WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Oczywiście, jak można się domyślić, Victor dość mocno wkurwił się, gdy zastał ją samą z Sethem na balkonie. Oczywiście skończyło się to kilkoma nowymi siniakami na ramionach i żebrach, ale na szczęście tylko tam - chyba Vic zrozumiał, że bicie jej po twarzy nie ma do końca sensu, skoro zaraz będzie wesele, a opuchliznę ciężko ukryć. Mimo to, próbowała wszystko już odkręcić - wykręcić się ze współpracy z FBI - niestety bezskutecznie. Pozostawało jej zatem jedynie odesłanie Setha i Cassiana jakimś cudem z powrotem do Los Angeles. Tak czy siak, wesele trwało w najlepsze, Victor schlał się jak szmata i po jakimś czasie odprowadziła go do pokoju i po prostu położyła spać, a sama wróciła na przyjęcie. Bankowo wypiła trochę tequili, bo jakaś ogarnięta niania zgarnęła wszystkie obecne dzieciaki na wspólne nocowanie i kiedy wypatrzyła Setha, odetchnęła głęboko. Był sam w niewielkiej, uroczo udekorowanej altance. Wzięła zatem kolejne dwa szoty na odwagę i powoli weszła po kilku stopniach, dołączając do swojego eks.
- Możemy porozmawiać? - spytała, podchodząc powoli i stając przed nim. Opuchlizna z twarzy faktycznie już zeszła, siniaki, które zakryła makijażem już nie bolały przy wyrażaniu jakichkolwiek emocji, całe szczęście. - Właściwie to czy możemy wrócić do rozmowy, którą ostatnio nam przerwano? - poprawiła się, patrząc na niego trochę niepewnie, bo naprawdę nie wiedziała, jak przekonać go do wyjazdu. Przecież nie mogła powiedzieć mu części prawdy bez wyjawiania całości, prawda? A całość... Cóż, całości nie wyjawiła chyba nikomu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

II

Seth po ostatniej rozmowie z Colette miał trochę mętlik w głowie i wcale nie chodziło o mętlik pod względem emocjonalnym – przejmował się tym, czy Victor faktycznie podnosił na nią ręce i jak to wszystko wyglądało w praktyce. Nie dało się ukryć, że tego wieczoru dość uważnie obserwował poczyniania młodszego brata, póki co nie mówiąc o swoich podejrzeniach bliźniakowi bo wiedział, że we dwóch się nakręcą tak, że skopią dupę młodemu Moyes’owi w trakcie trwania wesela, a ojciec prawdopodobnie by ich wtedy rozstrzelał na środku pięknie urządzonej Sali balowej. Uznał zatem, że będzie obserwował sytuację na bieżąco. Nie zdziwiło go, gdy Victor zachlał się w trupa; z lekkim smutkiem obserwował to, jak Colette musiała go niemal wciągać po wysokich schodach ich rodzinnego domu. Też lubił pić, nigdy tego nie ukrywał, ale na boga, w obecności gości weselnych własnego ojca? Wstyd. Inna sprawa, że pewnie od początku imprezy robili z Cassianem zakłady, kiedy gówniarz się porzyga. :lol:
Sam jednak nie szukał kontaktu z Colette tego wieczoru. Przyszedł z jakąś koleżanką, nic zobowiązującego, trochę się pobawili, po północy pewnie pojechała do domu i teraz lekko pijany (bo starał się zachować klasę głównie dla Cassiana, bo wiedział, że pojawienie się Teresy z córką nie było dość łatwe, a jeszcze ich ojciec mało się do niej nie poszczał, nawet mimo tego, co zrobiła…) stał oparty o barierkę w altance przed domem. W tle leciała pewnie jakaś spokojna muzyka, a on grzecznie palił papierosa, gdy usłyszał za sobą głos Lettie. Mimowolnie się uśmiechnął i powoli odwrócił w jej stronę. Dopiero teraz tak naprawdę pozwolił sobie na zwrócenie uwagi na to, jak świetnie dzisiaj wyglądała.
– Victor już na górze? – zapytał, ale nie ze zgryźliwością, chyba po prostu nie chciał prowokować kolejnej afery po ostatnim razie gdy złapał ich podczas rozmowy. – Nie pamiętam na czym skończyliśmy, ale… – urwał, zaciągając się głęboko papierosem i lustrując ją jeszcze raz uważnie wzrokiem. – …pięknie dziś wyglądasz. Naprawdę. Chciałem cię wyciągnąć do tańca, ale wolałem uniknąć awantury z moim pijanym braciszkiem – wymownie uniósł brew w górę a na jego twarzy mimowolnie pojawił się ciepły uśmiech.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szczerze mówiąc, Colette bardzo starała się ignorować widok Setha z laską, którą przyszedł, jednakże jej myśli dzisiaj nie zaprzątała zazdrość, ani nic w tym rodzaju. Zaprzątało je raczej zmartwienie, bo naprawdę nie chciała wkopywać w to wszystko Setha i Cassiana. Dlatego chyba nawet nie zwróciła uwagi na to, jak jej teść podchodził do małej Dianne. Nawet się ucieszyła, że jej mąż tak szybko odpadł, bo prawda była taka, że musiałaby kombinować w ukryciu jak zagadać do jego starszego brata. Całe szczęście nie musiała tego robić. Pokiwała powoli głową.
