez! - zawołał gdzieś w kierunku baru. Chyba nawet nieco wychylił się, żeby szukać jej wzrokiem, ale chyba nie był jeszcze aż tak pijany, żeby miało dwoić mu się w oczach. Nie widział swojej byłej. Cholera, może to i dobrze. Z jednej strony chciałby jej teraz nagadać, ale z drugiej... Jakaś racjonalna część Hagena była pewna, że i tak w niczym to nie pomoże i nic się przez to nie zmieni. Lepiej po prostu się napić.
- A jak myślisz? Nie widać? - wykonał jakiś bliżej nieokreślony ruch dłonią, trochę tak, jakby chciał zaprezentować się Sullivan w pełnej okazałości. - Tak mi, kurwa, lepiej, że aż tryskam entuzjazmem. I wiesz co? Jeśli chcesz, to możesz potem powiedzieć tej... - wiadomo, że miał tu na myśli bliźniaczą siostrę pani policjant - że mnie tu widziałaś i że piłem. Niech wie. Może coś do niej dotrze. Chociaż nie. Do niej nic nie dotrze. Tak się zafiksowała... Ona zawsze jest taka uparta?
Hagen kompletnie nie był w stanie przemówić jej do rozsądku. Chciała z nim zerwać i zerwała. Chyba nie ma tu już o czym dyskutować. To Inez nadawałaby się na glinę, jej nikt by nie podskoczył.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To ty do mnie zagadałeś – powiedziała, wzruszając ramionami. Taka była przecież prawda. Frankie zupełnie nie zabiegała o jego uwagę, nawet jeśli w gruncie rzeczy chciała, a co do nieobmacywania policjantek, to obmacał ją parę dobrych razy, nawet jeśli nie do końca miał świadomość, że ona to faktycznie ONA.
– Nie pije razem ze mną, ale wspominała, że zerwaliście – wzruszyła obojętnie ramionami. – I widzę, że zerwanie przeżywasz znacznie gorzej niż ona – dodała z lekkim rozbawieniem, zupełnie jakby bawiło ją jego cierpienie i męka. Nie bawiło, ale oficjalnie się nie lubili, więc nie miała do końca wyjścia, prawda? Odetchnęła głęboko i napiła się kolejnego szota.
– Widać. Wyglądasz jak obraz nędzy i rozpaczy – wzruszyła ramionami. – Nie omieszkam jej wspomnieć, że na ciebie wpadłam – dodała jeszcze, chociaż przecież Inez już o tym doskonale wiedziała. W gruncie rzeczy nie miała pojęcia, jak się teraz zachować, bo chociaż związki kończyła w różnych stadiach, to mimo wszystko nigdy to nie było dla niej aż tak ciężkie. Przygryzła dolną wargę.
– Tak, taka już jest. Przykro mi, że tak to się między wami skończyło, ale na pewno sobie kogoś znajdziesz – powiedziała jeszcze cicho i poklepała go po ramieniu w wyrazie szczerego współczucia. W gruncie rzeczy wcale nie kłamała, naprawdę czuła się chujowo z tym, jak wszystko musiała zakończyć.
- Mam nadzieję, że będzie ci lepiej, Richard – dodała jeszcze, wychylając kolejnego shota i zamawiając kolejną tacę, bo właśnie zrozumiała, że w sumie wyjebała na raz już wszystkie i potrzebowała kolejnych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Bo myślałem, że jesteś Inez - odparł od razu. - Ona tu mieszka. O... Poczekaj... - wycelował palcem gdzieś w niebo. - O tam. Nad nami. I myślałem, że ty to ona, że przyszła tu po to, żeby mnie prześladować. Bo kurwa, ona jest do tego zdolna. Ona mogłaby mnie rzucić i potem mieć mnie gdzieś.
Co poradzić na to, że właśnie takie miał zdanie? Że uważał, że była dziewczyna mogłaby zrobić mu na złość i specjalnie przyjść tu na drinka, sama lub z kimś? Tak naprawdę chyba nadal nie załapał, z kim też przyszła Fran, dlatego musiał w dość głośny sposób szukać jej bliźniaczki.
