WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Miejsce: zejście na plażę w Discovery Park. Ofiara: James Hudson, lat 42, lokalny biznesmen, właściciel klubu nocnego, znany z robienia interesów z rodziną Russell. Przyczyna śmierci: prawdopodobnie postrzał w klatkę piersiową, wcześniej jednak doznał rozległych obrażeń. Najprawdopodobniej był torturowany zanim ktoś przywlókł go tutaj ledwo żywego.... Motyw: Nieznany. Jeszcze. Czy miało to być jakieś ostrzeżenie dla osób z nim pracujących? A może sygnał? Otoczony taśmami policyjnymi fragment plaży i ciało, które w tym momencie było w plastikowym, czarnym worku na zwłoki budziły zainteresowanie przypadkowych przechodniów. To Fran została tu przydzielona i właściwie była całkiem zadwolona. Znała kilku ludzi z Dragona i chociaż wiedziała, że Hagen pewnie zabronił im się odzywać, to sprawa wydawała się grubsza, szczególnie że pewnie Richard jej wspominał, że dwóch Russellów nie dawało przez jakiś czas znaku życia. Jeden się znalazł, z Jacksonem nadal nie było kontaktu. Porozmawiała ze świadkami - chociaż własciwie byli to po prostu ludzie, którzy znaleźli ciało - para, która zamierzała świętować rocznicę ślubu podczas pikniku na plaży. Wstępnie ich przesłuchała i oczywiście zapewniła, że dostaną wezwanie na komisariat. Poza tym dopilnowała, by wszystko zostało odpowiednio sfotografowane i sama rozglądała się za jakimikolwiek śladami, kiedy usłyszała znajomy głos. Dyskutował z jednym z ludzi, którzy mieli pilnować, by nikt niepożądany nie dostał się za taśmę. Uniosła jedną brew, zsuwając okulary przeciwsłoneczne z nosa i ujrzała Kaina.
- Co tu robisz? - spytała spokojnie, krzyżując dłonie na wysokości piersi. Jeszcze jego jej tu brakowało. Fantastycznie.
-
Miejsce, ofiara i przyczyna śmierci były dość jasne do ustalenia. Motyw: tu było już nieco trudniej i być może właśnie dlatego Kain O'Donell pojawił się w Discovery Park. Może wiedział na ten temat coś więcej? Może znał ofiarę lepiej, niż miejscowa policja i był w stanie rzucić więcej światła na okoliczności, w jakich mężczyzna stracił życie? A może po prostu przyszedł tutaj, bo wiedział, że ją tutaj znajdzie? Już niebawem Sullivan wszystkiego się dowie.
Lata pracy w tutejszym wydziale zrobiły swoje, bo kiedy tylko pojawił się na miejscu, od razu został rozpoznany. Z kilkoma znajomymi podał sobie ręce, z innymi zamienił kilka zdań, puścił też oczko do jednej z obecnych tu pań, po czym ruszył w stronę taśmy. Musiał pilnować jej ktoś nowy, bo nie rozpoznał Kaina i nie chciał go przepuścić. Na szczęście przybyła odsiecz - przybyła Francesca Sullivan.
- Ciebie też miło widzieć - odparł z uśmiechem. Liczył na nieco milsze powitanie, ale co poradzić? Widocznie nie można mieć wszystkiego. - Tu? Tu-tu, na plaży czy tu, w mieście? Musisz doprecyzować pytanie - dodał, a po chwili skinął głową w kierunku ciała mężczyzny. - Sama prowadzisz dochodzenie czy masz jakiegoś partnera?
No co? Był ciekawy, więc spytał. Interesowało go to, jak sobie radzi w pracy, czy z kimś współpracuje, jak im się wszystko układa i czy kobieta jest zadowolona z przebiegu swojej kariery i spełnia się zawodowo.
-
Ś – W – I – E – T – N – I – E. Fantastycznie wręcz. Odetchnęła głęboko i uniosła jedną brew, a na jej ustach zatańczył odrobinę sceptyczny, może nawet nieco łobuzerski uśmieszek.
– Chciałabym powiedzieć to samo, ale nie lubię kłamać – wzruszyła ramionami. Co prawda to ona schrzaniła ten związek, chociaż musiała przyznać, że gdy na niego teraz patrzyła, to jej serce zabiło trochę szybciej. Odetchnęła głęboko i wywróciła teatralnie oczyma, słysząc jego odpowiedź na swoje pytanie. – Tu – na moim crime scene – odparła spokojnie, bo znów, po angielsku crime scene brzmi lepiej niż po polsku. Tak czy siak, odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się uroczo.