– Tak, był zmęczony – odparła machinalnie, ale zaraz zrozumiała, że przecież rozmawia z Sethem i tego akurat wcale nie musi przed nim ukrywać. – Urżnął się jak świnia i poszedł spać – dodała z bladym uśmiechem i westchnęła mimowolnie, kiedy tak zlustrował ją wzrokiem. Jakoś cieplej na sercu jej się zrobiło, gdy na nią tak patrzył – już samo to, że na nią patrzył było całkiem niezłym sukcesem, ale ten ciepły uśmiech, który pojawił się na jego twarzy… Nie widziała go od lat u Setha i było to przyjemną odmianą. Może nawet zbyt przyjemną.
– Dziękuję. Ty też wyglądasz dzisiaj bardzo przystojnie – odparła, patrząc mu w oczy i uśmiechnęła się sama. – Cóż, Victor potrafi czasami… Się odpalić – dodała jeszcze z delikatnym uśmiechem obserwując jego twarz. Już praktycznie nie miał lima pod okiem, całe szczęście. Trzeba jednak było chociaż na chwilę wrócić do rzeczywistości i do realnych problemów, chociaż gdy na niego patrzyła zdecydowanie jej spojrzenie było bardzo maślane.
– Rozmawialiśmy o tym, że nie powinniście tutaj zostawać z Cassianem, Seth. Co jeśli ucierpią interesy w Los Angeles? – uniosła jedną brew, patrząc na niego z wyraźną troską. – Po prostu… Nie sądzę, że Seattle to dobra opcja. Przynajmniej nie teraz – stwierdziła, oddychając głęboko i spoglądając na niego z nadzieją, że tematu nie będzie drążyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie było w zasadzie potrzeby, żeby była zazdrosna – jak na dłoni było widać, że między Sethem a jego towarzyszką nie było nic specjalnego, ona pewnie nawet miała jakiegoś faceta a przyszła, bo Seth wolał zaprosić nawet mężatkę aniżeli wynajmować na ten wieczór dziwkę jak robił to w jego mniemaniu od jakiegoś czasu Cassian :lol:
– Najebany, pomyliłaś słowa – powiedział z wyraźnym rozbawieniem. Nie, żeby oceniał, ale generalnie normalni, dorośli ludzie zazwyczaj znali umiar w alkoholizacji – chociaż o tym, że najmłodszy z braci Moyes nie był normalny wiedział każdy, z wyjątkiem jego samego. A może wiedział, że jest beznadziejny dlatego tak chamsko ukradł mu kobietę? O ile ukradł, to w ich sytuacji to dobre słowo. – O, to już brzmi lepiej – zaśmiał się na określenie którego użyła. Tak, to że na nią patrzył było sukcesem, ale po prostu żył z myślą, że skoro będzie mieszkał w Seattle to już nie będzie tak łatwo wykręcić się ze wszystkich rodzinnych spotkań, a jego ojciec ostatnio nagle zrobił się prorodzinny więc podejrzewał, że będzie takowych spotkań więcej aniżeli mniej.
– Starałem się, dziękuję – puścił jej oczko, poprawiając kołnierzyk rozpiętej koszuli, bo pewnie muchy pozbył się już kilka godzin temu, nie czując się zbyt dobrze ubrany w ten sposób. Na co dzień raczej nie chodził w smokingach i zawsze był takim outfitem udręczony. Opcjonalnie wcisnął w tyłek w garnitur, ale smoking uważał za mordęgę życia. – Bardzo się odpala wobec ciebie? – zapytał, niby niewinnie ale dość wymownie. Nie zamierzał naciskać na to, żeby powiedziała prawdę, ale trochę próbował mimo wszystko dowiedzieć się prawdy.
– Interesy w Los Angeles są bezpieczne. Mamy tam kilku zaufanych ludzi, którzy nas wspierają. – wzruszył ramionami. Mieli tam pewnie swoje ręce, obie prawe i naprawdę w porządku, oczywiście nadal pozostające pod ich nieustanną kontrolą ale wiadomo. W Seattle zawsze było o to ciężej bo i same interesy wyglądały trochę poważniej. – Colette, o co ci tak właściwie chodzi? Jeśli nie chcesz się widywać, to przecież nie musimy. Nie podchodziłem do ciebie, nie zamierzam cię zaczepiać ani w tracac się w twój związek z Victorem. Naprawde jestem już ponadto – powiedział spokojnie, choć lekko nerwowo bo naprawdę nie rozumiał jej insynuacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawda była taka, że Colette po prostu bolał jego widok z kimś innym, bo generalnie sama wolała, żeby to on był na miejscu Victora. Nie wyobrażała sobie nawet, co musiałaby przeżywać, gdyby miał żonę i była nią jej siostra. Chujowo. Uniosła kąciki ust w górę i skinęła głową, bo nie było sensu zaprzeczać. Był najebany.
