WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

– Nie tato. – pokręciła głową przecząco. Z boku można było odnieść wrażenie, że rozmawia sama ze sobą. Z jakimś wyimaginowanym ojcem. Ot, w uszach miała słuchawki bezprzewodowe, a telefon spokojnie leżał i odpoczywał na jednej z ładowarek. Od czasów pandemii i wirusa buszującego po nawet najmniejszych zakamarkach globu, Bonnie często mogła pracować z domu. Jej praca wymagała przede wszystkim narzędzia, którym był komputer. Duży, stacjonarny komputer z charakterystycznym logo, dumnie prężył się w jednym z pokoi. Wcześniej była to gościnną sypialnia, lecz teraz pełniła rolę jej gabinetu. Chyba dla żartu przykleiła na drzwiach kartkę “Magister Szef Bonnie Hamilton. Proszę nie przeszkadzać.”. Było nawet zdjęcie jakiejś podstarzałej, strasznej asystentki, która broniła wejścia do jej gabinetu.

– Nie, Taylor jeszcze nie wrócił. Jak tylko przyjedzie, porozmawiam z nim o tym weekendzie. – wywróciła czami.

– Wcale nie wywróciłam oczami. – burknęła. Ojciec znał ją zbyt dobrze. Chodziło o wspólny weekend w Country Clubie. Oczywiście zaprosili ją razem z mężem, ale miała złe przeczucia. Dziwnym trafem zawsze krążyli wokół tematów rozwodowych. Córka naszych przyjaciół niedawno się rozwiodła. Podobno całkowicie odżyła. Jakby nowa energia! Znała te wszystkie przypowiastki aż za dobrze.

– Nie. Nie rozmawiałam z nim od lat. – niemal stęknęła.

– Dajmy sobie z tym spokój dzisiaj. Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. – wyjaśniła, gdy zaczęła przeglądać kolejne listy. Wcześniej wyciągnęła je z niewielkiej skrzynki zamocowanej przed wejściem.
Rachunek, rachunek, rachunek. Wyliczała w głowie, przekładając wszelkie listy związane z finansami na lewą stronę, a reklamy i oferty na prawą stronę. Znalazł się także list od wspólnoty mieszkaniowej, a potem jakaś mała bąbelkową koperta z wydrukowanym adresem i krzywo narysowanym, czarnym serduszkiem na środku. Nie była zaadresowana na konkretne nazwisko, a tylko na ich adres domowy.

– Muszę kończyć tato. Do zobaczenia! – urwała w końcu. Głośno westchnęła, gdy połączenie zostało zakończone. Całą tę korespondencję zostawiła na niskiej ławie w salonie. Przygotowała dla siebie prawdziwą ucztę zdrowia. Zmieszała spirulinę z jogurtem, dodając do wszystkiego odrobinę granoli i otrębów. Wysoka szklanka napełniona lodem, zalana niegazowaną wodą. Z takim asortymentem zajęła miejsce w swoim fotelu, kładąc laptopa na kolanach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

uno]uno[/URL]
- Z kim nie rozmawiałaś od lat? - zawołał z progu gdy wkroczył do domu. Granatowy Ford F150 stał wzorowo zaparkowany na podjeździe. Trochę bawiło go to, że on był kadrą techniczną, pracownikiem umysłowym i taka wielka maszyna była mu do niczego niepotrzebna, ale skoro dawali takie fury w robocie, to przecież nie będzie strajkować. Zostawił w korytarzu plecak, odwiesił na wieszak skórzaną kurtkę. Seattle było deszczowe, wietrzne, a na trzydziestym którymś piętrze szkieletowej, żelbetowej konstrukcji jest zwyczajnie zimno. Nie halny, ale bryza od oceanu.
On udał się jednakowoż do kuchni. Miał siatkę - plastikową, nie wymagajmy od kogoś jeżdżącego takim potworem bycia eco - z zakupami. Ot, trochę warzyw, jakieś mięso, pewnie nieco piwa... brakowało tylko bagietki, ale mieszkali w Seattle, a nie w Paryżu. Wszystko ładnie rozpakował, a coby nie robić pustych przebiegów, do salonu wkroczył z jednym z tych lekkich, amerykańskich piw dla bobasków ze znikomą zawartością procentów. W samą porę: akurat pożegnała się ze swoim ojcem, rozsiadła na kanapie.
- Jaką tym razem moją wadę wypomniał mi mój teściu? Źle zaczesaną grzywkę? Brak trzeciej nogi? Złe zdjęcie świąteczne? - prychnął, bo choć na początku trochę brał do siebie konflikt jaki łączył jego rodziców z rodzicami Bonnie, tak obecnie go to bawiło. Podszedł do żony, przesunął dłonią po jej szyi, karku, lekko przyciągnął w swoją stronę pochylając się zarazem. Pocałunek na dzień dobry. Długi. Mokry. - Fuj. Jogurt. Jak Ty możesz to pi... jeść - skinął brodą na miksturę. Od razu widać, że musiała smakować paskudnie. Przesunął jeszcze dłonią po odsłoniętym brzuchu Bonnie. Siadł na stoliku, ale zaraz się poprawił: pod dupą zatrzeszczały mu koperty, zerknął na jeden plik. Ten z reklamami - Dzisiaj na kolację jakiś makaron na dowóz? - zerknął, a potem popatrzył na rachunki - Zamierzasz je opłacić, czy jeszcze pracujesz? - zapytał przeglądać rachunki. Podatek od nieruchomości. Prąd. Telekomunikacja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Cześć Minio. – wyciągnęła dłonie w jego kierunku, jakby niewidzialna siła trzymała ją przyciśnięta do fotela, a ona potrzebowała natychmiastowej pomocy Taylora. Wykrzywiła nawet usta w podkówkę i zapiszczała niczym porzucone szczenię. Gdy się zbliżył, w ułamku sekundy się rozchmurzyła i odwzajemniła pocałunek. Mimo jego mruknięcia, nie pozwoliła mu się odsunąć i lekko jeszcze przygryzła jego dolną wargę.

