WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

II + outfit

Nie powinna przychodzić. Wiedziała to odkąd dostała zaproszenie kilka tygodni temu, gdy pan Moyes dowiedział się, że wróciła do Seattle, a najbardziej wiedziała to w momencie, gdy weszła do ogromnej willi Moyes’ów, z małą Dianne za rękę; czuła się jakby weszła bosą stopą w osę – ale przecież nie wypadało odmówić. Nie miała pojęcia, że ojciec Cassiana wie, o tym, że Dianne była jego wnuczką, ale gdzieś lekko podejrzliwie przyglądała się scenie, w której gdy się pojawiły, wziął małą na ręce i przedstawiał się jej tak, jakby właśnie witał wnuczkę. Nie mógł wiedzieć, wiedziała przecież tylko Colette i jej ojciec a on by raczej tej tajemnicy nie wyjawił. Chyba. Generalnie, przyszła do głównie dlatego, że kazał jej szef – bo przecież to idealny plan na to, by dowiedzieć się czegoś więcej o interesach Moyes’ów i by znaleźć haczyk na Victora, na którego FBI miało chrapkę przez Colette. Żadna z nich tylko nie brała pod uwagę tego, że Seth i Cassian osiądą w Seattle, a że osiedli, to cudem ubłagała szefostwo, żeby na ten wieczór nie obwieszać się podsłuchami pod argumentem tego, że sprawdzali wszystkich gości. Jasne, że sprawdzali, ale nie przyszło nikomu do głowy, że powinni sprawdzić Teresę. Niemniej jednak, od razu zauważyła, że Cassian był sam. Starała się o nim absolutnie myśleć po nocy, którą spędzili ze sobą na Karaibach, ale jakaś część niej potrzebowała zrobić wszystko co się dało żeby przekonać go do wrócenia do Los Angeles, bo ostatnie czego chciała to brać udział w jego aresztowaniu.
Gdy się ściemniło i wesele trwało w najlepsze, a niania zabrała małą Dianne do jednej z gościnnych sypialni bo przysypiała już na kolanach dziadka Moyes’a – kurwa, jak okropnie ją to irytowało, że stary Moyes tak się do niej przykleił – Teresa postanowiła w końcu wziąć się za rozmowę z Cassianem. Dla odwagi wypiła pewnie dwa shoty przy barze i zaraz odszukała go, gdy wychodził na zewnątrz, do ogrodu. Wzięła drinka ze sobą i powędrowała niewinnie za nim.
– Gdzie zgubiłeś przyszłą żonę? – zapytała, gdy znalazła się dostatecznie blisko. Nikt chyba nie narzekał, bo pan Moyes skupił w zasadzie całą uwagę na świeżo upieczonej żonie, gościach, małej Dianne i adorując samą Tess, ale wiadomo. Chciała być miła. – To prawda? Zostajecie w Seattle? – stanęła już przy tych słowach na wprost niego, ale zachowując bezpieczną odległość. Dla dobra wszystkich!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie to Cassian nie był pewien, czy Teresa pojawi. Ogólnie nie miał nic przeciw, ojciec pewnie go uprzedził, że ją zaprosił. Oczywiście starał się ignorować jej obecność, bo była razem z dzieckiem, chociaż Hayley i Dianne dość szybko na pewno zajęły się sobą, a nimi z kolei zajęła się opiekunka. Tak czy siak, bawił się całkiem nieźle, większość wieczoru pijąc ze swoim bliźniakiem, bo jego szanowna narzeczona niestety złamała nogę i strzeliła focha. Nie płakał jednak szczególnie mocno, pewnie z jakąś ładną druhną sobie parę razy zatańczył i właśnie sobie wyszedł do ogrodu, żeby zapalić papieroska i się przewietrzyć. Odpalał właśnie fajkę, kiedy usłyszał pytanie Teresy, która nagle wyrosła przed nim jak spod ziemi. Wyciągnął w jej stronę paczkę, jeśli by reflektowała.
– Ciebie też miło widzieć, Teresa. Jak się dzisiaj bawisz? – rozciągnął usta w lekkim uśmieszku. Ostatnim razem, gdy ją widział bawili się całkiem nieźle. Przynajmniej jego zdaniem bawili się całkiem nieźle, bo ona zdanie na ten temat mogła mieć nieco odmienne.
– Złamała nogę i uznała, że nie chce, żebym się przez nią gorzej bawił i ją niańczył, więc przyszedłem sam – wzruszył ramionami. – A ty dzisiaj bez żadnej hot randki? – poruszył brwiami i uśmiechnął się delikatnie. Gdy jednak zapytała o Seattle, zaciągnął się papierosem i powoli pokiwał głową.