– Dlaczego właściwie cię interesuje moje śledztwo? To moja sprawa i nic ci do tego – wzruszyła niewinnie ramionami, bo naprawdę nie miała teraz nastroju na tego typu pogawędki. – Ale jeśli chcesz sobie urządzić ploteczki, to postaw mi drinka, albo chociaż kawę – puściła mu oczko i uśmiechnęła się łobuzersko. No co? Skoro wrócił, to mogła też coś z tego mieć, nie?
-
- Takiego powitania jednak się nie spodziewałem - westchnął. Jej reakcja byłaby zrozumiała, gdyby to on ja zostawił, ale to ona go porzuciła, a teraz wszystko wskazywało na to, że trochę go atakowała. Biedny Kain nie do końca wiedział dlaczego. Mimo wszystko nie było to chyba coś, co będzie spędzało mu sen z powiek. Nie umiała przejść na porządku dziennym nad tym, że jej były, którego sama zostawiła, wrócił do miasta? No to miała problem, hehe.
- Czułem, że zrobisz kiedyś karierę - puścił jej oczko. - Nie przyszedłem tu na ploteczki. Skąd taki pomysł? - zerknął na nią. - I skąd pomysł, że chciałbym zabrać cię na drinka? Sama wysiadłaś z tego pociągu, nie pamiętasz już?
Nie miał do niej żalu. Jakby na to nie patrzeć, od ich rozstania minęło już trochę czasu. Ona miała innych, przez jego życie również przewinęło się kilka innych pań. Jedne zagościły w nim na dłużej, inne na krócej, ale to, że był teraz wolny, nie oznaczało jeszcze, że zamierza zapraszać gdzieś swoją byłą. No, chyba że w grę wchodziłaby tylko i wyłącznie przyjacielska kawa, ale póki co Sullivan wcale nie wyglądała na tak przyjaźnie nastawioną.
- Jasne. Twoje śledztwo, twoja sprawa, ale trup - ruchem głowy wskazał na ciało zamordowanego mężczyzny - jest już tak jakby mój.
Chociaż było ciepło, miał na sobie marynarkę, więc nie trzeba było długo czekać, aż Kain sięgnie do wewnętrznej kieszeni i wyciągnie z niej coś, czego miejscy policjanci naprawdę nie lubili - odznakę agenta federalnego przyodzianą w czarne, skórzane etui. Szach-mat.
-
– A jakiego się spodziewałeś? Mam ci się rzucić na szyję? – wiadomo, że nie zamierzała tego robić. Rzuciła go, bo miała taki kaprys, tak? Nie zamierzała się z tego tłumaczyć ani tym bardziej racjonalizować, tym bardziej, że w sumie podejrzewam, że Franca ma jakieś zaburzenia typu borderline, na które leków nie bierze, więc… No takie życie, nie? Nie zawsze zachowywała się racjonalnie. Właściwie racjonalnie zachowywała się tylko w pracy.
– Bo tak się zachowujesz, Kain – odparła, lustrując go wzrokiem z delikatną irytacją malującą się w oczach. Nie rozumiała, o co mu chodziło. – Przyszedłeś wypominać mi, że z tobą zerwałam, czy masz jakiś inny cel? – przygryzła dolną wargę. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że nie uważała tego za błąd – bo uważała i to za olbrzymi. Nie miała jednak zamiaru się do tego przyznawać jemu, czy komukolwiek innemu. Ot, po prostu ignorowała to uczucie pustki, którego nikt po nim nie potrafił zapełnić i tyle. Jednocześnie była zbyt dumna, by sięgnąć po telefon, gdy uświadomiła sobie, jak bardzo zjebała.
– Co? – pokręciła głową gwałtownie. – Nieee. Nie mów, że masz nakaz. Nie, nie, nie – jęknęła przeciągle. – Przejmujesz sprawę, czy mamy współpracować? – spytała, patrząc na niego, mając nadzieję… Właściwie sama nie wiedziała na co miała nadzieję, bo żadna opcja nie była dobra. Praca z fedsami nie była przyjemna. Praca z Fedsem, który był eksem… Cóż, jeszcze mniej.
-
- Posłuchaj - podszedł nieco bliżej. Nie chciał, żeby ktoś z postronnych słyszał akurat ten fragment, dla jej dobra. - To było dawno temu. Nie wiem, jakie masz wyobrażenie o tym, co działo się ze mną przez te wszystkie lata, ale nie wypłakiwałem po tobie oczu. Ten rozdział jest już dla mnie zamknięty. Ruszyłem dalej. Jeśli uważasz, że wciąż mam do ciebie żal - nie mam, więc może zapomnijmy o twoich nietrafionych pytaniach i udawajmy, że nigdy ich nie zadałaś, okej?