- Nieprawda. Wcale nie przeżywam tego gorzej - skrzywił się. - Co ty sobie wyobrażasz? Co ona sobie wyobraża? Że co, że była aż tak zajebista, że będę po niej płakał? Nie będę. Powiedz jej to. NIE BĘDĘ, słyszysz? Bo co, że rzuciła mnie dziewczyna, to od razu mam beczeć? Takiego chuja!
Wyglądał aż tak źle? Nie, na pewno nie. Zresztą, ile on mógł wypić? Pewnie niewiele! Nie siedział tu od rana, nie miał otwartego rachunku, więc pewnie i tak się zawinie i sobie stąd pójdzie. Daleko nie miał. Mieszkał kilka pięter wyżej. Jakoś trafi i prawdopodobnie nie natrafi po drodze na żadną inną panią, którą mógłby podotykać. O nie nie.
- Weź mnie nie klep, co? Faceta swojego klepnij, o ile jakiegoś masz. Musiałby być gliniarzem, bo nikt normalny, nawet jeśli będzie bardzo zdesperowany, nie klepnie gliny. Musiałby być idiotą, żeby to zrobić. Niech ona go nie dotyka, bo jeszcze ktoś ze znajomych go zobaczy i zepsuje mu opinię na mieście.
- No, w chuj lepiej. Daruj sobie. Nie wiem, idź sobie, zrób coś, wypij więcej. O, ja ci stawiam. Weź, wypij za moje, co? Tylko sobie pójdź, bo ja nie chcę słuchać o twojej siostrze - ale on mógł o niej mówić. Jemu było wolno. Jej nie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– W takim razie może się nie odzywaj, jak nie masz pewności, żeby potem nie wychodzić na idiotę? – wywróciła oczyma teatralnie, bo jednak nie zamierzała z nim dyskutować. – Już nie. Wyprowadziła się. Właściwie to zamieniłyśmy się na mieszkania – wzruszyła ramionami, bo to brzmiało najlogiczniej, nie? W ten sposób Inez mogła wyjechać chuj wie gdzie, a Franca być normalna w swoim mieszkaniu, bez obaw, że wparuje jej tam najebany Hagen. Nie zrozumiała pewnie ani słowa o prześladowaniu ani o tym rzucaniu i chyba nie chciała rozumieć. Po prostu chciała się dobrze bawić. Niestety nie było jej to dane.
– Przeżywasz. Widziałam ją wczoraj – wzruszyła ramionami. – Jesteś jebnięty – dodała jeszcze spokojnie, bo w tym momencie w gruncie rzeczy całkiem ucieszyła się, że go rzuciła. Jego tyrady odrobinę ją przerażały i generalnie Hagen pokazywał się chyba nawet od gorszej strony niż w czasie ich rozstania. To by było na tyle, jeśli chodzi o rozstanie z godnością czy tam coś. Kiedy powiedział o tym, żeby go nie klepała, posłusznie zabrała dłoń.
– Chryste, chciałam ci okazać jakieś wsparcie czy coś, ale widzę, że nie jesteś tego wart – westchnęła mimowolnie, sięgając po kieliszek z kolejnej tacy i dopóki stała w miejscu, to było okej, ale jednak kiedy faktycznie chciała sobie iść, to uznała, że lepiej będzie, jak klapnie przy barze, bo trochę jednak ten alkohol wlany w siebie w tak krótkim czasie dawał jej się we znaki.
– Daj mi spokój i po prostu się do mnie nie odzywaj, a ja nie będę się odzywała do ciebie – oświadczyła, unosząc jedną dłoń, jakby chciała, żeby zniknął. Trochę chciała, a trochę czuła, że wewnętrznie płynie w alkoholowym flow.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ale... To co, to teraz ty będziesz moją sąsiadką? A gdzie będzie mieszkała Inez?