– Odeśpi i odpokutuje jutro kacem gigantem – rozłożyła dłonie z delikatnym uśmiechem, bo co do tego, że jej mąż będzie miał jutro kaca mordercę nie miała najmniejszych nawet wątpliwości. Tak czy siak, kiedy poprawił tak kołnierzyk, uśmiechnęła się z jakąś taką czułością, bo zazwyczaj mimo, że na rodzinne imprezy przychodził w muszce, to ją gubił po drodze. Gdy jednak zapytał o nią, wstrzymała lekko oddech.
– Każda para ma chyba lepsze i gorsze i dni – odparła wymijająco, spuszczając wzrok, co samo w sobie było dość wymowną odpowiedzią na jego pytanie, ale nie chciała mu dawać tej jednej, oczywistej. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, że na sto procent się odpali i że to na pewno nie skończy się dobrze.
– Nigdy nikomu nie można ufać w stu procentach, Seth. Szczególnie w tak delikatnych sprawach – stwierdziła, wzdychając cicho, bo naprawdę potrzebowała go wykopać stąd jak najdalej. Potem, gdy się ustabilizuje mogli wrócić, ale czy naprawdę musieli chcieć wrócić akurat kurwa teraz?
– Nie chodzi o to, że nie chcę się widywać – zaczęła, bo to nawet nie było kłamstwo, chociaż za każdym razem, kiedy go widziała, miała wrażenie, że jej serce dosłownie się do niego wyrywa, a to nie było dobre, biorąc pod uwagę jej szanownego męża. – Nie chodzi o to, zupełnie nie. Po prostu nie uważam, że Seattle jest dobrym wyborem. Przecież zawsze wolałeś Los Angeles, więc bez sensu, żebyś się tutaj kisił, nie sądzisz? – westchnęła cicho, zaciskając usta i spoglądając na niego ze zmartwieniem. Potrzebowała, żeby wyjechał, tak po prostu. Nie mógł tego zrobić i nie drążyć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, przeżywał i to cholernie. Próbował cały wieczór obserwować Victora i Colette i doszukać się jakichś oznak tego, że traktował ją tak źle jak przypuszczał, jednocześnie nie zwracając uwagi na momenty, w których wślizgiwał dłoń pod stół by najpewniej dotknąć jej kolana lub gdy (widać było, że na pokaz) muskał wargami jej skroń, bo to było naprawdę chujowe uczucie. Nie chciał na to patrzeć, ale jego wewnętrzna troska – kierowana najpewniej jakimś sentymentem do Colette – sprawiała, że trochę musiał.
– Śpij w gościnnej, chętnie go rozbudzę wiadrem wody wylanej na głowę jak za dawnych lat – chciał brzmieć żartobliwie, jakby wcale jego serce nie zostało połamane przez młodszego brata na miliony kawałków. Niby się nigdy za specjalnie nie dogadywali, ale po tej sytuacji z Colette od ponad pięciu lat udawał, że jego jedynym bratem był Cassiana, a mimo wszystko to dość trudna sprawa.
– To oczywiste – potwierdził, od razu widząc, że nie chciała drążyć tematu więc wyraźnie postanowił nie naciskać. Tak wypadało, chociaż jako (niestety) brat jej męża powinien się lekko interesować, nie? – Nie można, ale czasami trzeba. Po za tym, już podjęliśmy decyzje z Cassianem i uwierz mi, że dla żadnego z nas nie było to jakoś wybitnie proste – uniósł lekko brew w górę. On nie chciał widywać Colette, a i podejrzewał że Cassianowi nie było na rekę to, ze ich ojciec nadal był zakochany w Teresie chociaż zdecydowanie powinien nią gardzić. Przy Tabby pewnie nawet nie udawał, że widzi w niej przyszłą synową, ale chyba machnął reką na tę kwestie, podobnie jak na to, że Seth narzeczonej szukać nie zamierzał. Póki co, w każdym razie.
– Zawsze wolałem też ciebie, a jednak nie jesteśmy razem, więc to chyba beznadziejny argument, co? – zapytał, ale bez cienia złośliwości. – Czasami po prostu trzeba podjąć jakąś decyzję niezależnie od konsekwencji, po za tym… trochę tęskniłem za tym miastem. Za znajomymi i za tym domem – wskazał skinieniem głowy na rodzinny dom. Nie miał tu swojego kąta, kiedyś miał pewnie apartament ale po rozstaniu z Colette po prostu go sprzedał i póki co nie myślał nad kupnem czegoś własnego, ale… – Nie widziałaś jakichś ciekawych ofert apartamentów? Wy mieszkacie w Belltown? – nie był pewny czy akurat w tej dzielnicy, ale temat dość lekki, jakoś nie chciało mu się słuchać jej dziwnych pomysłów co do jego wyprowadzki. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno było też widać, że Colette wcale nie czuła się komfortowo z jego dotykiem. Właściwie nienawidziła swojego męża, co potwierdzały tylko jej plany wobec niego. Mimo to, gdy dotykał jej kolana, obejmował, czy muskał skroń, chociaż bardzo się starała nie wzdrygać, to jednak cała sztywniała. Nienawidziła, gdy kładł na niej łapy – w każdym sensie, co było dość problematyczną kwestią.