– Jest bardzo zdrowy. – wywróciła tylko oczami.

– I nie jest tak gorzki jak te pomyje gremlina. – oczywiście miała na myśli nic innego jak piwo.

– Ojciec nie wypomniał żadnej z Twoich licznych wad. Ostatnio mu powiedziałam, że kocham zarówno Twoje zalety jak i wady. I nigdy Cię nie zostawię. – wzruszyła lekko ramionami i posłała mu kolejnego buziaka w powietrzu.

– Ale chce żebyśmy pojechali na jakiś spęd… rodzinno-przyjacielski w Country Clubie. W ten weekend. – wzruszyła lekko szczupłymi ramionami, niemalże bezradnie rozkładając ręce. I lepiej żeby Taylor nie udawał gorączki, ani napadu epilepsji. Nie takie numery już przeżyli!

– Może zamówimy… inaczej. Odpalimy na szybko grill? Przygotuje jakieś drobiazgi, wrzucisz je na ruszt? – poruszyła zabawnie brwiami w górę i w dół.

– Właśnie przeglądałam statystyki naszego konta. – mruknęła, skupiając uwagę na ekranie laptopa. Nieznacznie zmrużyła oczy, a pojedyncza zmarszczka pojawiła się na jej małym, smukłym nosie.

– Podasz mi okulary? Są za Tobą. – miała na myśli niewielki stolik obok sofy, tuż za plecami Taylora. Stała na nim też jakaś lampa, czy inny bibelot. Bonnie nie była fanką zbieraniny. NIepotrzebne artefakty zbierające kurz szybko znajdowały drugi dom w przyulicznym śmietniku. Wyrzucała bezlitośnie nawet prezenty od przyjaciół i rodziny. Trzymała je przez pewien czas w jakiejś szafce, zamknięte w kartonie. A potem nadchodził dzień sądu ostatecznego.

– Nasz ostatni post nie ma zbyt wielu napiwków, ani nawet wyświetleń. – burknęła. – Za to ten post sprzed dwóch tygodni i weekendowy live biją rekordy. Właściwie ten post jest chyba w Top 3 wszystkich naszych wpisów. – pokiwała głową z uznaniem, unosząc lekko brwi. Uśmiechnęła się radośnie, a potem zamarła na parę sekund. Wyglądała jakby skupiła się na czymś intensywnie, po czym padł na nią blask światłości wiekuistej. Mądrość nad mądrościami.

– Mogę zapłacić teraz. Pomożesz mi? Jeden po drugim? – sięgnęła tylko po swój telefon, a potem umościła sobie lepszą pozycję na fotelu.

– Okej, jestem załogo… – nagle jednak przypomniała sobie o czymś.

– Złożyli na nas skargę! Jestem pewna, że to Ci starzy z naprzeciwka. – skinęła na czerwoną kopertę od wspólnoty mieszkańców. Było to wierutne upomnienie!

– A ponieważ jestem dojrzałą i dorosłą kobietą. A wszystkie problemy rozwiązuje w sposób odpowiedzialny… – nawet wyprostowała się, by brzmieć jak dorosła osoba, która rozsądnie przeanalizowała całą sytuację. – Dzisiaj wieczorem włamię się do ich garażu i obsypię ich samochód brokatem. Życzę powodzenia w czyszczeniu. – zakończyła swój wywód.