Pewnie, wiedział, że u siostry, ale chciał wiedzieć, gdzie dokładnie. Nie to, żeby zamierzał od razu stać pod jej oknem i błagać, żeby do niego wróciła, co to, to nie, po prostu był ciekawy. No i... Tak, chyba nie powinien dziwić się, że bliźniaczka jego byłej kompletnie go nie zrozumiała. Dlaczego miałaby to robić? Zaczepił ją tylko dlatego, że myslał, że zaczepia Inez. Przecież gdyby wiedział, że to Fran, to nawet by się do niej nie odezwał.
- Ja? Ja jestem jebnięty? A powiedziała ci, co mi mówiła? Nie, na pewno nie. Przecież to były teksty kompletnej idiotki. Po co miałaby ci się do tego przyznawać - prychnął. - Co właściwie powiedziała ci o naszym rozstaniu? Powiedziała ci, że mi zależało, że jej też, ale nagle coś jej odbiło i uznała, że lepiej nam będzie osobno?
Dlaczego miał jej tego nie mówić? Niech Fran wie, że jej siostrze było z nim dobrze, że ona coś poczuła, że on coś poczuł, ale dla niej to było za mało. Czego ona wymagała? Czego chciała?
- Jasne. Tak sobie mów - pokiwał głową. - Dobra. Nieważne. Idź sobie. Ty nie chcesz gadać ze mną, ja nie chcę gadać z tobą, a dzisiaj wpadliśmy na siebie przez przypadek. Zrób z tym co chcesz. Pozdrów siostrę albo nie wiem, nie pozdrawiaj jej, zrób z tym, co chcesz. Jeśli jej nie zależy, to mi też już przestaje.
Bo owszem, nadal mu zależało. Nie siedziałby tu teraz i być może nie był tego wart, ale dziewczyna rzuciła go za to, że było jej z nim dobrze, więc co miał zrobić? Niech teraz Inez pozna faceta, do którego nie będzie nic czuć i który nie będzie czuł nic do niej. Niech będzie sobie z nim, skoro Hagen nie był dla niej wystarczająco dobry.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To, gdzie będzie mieszkała Inez to już nie twoja sprawa- wzruszyła ramionami, bo w tym momencie nie chciało jej się wymyślać jakiegoś randomowego miejsca. Jeszcze by tam poszedł, zastał kogoś innego i byłaby cała afera. Na co to komu? Tak czy siak, kiedy tak na nią naskoczył, westchnęła mimowolnie i wywróciła oczyma.
–Tak, ty jesteś jebnięty i wcale się nie dziwię mojej siostrze – wzruszyła ramionami niby to obojętnie. Westchnęła jednak cicho, kolejnych wynurzeń Richarda słuchając, bo umówmy się, było to ostatnie, na co miała w tym momencie ochotę. Zacisnęła delikatnie usta i spojrzała mu w oczy. – Może naprawdę wam będzie lepiej osobno? Nie jesteś typem dla niej – wzruszyła ramionami, bo akurat naprawdę w to wierzyła i gdyby miała jakąś siostrę, to na bank by Hagena jej odradzała. Był typem spod ciemnej gwiazdy, wiadomo że nie chciałaby dla swojej siostry potencjalnie kogoś lepszego i bez szemranych układów.
– Nie rozumiem cię. Chryste, wiesz że to tak nie działa? Będzie ci zależeć jeszcze przez jakiś czas, a potem dopiero przestanie. Nie zadręczaj się, daj sobie spokój i miej na Boga trochę godności, bo przed chwilą zrobiłeś scenę w barze- wywróciła oczyma teatralnie i westchnęła ciężko. Co miała innego mu powiedzieć? Musiał wziąć się w garść i tyle. Ona też musiała, ale chyba średnio jej wychodziło, skoro nawet za bardzo nie mogła teraz złapać pionu, bo wychyliła tyle shotów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przytaknął. Miała rację. To kompletnie nie powinno go już interesować, ale... Co miał poradzić na to, że mimo wszystko jednak trochę go to ciekawiło? Prawdopodobnie mogłoby być właśnie tak, jak zakładała Fran. Gdyby wypił coś na odwagę, mógłby przyjść pod wskazany adres, a tego lepiej nie robić. Nie dlatego, że to żałosne (a było). Po co Inez ma wiedzieć, że Hagena jednak obeszło to, że rzuciła go dziewczyna?
