WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gwyn właściwie planował ten wyjazd od jakiegoś czasu, ale niestety parę różnych targów zoologicznych w kalendarzu sprawiło, że musiał być on ciut przełożony… A potem jeszcze wreszcie spiknęli się z Petra i wszystko pięknie się zazębiło.
Byli ze sobą może dopiero od dwóch tygodni, ale na nadmiar atrakcji nie narzekali. MJ oczywiście była wniebowzięta, kiedy się dowiedziała o tacie i ukochanej niani i każdego ranka kazała się szczypać, kiedy widziała Petrę w piżamie w ich kuchni. Chociaż była szczęśliwa, to wcale nie znaczyło, że nie sprawiała mniej kłopotów. Można śmiało powiedzieć, że Młoda właściwie jeszcze mocniej się nakręciła, będąc gotowa pobić każdego, kto mówił coś złego o nowym związku jej taty (oczywiście wszyscy w przedszkolu musieli już wiedzieć, chociaż Gwyn prosił, by jednak zatrzymała tę informację tylko dla siebie).
Kiedy udało się im wyrwać weekend tylko dla siebie, chyba oboje czuli się podnieceni niczym nastolatki, którym udało się mieć „wolną chatę”. MJ i zwierzaki zostali pod opieką rodziców Parkera. Babcia przyjechała do ich mieszkanka i zarządziła nowe porządki. Co pomyślała o nowym związku swojego syna, zostawiła tylko dla siebie. Nie, nie była jakoś negatywnie nastawiona. Po prostu bała się, żeby jej Gwyn znów nie został ze złamanym sercem i nie musiał automatycznie się z tego podnosić. W jej oczach Parker aż za bardzo w swoim życiu udawał herosa i nie pozwalał sobie na smutek. A ona wiedziała…
Mniejsza! Gwyn zabrał Petrę za miasto. Polecano mu mały hotelik National Park Inn, który miał być bardzo klimatyczny. Faktycznie, kiedy dojechali na miejsce, oboje cieszyli się, że jednak Gwyn jeździ wysokim suvem, a nie zwykłym autkiem. Dojazd mógłby być wtedy problematyczny. Pensjonat, jak i okolica, jeszcze się trzymała w śniegu.
- Ale pięknie – odezwał się Gwyn, wyciągając ich bagaże z samochodu. – Chociaż do jednego muszę Ci się przyznać. Ja zupełnie nie umiem jeździć na nartach, więc… Prędzej będę zjeżdżać na sankach czy jabłuszku. – Zachichotał. Był przygotowany, że może być zimno, ale nie przypuszczał, że może być tutaj jeszcze śnieg. Choć… Była końcówka stycznia. Nie takie rzeczy pogoda wyrabiała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

3.
outfit

Zaczęła prawidłowo obchodzić urodziny od kiedy rozpoczęła pracę u Parkera, wtedy pojawiły się drobne prezenty, laurki od MJ oraz urodzinowe ciasto. Powoli przyzwyczajała się do tego, że to nie będzie dzień, jak co dzień. Nie spodziewała się wyjazdu, gdyby wiedziała to próbowałaby mu wybić ten pomysł z głowy. To nie tak, że nie chciała pojechać, po prostu już i tak ciągle wydawał na nią pieniądze. No ale w międzyczasie zeszli się z Gwynem, a ów wyjazd wydawał się być wspaniałą możliwością na spędzenie czasu tylko we dwoje.
Mara Jade nie dawała im ani chwilki spokoju, cały czas wyrażała swoje podekscytowanie nową sytuacją. Z jednej strony to naprawdę kochane, słodka reakcja, ale z drugiej Petra jeszcze sama nawet nie przywykła, że jest w związku. Tłumaczyła jej, aby nie zwracała na komentarze rówieśników czy też kogokolwiek. Nauczyła ją pare chwytów, ale nie po to, żeby korzystała z nich w przedszkolu. Powiedziała dziewczynce, że ich magiczne sztuczki ma wykorzystywać jedynie w sytuacjach kryzysowych, kiedy ktoś chciałby jej zrobić krzywdę. Oczywiście każdemu musiała rozpowiedzieć o związku taty z nianią. Teraz, gdy Petra odbierała Młodą z przedszkola to niektóre mamy chciały wypalić jej dziurę w głowie spojrzeniem. Sprawiało jej to dziką satysfakcję, uśmiechała się do nich jeszcze piękniej.
