WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#61
style
Nie byłaby sobą, gdyby nie myślała o tym wszystkim za dużo. Po długiej analizie całej sytuacji, a także przygotowaniu długiej listy wszystkich „za i przeciw” dotyczących relacji z Leo, postanowiła odepchnąć wszystkie wątpliwości na bok, a punkty z tabeli „przeciw” po prostu zignorować. Każdy, kto ją znał, od razu zauważyłby, jak bardzo jest to do niej niepodobne. Na szczęście nikt nie wiedział, a więc nie było kandydata, który podjąłby próbę udzielania jej rad. Jak miałaby to wszystko wytłumaczyć?
Pokazać listę z punktami „za”? Lubisz go, dobrze się przy nim czujesz, traktuje cię poważnie, wrócił i prosił o wybaczenie, lubisz jego włosy, dobrze całuje, zakochałaś się. Kogo chciała oszukać? Była zakochana już rok temu.
Na pewno nie listę „przeciw”. Różnica wieku, fakt, że był nauczycielem w twoim liceum, nie wiesz jak przedstawić go znajomym, może znów wyjechać, zmieniliście się oboje, już raz złamał ci serce.
Dobrze pamiętała ekscytację towarzyszącą jej podczas ich spotkań. Tak właśnie chciała się czuć. Lubiła ten stan. Pamiętała też jednak ból, który przez długie tygodnie utrzymywał się w jej klatce piersiowej, ilekroć tylko o nim pomyślała. Obiecała sobie, że tego więcej nie poczuje.
Znała drogę do jego mieszkania, mimo że minął rok, odkąd ostatni raz u niego była. W końcu swego czasu odwiedzała go dość regularnie, by pracować nad projektami fotograficznymi, a nieco później, by po prostu spędzać z nim czas. Tym razem szła jednak z zupełnie innym nastawieniem. Szła na randkę. Nie stresowała się, bo ich spotkanie w muzeum zdążyło rozbić mur, który jak się jej wydawało, zbudowała po wyjeździe Leo, a ostatni wspólny wypad na kawę tylko utwierdził ją w przekonaniu, że Adler naprawdę liczył na drugą szansę. Sama na nią liczyła, o wiele pewniej sięgała więc po to, czego chciała.
Punktualnie o siódmej wieczorem nacisnęła dzwonek znajdujący się na beżowej ścianie, po czym przekroczyła próg jego mieszkania, gdy otworzył jej drzwi.
– Cześć. – uśmiechnęła się szeroko ujrzawszy mężczyznę. Od razu przekazała mu do rąk papierową torbę. Przed przybyciem na miejsce wstąpiła jeszcze do Liberte, by z kawiarni brata zgarnąć dwa kawałki jego popisowego czekoladowego brownie. – Nie wiedziałam, czy planujesz też deser. – dodała zaczepnie, w tym samym czasie zsuwając szal ze swojej szyi, by następnie upchnąć go do rękawa długiego granatowego płaszcza. Poprawiła włosy, które ścięła trzy dni temu. – To brownie. Specjalność mojego brata. – wyjaśniła, zanim Leonard zdążył zajrzeć do torby. Zsunęła ze stop długie kozaki, dzięki którym nie zmarzła w krótkiej czarnej sukience, którą dziś wybrała. Jej smukłe nogi pokrywały czarne rajstopy, a ramiona okrywała oversizowa marynarka, którą również z siebie zdjęła i zostawiła razem z ubraniami wierzchnimi.
Zrobiła krok w stronę mężczyzny i uniosła się na palcach, by dosięgnąć jego ust.
– Hej… – szepnęła, chcąc przywitać się prawidłowo. Każda okazja była przecież dobra, by skraść pocałunek. – A więc… jakie atrakcje na dziś przygotowałeś? – zapytała, ciekawa, co takiego wymyślił i pozwoliła zaprowadzić się do kuchni, w której już wszystko na nich czekało.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oszukiwał się przez cały tydzień. Wmawiał, że nadchodzące spotkanie z Laurą będzie przecież jednym z wielu i nie ma powodu, by przejmować się nim bardziej, niż to potrzebne. Takich spotkań mieli już przecież wiel… Nie. Takiego spotkania nie było ani jednego.
Nigdy wcześniej nie denerwował się tyle, co dziś. Spostrzeżenie to przyjął z ciekawością, poprzetykaną irytacją, wszak jako miłośnik ciągłego przekraczania granic nie potrafił zrezygnować z żadnej okazji, by sprawdzić się w nowej sytuacji. Irytacja natomiast pojawiała w chwilach, w których orientował się, że wrażenie ucisku w żołądku przedłuża się bardziej, niż by sobie tego życzył. W codzienność wkradło się roztargnienie, to ono chowało notatnik do lodówki, kiedy akurat go potrzebował, to ono przelewało herbatę, gdy zapełniał kubek gorącą wodą, plamiąc czystą koszulę i dywan w kuchni. To przez roztargnienie spóźnił się na dzisiejszy trening z dzieciakami i za karę - bo zasady dotyczyły wszystkich - musiał biegiem okrążyć boisko przy strzelnicy. Irytował się, bo podobne zachowanie przecież go nie dotyczyło. Wszystko miał pod kontrolą w każdej, nawet pozornie spontanicznej sytuacji, kiedy skrupulatnie analizował szczegóły, rozkładał na czynniki pierwsze, pławił się w obliczeniach i mnogości danych - a teraz?
Skierowany do własnego odbicia w lustrze monolog oparty był o logikę i suche fakty. To tylko chemia mózgu w reakcji na sytuację wywołującą nieznane emocje. Brak danych ogranicza możliwości dokonania osądu, to zaś napędza niepewność. Wątpliwości wiążą się z brakiem pewności siebie, a to jest przecież niemożliwe. Wziął głębszy oddech, dotlenienie organizmu powoduje obniżenie ciśnienia krwi, odpręża mięśnie, pozwala się uspokoić. Dostrzegł w swym lustrzanym odbiciu, jak ściągnięte w pionowe kreski czoło rozluźnia się, a spod linii gęstych brwi wyłania się spojrzenie o ciemnych oczach. Ramiona opadły, zaraz ściągając w tył, gdy odruchowo prostował plecy do prawidłowej, tak intensywnie ćwiczonej przez lata postawy. Nie był to pierwszy raz, kiedy zastanawiał się dlaczego tak bardzo się przejmował, lecz odpowiedź wcale go nie satysfakcjonowała, nie pasowała do układanki, nie była logiczna. Zdarzały się sytuacje, w których umysł zawodził i należało sięgnąć po inne rozwiązania, tylko czy aby na pewno będzie w stanie je dziś zastosować?
Przygotowaniem mieszkania nie musiał specjalnie zaprzątać sobie głowy, od zawsze przyzwyczajony był do usług firm, które zajmowały się utrzymywaniem porządku. Sam wystrój także niewiele zmienił się od dnia, w którym Laura była tu po raz ostatni; poza drobnymi elementami, których obecność zapewne nie umknie jej bystremu spojrzeniu, kiedy będzie nim czujnie przesuwać po ścianach kolejnych pokoi. Sam zdążył się wystroić w proste, choć eleganckie spodnie spięte paskiem w zestawie ze stonowaną koszulą o drobnym, subtelnym prążku, zaś ciemne włosy ułożył w standardowy już dla siebie sposób, nadając im pozornej niedbałości.
Na dźwięk dzwonka spojrzał na zapięty na nadgarstku zegarek i pokiwał głową z uznaniem, choć przecież wcale jej nie sprawdzał, ani nie zmieniłby o niej zdania, gdyby spóźniła się bądź (co gorsza!) pospieszyła kilka minut. Na widok zarumienionej od chłodu twarzy uśmiechnął się szeroko, czując już wzbierające się w opuszkach palców mrowienie i wpuścił Laurę do środka.
- Świetnie, idealnie będzie się komponować z winem - stwierdził w ramach wstępnego powitania, przyjmując od niej papierową torbę, wcale nie zaglądając do jej wnętrza. Uwaga Leonarda była zajęta czymś innym, męskie spojrzenie utkwione było w ciemnowłosej, która z lekkością pozbywała się zbędnych warstw wierzchnich. Dziewczęce ruchy były tak swobodne, jakby między nimi nie było żadnej rocznej przerwy ani wymownej ciszy. Nie zdradzając swej niecierpliwości odczekał chwilę, by móc wreszcie wolną ręką objąć ją w talii i odpowiedzieć na pocałunek, o którym myślał ostatnie dni.
- Już spragniona wrażeń? - Na wzmiankę o atrakcjach przez twarz Adlera przemknął cień przebiegłego uśmiechu, zwolnił uścisk i oszczędnym gestem zaprosił dalej, prowadząc przejściem do kuchni. Panował tam lekki półmrok, przejmująca czerń ścian chłonęła ciepło zawieszonych pod sufitem żarówek, jednocześnie nadając wnętrzu przytulnego charakteru. W powietrzu unosił się już świeży zapach siekanych warzyw. Na blacie wyspy w eleganckich miseczkach leżały już marchew, pietruszka oraz seler naciowy, tuż obok czekały cebula i ząbki czosnku.
- Na początek, nim przejdziemy do dania głównego, proponuję wytrawny aperitif o kultowym i niezrównanym smaku - zapowiedział uroczystym tonem, sięgając do zawieszonej na ścianie szafki, by wyjąć szkło. - Mam nadzieję, że nie planujesz później prowadzić. - Posłał Laurze sugestywne spojrzenie zza ramienia i a już po chwili oba kieliszki zostały uzupełnione mieszanką ginu i wytrawnego wermutu. - Na wszystkie atrakcje może nam nie starczyć nocy.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– To samo powiedział. – odparła z uśmiechem. Starszy brat poszedł w ślady ojca, przenosząc swoją pasuję do gotowania na pole zawodowe. Własna kawiarnia stwarzała pewne ograniczenia, w końcu menu nie było tak rozbudowane, a i sam charakter miejsca rządził się własnymi prawami, jednak Lance świetnie sobie radził z urozmaicaniem własnej kuchni. Chęć pielęgnowania umiejętności, a także otwartość na nowe smaki i techniki, popchnęły go w stronę wielu kursów, które poszerzały jego wiedzę. A informacje przekazywane przez brata, Laura chłonęła bardzo szybko i chętnie. Był o wiele lepszym nauczycielem, niż Judah. Cierpliwszym i życzliwszym. Przede wszystkim traktował czas spędzany razem jako przyjemność, a nie obowiązek. Także, gdy tylko zaczął opowiadać jej o tym, jakie wino będzie najlepsze do brownie, być może myśląc, że zamierza je zjeść ze swoim współlokatorem albo przyjaciółką, przymykając oko na to, że w świetle prawa jeszcze nie mogła spożywać alkoholu.
