WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Odkąd Sirius zdał sobie sprawę, że zakochał się w Melusine A. Pennifold pragnął, aby ich wszystkie wspólne chwilę stały się rutyną; aby uczestniczyła w jego codzienności. Rzeczywistość wydawała się wówczas ciekawsza. Swobodne rozmowy zmieniały się w żartobliwe przekomarzanie, wspólne posiłki stanowiły wyraz troski i zaangażowania, a w aktach namiętności oprócz potrzeby spełnienia lawirowały potężne emocje - Sirius dawał im upust w każdym pocałunku oraz dotyku.
- Wiedziałem, że tak zareagujesz, dlatego ci nie mówiłem. - W tych słowach zabrakło wytłumaczenia. Otwarcie przyznał się do tego, że zamierzał pozostawić spotkanie z Jackie w granicach obłudnej tajemnicy.
Sirius nie przywykł do tego, aby problemy rozwiązywać wspólnie. Gdy zmarła Ursula w gwałtowny sposób został pozbawionych wsparcia bliskich. O ile sam zrezygnował ze związku z Jackie, to niespodziewana ucieczka matki do Kennewick, jej depresja oraz nagła aspołeczność w pewnym momencie po prostu go przerosły. Ciotka i dziadkowie dzwonili sporadycznie, ale nikt nie odkrył tego, że za ponurym "w porządku" w słuchawce, skrył się chłopak, którego do cna przepełniał żal i smutek. Nie był ze skały. Cierpiał identycznie jak inni, ale ponieważ nie dano mu okazji, aby odpowiednio obszedł się ze swoimi emocjami, zamknął się na otoczenie; zamknął się na życie z kimś, kto go kochał i kogo on kochał.
Zatrzymał się po drugiej stronie pokoju. Nerwowo poszukiwał reszty ubrań, ale w tamtej chwili zaprzestał dalszych czynności, aby obdarzyć Melusine bacznym spojrzeniem. W milczeniu analizował jej wypowiedź: zdanie za zdaniem, słowo za słowem, po czym przełknął ślinę.
- Źle to ująłem - przyznał zgodnie z prawdą. Jednocześnie wciąż patrząc w oczy dziewczyny, drżącymi z rozgniewania dłońmi zawiązał sznurki od dresów. - Sama Jackie nie jest przeszłością i nie jestem w stanie stwierdzić, czy kiedykolwiek nią będzie. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy niezależnie od tego czy byliśmy przyjaciółmi, czy kochankami. Nie będę cię okłamywał, że było inaczej, Melusine, ale tamten związek i to wszystko co wtedy przeżyłem, to zdecydowana przeszłość. Właśnie dlatego poszedłem spotkać się z Jackie, aby w razie potrzeby jeszcze raz wyznaczyć granicę - wyraził swoje stanowisko w relacji, łączącej go z ex dziewczyną. Przez wzgląd na to, co kiedyś przeżyli nie potrafiłby całkowicie odciąć się od tej znajomości. Zawsze będzie skory pomóc Jackie - o ile kiedykolwiek zajdzie taka potrzeba, ale jednocześnie wiedział, że na piedestale wartości znajdowało przede wszystkim dobro Melusine.
Melusine była kobietą, która znienacka wkradła się w progi codzienności Siriusa. Nie przestraszyła się jego impulsywności i brawury. Wykazała się niezłomnością w działaniu, nieprzewidywalnością, a jednocześnie empatią, której od bardzo dawna od nikogo nie otrzymał. Motywowała go, bezwiednie zmuszała do zmiany usposobienia i kochała za to wszystko, czego osobiście w sobie nie lubił. Akceptowała i nie pytała, choć dzisiejsza sytuacja udowodniła, że skrzętnie chowała w sercu niepewność, jaka wybuchła stawiając ich związek na skraju przepaści.
Jego bezczelne słowa wywołały potężny huragan, który ostatecznie wrzucił tę relację w otchłań jeszcze większych wątpliwości.
- Nie miałem tego na myśli! - zaprzeczył gwałtownie. Dopiero kiedy Melusine przeistoczyła zdanie zrozumiał, jak źle to wszystko zabrzmiało. Z niebywałą dzikością w oczach odwrócił się w stronę dziewczyny, uprzednio porzucając poszukiwanie skarpetek. Grupowanie ubrań w tamtym momencie na krótką chwilę pozwalało mu oderwać się od rozmowy z Melusine, jednak po raz kolejny musiał wrócić do ponurej rzeczywistości, która raz za razem zrzucała na siriusowe ramiona głazy.
Widok zdruzgotanej Melusine był dla niego niczym policzek, a fakt, że przyczynił się do jej stanu sprawił, że przestał oddychać. Prędko poczuł konsekwencje tej bezmyślnej wypowiedzi, kiedy zauważył pierwszą, samotną krople, która spłynęła z policzka brunetki. Obserwował to z trwogą ukazaną na zmęczonej twarzy, zadartym nosem i skrzyżowanymi ramionami. Żółć podeszła mu do gardła na tyle intensywnie, że musiał ją przełknąć, aby nie zwymiotować. Miał wrażenie, że był głodny - ale był to inny rodzaj głodu. Kłucie w żołądku stanowiło część wyrzutów sumienia, a jednocześnie było elementem tęsknoty za spokojem i oczami Melusine do cna wypełnionymi miłością. Teraz ten przepiękny ocean spowity był przedburzowymi chmurami: pełnymi smutku i rozczarowania.
Mimo tego kontynuował kłótnie w ten sam sposób. W amoku złości, chaosu i nierozsądku; w zawirowaniu nowych i starych informacji stał się takim mężczyzną, jakim nigdy nie chciał być dla Melusine. Był bezwzględny, choć w rzeczywistości ledwo trzymał się na nogach. Wiele energii kosztowało go utrzymanie tej krnabrnej postawy, która ostatecznie zniknęła. Prysła, niczym mydlana bańka, obnażając Siriusa z tych wszystkich emocji, które próbował utrzymać w ryzach.
Zabrał telefon i po raz pierwszy tego ranka chciał zbliżyć się do Melusine bez potrzeby roztaczania wokół siebie cynizmu i parszywej ironii. Nie pozwoliła mu na to. Zaoponowała wyciągniętą ręką, a on intuicyjnie pod naporem jej uporczywego, skrzywdzonego spojrzenia cofnął się kilka kroków.
Wilgotne policzki, wykrzywione w żalu usta Melusine i jej czerwone oczy były wyłączną oznaką porażki Siriusa. Wiedział to i czuł się przytłoczony. Miał wrażenie, że w momencie, w którym ona pękła, on samotnie zaczął opadać na dno. Bezpowrotnie zaczęli coś tracić, oddalali się od siebie, stojąc po innych stronach frontu; absurdalnie walcząc o władzę i jednocześnie nie zdając sobie sprawy z tego, że w tej bitwie brakowało miejsca dla zwycięzcy.
Osiem impulsów gorąca, szesnaście spazmatycznych wdechów, trzydzieści dwa uderzenia serca później Melusine przełamała granicę i zbliżyła się do Siriusa. Wyglądała żałośnie i obco, choć słowa, których użyła świadczyły o tym, że wciąż była jego Melusine.
- Kocham cię, Melusine - przypomniał, a głos drżał mu ze zdenerwowania. Był już przede wszystkim zły na siebie, że po raz kolejny dał się ponieść emocją przez co ucierpiała najbliższa mu osoba.
Złapał jej rozgrzane policzki i kciukami starł z nich łzy. Wzrok miał przygaszony, powieki zmrużone, a usta ułożone w grymasie. W pewnym momencie nachylił się i dosięgnął pełnych warg Melusine. W pocałunku brakło naturalnej dla Siriusa zaborczości. Tym razem zachował się nieśmiało i delikatnie.
- Melusine, porozmawiajmy - zsunął dłonie na jej ramiona, które spięły się pod wpływem jego dotyku - już sam nie jestem pewny o co my się właściwie kłócimy. Zaczęliśmy przeskakiwać z tematu do tematu - stwierdził. Przytknął czoło do czoła Melusine, jednocześnie koniuszkiem nosa, dotykając jej nosa. Ponownie złączył ich usta w niepewnym pocałunku, jakby próbując przypomnieć dziewczynie o tych wszystkich uczuciach, o których oboje zapomnieli. I chociaż podświadomie wiedział, że to nie zmyje jego win, to i tak próbował.
Wsunął dłonie pod bluzę Melusine, podświadomie dążąc do tego, co w takich krytycznych momentach pozwalało im odnaleźć nić porozumienia; co wyciszało umysł i wzmagało pożądanie. Niestety kiedy opuszkami palców dotknął żeber dziewczyny, ta zareagowała niezwykle impulsywnie. Odepchnęła go od siebie po raz kolejny niemo podkreślając, że coś pomiędzy nimi dobiegło końca.