– Możliwe, że po prostu zapakuję Hayley w samochód i wrócę do apartamentu – stwierdziła, wzdychając cicho, bo właściwie była gotowa to zrobić. Niby piła wcześniej, ale hej, od czego są ubery, right? Skinęła głową i westchnęła cicho.
– No więc właśnie… To… Nic takiego – powiedziała z lekkim zawahaniem, wdzięczna, że postanowił aż tak tematu nie drążyć, chociaż widziała, że się domyślał, a ona nie do końca miała siłę już kłamać i twierdzić, że wszystko jest w porządku. Była ciągle obolała, wyniszczona psychicznie i pewnie zużywała hektolitry żeli w tubkach, które miały zmniejszyć ból i sinienie.
– Po prostu może to błędna decyzja? Może powinniście się odciąć od Seattle i skupić się na tym, co rozwijaliście od zera w LA? W końcu ten biznes to wasze dziecko w Los Angeles – stwierdziła może nieco zbyt desperacko. Nie przeszkadzał jej jego widok, ale może to dlatego, że miała perspektywę rozwodu i zamknięcia Victora za kratkami. Jasne, nie czarowała się, że po tym Seth będzie chciał na nią chociażby spojrzeć, ale jakoś… przynajmniej ciężar tego, że była żoną jego brata by trochę zelżał. Gdy powiedział, że wolał też ją, spojrzała mu w oczy z olbrzymim smutkiem.
– Nie jesteśmy razem z innych powodów. Co mam ci powiedzieć, Seth? Że to, co odjebałam było beznadziejne? Że każdego dnia tego żałuję, mimo że kocham swoją córkę? Że nigdy nie czułam w połowie do niego, co czuję do ciebie? Że wielokrotnie zastanawiałam się, jak by wyglądało nasze życie, gdyby Hayley była twoja? – spojrzała mu w oczy z lekką rozpaczą, bo to wszystko było prawdą, a jej chyba za mocno weszła ta tequila w tym momencie. Odetchnęła, odpędzając łzy, które zaczęły jej się cisnąć do oczu i zaraz się opanowała. – Z niektórymi konsekwencjami trzeba żyć przez wiele lat, Seth. Poza tym znajomych można zawsze odwiedzać – odparła, zaciskając lekko usta, starając się zignorować to, co powiedziała przed chwilą.
– Tak, w Belltown. W Ballard są całkiem ładne apartamenty, widziałam kilka na sprzedaż – rzuciła nieco bezmyślnie, bo kiedy zamknie już Victora, musiała mieć jakąś drogę ucieczki i pewnie właśnie w tej dzielnicy czegoś szukała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Seth nie patrzył widocznie na tyle uważnie, by dotrzeć, jak bardzo dotyk Victora źle działał na Lettie. No cóż, może nie chciał widzieć? W tym braku komfortu mógłby się doszukiwać jakiejś delikatnej nadziei, a tego chyba nie chciał robić sam sobie.
– Przestań, tyle tu pokoi, że znajdzie się dla ciebie miejsce. Po każdym weselu ojciec robi przecież wykwintne śniadania – a raczej robiła je ich gosposia, ale wiadomo co miał na myśli. Inna sprawa, że nie zamierzał brać w tym śniadaniu udziału, ale ona przecież mogła jak najbardziej – miał wrażenie, że przez te wszystkie lata była bardziej rodziną dla jego ojca niż Cassian i on sam razem wzięci.
– Nie widzę siebie na stałe tutaj – powiedział w końcu, bo naprawdę tak było. – Ale w najbliższym czasie nie bardzo mam wybór. Naprawimy to, co Victor spierdolił, urządzimy ślub Cassiana a potem może wyjadę. Może niekoniecznie do Los Angeles? Zawsze chcieliśmy mocniej rozszerzyć naszą… działalność – wymownie uniósł brew. Działali pewnie też w innych stanach, ale gdy już unormują sytuację w Seattle, będą mogli rozszerzać ją dalej a sam Seth nie bardzo chciał tu zostać na stałe. Pobyt w Seattle widział raczej jako przystanek do dalszej drogi w życiu, a Colette niestety nie była opcją, którą brałby pod uwagę bo mimo wszystko nie sądził, by kiedykolwiek rozwiodła się z Victorem bo w końcu jak sama mówiła – w związkach czasem bywało różnie. Może jego podejrzenia były tylko jakimś wyolbrzymienie ich małżeńskiej sprzeczki? Może po prostu chciał, żeby im nie wyszło? Najprawdopodobniej. Odetchnąl głęboko gdy zaczęła się tłumaczyć i zaraz pokręcił głową.