Ponownie czuła motylki w brzuchu na samą myśl o wspólnym weekendzie, ponownie będą mogli się cieszyć sobą do woli. Przy MJ starali się nawet ograniczyć jakieś bardziej intensywne pocałunki, a na widok zwykłego buziaka, dziewczynka wydawała z siebie wysoki pisk. Troszkę obawiała się mamy Gwyna, ale była dla niej naprawdę miła, nie komentowała ich związku. To oczywiste, że bała się o serce syna, jednak Petra zrobi wszystko, aby ją zapewnić, że w jej rękach jest bezpieczne.
Dojechali do małego hoteliku z prawdziwie bajkową scenerią, nawet śnieg się tu jeszcze utrzymał. Petrę aż kąciki ust bolały od szerokiego uśmiechu, który nie znikał z jej twarzy. Kiedy wysiadła z samochodu to odetchnęła głęboko, przymykając na chwilkę oczy.
- Tu jest cudownie, naprawdę. - podeszła do niego bliżej, żeby pomóc wyciągać rzeczy z bagażnika. - Wiesz, że ja nawet nigdy nie zjeżdżałam na sankach? Musimy to koniecznie zrobić! - zaśmiała się, przylegając do Gwyna. Pocałowała go krótko, ale treściwie, nie mogła się powstrzymać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gwyn aż zrobił wielkie oczy, kiedy Petra wyznała mu, że nigdy nie zjeżdżała na sankach. Następnie pokręcił głową z mocnym niedowierzaniem.
- Teraz to się zgrywasz, zupełnie w to nie wierzę. Jak to? Nigdy nie zjeżdżałaś na sankach? Nie może być! – Może trochę też poznał historii jej okrutnego dzieciństwa, ale nie do końca potrafił uwierzyć jej w to, że nigdy żaden dzieciak nie wyciągnął ją na sanki i nie pokazał jej zimowego szaleństwa. Może okolice, w których mieszkali, nie były jakoś mocno ośnieżone co roku, ale na pewno nie było aż tak źle, żeby gdzieś w parkach nie znaleźć zimą ośnieżonych górek.
- Naprawdę, nie wierzę w to! – Pokręcił głową. – Chociaż na tyłku zjeżdżałaś w dół! Albo na reklamówce! Tak my robiliśmy, jak sanek żaden z nas nie miał, a wracaliśmy ze szkoły. – Zjeżdżali również na butach albo ślizgali się na zamarzniętych kałużach. Różnie bywało, ale zawsze było wesoło. Oczywiście zabawa kończyła się w domu, kiedy mama załamywała ręce, że znowu zniszczył dresy albo inne spodnie, które miał na sobie. No cóż, tak to zawsze się działo, kiedy zabawa wchodziła za mocno.
- Petro Morales, w to naprawdę mnie nie wkręcisz – powiedział, oddając pocałunek z taką samą czułością. Nie miał problemu z okazywaniem czułości swojej ukochanej w miejscach publicznych, naprawdę. Ostrożnie jednak dawkował namiętność przy swojej córce, ponieważ ta nawet piszczała i wzdychała (w pozytywnym znaczeniu), kiedy całował delikatnie Petrę.
- Chodź, zameldujemy się. – Złapał Morales za rękę i razem z nią skierował się w stronę hotelu. Naprawdę było tutaj bardzo klimatycznie. Nie dało się oprzeć urokowi tego miejsca. Dobrze mu je polecono. Może jeszcze nie widzieli swojego pokoju, ale Gwyn coś sądził, że spędzą tutaj naprawdę miłe chwile.
- Dzień dobry, rezerwacja na nazwisko Parker – odezwał się do kobiety, która siedziała na recepcji. Podał jej również swój dowód, aby potwierdzić tożsamość. Otrzymali kluczyk do pokoju. Razem skierowali się na pięterko, do którego prowadziły drewniane schody.
Pokój był całkiem przestronny, miał jedno, duże łóżko małżeńskie. To akurat nie było żadną nowością, bo u Parkera sami spali na takim. Gwyn położył ich bagaże na małej kanapie przy łóżku. Rozpiął swoją kurtkę i rozejrzał się dookoła. Podobało mu się tu. Było czuć przyjemny zapach drewna i… wanilii? Chyba wanilii.