- Chcesz mnie zostawić - nie zapytał, stwierdził, choć w prawdzie nie był pewny, czy właśnie to chodziło Melusine po głowie. Z trwogą przełknął ślinę i nerwowo zacisnął ręce na własnych biodrach. Momentalnie miał wrażenie, że stracił poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie mogłeś tego wiedzieć - zaprzeczyła automatycznie, natychmiast. Tej jednej rzeczy była w tym momencie pewna, bo sama nie wiedział w jaki sposób zareagowałaby, gdyby powiedział wcześniej, uprzedził, a przede wszystkim wyjaśnił co zamierza zrobić i jakie pobudki nim kierują. Zakładał z góry, jednocześnie mając świadomość tego, że Melusine nie zawsze reagowała w sposób jaki należało lub jakiego się od niej oczekiwało. Udowodniła to tamtej nocy, kiedy najpierw weszła w sam środek bójki, następnie do jego mieszkania, by ostatecznie zniszczyć ostatnią granicę, jaka między nimi istniała. Pokazała to wtedy w Kennewick, gdy występując przeciwko własnym przekonaniom i zasadom, kłamała dla niego.
Była inna, żeby nie powiedzieć wyjątkowa.
Oczywiście poza obłudną tajemnicą dotyczącą Jackie, pozbawiona była również świadomości tego, czym tak naprawdę chłopak kieruje się, dokonując własnych wyborów. Nawet jeśli jej uwadze nie umknęło, że z wieloma rzeczami starał się radzić sobie sam i być może poniekąd to sprawiało, że ona też nie czuła potrzeby, aby wtajemniczać go we własne problemy. Oboje próbowali mieć kontrolę nad własnym życiem, zapominając, że od chwili kiedy zgodzili się na bycie w związku, nie należało ono jedynie do nich. Obok była ta druga osoba, z którą powinni dzielić się wszystkim - nie tylko tymi dobrymi rzeczami. Ostatecznie tylko ona podjęła pewną próbę otwarcia się na Siriusa, wtedy w domku na drzewie, jednak ponownie w tamtej chwili oddalając się dziecięcym pragnieniom, a następnie namiętnościom, zatracili to, co rozpoczęła na rzecz namiętności, która rodząc się nich, wybuchała niczym wulkan, przez co wszystko inne przestawało mieć znaczenie. Później naturalnym było dla nich uciekanie w fizyczność wtedy, kiedy powinni podjąć dialog, co doprowadziło ich do tego właśnie momentu.
Teraz bardziej niż kiedykolwiek świadoma była własnych błędów, jakie popełniła w tej relacji, skupiając się głównie na uczuciach Siriusa, miast zastanowić także nad własnymi. Była to również przyczyna tych wszystkich wątpliwości, jakie dopadły ją w ostatnim tygodniu, poczynając od dnia, w którym brunet nie wyraził zgody na jej wyjazd, co zupełnie zignorowała. Obecnie dawała im ujście, chociaż w sposób działający destrukcyjnie na ich relacje. Nerwowo przeczytała kosmyki włosów, pozwalając by swobodnie opadły na plecy i ramiona. Zacisnęła usta słysząc jego kolejne słowa. Emocje, które targały jej ciałem nie pozostawiły miejsca dla zdrowego rozsądku, dlatego też, wzmianka o tym, że Jackie nie była przeszłością, a on sam nie był w stanie powiedzieć czy kiedykolwiek będzie wywołała u niej kolejną fale złości. Ta rozeszła się wraz z krwią, trafiając do każdej cząsteczki z jakiej się składała, wywołując drżenie serca.
- A co…. co jeśli dałabym ci wybór - albo ja albo ona? Co wtedy?! - zapytała, jakby z wahaniem, choć ton jej głosu wydawał się surowy i poważny. Pytała teoretycznie, chociaż ciekawa była jego odpowiedzi. Nie była aż tak okrutna - nawet będąc złą i zranioną - by postawić go przed takim wyborem. Niestety on wypowiadając kolejne zdanie, nie pozostawił go Melusine.
Wybuchła. Nie zdolna zapanować nad własnymi uczuciami, myślami i reakcjami. Doprowadził ją do stanu, w którym nie znajdowała się nigdy. Sama czuła się ze sobą obco i była pewna, że nie umiałaby spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Poza tymi wszystkimi negatywnymi emocjami wymierzonymi w postać Bosworth'a, w jednej sekundzie ogarnął ją strach. Ten sam, który odbierał oddech, ranił serce, nie pozwalał na żadną reakcję. Dosięgał ją mrok, który dzięki obecności i bliskości chłopaka - znikał.
- Do prawdy - zaśmiała się ironicznie, bo dla niej samej przekaz był niezwykle jasny. Wypowiadając te słowa jeszcze jakoś się trzymała, znalazła w sobie odpowiednio dużo pokładów siły i samozaparcia, aby nie okazywać przed nim słabości, ani tego, jak dotkliwy był jego komentarz. Przez jeszcze krótką chwilę była w stanie utrzymać tą maskę, lecz ostatecznie ta pękła, podobnie jak serce Melusine.
Od tego momentu wszystko co było przystało mieć znaczenie. Każda wspólna sekunda, każda tajemnica, każda prawda. Rozkleiła się świadoma, że po raz pierwszy to właśnie on był przyczyną jej łez. Nie złość, nie ból. Tylko Sirius. Bliżej niezidentyfikowany dźwięk opuścił malinowe usta, gdy brunetki usilnie próbowała zachować resztki godności. Czuła się rozdarta, zdruzgotana, brudna? Gdy to słowo przemknęło przez jej umysł, instynktownie skierowała wzrok na łóżko, gdzie spędzili wiele upojnych nocy, w których jęki mieszały się w wyrazami miłości, jaką się darzyli. Mogła jeszcze wierzyć w prawdziwość tego wszystkiego?
Nic dziwnego, że Sirius poczuł się właśnie, jak opadający na dno statek. Była jego kotwicą, chciała być tym, co utrzymywać będzie go w jednym miejscu, na powierzchni podczas sztormu, a obecnie sama była tym niosącym zniszczenie żywiołem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie czuła się z tym źle. Obnażyła go w końcu, zmuszając by pokazał swoją prawdziwą twarz, w którą sama odważyła się spojrzeć dopiero pod dłużej chwili, stając naprzeciwko.
Słysząc wyznanie padające z siriusowych ust, nie odpowiedziała. Uparcie milcząc próbowała odnaleźć siebie wśród tych wszystkich emocji, uczuć i myśli. Była zagubiona. Toczyła wewnętrzną batalię, bo nie chciała ulec poraz kolejny, nie tylko przyznając mu tym samym rację, ale ponownie utwierdzając w przekonaniu, że wciąż ma władzę, choć w rzeczywistości grunt osunął mu się spod stóp.
Mimo to postanowiła dać mu, dać im nadzieję odpowiadając na pocałunek w równie niepewny i subtelny. - Bo zbyt wiele rzeczy ignorowaliśmy - oznajmiła w odpowiedzi. - To wiele dla mnie znaczy, że jesteś w moim życiu. Ale chcę je przeżyć, a nie tylko przetrwać. - z tymi słowami, odsunęła go od siebie, kiedy wraz z kolejnymi pocałunkami jego dłonie próbowały zabrnąć za daleko.
Westchnęła słysząc kolejne stwierdzenie i była to jedyna reakcja Melusine, zanim posyłając w jego kierunku smutne, a jednocześnie mówiące - nie idź za mną, spojrzenie, wyszła z sypialni. Coś między nimi dobiegło końca. Oboje byli tego bardziej niż świadomi. I tylko serca, które już od dawna nie należały do nich nie pozwoliły odpuści.
Nie była pewna, co w tym momencie przeżywa Sirius, słyszała tylko dochodzące z drugiego pomieszczania dźwięki, które skutecznie zagłuszały jej ciągłą obecność w mieszkaniu, z którego nie potrafiła wyjść. Natura Melusine nie pozwalała jej zrezygnować, bo kochała go, nawet jeśli obecnie nie była pewna niczego.
W tym samym czasie kiedy on szalał, ona przeszukiwała kuchenne szafki, ostatecznie w drugiej z nich znajdując prawie pełną butelkę whiskey.
- Zagramy w grę - oznajmiła, zupełnie ignorując zaskoczone spojrzenie czarnych oczy oraz rozgardiasz jaki wokół panował. Usiadła na łóżku, otwierając butelek z której upiła potężny łyk, cierpliwie czekając aż do niej dołączy, choć w międzyczasie postanowiła wyjaśnić mu zasady. - Pytanie jest jednoznaczne z odpowiedzią. Ta ma być jasna, pozbawiona niedopowiedzeń, a przede wszystkim szczera. Pijesz wtedy, kiedy masz ochotę. Nie ma pytań niewłaściwych, czy zbyt drażliwych. Dość mam ciągłych kłótni, tajemnic i całego tego gówna.