– Colette, nie chcę o tym rozmawiać – powiedział, odbijając się lekko od barierki i tym samym odsuwając od szatynki. – Po prostu… dla mnie ty, to przeszłość. Wszystko co związane z tobą od pięciu lat próbuje wymazać i uwierz mi, że dużo trudu wkładam w rozmawianie z toba, a co dopiero wracanie do tego myślami – posłał jej dość smutne spojrzenie. Seth był zupełnie inny niż Cassian – nie miał potrzeby udowadniać jej, jak dobrze mu bez niej, bo po prostu nie było. – Ułożyłaś sobie życie z Victorem i naprawdę próbuję z tym żyć, także nie chce słuchać o tym, jak cholernie tego wszystkiego żałujesz. Ja nadal… – urwał i machnął ręką. Mimo, że nie próbował udawać jak świetnie się bawi, to koniec końców uznał, że nie powie jej tego aż tak wprost, że nadal ją kochał albo że nadal miał w swoim pokoju w tej willi ich wspólne zdjęcie. Mimo wszystko był facetem, a jego duma nieustannie cierpiała. – Nie chcę udawać, że nie istniejesz ale po prostu nie wracajmy do tego, co było między nami, bo nadal jest jego żoną. Nie moją. – dodał na zakończenie, z powrotem wracając na wcześniejsze miejsce i pokiwał głową na słowa o apartamencie.
– W takim razie pomyślę o Ballard. – powiedział cicho, odrobinę w gorszy nastrój wpadając po wcześniejszej dyskusji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lettie bardzo starała się to gdzieś tam też maskować, utrzymywać ten obrazek całkiem szczęśliwej rodzinki i ignorować pytania odnośnie powiększania rodziny, bo drugie dziecko z Victorem było w tym momencie ostatnią rzeczą, której w życiu potrzebowała. Inna sprawa, że zawsze na przyjęciach, na których widywała Setha, sama starała się na niego nie patrzeć – bo bała się, że tego jej serce nie zniesie. Inna sprawa, że Victor zawsze wychwytywał to jej spojrzenie i potem… Okazywał swoje niezadowolenie, delikatnie mówiąc.
– Wiem, po prostu… Chyba wolę spać we własnym łóżku – wzruszyła ramionami, bo mimo wszystko chyba nie chciała znosić jeszcze Victora na kacu, a jeśli spałaby w willi i nie obok niego, to znów doszukiwałby się z jej strony czegoś. A kiedy Vic czegoś szukał, to zwykle to znajdywał, najczęściej w urojeniach w swojej głowie.
– Rozumiem – powiedziała, patrząc na niego, a gdy wspomniał, że naprawią to, co Victor spierdolił, odetchnęła cicho i w tym momencie zapaliła jej się lampka nad głową. – Dajcie mi to naprawić. Wróćcie do Los Angeles, a ja się wszystkim zajmę. Victor może nie jest najbystrzejszy jeśli chodzi o jakiekolwiek interesy, ale… Ja się na tym znać. Dajcie mi miesiąc – powiedziała zupełnie poważnie, bo właściwie to wydawało jej się całkiem racjonalne. On sobie wróci do LA, ona zamknie Victora i wszyscy będą szczęśliwi, tak jakby. Zacisnęła lekko usta. Rozumiała, czemu nie chciał o tym rozmawiać. Ona właściwie sama nie wiedziała, czemu poruszyła ten temat. Mimo wszystko, zabolało, gdy powiedział, że była przeszłością.
– Oboje wiemy, że przeszłości nie da się wymazać. Myślisz, że dla mnie to wszystko jest łatwe, że jestem… - urwała. Nie musiał wiedzieć, jak okropnie nieszczęśliwa była. Odetchnęła ponownie i spojrzała mu w oczy. – Dla mnie to też jest trudna sytuacja, Seth – dodała tylko, zaciskając usta i spuszczając wzrok. – Ułożyłam to dość duże słowo – rzuciła mimowolnie, ale wychwyciła kolejne urwane zdanie i uniosła wzrok na jego oczy. Czy dokończenie tego zdania było tym, czym myślała, że było? Czy była opcja, że nadal ją kochał? To chyba dało jej jakąkolwiek iskierkę nadziei. Mimowolnie sięgnęła po jego dłoń i uścisnęła ją delikatnie, szukając jakiegoś potwierdzenia, jakiejkolwiek bliskości.