Czekała na ten moment cały dzień. Chciała znaleźć się w jego ramionach, poczuć dłonie na swojej talii, a potem ciepłe usta na własnych wargach, pociągniętych malinowym balsamem. Do tej pory pamiętała jedną z mądrości życiowych Minnie, która jakiś rok temu podzieliła się z nią swoim taktycznym zagraniem dotyczącym malowania ust. Jak nie chcesz, żeby cię pocałował, to nakładasz mocną szminkę. Będzie się bał, że wszystko się rozmaże, zostanie mu na ustach. Brunetka nigdy nie przepadała za mocnym makijażem, a tym bardziej za malowaniem ust, których należało pilnować podczas jedzenia i picia. A skoro szła na kolację, nie chciała przejmować się tym, że po chwili cała pomadka zostanie zjedzona. Nie wspominając już o tym, że z pewnością nie chciała, by cokolwiek powstrzymywało Leonarda przez pocałowaniem jej.
– I to jak. – przytaknęła, wzruszając przy tym lekko ramionami, jakby to, że wyczekuje tych atrakcji, było oczywiste. Prawdą było, że nie potrzebowała niczego, co miałoby jakkolwiek urozmaicać jej czas spędzany z Adlerem. Mogli nawet milczeć, byleby w swojej obecności.
Przesunęła spojrzeniem po blacie kuchennej wyspy i uśmiechnęła się w duchu. Wszystko wyglądało tak, jakby wcześniej myślał o tym wieczorze, zaplanował go, a także poświęcił czas, by go przygotować. Doceniała to. Zaczęła się zastanawiać, co takiego ma powstać z posiekanych warzyw, jednak nim zdążyła zadać to pytanie, Leo się odezwał.
– Hmm? – mruknęła, skupiając swoją uwagę na jego słowach, od razu przenosząc spojrzenie na jego twarz. Wyprostowała się i wygładziła fragment sukienki na swoim udzie, gdy mężczyzna przybrał uroczysty ton. – Brzmi dobrze. – brzmiało poważnie. Uśmiechnęła się i pokręciła głową. – Miałabym popsuć sobie cały wieczór świadomością, że będę musiała wsiąść do auta? Nie-e. pokręciła lekko głową i zaśmiała się. – Dziś powierzę bezpieczny powrót do domu kierowcy ubera. – przyznała z uśmiechem, odbierając od niego kieliszek z alkoholem. Uniosła go i powąchała, marszcząc delikatnie nos. Nie miała pojęcia, jak długie będzie to spotkanie, nie chciała jednak w żaden sposób się ograniczać.
– Och… – mruknęła cicho, na moment przygryzając własne wargi, które natychmiast zakryła brzegiem szkła, z którego upiła łyk wytrawnego alkoholu.
– Może… w takim razie należy wciąć pod uwagę także poranek? – uniosła pytająco brew, a kącik jej ust powędrował ku górze, układając się w zaczepny uśmiech. W tym samym czasie jej biodro dotknęło kuchennej wyspy, o którą się oparła.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Leonard chciał się trzymać sztywno ustalonych zasad, jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Począwszy od ukończeniu szkoły prywatnej, a więc i niespotkanie Covingtona, idąc przez brak poszukiwania odskoczni w postaci matematyki, brak studiów pedagogicznych, a finalnie także niepoznanie Laury. Każde działanie niosło za sobą konsekwencje, wszystkie należało odpowiedzialnie przyjąć, bez względu na to, czy było to wygodne czy też nie. Podobnie miała się sprawa z alkoholem, pod którego wpływem Adler bywał już od wczesnych lat licealnych, kiedy to podpijali drogie trunki z barku ojca, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie i dziwiąc jak ludzie mogą opróżniać całe takie butelki. Zdarzyło mu się także z alkoholem przesadzić, a jedna z takich imprez zakończyła się jego rychłym przeniesieniem ze szkoły prywatnej. Przeniesienie, tak oficjalnie nazywali skargę, długie rozmowy z dyrektorem i wykreślenie Leonarda z listy uczniów, jakie odbyły się w zaciszu zamkniętych drzwi, byleby nie rozdmuchiwać afery. Nikt nie potrzebował podobnego rozgłosu, ani senior Adler, sygnujący nazwiskiem rodzinną firmę, ani szkoła, w gmachu której kształtowała się przecież najzdolniejsza młodzież, suto opłacana przez obrzydliwie bogatych rodziców. Od tamtej pory wiedział już gdzie jest jego limit i w którym momencie powiedzieć sobie ‘dość’.
Gdyby Leonard znał Minnie, pewnie podziękowałby za jej cenne porady. Mógłby się z nią zgodzić, uszminkowane usta pełniły funkcję ozdobną, nie praktyczną. Choć samemu rzadko kiedy (bo na pewno nie nigdy) sięgał po podobne specyfiki, zdawał sobie jednak sprawę, iż dodatkowe warstwy pigmentu na twarzy mogą być średnio wygodne. Nie mógłby się jednak zgodzić co do argumentacji. Obawa, że wszystko się rozmaże, że zostanie na ustach? To przecież one kusiły go najbardziej. Muśnięte czerwienią, jak obręcz na łuczniczej tarczy, przyciągały spojrzenie, namawiając do dotyku. Chciał ich sięgnąć - palcem, ustami, językiem. Poczuć ich aksamitną powierzchnię, niespiesznie przerwać karminową przestrzeń, rozciągnąć smugę poza idealnie wyrysowaną linię warg. Nie myślał o tym w kategorii destrukcji, a zmiany, naznaczenia sobą. I choć nie miałby nic przeciwko, gdyby Laura nakreśliła na nim trasę czerwonymi pocałunkami, tak naturalne, pachnące i smakujące maliną usta mógłby całować bez końca.
Szkło z trunkiem wręczył jej z płytkim ukłonem, balansując na granicy uroczystego i poważnego spotkania a subtelnym, ulicznym spektaklem. Kiedy chciał, miał w sobie wiele z teatralności, do jakiej sięgał po to, by ubarwić swój występ, okraszając go pozornie nieplanowanymi efektami, mającymi na celu zainteresować rozmówcę.
- Oh, myślę, że to bardzo dobry pomysł - pokiwał głową z uznaniem, jakby wychodzący od Laury pomysł wcale nie świtał wcześniej w jego głowie. Chciał ją mieć dla siebie tak długo, jak to możliwe. Zamknąć z nią w czterech ścianach, najlepiej na kilka dni, w trakcie których mógłby odkrywać ją na nowo, smakować delikatną skórę, wsłuchiwać się w nieregularnie przyspieszony oddech wzbogacony nagłymi westchnieniami uniesienia, wtulić twarz w długie, ciemne włosy, które…
Przystanął nagle, ściągając brwi i mrugając kilkakrotnie, jakby dopiero teraz prawdziwie miał okazję przyjrzeć się dziewczynie.
- Ścięłaś włosy - zauważył, jeszcze na krótką chwilę zatrzymując się w zaskoczeniu i zastanowieniu. Krótkie kosmyki ledwo sięgały linii brody. Miały w sobie lekkość i nadały rysom Laury poważniejszego charakteru. Jak to możliwe, że dopiero teraz to zauważył? Zaraz po tym twarz Adlera złagodniała, pojawił się na niej szeroki uśmiech. - Wyglądasz pięknie. Czy to specjalna okazja, co cię zainspirowało? - zapytał ciekawy odpowiedzi. Widzieli się zaledwie kilka dni temu i panna Hirsch ani słowem nie wspomniała o swoich zamiarach, co się zmieniło?
- Zajmę się gotowaniem, a tobie daję szalenie ważne zadanie. - Odstawił swój kieliszek na blat i podał Laurze swój telefon, uprzednio odblokowując ekran i uruchamiając aplikację Spotify. - Znajdź nam coś miłego do przygrywania w tle. - Ufał jej w tej kwestii, wierząc że nie wybierze kłującego w uszy jazgotu. Mieli już okazję dowiedzieć się, że mimo iż słuchają różnej muzyki, tak potrafili wyczuć wzajemnie swoje preferencje. Sam zaś przerzucił czystą szmatkę przez ramię, by mieć ją pod ręką w dowolnym momencie, po czym zajął się przygotowywaniem kolacji.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Trzymanie się zasad zdecydowanie tę dwójkę różniło. Tylko… czy aby na pewno? Z jednej strony Laura je po prostu lubiła, odnajdywała w nich pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Ogólnie przyjęte przez społeczeństwo reguły były po prostu kompasem, z którego mogła korzystać, kiedy tego potrzebowała. Natomiast to wszystko, co latami było jej wpajane przez rodzinę, a później samo rodziło się w jej głowie, budując zbiór jej własnych norm, tworzyło pewnego rodzaju mur. A z drugiej strony cały czas miała w sobie jakieś ciche, stłumione pragnienie, które pchało ją do przekraczania pewnych granic. Na początku granic, które istniały tylko dla niej, a później kolejnych. I z pewnością jedną z nich było rozwinięcie relacji z Leonardem.
Minnie była jedyną osobą w jej życiu, która wiedziała, co łączyło ją z Adlerem. Choć gdy Leo wyjechał, to Cosmo był pierwszą osobą, której o wszystkim powiedziała i przy której pozwoliła sobie na szczerą rozmowę o swoich uczuciach, tak niestety przyjaciel zabrał jej tajemnicę do grobu. Minnie była skarbnicą wiedzy na temat relacji damsko-męskich, chociaż niekoniecznie tych normalnych i zdrowych. To, co sprawiało, że Laura była gotowa jej zaufać, to fakt, że blondynka sama spotykała się ze starszym od siebie facetem, który właściwie mógłby być jej ojcem. Wiedziała więc, jaki niepokój Laura odczuwa względem tej relacji. Gdyby jednak Leo wspomniał, nawet przelotnie, przy okazji, bez większego zaangażowania, że chciałaby zobaczyć ją z czerwoną szminką na ustach, porzuciłaby całą wiedzę, którą przekazała jej przyjaciółka i na następne spotkanie kupiłaby pomadkę, której kolor mógłby spodobać się mężczyźnie. Trudno jej było to przyznać przed samą sobą, ale była gotowa zrobić naprawdę wiele, by patrzył na nią z pożądaniem. Tego uczucia pragnęła. Jeśli miałaby poświęcić idealnie zrobiony makijaż dla kilku minut bliskości, zrobiłaby to. W końcu nie na wyglądzie jej zależało. Tym razem jednak malinowy balsam musiał wystarczyć. A Leo po chwili mógł poczuć, że jego delikatna konsystencja, zapach, a także smak, zostały na jego ustach.
Uważnie śledziła każde, nawet najdrobniejsze gesty, które w jego wykonaniu zawsze wydawały się tak lekkie i niewymuszone, a zarazem nieco onieśmielające. Przez jej twarz przemknął uśmiech, gdy zgodził się z jej słowami. Poczuła nagłe uderzenie gorąca, prawdopodobnie wywołane przez alkohol, który rozlał się po jej podniebieniu, ale też samym jego spojrzeniem. Była pewna, że jej własne ciało zaraz ją zdradzi, a na policzkach pojawią się rumieńce.