- To od czego chcesz zacząć? Od przyjemności czyli zjedzenia jakiegoś obiadu czy może wolisz od razu deser? – Ten deser mógł być dwojako rozumiany, ale to był Gwyn Parker. Może i Petra go trochę zaczęła otwierać na świat, ale może nie rozpędzajmy się aż tak bardzo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzała na niego z miną niewiniątka, podnosząc ręce do góry w obronnym geście. No co? Mama nigdy nie wyposażyła ją w takie rzeczy czasami miała nawet problem kupić jej zeszyty do szkoły, a co dopiero cokolwiek, co mogłoby sprawić Petrze frajdę.
- No nigdy! Moja mama nie zadbała o takie rzeczy, a mój jedyny przyjaciel nie chciał mi dawać swoich sanek, bo twierdził, że zaraz je rozwalimy. – zaśmiała się, Sirius dostał kiedyś saneczki, ale za bardzo na nie chuchał i dmuchał. Ostatecznie wiecie co? Sam je rozwalił, kiedy postanowił zjechać z wyższej górki. Śniegu nigdy nie było zbyt wiele, ale wystarczająco, żeby próbować ślizgać się na butach oraz zjeżdżać na tyłku. Przemoczone spodnie to chyba najgorsze wspomnienie z dzieciństwa.
- Oj, no na tyłku zjeżdżało się nie raz, ale nigdy nie na sankach. Nigdy nie wpadłam na to, żeby użyć reklamówki....- nie miała łatwego dzieciństwa, ale to w sumie jeden z najlżejszych okresów jej życia. Wtedy jeszcze nie było tak tragicznie, dopóki matka nie zaczynała zmieniać facetów, jak rękawiczki. Niech ją szlag!
- Właśnie wszystko pięknie wyjaśniłam! – odparła rozbawiona, robiąc udawaną smutna mi je. Ach, gdyby mogła to przedłużyłaby ten pocałunek, stęskniła się za bardziej intensywnymi czułościami, no ale przy MJ trzeba było się kontrolować. Przynajmniej teraz mają cały weekend dla siebie, bez pisków Małej. A to sprawiało, że Petra nie miała najmniejszego zamiaru się powstrzymywać gdziekolwiek. Pokiwała tylko głową, także ruszyli w kierunku wejścia do hotelu. Nawet w środku było cudownie, można poczuć przyjemną atmosferę oraz klimat. Pokój okazał się równie urokliwy, co reszta całego lokalu. Również wyczuła nutkę wanilii, która dodawała słodkości. Zdjęła z siebie kurtkę oraz czapkę, a resztę bagażu zostawiła ze wszystkim na kanapie.
Uśmiechnęła się cwanie do Gwyna, kiedy usłyszała jego pytanie. Zrobiła zamyśloną minę, po czym podeszłą do niego powoli.
- Hmm, sama nie wiem... Deser brzmi dość kusząco. – trąciła swoim nosem ten jego, a potem bezceremonialnie pozbawiła go kurtki. Odnalazła jego wargi, całowała je namiętnie robiąc parę kroczków w kierunku łóżka. A kiedy już się na nim znaleźli to siadła okrakiem na brunecie, przerywając na moment czułości. – O taki deser chodziło Panie Parker? – zapytała, co by nie było żadnego konflikt interesów między nimi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

…a przecież to dopiero był ich początek. Położył swoją dużą, prawą dłoń na jej policzku. Potarł jej delikatną skórę palcami. Przez chwilę tak się w nią wpatrywał, jakby w ogóle nie wierzył, że do niego należy i w ogóle są razem. Nie wierzył, że w ogóle zasługiwał na drugą szansę. Miał przecież duży bagaż, a w dodatku jeszcze w pakiecie z nim przychodziła córka. A tutaj proszę – szukał niani, a jednak znalazł kogoś, kto stał się dla niego sensem życia.