– Rozumiem – powiedziała tylko, jednak jego dłoń puszczając i krzyżując ręce na wysokości piersi. – Po prostu nie uważam, żeby to był dobry moment na wasz powrót, Seth. Interesy da się ogarnąć, a większy potencjał ma pewnie Nowy Jork albo Miami – zauważyła całkiem słusznie, bo przy przemycie Miami i ogólnie Floryda mogły być istnym rajem, szczególnie podczas wiosennych przerw.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Rozumiem, nie namawiam – podniósł dłonie do góry. To jej decyzja, zatrzymywać jej nie zamierzał chociaż w jego mniemaniu było trochę dziwne, że nie chciała zostać i spać z mężem, nawet pijanym bo mimo wszystko to facet, z którym miała spędzić resztę życia, nie? Ale może po prostu nie rozumiał związków – może w poważnym, prawdziwym związku działało to inaczej? Nie wiedział i chybga nie chciał wnikać w istotę relacji między jego byłą dziewczyną a jego bratem. Po prostu nie. I po prostu nie było też odpowiedzią na jej kolejne słowa.
– Co? Chyba sobie żartujesz. Nie, żebym ci czegokolwiek ujmował, ale jesteś tylko żoną Victora, nie naszą wspólniczką – powiedział to odrobinę mniej przyjemnie niż chciał powiedzieć. – Po za tym, sami sobie świetnie z tym wszystkim poradzimy. Jeśli Victor cię nasłał, żebyś przekonała mnie do przepisania moich udziałów na ciebie, to zdecydowanie tego nie zrobię. Wystarczająco dużo majątku ojciec przerzucił na was. Znacznie więcej niż powinien – dorzucił, z lekkim niesmakiem. Nigdy nie rozumiał, dlaczego to Colette i Victor dostali sporą część majątku (bo pewnie do testamentu wszyscy mieli dostęp, więc widział) a nie on i Cassian. Jeszcze pół biedy Victor, ale Colette? To średnio fajne. – Świetnie zajmujesz się kasynem i na tym poprzestańmy. – już wystarczy, że w jego rodzinie była bardziej rodziną niż on sam i interesami dzielić się z nią nie zamierzał, po za tym była kobietą i nie do końca chciałby, żeby te wszystkie typy miały z nią faktyczna styczność, tak nawet z czystej troski i sentymentu, którym do niej pałał.
– Masz rację, wymazać się nie da, ale z pewnością da się znaleźć tej przeszłości odpowiednie miejsce na tyle, by nie psuła przyszłości – choć w gruncie rzeczy on żadnej wielkiej przyszłości, oprócz tej zawodowej dla samego siebie nie widział. Zdecydowanie wolał odpuścić temat poważnych relacji i skupić się na pracy i luźnym trybie życia. Tak było po prościej. – Duże czy nie, ale nadal prawdziwe. Dlatego jeśli chcesz ze mną rozmawiać, to nie wracajmy do okresu, w którym rozłożyłaś nogi przed moim bratem i dałaś sobie zrobić dziecko a teraz jesteście małżeństwem. To mój jedyny warunek – powiedział, wzruszając ramionami. Po za uczuciami, po prostu ją zawsze lubił i mógł próbować z nią rozmawiać, ale tylko pod warunkiem że nie będzie wjeżdżała w niego swoimi wyrzutami sumienia bo na te po prostu nie miał ochoty. Gdy złapała go za rękę, nie oddał uścisku dłoni, tylko luźno trzymał ją w tym samym miejscu.
– Floryda jest w kolejce moich kolejnych wyjazdów. – uciął. Nie rozumiał czemu tak się uparła, ale zaczynała go męczyć, więc… – Zatańczymy? – zapytał, od razu podnosząc się z miejsca i wyciągając do niej dłoń. Leciała jakaś wolna piosenka, może nawet ich ulubiona?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skinęła tylko głową, wdzięczna, że jej nie namawiał do zostania. Nie umiałaby mu tego teraz wytłumaczyć. Nie mogła też mu wytłumaczyć swoich planów, bo ściany często miały uszy i generalnie nie czuła potrzeby tego mówić, dopóki wszystko nie będzie w stu procentach ogarnięte i pewne.
– Wyglądam, jakbym żartowała? – splotła dłonie na wysokości piersi i zmrużyła lekko oczy. – Nie sprowadzaj mnie do roli żony – to nie była prośba, tylko żądanie. Oboje doskonale wiedzieli, że na wielu rzeczach mogła się nie znać, ale jeśli chodziło o prowadzenie biznesu, radziła sobie świetnie. Od lat. - Victor mnie nie nasłał – odparła spokojnie. – Podejrzewam, że gdyby wiedział, o czym rozmawiamy, to by się skończyło… – zapowietrzyła się lekko, ale nie dokończyła, tylko posłała mu wymowne spojrzenie. – Nigdy niczego nie chciałam od twojej rodziny, jeśli o mnie chodzi, możecie sobie to wziąć z powrotem – dodała jeszcze, mrużąc oczy i kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie chciała nic od niego i jego ojca, a już na pewno nie od Victora. – Boisz się, że poradzę sobie lepiej i ojciec wam nic nie da? – spytała już wyraźnie lekko podkurwiona i odetchnęła głęboko.