– Tak, Victor sobie średnio radzi, a jednak potrzebujemy, żeby biznes tutaj się kręcił, więc wracamy na dłuższy czas – wzruszył ramionami. – A co, nie cieszysz się? – zrobił teraz typowe puppy eyes. Zachowywał się trochę jak skurwiel, bo w jego tonie było odrobinę ironii i sarkazmu, ale jakoś ubodło jego ego, że się nie odezwała po tej nocy na kawalerskim. Inna sprawa, że on też odezwać się mógł, ale tego nie zrobił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hayley i Dianne były na pewno najlepszymi przyjaciółkami, bo chociaż przez ostatnie lata widywały się maksymalnie dwa, trzy razy w roku to zdecydowanie była między nimi więź, która pewnie byłaby znacznie bardziej wytłumaczalna, gdyby każdy wiedział, że w praktyce są rodziną, nie? Inna sprawa, że obie były podobne do matek a jednocześnie tak cholernie podobne do siebie nawzajem, że ktoś by mógł pomyśleć, że nie były kuzynkami tylko rodzonymi siostrami. Cóż.
– Nie powiedziałam ani słowa o tym, że mi miło – powiedziała, z lekką ironia, ale mimowolnie się do niego uśmiechnęła. Sięgnęła po papierosa, wsunęła między usta i lekko wyczekująco spojrzała na niego, by go odpalił. – Świetnie, jak zawsze na imprezach organizowanych przez twojego ojca. Nawet względnie miła ta jego nowa żona. – w jej głosie dało się wyczuć trochę zniecierpliwienia tym smart talks, bo zupełnie nie o tym powinni rozmawiać. Konkrety, powinna skupić się na konkretach. Odetchnęła głęboko. – Och, przykro mi. Za to moja hot randka dzisiaj to Dianne – odparła, posyłając mu niewinny uśmiech. Starała się nie brać małej tam, gdzie byli jej potencjalni partnerzy łóżkowi bo i tak zaczynała wchodzić w wiek, w którym interesowała się kto był jej tatą, a odpowiedź była raczej skomplikowana niż prosta.
– Skoro radził sobie przez ostatnie lata to nie rozumiem dlaczego nagle przestał? – zmarszczyła czoło. Tak sobie radził, że miał od dłuższego czasu FBI na plecach. Zamrugała kilkakrotnie. – To znaczy, skoro tyle czasu tu był, to pewnie sobie radził. Ale raczej wy wiecie lepiej – dodała, nie chcąc chyba powiedzieć więcej niż powinna. – Moje zdanie ma tu chyba najmniejsze znaczenie, po prostu… mówiłeś, że Los Angeles jest twoim miejscem, dlatego się zdziwiłam – wzruszyła ramionami. – Na pewno dla interesu warto wracać do miejsca, które nawet w połowie nie jest tak satysfakcjonujące jak Miasto Aniołów? – zaciągnęła się papierosem, bardzo powoli wypuszczając z ust dym, tuż nad jego głową. Nie odezwała się, bo nie powinna. W ogóle tamta noc nie powinna mieć miejsca jakby nie patrzeć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A to na sto procent, ale nic dziwnego. Colette kochała jak siostrę Teresę i mimo, że może nie widywały się szczególnie często, to jednak mimo wszystko, wiadomym było, że dzwoniły do siebie na fejstajmach i innych tego typu rzeczach. Bawiło ją całkiem, że faktycznie dziewczynki wyglądały niemalże jak rodzone siostry, ale tłumaczyła to sobie tym, że ich ojcowie byli braćmi. Oczywiście o tym wszystkim Cassian nie miał pojęcia. Jeszcze. Rozjebie wszystkim łby jak się dowie, ale chyba dlatego ignorował zachowanie ojca, który o mało się nie zesrał widząc Dianne.
- Miła jak na golddiggerkę – rzucił z lekką ironią, bo wiadomo, że typiara dla urody z ojcem się raczej nie hajtała, a i z charakteru Joseph nie był szczególnie zajebistym człowiekiem i chyba każdy z trzech braci zdawał sobie z tego sprawę. Kiedy jednak wspomniała o Dianne, to uniósł brew.
– Chyba została ci twoja randka skradziona przez mojego ojca – dodał z lekkim rozbawieniem, chociaż nie zamierzał zagłębiać się w temat i mówić, że mała była urocza, bo w sumie chociaż wydawała się cutie, to jednak Cassian w przeciwieństwie do swojego brata za dzieciakami nie przepadał, a odkąd rozstał się z Teresą, to już kompletnie uznał, że dzieciaki nie są dla niego.
– Bo ostatnie dwa lata tylko kurwa udawał. Zwolnił połowę najbardziej zaufanych ludzi, kto tak robi, kurwa? – wywrócił oczyma teatralnie i westchnął ciężko, bo prawda była taka, że tylko kompletny kretyn mógłby tak zrobić. – No właśnie, wiemy lepiej – dodał już mniej miło i westchnął ciężko.