– I jestem już zalogowana, możemy płacić! – wróciła płynnie do poprzedniego tematu, jakby niecny plan zabrokatowania sąsiadów nic nie znaczył.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- I cały misterny plan w pizdu - burknął Taylor. Nie miał planów na weekend jak na razie, ale perspektywa spędzenia tego czasu z rodziną Bonnie oraz jej ewentualnymi dalszymi krewnymi i na pewno jakimś potencjalnym kandydatem na jej drugiego męża to nie był wymarzony plan. Darował sobie również ciągnięcie tematu jogurtowo-piwnego. Było to bezcelowe, a przynajmniej miał pewność, że nikt mu niczego z lodówki nie buchnie. Kropka. - Będziemy siedzieć w restauracji, wyglądać na obrzydliwie bogatych i obrzydliwie znudzonych a do tego słuchać peanów na cześć jakiegoś syna znajomych twoich rodziców? Na bank wyjdę z tego eventu z rozstrojem żołądka - wzruszył sam ramionami, ale jak powiedziała, nie takie problemy rozwiązywali.
- Nie. Nie mam ochoty być dzisiaj władcą ognia - spodobała mu się zresztą ulotka włoskiej knajpy. Ciekawe, czy mają tam też pizzę? A po wręczeniu żonie okularów z uśmiechem słuchał jej sprawozdania - Bo mówiłem, że strój uczennicy jest przereklamowany. Teraz są stepujące siostry, stepujące matki, ewentualnie klasycznie panie sekretarki. No ale na milfa to ty jesteś za młoda i za zgrabna - zrobił jeszcze minę w stylu "a nie mówiłem". Szczęśliwie, średnia dochodów była wciąż całkiem przyjemna. Każdemu zdarza się kryzys formy. I Tom Brady miał swoich Miami Dolphins - Myślałem ostatnio nad dłuższym livem. Niekoniecznie stricte seksualnym... - wtrącił jeszcze upijając łyk.
- Donos? Ooo. To ciekawe - ewidentnie zainteresowało to Taylora bardziej niż rachunki - Że głośno? Że trawnik nieprzystrzyżony? - dobre dzielnicy miały swoich osiedlowych psychopatów. Taki urok. Później zaś się zaśmiał - Świetna myśl. Nie zapomnij jeszcze wysmarować im klamek pastą do zębów. Albo kupą. Zdechła ryba na wycieraczce to też dobra opcja... - jak widać, pan domu zamierzał dopingować własną żonę w czynieniu zła i występku. Ba! Pewnie jej w tym pomoże, choć chwilowo ułożył nogę na kolanie Bonnie i, po otwarciu i prześledzeniu tekstu wzrokiem, podał do zapłaty kwotę za prąd - Fiu fiu. Wysoki. A piekarnik częściej nie chodził.... - mruknął patrząc na żonę podejrzliwie. Gadżety do produkcji filmowych na pewno tyle nie zżerały. Mogły być to więc tylko sprzęty AGD...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– A dawno nie widziałam Briana. – odpowiedziała, wracając do jego wcześniejszego pytania. To właśnie Brian, jej były chłopak, z którym niemal była zaręczona - miał być tym wymarzonym zięciem w ocenie jej rodziców. Skończył prawo, aplikację odbywał w najlepszej kancelarii w mieście. Pochodził z prawniczej rodziny - snobizm, snobizm i jeszcze raz snobizm. Oblany tylko polewą z nudy i przewidywalności. Niemniej, ojciec Boo zadawał podejrzanie wiele pytań o rzeczonego Briana. Mimo to, nie zaprzątała sobie tym szczególnie swojej pięknej głowy.

– Obiecuje pomasować Ci brzuszek jak tylko wyjdziemy. – to oczywiście odpowiedź na potencjalny rozstrój żołądka po nieprzyzwoicie snobistycznej imprezie rodzinnej Bonnie.

– Poza tym może rozmasuje Ci też inne partie ciała. – obiecała, wręcz unosząc dwa palce w geście przysięgi. Nie musiała nawet szukać pretekstu. Zawsze chętnie go rozbierała, masowała, całowała, a wręcz pożerała w całości. Czasami wydawało jej się, że był tak seksowny i słodki, że mogłaby go ścisnąć do formatu kieszonkowego i dosłownie zjeść. Ot, taka obronna funkcja mózgu gdy nie radzi sobie ze zbyt dużą ilością słodyczy. To naukowo udowodnione!

– A mają jakąś taką prostą pizzę? Albo coś z mozarellą? – wychyliła głowę, nawet wyciągnęła dłonie po ulotkę. W rzeczywistości jednak nie zamierzała jej zabierać. Chciała raczej, aby Taylor sprawdził dostępne opcje, które jego ukochana żona potencjalnie mogła zjeść!

– Masz ochotę posiedzieć z widzami i porozmawiać? Taka audycja radiowa na OnlyFans? – zaśmiała się cicho, odrywając wzrok od laptopa, gdy założył nogę na jej kolano.

– Chcesz żebym się pomyliła przy płaceniu rachunków? – westchnęła ciężko, kręcąc głową. Zaraz jednak wpisała wszystkie potrzebne dane, aby zapłacić za prąd. Na koniec wpisała kwotę, a przelew potwierdziła kodem, który dostała w wiadomości tekstowej.

– Co następne? – zapytała, ale zanim Taylor otworzył kolejną kopertę, ona zdążyła rozsznurować mu but. Gdy tylko poniósł wzrok, uniosła ręce w geście kapitulacji, z niewinną miną "To nie ja!".

