WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Już Ci mówiłam, tato. Mam spotkanie z klientem w Portland, a później w San Francisco. – rozmawiała przez telefon, dociśnięty ramieniem do ucha. John niemalże od samego początku musiał borykać się ze wszystkimi problemami oraz urokami bycia samotnym ojcem. Nigdy nie znalazł czasu na założenie nowej rodziny, czy nawet zbudowanie jakiegoś trwałego związku. Wszystkie swoje uczucia, a także każdą wolną chwilę, poświęcał córce. Stąd też swoista nadopiekuńczość i troska, która wyrażała się między innymi licznymi i regularnymi rozmowami przez telefon.
Być może z tego powodu, Anne nigdy nie wyjaśniała ojcu czym dokładnie się zajmuje. Jakie intratne zlecenia przyjmowała, gdy na jej koncie pojawiały się kolejne sumy pieniędzy. Nie były zawrotne. Te większe sumy wciąż rozprowadzała po zagranicznych kontach, zacierając za nimi wszelki ślad. Niemniej, ich źródłem nie były jej jakże przeciętne usługi analityka finansowego. I chociaż po odejściu z CIA założyła swoją firmę, nigdy nie rozwinęła w niej skrzydeł. Szybko znalazła inną niszę, w której mogła wykorzystać zdobyte w agencji umiejętności.
Po chwili zamknęła niewielką, podręczną walizkę. Najważniejsza paczka - którą przesłała do San Francisco w mniej oficjalny sposób, czekała na nią w jednej ze skrytek. Anne natomiast musiała dotrzeć na miejsce w pierwszej klasie, na pokładzie lokalnych linii lotniczych. Taksówka zawiozła ją pod samo wejście, gdzie rozliczyła się z kierowcą i skierowała swoje kroki w stronę kontroli osobistej. Przeszła ją bez najmniejszych problemów. Po chwili znów założyła buty, a pasek wsunęła w szlufki spodni. Sprawdziła tylko bilet, a potem wyświetlacz nad jej głową, upewniając się, który kierunek powinna obrać.
Przez ramię przewiesiła beżowy prochowiec, gdy wraz z niewielką, czarną walizką przechodziła przez główną aleję w strefie bezcłowej. Przyglądała się poszczególnym sklepom, zabijając czas. Niespełna pół godziny później, siedziała już w fotelu na pokładzie samolotu. Spojrzała na zegarek zaciśnięty na prawym nadgarstku. Przełączyła telefon w tryb samolotowy, a z torby wyciągnęła drugi. Zaczęła go rozmontowywać, wkładając doń nową kartę. Miejsce obok niej pozostało puste, co wykorzystała do postawienia tam swojej torby.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

minus kurtka

Próżno było szukać przy nim bagażu. Jakiegokolwiek. Miał niespełna metr dziewięćdziesiąt wzrostu, ale krępa budowa ciała sprawiała, że czasami Brian poruszał się jak mały czołg lub taran. Parł do celu jakim była kolejna bramka na lotnisku aby dostać się na pokład samolotu. Wyglądał bardziej jak jakiś autostopowicz aniżeli podróżnik liniami lotniczymi. Zaklął głośno i szpetnie gdy został wytypowany do dodatkowej, wyrywkowej kontroli. Poza jednym kluczem, zwitkiem banknotów i kartą kredytową nie miał nic. Nie zabrał nawet telefonu. Określając wykonujących swoją pracę mianem damskich organów rozrodczych pożegnał się i ruszył w stronę właściwej bramki. Był jednym z ostatnich, którzy pokonali kontrolę.
- Pieprzone blond cipy - burknął gdy minąwszy czwartą alejkę minął trzecią blondynkę, która nie była tą, która go najbardziej interesowała. W sposób mało wysublimowany, bezczelny wręcz, przyjrzał się kolejnej jasnowłosej kobiecie, ale ta miała jedynie młodzieżową fryzurę bo jeżeli chodzi o wygląd to była zdrowo wysuszona. Wreszcie znalazł tę, która go interesowała.