- Nie znasz mnie, więc może jednak sobie daruj - podsumował. Skąd mogła wiedzieć, że był jebnięty? Nie to, żeby nie był (ale okej, przecież i tak był :lol: ), ale co ona tak naprawdę mogła o nim wiedzieć? Pewnie, spotkała go kilka razy w niezbyt fajnych okolicznościach, tylko dlaczego na tej podstawie mogła sądzić, że nie był odpowiedni dla jej siostry?
A jeśli Fran nagadała czegoś Inez? Jeśli powiedziała mu, że przesłuchiwała Hagena, że mężczyzna obracał się w takim, a nie innym towarzystwie, a jego znajomi, których poznała urocz sąsiadka Hagena, mają swoje za uszami?
- Dobra. Idź sobie już, co? Wypij jeszcze tacę szotów, poderwij kogoś, odreaguj sobie na nim, a nie na mnie i daj mi święty spokój. Chyba że chcesz mnie spisać - i napił się alkoholu. Pewnie, niech zaciągnie go na posterunek. Boże, dlaczego on właściwie teraz z nią rozmawiał? Z gliną? Fuj! Powinien przejść obok niej obojętnie, a nie wdawać się z nią w dyskusje dotyczące jego związku z jej siostrą.
- Po tej rozmowie wszystko już mi przeszło. Dzięki - puścił jej oczko. W jednym miała rację. Richard da sobie spokój. Dlaczego on miał się przejmować swoją byłą, skoro ona miała go w dupie? Przeprowadziła się bez słowa pożegnania? Okej, nie będzie jej szukał. Nie będzie się już nią interesował, bo po takim rozstaniu i takich argumentach, Inez po prostu nie była tego warta. Hagen zamówi sobie więc jeszcze jedną kolejeczkę. A co! Trafi do domu. Zawsze trafiał.
- Twoje zdrowie, glino - puścił jej oczko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doskonle wiedziała, że miała rację. Poza tym nadal, podawanie fałszywego adresu tylko po to, żeby Hagen miał satysfakcję byłoby trochę dziwne, dlatego też wolała zamknąć ryj i wkręcić mu, że na ten moment to ona zajęła mieszkanie swojej „siostry”. Tak było prościej, nie? I oszczędzi sobie wielu niezręcznych spotkań. Takich jak to dzisiaj.
– Znam cię wystarczająco – odparła spokojnie, bo szczerze mówiąc nawet interakcje na komisariacie pokazywały, jaki Hagen potrafił być. Odetchnęła głęboko i spojrzała na niego uważnie. I zupełnie szczerze – gdyby miała siostrę, to na pewno by ją ostrzegła, na pewno by jej powiedziała o tym, w jakim towarzystwie się Richard obracał i kim był, kiedy nie trenował tenisa.
– Jestem dzisiaj nie na służbie, więc po prostu poprzestanę na tym, żeby się dzisiaj dobrze bawić –wzruszyła ramionami. Oczywiście, była gliną, ale poza tym była normalną, młodą kobietą, która się chciała zabawić. Nie zawsze dopatrywała się paragrafów w kodeksie, żeby kogoś spisać i udupić. Zresztą, przecież już od dawna nie była zwykłym szaraczkiem, tylko najprawdziwszym detektywem!
– Proszę bardzo, do usług. Ale jeśli będziesz potrzebował pożyczyć cukier, to nie przychodź, co? – powiedziała z rozbawieniem, bo skoro byli sąsiadami, to przecież mogło mu to przyjść do głowy. Kiedy jednak pwiedział, że jej zdrowie piją, to nie mogła odmówić, więc chwyciła kolejnego szota z pełną świadomością tego, że do domu to chyba będzie musiała się czołgać.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”