– Pasta do zębów to dobry pomysł. Wyruszamy o północy. – zarządziła, przelogowując się i wypełniając kolejne rubryki przelewu. Kolejny rachunek i kolejny!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wolę drugą opcję. Jak rozmasujesz mi co inne to i brzuch przestanie mnie boleć. Tak czuję - to była oczywista oczywistość. Szczególnie, że rozstrój żołądka pewnie będzie mieć podłoże nerwowe, a nie gastronomiczne.
- Pizze moja drogie są okrągłe. Nie proste - żarcik trącający inżynierskim poczuciem humoru. Kto powiedział, że sportowiec nie może kumać czaczy z matematyką i tak dalej? - I z mozarellą, wyobraź sobie, jest właśnie pizza - puścił jej jeszcze oczko a potem przejrzał ulotkę. Po prawdzie, to nie było tam absolutnie nic interesującego. Spaghetti, lasagna. Jakieś tortellini. Coś z owocami morza, ale akurat do niego to nie przemawiało. Więc z włoskiej kuchni, rzekomo makaronowej, zostanie pizza. Cóż za niespodzianka... - Pizza salami. To brzmi z tego wszystkiego najlepiej. Czy ty jednak makaron? - znając życie, pewnie makaron zamówi a i tak zje sporą część "jego pizzy". Małżeństwo. Trzeba się dzielić. Prawdę mówiąc, to myśląc o jedzeniu trochę jakby zgłodniał, trzeba jednakowoż o linię dbać.
- Nie. Skądże. Po prostu będzie dzień z życia. Parę kamer, widok jak toczy się nasz dzień - szyjką butelki skinął na tylną część laptopa - Na bank znajdzie się tam niejeden zwyrol, który zapaskudzi gacie na widok ciebie na przykład depilującej albo... - tutaj urwał. zabrakło mu pomysłów - cholera, ludzi podnieca wszystko - zakończył przekonany, że nie ma sensu jej tego tłumaczyć. Zresztą, tak jak przypuszczał, trochę utrudnił jej skupienie się. Z szelmowskim uśmiechem obserwował jak jedną ręką próbuje 'pracować', gdy druga zajęta jest czymś innym.
- Nie. Przed świtem. - zaprzeczył podmieniwszy nogi. Skoro jedna buta nie miała, to pora na drugą - trzeba będzie wstać rano, ale o północy jeszcze się tutaj toczy życie. Skoro tacy są świętoszkowaci to niech słyszą, że niektórzy o północy potrafią się dobrze bawić. Potem szybka drzemka, a na godzinę przed wschodem słońca ruszymy rozrabiać. Może poza pastą, klamkę wysmarujemy czymś innym białym? Będziesz gotowa się podzielić? - dopił piwo do końca, a nogą szturchnął ją w wewnętrzną stronę uda, gdzieś w połowie odległośći między kolanem a pachwiną. Wywoływał ją do odpowiedzi, ot co.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Makaron. Klasyczne bolognese. – poprosiła z uśmiechem małej, uroczej dziewczynki. Niewiele jej trzeba było, aby nabrała niewinnego, dziewczęcego uroku.

– No tak. Dostałam pytanie o każdy możliwy element mojej garderoby, o tampony, podpaski... – wyliczała, jak gdyby nigdy nic. Biznes to biznes, zwykle tak do tego podchodziła. Nie przekraczała tylko jeden granicy: wyznaczonej przez Taylora. Cokolwiek jemu nie odpowiadało, nie podobało się i na co się nie zgadzał, było tabu! Niedostępne i kropka. Miłość była ślepa, a Bonnie podążała za nim jak zaczarowana.

– Ostatnio dostaliśmy też wiadomość... – przerzuciła się na kolejną kartę otwartą w przeglądarce.

– Oho! Ktoś chciałby postawić nam kolację. Ale określa miejsce i w ogóle. Kto wie czy to nie jakiś psychol, który będzie tam na nas czekał. – wzdrygnęła się lekko i pokręciła głową. Cmoknęła cicho, posyłając w powietrzu buziaka. Nie mogła się już doczekać aż skończą z rachunkami. Zamierzała rzucić się na Taylora i zmacać te jego ramiona. Co chwilę napinał mięśnie. Głównie przypadkiem. Co gorsza, był teraz poza zasięgiem jej dłoni. Zaciskała ją bowiem na jego stopie, ale to tyle.

– Nie. – zaprzeczyła krótko.

– Są świętości, którymi się nie dzielę. – pokręciła głową, a wręcz rozłożyła bezradnie ręce. Zupełnie jak ta przestarzała emotka z Gadu Gadu. Kompletnie bezradna, nie mająca wpływu na prawa natury. Niezaprzeczalne i niepodważalne. Tak też było w przypadku Bonnie. Są bowiem świętości, które nie podlegały żadnym dyskusjom.