- Witaj złotko - rzucił swoim niskim głosem zajmując miejsce obok Anne. Oczywiście wcześniej przełożył jej torebkę na zgrabne nogi. Rozsiadł się wygodnie, nogi szeroko - zupełnie jakby chciał wywietrzyć swój krok - dłonie na udach, bezczelny uśmiech na twarzy, na której skupił swój wzrok po tym jak zerknął bez krępacji w dekolt Anne - Pushupu zapomniałaś? - poklepał kobietę po udzie - Zajęta? Zapracowana? Bo minęło sporo czasu odkąd widzieliśmy się ostatni raz... - rzucił ciekawy, kiedy rozmowę utrudni im osoba, której miejsce zajął.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie spodziewałam się dawnych znajomych. - rzuciła spokojnie, gdy Brian zajął miejsce obok niej, witając się szerokim, niemal hollywoodzkim stylu. Uniosła lekko brwi, gdy mężczyzna poklepał ją po udzie, obdarowując nieskrępowanym żartem o rozmiarze jej biustu.
- O ile dobrze pamietam, to idealny rozmiar biustu to ten, który mieści się w dłoni? - nawet lekko odchyliła kołnierz białej koszuli, która miała na sobie. Zajrzała do środka, upewniając się, ze jej biust wcale nie zmniejszył się od ich ostatniego spotkania.
- każdy większy rozmiar to marnotrawstwo. Złota myśl Briana, którą powtarzam sobie do dzisiaj. - bezradnie wzruszyła ramionami, siadając nieco bokiem. Przez kilka dłuższych chwil obserwowała go
- Mam nadzieje, że przynajmniej masz bilet? - miała na myśli bilet na ten konkretny lot. Właściwie nie powinno go wpuścić na pokład, jeśli nie miał przy sobie dokumentu tożsamości i ważnego biletu na dany rejs.
- Poza tym byłam pewna, że oglądasz świat zza krat. Przynajmniej to ostatnia wiadomość jaką o Tobie słyszałam, gdy próbowano wyrzucić mnie dyscyplinarnie z CIA. - w tym jednym zdaniu wyjaśniła mu od razu, ze nie pracuje dłużej dla agencji rządowej. Dziwnym trafem miała przeczucie, że Brian doskonale o tym wiedział? Miał swoje źródła, czy prześwietlił ją przed samym przyjazdem. Nie była do końca pewna jego intencji - czy w ogóle powinna mu zaufać. Bądź, co bądź, nie widzieli się przeszło parę lat. I mimo, że na początku z całą swoją miłością i uwielbieniem słała mu paczki do więzienia, ich kontakt urwał się niedługo później.
– Szczerze? – zaśmiała się cicho, zapinając swoje pasy bezpieczeństwa.
– Zapracowana. Właśnie lecę na spotkanie biznesowe. Założyłam firmę zajmującą się analizami finansowymi. Nudne, ale pozwala wyżyć. – machnęła nonszalancko ręką, ale nad nimi zawisł właśnie dość otyły, lekko łysiejący mężczyzna. Otarł nadmiar potu z czoła, wysapując, że to chyba jego miejsce. Zaczął nawet szukać telefonu, by tam sprawdzić numer fotela.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nieźle - ukazał zęby w grymasie mającym imitować uśmiech - Nic się nie zmieniło, ale popatrzeć na obfite cycki zawsze jest miło. Nawet jeżeli to tylko pieprzona tania sztuczka - może i jego twarz się uśmiechała, ale oczy pozostały względnie obojętne. Nawet gdy dziewczyna umożliwiła mu zerknięcie w dół, w dekolt. Darował sobie uwagę, że skoro pushup został w domu to po cholerę jej jakikolwiek stanik.
- Wyobraź sobie, że wyszedłem za dobre sprawowanie. - próżno było nazwać to odbiciem piłeczki, ale jeżeli intencją Anne było przekazanie mu informacji to zrozumiał i przyswoił. Chociaż gdyby było inaczej, pewnie nie mieliby okazji porozmawiać. Paradoksalnie, to właśnie jej były pracodawca zwrócił się do niego i pozwolił zmontować niewielki zespół do wykonania pewnego zadania. Z tego co wiedział, CIA nie wolno było działać na terenie USA, więc wciąż w sferze niedopowiedzeń było to czy cała akcja jest legalna czy nielegalne. Po prawdzie, Brian miał to w dupie - Paskudnie pieczesz. Albo zmień cukiernie, nawet fiuty na gastrofazie nie były w stanie tego zeżreć - wtrącił jeszcze idąc w ślad za blondynką i sam też zapiął pasy. Tuż po tym opuścił oparcie ignorując siedzącą za nimi kobietę.
