WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
dreamy seattle
Awatar użytkownika
40
178

próbuje przejąć dragon club

i trochę gangsteruje

south park

Post

3) Możliwe, że przesadzał. Że działał zbyt pochopnie – pod posiadłością numer sześćdziesiąt trzy pojawiając się bez wcześniejszej zapowiedzi. To znaczy, wiadomo – nie był aż takim idiotą, na wszelki wypadek parkując działkę dalej. O takiej porze dnia, która nie gwarantowała już, że będzie widno. To znaczy – mogłoby być, gdyby słońce zdecydowało się w ostatnim czasie nieco szczodrzej rozpieszczać największe z waszyngtońskich miast. Ale nie było. Nie, kiedy ogólna niepogoda sprawiała, że sylwetki przechodniów zaczynały ginąć już w półcieniu zmierzchu. To taki moment, kiedy biorąc zakręt w jedną z uliczek, włączały się pierwsze z przydrożnych latarni – i taki komitet powitalny świateł, ledwie zauważony, niegroźnym sposobem rozpraszał uwagę kierowcy.
No, myślał sobie – tylko jak miał, do ciężkiej cholery (lub cholery jasnej, skoro te latarnie...), się zapowiedzieć, jeśli Enzo, z dnia na dzień, przestał odbierać telefony? Mieli układ. Najwidoczniej – ze szczególnym naciskiem na czas przeszły, w jakim formułował powyższe stwierdzenie. Wszystko na to wskazywało.
No dalej, Enzo. Odbierz. Odbierz... kurrrwa!
Tylko że z Harmonem znał się od dawna. Parę dobrych lat, jakby się zastanowić – i to niekoniecznie w kontaktach sprowadzanych wyłącznie do sfery interesów. Jeszcze tydzień temu poręczyłby za niego – rozumiecie, tak, że nie drgnęłaby mu choćby powieka. [Harmon] Był rozsądnym facetem. Dotrzymywał swojej części umów. Nie sprawiał problemów. Nie kombinował, kiedy przychodziło podzielić się zyskami. Właśnie dlatego Fitzroy znajdował się teraz w dziwnym, pośrednim stanie. To znaczy – nie wiedział, czy złość ustępowała zmartwieniu, czy zmartwienie – złości.
Co z tobą, do diabła...
W akcie ostatecznej kapitulacji anulował próbę ostatniego z serii sześciu następujących po sobie połączeń. Przy zgaszonym silniku, w ciszy, fasada posiadłości wyglądała zupełnie spokojnie.
No, jak to w tej dzielnicy. To przecież nie South Park, tylko Queen Anne. Plątanina uliczek wylegujących się na spadzie najwyższego wzgórza w granicach samego Seattle. Średnia wartość ziemi wykraczająca zarówno ponad zupełnie lokalną, jak i stanową normę. O krajowej – nawet nie wspominając. Wysokie żywopłoty, wysokie ego i wysokie prawdopodobieństwo, że sąsiedzi i z lewej – i z prawej – będą wysoce-wykształceni i wysoce białego pochodzenia. Często, zaraz w następstwie tej informacji, podsuwa się tonem łagodnym, acz sugestywnym, że to porządna, bezpieczna okolica.
Aha – i, no właśnie, spokojna.
Ciekawe, czy wszyscy byliby podobnego zdania.
Poza tym: sześć szkół publicznych. Pięć prywatnych. Niewielki współczynnik zawieranych małżeństw; tutaj, przewrotnie, państwo Harmon widocznie zapragnęli jedną nogą (czyli nogą związku o stosunkowo krótkim stażu) stanąć po stronie mniejszości. W sumie miło z ich strony. Tylko że Fitzroy nie wiedział o problemach w raju, przed którego bramką stał właśnie, dociskając opuszkę palca do odpowiedniej kontrolki interkomu. Niezależnie od tego, czy na myśli miało się małżeńską burzliwość, czy całe to bagno, w jakie wpakował się jego, miał nadzieję, wciąż-jeszcze-przyjaciel. Tu nie chodziło już o życzliwość. Mercer po prostu nie mógł pozwolić sobie na niewiedzę.