– Czyli mamy licealną randkę przed świtem. Ależ jestem podekscytowana! – niemal podskakiwała w miejscu. Jak to mówi stara mądrość ludowa: przebierała nogami. Jednocześnie rozsznurowała jego drugiego buta, jednym płynnym ruchem zdejmując go i zrzucając na podłogę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdecydowanie Taylor popatrzył na żonę podejrzliwie. Klasyczne bolognese było opcja tak bezpieczną, co w pewnym europejskim kraju schabowy z ziemniakami, ale i tak czuł, że długie ręce wyciągną się po pizzę. Tym spojrzeniem oczekiwał ewentualnej zmiany zdania, ale przyjął do wiadomości. Wie co zamówić.

Te wszystkie świry są rozwiązaniem wielu ekologicznych problemów… – zaczął Taylor lekko wychylając się do tyłu. Stolik, dość pechowo, miał jednak ograniczoną powierzchnię, więc dłonie spoczęły dosłownie tuż za jego plecami, a odchylenie w tył było naprawdę delikatne. Pozostał jednak w takiej pozycji: z nogą na jej kolanach – Myślisz, że oni te podpaski czy tam tampony pakują w antyramy? Czy zwyczaje wąchają albo wylizują? – czasem można by stwierdzić, że mentalnie Taylor zatrzymał się na poziomie kilkuletniego dziecka, który zadaje mnóstwo pytań i docieka spraw, które nikogo normalnego nie interesują – Czy do pytań dołączona była jakaś oferta? – wiadomo, odpowiedzieć wypada, ale pikantne szczegóły kosztują.
Tak myślałem, no trudno. Pasta do zębów i psia kupa będą musiały wystarczyć – aczkolwiek ewidentnie w jego glosie słychać było pewien zawód. To nic, że prawdopodobnie do czasu pobudki wszystko byłoby już zaschnięte i efekt byłby żaden. Może w tej chciwości Bonnie był sens? – Mhmm… to może w takim razie wyślemy naszych sąsiadów na tę randkę z psychopatą? Trzeba to jakoś zaaranżować. Powiedzieć gościowi, że będziemy, a tamci niech się nażrą i potem płacą rachunek… – po spoglądaniu przez czas jakiś w sufit jakby tam miał znaleźć inspiracje do zrobienia czegoś niedobrego, opuścił głowę i popatrzył na żonę. To zawsze był miły widok, silą rzeczy się uśmiechnął. Sama z siebie była wyjątkowa, a jej usposobienie tylko dodawało jej uroku – Aż nie mogę się doczekać jak będą wracać źli i wkurzeni, że wywalili tyle hajsu choć miało być za darmo… – dodał i jeszcze trącił nogą jej dłoń – Dalej. Miałem dzisiaj sporo łażenia po budowie – zachęcił ją choć wiedział, że zachęty nie potrzeba. Ale pewne zasady były, bez zgody ani rusz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Ekologicznych problemów? – uniosła lekko brwi. – Masz na myśli recykling? – zaśmiała się rozbawiona.

– Przygotuje talon. – zaczęła spokojnie.

– Taki voucher. Opracuje go graficznie. Darmowa kolacja w restauracji, wliczając drinki. – poruszyła zabawnie brwiami. W końcu jako całkiem biegły grafik komputerowy, mogła swobodnie zabawić się w coś takiego. Parę minut i żart gotowy. Musieli tylko odpowiednio to wydrukować, a potem spakować w elegancką kopertę.

– Możemy wrzucić im go do skrzynki pocztowej. Jestem pewna, że para snobów pobiegnie do tej restauracji z językami wywieszonymi do pasa. – skinięciem głowy dodała tylko pewności swoim słowom. Ona wywieszała język do pasa tylko w jednym przypadku. Było nim nic innego jak spotkanie z ukochanym mężem. Pytanie tylko jak daleko sięgał jej wywieszony język, gdy Taylor zdejmował koszulkę. Pewnie niżej niż pas? A gdy zdejmował spodnie? Dosłownie język ciągnięty po podłodze!

– Oj, jakieś problemy? Czy tylko dużo kontrolowania szeregowych łopatowych? – Zdaje się, że Taylor skończył z odczytywaniem rachunków. Jeśli coś pominęli, to czyja to wina? Oczywiście jego! Niemniej, mogła teraz przymknąć laptop, a jej dłonie skupić całą energię na rozmasowaniu mu stopy. Powoli, dokładnie, bardzo intensywnie. Obejmowała jego stopę dłońmi, kciukami naciskając na podeszwę. Zaczęła od miejsca tuż pod palcami, nie przerywając ani na sekundę!

– Obstawiam, że cieszą się smakiem i zapachem, a potem je wyrzucają. – wzruszyła szczupłymi ramionami.

– Jednemu z nich już raz sprzedaliśmy kilka fantów. Ale napisał, że czas na uzupełnienie braków. – wyjaśniła, gdy sama zaczęła przesuwać kciuki na palce Taylora. Zaczęła rozmasowywać każdego po kolei, bardzo dokładnie.

– Inny natomiast ma jakieś specjalne życzenia odnośnie długości noszenia rajstop. Ale... rajstopy? – wzdrygnęła się. Nosiła pończochy, ale rajstopy? Było w nich coś dziwnego, nieco niesmacznego. Może zwyczajnie nie była do nich przyzwyczajona. Niemniej, dobra oferta była godna przemyślenia.