- Kocham Cię – powiedział z całkiem mocnym przekonaniem, przykładając swoje usta do jej warg. Nie było mowy o żadnej pomyłce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

- Nie przestajesz mnie zadziwiać. - zaśmiała się, kiedy położył dłoń na jej policzku. Wpatrywał się w nią z niesamowitą czułością, nikt nigdy tak na nią nie patrzył. Przy Parkerze przeżywała niezliczone ilości pierwszych razów, co sprawiało, że ta relacja była naprawdę wyjątkowa. Czasem w nocy, kiedy spali razem, a ona się przebudzała to po prostu patrzyła, jak spokojnie oddycha. Głaskała go wtedy po plecach albo włosach, również nie wierząc w to, że dostała szansę na normalność u jego boku. Nie przeszkadzał jej bagaż doświadczeń bruneta, pokochała go razem z tym wszystkim. Śmiało skoczyłaby w ogień za niego albo MJ, dziewczynka szybko odnalazła drogę do serca swojej niani.
- A ja kocham Ciebie, nawet nie wiesz, jak bardzo... - zdążyła odpowiedzieć zanim jego usta przylgnęły do tych jej. Całowała go powoli, czuje, ale namiętnie. Przyciągnęła go za kark bardziej do siebie, pogłębiając przy okazji pocałunek. - Czy to kiedykolwiek przejdzie? Nie potrafię się od Ciebie oderwać. - odezwała się cicho między kolejnymi pocałunkami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Na to niestety nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć – odpowiedział trochę smutno. Kobieta dobrze wiedziała, o co chodziło. Do dzisiaj przecież miał pamiątkę po tym związku. Mara Jade ze swoimi pomysłami mocno codziennie przypominała mu swojego zmarłego partnera. Nie mógł o nim zapomnieć, zawsze w jego sercu był i będzie, ale udało mu się te wszystkie sprawy na tyle poukładać, aby pokochać kogoś nowego. – Nie wiem, czy kiedykolwiek przestaniesz mnie kochać, ale… Z mojego doświadczenia wiem, że jeśli o mnie chodzi – nie ma mowy o tym, abym kiedykolwiek Cię zapomniał. – Uśmiechnął się do niej dziwnie, bardziej nostalgicznie. Rozmawiali o tym. Była to dość duża część tego, jaki był Parker, dlatego musieli o tym wszystkim pomówić. Była to ciężka rozmowa, ale poradzili sobie.
- Choć teraz naukowcy trochę by się z nami posprzeczali, mówiąc, że między nami dzieje się chemia, która może się wypalić i będzie… pufff… - Zaśmiał się teatralnie, zbliżając swoje usta do warg blondynki. – Pieprzyć naukowców i ich gadanie. – Rozchylił jej wargi ponownie w pocałunku. Wsunął język do jej ust, aby jego końcem przez chwilę popieścić jej podniebienie oraz polizać jej język. Przypływ namiętności jednak jak szybko się pojawił, tak się niestety szybko skończył. Potarł tylko kciukiem jej brodę oraz dolną wargę, aby trochę ostudzić jej apetyt.
- Nic, kochanie. Zbieramy się. Myślę, że to idealny czas, aby zebrać się na obiad. – Podczas podróży nie mieli zbyt dużo przystanków. Może i zjedli całkiem porządne śniadanie, ale Gwyn coś już czuł, że wypadałoby coś zjeść. – Tylko zanim wyjdę, sprawdzę telefon, bo coś czułem, że mi brzęczało. – Faktycznie, nie miał przesłyszeń. Parsknął śmiechem, a następnie przystawił ukochanej telefon pod nosek, aby zobaczyła zdjęcie Mary Jade, która właśnie płakała, bo wylała na siebie cały sok pomarańczowy.
- Doigrała się. – Może nie powinien się śmiać, ale nie mógł. Normalnie oczywiście by się powstrzymał, ale tutaj nikt go nie widział. Odpisał tylko mamie, że jej bardzo szkoda, a oni dotarli i jest całkiem ładnie. Schował telefon ponownie do kieszeni.
- Chodź. – Chwycił Petrę za rękę i razem poszli do restauracji, która mieściła się na dole. Wcześniej oczywiście zamknął drzwi na klucz. W restauracji było całkiem spokojnie, bez problemu znaleźli dla siebie wolny stolik.