Nie kłamał. Pozbierał się. Miał na to przecież mnóstwo czasu. Po rozstaniu z Fran miewał przecież inne dziewczyny, a to, że nie ułożył sobie życia... Tak wyszło. Szalenie duży wpływ miała na to jego praca, która - jak można się domyślać - nie sprzyjała stałości. Zresztą, Kolorado było dla niego tylko przystankiem w karierze. To tu, w Seattle, zamierzał w pełni rozwinąć skrzydła.
- Nie mam nakazu, spokojnie. No i chyba nie współpracujemy. Jeszcze - zaznaczył na wszelki wypadek. - Przyszedłem tu, bo jest nam znany, a skoro nie żyje... Liczę na małą zawodową solidarność i na to, że podzielisz się ze mną informacjami z pominięciem oficjalnej drogi. Sama rozumiesz, gdybym wystąpił o nakaz albo porozmawiał ze swoimi szefami, to odebraliby ci sprawę, a tego chyba nie chcemy, prawda?
On tego nie chciał. Nie było to jego celem, nie zamierzał się na niej mścić, odgrywać i kompromitować. Umówmy się. Kiedy kazano mu tu przyjechać, nie wiedział, na kogo trafi. Trafił na nią i liczył na to, że jakoś się dogadają.
- To jak? Wprowadzisz mnie?
-
– To ty zacząłeś temat, nie ja – przypomniała mu, wywracając teatralnie oczyma – Nie mam żadnego wyobrażenia, Kain. Zluzuj trochę, dobrze? – westchnęła cicho, bo jednak to nie była do końca prawda. Czasami zastanawiała się co u niego. Prawda była taka, że zostawiła go nie dlatego, że go nie kochała. Zostawiła go dlatego, że nie umiała sobie poradzić z zazdrością. Taka już była. Czy straciła przez to miłość życia? Prawdopodobnie tak. Nie zastanawiała się jednak nad tym nigdy szczególnie długo z bardzo prostego powodu – wolała się skupić na czymś innym. Randkach, pracy, imprezach. Zdecydowanie było to świetną dystrakcją.
– Czyli będziemy współpracować? – jęknęła ponownie, trochę jak marudne dziecko i wcale nie chodziło o to, że miałaby współpracować konkretnie z nim. Federalni zawsze zadzierali nosa i wpierdalali się tam, gdzie nie trzeba. Ogromnie to irytowało zarówno Frankie, jak i chyba wszystkich na komisariacie. – Okej, jest wam znany, ale chcecie przejąć śledztwo, współpracować czy co robić? – odetchnęła głęboko i pokiwała głową. – Zdecydowanie nie chcemy. Dzięki – przyznała nieco niechętnie, chociaż było to miłe – że się w ten sposób zachował.
– Ofiary ci przedstawiać nie muszę – powiedziała, machnąwszy na kolegów, by przepuścili Kaina – Prawdopodobnie jeszcze żył, kiedy ktoś go tu przetransportował. Przyczyną śmierci był postrzał, ale wcześniej ofiara była torturowana – oświadczyła spokojnie, podchodząc bliżej ciała, które powoli pakowano już do czarnego worka.
-
- W pewnym sensie będziemy. To twoje śledztwo, ja jestem tu nie do końca oficjalnie. Dowiem się tego, co chcę wiedzieć i sobie pójdę - puścił jej oczko. Hehe, nie pójdzie, wiadomo, ale nie będzie też nad nią wisiał. - Chce poznać twoje zdanie i dowiedzieć się czegoś więcej o jego powiązaniach. Nie było mnie w mieście, wypadem trochę z obiegu, a chcę zabłysnąć czymś przed swoim nowym szefem.
No co, był szczery. Nie będzie wpieprzał jej się do śledztwa, o ile oczywiście Sullivan postawi na pełną przejrzystość. Niech nie każe mu wchodzić na oficjalną drogę, bo Kain naprawdę chciał być miły!
- Kaliber? - spytał po chwili. Może to w czymś pomoże? Może na podstawie tego będzie w stanie stwierdzić, kto mógł to zrobić? Wiadomo, jedni lubią większe spluwy, inni mniejsze, do wyboru, do koloru. - Ktoś ze znanych ci osób lubi taki styl? Najpierw zabawa w starym stylu, a potem strzał?