– Nikt nie mówi, że wrócimy na stałe-stałe. Może wrócę do Los Angeles, kiedy wszystko się to ustabilizuje – oświadczył spokojnie, zupełnie poważnie, bo była ostatnia osobą, z którą chciał o tym rozmawiać. – Myślę, że warto, skoro w grę wchodzą duże pieniądze, a biznes zaczyna leżeć. Może gdyby Colette zaczęła to ogarniać byłoby lepiej, ona ma smykałkę do interesów, ale Victor to jebany debil – stwierdził, zaciągając się po raz kolejny. – Aż tak mnie tu nie chcesz? – spytał z lekkim rozbawieniem, ale uważnie ją obserwując.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Może zbyt pochopnie ją oceniasz? – nie żeby to była normalna relacja, ale może wcale nie chodziło tylko o pieniądze? – Tak nisko widzisz ją czy swojego ojca? Całkiem fajny z niego facet, to dość normalne, że nadal się komuś podoba – dodała, bo co prawda ona nie mogłaby z nim być, ale to raczej przez pryzmat tego, że przez dłuższy okres widziała w nim swojego prawie-teścia. Generalnie Tess raczej unikała tego rodzaju osądów. Łatwo się pomylić, nie?
– Och, to nie jest pierwszy raz kiedy kradnie spotlight jakiegoś przyjęcia – rzuciła z rozbawieniem. – Jest cudowna. – dodała, chociaż czuła, że go to nie interesowało. W zasadzie to do dzisiaj nie była pewna, czy wiedział o tym, że miała dziecko ale chyba było jej lżej emocjonalnie, że nie próbował łączyć kropek ani robić zbyt wielkich kalkulacji. Na plus zdecydowanie było to, że mała Dianne wyglądała jak jej kopia, a z nim wizualnie nie wiele miała wspólnego.
– Po co zwalniać zaufanych ludzi? – zapytała, oczywiście zapamiętując tę kwestię. Może zwalniał ich, bo nie chciał żeby o czymś wiedzieli? Albo może wiedzieli zbyt dużo i bał się o własny tyłek? Dziwne. Uniosła tylko lekko brew w górę słysząc jego mniej sympatyczny ton, ale nie dodała nic więcej. Nie mogła przecież zbyt wprost o wszystko pytać, bo w rzeczywistości nie było to coś, co powinno ją interesować.
– Colette zdecydowanie nie powinna w to wchodzić – powiedziała dość poważnie, może nawet zbyt poważnie bo zmarszczyła jeszcze przy tym czoło. – Nie chodzi o to, że cię tutaj nie chcę, po prostu się zdziwiłam, że jednak zostajecie – próbowała trochę załagodzić swój wcześniejszy ton, chociaż wizja Colette która się w cokolwiek pakuje w obecnej sytuacji lekko ją przeraziła. Nie mogła, nie powinna i na pewno tego nie zrobi – Grisham zamierzała o to osobiście zadbać. Przysiadła na drewnianej ławce, przystrojonej pewnie jakimiś łańcuchami lampek, które zdobiły cały ogród. – To co wydarzyło się na Karaibach… przepraszam. Bierzesz ślub i to było cholernie niewłaściwie – postanowiła zmienić temat, bo chociaż chciałaby się więcej dowiedzieć to nie powinna zbyt mocno ciągnąć go za język w temacie, przez który się rozstali, przynajmniej nie tak oficjalnie. – Nie mówiłeś o tym nikomu? – zapytała, tak dla pewności. Ona powiedziała Colette, ale raczej nikomu innemu chwalić się nie zamierzała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniósł jedną brew i spojrzał na nią z wyraźnym sceptycyzmem i westchnął ciężko. Naprawdę nie zamierzał udawać, że widzi między ojcem, a jego nową dziunią jakąś wielką miłość. Między nim i jego Tabby też miłości nie było, ale on chociaż nie udawał. Cóż, była to po prostu umowa. Układ. I zamierzał wziąć rozwód. Mieli pewnie zaplanowaną jakąś wielką dramę ze zdradą i w ogóle. – Tak, zajebisty – mruknął pod nosem, bo okej, może on i jego brat bliźniak wyszli całkiem nieźle, ale ten najmłodszy to pierdolony zjeb był :lol:
– Chyba każdy tak mówi o swoim dziecku. Nie wiem, bo żadnego nie mam, ale wydaje się urocza – uśmiechnął się delikatnie, bo nie miał zamiaru jakoś szczególnie drążyć, a przecież nie miał pojęcia, czyja jest mała. W gruncie rzeczy, obstawiał że tamtego chuja, z którym go zdradziła, a to zwyczajnie go bolało, bo jednak nie sądził, że nie powiedziałaby mu, gdyby miała z nim dziecko.
– Bo pojęcia kurwa nie ma o prowadzeniu czegokolwiek, a już na pewno nie biznesu. Jak mówię, Colette ma większe doświadczenie niż on, więc musieliśmy wkroczyć – wzruszył ramionami, chociaż zdecydowanie nie mówił tego obojętnie. Był podenerwowany i zdecydowanie było to widać bo napiętych mięśniach szczęki.
– Colette ma talent do interesów – wzruszył ramionami, bo to akurat wszyscy wiedzieli – dlatego uważał, że ona powinna przejąć Seattle. Uniósł jednak brwi. – No cóż, moje życie jest pełne niespodzianek – poruszył brwiami, już bardziej rozluźniony i zrelaksowany i zaciągnął się lekko fajką. Usiadł obok niej.