– Oferty są mniej więcej... – wymieniła parę liczb za poszczególne drobiazgi. Średnio: pewnie około 50 dolarów za fant. Czasami zdarzały się głupie oferty w wysokości dolara lub pięciu, innym razem bardziej hojne, oscylujące wokół 70.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Oby był na kurwy i balon - wciął się bez chwili zastanowienia bo było to jedno z tych słów, na które od razu można było rzucić błyskawiczną, zawsze niepoważną, ripostę. - Tak. Składowanie starych podpasek to ekologiczny problem. Takie szajbusy problem, częściowo, rozwiązują. Pytanie, czy zużyty tampon i podpaska mogą zostać poddane recyklingowi... - tutaj przyszła pora na wzruszenie ramion, chwilę kontemplacji nad pomysłem, który z pierwszej, niewinnej wizji zaczynał nabierać konkretnych kształtów - Dopisz tam tylko, że talon należy pokazać na końcu czy coś, bo jeszcze cały szwindel wyda się na samym początku - napomniał, ale dla wypełnienia formalności. W kwestii spisków i knucia, uważał że jego żona radzi sobie doskonale i, parafrazując innego klasyka, nie ma co uczyć ojca dzieci robić.
- Ot, parę kolizji, kilka problemów z podwykonawcami, problem z dostawami, a jeszcze w to wszystko wmieszał się dyrektor - napomniał oględnie. Bywają w pracy spokojniejsze dni, bywają mniej spokojne. Ilość pracy, co logiczne, rosła wprost proporcjonalnie do ilości ludzi na placu budowy a na obecnym etapie budowy było ich całkiem sporo - i dość pechowo, połowa problemów na niższych kondygnacjach, druga połowa na najwyższych... o tak tak, właśnie tak - sztuka dobrego małżeństwa to dobra komunikacja. Mało jednozdaniowców, mruczenia tylko długie, rozbudowane wypowiedzi. Musiał ją jednak przerwać, bo pod wpływem masażu było mu zwyczajnie zbyt dobrze. Dziewięć godzin na nogach, ledwie parę razy przysiadł. Był zmęczony, sztywny. Takie rozluźnienie i wprawione ręce były tym czego potrzebował. Przestał mówić, ograniczył się do pomruków zadowolenia. Raz czy dwa powstrzymał żonę przed przesunięciem się z palcami na inną część ciała. Oczy miał przymknięte, a dalszą część rozmowy prowadził z zamkniętymi oczami.
- Żre te tampony? - aż zaśmiał się pod nosem, a na chwilę uniósł jedną powiekę. Jednym okiem zerknął na Bonnie. Dalej masowała, dalej siedziała, nie wyglądała jakby zmyślała - Muszą być całe? Bo jak nie to można tam zapakować mały prezent i policzyć ekstra - czyżby uśmiech zadowolenia zmienił się na bardziej szelmowski? Chytry? Jak najbardziej! - Kostka teraz

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Jasne. Napisze, że talon należy okazać na samym końcu przy regulowaniu rachunku.[/b] - pokiwała głowa. Już nawet zaczęła planować w glowie, jak powinna wyglądać owa ulotka. Raczej prosta. Nic nadzwyczajnego. Ot, pobierze ze strony logo restauracji i wybierze jakieś czcionki.

– Już nie mogę się doczekać świtu! – rzuciła, a jej ekscytacja przybierała na fizycznej formie, gdy nieco kręciła się i wierciła w fotelu.

– Przypominają mi się stare i dobre czasy. – nieco rozmarzona westchnęła, patrząc na Taylora z błogim uśmiechem.

– Powinniśmy kiedyś wrócić do tej przygody w aucie. – poruszyła zabawnie brwiami, na moment wręcz odpływając myślami w przeszłość. Może nie wielce daleką, ale wciąż - zbyt odległą. Stanowczo powinni wprowadzić niektóre czynności do comiesięcznych tradycji!

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

– Całe, całe.[/b] - skinęła głowa.