Wskazał gestem, żeby panowie pakujący ciało poczekali jeszcze chwilę. Chciał dokładnie mu się przyjrzeć. Z kolejnej kieszeni wyjął notesik i ołówek i zapisał sobie przyczynę zgonu.
-
– Okej, idealnie. Gdyby jednak federalni chcieli się w to mieszać… Cóż, wolałabym pracować mimo wszystko z tobą niż z kimś obcym – wzruszyła niewinnie ramionami, bo jednak znali się od lat i wierzyła, że Kain by nie okazał się jakąś zdradziecką kurwą i nie zwinąłby jej starań, żeby się wykazać. – Okej, współpracował z Russellami. Generalnie to był dość blisko związany z Dragonem, a z tego co wiem Jackson Russell gdzieś zaginął, a Joseph Russell przez trzy miesiące nie dawał znaku życia, by potem cudem wrócić. Cała sprawa wygląda, jakby ktoś chciał dać ostrzeżenie ich interesom. Wszyscy wiemy, że na pewno to zaraz do nich dotrze – powiedziała nieco przyciszonym tonem, spoglądając na O’Donella znacząco. Oboje wiedzieli, co to oznaczało.
– 44 – odpowiedziała od razu na jego pytanie o kaliber – Nie, nikt z obecnie poszukiwanych nie ma takiego stylu. Albo to ktoś nowy w mieście, albo ktoś, kto po prostu znudził się rządami Russelli – westchnęła mimowolnie, przyglądając się ciału. Nie było jej szczególnie szkoda ofiary, ale jeśli zapowiadało się na jakąś wojnę dwóch organizacji przestępczych, to wszyscy mieli przejebane.
-
- Z Russellami... - powtórzył cicho i uważnie wysłuchał jej słów. Byłby idiotą, gdyby nie wiedział, w jakim środowisku obracał się jego brat, z kim trzymał, dla kogo pracował i z kim był. Abel, jego bliźniak, wszedł w to wszystko tak głęboko, jak tylko było to możliwe. Russellowie byli mu znani. Ze słyszenia, ale byli. Kain doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że rodzina faktycznie niebawem o wszystkim się dowie i będzie chciała się zemścić. Znów. I szczerze? Gdyby tylko nie był przedstawicielem prawa, to sam stanąłby po ich stronie i pomógłby im odegrać się na ludziach, którzy posłali jego brata do szpitala.
- No dobra. Co w takiej sytuacji robicie wy, miejscowi?
To też go interesowało. Wiedział mniej więcej, jak to wygląda, ale przecież jako federalny nie powinien niczego jej sugerować. Po prostu był ciekawy, czy cos się zmieniło, chciał też wiedzieć, jakie kroki zamierzała tu wykonać.
-
– Twój brat powinien coś o tym wiedzieć – mruknęła cicho, bo właściwie Abe ją na pewno poznał, ale pewnie uznał, że Franca serio ma jakąś siostrę bliźniaczkę i tyle. Zresztą zaręczyny Kaina i Fran były pewnie już dobrych parę lat temu, dlatego też dziękowała bogu, że Abel nie wypytywał jej szczególnie podczas podwójnej randki z Kylie i Hagenem. – W końcu randkuje z Kylie Russell – dodała, nadal mówiąc prawie na jego ucho. Wolała nie mówić głośno z oczywistych powodów. Sama nie tak dawno wtrąciła za kratki Hagena. Nie miała tego na początku w planach, ale ją wkurwił no i tak wyszło, nie oceniajmy.
– Sprawdzimy dokładnie, czy sprawca nie zostawił gdzieś odcisków albo czy ofiara nie walczyła, zobaczymy czy mamy jakieś DNA, ale szczerze wątpię. Rodzina Jamesa nie zgłaszała zaginięcia, więc podejrzewam, że nie zniknął na długi czas. Chociaż inna sprawa, że tego typu rodziny rzadko cokolwiek zgłaszają – stwierdziła, wzruszając ramionami. Niestety tak było. Hudsonowie byli potężni, mieli swoich ludzi, swoje źródła. James mógł zaginąć parę dni temu, ale równie dobrze mógł się nie odzywać od miesięcy. Niestety.
-
- Tak. Coś o tym słyszałem - przytaknął. Miał kontakt z bratem. Może nie rozmawiali ze sobą każdego dnia, ale wymieniali czasem wiadomości, dzwonili do siebie i widzieli o tym, co słychać u bliźniaka. Kain wiedział, dla kogo pracował Abel, wiedział też, z kim jest związany. No i co poradzisz, Abe nie mógł wtedy wiedzieć, że Sullivan była zaręczona z drugim O'Donellem i że go rzuciła. A to Franca!