– Nie masz przecież za co przepraszać. Chciałem tego. No, chyba że było ci tak źle, że teraz ci przykro? – uniósł brwi, spoglądając na kobietę i mając nadzieję, że jednak nie było kiepsko, bo jej jęki zdradzały z goła coś innego. – No… Seth wie – wzruszył ramionami, bo wiadomo. – Założyłem, że ty powiesz Colette – dodał jeszcze, bo domyślał się, że nadal mówiły sobie niemalże wszystko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Och, przestań. Do kobiet zawsze był cudowny. Dla mnie nadal jest, chociaż ewidentnie nie powinien być – przyznała szczerze, bo jeśli spojrzeć na to z perspektywy tego, co według oficjalnej wersji zrobiła, nie powinien jej nawet głową na ulicy skinąć, a co dopiero przytulać na wejściu i uwielbiać jej dziecko, jak zrobił to dzisiaj. Może jako ojciec nie był ideałem, ale jako teść był zdecydowanie cudowny.
– Może jakieś masz tylko o tym nie wiesz – rzuciła, niby z rozbawieniem, ale bardzo się przecież z prawdą nie rozminęła jakby nie patrzeć. Chciałaby, żeby był szczęśliwy, miał rodzinę i w ogóle, ale im dłużej z nim rozmawiała tym mniej widziała w nim radości z tego, że miał niedługo wziąć ślub, tylko nie do końca rozumiała z czego to wynikało, ale wiadomo – nie wiedziała, że Tabby to tylko układ.
– Może jestem nieobiektywna, bo nigdy go nie lubiłam, ale zawsze wydawał się debilem. Colette chyba też nie do końca jest z nim szczęśliwa – skoro poszła na współprace w jego temacie to na pewno nie była. – Szkoda, że nie potrafisz zająć się czymś w stu procentach legalnym. Marnujesz swój potencjał na to wszystko, Cass – widząc jego zdenerwowanie, położyła na krótką chwilę dłoń na materiale jego marynarki, tuż obok butonierki. – Ale nie wciągajcie w to nigdy Colette, proszę – spojrzała mu w oczy, głęboko i przeciągle, chyba pierwszy raz odkąd się spotkali po latach z wyraźną nadzieją, że w tym temacie jej posłucha. Gdyby Lettie w to weszła, to byłby koniec, szczególnie teraz, gdy FBI tak mocno chciało zamknąć Victora i pewnie zaraz nie tylko jego.
– Nie – powiedziała, w kontekście tego, że było jej źle, bo nie było. Było świetnie, jak zawsze z nim zresztą. – Po prostu nie chcę się wtrącać w twoje życie. Miałeś rację, to była moja decyzja z odejściem – za gestykulowała tu rękoma, jakby miała ramionami objąć absurdalną wielkość tamtej nocy. – Nie żałuję seksu, tylko tego, że doszło do niego gdy masz kogoś innego. To nie do końca okej – próbowała to sformułować w możliwie jak najbardziej zrozumiały sposób, bo może gdy będzie odpowiednio blisko to będzie umiała sprawić, że jemu i Sethowi się w tym całym pierdolniku nie dostanie? Gdy powiedział, że Seth wie, pokiwała głową. Dlaczego przespałeś się z tą kurwą? – zapytała, próbując użyć tonu, którego użył Seth i mimowolnie parsknęła śmiechem. Była pewna, że to powiedział :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nigdy nie byłem kobietą, więc nie wiem – wzruszył lekko ramionami i spojrzał na nią. – Nie mogę się nie zgodzić, ale zawsze uważał, że to, że cię puściłem to był bląd. Wypomina mi to przy każdym rodzinnym obiadku, więc przestałem na nie przyjeżdżać – rzucił z lekkim rozbawieniem, bo faktycznie tak było. Był to również jeden z kilku powodów, dla których razem z Sethem nie pojawiali się na świętach i tak dalej. Oprócz chęci uniknięcia widzenia się z ich pożal się boże bratem.
– Myślę, że mimo wszystko bym wiedział – wzruszył ramionami, bo laski przecież tak łatwo nie odpuszczały. Na pewno chciałyby jakichś alimentów. Nie sądził, że akurat ona by mu nie powiedziała, bo mimo wszystko kochali się, prawda? Nie pozbawiłaby go możliwości widywania się z jego dzieckiem, opiekowania się nim i tak dalej.
– Nigdy nie rozumiałem, czemu Lettie się z nim przyjaźniła – przyznał, wzruszając ramionami. – Kurwa, to jebany debil, nikt nie byłby z nim szczęśliwy – wywrócił oczyma, bo nie było tajemnicą, że uważał, że jego brat nie należy do najbardziej inteligentnych stworzeń stąpających po tej planecie. :lol: – Ale zajebiście zarabiam i się na tym znam – wzruszył ramionami i uśmiechnął się nieznacznie, a gdy wspomniała o Colette, zmarszczył brwi. – Och, uwierz mi, Seth by się na to nigdy nie zgodził. Z wielu powodów. Zresztą, Colette przecież jest dorosła – westchnął, bo doskonale wiedziała przecież, że jeśli Colette by nie chciała w coś wchodzić, to najzwyczajniej w świecie by w to nie weszła. Odwórcił jednak wzrok, bo ciężko mu się patrzyło w jej oczy.