- Czyli nie jesteś zapracowana... - prychnął i wręczył grubasowi wymiętą kartkę ze swoim biletem. Tak, bilet też miał. Dowód tożsamości również. Złote czasy opisywane w Reacherze niestety minęły po 9/11 - Mam dla Ciebie ofertę. Jak się nazywał ten twój fiutek z firmy? James? John? - oparł oba ramiona na obu podłokietnikach gotując się do startu - Przypomniałem sobie. Jack. Właściwe imię dla pizdy, która gryzie piach - uniósł wyżej brew czekając na reakcję. Jej reakcja i tak nie miała znaczenia, złoży jej ofertę mimo wszystko, ale jeżeli wciąż ją boli śmierć byłego partnera współpraca będzie dużo łatwiejsza. Poza tym, jak ją być może podkurwi będzie jeszcze weselej...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Za dobre sprawowanie? Byłeś grzeczną suczką swojego strażnika? – zaśmiała się pod nosem, majstrując przy klimatyzacji. Obawiam się, że nawet najdroższe bilety lotnicze lokalnych rejsów, nie były najwyższej jakości. Pokręciła nieco jedną z dysz zimnego powietrza. W końcu jednak się poddała, kończąc cichym westchnięciem.
Jestem wybitnie zajęta. Biznes. – wzruszyła szczupłymi ramionami.
Biznes przynosi lepsze zarobki. Poza tym, nie jestem nic winna CIA. Skończyłam z tym dawno temu. – zdaje się, że nieznajomy pultaśny mężczyzna nieco rozszerzył oczy na samo brzmienie nazwy CIA. Spodziewał się tutaj ataku terrorystycznego czy innej niebezpiecznej akcji ze strzelaniną w tle? Anne nie zwróciła na to najmniejszej uwagi.
Jack gryzie piach. – mruknęła tylko.
Przepraszam, może Pan poprosić stewardessę? Wolałabym nie siedzieć przy... – spojrzała na Briana, a potem uśmiechnęła się czarująco do otyłego, nieco zbyt spoconego Amerykanina. Miał na sobie szary garnitur i opięta, białą koszulę. Guziki ledwo wytrzymywały pod naporem wypiętego brzucha, niemal eksplodując szybciej niż pociski z karabinu snajperskiego.
- Skoro on nie chce się przesiąść, znajdę inne miejsce. - dodała po chwili. Stewardessa pojawiła się przy nich w mgnieniu oka, pytając w czym tkwi problem.
- Zwyczajnie nie życzę sobie seksistowskich żartów na temat rozmiaru mojego biustu. - w rzeczywistości wcale jej to nie ubodło. Ale było lepszym powodem do zmiany miejsca, niż rosnąca złość. Wściekła się, gdy opowiadał o Jacku. Wciąż trudno było jej się pogodzić ze stratą przyjaciela, partnera i chyba kogoś bliższego. Niemniej, stewardessa zaczęła ją przepraszać oraz zapewniać, ze linie lotnicze stają przeciwko wszelkim seksistowskim opiniom. Anne przyjęła przeprosiny i przeszła niemal na drugi koniec samolotu, ściskając swoją torbę. Z niezadowoleniem usiadła na nowym miejscu, odkrywając, że cały rząd jest szczęśliwie pusty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zamiast śmiechu mogła usłyszeć charkot, coś w rodzaju rzężenia. Mężczyzna pokręcił głową z rozbawienia. Kontynuował rozmowę i zerknął na kaszlącego na wzmiankę o CIA grubasa. Prychnął pogardliwie i uwagę przeniósł na stawiającą się Anne.
- Na starość dupa ci stwardniała złotko? - prychnął, a po tym jak blondynka poleciała na skargę do grubaska wyraźnie dało się słyszeć zawód w jego głosie - A jednak nie. Pizda to pizda - warto zauważyć, że słownictwo Briana było bogate w wszelkiej maści odniesienia narządowe. Trudno też byłoby wziąć Briana za erudytę i mówcę. WIlliams był niczym tocząca się kula śniegu czy inne pandemonium, które parło do przodu nie zważając na otoczenie.
- Nie bądź pizdą Anne. Od kiedy zrobiłaś się ąę? - zapytał gdy blondynka opuszczała swoje 'podstawowe' miejsce i ruszyła w stronę tyłu samolotu. Zajęty podziwianiem pośladków blondynki zignorował pierwszy komentarz stewardessy i dopiero gdy Anne przestała prezentować swój tyłek, on przestał wychylać się przez fotel. Rozsiadł się wygodnie - Dobrze dobrze, to moja była żona... - zbył stewardessę, a grubasek... grubasek jednak udał się na miejsce wykupione przez Briana. Samolot zaczął przemieszczać się po płycie lotniska, niedługo potem wystartował, a gdy przestał się wznosić zgasło światło informujące o konieczności posiadania zapiętych pasów. Wtedy też Brian podniósł się i udał do swojej "byłej żony".