– Z pewnością – rzuciła nieco bardziej smętnie i odetchnęła głęboko, gdy wspomniał o tym, jak rozłożyła nogi przed jego bratem. – Kurwa, naprawdę? Chcemy sobie wypominać? Bo ja też mogę wspomnieć o tym, jak powiedziałam, że jeśli wyjdziesz to będzie koniec. Mogę wspomnieć o tym, że ciągle mimo moich próśb nie chciałeś mnie słuchać. Mogę też wspomnieć, że ty wtedy wyszedłeś. Poza tym nie dałam sobie celowo zrobić dziecka, okej? Ja pierdole – w tym momencie pacnęła się lekko ręką w czoło, bo nie umiała nawet się odnieść do tych zarzutów, ale widać było, że się zdenerwowała.
– Całkiem słusznie, ale myślę, że powinna się znaleźć na tej liście prędzej niż później. Seattle nie ma potencjału biznesowego – stwierdziła, patrząc mu w oczy, ale gdy usłyszała tę ich piosenkę, jakoś tak wkurwienie z niej uleciało. Pokiwała więc głową i ujęła jego dłoń, przysuwając się bliżej i czując, jak omiata ją zapach jego perfum, tak bardzo znajomy. Boże, tak cholernie tęskniła za jego ramionami, że teraz, gdy ją objął, wcale nie była pewna, czy będzie potrafiła wrócić do rzeczywistości…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Dla mnie to zabrzmiało jak żart – powiedział wprost. Nie chciał być nie miły, ale ten pomysł wydawał mu się po prostu irracjonalny; nigdy nie widział jej w tej roli. Może gdyby byli razem, mógłby na to pójść, ale w obecnej sytuacji na pewno nie chciałby tego. Nie chciał przede wszystkim, by ŻONA Victora brała udział w ICH interesach. – Nie, nie chodzi o to, że nas wygryziesz. Chodzi o to, że poradzimy sobie z Cassianem sami, w całych stanach i twoja pomoc zdecydowanie nie jest nam potrzebna. Ułożymy temat Seattle i potem wrócimy do reszty miast. Naprawdę aż tak ci zależy, żeby się nas stąd pozbyć? To chore, Colette. – odrobine irytowała go jej postawa, która wynikała chuj wie z czego i nie chciał się z nią kłócić, serio, ale w tym kierunku zaczynało to zmierzać. Jej głupi upór wobec jego wyjazdu zaczynał sprawiać, że mimowolnie doszukiwał się w tym drugiego dna i póki co nie było to związane z tym, jakie naprawdę było, a po prostu zaczynał czuć, że to pomysł Victora. Jak inaczej miał to widzieć?
– Ale nie branie pod uwagę twoich próśb, a ładowanie się do łóżka mojemu bratu to dwie zupełnie odrębne kwestie, nie sądzisz? Mogłaś pójść do łóżka z każdym, a wylądowałaś z nim. W tym widzę największy problem, nie w samym fakcie tego, że przespałaś się z kimś innym gdybyś jeszcze nie zrozumiała. I nie wypominam ci niczego, próbuje ci po prostu uzmysłowić, że rozmowy na ten temat nie mają najmniejszego sensu, jeśli chcemy utrzymywać jakiekolowiek pozytywne stosunki. O. – powiedział, jakby chcąc uciąć ten idiotyczny temat. Próbował zresztą wybrnąć z tej rozmowy w bardzo polityczny sposób, a że szło mu średnio to inna sprawa. Nie skomentował jej kolejnych słów, za to gdy zaczęli tańczyć, bardzo delikatnie ułożył jedną dłoń na jej smukłej talii, a drugą ujął jej szczupłą dłoń i powoli zaczęli się kołysać; podobnie jak ona trochę się zatracił w tej chwili, bo mimo innych perfum nadal zdawała się pachnieć tak samo.
– Hayley wydaje się fajna – powiedział nagle, zupełnie bez większego powodu. – Wiem, że niedługo ma urodziny i skoro pewnie na nich będę, to muszę wymyślić dla niej jakiś prezent od wujka Setha – dodał cicho, właściwie do jej ucha jakby nie chciał słowami zagłuszać piosenki, która wywołowała dość sporo ciepłych wspomnień. I tych złych też, ale starał się je konsekwentnie ignorować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie żartuję – odpowiedziała spokojnie, ale dość twardym tonem. Jasne, może i Victor ją napierdalał, ale jednocześnie, jeśli chodziło o interesy, doskonale wiedziała, co robi. Uniosła sceptycznie brwi. – Nie wątpię, że moja pomoc nie jest wam potrzebna, ale to tak, jak wy nie jesteście potrzebni tutaj. Ogarnę Seattle, wyprowadzę interesy na prostą i nigdy więcej nie będziecie musieli się tym martwić. Nie zamierzam wam zabierać biznesu – stwierdziła, wywracając oczyma.
– Szczerze mówiąc? Tak, właśnie na tym mi zależy. Żebyście byli jak najdalej stąd – odparła zupełnie poważnie i nawet nie kłamała, chociaż nie uważała, że to chore. Szczególnie, że jednak swoje motywy znała, ale jemu nie mogła ich wyjawić.