– Uff, bałem się, że już wyszedłem z wprawy i zapomniałem, jak cię dotykać, żeby było ci dobrze – zamruczał, nachylając się nad jej uchem i puścił jej oczko. – Nie wtrącasz się w moje życie, Tess. Za bardzo to wszystko rozkminiasz – odparł, wywracając oczyma i po raz kolejny zaciągając się fajką, by zaraz rzucić niedopałek na ziemię i zdeptać go butem. – No cóż, to ja muszę z tym żyć – wzruszył ramionami – Szkoda, że nie miałaś takiego podejścia, kiedy mnie zdradziłaś – dodał jeszcze, nie mogąc sobie darować tej nutki złośliwości. Nadal miał jej za złe – nadal to wszystko pamiętał. Cóż. Zaśmiał się jednak cicho.
– Nie wiem, czy ćwiczyłaś, ale twoje udawanie Setha brzmi coraz lepiej – stwierdził, sprzedając jej lekką sójkę w bok.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Dla pocieszenia powiem, że mój ojciec również nie był zachwycony moją decyzją – przygryzła delikatnie dolną wargę. Jej ojciec darł się na nią pewnie jak głupi gdy powiedziała, co zamierza zrobić bo upatrywał sobie w Cassianie zięcia idealnego, ale koniec końców postąpił jak prawdziwy rodzic i po prostu zaakceptował jej decyzję i pomógł w tej decyzji. Nie koniecznie tylko w zakresie pomocy było rozmawianie o tym z panem Moyes’em, ale to już odrębna kwestia. Oblizała usta i pokiwała głową, gdy powiedział, że by wiedział. No, nie do końca, ale postanowiła nie wyprowadzać go z błędu.
– Widocznie widziała w nim coś, czego by my wszyscy nie widzieliśmy – i żeby było jasne, Teresa nadal nic w Victorze interesującego nie widziała, ale ostatecznie nigdy nie wnikała w decyzje Colette, bo nie od oceniania jej była, prawda? Zapytała tylko raz, w dniu jej ślubu czy na pewno chce to zrobić, a gdy Colette w to poszła to jakby temat się zamknął. Teraz co prawda się trochę pozmieniało i już sama chęć wsadzenia go do więzienia o czymś świadczyła, natomiast Tess nadal się nie wtrącała w wybory przyjaciółki tylko po prostu wspierała, tym razem również służbowo. – Pieniądze nie są najważniejsze. – rzuciła krótko, bo nie miała chyba ochoty przerabiać znowu tematu, przez który ostatnio doszło między nimi do zbyt mocnego zbliżenia. W ogóle starała się z nim rozmawiać tak, żeby nie budziło to w żadnym z nich zbyt wielu emocji bo przyzwyczajenia zostały jak widać po Karaibach :lol:
– Cassian – mruknęła cicho, gdy się tak nad nią nachylił i lekko dźgnęła go pod żebra. Powinien te komentarze zatrzymać dla siebie, szczególnie gdy znowu byli pod wpływem alkoholu a ona czuła coraz większą potrzebę bliskości, ale ostatecznie posłała mu rozbawione spojrzenie. – Nie rozkminiam, po prostu nie chcę być znowu czarnym charakterem tej historii – zmarszczyła zabawnie nos, próbując zabrzmieć żartobliwie. Coś w tym było – najpierw była tą złą, która go zdradzała a teraz wypadała na złą, która pakowała mu się na penisa gdy miał narzeczoną. Średnio fajna opcja. – Nie chciałam, żebyś czuł się puszczalską kurwą jak ja, ale widocznie nie masz z tym problemu – stwierdziła, lekko poważnie i westchnęła tylko cicho. Albo zrobił się wyjątkowo zimny w temacie związkowym albo nie czuł nic do tego swojego pustaka na szczudłach, ale chyba lepiej się czuła z myślą, że był zimny – nie kochanie Tabby byłoby zbyt… dobre. A między nimi nie powinno być nic dobrego.
– Ćwiczyłam przed lustrem na Karaibach, bo wiedziałam, że mu powiesz. Zawsze pieprzyliście do siebie o wszystkim jak dwie paple – pokazała mu język. Było tak i oboje o tym wiedzieli! – O jakichś mniej przyjemnych rzeczach też mu opowiadasz? – no, bo o seksie to każdy facet się pochwali, ale pewnie o jakichś łóżkowych wpadkach już tak chętnie sobie nieopowiadali a każdy przecież je miał :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nic dziwnego, twój ojciec zawsze mnie uwielbiał, z wzajemnością – stwierdził z lekkim, tryumfalnym uśmieszkiem, bo jednak prawda była taka, że istotnie, ojciec Tess go uwielbiał. Podobnie było zresztą z Sethem i ojcem Lettie, bo obstawiam, że za Victorem z kolei żaden z panów nie przepadał. Cóż.