– Mhm – przytaknęła, nie potrafiąc powstrzymać rozbawienia. Wyglądał, jakby zaskoczyła go ta zmiana i wcale nie zauważył jej, gdy weszła do jego mieszkania. Delikatnie poruszyła głową, wprawiając włosy w ruch, po czym przesunęła niesforne kosmyki za ucho. – Dziękuję. – również się szeroko się uśmiechnęła, zadowolona, że podoba się mu jej nowa fryzura. – Stella mnie namówiła. Po części. Farbowałam jej włosy na różowo, a ona stwierdziła, że powinnam ściąć włosy. Miała niezłą argumentację, bo stwierdziła, że powinnam w ten sposób zaakcentować zmiany w moim życiu i jego nowy etap. Musiałam tylko pójść do fryzjera, bałam się powierzyć jej to zadanie. – odpowiedziała na jego pytanie, uśmiechając się na samo wspomnienie ich chaotycznego popołudnia, kiedy Stella wypominała jej, jaką jest nudziarą (gdyby tylko wiedziała…), gdy ta nakładała jej różową farbę na włosy. Prawda była taka, że panna Martinez zaszczepiła w niej ten pomysł, jednak drugie spotkanie z Leo utwierdziło w przekonaniu, że skoro tak wiele się w jej życiu zmienia, a ona kontroluje to w jakiś sposób, to i zmiana fryzury może być dobrym pomysłem. Wracając więc z kawiarni, w której razem byli, i przechodząc obok salonu fryzjerskiego, zobaczyła kobietę wychodzącą właśnie z taką nową, krótką fryzurą. Stwierdziła wtedy, że to musi być jakiś znak, chociaż w nie wierzyła i zapisała się na wizytę.
– Ah, czyli naprawdę nie ufasz moim umiejętnościom? – zażartowała, unosząc znacząco brew, tym pytaniem nawiązując do jednej z ich smsowych rozmów. Była prawie pewna, że posługiwała się nożem lepiej, niż sam Leo, ale… to chyba nie był czas na udowadnianie takich rzeczy. – Podejmę się jednak tego szalenie ważnego zadania i znajdę coś. – dodała z uśmiechem, odbierając od mężczyzny telefon. Odsunęła krzesło stojące przy wyspie i usiadła na nim, po czym zaczęła przeglądać polecane playlisty. Nie mogła się skupić, co chwilę unosząc głowę i spoglądając na krzątającego się po kuchni mężczyznę. W końcu włączyła play i z głośników zaczęła płynąć muzyka. – Gotowe. – oznajmiła z uśmiechem, odkładając jego telefon gdzieś na brzeg blatu. Zsunęła się z wysokiego krzesła, podciągnęła rękawy sukienki i podeszła do zlewu, by umyć ręce, po czym z uniesionymi dłońmi, jakby była chirurgiem, stanęła obok Leo. – Jestem gotowa do pomocy. – oznajmiła, próbując zachować powagę.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Osób wprowadzonych przez Leonarda do jego miłosnego życia nie było wielu. Najbliższym przyjaciołom i rodzeństwu wspomniał niegdyś o tajemniczej, poznanej na zajęciach fotograficznych Laurze, z którą czasem się widuje. Pominął jednak kwestię jej wieku oraz wszelkich innych łączących ich powiązań, jak choćby Ballard High School, będąc święcie przekonanym, że nie usłyszy żadnych pochlebnych komentarzy. Wszyscy znali Adlera z jego skłonności do przesady i chęci przesuwania granic, ale umawianie się z nastolatką niekoniecznie mogło znaleźć usprawiedliwienie.
Wyłapał kwitnący na dziewczęcych policzkach rumieniec, uśmiechając się tym szerzej, gdy tylko go dostrzegł. Miał ochotę dotknąć jej twarzy, delikatnie, opuszkami palców, by zaraz wpleść je między lekkie, krótko ścięte włosy. Trzymana w rękach papierowa torba nadawała mu jednak wrażenia tymczasowości, a podobne gesty wolał zostawić na nieco później. Podobnie zresztą jak kwestię słabości do czerwonej szminki.
- Stella ma różowe włosy? - zapytał ze śmiechem, przywołując przed oczy wyobraźni sylwetkę jednej z uczennic, przyjaciółkę Laury. - Choć nie, wcale mnie to nie dziwi. Jakie zmiany akcentujesz w swoim życiu? - Chętnie poznałby kilka szczegółów z życia panny Hirsch, które chciałaby podkreślić w tak drastyczny sposób. Czy sam kiedykolwiek robił coś podobnego, wprowadzał zmiany do wyglądu, chcąc coś zaakcentować? Pielęgnował i podtrzymywał swój wizerunek, starając się utrzymać w innych wrażenie, że wcale nie spędza nad nim wiele czasu. Podobna linia włosów przesuwała się nieznacznie, unosząc kosmyki w niesfornym nieładzie, bądź przygładzając równo w drodze do Ballard High School, gdzie prezentować musiał się nienagannie. Skrojony na miarę garnitur, eleganckie koszule, schludne buty - wypracowany styl, a może niechęć do robienia zakupów, podczas których i tak znów sięgał po podobne zestawy? Zamiast w wyglądzie, Leonard akcentował swoje życiowe zmiany innymi, spontanicznymi zmianami. Nowe hobby, szybki wyjazd, porządna dawka adrenaliny na zwieńczenie udanego dnia. Czasem zmiany te były jednak nieco gwałtowne i gorączkowe, wprowadzające pozorny chaos, wywracające wszystko na drugą stronę, stające na głowie, jak choćby wyjazd do Hiszpanii. Nie, wcale nie był to sposób na odreagowanie zacieśniającej się w zaskakującym tempie relacji z Laurą.
- Ależ skąd, dałaś im już dowód i nie ma potrzeby, byś się dziś zamęczała - odparł ponownie poważnym tonem, choć malujący się na męskiej twarzy uśmiech nie znikał. Już wcześniej miał okazję, by próbować jej dań, a o jedzeniu przeprowadzili wiele długich dyskusji, debatując choćby nad wyższością mleka sojowego nad krowim. W ostatnim roku Adlerowa dieta uległa wielu zmianom, głównie ze względu na wpływ Laury. Wyrzucił z jadłospisu zdecydowaną większość produktów pochodzenia zwierzęcego i może wciąż zdarzało mu się sięgać po niewegański nabiał, tak zawartość regałów oraz lodówki nieco się zmieniły.
Podczas gdy dziewczyna skupiła się na wybieraniu odpowiedniej playlisty, podwinął rękawy koszuli i używając tarki zaczął przerabiać kolejno marchew i pietruszkę na średniej wielkości wiórki, które w jasnej misce stworzyły kolorową mozaikę.
- Świetny wybór - rzucił, gdy z głośników popłynęła muzyka, a znana melodia w nowym wydaniu trafiła w jego gust. Zerknął przelotnie przez ramię, a widząc jak zatrzymała się w gotowości z uniesionymi rękami, uśmiechnął się rozbawiony. - Skoro tak palisz się do pracy, to zaraz ci coś znajdziemy. Przygotuj wodę do gotowania makaronu. - Wskazał brodą na dolne półki, w których schowane były garnki. - Później możesz posiekać seler.
Wreszcie na patelni wylądowały pierwsze składniki, skwierczące wesoło na rozgrzanej oliwie, a wspólne gotowanie okazało się być łatwiejsze, niż ktokolwiek mógłby zakładać. Nazwa przygotowywanego przez nich dania wkrótce przestała być tajemnicą, a na czarnych porcelanowych talerzach pojawiło się spaghetti z aromatycznym sosem pomidorowym okraszone wegańskim serem i zieloną natką. Intensywny zapach tym mocniej przyciągał uwagę, gdy kieliszki z aperitifem zostały opróżnione. Oboje przenieśli się do jadalni, a Leonard celowo ułożył zastawę tak, by mogli siedzieć obok siebie, nie zaś na przeciwko. Gestem pełnym kurtuazji zaprosił Laurę do do stołu, odsuwając przed nią krzesło obite miękkim, bordowym materiałem. Prócz przygotowanych dań na blacie znalazły się także nowe kieliszki, po dwa z wodą oraz mocniejszym czerwonym winem. To zaś lekko pikantne, w umiarkowanie intensywnym aromacie przypominało dojrzałe czerwone jabłko i smaki korzenne, jakże idealnie komponując się z daniem.
- To wino ze szczepu Syrah. Obecnie większość upraw znajduje się w południowej Europie, głównie w Dolinie Rodanu, lecz można je znaleźć także we Włoszech, Grecji, a nawet Australii. Te francuskie można z łatwością rozpoznać dzięki pieprznej nucie - mówił, trzymając kieliszek w dłoni. Spojrzenie ciemnych oczu utkwione było w czerwonej barwie alkoholu, który wprawiony w lekki ruch wirował po ściankach pękatego kieliszka. - Byłaś tam może kiedyś? - Oderwał wzrok od szkła i przeniósł go na ciekawszy widok. Zjawiskowe lico o uwydatnionych w półmroku piegach działało na wyobraźnię. Zawieszone na nim spojrzenie ciemnych oczu sprawiało, iż miał ochotę zanurzyć się w tej głębokiej toni bez pamięci. Wyrysowany na jego twarzy uśmiech świadczył o tym, że zadowolony był ze swojego towarzystwa. Schlebiała mu swoją obecnością, mogła przecież wybrać inne zajęcia na sobotni wieczór, choćby spotkania z przyjaciółmi, czy też adoratorami zbliżonymi do niej wiekiem. Był jednak zbyt dumny i pyszny, by ustąpić miejsca innym. Lubił otaczać się pięknem, zwłaszcza kiedy posiadało zniewalający uśmiech i falbanę spódnicy sięgającą połowy uda. Prawdą także było, że im więcej alkoholu płynęło w jego organizmie, tym śmielej zdradzał swoje pragnienia. I choć dwa kieliszki wina, to wciąż zdecydowanie za mało, by zaczął z wolna tracić nad sobą kontrolę, tak w obecności Laury zwykł przesuwać granice we własnym tempie.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Teraz tak. Wcześniej były niebieskie. A ja zostałam jej osobistym fryzjerem. Gdyby moje plany nie wypaliły, będę mieć plan b. – wzruszyła lekko ramionami, również rozbawiona. Uwielbiała w Stelli to, że potrafiła podejmować decyzje w ciągu kilku chwil i była otwarta na zmiany. Do tego ufała swojej przyjaciółce w kwestii nakładania farby, co Hirschówna robiła dopiero drugi raz w życiu. Sama Laura natomiast prawie miesiąc przymierzała się do ścięcia włosów. – Hmm… – mruknęła, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Powiedzmy, że nieco spóźniłam się z nową fryzurą na pierwszy dzień studiów? – zażartowała. Wejście w nowy etap życia, jakim było rozpoczęcie studiów, wiązało się z wyzwaniami, poznawaniem nowych osób, a także wychodzeniem z własnej strefy komfortu. Pierwsze egzaminy były dla niej czymś nowym, bo system akademicki różnił się od tego licealnego. Poszerzenie grona znajomych okazało się bardzo przyjemnym, lecz męczącym przedsięwzięciem. Do tego przyjęcie współlokatorów, których obecność mąciła jej spokój. Obecnie jednak największą zmianą był powrót Adlera, z którego, jak się jej tylko wydawało, wyleczyła się jakiś czas temu, a teraz pozwalała na to, by znów pojawił się w jej życiu, ponownie mieszając jej w głowie i igrając z jej uczuciami. I ta nowa fryzura miała podkreślić, że Laura była w zupełnie innym miejscu, niż rok temu. Dojrzalsza, pewniejsza siebie, ale także umiejąca kontrolować swoje uczucia. Oczywiście tylko w teorii, która w jej głowie prezentowała się całkiem nieźle. Prawda była jednak zupełnie inna. – Poza tym… po prostu mi się takie podobają. – przyznała szczerze. Czy musiała argumentować jakkolwiek taką zmianę? Kobiety zmieniały fryzury, włosy odrastały, mogła mieć ochotę na zmianę. Przeczesała kosmyki i poprawiła je tak, by nie spadały jej na twarz. Były na tyle krótkie, że wymykały się zza jej ucha, gdy tylko poruszała głową. Naprawdę podobała się sobie w tej odświeżonej wersji, a to przecież było najważniejsze. To wcale nie tak, że chciała podobać się Leonardowi.