- Wylizałbym cię pizdę byś się wyluzowała, ale wiem, że nie takie zabawy cię kręcą, co złotko? - szelmowsko się uśmiechnął, klepnął ją lekko po udzie, cmoknął ustami posyłając w powietrzu całusa - Ale przyjemności potem. Nie jesteś nikomu nic winna, a jak widzę wciąż cię boli śmierć Jacka. A ja mogę dać ci sposób na wyrównanie rachunków. Tylko wyjmij ten korek z dupska - początkowo wyraźnie sobie drwił, ale z każdym kolejnym słowem poważniał nie tylko jego głos, ale też spojrzenie, wyraz twarzy. Cały czas był też lekko odwrócony w jej stronę, ale teraz siedział grzecznie, z plecami niemal przyklejonymi do oparcia. Po bożemu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Czego? - zapytała grzecznie, gdy na horyzoncie znowu pojawiła się góra mięsa - góra mięśni, której ktoś przez pomyłkę nadal umiejetność mowy. Uniosła wzrok w górę, a potem głośno westchnęła, gdy Brian znowu opadł na fotel obok niej.
- Jesteś bardziej upierdliwy niż opryszczka. - mruknęła tylko, starając się wrócić do lektury gazety, którą zgarnęła gdzieś na lotnisku. Duży format, czarno biały druk. Pewnie jakaś lokalna, codzienna Gazeta z podstawowymi wiadomościami.
- Nic mnie nie boli. Tym bardziej smierć Jacka. - warknęła. Złożyła zamaszyście gazetę, wciskając ją w kieszeń fotela przed sobą.
- Jak Ci wspomniałam wcześniej, nie interesuje mnie przeszłość. - wyjaśniła na wstępie.
- CIA nieźle mnie wychujało, gdy odpowiednie korporacje sięgnęły do kieszeni. - bezradnie rozłożyła ręce, unosząc szczupłe ramiona. - Dlatego zaczęłam radzić sobie sama. Bez ich wsparcia i łaski. - uznała to za wystarczające wyjaśnienie, że znalazła sobie nowe zajęcie. Niezależnie czy były nim analizy finansowe jak wcześniej wspomniała; czy morderstwa na zlecenie - o czym wyraźnie nikomu się nie chwaliła.
- Wiec nie wiem o jakim wyrównywaniu rachunków mówisz, ale szczerze - nie mam ochoty bawić się w tej samej rzece. A raczej ścieku, w tym przypadku. - usiadła prosto, zakładając opaskę na oczy. Światło samolotu, podobnie jak Brian, próbowali odebrać jej możliwość krótkiej i niefrasobliwej drzemki.
- A korek w dupie to moja sprawa. Każdy nosi to co lubi. - uśmiechnęła się uroczo, po omacku poklepując Briana po kolanie czy udzie. Samolot lekko się zatrząsł, ale turbulencje nie trwały długo. Znajwila się na horyzoncie ta sama stewardessa, pewnie zaniepokojona możliwością głośnej awantury byłych małżonków. Uniosła lekko brwi, zerkając na „zamaskowaną” Anne, a później Briana. W końcu nieco niepewnym głosem zapytała czy wszystko w porządku oraz czy może zaoferować orzeszki. Anne tylko uchyliła maskę, wyciągając bez słowa dlon, po orzeszki - ma się rozumieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To znak, że wcześniej było sporo przyjemności. Co nie złotko? - odgryzł się, ale ot, konwenans, bo raczej nie zwykł grzecznie siedzieć i słuchać jak ktoś mu pyskuje. Przy czym uważał, że ta piękna i wysokiej jakości small talkowa gadka zaczynała go zwyczajnie nużyć. To był krótki, lokalny lot. Nieco ponad 1000 kilometrów, niespełna półtorej godziny w powietrzu. Mimo prostolinijności Briana, to jednak pewne sprawy wymagają dłuższych dyskusji, idiotyzmem było mitrężyć czas na pieprzenie głupot. Czas był ważny, istotny.