Decyzja należała do niego, dała mu to do zrozumienia, wyciskając w jego kierunku butelkę z bursztynowym płynem, co było jednoznaczne z tym, że on zaczynał. Oczywiście jeśli podejmie się wyzwania.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Rzeczywiście nie mógł być pewny reakcji Melusine - w końcu niejednokrotnie zdążyła zaskoczyć go swoją wyrozumiałością. Mimo wszystko z góry założył, że jego pomysł wizyty u Jackie nie spotka się z jej aprobatą. Nigdy wcześniej o tym nie rozmawiali, lecz Pennifold nie mogła ukryć podejrzanej mimiki, która wkradała się na jej na co dzień łagodną twarz ilekroć gdzieś napatoczyło się imię ex dziewczyny Siriusa. Obawiał się odmowy, dlatego wolał załatwić sprawę po kryjomu. Niestety nie przewidział, że prawda szybko wyjdzie na jaw i postawi go w niekomfortowej sytuacji.
Zamiary Siriusa nie były złe, lecz po raz kolejny dobrał nieprawidłowe środki.
Następne pytanie całkowicie pozbawiło go rezonu. Otworzył usta, gorliwie przyglądając się Melusine. Nie zastanawiał się nad odpowiedzą - bo tą znał natychmiast - jednak postawiony przed bezpośrednim wyborem w tamtym momencie chciał wyjść na przekór jej oczekiwaniom.
Atmosfera pomiędzy nimi była gęsta. Ciągle wpadali w słowne pułapki, co było jednoznaczne z zagłuszeniem rytmu ich serc. Biły one identycznie i łaknęły wyłącznie miłości, którą przecież darzyli się na co dzień. Znajdowała się we wszystkich drobnych gestach, pojedynczych uśmiechach, krótkich telefonach o poranku i sennych, wieczornych mruknięciach; abstrakcyjnie znajdowała się ona również we włosach Melusine w odpływie oraz w nie opuszczonej przez Siriusa desce toaletowej - o takie rzeczy winni byli się kłócić w tym związku. Tymczasem ich awantury, choć bez wątpienia dotyczyły rzeczy ważnych, za każdym razem kruszyły fundamenty, nadużywały zaufania i poddawały próbom.
Pocałunek nie polepszył sytuacji. Był pauzą. Wbrew oczekiwaniom nie zatrzymał wszystkich łez Melusine, bo kilka z nich zdążyło spłynąć po jego palcach. Miał wrażenie, że w miejscu zetknięcia piekła go skóra - zupełnie jakby poparzył się wrzątkiem.
Dodatkowo milczenie dziewczyny zaogniło w nim niepokój. Doglądał jej przekrwionych, lekko opuchniętych oczu i czuł, że zaczynał panikować. Grunt osunął mu się spod stóp i popadł w chwilowy obłęd. Usiłując w ten standardowy, naturalny dla nich sposób pozbyć się napięcia zdradził, że kompletnie nie wiedział, co powinien dalej robić. Melusine znajdowała się w jego zasięgu. Stała obok, trzęsąc się z emocji i nie pozwalała, aby po raz kolejny wszedł w jej osobistą strefę - a przecież dotychczas takowa w ogóle nie istniała! Nerwowo schował dłonie do kieszeni, aby ukryć przed dziewczyną ich drżenie. Opuścił głowę, jednocześnie przygryzając wewnętrzną stronę policzka. Nie rozumiał co miała na myśli mówiąc, że chciała przeżyć, a nie tylko przetrwać. Po sposobie w jaki go odepchnęła miał wrażenie, że nie było to dla nich nic dobrego.
Spojrzenie zadarł dopiero w momencie, w którym Melusine opuściła pokój, ostatecznie dając mu do zrozumienia, że miał dać jej spokój. Trzask drzwi wywołał chaos w umyśle Siriusa.
W pierwszej chwili słyszał puls, który dudnił mu w uszach.
W drugiej od nadmiaru emocji zaczęła boleć go głowa.
W trzeciej z impetem kopnął nocną szafkę. Drewniane drzwiczki pękły w połowie i zawisły na górnym zawiasie.
Nie wiedział, że Melusine nadal znajdowała się w mieszkaniu. Był przytłoczony i zdruzgotany faktem, że zostawiła go samego. Prędko złapał drewnianą ramkę ze zdjęciem swoim oraz Ursuli, a następnie rozbił ją o ścianę. Szkło rozsypało się po podłodze, podczas gdy fotografia mozolnie sfrunęła pod łóżko. Potem dalej kołatał się po pokoju. Zerwał zasłonę z karnisza, rozdarł na kawałki kalendarz i wyrwał z gniazdka lampę, którą rzucił w kąt pomieszczenia. Przedmiot zahaczył i ściągnął na ziemię dwa kubki oraz podręcznik do ceramiki.
Gdy w progu sypialni ponownie pojawiła się Melusine stał na środku i gapił się w sufit. Jej nagła obecność rozproszyła czerń sprzed oczu Siriusa. Tym razem poczuł się niebywale głupio. Po raz kolejny została świadkiem jego wybuchu agresji, dlatego mimowolnie zacisnął usta. Obarczył ją zdumionym, niepewnym spojrzeniem.
- W grę? - powtórzył, siląc się na krótki, ironiczny śmiech. Po tym wszystkim, co przed chwilą się wydarzyło ona po prostu zaproponowała mu grę. Złapał się za boki.
Początkowo chciał, aby wyszła; aby ponownie nazwała go dupkiem i zostawiła go samego; aby przestała wprawiać go w stan, którego sam już nie rozumiał. Niecierpliwił się, ilekroć wzdychała lub milczała, jakby właśnie szykowała się dla niego brutalny tekst, z którym mógłby sobie nie poradzić. Był załamany, gdy płakała i zły, kiedy nie chciała go słuchać, a teraz czuł przede wszystkim konsternacje.
Wahał się, jednak po zaczerpnięciu głębokiego wdechu, usiadł na łóżku. Złapał za butelkę i natychmiast wypił cztery, potężne łyki. Potem odstawił alkohol na nocną szafkę, która teraz stała nieco koślawo w połowie długości materaca. Następnie przysunął się do Melusine i przełożył nogi tak, że znalazła się pomiędzy jego rozłożonymi stopami.
- Dlaczego pocałowałaś mnie tamtego wieczoru?
Minę miał surową, chociaż w jego oczach błysła ciekawość. Właśnie powrócili do początku znajomości. Wówczas także nie potrafili rozmawiać i wszelkie zainteresowanie wplatali w granicę dziecinnych gier. Teraz również tak było, chociaż na szali wahała się przyszłość ich związku.
- Jestem dla ciebie ciężarem?

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skala zniszczeń nie była zbyt duża, jednak jasno wskazywała na to, że Sirius przestał panować nad emocjami, ulegając własnym demonom, które towarzyszyły mu od dnia śmierci siostry. Melusine choć poniekąd świadoma była ich obecności to zaledwie kilka razy miała okazję oglądać ich destrukcyjne działanie, które objawiało się u bruneta agresją; jednego z tych razów nawet nie pamiętała, choć wewnętrzną stronę jej dłoni zdobiła blizna, będąca pamiątką niefortunnego spotkania. Siadając na łóżku, z dziwnego rodzaju ulgą zapadła się w miękkiej pościeli, nawet jeśli ta budziła w niej mieszane uczucia. Wciąż nie była pewna, co myśleć ma o słowach, jakie wcześniej opuściły jego usta, bo wiedziała, że wypowiedział je w gniewie. A ona po złości i będąc zranioną dopowiedziała sobie kolejne zdanie. Z każdą upływającą sekundą, jak ulatywały z niej wszystkie te emocje i uczucia, a ona sama nabierała większego dystansu, w końcu patrzyła na całą tę kłótnie nieco inaczej. Z większą dozą rozsądku, choć wciąż czuła ból, jaki towarzyszył jej w tamtym momencie.
- Tak - odpowiedziała, chociaż z brzmienia tonu jego głosu nie ciężko było odgadnąć, że było to pytanie retoryczne, jakie wypowiedział pod wpływem szoku. Podobny przeżyła ona wracając do sypialni i nie, nie chodziło o panujący w niej rozgardiasz i chaos, a sam fakt, że postanowiła wrócić. W normalnych okolicznościach dawno byłaby już poza granicami dzielnicy w której mieszkał, ale miłość była nienormalna, irracjonalna i nieobliczalna, podobnie, jak obecne zachwianie Melusine.