Pokręciła lekko głową, nie do końca wierząc jego słowom. Była niemal pewna, że miał własny pomysł i chciał go zrealizować po swojemu. Nie miała jednak nic przeciwko, nie przeszkadzało jej przyglądanie się mu, gdy krzątał się po kuchni. Jednak bycie obok niego, stanie przy kuchennej wyspie ramię w ramię było o wiele przyjemniejsze. Nie raz razem gotowali, gdy podczas przygotowywania projektów na kurs fotograficzny, czas płatał im figle i okazywało się, że należało coś zjeść po kilku godzinach spędzonych w plenerze albo w ciemni. – Dobrze. – przytaknęła, otwierając szafkę, którą jej wskazał. Po nastawieniu wody na makaron wróciła do wyspy i sięgnęła po nóż. We dwójkę szło im naprawdę sprawnie i dosłownie po kilku minutach wszystko było gotowe, a w pomieszczeniu unosił się zapach bulgoczącego sosu.
– Wygląda i pachnie obłędnie. – przyznała z zachwytem, gdy usiedli przy jadalnianym stole, a mężczyzna usiadł tuż obok. Przesunęła nieco swoje krzesło, by móc na niego spoglądać, gdy zaczął opowiadać o winie. Sięgnęła po kieliszek, nie potrafiła jednak skupić na nim swojego wzroku, co rusz uciekając nim na twarz Leonarda, który siedział tak blisko. Wprawiła kieliszek w ruch, po czym uniosła go, by poczuć jego zapach. – Gdzie? – zapytała, zdając sobie sprawę z tego, że potrzebuje chwili, by te informacje przetrawić. To nie tak, że go nie słuchała, ale… jej uwaga skupiła się na jego ustach, gdy mówił o winie. A może to ten aperitif okazał się mocniejszy? – W zeszłym roku byłam w Paryżu. – dodała z uśmiechem, wspominając wyjazd, który podarowała jej w prezencie ciotka Esther. – Niestety tam też jeszcze nie mogłam pić. – przyznała, marszcząc nosek. Miała w planach wycieczkę po winnicy, jednak podczas kupowania biletu należało pokazać dowód. Na szczęście nie była tam sama i mogła spróbować tego, co oferowały tamtejsze sklepy. – Jakie były wina w Hiszpani? – zapytała, obracając kieliszek w dłoniach, po chwili dopiero unosząc go do ust – Jest pieprzna nuta. – pokiwała lekko głową, niczym znawca, do którego było jej naprawdę daleko. – Czerwone to zdecydowanie nie moja bajka. – zmarszczyła lekko nosek, znów zanurzając go w kieliszku, by ponownie powąchać alkohol, po czym znów pokiwała głową, jakby chciała potwierdzić własne słowa. Piła niewiele, ale gdy już się na to decydowała, wybierała to, co było na tyle lekki i delikatne, że mogła śmiało powiedzieć, że nawet jej smakuje. Czerwone wino wydawało się lekko cierpkie, chociaż jego zapach był zachęcający.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwał głową z uznaniem, akceptując pierwszy dzień studiów, jako odpowiedni powód dla ścięcia włosów.
- Mnie również - dorzucił od siebie w kwestii fryzury, choć nie sądził, że jego zdanie miało tu jakiekolwiek znaczenie. Wychodził z założenia, że każdy miał prawo do noszenia zarówno ubrań, jak i fryzury wedle własnego uznania i nie potrzebował do tego przyzwolenia innych. Cenił sobie niezależność i możliwość podejmowania decyzji w zgodzie z własnym sumieniem oraz poczuciem estetyki.
W akompaniamencie płynącej wciąż z oddali muzyki, na tyle głośno, by nadal docierała do uszu, jak i na tyle cicho, by nie utrudniać prowadzenia rozmowy, spoglądał na nią ukradkiem, zupełnie nieświadomy, iż sama mu się przygląda. Za bardzo skupił się na zabawianiu Laury konwersacją, rozpływając się nad charakterystyką win, by dostrzec, że ta zgubiła się w połowie wywodu.
- Przyznam, że w Paryżu jeszcze nie byłem - zastanowił się, gdy wspomniała o własnym wyjeździe. - Nie jest zbyt turystyczne, zbyt zatłoczone? Przereklamowane? - dopytywał, bo opowieści o stolicy Francji zdążył nasłuchać się już wiele. Recenzje te nie zawsze należały do pochlebnych, a więc do potencjalnego wyjazdu w tamte rejony niespecjalnie się przygotowywał. - Ale teraz wszystko się zmienia - zauważył ze śmiechem, gdy wspomniała o braku możliwości spożywania alkoholu. W Stanach ograniczenia będą jej dotyczyć jeszcze przez kilka lat, lecz nie w Europie.
- W Hiszpanii najpopularniejsza jest sangria - uśmiechnął się na samo wspomnienie czerwonych dzbanków wypełnionych cytrusami. - To napój na bazie wina i owoców, słodki i orzeźwiający. Pije się ją na każdym kroku, niemal zapominając, że ma w sobie jakiś alkohol, co bywa zgubne. - Sam porzucił ją dopiero po miesiącu, kiedy słodycz zwyczajnie już mu się znudziła. Sangria okazała się być napojem idealnym dla turystów, którzy słysząc o tradycyjnych winach Hiszpanii, bez namysłu decydowali się właśnie na nią. - Poza tym popularne są wina pochodzące z regionu Rioja. Białe, czerwone, wytrawne i słodkie, prawdę mówiąc każde, bo chyba postawili sobie za punkt honoru, by smakiem przebić wina francuskie. - A przecież było oczywistym faktem, iż tradycyjne wina francuskie przed laty otrzymały etykietę win najlepszej jakości.
- To przez taniny - zaśmiał się widząc, jak dziewczyna co rusz marszczy nos, pochylając się nad swoim kieliszkiem. - To one odpowiadają za cierpki smak wina, a w tym jest ich sporo. Zaraz przyniosę inne. - Podniósł się z miejsca, jeszcze zanim usłyszał głos sprzeciwu. Nie był to dla niego żaden problem, a przecież nie było sensu, by miała zmuszać się do picia czegoś, co jej nie smakowało. Już po krótkiej chwili wrócił z nowym, smuklejszym i niższym kieliszkiem do białego wina i nalał doń z przyniesionej z kuchni butelki. Stojąc tuż obok Laury, odruchowo zerkał na nią z góry, niepocieszony, że dekolt czarnej sukienki nie odsłania interesującego go widoku.
- Lżejsze, owocowe, idealne do pomidorów i makaronu - zareklamował, puszczając jej oczko, po czym na powrót zajął własne miejsce przy stole i sięgnął po widelec. Zapach spaghetti veganese roznosił się już po całym mieszkaniu, kusząc niezwykłym aromatem, że byłoby zbrodnią, gdyby dłużej wstrzymywał się przed spróbowaniem. Upewnił się jeszcze, że nowe wino odpowiada Laurze, by zaraz zająć się jedzeniem.
- Powinniśmy wybrać się tam kiedyś razem. Do Hiszpanii, Francji, a może Grecji? - zaproponował tonem neutralnej pogawędki. - Tak wiesz, odpocząć od zgiełku Seattle, zwiedzić coś nowego, złapać kilka ciekawych ujęć. - Spodziewał się, że Laura w dalszym ciągu pałała sympatią do ich wspólnej pasji, jaką była fotografia. Naturalnym było więc, że użył tego argumentu, by spróbować ją przekonać. - Choć oczywiście nie naciskam - dodał po chwili, czując że swoimi subtelnymi sugestiami może być dla niej zbyt nachalny. Widywali się zaledwie od tygodnia, nadal nie podjąwszy żadnych konkretnych planów czy deklaracji wobec tego, co ich łączyło. Leonard należał do osób, które nieprędko się angażują i wcale nie dążą do formalizowania swoich związków, niemniej w towarzystwie panny Hirsch łapał się dziwnej, niecodziennej myśli, że czym prędzej chce przejść na kolejny poziom, czymkolwiek miałby być.
Dzisiaj czuł, że wszystko idzie zgodnie z planem, nic nie wybuchło, nikt nie narzekał, jedzenie było smaczne, a drobna wpadka z winem została prędko naprawiona. W tej jednej chwili, siedząc przy jadalnianym stole, którego nie zwykł często używać przez wzgląd na brak przyjaciół, z którymi mógł jadać tu grupowe posiłki, czuł że zdenerwowanie coraz prędzej ustaje. Nie był jednak w stanie określić, czy to przez wzgląd na oswojenie się z obecnością Laury, a może dzięki kolejnemu kieliszkowi wina?

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Jest. – opadła z uśmiechem i wzruszyła lekko ramionami. – Oczywiście dobry kadr potrafi ukryć wiele mankamentów. Dostałam bilety na urodziny, więc poleciałam, ale nie wiem, czy chciałabym tam wrócić. Myślę, że jest wiele o wiele ciekawszych miejsc do zobaczenia. Chociaż Paryż ma jakiś urok, to chyba nie do końca mój klimat. – rozwinęła myśl, spoglądając na Leonardową twarz. Laura nie była typem zapalonej instagramerki, która w sukience z najnowszej kolekcji musiała wykonać sesję zdjęciową przy wieży Eiffla albo z bagietką w ręku. Chciała zobaczyć to miasto, przejść się wąskimi uliczkami, podziwiać wysokie kamienice, odwiedzić muzea. Miała z tego miasta kilka naprawdę fajnych ujęć, bardziej jednak ukazujących piękno architektury, niż samych ulic albo tych najbardziej popularnych miejsc.