- Pierdolenie Anne - burknął. Przecież przed chwilą gdy tylko wspomniał o jej byłym partnerze uniosła się jak urażona kwoka, czy inna pseudogwiazda. Gdyby było jej wszystko jedno ta rozmowa wyglądałaby inaczej, nie musiałby za nią gonić - Cóż, jadę na tym samym wózku co ty złotko. Natomiast ja chętnie odegram się tym kutasom - jeszcze tylko chwilę później wzmianka o korku. Tak. Zerknął w stronę bioder Anne żałując, że rentgen w oczach to przywara i talent Supermana, a nie zwykłych ludzi. Gdy blondynka zasłoniła oczy przyglądał się uważnie jej profilowi. Zachwycał się? Wspominał? Planował? Rozmyślania przerwałą stewardessa.
- Dawaj i spieprzaj, dorośli rozmawiają - burknął w stronę stewardessy, która jednak w tym momencie nie mogła zrobić nic więcej niż tylko zmielić w ustach przekleństwo i się oddalić. Brian, po wysypaniu na wyciągniętą dłoń Anne kilkunastu orzeszków wrócił do wcześniejszego tematu - Wiem, że sobie radzisz. Dlatego proponuję ci współpracę. Przyda mi się twoja zgrabna dupka, a przy okazji poślesz do piachu paru winnych śmierci tego twojego tam... - taktownie przemilczał wulgarne tytuły jakimi wcześniej określił Jacka - pamiętam, że lubisz nadstawić dupę, ale to za zamkniętymi drzwiami. Zawodowo miałem cię za kogoś więcej niż zwykłą pizdę... - podejrzewam, że w tym tak zwanym mniejszym czasie Anne już konsumowała swoje orzeszki. Jeden z jej dłoni zabrał Brian, ale zamiast go zjeść, podsunął kobiecie pod usta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Na tym samym wózku? O ile dobrze pamietam, mnie dyscyplinarnie zwolniono. Ciebie wpakowano do więzienia. - przechylała dłonie z boku na bok, nawiazując do ruchu wagi, na której jedna szala przeważała nad drugą. W jej mniemaniu, Brian oberwał po dupie znacznie mocniej.
- Dobra, dobra. - w końcu zdjęła maskę do spania, przekręcając się lekko w bok. Teraz mogła przyglądać się Brianowi bez żadnego skrępowania. Rozchyliła lekko wargi, gdy podawał jej solonego migdała, czy innego orzecha.
- Jak na razie to Ty pierdolisz farmazony. Próbujesz głaskać mnie pod włos i sprowokować. - wyliczyła wszystko co do tej pory próbował. Wliczając to prowokacje do złości i kłótni, a także późniejsze granie na emocjach jakie dręczyły ją po utracie partnera w akcji.
- Więc daruj sobie te wszystkie prozaiczne pierdolamento, przechodząc do rzeczy. - w tym momencie podniosła swój telefon, pokazując mu wyświetlacz. Nie było na nim nic, oprócz godziny.
- Mamy ostatnie dwadzieścia minut lotu. Do rzeczy, zanim się zestarzeje. - wycedziła, siadając znowu prosto. - I daruj sobie żart o obwisłych, starych piersiach. Mojemu rozmiarowi nie grozi żaden zwis. - znała jego grubo ciosane poczucie humoru. Wcale jej nie odstręczało, a czasami wręcz nawet bawiło. Wiadomo - co ma stara kobieta między piersiami, czego nie ma młoda? Pępek. Żart stary jak świat. Na szczęście z jej skromnym rozmiarem, nie było zbyt wielkich szans na żaden niespodziewany zwis.
- Przychodzisz z jakimś konkretnym planem? Czy naoglądałeś sie za dużo filmów akcji o mścicielach i super bohaterach? - uniosła lekko brwi. Wysypała parę orzechów na dłoń i podała kilka Brianowi. To chyba pierwszy gest pojednania! Wiadomo, ze nie warto dzielić sie jedzeniem z nikim, kto zaraz ma zniknąć z Twojego życia.
- Pamięć Cię nie zawodzi. Chociaż… - pokręciła głową, nieco rozbawiona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Do więzienia wsadzili mnie za niewinność - wyjaśnił bez przesadnego akcentowania ironii. Trochę początkowa koncepcja się zmieniła, do pierdla trafił za bójki i życie 'rozbójnika', wersja z pierdlem po misji odpadła - Ty straciłaś jednego partnera, ja tuzin podwładnych, oboje mamy powody by skopać innym dupę - nie zmieniało to wydźwięku jej prezentacji, że to on oberwał bardziej. Niestety. - Nawet nie próbuj mi wmawiać, że nie przeszło ci to przez głowę. Ci goście z haremu? Aż żałuje, że nie nagrałem ich krzyków - zerknął znacząco na blondynkę. Tak, tamta przygoda na bliskim wschodzie była bardzo interesująca, na wiele różnych sposobów i choć obyło się bez iście filmowej zemsty, to po spektakularnym ratunku, w ramach sportu, Anne, Brian i paru znajomych z Firmy odnaleźli mocodawców przedsięwzięcia. Może i nie były to tortury, ale śmierć do lekkich nie należała. - Dodam, że część tego ci się podobała a żadnemu nie darowaliśmy - zauważył jeszcze. Mówił o tym, że podobało jej się odpłacanie czy to, co działo się wcześniej?