Dostrzegając wahanie malujące się na twarzy bruneta, instynktownie przygryzła wewnętrzną stronę policzka. Ogarnęła ją niepewność, jednak nie chciała niczego na nim wymuszać. Jeśli nie podjąłby wyzwania jakie przed nim stawiała zapewne opuściłaby jego mieszkanie, a następnie życie. Słowa, które wypowiedziała chwilę przed tym zanim wyszła nie trafiły swojej ważności, a wiele teraz zależało od tego, co wydarzy się podczas gry.
Rzeczywiście wracali się początków, chociaż Pennifold towarzyszyło większe niż wtedy zdenerwowanie. To oczywiście spotęgowane zostało pierwszym pytaniem, jakie zadał, niemniej nie zamierzała łamać własnych zasad i uciekać od odpowiedzi.
- Czułam, że tego potrzebujesz. Ostatecznie zrozumiałam, że ja również. Napięcie, jakie wtedy czułam było nie do zniesienia. - sięgnęła ponownie po butelkę, tym razem upijając nieco mniejszy łyk. Udzielając odpowiedzi wciąż wpatrywała się w jego oczy, ciekawa nie tylko jego reakcji, ale tego, czy on wtedy czuł to samo.
- Czy twoim zdaniem był to błąd z mojej strony? - zapytała, zmuszając go niejako do tego, by ocenił szczerze jej zachowanie, bo sama już nie wiedziała, co ma o nim myśleć. Wcześniej nie uważała, że w jej było to coś złego, zwłaszcza, iż odpowiedział na prosty gest, ale teraz miała co do tego wiele wątpliwości.
- Nie, nigdy nie myślałam o tobie w takim sposób, jednak ostatnio dopadły mnie wątpliwości - tym razem też nie bała się otwartości, zwłaszcza, że przy kolejnym pytaniu opuszczającym usta Siriusa zrozumiała, iż nie mają już nic do stracenia. Mogli tylko zyskać.
- Czy chociaż przez chwilę żałowałeś, że pojawiłam się w twoim życiu? - upiła z butelki, podając ją chłopakowi.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Siedzenie na przeciwko Melusine i zamknięcie jej ewentualnej drogi ucieczki zupełnie nie przeszkadzało Siriusowi. Chciał ponownie znajdować się blisko niej; chciał, aby powrócili do rzeczywistości, w której chowali dumę i uprzedzenie głęboko w sercu, nie pozwalając, aby zwykła, ludzka podłość wkradła się w ich związek.
Dzisiaj wybuchnęli. Pozwolili sobie na chwilę słabości, konsternacji i złości. Sirius czuł, że upodlił się do cna, jednocześnie doszczętnie obnażając zarówno swoje emocje, jak i emocje Melusine. Pozbawieni rozsądku, przepełnieni żalem uczynili z siebie samobójców, lecz ostatecznie zatrzymali się przed przepaścią. Ponownie to Melusine wróciła do zgliszczy, do tego co pozostało z ich uczuć i usiłowała odszukać resztek miłości; tej którą przed tygodniem pielęgnowali każdego poranka i wieczoru.
W milczeniu, patrząc dziewczynie w oczy wysłuchał jej odpowiedzi. Mimowolnie przytaknął. Pamiętał, że tamtego wieczoru towarzyszyli mu identyczne napięcie.
Wtem roześmiał się.
- Nie wierzę. Wariat, który prawie zatłukł człowieka potrzebował kogoś przelecieć, aby się uspokoić - wypowiedział słowa prześmiewczo, jednocześnie na krótką chwilę chowając twarz w dłoniach. - Ty też jesteś nieźle rąbnięta, że poszłaś ze mną do łóżka - dodał przekornie. Nadal był rozbawiony, jakby dopiero doszła do niego definicja uczuć z tamtego wieczoru. Tylko szaleniec był w stanie współczuć drugiemu szaleńcowi.
Tamten seks był przygodą. Utwierdził go w tym widok pustej pościeli nad ranem. To spotkanie miało prawo więcej się nie powtórzyć, lecz zgubił dokumenty i los ponownie pchnął ich ku własnych ramion, skąd już nie mogli uciec.
- Postąpiłaś zgodnie z własnym sumieniem. Wydaję mi się, że to w tym wszystkim jest najwazniejsze, ale jeżeli miałbym cię ocenić, to uważam, że twoje zachowanie było po prostu głupie i niebezpieczne - stwierdził zgodnie z tym, co aktualnie uważał. Melusine wtargnęła w sam środek bójki i poszła do mieszkania z mężczyzną, którego nie mogła nawet określić mianem znajomego. Prawdopodobnie sama rozumiała, że było to pozbawione praw wszelkiej logiki. - Mimo wszystko cieszę się, że to zrobiłaś. To nie był błąd. Nie dla mnie - dodał i wyciągnął dłoń naprzód. Następnie pstryknął palcami w sam środek czoła dziewczyny. Wiedział, że chciała oczyścić atmosferę po jego bezmyślnej sugestii i upewnić się w przekonaniu, że to wszystko stanowiło nieporozumienie, efekt wzburzenia. Nie myliła się.
- Boisz się, że wrócę do Jackie? - Odkąd skończyli kłótnie o spotkanie z Bloossom, zaczęła go zastanawiać kwestia uprzedzenia Melusine.
Nie czuł się zdziwiony wątpliwościami dziewczyny, choć smutek przemknął przez twarz Siriusa. Prędko jednak odzyskał rezon, przytaknął i nie skomentował w żaden sposób, bo co miałby powiedzieć? Po tym wszystkim co zaszło Melusine miała prawo się wahać. Wziął do ręki butelkę i po raz kolejny upił cztery, potężne łyki. Coś pomiędzy nimi się skończyło, ale coś rowniez się zaczęło.
- Tak. Dzisiaj - odpowiedział zgodnie z prawdą, patrząc Melusine prosto w oczy. Nabrał głębokiego wdechu, aby spróbować dodać sobie więcej odwagi. Nienawidził, wróć, on nie potrafił mówić o skrajnych emocjach. I wprew tej całej otaczającej ich powadze zaśmiał się nerwowo. - Płakałaś, więc naprawdę żałowałem, że pojawiłaś się w moim życiu. Pomyślałem, że na pewno istnieje ktoś z kim mogłabyś być szczęśliwsza . - Intuicyjnie zacisnął palce na szyjce butelki i ponownie skosztował alkoholu.
Przyznanie się do porażki było dla Siriusa czymś niebywałym; czymś co stanowiło element trudnego i żmudnego zadania, lecz gra opierała się na szczerości. Starał się przestrzegać ustalonych przez Melusine zasad.
- Co robiłaś na Dominikanie? - kolejne pytanie było lżejsze, choć bez wątpienia uderzało w personę Indio. Nie wypowiedział jednak jego imienia, nie chcąc gorszyć atmosfery. - Skąd wiesz, że mnie kochasz? - następne było znacznie cięższe.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie czuła się źle z bliskością Siriusa, której niezależnie od sytuacji w jakiej byli, zawsze pragnęła. Jego obecność działała na nią w sposób kojący, chociaż było to wręcz nieprawdopodobne, kiedy w sypialni wciąż jeszcze nie opadł kurz po ich burzliwej kłótni, a widmo rozstania wisiało nad nimi niczym gilotyna, pod którą podkładali głowy. Jak to miała w zwyczaju z uporem maniaka patrzyła w czekoladowe tęczówki, w których czaił się już tylko smutek i rozczarowanie. Ona patrzyła na niego podobnie, chociaż żadne z tych uczuć nie było wymierzone konkretnie w postać Bosworth'a, Melusine była rozczarowana sobą, a ogarniający ją smutek był wynikiem tego do czego ostatecznie doprowadził sposób w jaki się z chłopakiem obchodziła. Wszystkie uczucia, jakimi go darzyła przesłoniły jej rzeczywistość, w której Sirius potrzebował kopa w dupę niżeli klepania po ramieniu.
W gruncie rzeczy po raz pierwszy wyszła mu naprzeciw nie godząc się na kapitulację, która wiązała się z ucieczką w fizyczność. To, że ignorowali problemy nie było jednoznacznie z tym, że ich nie było. Piętrzyły się i nawarstwiały, ostatecznie wyrastając przed nimi jak czubek góry lodowej przed Titanicem. Uderzyły w niego z niewiarygodnym impetem, w ostatniej chwili łapiąc się koła ratunkowego, którym była ich miłość.
Widząc, jak delikatnie przytakuje głową, jakby na potwierdzenie, że on czuł dokładnie to samo, poczuła pewnego rodzaju ulgę. O poranku uciekła od niego niczym tchórz, z góry zakładając, że to, co się wydawało między nimi było jedynie chwilą zapomnienia. Miała wówczas nadzieję, że Seattle jest na tyle duże, że ponownie na siebie nie trafią - była w błędzie, co obecnie napawało ją radością, bo wiele by wówczas straciła.