– Właściwie niewiele tam szczegółów. Chciał tylko abym nosiła je przez bite trzy dni.[/b] - wzdrygnęła się lekko. Rajstopy wciąż wydawały jej się nieco problematyczne. Ale czego nie robi się ku zadowoleniu własnego męża. Szczególnie, ze szczerze była w nim zakochana.
Zawsze wkładała sporo pasji i zaangażowania w rozmasowanie mu stóp. Od palców, przechodziła w dół. Dokładnie rozmasowała śródstopie, zbliżając się do pięty. Jednak gdy tylko dał jej znak, skupiła się na rozmasowaniu ścięgna Achillesa i kostki. Czasami może poświęcała temu zbyt wiele uwagi. Wgapiała się w jego stopę i wydawać by się mogło, że nie słucha. W rzeczywiści wciąż zawsze brała bardzo aktywny udział w rozmowie.
Nagle jednak podniosła jego stopę. Zaczęła dotykać opuszkiem palca miejsc na śródstopiu wydając z siebie ciche “pip pip pip”, jakby wybierała number. Nachyliła się raz, przykładając jego stopę do boku twarzy. Jasne, że nie podniosła jego nogi tak wysoko, raczej sama zsunęła się na podłogę, by to w ogóle było możliwe.
– Halo? Czy zamówił Pan już kolację dla swojej ukochanej żony? – zapytała.
– Bo zastanawiałam się jeszcze nad deserem. Ale jeśli nie macie w menu Tiramisu, to może jakaś gorąca rurka z kremem? – wzruszyła lekko ramionami, wciąż dociskając jego stopę niczym telefon komórkowy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Hej. Księżniczko. Nie śpimy, zwiedzamy... - gdy zobaczył, jak Bonnie odlatuje na krótką chwilę wewnątrz własnych wspomnień trącił ją nogą w brzuch mając nadzieje, że taka zagrywka przywróci mu żonę z krainy przeszłości - Przecież nikt ci nie broni czekać grzecznie pod moją budową, Boo. Paka forda jest duża, a dyżurny koc na tylnym siedzeniu też jest... - uniósł wyżej brwi spoglądając na żonę bardzo wymownie. Ale tak to jest. Jak się dupa przyzwyczai do home office to się gnuśnieje i traci kreatywność. Dobrze, że przynajmniej linię trzymała!
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Masaż trwał, a jemu było zwyczajnie dobrze. A w robocie mówili, że go popierdoliło że jeszcze na studiach wziął ślub. Szkoda, by się taka żona marnowała. Lepszej nie znajdzie. Roześmiał się głośno i szczerze gdy został świadkiem rozmowy telefonicznej.
- Jeszcze przed nami wczesny obiad - dodał i cofnął nogę. Postawił obie na ziemi, podniósł się. W stronę siedzącej na podłodze żony wyciągnął rękę - I czeka mnie prysznic. Potem możemy podyskutować o deserze z kremem. Będziesz dzień święty święcić - sam był agnostykiem, no ale większość rodzin w tym kraju w coś wierzy, chrześcijaństwo króluje. Czego się dowiedział, w porę wypisał. Z keiszeni spodni wyciągnął telefon, wybrał numer z ulotki. Ruszył na górę, do łazienki jeszcze zerknąwszy przez ramię i gwizdnąwszy - Tak dzień dobry. Jedno bolonese. Jedna pizza salami. Do tego jakiś deser. Tak, jakikolwiek. Uhum. Płatność kartą. Columbia 29 - krótko odpowiadał na pytania, a kończył udzielać odpowiedzi już w łazience, z lejącą się pod prysznicem wodą. Części ciuchów też pozbył się po trasie, w łazience została tylko bielizna. Wkorczył pod prysznic.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A na której budowie teraz jesteś? Ostatnio mijałam tę w centrum, przy muzeum stanowym i wcale nie mogłam znaleźć Twojego auta! - wywróciła oczami. Zapewne często się przemieszczał. Złapanie go było niczym dorwanie błyskawicy w locie!

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

- Amen! - gdy zabrał stopę, jej udawany telefon, wciąż była na podłodze przed nim. I przy głośnym, dumnym „amen” przeżegnała się i ułożyła dłonie jak do modlitwy. Wzorowa z niej była dziewczyna. Żywcem do nieba ją wezmą.
Kiedy Taylor ruszył w stronę schodów, zerwała się na równe nogi i podbiegła do niego. Od tylu, objęła go i zawisła na nim jak mała dziewczynka. Złożyła pare pocałunków na jego karku o szyi. Mruczała przy tym cicho i chyba wcale nie ułatwiała mu zamówienia jedzenia. Ale pomogła ze zdejmowaniem spodni, gdy rozpięła mu pasek. Musiał tylko wydostać się z nogawek, gdy ona wciąż wisiała mu na plecach.

- I poprosimy jeszcze bruschettę. - zawołała do telefonu, gdy Taylor trzymał go przy uchu. Nie oparła się tez pokusie, aby nosem pchnąć lekko telefon, odsłonić jego ucho i lekko je musnąć wargami.
W łazience pomogła mu z pozostałymi ubraniami. Jego majtkami zakręciła na palcu, zanim wrzuciła je do kosza na pranie. To samo zrobiła z resztą jego garderoby.

- Halo! Nie tak szybko! - zawołała, widząc jak Taylor sięga już po żel do mycia! Niemal w mgnieniu oka znalazła się obok niego, całkiem nago. Albo nawet jeszcze wydostając się z koronkowych majtek, które już zdążyły się zmoczyć pod strumieniem wody.