- Już jakiś czas temu przyjąłem zasadę, że nie wtrącam się w to, co robi Abel. On chyba robi to samo. Nie wciągamy się wzajemnie w nasze sprawy i wolałbym nie rozmawiać z nim na ten temat - wyjaśnił jej. - Podzielisz sie ze mną wynikami sekcji? Zresztą, najchętniej sam bym się na nią wybrał, więc jeśli tylko masz takie znajomości, żeby mnie tam wpuścić...
To chętnie z nich skorzysta, bo dlaczego nie? Najlepiej byłoby, gdyby poszli tam razem, wtedy wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. Przy okazji Kain dowie się może czegoś więcej o relacjach zmarłego i rodziny Russell.
-
– W porządku, rozumiem. Po prostu oboje wiemy, że wszyscy mają na oku interesy w Dragonie – wzruszyła ramionami, bo fakt, że Abel był managerem interesu nie był nowością dla ludzi, którzy biznesem się interesowały – w tym oczywiście gliniarzy. Tak czy siak, przygryzła dolną wargę, zastawiając się przez chwilę, by powoli pokiwać głową.
– Myślę, że dam radę cię tam wpuścić, powiemy, że jesteś moim partnerem, o ile oczywiście nikt się potem nie dowie – uniosła brwi, bo jednak nie było to do końca zgodne z procedurami i doskonale Kain o tym wiedział. Przygryzła leciutko dolną wargę i westchnęła mimowolnie. – Dlaczego aż tak bardzo interesujesz się tą sprawą? – spojrzała na niego, nie było jednak tutaj podejrzliwości, ot, całkiem zwyczajna ciekawość.
-
Tam nikt by jej nie zatrzymywał. Tam wszystkie drogi stałyby przed nią otworem. Co więcej, mogłaby pracować w tym samym budynku, co on, więc na pewno pomógłby jej na samym początku, podobnie jak teraz ona pomagała jemu.
- A ty? Jak wiele wiesz o tych interesach i... No wiesz, o roli Abla?
Interesowały go oczywiście te ostatnie lata, kiedy nie było go w mieście. Pewnie, coś tam słyszał, ale może Sullivan wiedziała więcej i podzieli się nią z Kainem? Nie musi zdradzać szczegółów, bo pewnie nawet nie może tego robić, ale może go na coś naprowadzić, żeby potem O'Donell wiedział, których tematów lepiej nie poruszać przy bliźniaku, a o czym można sobie swobodnie pogadać.
- Ja nikomu nie powiem - puścił jej oczko. Mówienie o tym głośno na pewno w niczym mu nie pomoże, tym bardziej że przecież nigdy nie wiadomo, czy za jakiś czas znów nie będzie potrzebował podobnej przysługi. - Dość dobrze go znam. Znaliśmy się prywatnie jeszcze przed moim wyjazdem, a potem... Powiedzmy, że jego nazwisko wypłynęło przy okazji pewnej sprawy, którą prowadzę i chcę to sprawdzić, póki co na własną rękę.
Nie wspominał przełożonym, że tu będzie, że to sprawdzi, a nawet jeśli coś komuś wspomniał, to nie wdawał się w szczegóły. Niech Sullivan wyświadczy mu przysługę. Może kiedyś będzie okazja do rewanżu.
-
– Oficjalnie czy nieoficjalnie? – uniosła jedną brew. Oficjalnie wiedziała mało, nieoficjalnie… Niemal wszystko, bo jednak Hagen ufał jej na tyle, że pewnie trochę wspominał, czym zajmował się Abe. No i jej własny research troche pomógł. Mimo to, nie zamierzała ciągnąć na dno brata Kaina. Jeszcze.
– W takim razie jesteśmy umówieni – oświadczyła z lekkim uśmiechem i spojrzała na Kaina. No cóż, skoro mu odpowiadało, to wspaniale. Kto wie, może następnym razem to on jej pójdzie na rękę, gdy będzie potrzebowała przysługi? Oby, bo teraz miał wobec niej dług, hehe.
– Czyżby wypłynęło przy interesach związanych z Russellami? – uniosła jedną brew i westchnęłą cicho. – Nie chcę zło wróżyć, ale wszystko co ostatnio jest związane z ich nazwiskiem, wydaje się przeklęte – mruknęła cicho i spojrzała w oczy O’Donellowi. Chciała go chyba ostrzec, żeby się niezbyt z nimi wiązał, bo większość ludzi kończyła albo w szpitalu, albo całkiem martwa.