Kąciki malinowych ust uniosły się subtelnie ku górze, kiedy śmiech Siriusa wypełnił przestrzeń. By to zamaskować wzięła do ręki butelkę, ponownie z niej pijąc, nawet jeśli wlewanie w siebie alkoholu na pusty żołądek nie było najmądrzejszym posunięciem.
- Nie po raz pierwszy i ostatni - zaśmiała się, słysząc jego stwierdzenie. Od zawsze chętnie robiła to co głupie, a niebezpieczeństwo miast ją odstraszać, pociągało. Instynktownie dotknęła wewnętrznej strony dłoni, gdzie znajdowała się blizna - pamiątka po spotkaniu nieznajomego na cmentarzu. Mimochodem na twarzy Melusine pojawił się grymas bólu, kiedy przypomniała sobie, jak popchnął ją prosto na rozbitą znicz, której odłamek wbił się w jej rękę. Wtedy też zachowała się głupio, nawet bardzo, dostając nauczkę, choć nie wyciągnęła z tego żadnych wniosków. Podobnie, jak w przypadku Siriusa, wówczas też nie potrafiła pojąć dlaczego pocałowała tamtego chłopaka, to było silniejsze od niej, od głosu rozsądku. Może była masochistką?
Z odmętów własnych myśli wróciła, gdy odezwał się po raz kolejny. Przytknęła na znak, że zrozumiała, chociaż dla siebie samej zachowała odpowiedź, która szczypała ją w koniuszek języka - dla mnie to też nie był błąd. Natomiast kiedy usłyszała imię byłej bruneta, automatycznie przygryzła dolną wargę, zdradzając, że jej temat wywołuje w niej nerwowość.
- Tak - odpowiadała po dłużej chwili, analizując nie tylko wszystkie sytuacje jakie miały miejsce z udziałem - pośrednim lub bezpośrednim - blondynki, ale również własne emocje. - Nie potrafię zrozumieć waszej relacji, dla mnie samej abstrakcją jest by byłych partnerów coś wciąż jeszcze łączyło. Sam wydajesz się nie wierzyć w przyjaźń damsko-męską, a skoro między wami było kiedyś głębokie uczucie… - nie dokończyła. Nie chciała o tym myśleć, bo w gruncie rzeczy w życiu Siriusa była tą drugą. Nie rozumiejąc miłości ciężko było jej rozumieć, że ta z czasem słabnie, emocje i uczucia zaczynają blaknąć, z potem zostaje już tylko przywiązanie, które nie mając oparcia przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Najważniejsze były fundamenty, a ich chociaż teraz niebezpiecznie się chwiały, to nadal stały. - Dlaczego się rozstaliście? - na głos wypowiedziała pytanie, które nurtowało ją od pamiętnego wyjazdu do Kennewick. Czy była to ich wspólna decyzja? Wiedziała, że miało to coś wspólnego z tym, co wydarzyło się wtedy w życiu jego rodziny, jednak Sirius nigdy nie wdawał się w szczegóły. Teraz chciała dowiedzieć się więcej, nawet jeśli wciąż miał wybór, bo gra, którą prowadzili im na niego pozwalała, ale czy nie byłoby to jednoznaczne z nich upadkiem i końcem?
W pierwszym odruchu chciała zaprzeczyć jako istniał ktoś inny niż on, przy nim mogłaby być tak szczęśliwa, jednak ostatecznie zrezygnowała z tego, by to zrobić. Ta gra miała inne zasady. Wcześniej bardzo często wyprowadzała Siriusa z podobnych błędów, co mogła uznać za kolejny błąd. Powinna była pozwolić mu na jego wątpliwości, bo przecież to najczęściej one prowadziły do zmian, których ich związek potrzebował. Nie rozumieli tego za pierwszym razem, dlatego poddani zostali próbie po raz kolejny. Może wyciągną z tego odpowiednie wnioski?
- Piłam, jadłam, opalałam się, uczyłam i myślałam. - odpowiedziała w dodatku w prawidłowej kolejności, bo ostatecznie tylko Indio świetnie się bawił korzystając z pełni możliwości, jakie dawał im ten wyjazd, chociaż Melusine również wypoczęła, dodatkowo nabierając dystansu do pewnych rzeczy. Było jej to naprawdę potrzebne, co zrozumiała dopiero dziś. - Dlaczego kiedy próbowałam się z tobą skontaktować zupełnie mnie olewałeś? - nie mogła o to nie zapytać. Chciała wiedzieć czy było to robione po złości czy zwyczajnie chciał wywołać u niej poczucie winy? Tyle tylko co miał tym osiągnąć?
Kolejne pytanie było trudne, dlatego w pierwszej kolejności chwyciła po butelkę, jednak ostatecznie nie napiła się z niej, dając sobie chwilę na zastanowienie. Pamiętała dokładnie kiedy odkryła, że Sirius jest dla niej kimś więcej, że darzy go uczuciami, jednak wtedy zupełnie ich nie rozumiała, na! nadal nie była pewna czy wszystko dobrze interpretuje.
- Bo miłość utożsamiam z tobą. Z twoją nieobliczalnością, żartami, sposobem w jaki się uśmiechasz, w jaki na mnie patrzy w ciągu dnia i w tych najbardziej intymnych momentach, w których zaglądasz wprost do mojej duszy. W każdej wadzie jaką posiadasz, potrafię odnaleźć zaletę. W każdej sekundzie w jakiej nie ma cię obok, tęsknię. Każda chwila jaką spędzamy razem napawa mnie szczęściem. Każdą kłótnie pragnę, jak najszybciej zakończyć. Każde pożegnanie chcę szybko zmienić w powitanie. - nie mogła poradzić nic na to, że jej głos delikatnie drżał, kiedy kolejne słowa opuszczały usta Melusine, bo chociaż była ich pewna, to niepewnośćwywoływało w niej to, czy to naprawdę była miłość. A co jeśli nie? To czy w takim razie kłamała mówiąc, że go kocha?
- Czy po Jackie w twoim życiu były jakieś inne dziewczyny? - tym razem upiła z butelki, choć wątpiła, że przez tak długi czas Sirius był sam. Nawet jej zdarzały się krótkie związki, oparte głównie na fizycznych potrzebach.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius Bosworth jako jednostka nieugięta, zuchwała i lekkomyślna; jednostka, która kategorycznie nie zgadzała się z próbami oporu i za wszelką cenę usiłowała zdominować innych, do prawidłowego funkcjonowania i powstrzymywania naturalnych żądzy potrzebowała osoby o podobnym usposobieniu. Melusine niejednokrotnie dała mu przedsmak swojej impulsywności i determinacji, jednak nigdy nie poczuł tego z taką siłą jak dzisiaj. Już samo spojrzenie dziewczyny wzbudzało w nim pierzchliwość, co było dziwne i niespotykane.
Sirius Boswortrh uginał się pod naporem słów i gestów Melusine Pennifold, którą po prostu kochał całym sercem.
- Więc kiedy był pierwszy raz? - zapytał, kontynuując wcześniej zaczęty temat. Położył łokieć na własnym udzie, jednocześnie opierając głowę na pięści. W nim szaleństwo rozkwitało wraz z upływem każdego roku. Już za dzieciaka dopuszczał się niebywałych incydentów, które niejednokrotnie sprowadziły na niego kłopoty. Począwszy od wchodzenia do studzienek kanalizacyjnych, a kończąc na wydarzeniach, mających miejsce od początku stycznia do teraz.
Wątek związany z Jackie należało wyjaśnić już dawno temu. Sirius doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale ostatecznie nigdy nie zebrał się, aby poruszyć ten temat z Melusine. Kiedy było pomiędzy nimi dobrze, nie czuł takiej potrzeby, natomiast podczas kłótni paliło go gardło, a słowa grzęzły gdzieś na końcu języka. Jackie stanowiła element przeszłości, która była ściśle powiązana z Ursulą, dlatego nie potrafił mówić o tym bez uczucia rwania serca i duszy.
- Nie rozumiesz tego, bo po raz pierwszy jesteś w prawdziwym związku. Trudno nazwać taką relację. Wiem, że nie kocham Jackie. Obecnie nie jesteśmy też na etapie przyjaźni. Nie czuję się przy niej zdenerwowany. Nie myślę o niej, nie mam potrzeby do niej dzwonić, ani pisać. Nie muszę wiedzieć co robi i gdzie się znajduje, ale nie przeszkadza mi, kiedy mamy okazję porozmawiać. - Po raz kolejny, tym razem bardziej szczegółowo, spróbował przedstawić Melusine swoje stanowisko. Nie oczekiwał, że mu przytaknie, choć początkowo zbyt długo wpatrywał się w oczy dziewczyny. - Jestem ciekaw, jakbyś zachowywała się po naszym rozstaniu - powiedział i mimowolnie sięgnął po whisky. Nie zdążył nawet upić łyka. Zatrzymał szyjkę przytkniętą do ust, a fala gorąca rozlała się po jego ciele.