- W przysiędze małżeńskiej było jasno powiedziane: na dobre i na złe będziecie razem brać prysznic. - dodała. Zaczęła rozcierać żel do mycia na jego ramionach i plecach. Mruczała przy tym cicho i po chwili zwykle mycie przerodziło się w lekkie drapanie wzdłuż kręgosłupa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyjaśnił żonie, że na tamtej budowie był tylko przez dwa tygodnie w ramach zastępstwa za kolegę, a jego znajduje się w innym miejsca. Budowa biurowca, kilka przecznic od miejsca, o którym wspomniała. Mój pedantyzm chciałby, abym dokładnie podał lokalizację, ale czasu na to nie mam. Prysznic czeka.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Rozbawiony zaśmiał się pod nosem i opanował się, gdy na plecach pojawił mu się ważący około pięćdziesięciu kilogramów balast. Lekok się wychylił w przód by zachować równowagę, złapał żonę za nogi, poprawił jej ułożenie i w ten właśnie sposób prowadził do łazienki. Minus? Ciężko było obmacywać jej ciało, ale jakoś przeżyje.
- Kochanie, za halo w mordę walo. Tyle razy CI mówiłem - przewrócił oczami, ale to był błąd, bo Bonnie błyskawicznie się rozbierała i przez tę nonszalancję stracił wiele z interesującego widoku. Już praktycznie nagą żonę przyciągnął do siebie w kabinie chwilowo powstrzymując jej higieniczne zapędy - Gdzie opłata za wstęp? - wziął sam, całując ją długo, czule, namiętnie. Acz bez agresji! - Musiałem być pijany podczas przysięgi... - zamruczał jej najpierw do ucha, a potem gdzieś w eter, gdy pod wpływem przyjemnego i doprowadzającego go na skraj błogości drapania znalazł się niemalże w niebie, do którego już zdążyli zabrać pobożną Boo. Boo, której przerwał macanki i obrócił do siebie tyłem. Przywarł do jej pleców, czekał na strategiczne, przyjemne ruchy. Tymczasem usta miał to przy jej szyi, gdzie skłądał pocałunki, to przy uchu gdy do niej mówił: - Ubierzesz te czarne skórzane spodnie?... Te obcisłe, z zamkiem na tyłku. Twój tyłek wygląda w nich jak miliard dolarów - dłuższa przerwa na odsunięcie, mokrych już, włosów z karku, parę całusów, muśnięć językiem - i zapomnij stanika do body. I tak będzie ciemno, nie będę zazdrosny - w tym momencie dłonie złapały jej biust, zupełnie jakby dotyk już teraz miał zagwarantować, że nad ranem jej sutki będą widoczne pod materiałem jakiejś obcisłej koszulki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– A myślałam, że kopyta się paloooo. – przedrzeźniała go, aż w końcu oboje znaleźli się w łazience. Bonnie miała wielką wprawę w ubraniu i rozbieraniu. Seks w najróżniejszych, nawet publicznych miejscach uczył koordynacji i pośpiechu. Logika: która warstwa pierwsza, co trzeba odpiąć i zapiąć. Parę chwil i całkiem nadała próbowała szturmem wejść pod prysznic.

– Nie. Nie byłeś pijany. – podkręciła głową, z niepisaną pewnością w głosie.

– Może trochę odurzony. Ale kto by tam liczył ile tabletek Ci rozpuściłam w porannej kawie. – machnęła nonszalancko ręką, bardzo rozbawiona. Oczywiście, że tylko parę razy w życiu sięgnęła po zakazane środki. Zawsze go o tym informowała i oboje wyrażali zgodę. Z wyjątkiem jednego razu, gdy panicznie bała się zostać sama w nowym domu, a Taylor miał wyjechać w delegację. Wtedy omyłkowo dodała mu jakiś środek przeczyszczający do śniadania. Ot, żeby nie musieć samej spać! Każdy są by ją uniewinnił, a w dodatku - nikt o tym nie wiedział. Włączając w to jej ukochanego męża.

– Ojej. A ja zostawiłam kartę płatniczą na dole... – wykrzywiła usta w podkówkę. Zaraz jednak się rozchmurzyła. Objęła Taylora, jedną dłoń układając na jego policzku, a drugą gdzieś w okolicach talii, a później pośladka. Nawet chyba jedną nogę lekko zadarła, zahaczając stopą o jego udo. Przyciągnęła go na siebie mocniej, czując za plecami chłodną szybę.
Całowała go długo i zachłannie. Wyrwały się pojedyncze westchnięcia, pomruki, a nawet mlaśnięcie. Nie chciała przerywać, więc gdy próbował mówić, nakierowywała jego twarz z powrotem na pocałunek z głośnym mruknięciem.

– Założę, założę. – pokiwała głową, próbując na nowo odnaleźć jego wargi.

– Troszkę niżej. I w szyję. Proszę... – szepnęła błagalnie, odchylając głowę w bok. Dała mu pełen dostęp do swojej szyi, gdy ciepła woda powoli obmywała jej skórę. Nigdy nie potrafiła ustać w miejscu. Tak było też i tym razem, gdy niemal tańczyła. Ocierała się o niego, wpasowując pośladkami w linię jego ciała. Nie dałoby się tam wcisnąć nawet pajęczej nici!

– Jednym słowem mam wyglądać pornograficznie, ale z klasą. Jak tajna agentka. Wszystko rozumiem. – zaśmiała się cicho, odchylając głowę lekko do tyłu.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”