– Mhm – mruknęła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy Adler zaczął mówić. Znała go na tyle, by wiedzieć, że na tym jednym krótkim zdaniu się nie skończy i uraczy ją zdecydowanie bardziej rozbudowaną opowieścią o alkoholach pijanych w Hiszpanii. Położyła łokieć na blacie stołu, a brodę wsparła o dłoń, przyglądając się swojemu rozmówcy. – Lance ściągnął kilka butelek do kawiarni, specjalnie na jakiś wieczór autorski. Białe było naprawdę niezłe. – odparła, przypominając sobie jedno ze spotkań w kawiarni brata, które odbyło się pod koniec tamtego roku, podczas którego autor książki nawiązującej do Hiszpanii zażyczył sobie, by podawać właśnie hiszpańskie wino. Nikt wtedy nie sprawdzał Laurze dowodu, zwłaszcza że to wino podawała, więc mogła spróbować.
– Nie rozumiem… jaka jest przyjemność z picia cierpkiego wina? – uniosła pytająco brew, naprawdę się nad tym zastanawiając. Jej delikatne podniebienie pragnęło czegoś lekkiego i gładkiego, co pozostawiało po sobie nieco posmaku słodyczy. Nim zdążyła zatrzymać Leo, by nie wstawał, bo wino nie było dla niej najważniejsze, ten zdążył odejść już od stołu. – Nie musiałeś… ale dziękuję. – odparła, unosząc spojrzenie na stojącego nad nią mężczyznę. Uniosła przyniesiony przez niego kieliszek i przyłożyła go do ust, próbując nowego smaku. Oblizała wargi i mruknęła zadowolona. – Tak, to jest zdecydowanie lżejsze. – odparła z uśmiechem. Owocowy smak był przyjemny i zdecydowanie łatwiejszy w odbiorze. Była to jednak ta trudniejsza strona picia alkoholu. W końcu, gdy wino smakowało, nie miało się oporów przed opróżnianiem i uzupełnianiem kieliszka, a lekkość napoju powoli i zdradziecko mieszała w głowie. A w takim towarzystwie, zajęta słuchaniem Leo i samą kolacją, nie miała głowy, by pilnować, ile już wypiła. Na szczęście był to dopiero pierwszy kieliszek wina. Musiała więc wymiennie sięgać po ten z wodą, znając jej magiczne właściwości.
– Hiszpania i Grecja brzmią świetnie. Właściwie nawet Francję bym powtórzyła, ale tym razem postawiłabym na południe. Wycieczka po winnicach, wybrzeże. – odparła z uśmiechem, podłamując temat. Miała marzenie, by zwiedzić Europę. Oczywiście na jej liście pojawiły się bardziej znane i turystyczne miejsca, do których łatwo było się dostać, gdy w planach miało się dłuższą wycieczkę zakładającą odwiedzenie kilku miejsc po drodze. Dla niej kiedyś było tak bardzo nieokreślonym w czasie terminem, że mogła brać pod uwagę nieco luźniejszy etap swojego życia, którego raczej nie przewidywała. Takie gdybanie. – Ucieczka od zgiełku Seattle brzmi jak weekendowy wypad w góry albo do lasu, a nie jak wycieczka na inny kontynent. – zauważyła, spoglądając na niego badającym wzrokiem. Nie miała pojęcia, co chodzi mu po głowie, jednak zaintrygował ją.
– Byłam w styczniu na Mount Baker, mam stamtąd takie piękne kadry. Mogę sobie tylko wyobrazić to hiszpańskie słońce. – westchnęła, myśląc o tym, jak piękne zdjęcia mogłaby zrobić w takim miejscu. Choć nie był to priorytet i czasami wolała patrzeć przed siebie niekoniecznie zza obiektywu aparatu, tak obok niektórych miejsc nie dało się przejść bez zrobienia zdjęcia.
Uśmiechnęła się, słysząc, że nie naciska. Była ciekawa, jakby to wyglądało, gdyby faktycznie bardzo chciał się z nią gdzieś wybrać i próbowałby ją namówić. Teraz byli w zupełnie innej sytuacji, mogła decydować o tym, czy wyjeżdża na wycieczkę, na ile oraz z kim się na nią wybiera. Mogła też bez żadnych obaw wybrać się właśnie z nim.
– Masz jakieś zdjęcia z Hiszpanii? Pokażesz mi? – uniosła spojrzenie znad swojego talerza, na chwilę odkładając widelec na bok. Była ciekawa, czy przez ostatni rok robił zdjęcia, czy zmienił się jego styl, na co zwracał uwagę. Była też ciekawa, co na tych zdjęciach mogła zobaczyć.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwał głową na znak, że słucha i rozumie, gdy oczami wyobraźni powędrował do opisywanego Paryża. Wcale nie zdziwił się, gdy Laura skwitowała go słowami o niechęci do powtórnej doń podróży. Zbyt dobrze ją znał, by uznać, że tak turystyczne miasto mogłoby zająć jej uwagę na dłużej.
- A jaka jest przyjemność z jedzenia gorzkiej czekolady, kaparów czy orzechów? - zapytał z uśmiechem, wcale niezrażony. - To zwyczajnie kwestia gustu. - Sam rzadko kiedy sięgał po produkty słodkie, ale nie wykreślał ich zupełnie ze swojego jadłospisu. Z nieukrywaną satysfakcją zawiesił spojrzenie na dziewczęcych ustach, gdy końcem języka zlizała krople jasnego wina. Gdyby tak miała smakować każde z nich, zorganizowałaby całą degustację.
- Ucieczka od zgiełku nie musi być wyłącznie weekendowa. - Wzruszył ramionami, myślami gnając już ku europejskim, nadmorskim wybrzeżom, których piaszczyste plaże mogliby razem przemierzać boso, wyglądając na urokliwy zachód słońca. Zaraz jednak zamrugał kilka razy, wyłączając się od tych myśli, ganiąc się wewnętrznie za jakże irracjonalne pomysły. Skąd mu się to w ogóle wzięło? - Latem będzie tam wielu turystów, nie polecam spacerowania w tłocznym ścisku. Ale mniej popularne miejscowości, nawet w okresie wakacyjnym, mogą być całkiem niezłym rozwiązaniem. - Posłał młodej kobiecie przydługie spojrzenie, choć wcale nie oczekiwał podjęcia decyzji teraz. Zresztą sam jeszcze nie wiedział co się z nim stanie w ciągu miesiąca, o perspektywie sześciu nawet nie wspominając.
Uśmiechnął się szerzej, widząc jak Laura rozmarza się nad uwiecznionymi przez siebie krajobrazami Mount Baker. - W styczniu w góry? Brzmi jak zimna i ryzykowna rozrywka, nie poznaję cię, Lauro Hirsch - stwierdził, kręcąc głową z udawanym zaskoczeniem, choć prawdą było, że nie sądził, iż ta wybierze się na taką wyprawę. Stoki bywały niebezpiecznie oblodzone, zwłaszcza w miejscach rzadziej odwiedzanych przez turystów. Sam bywał tam wielokrotnie, by wraz z Nathanielem rowerami zjeżdżać ze stoków, co czasem kończyło się urazami. Nie przypuszczał, by Laura miała pociąg do ryzykownych zabaw, lecz nic nie stało na przeszkodzie, aby trochę ją podpuścić i pociągnąć za język.
- Mam - przyznał po chwili. Mógł się spodziewać, że Laura poruszy ten temat, kiedy interesował ich oboje. Wahał się czy to aby na pewno odpowiedni moment, przecież nie wypadało przerywać posiłku, zwłaszcza na randce, ale skąd mógł to wiedzieć? - Chodź, pokażę ci. - Odłożył własne sztućce i podniósł się z miejsca, skinieniem głowy wskazując brunetce, by ruszyła za nim. Poprowadził ją korytarzem, mijając dobrze znany jej salon i przechodząc do gabinetu, którego wystrój zmienił się nieznacznie od kiedy była tu po raz ostatni. Zniknęły suchościeralne tablice, na których Leonard rozpisywał matematyczne równania zadań, z jakimi uwielbiał się zmagać. Na biurku pojawiły się segregatory, ułożone w równe stosy dokumenty, każde opatrzone odpowiednim kolorem oraz etykietą. To, co mogło Laurze najbardziej rzucić się w oczy, to rozwieszone na ścianach fotografie w drewnianych ramkach. W jednej z nich mieścił się wizerunek panny Hirsch, portret profilu, który okazał się być ostatecznym impulsem, jaki po raz pierwszy złączył ze sobą ich usta. Adler wyminął biurko i sięgnął do zamkniętego w szafce pudełka. Zdjął kartonową pokrywkę, przeglądając kilka pierwszych zdjęć.
- Nie wszystkie zdążyłem wywołać. Te są i tak z przełomu maja i czerwca. Wcześniej nie za bardzo miałem ochotę zajmować się fotografią. - Przekazał studentce pierwszą partię fotografii, na których widniały głównie krajobrazy oraz stara architektura.Niewiele ludzkich sylwetek, kilka roześmianych twarzy na wąskich, hiszpańskich uliczkach, opustoszałe, piaszczyste plaże. Daleko im było do typowych pamiątek turystów, pełne były uroku, zawierając w sobie głównie wartość sentymentalną. - To Alcazaba, najstarsza część Alhambry, pochodzi z trzynastego wieku. A tu z festiwalu tańca i muzyki, balet w teatrze na otwartym powietrzu w ogrodach Generalife.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Czyżbyś już tęsknił za Europą? – zapytała całkiem poważnie, śledząc spojrzeniem jego reakcję. Nie traktowała tej propozycji poważnie i daleko jej było do stwierdzenia, że chodzi tu o to, by wybrać się gdzieś razem. Dlaczego niby miałby proponować jej coś takiego, skoro niedawno wrócił, a liczbę ich dotychczasowych spotkań można było policzyć na palcach u jednej ręki? Snucie planów o wakacjach zawsze przyjemnym tematem do rozmów, a w trakcie nich pojawiały się deklaracje, których potem nikt się nie trzymał.