Pobladł.
- Melusine - zaczął miękko, jednocześnie odsuwając od siebie butelkę. Gorliwe spojrzenie dziewczyny, jej mocno zamknięte usta i zaciśnięte piąstki świadczyły o tym, że nie zamierzała pozostawić mu wyboru. Ponownie złapał za alkohol, który zaraz przemknął przez jego przełyk. W odpowiedzi istotne było, aby ujął postać Ursuli, ale nie był na to gotów. Whisky podeszło mu do gardła. - Zerwałem - zamilkł. Żyła na skroni Siriusa uwypukliła się i nabrała intensywniejszego koloru.
- Melusine - spróbował jeszcze jeden raz, używając jej imienia jako prośby do wycofania pytania. Spotkał się z oporem, dlatego spiął ramiona. Tym razem naprawdę miał wrażenie, że zwymiotuje wszystkie wnętrzności. - Zerwałem - powtórzył, po czym zaśmiał się nerwowo. Schował twarz w dłoniach, uprzednio przecierając czoło i powieki. Znowu wyglądał jak szaleniec. - Zerwałem, bo w tamtym momencie było mi to na rękę. Potrzebowałem być sam - oznajmił znienacka tak swobodnie i normalnie, jakby jego poprzednia reakcja była nieprawdziwa. Tym sposobem spróbował zbić Melusine z tropu i zaniechać jej dalszych starań do odkrycia prawdy.
Śmierć Ursuli nie była bardziej smutna i przytłaczająca od śmierci innych osób. Ludzie umierali. Było to naturalne, jednak Sirius nadal nie mógł pogodzić się z faktem, że jego siostra zakończyła życie z własnej woli. Podświadomie nazywał ją egoistką, bo z premedytacją pozwoliła, aby ich rodzina runęła. Obdarła ich z godności i siły, którą skrzętnie odbudowywali po stracie Christiana Montgomerego. Odeszła - w identyczny sposób, jak wczesną jesienią odchodzą liście z drzew.
Pomimo pierwotnych oczekiwań świat się nie skończył. Niczego nieświadome Seattle trwało w codzienności, czas płynął naturalnym rytmem, a po pierwszych dwóch tygodniach również sąsiedzi zaczęli zachowywać się normalnie. Nikt nie słał im pokrzepiających uśmiechów, spojrzeń pełnych litości i zapytań z propozycją pomocy. Po upływie kolejnych dni Maya na wiele miesięcy wycofała się z życia syna.
Obwiniał Ursulę o każde nieszczęście, które dotknęło go po jej śmierci. Teraz miał również wrażenie, że przez siostrę nie potrafił nawet szczerze porozmawiać z Melusine.
- Myślałaś - powtórzył - myślałaś o mnie? - Początkowo chciał zapytać o to, co robił w tym czasie Indio, jednak ostatecznie postanowił dowiedzieć się czegoś innego. Przegnał postać mężczyzny, domniemanego rywala z głowy, aby skupić się wyłącznie na tym, co było w tamtej chwili najistotniejsze.
- Byłem zły. Najpierw pokłóciliśmy się weekendowy wyjazd, a potem napisałaś mi, że nie będzie cię tydzień. Wolałem przestać się odzywać, niż powiedzieć ci kilka słów za dużo. Dzisiaj mamy świetny dowód na to, że lepiej jak nie rozmawiamy w gniewie - zauważył. Dzisiejsza kłótnia stanowiła apogeum ich wszystkich emocji, które kumulowały się od samego początku tej znajomości. Wątpliwości, które piętrzyły się długimi tygodniami w końcu znalazły ujście i wdarły się do każdego nieprzyjemnego słowa oraz gwałtownego gestu. Zarówno obrona, jak i atak był motywowany przez poczucie złości i bezsilności.
Złapał dłoń Melusine i zamknął ją w swojej. Następnie nachylił się, aby złączyć ich usta w pocałunku - zdecydowanym, zaborczym, ale również niebywale żarliwym; takim za którego sprawą Sirius poczuł niestabilne, gorączkowe pulsowanie w podbrzuszu. Drugą rękę położył na udzie dziewczyny. Ścisnął je delikatnie. Jeżeli to nie była miłość, to już sam nie wiedział, jak brzmiała prawidłowa definicja.
Kiedy odsunął się i usiadł we wcześniejszej pozycji, subtelny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Mimikę zmienił dopiero w momencie, w którym usłyszał kolejne pytanie. Przygryzł wargę i choć odpowiedź była prosta, to zastanawiał się, czy nie zburzy spokoju, jaki właśnie pomiędzy nimi zapanował.
- Po Jackie były dwa niezobowiązujące seksy. Potem byłem w czteromiesięcznym związku z Lunet - tu zawahał się - obecnie pracujemy razem w biurze. Zerwałem z nią dla Fernandy, ale ta relacja od początku nie miała prawa bytu. Byliśmy razem cztery tygodnie. Nie utrzymujemy kontaktu - pobieżnie wypowiedział się na temat dwóch dziewczyn. Ponownie napił się alkoholu. Pomimo że nie kochali się z Lunet, to wiedział, że ją skrzywdził. Zanim zakończył ich związek, to wyjechał z Fernandą do Aspen, gdzie w końcu zdobył nie tylko jej serce, ale również ciało. Zamierzał zemścić się na rodzinie dziewczyny w odwecie za to, że jej brat - nie bezpośrednio - pchnął Ursulę do popełnienia samobójstwa. Dopiero z biegiem czasu zrozumiał, że ten plan był brutalny i pozbawiony ludzkich skrupułów, a przede wszystkim mógł przyczynić się do zniszczenia niewinnej osoby.
- Z iloma mężczyznami uprawiałaś seks? - Nie było to istotne pytanie, chociaż Sirius był ciekaw odpowiedź. Bycie w związku nie definiowało ilości partnerów seksualnych. Sirius stanowił idealny przykład tego stwierdzenia.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógł się buntować, krzyczeć, rzucać wyzwiskami, odrzucać od siebie myśl, że ktoś może mieć na niego jakikolwiek wpływ, jednak wątpliwości nie ulegało, że drobna brunetka, którą przypadkowo spotkał na przystanku autobusowym, gdzieś na krawędzi cywilizacji, potrafiła okiełznać jego porywczą, nieugiętą i lekkomyślną naturę. Nie dało się również ukryć, że wielokrotnie wywarła na nim wrażenie, nawet jeśli części z sytuacji, w jakich się razem znaleźli nie pamiętali albo nieświadomi byli tego, że przewrotne fatum postawiło ich na swojej drodze. Była to ironia losu, z której czasem zdawali sobie sprawę, a jednocześnie odrzucali myśli, jakoby było to prawdą, święcie przekonani o tym, że to oni mają kontrolę.
Tę stracili już dawno.
- Opowiadałam ci o szopie, więc chyba zaczęło się już wtedy - przyznała z wesołym uśmiechem - ten nie sięgał jej wciąż smutnych oczu - wspominając tamto wydarzenie, choć wtedy nie było jej do śmiechu. Pewnego rodzaju melancholię wywołało u niej również to, że była to historia, którą zdążyła podzielić się już z Siriusem. - Jednak jeśli pytasz w kontekście fizyczności, to podobna sytuacja miała miejsce na cmentarzu. Poszłam odwiedzić grób przyjaciółki i spotkałam tam pewnego chłopaka - zaczęła, a delikatne zdenerwowanie wymalowało się na twarzy Melusine, gdyż nie była do końca pewna czy jest to opowieść, którą chciała przytoczyć, zwyczajnie obawiając się reakcji bruneta. - był zły, wręcz wściekły, a mimo to postanowiłam mu się narazić. W krytycznym momencie po prostu go pocałowałam, a on popchnął mnie na znicz, którą wcześniej rozbił. Stąd ta blizna - odczekując kilka sekund, dokończyła swoją wypowiedź, zdobywając się na szczerość, której sama przecież oczekiwała. Wyciągnęła nawet ku niemu dłoń pokazując podłużną bliznę, w którą wtedy wbiło się szkło. Wtedy też nie do końca potrafiła określić, co - jaka siła - nią kierowało, ale podobnie, jak w ich przypadku, po prostu potrzebowała tamtej bliskości. Było wiele sytuacji, które pokazywały, że Melusine nie jest taka święta, a przede wszystkim grzeczna, na co mylnie wskazywać może jej niewinny wygląd; sama nigdy się też z tym nie kryła. Wielokrotnie prowokowała sytuację, do których racjonalnie myślący człowiek, by nie dopuścił; wówczas jej zachowanie podyktowane było chwilowym kaprysem, co było irracjonalne.