- To na co masz ochotę? – W menu były same pyszności, bez dwóch zdań!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ułożyła dłonie na jego twarzy, kiedy lekko posmutniał. Nawet nie podejrzewała, że jej słowa zabrzmią w ten sposób, nie chciała, żeby rozdrapywał rany przeszłości. Pogłaskała Gwyna czule po policzkach, uśmiechając się krzywo. Na pewno nigdy nie pozbędzie się wspomnień, cząstki zmarłego partnera, w końcu ma MJ. Dziewczynka stanowi cudowną mieszankę jednego i drugiego mężczyzny. Może z jednej strony to dobrze, że pozostaje żywym wspomnieniem Rona? W końcu nigdy nie chcemy zapominać o kimś, kto był dla nas aż tak ważny.
- Przepraszam, nie chciałam, żeby to zabrzmiało w ten sposób. - westchnęła, a potem przejechała kciukiem po jego wargach. - Na pewno nie przestanę, skoro dopiero pokazałeś mi, co znaczy kochać. - odpowiedziała z przekonaniem. Oby to pragnienie nigdy nie przeszło, ponieważ Petra chciała się tak czuć już zawsze. Zresztą Parker bardzo szybko ją rozkochał w sobie, podarował blondynce serce, nie wiedząc o niej praktycznie nic. Według Morales to naprawdę piękne. Jakoś przetrwali ciężką rozmowę o przeszłości Gwyna, starała się wspierać go równie mocno, co on ją. Kiedy już mocno zwątpiła w życie to otrzymała od losu drugą szansę, dlatego stara się, jak tylko może, żeby tego nie spieprzyć.
- Pieprzyć naukowców. - zaśmiała się, upojona atmosferą oraz nowym uczuciem. Nie oponowała, dała sobie rozchylić wargi, nieco muskając jego język swoim, nawet westchnęła wprost w jego usta... No bo nie pomagał jej tymi pocałunkami, bliskością, etc. Jednak namiętność nie mogła trwać wiecznie, ponieważ faktycznie nie wyściubiliby nosa z pokoju. Obdarowała go nieco wyżej uniesioną brwią oraz szerokim uśmiechem, gdy nazwał ją kochaniem.
- Cóż, masz rację... Bo jeszcze trochę i w ogóle Cię nie wypuszczę z łóżka. - puściła oczko do bruneta, a potem zaczęła się powoli zbierać. Trzeba było się ubrać! Parsknęła w podobny sposób, kiedy zobaczyła zdjęcie zapłakanej MJ. Po prostu opiekunowie roku, nie ma co!
- Tyle razy jej się mówiło, że ma sama sobie nie nalewać niczego, tylko zawołać kogoś. Teraz się przynajmniej nauczy. - zachichotała jeszcze. Widok był komiczny, dziewczynka cała w soku pomarańczowym, robiąca swoją słynną smutną podkówkę solidnie podlaną łzami. Przynajmniej nie ona będzie to sprzątać! Chwyciła jego dłoń w swoją, a potem wyszli z pokoju i udali się do restauracji, żeby w końcu coś zjeść. Nie samą miłością żyje człowiek.
- Musisz mi dać jeszcze chwilę, pod tym względem nie różnię się za bardzo od typowych kobiet. - przyznała rozbawiona, przeglądając ponownie menu. - Dobra, na pewno potrzebuję kawy. Także capuccino z podwójnym espresso i może naleśniki? - wszystko wyglądało naprawdę pysznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gwyn dał Petrze chwilkę, ponieważ przynajmniej sam też mógł zaznajomić się z menu i sprawdzić, co takiego dobrego tutaj serwują. Tę chwilę czasu przynajmniej mógł poświęcić nad myśleniem, co chce zjeść na późne śniadanie łamane przez obiad, a nie tylko na komplementowanie swojej partnerki (chociaż to oczywiście nie było złe, ale jak Petra słusznie zauważyła – nie samą miłością człowiek żyje).
Kiwnął głową, kiedy dokonała wyboru. Dość w sumie słodkiego wyboru, ale nie zamierzał protestować, ponieważ to był ich urlop. Mogli robić, co tylko chcieli. Jeśli Petra miała ochotę zjeść nawet na obiad torcik wedlowski, to zrobi wszystko, aby taki torcik wedlowski dla niej zdobyć, ot i co!