– W takim razie… gdzie wybrałbyś się, na przykład podczas wiosennej przerwy i co sugerowałbyś na lato? – uniosła pytająco brew, trochę go podpuszczając. Samej sobie również pozwoliła na tę chwilę fantazji. Czyż nie wspaniale byłoby odliczać dni do planowanego urlopu? Stworzyć listę najważniejszych do zobaczenia miejsc, sprawdzić polecane w internecie restauracje, wybrać się na poszukiwania nowego kostiumu kąpielowego. A potem spakować walizkę i na kilka dni oderwać się od rzeczywistości, każdego wieczoru zasypiać w ramionach Leonarda, trzymać jego dłoń podczas długich spacerów, pozować do zdjęć i omawiać kolejne kadry. W innym mieście nie czułaby skrępowania, gdy byliby razem w miejscu publicznym, nie przejmowałaby się tym, czy ktoś ich zobaczy, że wpadną na jej matkę albo koleżanki ze szkoły średniej zaczną plotkować. Te kilka dni w Europie byłoby tym, o czym przecież od dawna marzyła. Dlatego chciała, by kontynuowali rozmowę o wspólnym wyjeździe.
Zaśmiała się, słysząc jego komentarz. – Chciałabym cię zaskoczyć opowieścią o tym, jak w ekstremalnych warunkach wspinałam się po górach, niestety… wybrałam najłatwiejszą trasę do punktu widokowego, nawet nie byłam na dużej wysokości. – ściągnęła brwi i westchnęła cicho, trochę zawiedziona faktem, że w jej wykonaniu nawet wycieczka w góry była trochę… nudna. – Ale droga była ładna, las cały w śniegu, góry dobrze widoczne, a zdjęcia wyszły niezłe. – dodała, jakby próbowała przekonać i Leo i siebie, że nie potrzebowała wspiąć się na sam szczyt, by być zadowolona z wyprawy oraz swojej pracy. Hirschówna za bardzo myślała o konsekwencjach swoich decyzji, by porwać się na zimowe sporty ekstremalne. Na samą myśl o takich szaleństwach zaczynała się stresować.
Nie miała nic przeciwko krótkiej przerwie, która oderwała ją od stołu, a przy okazji od kieliszka z winem, które naprawdę jej smakowało i powoli zaczynało go brakować. Znała swój organizm i wiedziała, że powinna zwolnić, a więc przejście do drugiego pokoju było w pewien sposób ratunkiem dla jej stanu trzeźwości. Znała rozkład i wystrój jego mieszkania, dlatego dostrzegła zmiany, które zaszły w jego gabinecie. Przesunęła spojrzeniem po jego biurku, a porządek na nim panujący wywołał u niej uśmiech. Jej biurko wyglądało podobnie, każda rzecz miała swoje miejsce, notatki swoje segregatory, rysunki teczki, a przybory pudełka. Rozejrzała się po wnętrzu pokoju, dopiero gdy weszła głębiej. Od razu niemal zatrzymując się przy wiszących na ścianie zdjęciach. – To ja? – wymamrotała sama do siebie, nieco zaskoczona tym, że portret, który ponad rok temu Leonard wykonał podczas jednego z ich spotkań, wisiał na ścianie. Dlaczego? Czy uważał, że było to po prostu dobre technicznie zdjęcie, ładny i przyjemny dla oka kadr, który dopełniał jego kolekcję? Czy może kryło się za tym coś więcej? Zdjęcie wisiało w gabinecie od roku, czy powiesił je po swoim powrocie? – Tego się tu nie spodziewałam. – stwierdziła, mając na myśli fotografię. Po chwili znalazła się obok mężczyzny, który wręczył jej plik zdjęć. Usiadła na kanapie, oparła się i założyła nogę na nogę, skupiając swoje spojrzenie na jego pracach. Powoli przyglądała się każdemu kadrowi, a na jej twarzy malował się delikatny uśmiech. – To jest piękne. – uniosła jedno do góry, pokazując mu architektoniczne ujęcie, w którym chyba niespodziewane pojawiła się jakaś kobieta. Przesunęła się nieco na kanapie, zachęcając tym samym Adlera, by usiadł obok niej. Przeniosła spojrzenie na kolejne fotografie, które pokazywał jej Leo, chłonąc każdą informację oraz zachwycając się uwiecznionymi przez niego momentami. – Wcale mnie nie dziwi, że chciałbyś tam wrócić. – stwierdziła po chwili, przyglądając mu się z uśmiechem. – Sama chciałabym zobaczyć te miejsca na żywo. To plaże są bajeczne, a kolory urzekające. – dodała, przekładając w palcach kolejną fotografię.
– A to kto? Śliczna. – wskazując na długowłosą brunetkę z szerokim uśmiechem, która mignęła jej już na którymś zdjęciu.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Mówią, że zawsze lepiej tam, gdzie nas nie ma. Ostatnio doszedłem do wniosku, że wszędzie może być dobrze, bo wszystko zależy od towarzystwa. - Utkwił w niej spojrzenie, dźwigając ciężar powagi i zaciekawienia, czując się nieco jak na teście, gdzie egzaminator sprawdza prawdziwość odpowiedzi. Prawdą było, że Europa miała w sobie wiele tajemnic czekających odkrycia, jakie planował zwiedzić w dogodnym momencie i choć kiedyś wychodził z założenia, że do szczęścia nie potrzebuje nikogo, prócz samego siebie, tak z każdym dniem uświadamiał sobie, jak daleki był od prawdy.
Zastanowił się nad kolejnym pytaniem, odkładając sztućce i chwytając za szklaną nóżkę kieliszka. Usadowił się wygodniej, moszcząc na oparciu krzesła, by z zagadkowym uśmiechem śledzić zmiany na twarzy Laury snuć plany dotyczące potencjalnych wyjazdów. - Jestem zwolennikiem spontanicznych wyjazdów, im dłużej muszę coś planować, tym bardziej spada mi ochota na daną aktywność. - Wszystko, co rozciągało się w czasie, zaczynało nudzić i męczyć. W idealnym świecie Leonarda wszystko działo się od razu, każda myśl realizowała się w przypływie twórczej inwencji - teraz, już zaraz. Tkwił w przeświadczeniu, że wszystkie jego pomysły były świetne, a więc i zbędnym było poświęcać zbyt wiele czasu na ich analizowanie. - Jeśli wyjazd wiosenny miałby być w najbliższej okolicy, by nie marnować czasu na podróże, wybrałbym lasy w okolicach Jeziora Roosevelta. Dobre do spacerów, wspinaczki czy wypraw łodzią. Wiosną nie mają takich tłumów, jak latem, więc kameralność będzie sprzyjać ciszy i spokojowi. - Bywał w tamtych okolicach niejednokrotnie i zawsze cenił sobie malowniczość terenu, ta zaś spodobałaby się Laurze, która z pewnością miałaby wiele okazji, by sięgnąć po aparat. - W lecie wybrałbym się na dłuższą, dalszą wycieczkę, najlepiej na jakieś wybrzeże. Najlepiej mało turystyczne, rzadko uczęszczane, by w ciągu dnia móc jeździć po okolicy i zwiedzać to, co popularne, ale wieczorem wracać do domku na plaży, gdzie bez towarzystwa gapiów czy szalonych imprezowiczów można napić się wina w akompaniamencie morskich fal - roztoczył przed Laurą wizję idealnych wakacji, które z pewnością musiały zostać wzbogacone o pozornie-nieprzewidziane atrakcje urozmaicające wyjazd. Lekcje nurkowania, wspinaczka, a może i wyprawy tandemem przez pola lawendy - najważniejszym, to zadbać o brak nudy. Już sam fakt, że rozmawiał o tych planach z Laurą sprawiał, że ekscytował się na samą myśl wspólnie spędzonego czasu. Posiadanie jej obok, na wyciągnięcie ręki, możliwość nasycenia się jej zapachem, smakiem, obecnością. Gnał w tych wyobrażeniach przed siebie, już nie mogąc doczekać się ich spełnienia.
Odpowiedział śmiechem na szaleńczą wyprawę Laury, zbyt dobrze już ją znając, by posądzać o ekstremalne wycieczki. Choć zwykle spoglądał na osoby nielubujące się w podobnych rozrywkach z góry, tak w przypadku panny Hirsch dodawało to jej uroku. Momentami zdawała się być eterycznie lekka, stojąca w sprzeczności ze sztywnymi regułami, których przestrzeganie tak bardzo lubiła i w których otoczeniu czuła się najpewniej. - I tak chcę koniecznie zobaczyć te prace. Spodziewam się, że przez ostatni rok nie próżnowałaś i szlifowałaś swój warsztat.
O wiszącym na ścianie portrecie Laury zdążył zapomnieć. Nie o jego istnieniu, lecz o tym, iż sama modelka mogła nie wiedzieć, iż swoim profilem uzupełniała wystrój Leonardowego gabinetu. Przystanął zaraz z uniesieniem brwi, zwracając się w jej kierunku, by zaraz uśmiechnąć się przepraszająco, z nietypowym dla siebie zakłopotaniem.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko - powiedział, wskazując otwartą ręką na fotografię. - Bardzo je lubię, zarówno pod względem estetycznym, jak i sentymentalnym. - Nie krył swojego przywiązania, choć innego dnia zapewne wyparłby się przywiązania emocjonalnego, nie chcąc przed nikim odsłaniać swoich słabości. Zdjęcie przyciągało spojrzenie wielu osób, a przynajmniej każdego, kto w ostatnich tygodniach zawitał w jego gabinecie, chwaląc kadr i piękno modelki. Adler nie posiadał się z dumy, sam jednak nie wiedział czy to ze względu na samo ujęcie, czy też zaborczość względem Laury.
Zajął miejsce na kanapie tak, by ich stykające się ze sobą uda wyglądały na dzieło przypadku. Nie tylko pannie Hirsch przerwa od kieliszka z winem miała przynieść niezbędny oddech; tętniąca przyspieszonym tempem krew w żyłach póki co subtelnie popychała do coraz śmielszych gestów, jak choćby oparcie ręki za plecami Laury, by nachylając się wraz z dziewczyną nad fotografiami, móc bez skrępowania chłonąć jej słodki zapach.
