- Marzec 2022
Ubud, Bali
Tyle lat przemierzała przez życie, w złe duchy wiary swej nie pokładając, a teraz?
Mogłyby istnieć… w końcu łatwiej obwiniać złe duchy za własne błędy, prawda?
Odwaga to, czy głupota? Raczej to drugie, biorąc pod uwagę fakt, że sama Ariel niewiele wspólnego ma z odwagą. Jej życie to pasmo pełne uniesień, których następstwem z a w s z e jest ucieczka. Po grudniowym miesiącu wzlotów, nastąpił styczniowy upadek. Nowy rok to i nowe możliwości ucieczki. Z racji, że w te dobre życiowe wybory też grać nie potrafiła, możliwości okazały się utraconymi szansami, które przyszło jej opłakiwać na indonezyjskiej wyspie. Poetycko tak, gdy serce żalem ściskane żegna się z tym co porzuciła, w miejscu, w którym wszystko się zaczęło. Wszystko idealnie zwieńczone w czasie - marzec. Miesiąc wielkiej ceremonii puryfikacyjnej poprzedzającej Nyepi. Czy mogło istnieć coś lepszego od uroczystości, której celem jest oczyszczenie się z nagromadzonego zła w ciągu całego roku? Jej wprawdzie przydałoby się ekstremalne oczyszczenie z dwudziestu ośmiu lat, ale nie wzgardzi tym jednym rokiem - do łatwych przecież nie należał.
Łudziła się, że coś się odmieni.
Miała nadzieję, że w końcu nadejdzie upragniony spokój.
Tak, jak po kilku dniach barwnych procesji na Bali, kiedy to Ubud zamarło. Utonęło w ciszy, by po zmroku pogrążyć się w obezwładniającej ciemności. Jeszcze nigdy wcześniej nie miała okazji podziwiać tak pięknie rozgwieżdżonego nieba, jak tej nocy na indonezyjskiej wyspie. Ona - skryta w pościeli, dachowe okno z nieziemskim widokiem i złe duchy, które według legendy zeszły tej nocy na ziemię.
Czy kompletna cisza i ciemność przekona demony, że ziemia ta jest wymarła i zostawią ją w spokoju? Chciała w to wierzyć i właśnie dlatego uczestniczyła w tym święcie jak tutejsi mieszkańcy - spędzając dzień w zupełnej ciszy, oddając się medytacji.
Nastał świt. Ulice, które kilkanaście godzin wcześniej wyglądały tak, jakby zniknęli z nich wszyscy ludzie, ponownie ożyły. Nyepi wyznaczył początek nowego roku według Saka. Roku, który musiał być lepszy.
Zwiewny kombinezon trzepotał pod wpływem wiatru, kiedy przemierzała uliczki na miętowym skuterze. Zawsze miała problem z tutejszymi zasadami ruchu drogowego, ponieważ w praktyce one nie istniały. Zajeżdżanie drogi i wymuszanie pierwszeństwa już nawet jej nie zaskakiwały, a kiedy raz zatrzymała się na czerwonym świetle (na które swoją drogą nie łatwo było natrafić, ponieważ skrzyżowania z sygnalizacją świetlną można policzyć na palcach jednej ręki) pojazdy stojące za nią zmówiły się, by strąbić ją, no bo kto to widział stać na czerwonym świetle?! Te drobne niedogodności związane z przemieszczaniem się, nie były w stanie zrazić jej do miejsca, które skłonna była nazwać swoim drugim domem. Czy po Seattle przyszło czas na Ubud? Czy podczas spaceru po lokalnym targowisku naprawdę rozważała ukrycie się tu na dłużej? Czy przebierając pomiędzy świeżymi owocami i chłonąc ich zapach czuła się tak, jakby wróciła do domu? Możliwe, w końcu tam dom twój, gdzie serce twoje - a tak się złożyło, że dawno, dawno temu, Ubud skradło cząstkę jej serca.