- Minęło trochę czasu. Musiałbym sprawdzić. Pamięć też już nie tak, choć taśmę zjechałem do zera w więzieniu... - kolejny cmok posłany w jej kierunku, a do tego gest: bardzo jednoznaczny, symulujący walenie konia - Bo zdjęcie bardzo szybko stało się nieczytelne - tym razem wręcz zarechotał, ale widząc zainteresowanie w głosie Anne, zmianę pozycji, sam też niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, spoważniał. Odmówił orzecha. - Czyżby zmieniły Ci się preferencje? Szkoda - zdołał jeszcze wtrącić, ale uniósł dłoń. Odpowie na to pytanie później.
- Takich jak my jest więcej. Ludzi, których potraktowano jak zbędny balast, którzy sporo stracili. CIA jest tylko pośrednikiem w tym wszystkim, o dziwo wykazują skrupuły i nie likwidują ostatecznie wszystkich resztek. Jeden z byłych tajniaków zdołał zgromadzić nieco informacji na temat korporacji, która chyba poczuła się zbyt pewnie. Postanowiłem spędzić swoją emeryturę być ich wrzodem na dupie. Ja i parę innych osób. Przydasz nam się Anne - czyżby pierwszy raz zwrócił się do niej po imieniu zamiast wykorzystania jakże kreatywnych ksywek jak np. Pizda, Dupa, Złotko? Najwyraźniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Od razu krzyki. - wywróciła oczami.
- Ledwie jazgot. - zaśmiała się pod nosem. W tamtych czasach Anne była jedną z nielicznych agentek, które zdecydowały się na użycie bardzo drogiej amunicji ze zubożonym uranem. Skuteczna, bardzo niebezpieczna. Poza tym, na swoich oprawcach zemściła się dodatkowo - ich konta bankowe, trucizna. Wiadomo z historii - wściekła kobieta zwykle sięga po truciznę. Bolesna, długa smierć.
- Zaraz, zaraz. Pozwalali Ci trzymać taśmy w więzieniu? - zdziwiła się, unosząc brwi nieco ku górze.
- Jesteś pewien, że to nie był jakiś pobyt na wczasach i po prostu nie mogłeś znaleźć klamki? - zaśmiała się pod nosem, chociaż doskonale wiedziała, że więzienia rządzą się swoimi prawami. To takie małe państwa, w których rządziło raczej bezprawie. Siła fizyczna formowała hierarchie wśród więźniów, a znajomosci i pieniądze mogły nie tylko przekonać strażników, ale dyrektora całego przybytku. Mógł wręcz uchylić nieba tym, których było na to stać lub mogli pociągnąć za odpowiednie sznurki.
- Właściwie to wszystko nie ważne. Ważniejsze, dlaczego ja nie mam kopii tej taśmy? - mruknęła niezadowolona. - Wiem, że jesteś egoistyczną świnią, ale aż tak? Serce złamane. - teatralnie chwyciła się za serce, niemal wpadając w oparcie fotela jakby zrobione było z miękkiej gąbki. Zaraz potem wysłuchała długiej i nieco poważniejszej przemowy Briana. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, słuchając go uważnie.
- Ach, czyli przynamniej urozmaiciłam Ci czas w więzieniu. - i w tym momencie ona zrobiła sugestywny ruch dłonią, bardzo blisko jego rozporka.
- Dokładniej. Chce wiedzieć w jaki sposób CIA jest w to wszystko zamieszane. - w końcu ona miała namieszane i niezdrowe relacje z CIA. Dlaczego miałaby decydować się na jakiekolwiek współprace z agencją wywiadowczą. Wydawała się wciąż poważna. Nie ironizowała, a słuchała dokładnie tego co ma do powiedzenia.