Zdecydowanie temat Jackie, a tym samym jej relacji z brunetem - tej jaka łączyła ich dawniej i teraz, należało podjąć znaczenie wcześniej. I błędem Melusine było, że nie zrobiła tego zaraz po przyjeździe z Kennewick, gdzie poraz pierwszy zetknęła się z postacią blondynki. Tyle tylko, że wtedy nie mogła rości sobie praw do Siriusa, który wciąż - podobnie jak ona - był wolny, gdyż nie łączyło ich nic poza seksem. Tak przynajmniej w tamtym czasie sobie wmawiała, próbując wyzbyć się tych wszystkich uczuć, jakie w niej wywoływał. Czy mogła być więc zła, że nie wyjaśnił jej niczego wcześniej? Na pewno była wściekła na siebie, bo odpowiednie pytania powinny paść spomiędzy jej ust - zupełnie, jak teraz.
Przygryzając dolną wargę słuchała jego odpowiedzi, próbując ogarnąć to rozmum, miast odbierać sercem, które rzadko kiedy posługiwało się logiką. Uśmiechnęła się nawet delikatnie. Być może po raz pierwszy była w związku, jednak rozumiała czym jest zwykła znajomość, a właśnie w taki sposób prezentowała się relacja z Jackie. Więcej emocji wzbudził niej komentarz, który rzucił na koniec swojej wypowiedzi. Z tego też powodu pochwyciła szyjkę butelki, biorąc z niej niewielki łyk. Poczuła się dziwnie zobowiązana, by ustosunkować się do tych słów, chociaż nie były pytaniem, biorącym udział w ich grze.
- Gdyby nadal mi zależało, byłabym okrutna względem ciebie - stwierdziła, nie zdając sobie, jak negatywne brzmienie mogło mieć słowo okrutna , choć jednocześnie w ich przypadku stanowiło zachętę do drążenia tematu. Kiedy na nią spojrzał, wzruszyła tylko ramionami, świadoma, że zapewne nie takiej odpowiedzi - nawet jeśli nie było to pytanie - się spodziewał; różniła się od panny Blossom. A potem ona zadała pytanie, które wydawało jej się naturalnym, skoro poruszyli już temat Jackie. Utkwiła wzrok w chłopaku, dostrzegając na jego twarzy każdą zmianę, jaka w nim zaszła, wyraźnie zaskoczona nieoczekiwaną reakcją, ale nie zamierzała odpuszczać.
Na każde Melusine opuszczające siriusowe usta, które zapewne miało zmusić ją do kapitulacji - tak, w tym własnie momencie czuła się, jakby nagle gra zmieniła się wojnę - robiła coraz bardziej zaciętą minę. Nie mogła się teraz wycofać, a jeśli on podjąłby próbę ucieczki, wówczas gotowa była uczynić go jeńcem i zmusić do zeznań. Wielokrotnie dawała za wygraną lub zwyczajnie unikała drążenia tematu, przez co w ostatnim czasie dopadło ją zbyt wiele wątpliwości, cieniem kładących się na ich związek. Miała tego dość. Instynktownie zacisnęła dłonie w piąstki, cierpiliwe czekając - jednocześnie czuła narastającą panikę. Poniekąd widząc bladość Siriusa, jego zdenerwowanie nieumiejętność dobrania słów, to jak się miotała, spodziewała się najgorszego, chociaż chwilę wcześniej przyznał, że już nie kochał blondynki.
Ciche - Och - będące wyrazem ogormnego zdziwienie wydobyło się spomiędzy malinowych warg. Szok, jako pierwszy zawładnął drobnym, kobiecym ciałem, ustępując bardzo powoli, w takt myśli, jakie zaczęły zalewać myśli Pennifold, natomiast głos intuicji, jaki do tej pory odzywał się rzadko, wręcz wykrzywiał teraz, że coś w tym wszystkim nie pasuje. Ponownie brakło części układanki, co nieco ją zirytowało, kiedy zdała sobie z tego sprawę. Sirius, chociaż odpowiedział na pytanie - temu nie mogła zaprzeczyć - to jednak wydawał się unikać jakiejś ważnej kwestii. - Ale przecież ją kochałeś - zauważyła, w myślach dodając tak, jak mnie. Posmutniała. Czy to znaczyło, że jeśli ponownie poczuje potrzebę bycia samemu, to ją zostawi, nie bacząc na jej uczucia? Nie lepiej było w takim razie zakończyć to już teraz? Popadła w konsternację, nieświadomie pociągając kolejne kilka łyków z butelki. Na twarzy Melusine pojawił się grymas, jendak ciężko było stwierdzić czy wywołały go myśli krążące po jej głowie, czy pałace uczucie pitego alkoholu. - To znaczy, że nas może czekać podobny los? - pozwoliła, aby jedna z wątpliwości ujrzała światło dzienne. Głos miała niepewny, jakby kierował nią strach.
- O nas - uściśliła - Dopadły mnie wątpliwości po tej kłótni przed moim wyjazdem. Zastanawiałam się czy tak właśnie powinien wyglądać związek. Wiele razy się podkładałam, chowałam dumę do kieszeni. Nawet dzisiejszego ranka. Nie wiedziała, czy chce się tu pojawić, po tym, jak przestałeś się odzywać. - przyznała szczerze, tym razem nie bacząc na to, jak może zareagować. Chciała w końcu zrzucić ze swoich barków ten ciężar, który nie pozwalał jej odetchnąć pełną piersią. - Jesteśmy razem, ale mam wrażenie, że tylko w sferach życia, w których nam wygodnie. Mamy przed sobą tajemnice, dokonujemy wyborów samodzielnie, nawet jeśli mają one także wpływ na drugą osobę, za wszelką cenę chcemy mieć poczucie kontroli i władzy nad własnym życiem, zamiast próbować zachować indywidualność będąc razem, we wszystkim. Bo odkąd zdobyliśmy się na to, by być razem nasze życie nie należy tylko do nas. - wzięła głęboki wdech, przymykając oczy. Wiedziała,że ma rację, choć była to jedna z prawd bardzo bolesnych i zapewne nie doszłaby do niej, gdyby nie wyjazd z Indio, ich sprzeczka oraz reszta zdarzeń, jakie miały miejsce w tym tygodniu. W tej chwili Melusine wydawała się być naprawdę dojrzała i choć nie miała doświadczenia w związkach, rozumiała jego kwintesencję.
- Jak mówiłam, nie wiedziałam co planuje Indio. Zaskoczył mnie tak samo, jak ciebie. Niemniej to mój przyjaciel, jest dla mnie, jak brat, a ty - wydaje mi się - wciąż patrzysz na niego, jak jakiegoś konkurenta. Co miałabym zrobić, żebyś w końcu zmienił swoje nastawienie? - zapytała, czując się naprawdę bezsilna. Wydawało jej się, że podjęła wiele prób, które miały na celu nie tylko pogodzić Siriusa z Bassem, ale przed wszystkim zapewnić tego pierwszego, że ją i szatyna nie łączyła żadna romantyczna miłości, pożądanie czy namiętność; traktowała go, jak brata, a on ją jak siostrę.
Skończyła tylko mówić, udzielając odpowiedzi na pytanie bruneta, kiedy ten nie tylko chwycił jej dłonie, te były zimne i wciąż drżały, ale złożył na jej wargach pocałunek. Była zaskoczona tą nagłą reakcją, jednak kierując się potrzebą serca, odpowiedziała na jego pieszczotę, gotowa w zamian za to, co jej nią przekazał, pokazać mu, że to, co czuje jest równie intensywne i prawdziwe - kochała go.
- Idiota z ciebie, Bosworth - nie mogła darować sobie tego komentarza, które już na stałe wpisało się w ich relacji. Wywołało subtelny uśmiech na ustach Melusine, a ten nie znikł pod wpływem kolejnych słów Siriusa.
- Lunet i Fernanda - powtórzyła, zastawiając się przez chwilę czy powinna przywiązywać do nich wagę, jednak ostatecznie doszła do wniosku, że byłoby to głupotą. Przecież nie mogła być zła na niego o każdą byłą, bo w końcu ona też miała byłych chłopaków, nie?
- Z iloma mężczyznami uprawiałaś seks? - wydęła w zabawny sposób usta, milcząc dłuższą chwilę, budując dziwnego rodzaju napięcie, które odczuwać mógł głównie Bosworth. Postanowiła się na nim trochę popastwić, ciekawa jego reakcji.
- Czterema lub pięcioma i pół - oznajmiła, szeroko uśmiechając się przy ostatnim słowie, bo jakim cudem pół?!