– Albo była najebana jak szmata. Albo jak Victor dzisiaj. Czyli w sumie na jedno wychodzi – wzruszył ramionami, bo innej opcji w sumie nie widział. Obstawiam też, że Victor i Colette wcale tak od razu nie zaczęli ze sobą być i facet sobie to bardziej wychodził. Cóż. Gdyby jednak wiedział, co obie panie knują, to pewnie mimo wszystko by starał się temu zapobiec i w końcu mieliby z Sethem pretekst żeby Vica zajebać. :lol:
– Nie są, ale lepiej płakać w mercedesie niż w polonezie, nie sądzisz? – spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem, bo przecież to było dla niego oczywiste. Gdyby miał nagle stracić hajs, na pewno by się nie odnalazł w życiu. Był jednak przyzwyczajony do pewnych standardów i życie jak zwykły, szary człowiek zdecydowanie nie leżało w jego interesie.
– Lubię, kiedy wypowiadasz moje imię w ten sposób- dodał, muskając nosem jej płatek ucha, ale generalnie starał się utrzymać nerwy na wodzy. Stare przyzwyczajenia jednak brały trochę nad nim górę i… Cóż, nie mógł się powstrzymać. – Och, nie martw się, bardziej czarnym charakterem w mojej historii raczej być nie możesz – puścił jej oczko z lekkim rozbawieniem, chociaż wiadomo, że kiedy pozna prawdę, to się okaże, że jednak mogła. – Nie czuję się jak puszczalska kurwa z kilku powodów, którymi nie warto zaprzątać ci głowy – puścił jej oczko i uśmiechnął się do niej delikatnie.
– Naprawdę powinnaś znaleźć lepsze rozrywki, będąc na wakacjach – stwierdził z delikatnym rozbawieniem. – Och, jakbyście z Lettie nie gadały ze sobą non stop – dodał jeszcze, wywracając oczyma. – To zależy, jakie rzeczy masz na myśli? – uniósł brwi, bo halo, o łóżkowych wpadkach nie pomyślał. On takich nie miewał. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się do niego, całkiem uroczo i ciepło na myśl o tym. Jasne, że jej ojciec go uwielbiał. Potencjalnie byli dla siebie idealni – oboje równie wybuchowi, oboje z dobrych domów, tylko praca którą zajmował się Cassian nie zbyt idealna była zdaniem Tess. Chociaż teraz, gdy patrzyła na to z perspektywy czasu, gdyby sam jej o tym powiedział, może nie zareagowałaby aż tak ostro ale czuła się zwyczajnie oszukana i chyba to najbardziej bolało jej ego, które było równie wielkie co te należące do blondyna. W temacie dumy byli dość podobni, co na pewno ich związku nigdy nie ułatwiało.
– Na ślubie była trzeźwa – stwierdziła z lekkim rozbawieniem. I może to był błąd, może powinna być pijana to mocniej by temat przemyślała? Trudno, stało się, mleko zalało cały blat i ani ono, ani alkohol nie dałyby rady rozwiązać tej sytuacji. – Jasne, tylko do mercedesa się ciężko w razie czego przytula – przewróciła oczami, ale rozumiała punkt jego widzenia. Po za tym, nie musiał tulić się do merca, miał jednak Tabby, nie? Boże, to imie w jej głowie brzmiało jeszcze gorzej niż wypowiadane na głos – jak będzie zamykać Victora, na te dziwkę też coś znajdzie bo ewidentnie samo jej wspomnienie wewnętrznie ją wkurwiało.
– Mogę ci to nagrać i wysłać w wiadomości, będziesz mógł posłuchać przed snem – odpowiedziała z rozbawieniem, ale tym samym tonem, którym wypowiedziała wcześniej jego imię i odwróciła lekko głowę tak, by zahaczył jeszcze nosem o jej policzek ale zaraz się grzecznie odsunęła zachowując właściwy dystans. – Zdziwiłbyś się – powiedziała, bardziej do siebie niż do niego bo jakby nie patrzeć, mogła – pomijając nawet kwestię wspólnie posiadanego dziecka o którym nie wiedział, nadal wisiała między nimi jej odznaka z FBI i to, że prawdopodobnie będzie musiała wszystkich Moyes’ów wsadzić za kratki, gdy potknie się któremuś z nich noga. Chujowo. – Masz rację. Puszczalskimi kurwami są tylko kobiety, was nazywa się w podobnych sytuacjach zdobywcami – też puściła mu oczko, kładąc dłoń na jego udzie i najpierw lekko ją na nim zacisnęła, a potem niewinnie poklepała. Kobieta, która zdradza jest kurwą, ale facet który zdradza często ma łatke bohatera, bo hej – przecież to normalne, może partnerka dawała mu dupy zbyt mało? Przykre, ale prawdziwe.