- To Mariana Ruiz, właścicielka mieszkania, w którym zatrzymałem się w Grenadzie - przedstawił brunetkę, która rzeczywiście przewijała się na części wykonanych przez niego zdjęć. - Jest z wykształcenia historykiem sztuki, więc w swojej uprzejmości w wolnym czasie oprowadzała mnie po okolicy. - Przez wychylony wcześniej alkohol nie od razu wyłapał komentarz o wyglądzie kobiety, jednak widząc na twarzy Laury uśmiech rozumiał, że nie był to żaden zazdrosny przytyk, na co odetchnął z ulgą. - Sądzę, że przypadłybyście sobie do gustu, może będzie kiedyś okazja, by pokazać ci urok Hiszpanii. - Nie patrzył już na fotografie, wzrokiem sięgając wyłącznie profilu dziewczyny. Odepchnął od siebie chęć zagarnięcia krótkich włosów studentki na ucho. Byle pretekst, by móc znów jej dotknąć, lecz nie chciał być nachalny, na wszystko miał przyjść jeszcze czas.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Coś w tym jest. – odparła cicho, a kąciki jej ust mimowolnie powędrowały ku górze. Gdyby miała do wyboru wyjazd do jednego z miejsc, które znajdowały się na jej liście „do zobaczenia”, a zostanie w Seattle, prawdopodobnie w tym momencie wybrałaby wieczór w przytulnym mieszkaniu na Fremont, siedząc naprzeciwko mężczyzny, który skutecznie zaprzątał jej myśli. Może powinna uczyć się już teraz tego, że najlepiej było odnajdywać szczęście, będąc samemu, nie licząc przy tym na pomoc innych, jednak od dawna nie była tak szczęśliwa, jak teraz, od kiedy Leonard znów był w mieście. A przecież miała skupiać się wyłącznie na sobie, punkt po punkcie odhaczając kolejne punkty ze swojego starannie przygotowanego planu, uparcie powtarzając, że związek jej rodziców jest cenną lekcją, dzięki której nie pozwoli, by ktokolwiek sprawił, że hierarchia jej wartości zostanie zaburzona. Czym jednak były puste słowa powtarzane przez nieznającą prawdziwych uczuć nastolatkę, jeśli nie próbą zbudowania wokół siebie muru? Po jej rozmarzonym spojrzeniu, każdym uśmiechu pojawiającym się na twarzy, gdy Adler o czymś opowiadał, próbach skracania między dystansu, a także masie innych rzeczy, które robiła momentami mimowolnie, dopiero po chwili łapiąc się na tym, że pragnie przyciągnąć nimi jego uwagę, dostrzec można było, że ten mur był jeszcze na tyle słaby, by ktoś mógł się przez niego przebić. Albo jakby miał furtkę, do której Leonard miał klucz.
– Tak bardzo się w tej kwestii różnimy. – zauważyła z uśmiechem, kręcąc przy tym nieco głową. W następnej chwili jej mina nieco zrzedła, gdy przypomniała sobie, że przecież jego wyjazd do Hiszpanii też był w pewien sposób spontaniczny (a tak się jej przynajmniej wydawało) i skoro tak bardzo takie wyjazdy lubił, musiała liczyć się z tym, że wyjdzie kolejny raz. Sama w pewnych aspektach bywała niecierpliwa, jednak lubiła panować nad sytuacją, a jej zdaniem panowanie miało się wtedy, gdy myślało się o skutkach danych wydarzeń i decyzji. Nawet błahostki potrafiły przecież wiele zmienić. Niestety Laura miała uprzykrzającą jej życie tendencję do analizowania wszystkiego za bardzo oraz wymyślania scenariuszy ewentualnych wydarzeń. Spontaniczny wyjazd do Hiszpanii na tydzień? Brzmiał jak niesamowita przygoda, decyzja podjęta pod wpływem chwili i emocji, z której na pewno bardzo by się cieszyła. Do czasu, gdy jej myśli nie zaczęłyby płatać jej figli, podsuwając obawy, których inni nie braliby nawet przez chwilę pod uwagę. Zaległości na studiach, brak notatek, nieoddanie ważnej pracy, opuszczenie kluczowych dla egzaminu zajęć, a także kto zastąpi ją w pracy w kawiarni, czy Laurence sobie bez niej poradzi, czy tydzień to nie za długo, czy mogła sobie obecnie pozwolić na taki wydatek, czy miała kostium kąpielowy i krem z filtrem, czy jej walizka nie będzie za mała, czy odnajdzie się w nowym miejscu, czy powinna mówić trochę po hiszpańsku. Gdy tylko pozwoliła, by te pytania zaczęły się pojawiać, wydawały się nie mieć końca.
Pokiwała powoli głową, zgadzając się z nim. Palcami przesuwała po nóżce kieliszka, powoli wlewając w sobie kolejne procenty i pozwalając, by wizje snute przez Leonarda działały na jej wyobraźnię. O niczym innym teraz nie marzyła, by obserwować sylwetkę mężczyzny chodzącego po górach, przyglądać się drobnym zmarszczkom pojawiającym się na jego twarzy, gdy mrużyłyby oczy, chroniąc je od słońca, słuchać, jak opowiadałby jej o historii danego miejsca albo dzielił się jakąś ciekawostką dotyczącą fauny i flory. Uwielbiała to, że przy nim mogła słuchać, uczyć się i rozwijać, a ich rozmowy były wymagające. Tego właśnie potrzebowała. Uśmiechnęła się szeroko, słuchając o morskich falach i winie. – Dla takich wypraw jestem w stanie porzucić swoje planowanie i dać porwać się nieco większemu szaleństwu, niż to, do którego przywykłam. – odparła, kiwnięciem głową i uśmiechem potwierdzając swoje słowa. I tak od jakiegoś czasu przesuwała własne granice, testując, co zostało narzucone jej przez społeczeństwo i rodzinę, co wymyśliła sobie sama oraz co sprawia jej taką przyjemność, że gotowa będzie, by te granice przesunąć na stałe.
– W takim razie… przy następnej okazji. – uniosła znaczące brew, licząc na to, że tych okazji było przed nimi jeszcze wiele. Po jego wyjeździe na kilka tygodni odłożyła aparat na półkę, bo każda próba robienia zdjęć przypominała jej o wspólnie spędzanym czasie, po jakimś czasie jednak wróciła do fotografii, zdając sobie sprawę z tego, że to zajęcie sprawiało jej przyjemność bez względu na wszystko.
– Nie. – pokręciła głową w odpowiedzi. – Po prostu… jestem zaskoczona. Miło zaskoczona. Przez większość czasu to ja stoję po drugiej stronie aparatu i oglądam innych ludzi na fotografiach… – wzruszyła lekko ramionami, szukając słów, by wyjaśnić, co tak naprawdę czuje. – Widzieć siebie na zdjęciu, w dodatku w gabinecie, który nie należy do mojej mamy, to… takie przyjemne uczucie. – dodała, uśmiechając się do mężczyzny. Ostatecznie i tak nie chodziło o samo zdjęcie, jego materialną wersję wiszącą na ścianie, a fakt, że Leonard chciał, by ono tam wisiało, że wybrał je, wywołał, oprawił i powiesił. Że mógł na nie spoglądać, gdy był w swoim gabinecie.
– Taki miejscowy przewodnik to musiał być skarb. – przyznała z uśmiechem. Laura z pewnością doceniłaby długie rozmowy na temat historii miasta, które wychodziłby poza znane wszystkim informacje i ciekawostki, które można było znaleźć w Internecie. Chociaż zwiedzanie z przodownikiem w wersji książkowej brzmiało zupełnie, jak coś, co Laura robiłaby podczas podróży, była szalenie ciekawa tego, co miejscowi mieli do powiedzenia. Zwłaszcza gdy ich kultura była na tyle bogata, że słowo pisane to było zdecydowanie za mało i nie oddawało klimatu danego miejsca. – Mam taką nadzieję. – przytaknęła, przechylając głowę w jego stronę. Opadające lekko na twarz włosy zgarnęła za ucho. Wsunęła dłoń między ich nogi, które stykały się ze sobą, odkąd Leonard usiadł obok niej, po czym złapała za brzeg krótkiej sukienki, chcąc poprawić jej materiał na swoich udach. Czuła bijącego od jego ciała ciepło, zapach jego perfum docierał do jej nozdrzy, a jej dłonie drżały, gdy nerwowo skubała materiał sukienki, szukając słów, by przerwać tę chwilę milczenia. Nie niezręczną, a całkiem przyjemną, jednak intensywną. Wyczekująco przesuwała spojrzeniem po jego twarzy, niekontrolowanie uciekając wzrokiem do jego ust.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leonard obracał w palcach dzierżony w dłoni klucz do Laurowego serca, nadal jeszcze nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jak wielką daje mu on władzę. Nie traktował przecież ich relacji w kategorii wielkiej miłości, jaka złączyć by ich miała na wieki. Czuł się przy niej inaczej, przyspieszone bicie serca, mętlik w głowie, większą niż zwykle chęć wykazania się i przedstawienia z jak najlepszej strony. Z wrodzoną, jak i wyćwiczoną przez lata łobuzerską nonszalancją pozował i grał jedyną, dobrze znaną sobie rolę. Mocno wyryta w pamięci niechęć do matki i sypiący się niczym domek z kart związek rodziców skutecznie obrzydził mu zamysł związków. I nawet jeśli bliskie towarzystwo Laury oraz otrzymany klucz do furtki we wzniesionym murze wołały wręcz o zdecydowany krok, to nadal wahał się czy to aby na pewno dobry pomysł.
- Nie ma nic złego w różnicach, w końcu się uzupełniają - rzucił pogodnie, choć wyłapał nieznacznie niknący uśmiech panny Hirsch. Skoro spontaniczność i szaleństwo były jej nadal obce, może by tak rzeczywiście ją zaskoczyć, pozwalając zakosztować tego, co nieznane, tego, przed czym tak bardzo się wzbraniała? Usta Leonarda wykrzywiły się w przebiegłym uśmiechu, lecz wzrok wymownie przesunął na talerz, jakby chciał zaniechać kontynuacji tego tematu. W głowie matematyka zaczął jednak kiełkować już szkic pomysłu, jaki należało w dogodnym momencie odrobinę oszlifować i zaraz wprowadzić w życie. Czasem jedyne, czego było trzeba, to portfel i dobry nastrój, a i nad tym można było popracować dopiero na miejscu. Przez krótką chwilę kusiło go, by teraz, w biegu, chwycić ją za dłoń i wyjść z mieszkania, na chybił-trafił wybierając cel podróży. Centrum miasta, okoliczne lasy, a może sąsiedni stan? Żadna z opcji nie była nierealna, limit określała wyłącznie ich kreatywność, tymczasem za oknem panował mróz i oboje zdążyli wypić już trochę alkoholu, więc wszelkie spacery czy samochodowe przejażdżki odpadały. Naraz przypomniał sobie, że w sypialni czekała już nowa, świeżo wymieniona pościel, nie mógł pozwolić, by takie przygotowania poszły na marne.
Choć sprawiać chciał wrażenie nonszalanckiego czy też słabo zaangażowanego, to głupcem byłby ten, kto uznałby go za ślepca. Wcale nie kątem oka, a czujnym, pozornie przypadkowym spojrzeniem obserwował szczupłe palce przesuwające się po nóżce kieliszka. Im więcej procentów krążyło w jego żyłach, tym trudniej przychodziło mu się skupić na snuciu opowieści. Umysł błąkał się już bowiem w tematach niezwiązanych z podróżami, no chyba że za wyprawę uznaje się przejście korytarzem wprost do sypialni. - A więc to tak - zainteresował się z uniesieniem brwi, słysząc odważne wyznanie o chęci potencjalnego porzucenia planowania. - Zapamiętam to sobie, panno Hirsch. - Uniósł swój kieliszek na znak toastu i przystania na deklarację. Przy następnej okazji mogło brzmieć mętnie, a nawet nieosiągalnie, lecz już w tym Adlerowa głowa, by plan doszedł do skutku.