Za to Parker postanowił postawić na coś bardziej kalorycznego i coś, co zostanie z jego żołądkiem na dłużej. Nie, nie wziął golonki, chociaż ta nawet go kusiła (pieprzyć wegetarian, dziś nie wypadał dzień wege). Poprosił o średnio wysmażonego steka z cebulką oraz pieczonymi ziemniaczkami. W menu odnalazł jeszcze dobrze zapowiadające się danie jednogarnkowe, ale raczej je spróbuje jutro. Tak przynajmniej sobie zaplanował, jeśli ukochana wypuści go z łóżka, tak nawiązując do poprzednich jej słów.
- Jak zjemy, myślę, że możemy udać się na stok. – Uśmiechnął się, czekając, aż przyniosą im ich zamówienia. Najpierw oczywiście były napoje – dla Petry cappuccino, a dla Parkera szklanka soku pomarańczowego (był w końcu rodzicem pięciolatki, więc był do tego przyzwyczajony plus przed chwilą sami widzieli fotkę zapłakanej Mary Jade, która się takowym oblała). – Specjalnie wezmę dla Ciebie sanki i parę razy zjadę z Tobą… A potem będziesz musiała wchodzić na górę sama. Ja myślę, że wezmę narty. Chyba że również będziesz chciała spróbować pojeździć na nartach. – Kiedyś to lubił, ale teraz nie wiedział, jak mu pójdzie. Może już wszystko zapomniał? To było jeszcze przed urodzeniem się MJ. Wszystko mogło zmienić się do tego czasu. – O rany… - Przed Petrą położono naleśniki, a po dwóch minutach Gwyn dostał swojego steka, który naprawdę apetycznie wyglądał. – Smacznego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko prezentowało się bardzo dobrze, także to nie był zbyt łatwy wybór. Jedna w końcu padło na naleśniki, dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że faktycznie zjadłaby cokolwiek. Faktycznie, człowiek potrzebuje do życia czegoś więcej oprócz miłości, chociaż przy Gwynie zapominała o tym wszystkim. Co poradzi? Zakochała się!
Dziś miała ewidentnie smak na coś słodkiego. Zresztą Parker znał jej słabość do słodyczy, na szczęście wszystko, co zjadała to potem spalała na treningach. Nie odpuszczała chociażby boksu, wolała nie wypadać z formy. Poza tym aktywność fizyczna stanowiła dla niej pewnego rodzaju rehabilitację, jeśli nie przeginała i nie wyżywała się przy gorszym dniu na worku treningowym. Raz pozwoliła sobie na zbyt wiele i zwichnęła nadgarstek.
Będą jeszcze mieli parę okazji, żeby spróbować inne pozycje z menu restauracji. Jeśli jedzenie okaże się naprawdę dobrze to istnieje większe prawdopodobieństwo, że wypuści go z łóżka. Jutro na pewno pozwoli sobie na nieco dłuższy sen oraz zwyczajne wspólne leżenie, przy MJ nie bardzo murki czas na takie atrakcje. Dziewczynka od razu po przebudzeniu uwielbiała wpadać do sypialni taty. Dobrze, że nie natknęła się na nieodpowiedni moment.
- Świetnie, w końcu szkoda by było nie skorzystać. – uśmiechnęła się do niego pięknie, a potem chwyciła za filiżankę, żeby upić ostrożnie łyk gorącej kawy. Zaśmiała się pod nosem, widząc szklankę soku pomarańczowego, przypomniała sobie zdjęcie Młodej oraz jej smutną minkę. – Może zostaniemy przy sankach? Chętnie spróbowałabym swoich sił na nartach, ale przez moje kolano lekko się obawiam. – westchnęła, sanki wydawały się być mniej inwazyjne. – Nie masz wyjścia, musisz ze mną zjechać. W końcu to będzie mój pierwszy raz. – akurat wtedy kelnerka przyniosła resztę zamówienia. Petra zauważyła kątem oka, że dziewczyna mało subtelnie ogląda Gwyna. – Robi wrażenie. – przyznała, a potem życzyła mu również Smacznego i wzięli się za jedzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dlatego nie wykręcam się z sanek, szczególnie z tych pierwszych zjazdów. – Uśmiechnął się do niej, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę na temat różnorakich zjazdów oraz ogólnej zabawy na śniegu. Właściwie nadal jej trochę nie dowierzał w te doniesienia, że nigdy nie siedziała na sankach, ale już wolał jej nie docinać. Może jednak to była ta jakaś różnica pokoleniowa między nimi, która mu umykała. To nie było tak, że mógł być jej ojcem, ale faktycznie był dużo od niej starszy – dzieliło ich aż czternaście lat. Ktoś by z boku powiedział, że dzięki tym czternastu latom więcej Gwyn spoważniał, chociaż on od początku taki był.