- Chce również wiedzieć, kto jest w to zamieszany? I jaki jest plan. - rozumiała, że bliższe szczegóły pozna dopiero, gdy ostatecznie zdecyduje się wziąć udział w tej misji? Zadaniu? Sama nie była pewna jakiej nomenklatury mogła użyć. Niemniej, chciała wiedzieć, co kołatało się w głowie Briana.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blondynki – mruknął rozbawiony. Tym razem szczerze, całkiem naturalnie – Tam był żart – gdzie było to mityczne „tam”. W odniesieniu do taśmy naturalnie. Taśmy, którą rzekomo odtwarzał raz po raz w swej pamięci radząc sobie z samotnością w więziennej celi. Chociaż jak wszyscy doskonale wiemy, w przeciwieństwie do wielokrotnie odtwarzanych kaset VHS, wspomnienia raczej nie blakną w pamięci. Prawdę mówiąc, nawet chętnie by ten temat porzucił, ale gdy Anne upomniała się o taśmę, nie pozostało mu nic innego jak spuścić głowę (wg dzisiejszego onetowskiego quizu spuścić głowę w dół jest tak samo niepoprawne co cofnąć się do tyłu i cała masa innych pleonazmów. Tych samych, od których mdlał słynny piłkarz Seweryn Gancarczyk) i zrobić klasycznego facepalma, który tak bardzo nie pasował do wizerunku wulgarnego twardziela. Dopiero potem zerknął na blondynkę – Chciałbym wierzyć, że to rodzaj wielopoziomowego żartu złotko, ale… – tutaj urwał, bo padło ważne stwierdzenie – Oczywiście. – bezczelnie się wykrzywił – Chętnie sprawdzę po wylądowaniu czy wciąż jest tak dobrze jak pamiętam, czy… - nie dokończył. Zbliżał się czas na omawianie interesów. Telefon, wyświetlona godzina. Czas trzeba było wykorzystać, a nie go mitrężyć.
Było – sprecyzował – Dostawali dodatkowe fundusze dla operacji dziejących się poza księgowością i tabelami rządowymi. Mieli możliwości by działać poza radarem kontroli i czujnością. – urwał, bo ktoś przechodził do toalet zlokalizowanych za plecami Anne i Briana – Nie mamy stuprocentowej pewności czy wciąż korzystają z pomocy Firmy, czy już się od niej odcięli, ale na Wujka Sama nie zamierzam się rzucać - skąd u Briana taki rozsądek? Może kiedyś jak będą mieli okazję długo o tym porozmawiać panna Thornton pozna szczegóły, teraz jednak mężczyzna nie zamierzał dryfować od głównego tematu w stronę licznych dygresji – Głównie Trask Corporation. Jak ich poszukasz, to jest rodzaj firmy konsultingowo doradczej, ale mają tak rozległe spółki córki, krzaki, zależności, że sam się w tym gubię. – wzruszenie ramion –Plan jest ogólny: Dobrać się im do dupy, nie patrząc na środki, koszty, ofiary postronne. Improwizacja, byle było skutecznie i spektakularnie – Brianowi aż się złowieszczo oczy zaświeciły. Sporo czasu w więzieniu spędził myśląc, analizując i planując swoją osobistą zemstę. Psychopata? W pewnym sensie. Klepnął Anne w udo, gdzieś w połowie odległości między biodrem, a kolanem, ale tym razem dłoń tam został. Chwilę potem nawet przesunęła się nieco na wewnętrzną stronę nogi kobiety, nieco też bliżej jej krocza – Dawaj złotko. Będzie fajnie. Może nawet jak za starych dobrych czasów. Pełen pakiet – mając w pamięci niedawne dyskusje łatwo było się domyślić co wchodziło w ów „pełen pakiet”

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Dobrać do dupy? Całej korporacji? – uniosła lekko brwi. To pewnie zajmie sporo czasu. Zastanawiała się też, co tak naprawdę za tym stało. Chciał ich okraść? Wyeliminować cały zarząd? Nie przerywała mu. Czekała aż skończy, aby zrozumieć nieco szerszy, pełen obraz sytuacji. Wiedziała, że Trask Corporation było odpowiedzialne także za wyciszenie sprawy jej partnera. Okazało się, że prowadzili szemrane interesy na terenie Ameryki Południowej, produkując tam swoje wyroby i wykorzystując tanią siłę roboczą. Niemalże niewolnictwo. Dlatego nie pozwolili na rozgłoszenie sprawy, która przypadkiem toczyła się w jednej z ich fabryk.