– Ale my rozmawiamy o wszystkim, a nie o wybranej części jak wy – oprócz tego, że Lettie nie powiedziała że Victor ją regularnie leje, ale cóż. – Nie wiem, nie powiecie sobie na przykład o tym, że wam nie stanie. My byśmy sobie powiedziały, gdybyśmy miały penisy i taka opcja by istniała – uniosła brew w gorę. Nie, żeby sugerowała że któremuś z nich tak się działo, ale wiadomo co miała na myśli :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widząc ten jej uroczy uśmiech, westchnął cicho. Zapomniał już, jaka śliczna była, kiedy w ten sposób się uśmiechała. W gruncie rzeczy to okrutnie za nią tęsknił, ale mimo wszystko zraniona duma nie pozwalała mu przyznać się do tego, jak w gruncie rzeczy przez lata był zakochany w kobiecie, która zostawiła go dla innego.
– Jesteś pewna? – uniósł brwi, bo on obstawiał, że jakąś seteczkę sobie mogła walnąć przed ślubem, żeby za Victora wyjść, bo jednak innej opcji nie przewidywał. Nie pojawił się jednak na ślubie, z oczywistych względów solidarnościowych. – E tam, da się radę, trzeba mieć odpowiednie sposoby – zaśmiał się pod nosem i spojrzał jej w oczy. – Poza tym znajdzie się też ktoś, komu nie będzie przeszkadzało, czym się zajmuje druga osoba – wzruszył nieznacznie ramionami, zerkając na nią znacząco. – I kto nie będzie sobie szukał zamiennika – westchnął mimowolnie, bo mimo wszystko nadal go to wewnętrznie gniotło i uwierało, nic nie mógł poradzić.
– O tak, ustawię na budzik – wywrócił oczyma, ale uśmiechnął się nieznacznie, bo mimo wszystko całkiem niezły pomysł, chociaż taki budzik pobudzałby go na pewno do innych rzeczy, poza wstawaniem rano. :lol: – Nie zgadzam się z tym zupełnie. Faceci też mogą być puszczalskimi kurwami, chociażby Victor – rzucił bez cienia rozbawienia, bo jednak tak było, w końcu puścił się z kobietą swojego brata, więc generalnie i Colette i Vic byli w jego oczach dobrze dobraną parą kurw. :lol:
– Och, nie wierzę, że mówicie sobie absolutnie wszystko – zmrużył oczy, przechylając głowę, bo jakoś tak ciężko było mu to kupić. – Czasami sobie o takich rzeczach mówimy, ale jednak najpierw musiałaby taka sytuacja zaistnieć – puścił jej oczko i wyszczerzył się dość sugestywnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och, ona też za nim tęskniła. Każdego dnia, serio – i nie jednokrotnie chciała zadzwonić, albo chociaż wysłać mu zdjęcie z usg, albo zapytać jakie imię dla dziecka byłoby jego zdaniem idealne, ale skoro powiedziała A to musiała powiedzieć też B, w każdym razie tak się jej wydawało. Nie drążyła jednak dalej tematu Colette, bo jako maid of honor była pewna, że panna młoda była trzeźwa. Niestety.
– Wiesz, to, że od kogoś odchodzisz do innej osoby nie oznacza, że ta osoba jest zamiennikiem kogoś innego. Może po prostu ma coś, czego tej drugiej osobie brakowało – dorzuciła lekko uszczypliwie, chociaż Cassianowi niczego nie brakowało i gdy widziała, że naprawdę go to bolało cholernie chciała powiedzieć mu prawdę, ale nie mogła. Nie, bo to byłoby znaczną ingerencją w jego aktualne życie i w życie jej i Dianne, a to chyba był średnio dobry moment w sytuacji, w której znalazła się przez swoją pracę.
– Tabby byłaby przeszczęśliwa – stwierdziła, wywracając oczami. Jeśli jednak miałoby to sprawić, że potencjalna przyszła żona Cassiana miałaby mieć życiową udrękę, mogła takowym nagraniem go zaopatrzyć, nie ma problemu :lol: – Więc Victor jest puszczalską kurwą, a ty nie? Ciekawy tok rozumowania – jego brat był kurwą, ale nie puszczalska, ale skoro tak widział to wszystko to nie jej rolą było wyprowadzanie go z błędu. Wzruszyła ramionami, gdy powiedział, że nie wierzą, że mówiły sobie z Colette wszystko. Nie musiał w to wierzyć, w chuju to trochę miała. – Słuchaj, młodsi się nie robicie – zaśmiała się cicho i nawet miała coś jeszcze dodać, gdy po całej posesji rozniósł się okropny huk i rozbrzmiały alarmy aut zaparkowanych na ich posesji i na posesjach sąsiadów. Miała wrażenie, że zatrzęsła się ziemia i zupełnie odruchowo złapała Cassiana za rękę.