– I co, chcesz powiedzieć, że gdybym zaszła w ciążę z kimkolwiek innym, to byś radośnie wychowywał to dziecko? Błagam, Seth – pokręciła głową. – Poza tym jasne, widzę ze to dwie osobne kwestie, ale sądziłam, że skoro wyszedłeś, to dla ciebie był koniec. A nie, że wrócisz z bukietem kwiatów – westchnęła ciężko, rozmasowując sobie skronie, bo naprawdę zaczynało ją to męczyć. Mimo to, gdy byli ze sobą blisko, to cała reszta nagle przestawała mieć znaczenie – to, że ciągle wyjeżdżał, to, że nazwał małą bękartem, że w gruncie rzeczy to jego decyzją było odejście. Tak bardzo za nim tęskniła, że nie umiała teraz myśleć racjonalnie, więc gdy powiedział, że Hales wydaje się fajna, zadarła głowę do góry i pokiwała głową.
– Nie musisz, jeśli to dla ciebie zbyt trudne, Seth – szepnęła cicho, patrząc mu prosto w oczy z bezbrzeżnym smutkiem, który gościł w nich zdecydowanie częściej niż rzadziej. – Ale mogę ci pomóc z prezentem – dodała jeszcze, zerkając na niego z leciutkim uśmiechem. Przeniosła delikatnie dłoń z jego ramienia i przesunęła palcami po policzku mężczyzny, zatracając się w spojrzeniu zielonych tęczówek, gdy nagle usłyszała wybuch. A potem kolejny. Mimowolnie się schyliła, ciągnąc go za sobą jak najbliżej podłogi.
– Kurwa – mruknęła cicho, spoglądając na dym, który unosił się z kilku pojazdów na parkingu. – Hayley. Muszę się dostać do willi – stwierdziła, podnosząc się i ignorując dym, który zawiewał w ich stronę zaczęła po prostu biec w stronę willi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To niestety muszę cię zmartwić, nigdzie się póki co nie wybieramy – jak już sama powiedziała przy ich ostatnich spotkaniu, Seth był całkowicie bezkompromisowy i ta wypowiedź miała oznaczać, że więcej konwersować na ten temat nie zamierzał. Nie pociągnął więc nic więcej z tej rozmowy, bo dla niego – zupełnie odmiennie od tego co myślała sama Colette – jej zachowanie było CHORE i nadal nie rozumiejąc sensu tego zachowania po prostu nie chciał dalej dyskutować.
– Nie, nie mówię, że byłoby inaczej, chociaż zdecydowanie to mniej zasrałoby moją dumę niż to, że to właśnie mój brat jest ojcem małej. To milion razy gorsze niż jakikolwiek przypadkowy typ – powiedział dość pewny swoich słów. Jasne i przy obcym facecie by go to bolało, ale to… to raniło podwójnie bo i cios był zadawany nie tylko w plecy, ale również w klatkę piersiową; zadany z dwóch stron, z których najzwyczajniej w świecie nigdy by się nie spodziewał. – Kurwa, milion razy mówiliśmy, że to koniec. Ale nigdy po takiej kłótni nawet nie pomyślałem, żeby przespać się z kimkolwiek innym i to jest baaaaaaaardzo, kurwa, duża różnica – podkreślił to słowo rozwierając szeroko ramiona, ale koniec końców odetchnął głęboko bo nie widział sensu w dłubaniu w przeszłości, nie teraz, gdy mieli mieszkać w jednym mieście i będzie musiał ją dość regularnie widzieć. Grzebanie w przeszłości było po prostu niepotrzebne w tej chwili, szczególnie gdy trzymał ją w ramionach. Splótł ze sobą palce ich dłoni, które wcześniej były wciągnięte w powietrze i położył na swojej klatce piersiowej kiwając głową.
– Nie muszę, ale mimo wszystko to moja bratanica. I dziecko. A dzieci lubią prezenty – powiedział, posyłając jej odrobinę smutne spojrzenie. – Okej, zdzwonimy się jakoś w tygodniu – dodał, a gdy położyła dłoń na jego policzku zupełnie odruchowo nachylił się w jej kierunku i… rozegły się dzwięki wybuchów. Szczęście w nieszczęściu, w zasadzie, bo był o krok zrobienia czegoś, czego potem by mocno żałował. Objął ją ramieniem gdy się schylili, a potem, gdy powiedziała o Hales, ruszył przodem, nie puszczając jej nawet na moment z objęć, jakby to stanowiło jakąś ochronę. Wyciągnął broń, pomógł jej przepchnąć się głównym wejściem i zaraz przyciągnął do ściany.
– Na górę? – zapytał, patrząc na nią uważnie. Cholera wie, gdzie były dzieciaki, nie? A potem, gdy już znaleźli nianię i sytuacja się nieco uspokoiła, zaproponował, że odwiezie Colette i małą do domu.

| ztx2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”