autor

Awatar użytkownika
31
168

baletnica

Seattle Opera

broadmoor

Post

#4
Wszystko ostatnio było nie tak. Valentina czuła się cholernie zagubiona, od kiedy Brandon zasugerował, że jej mąż może być zaangażowany w nielegalne interesy i to właśnie przez jego działalność, którą przed nią ukrywał, ktoś teraz się na nią czaił. Codziennie zastanawiała się, jakim cudem nie zorientowała się wcześniej? Jak mogła nie dostrzegać tych wszystkich sygnałów, nie rozumieć odbywających się przy niej rozmów, nie domyślić się? Zaślepiona miłością, skutecznie omotana przez barwne historie Enzo, czuła się bezpieczna w swojej bańce. Jak mogło być inaczej? Mieszkając w pięknej willi, obracając się w świetnym towarzystwie, będąc rozpieszczaną przez zazdrosnego o każde męskie spojrzenie męża. Schlebiało jej to, czuła się adorowana, a tak przecież chciała czuć się każda kobieta. Więc gdy Enzo pytany o jakiekolwiek szczegóły, odpowiadał, że nie ma się czym martwić i on panuje nad sytuacją, ta wierzyła mu ślepo, zajmując się własnymi sprawami. A tych przecież miała tak wiele – praca, fundacja, bankiety, premiery oraz wystawne życie męża, w którym odgrywała ważną rolę. Dopiero gdy tak blisko niej znalazł się ktoś, kto chciał ją skrzywdzić, tym samym chcąc się zemścić na Enzo, zaczęła zadawać pytania, te jednak mąż szybko i lekko zbywał. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, Lena – obijało się o jej uszy, wzbudzając tylko irytację.
Ostatnie dni były trudne i nerwowe, oddalały ich od siebie, wystawiając na próbę ich relację. Próbowała go zrozumieć, bo choć znała go jedynie od trzech lat, zdążyła go poznać, wiedziała więc, że stawianie murów, oschłe odpowiedzi i mechaniczne działanie były jego próbą obrony. Jej zresztą też.
Po kolejnej ciężkiej kłótni, którą sama sprowokowała, chcąc wyciągnąć od męża jakieś informacje, siedziała w salonie, między palcami obracając kryształowy kieliszek wypełniony białym winem. Enzo kilka pół godziny wcześniej trzasnął za sobą drzwiami, zostawiając ją w domu bez słowa. Nie miała pojęcia, gdzie poszedł, domyślała się jednak, że być może zobaczy go dopiero jutro, gdy ochłonie i będzie gotów z nią porozmawiać. Nie podobało się jej to. Mimo monitoringu i ochrony, wolała, by był z nią tutaj, na miejscu. Z cichym westchnieniem wstała z kanapy i ruszyła do wejściowych drzwi, gdy usłyszała dzwonek. Na ekranie zobaczyła znajomą twarz, nacisnęła więc przycisk, który otworzył furtkę, pozwalając mężczyźnie wejść na teren posesji. Wyprostowała się, szybko poprawiła włosy oraz luźną koszulę, po czym otworzyła wejściowe drzwi.
– Fitzroy! – przybrała pełen uroku uśmiech, witając mężczyznę już u progu swojego domu. Uniosła się delikatnie na palcach, gdy ten podszedł bliżej, by musnąć jego policzek własnym i przywitać się z przyjacielem swojego męża. – Byliście umówieni? – zapytała od razu, chcąc poznać powód jego wizyty. Cofnęła się do przedpokoju, wpuszczając Fitzroya do środka i zamykając za nim drzwi. Dokładnie, naciskając klamkę dla pewności, tak jak to robiła od kilku dni. – Wyszedł jakiś czas temu i nie mam pojęcia, o której wróci. Mówił, że musi coś załatwić. – wyjaśniła od razu, próbując wytłumaczyć nieobecność Enzo. Była jednak przekonana, że na biznesową rozmowę spotkaliby się w biurze, a przyjacielskie spotkanie byłoby raczej zaplanowane. – Napijesz się czegoś? – zaproponowała, kierując się w stronę salonu, ale zatrzymując się w miejscu, z którego mogła jeszcze skoczyć do kuchni, by podać mu to, o co poprosi.

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „62”