– Kurwa – powiedziała tylko, lekko zszokowana obserwując dom który zaczął unosić się nad ogromnym domem Moyes’ów. – Dianne. – dodała, podnosząc machinalnie tyłek z miejsca i ruszyła w kierunku domu, z którego na ogród zaczęła wysypywać się gromada przerażonych ludzi. Dlaczego jednak nie miała tego podsłuchu? I broni?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby to mu powiedziała, pewnie by jej nie uwierzył – bo jednak przecież to ona go zostawiła. Nie miało więc najmniejszego sensu, żeby zanim tęskniła, right? W każdym razie, jeśli chodzi o ślub, to ja jako autorka myślę, że do samego końca Colette miała nadzieję, że Seth wbije na ceremonię z epickim „nie zgadzam się”. Cóż.
– No więc czego mi brakowało, Tess? – spojrzał jej w oczy, a to pytanie zabrzmiało nieco ciężej, zawisło między nimi tworząc bardzo ciężką atmosferę. Chciał wiedzieć, co zrobił nie tak, że poszukała czegoś więcej u tamtego pizdusia. Ech.
– Tabby i ja… Mamy charakterystyczną relację – wzruszył ramionami. Właściwie mogłby jej powiedzieć, że byli w otwartym związku czy coś, bo poniekąd tak było, o ile ich układ można było tak nazwać. – Ja nie jestem puszczalską kurwą, nie wyruchałem moim braciom ich lasek – wzruszył ramionami. Taka była prawda i westchnął mimowolnie, gdy powiedziała, że młodsi się nie robią. No jasne, wiedział o tym doskonale. Ale wtedy pierdolnęło co miało pierdolnąć i zacisnął dłoń na jej ręce.
– Chodź, idziemy – oświadczył od razu, ciągnąc ją, ale w przeciwnym kierunku – Znam każde przejście w tym domu. Tędy będzie bezpieczniej – oświadczył spokojnie, bo pchanie się w tłum ludzi było bez sensu. Tylko ich spowolnią. Tak więc przedostali się na tyły domu i pewnie weszli jakimś totalnie bocznym wejściem.
– Wiesz, gdzie są dzieciaki? – spytał, chwytając broń, którą miał pewnie gdzieś pod marynarką ukrytą i spojrzał na nią znacząco. Skoro były wybuchy, to mógł być też ktoś uzbrojony. A skoro mógł być ktoś uzbrojony, to… Wiadomo. Sięgnął też do jakiejś skrytki w korytarzu i wcisnął jej pistolet w rękę, bo wiedział, że jej ojciec zapewne ją na strzelnicę wysyłał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Od ponad siedmiu lat próbuję się dowiedzieć – powiedziała dość cicho, na tyle cicho by nikt kto stałby kilka kroków od nich by tego nie usłyszał i znacznie pogłębiła to spojrzenie w oczy. Poczuła ciężar tego pytania na swoich barkach mocniej niż ich wcześniejsze wymiany zdań w temacie przeszłości, która ich łączyła. Odetchnęła głęboko, gdy przeszli do tematu Tabby. Hę?
– Charakterystyczną? – aż zmarszczyła czoło, bo chyba nie była aż tak nowoczesna by wiedzieć, co oznaczała charakterystyczna relacja. Co, pili z siebie krew jak Megan Fox z tym swoim albinosem? Nie komentowała jednak słów o tym, że nie wyruchał braciom ich lasek, bo w gruncie rzeczy nadal do kurwy się zaliczał, skoro zdradzał narzeczoną, ale nie wydawało się jej to istotne. Nie, w obliczu tego, jakiego stresu się najadła w momencie tych wszystkich wybuchów. Nie, bo Dianne była w tym przeklętym domu a ona prowadziła sobie pogawędkę z Cassianem. To było obiektywnie słabe. Podążyła więc bez słowa za Moyes’em, skupiając się na tym, którędy ją prowadził, potem gdzie miał skrytkę na broń, nawet w tej chwili kalkulując, czego mogłaby użyć przeciwko nim, jeśli by musiała – a to było cholernie okropne, choć z perspektywy jej zawodu całkowicie normalne. Gdy dał jej broń, od razu ją przeładowała i przygotowała się na moment, w którym będzie musiała jej użyć. Dzieciaki koniec końców znaleźli, całe przyjęcie się uspokoiło i goście rozeszli. Teresa po namowach pana Moyes’a postanowiła faktycznie zostać na noc; przygotowała do snu małą Di, która spała pewnie w sypialni tuż obok niej, a gdy mała usnęła, sama poszła ogarnąć się przed snem. Nie miała tu żadnych ubrań, więc pewnie wcisnęła się w jakąś hot piżamkę od świeżo upieczonej panny młodej :lol: i już miała się szykować do snu, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Mimowolnie przeniosła broń, którą dostała przedtem od Cassiana na szafkę koło drzwi i dopiero do nich podeszła, powoli je otwierając.
– Tak? – lekko je uchyliła, bo jednak piżamka odsłaniała raczej więcej niż mniej i nie chciała w niej pokazywać się niedoszłemu teściowi :lol: ale gdy w drzwiach zobaczyła Cassa, otworzyła je nieco szerzej. – Nie możesz spać? – ruchem głowy wskazała, żeby wszedł do środka, a sama usiadła na gigantycznym łóżku, obserwując go uważnie i rękoma zasłaniając się w miejscach, gdzie widać było za dużo.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”