- Ale jak już załapiesz, to będziesz zjeżdżać sama. – To było już postanowione, nie zamierzał zmieniać zdania co do tego, że chciałby pojeździć na nartach. – A ja podłączę się do Twoich sanek i będę zjeżdżać na nartach. – To było akurat już głupie i raczej nie wchodziło w grę, ale to był Gwyn. On trochę myślał nieszablonowo i zresztą nie wszystkie jego pomysły należało wcielać w życie. - Chociaż może nie, to za bardzo niebezpieczne. – Przynajmniej się przyznał, że jednak tutaj jest całkiem niezły problem i lepiej takich rzeczy nie robić. Uff. To dobrze, że miał w sobie jakiś taki przełącznik, aby wiedzieć, że nie zawsze to, co wymyślił, miało jakikolwiek sens.
- Żałuj. – Zaśmiał się, okrajając kawałek. Powąchał mięsko. Było idealnie zrobione, tak jak prosił. Kiedy wziął je do buzi, aż się rozpłynął, czując jak dobrze ono wpływa na jego żołądek. Naprawdę nie miał do czego się przyczepić. Tak dobrego steku dawno nie jadł. Chyba ostatni raz jadł coś podobnego na wieczorze kawalerskim swojego kumpla ze szkoły, ale to już było bardzo dawno temu, bo ten brał ślub ładne piętnaście lat temu. Rany, poczuł się nieco staro, kiedy zrozumiał, jak ten czas szybko leci. – Bo naprawdę jest przepyszne. Dawno takiego steku nie jadłem. – Informację o tym jak dawno, wolał zachować sobie dla siebie, bo szybko policzył sobie w głowie, ile kobieta miała te piętnaście lat temu, kiedy on bawił się na kawalerskim kumpla.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- I bardzo dobrze, sama nie zjeżdżam. - zaśmiała się, puszczając jeszcze do niego oczko. Przynajmniej będzie jeszcze więcej zabawy, kiedy razem zjadą na sankach. Była prawie pewna, że na pewno wylądują pare razy w zaspie, a potem poturlają się trochę w śniegu. Trzeba obudzić w sobie wewnętrzne dziecko, które u Petry jest w stanie hibernacji. Cóż mogła poradzić? Nigdy nie miała sanek, a pożyczyć nikt jej nie chciał! Dlatego zawsze zjeżdżała na tyłku, potem cierpiąc z powodu zmarzniętych pośladków. Niby jest między nimi różnica wieku, ale czasem to mocno zanikało. Patrzyli na świat w całkiem odmienny sposób, jednak uzupełniali się idealnie. Petra jest bardziej realistką, dlatego przyda jej się trochę optymizmu ukochanego. Właśnie za to go kocha, potrafi patrzeć na rzeczywistość przez różowe okulary, znajdując najdrobniejsze powody do szczęścia.
- W porządku, nadrobię wszelkie saneczkowe braki. - przytaknęła, pewnie będzie obserwować, jak jeździ na nartach. Sama wolała nie narażać kolana na kolejną kontuzję, ból bywał okropny. - Czy to nie jest aby trochę niebezpieczne? - zachichotała, kiedy po sekundzie stwierdził to samo. - Lepiej, żebyśmy nie wrócili połamani do MJ. - spokojnie, blondynka posiada mocny instynkt samozachowawczy więc nawet jeśli Gwyn chciałby zrobić coś ryzykownego to opanuje go w odpowiednim momencie.
- Moje naleśniki wyglądają równie dobrze. - pokazała mu język, a potem zabrała się za jedzenie. Chyba miała jakiś dziś niedobór cukru, bądź po prostu większą ochotę na słodycze. Jedzenie było wspaniale przygotowane, kuchni należy się pochwała! - Ktoś, kto tu gotuje jest naprawdę zdolny. Chcesz spróbować? - odkroiła kawałek, nadziała na widelec i skierowała w jego stronę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „National Park Inn”