Zaśmiał się krótko na wzmiankę o gabinecie mamy. - Masz piękną twarz, ciekawy profil, intrygujące znaki szczególne. Zbrodnią byłoby trzymać to zdjęcie w szufladzie i wyjątkowo nie mówię tego, by pochwalić się swoim kunsztem. - Nie miał oporów, by mówić Laurze otwarcie to, co o niej myśli. Oczywiście do momentu, w którym pytania dotyczyć będą uczuć, których sam nie był pewien, lecz przy okazji urody mówić mógł wiele. Był też szczerze zadowolony z faktu, że wpadł na pomysł z umieszczeniem tu tego zdjęcia. Przechodził obok niego w ciągu dnia niejednokrotnie, zawsze zawieszając wzrok na niesamowitej grze cieni. - Zresztą liczę na to, że w najbliższym czasie uda mi się zrobić kolejne do kolekcji. Nowa fryzura dodaje ci niezwykłej drapieżności. - Na Leonardowej twarzy ponownie pojawił się przebiegły uśmiech, kiedy z ukosa zerkał na młodą kobietę, doszukując się w blasku półmroku choć drobnego rumieńca na jej twarzy.
- Miejscowi znają sekrety, których nie umieszcza się w przewodnikach. W porównaniu z każdym innym źródłem informacji nie mają sobie równych. - Choć obserwował ją czujnie, tak naciągającej nerwowo spódnicę dłoni nie dostrzegł, bo wzrok skupiony miał już wyłącznie na obsypanej piegami twarzy Laury. Naprawdę chciał coś jeszcze powiedzieć - o Hiszpanii, o samej Grenadzie, o pomysłach na wspólne plany, tyle że w jednej chwili w jego umyśle powstała wyłącznie pustka. Leonard westchnął cicho i uśmiechnął się przepraszająco.
- Musisz mi wybaczyć, bo choć chciałbym pokazać ci więcej zdjęć, to dziś wyjątkowo skutecznie mnie rozpraszasz. - Nie pozostał jej dłużny, także nachylając się lekko, by zmniejszyć resztki dystansu. - Pozwolisz, że do planów podróży wrócimy innym razem? - Ściszony niemal do szeptu głos tylko pozornie dawał studentce wybór. Nie zamierzał już dłużej czekać na przyzwolenie i odebrał Laurze fotografie, odkładając je gdzieś za siebie, coby przestały tworzyć zbędną barierę.
Choć przez ostatni rok wielokrotnie wracał oczami wyobraźni do ich wspólnie spędzanych nocy, tak nie sposób było zapamiętać uczucia, jakie towarzyszyło mu, gdy spoglądał na sunący ku swoim ustom wzrok brunetki. Narastający od początku spotkania ścisk w dole brzucha szarpnął nagle, nie chcąc już więcej trzymać się w ryzach. Niecierpliwa dłoń powędrowała do kobiecego policzka, przesuwając ciepłem opuszków z lica, przez smukłą szyję, aż po kark, gdzie męskie palce chwyciły nieco mocniej nasadę włosów. Spragnione pocałunku wargi objęły czule Laurowe usta, jeszcze niespiesznie, rozkoszując się chwilą, którą przeciągać chciał jeszcze przez moment. Druga ręka odnalazła jej dłoń, zamknęła ją w uścisku na wysokości brzegu sukienki, a wtedy jednym, wspólnym gestem, wprowadził ich palce pod cienki materiał. Może wcale nie musieli przenosić się do sypialni?

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

To, co łączyło ją z Leonardem, dalekie było od tego, czego doświadczyła wcześniej, będąc w związku z Finnem oraz tego, co wyobrażała sobie na temat relacji, całe życie obserwując małżeństwo swoich rodziców. Jej wyobrażenia na temat relacji damsko-męskich kształtowały się w jej głowie od lat, chociaż przez większość czasu dalekie były od tego, czego faktycznie pragnęła. Wszystko jednak zmieniało się pod wpływem bliskości mężczyzny, przy którym logiczne myślenie przestawało mieć znaczenie.
Związki były jedną z rzeczy, które Laura chętnie wcisnęłaby w jakieś ramy i określiłaby ich działanie według planu. Wtedy czułaby się bezpiecznie, odhaczając kolejne punkty, wiedząc, co ma czuć i jak się zachowywać. Z Leonardem było inaczej, jednak to ten natłok myśli i emocji sprawiał, że tak właśnie chciała się czuć. Świadomość tego, że uczucia wpływają na nią tak bardzo, że była w stanie przekraczać granice, chcieć czuć, a także być blisko drugiej osoby, była niesamowita. Wcześniej nie była w stanie sobie wyobrazić, że ktoś może tak bardzo na nią wpływać. Słuchając opowieści koleżanek wzdychających do chłopców, którzy się im podobali, zawsze wywracała oczami, mając wrażenie, że jedynie wmawiają sobie te uczucia, sugerując się tym, co widziały w ulubionych serialach, pragnąc czegoś podobnego. Dopóki sama nie poczuła czegoś podobnego, a to okazało się uzależniające.
Na jego słowa odpowiedziała uśmiechem, który po chwili zasłoniła kieliszkiem z winem. Zgadzała się z nim, chociaż od niedawna. Wcześniej miała wrażenie, że potrzebuje w swoim życiu osób, które były do niej podobne, z którymi dzieliła cele, hobby, zaangażowanie, czy poglądy. Stella była wyjątkiem, swoim szaleństwem wprowadzając do życia Hirschówny wiele śmiechu, a także wyciągając ją wiele razy ze strefy komfortu oraz ośmielając. Z Leonardem było jednak trochę inaczej. W tym przypadku chciała, by te różnice nie miały znaczenia albo faktycznie się uzupełniały. Dzięki temu chciała doświadczać i czuć więcej, doskonale wiedząc, że przy nim będzie mogła. Gotowa była spakować się, chociażby zaraz, wsiąść do samochodu albo samolotu, wybrać się z nim na kilkudniowy urlop, zatracić w przygodzie i wspólnie spędzanym czasie.
– Na to liczę. – odparła z uśmiechem, unosząc swój kieliszek. Wypowiedziane przez nią słowa miały jakiś cel. Nie była już tą samą nastolatką, którą zostawił w Seattle rok temu. Dobrze wiedziała, co powinna powiedzieć, by dostać to, czego chce. I chociaż Adler nadal ją onieśmielał, a ich relacja rozwijała się powoli, to była niemal pewna, że oboje chcą tego samego.
– Hmm, to samo powiedziała mama! – zażartowała, śmiejąc się melodyjnie i kręcąc lekko głową, starając się tą reakcją zatuszować zawstydzenie malujące się na jej twarzy. Od ilości alkoholu, ciepła, które panowało w mieszkaniu, bliskości Leonarda, ale także jego słów, z pewnością oblał ją rumieniec. Zaczęła więc machać trzymanymi w dłoni zdjęciami, by nieco ochłodzić powietrze wokół siebie. Chciała wierzyć w to, że nie tylko walory estetyczne fotografii przemawiały przed tym, by wisiała ona na ścianie jego gabinetu. Poczuła miłe ukłucie gdzieś w okolicy podbrzusza, uświadamiając sobie, że to na jej profil patrzy każdego dnia. Nie mógł o niej zapomnieć. – To bardzo dobre zdjęcie. – dodała jeszcze, bo od chyba każdy kadr Leonarda się jej podobał. – Planujesz kolekcję? – zapytała zaczepnie, a kącik jej ust uniósł się ku górze, tworząc czarujący grymas na jej twarzy. – Chętnie ci zapozuję. – nie musiał nawet prosić. Lubiła z nim pracować, a robienie zdjęć, gdy byli tylko we dwoje, a on spoglądał na nią zza aparatu, było niesamowitym doznaniem. Szczególnie gdy oglądała później wszystkie kadry, zawsze zaskoczona, że potrafił ująć ją tak, że naprawdę przyciągała wzrok. – Muszę się z tym zgodzić. A także pewności siebie. – odparła, potrząsając głową, by wprawić włosy w ruch i zaprezentować jeszcze raz nową fryzurę. Miała wyśmienity humor, a wypite procenty tylko dodawały jej animuszu.
– To prawda. W Paryżu poznałam przemiłą kelnerkę, która podczas swojej przerwy w kawiarni, poleciła mi kilka miejsc do zobaczenia i podzieliła się kilkoma ciekawostkami. – bardzo chciała móc pociągnąć tę rozmowę, kontynuować temat podróży, jednak to nie był odpowiedni moment. Nie miała przy sobie zdjęć, które mogłaby mu pokazać, w dodatku Hiszpania wydawała się jej bardziej interesująca. Nie miała więc nic przeciwko zmianie tematu.
– Naprawdę? – wymamrotała, uśmiechając się niepewnie. – Nic takiego nie robię – dodała, marszcząc delikatnie nos i spoglądając na jego twarz. Poczuła, jak bicie jej serca przyśpiesza, gdy zmniejszył dzielący ich dystans. Odetchnęła głęboko, ale powoli, słysząc jego propozycję. – Jeśli obiecasz, że naprawdę do nich wrócimy... – odparła, również ściszając głos, próbując skupić się na własnych słowach. Rozluźniła palce na trzymanych w dłoniach zdjęciach, pozwalając mu je od siebie odebrać, nie spuszczając z niego wzroku i śledząc każdy jego ruch. Ich spojrzenia skrzyżowały się, gdy ułożył ciepłą dłoń na jej policzku. Z jej ust wyrwało się ciche westchnienie, gdy jego palce zacisnęły się na jej włosach. Niczego w tej chwili nie pragnęła bardziej niż jego dotyku. Jej ciało drżało, zdradzając ją od razu. Przymknęła oczy, oddając się słodkiemu i wyczekiwanemu pocałunkowi. Choć tego wieczora ich usta zetknęły się po raz drugi, teraz było zupełnie inaczej. Bez pośpiechu, jednak trochę niecierpliwie, jakby bała się, że zaraz się od niej odsunie, ułożyła dłoń na jego szyi, nie chcąc pozwolić, by nagle przestał. Drugą dłonią odnalazła tę jego, sunącą po jej udzie, by zacisnąć na niej swoje palce, chcąc tym gestem wyrazić nieme pozwolenie. Z każdą chwilą pocałunki były bardziej zachłanne, palce zaciskały się na delikatniej skórze nieco mocniej, a ich ciała dzieliły już tylko centymetry. Uniosła się i z jego pomocą znalazła dla siebie miejsce na Leonardowych udach. Brzeg sukienki powędrował kilka centymetrów wyżej, gdy materiał opinał jej uda zaplecione wokół jego bioder.

autor

oh.audrey

Zablokowany

Wróć do „Domy”