– Jeśli ktoś Ci powiedział, że “złotko” jest cool, to Cię okłamał. – wywróciła oczami. Brzmiał jak stara sprzedawczyni owoców na ulicznym targu w sercu Marakeszu. Albo przebrana Cyganka, próbująca namówić przypadkowego przechodnia do wróżby z jego jakże gładkiej i wypielęgnowanej dłoni.
– Niech będzie. – odpowiedziała po niespełna minucie ciszy.
– Ale, to dopiero wstępna zgoda. Chcę wiedzieć więcej i poznać dokładniejszy plan. Jak na razie trąci filmową zemstą bez konkretnego planu. – wzruszyła lekko ramionami. Nawet podniosła jego rękę, niemal odrywając od swojego zgrabnego uda. Dobrze, że dzisiaj założyła spodnie, bo znając Briana, już miałby używanie. Niemniej, uścisnęła jego dłoń, w ramach oficjalnej zgody i obietnicy kolejnego spotkania rekrutacyjnego.
– Kto jeszcze bierze w tym udział? – zapytała, opierając się wygodniej i zapinając pasy bezpieczeństwa. Zielone światełko nad fotelem zapaliło się, z charakterystycznym dla tego sygnałem dźwiękowym. Po paru sekundach stewardessa oznajmiła, że obniżają lot i przygotowują się do lądowania.
– W San Francisco jestem nieco zajęta. Mam spotkanie około dwudziestej. O dwudziestej pierwszej powinnam być już wolna. – przez moment liczyła w głowie jak wiele czasu potrzebuje, aby zebrać się po udanej - mam nadzieję - akcji. To była propozycja odnośnie ich kolejnego spotkania, podczas którego mogli omówić dalsze działania. Na moment jeszcze tylko się wychyliła, chwytając nogawkę jego spodni i lekko podciągając. Pokiwała głową, bez słowa wracając na swoje miejsce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jeden mój kumpel o pannach wyrażał się per cipciuś. To brzmi jeszcze gorzej - odpowiedział - Chwilowo przestałaś być pizdą Annie... może przestanę złotkować - mało prawdopodobne, nie zwykł zwracać się do ludzi ich imionami czy nawet ksywkami, korzystał z wielu określeń, często obraźliwych. Tu akurat brakuje mi w języku polskim odpowiedników wszelkiej maści boys, lads, fellas, guys, buddys itp, Trudno.
- Czy dostarczyć ci jeszcze scenariusz podpisany przez prezesa Trask? I może kamery hollywood? - prychnął z wyraźną pogardą - My jesteśmy Dawid, Trask to Goliat jeżeli używać wyszukanego słownictwa. Szkoda czasu na rozpisywanie planu. Najdalej w trzecim punkcie wszystko się posypie - niby wojskowa maksyma mówiła, aby mieć plan, aby szykować się na najgorsze i liczyć na najlepsze, ale w tej sytuacji, gdy zdecydowanie mieli działać nielegalnie i poza prawem, Brian w nosie miał plan. Lubił improwizację, dostosowywał się do sytuacji. Odpowiedzialność za ludzi kazała mu trzymać nerwy na wodzy, ale gdy tylko został sam zmienił się w nieokiełznany, niekontrolowany chaos. Tą samą metodę miał zamiar zastosować teraz - Mamy punkt zaczepienia. Dwa nawet. Potem się zobaczy, ale jasne dowiesz się najważniejszego - w tym wszystkim przemilczał to kto jeszcze bierze udział w przedsięwzięciu i ilu ich jest. Skorzystał z konieczności przygotowania się do lądowania, obecności stewardessy i ogólnego harmidru spowodowanego spodziewanym przyziemieniem.
- Daj znać z kim chciałabyś współpra... - zaczął, ale urwał gdy Anne się wychyliła. Pokazał zęby w grymasie mającym być uśmiechem - To potem. Gdzie planujesz się zatrzymać? Poczekam za tobą, przygotuje resume... bo jak widzę, wiele się nie zmieniłaś... - gdy kończył, ujął jej podbródek w palce, obrócił w swoją stronę. O dziwo delikatnie. Ani nie ścisnął, ani nie przyciągnął, sam też się nie wychylił, ot. Obejrzał jak towar na wystawie. Oparł się wygodnie i przymknął oczy ignorując następne pytania do czasu, aż koła samolotu nie uderzyły w drogę startową. Grzecznie odczekał, aż wszyscy napaleńcy ruszą i dopiero gdy alejka zrobiła się pusta, sam ruszył się z miejsca by opuścić samolot.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „International Airport”