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Rozsiadł się wygodniej, kiedy Melusine zaczęła opowiadać o korzeniach własnego szaleństwa. Lubił słuchać o przeszłości – szczególnie tej beztroskiej – dziewczyny, bo interesowało go wszystko, czym dotąd się otaczała. Intuicyjnie odwzajemnił jej delikatny, aczkolwiek świadczący o ogromnym sentymencie uśmiech. Oczy wciąż miała ponure, lecz zignorował ich widok, aby nie zburzyć obrazu, który właśnie formował się w jego głowie. Z początku spodziewał się wesołej historii, jednak Melusine prędko sprowadziła oczekiwania Siriusa na ziemię. Z każdym słowem wyobrażał sobie coraz więcej szczegółów, nie zdając sobie sprawy z tego, że były to elementy jego własnych wspomnień - opustoszały cmentarz w Seattle, mroźne powietrze, szczypiące w policzki, chłopak opatulony grubą czapką i szalem oraz Melusine z twarzą skutą w wyrazie niezłomności i rozeźlenia; zapach i smak malinowego błyszczyka do ust oraz miękkość jej pełnych, choć tamtego dnia wychłodzonych warg.
Sirius nerwowo wyprostował plecy i podwinął nogi tak, że znalazły się w pozycji skrzyżnej. Oczy miał nienaturalnie duże i spod ściągniętych brwi przyglądał się dziewczynie. Był zszokowany, co mogła dostrzec niemal natychmiast. Potem mechanicznie zwrócił głowę ku jej dłoni. Wielokrotnie widział tą bliznę, lecz dotychczas ani razu nie zapytał w jakich okolicznościach powstała.
Melusine, jakiego koloru był ten znicz? – zapytał, jednocześnie łapiąc rękę brunetki. – Żółty? – Pogładził kciukiem bliznę, choć nawet na moment nie oderwał spojrzenia od oczu ukochanej.
Tamto wydarzenie wyjątkowo zapadło mu w pamięci. Wówczas wydawało mu się, że jakaś smarkula zaburzyła jego kontemplacje nad grobem siostry. Wpierw chciała pożyczyć zapalniczkę, potem zaczęła go obrażać, a ostatecznie sprawiła, że obnażył się z impulsywności. Odszedł rozzłoszczony, pozostawiając ją z ranną dłonią.
Okrutna? – powtórzył, próbując w tym krótkim słowie zawrzeć pytanie. – Czyli co albo byś mnie kusiła i sprawdzała albo obarczała winą za rozstanie i nienawidziła? – kontynuował. W prawdzie była to kwestia, której obecnie nie mogli rozstrzygnąć. Punkt widzenia zawsze zależał od punktu siedzenia, a oni obecnie wciąż byli parą. Mogli jedynie spekulować nad własnym zachowaniem po rozstaniu. Sirius przypuszczał, że z biegiem czasu jego stosunek do Melusine byłby podobny, jak do Jackie. Zatrzymałby się gdzieś pomiędzy sentymentem a obojętnością.
Postawa Siriusa nie spodobała się Melusine. Na przestrzeni ostatnich tygodni nauczył się przynajmniej po części odczytywać emocje z jej twarzy. Była rozdarta pomiędzy tym co stało się z nim i Jackie a tym co mogło się wydarzyć również w ich związku. Złorzeczyła, ale nie miał odwagi, aby poprosić ją o ujednolicenie myśli ze słowami. Temat był dla niego zbyt grząski; zbyt niewygodny i trudny; zbyt intymny, dlatego gdy Melusine zadała kolejne pytanie w pierwszym odruchu pokrzepiająco się uśmiechnął. Potem zabrał jej z rąk alkohol, uznając że powinna zwolnić.
Mogę ci odpowiedzieć na to pytanie za tydzień? Czy mogłabyś poczekać jeszcze tyle? – Wiele energii kosztowało go, aby poprosić ją o zwłokę. Potrzebował czasu, a dzisiejszego dnia działał on na jego niekorzyść. Denerwował się, frapował przy każdym głębszym spojrzeniu Melusine. Czuł trawiący niepokój, a słowa w żaden sposób nie współgrały z tym, co myślał. Nie układały się w racjonalne zdania i nie pomagały mu zatrzymać zmagań dziewczyny. Była skłonna wydrzeć z Siriusa prawdę nawet siłą.
W noc kiedy poszliśmy do łóżka powiedziałem ci, że jestem nieprzewidywalny. Nigdy nie udawałem grzecznego i pokornego chłopca. Nigdy ci nie obiecywałem, że ten związek będzie idealny. – Wzruszył ramionami. Pomimo że akceptował wątpliwości Melusine, to w większości nie potrafił się z nimi utożsamić. – Chciałbym, abyś była szczęśliwa, ale nie zmienię w sobie wszystkiego. Też się podkładałem. Pobiłem się przez ciebie w Dragon Clubie; wyznałem ci miłość, chociaż nie byłem pewny czy czułaś to samo; poszedłem do akademika, aby przekonać cię do powrotu; wyjechałem do Kennewick i wyznałem matce całą prawdę – przetrzymał spojrzenie na dziewczynie, po czym kontynuował. – Nie chcę cię w każdej strefie swojego życia, bo nie ma potrzeby, abyś martwiła się moimi problemami. Są rzeczy na które nie masz wpływu – powiedział, lecz słowa których użył zabrzmiały nazbyt brutalnie. Gdy zdał sobie z tego sprawę po prostu westchnął. – Melusine, ja nie potrafię inaczej! – uniósł się, chociaż w rzeczywistości nie było takiej potrzeby. Samodzielność w ciągu ostatnich dwóch lat głęboko zakorzeniła się w Siriusie.
Alkohol coraz intensywniej krążył w jego krwioobiegu. Ogłupiał umysł i przeszkadzał w prawidłowej koordynacji ruchowo-słuchowo-wzrokowej. Znowu rozprostował nogi, kładąc je po obu stronach bioder Melusine – dzięki temu nie chwiał się na boki. Wzrok miał wciąż przejrzysty, lecz już z mniejszą gwałtownością sięgał po butelkę whisky.
Może wyskoczymy gdzieś na miasto? Do klubu? – zaproponował. Awersja Siriusa do Indio była znacznie mniejsza, niż w dniu, w którym spotkali się po raz pierwszy. Wówczas gromy ciskały z ich oczu. Po wydarzeniach, mających miejsce w galerii handlowej ich relacja wskoczyła na poziom bliski pospolitej znajomości. Rozstali się po paru kieliszkach, nie wyjaśniając między sobą absolutnie niczego.
Co znaczy pół? Pół penisa, pół palca czy pół wibratora? – dociekał dalej. – Czy pół-seksu jest przyjemne?

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie wiem, może. Nie pamiętam dokładnie - odpowiedziała wyraźnie zaskoczona nie tylko jego pytaniem, ale również postawą która tak gwałtownie uległa zmianie. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że sytuację, którą przytoczyła była ich wspólnym wspomnieniem, a wargi jakie wówczas całowała należały do Siriusa. Błądziła rozbieganym spojrzeniem po twarzy chłopaka; od ściągniętych brwi, przez wielkie oczy, gdzie malowało się podobne, co u niej zdumienie, po lekko rozchylone usta. Po chwili zmarszczyła czoło, pozwalając, by pojawiły się na nim dwie poziome zmarszczki. - Ale… skąd? Co? Nie? - pojedyńcze słowa opuszczały malinowe usta, kiedy do nieco otumanionego przez alkohol umysłu zaczęły docierać pierwsze oznaki świadomości, niosły ze sobą wiele mieszanych uczuć, które wdzierając się do serca, wywoływały fale ciepła rozchodzącą się po dobrym ciele; ta objawiła się na nim gęsią skórką.
To było irracjonalne.
Czy chłopakiem z cmentarza mógł być Sirius Bosworth? Ale to oznaczało, że spotkali się wcześniej niż na przystanku autobusowym. Jak to możliwe, że go nie poznała? Że nie odkryli tego wcześniej? Ilekroć jakieś pytanie przemknęło przez umysł brunetki, ta przecząco kręciła głową, nie potrafiąc dopuścić do myśli, że poznali się wcześniej. Bo przecież tamten chłopak zupełnie nie przypominał Siriusa, poza tą dziką gwałtownością, którą mimo wszystko obecnie widziała w nim naprawdę rzadko.
Szaleństwo.
Nie miała pojęcia ani jak się zachować w obliczu odkrycia jakiego dokonali, ani co powiedzieć. Nie spodziewała się takiego rozwoju sytuacji, jednak myśli o tym, co powinna zastąpione zostały wątpliwościami. Z tego też powodu nie udzieliła odpowiedzi na pytania, które kolejno padły z ust chłopaka. Była zbyt przejęta, zbyt zraniona? A może przestraszona? Nie była nawet w stanie określić tego, co w tej chwili czuła. Wpatrywała się w niego nieobecnym spojrzeniem pociągając z butelki, którą ostatecznie Siriusu zabrał. W pierwszym odruchu chciała go powstrzymać, nie godząc się na takie zachowanie, jednak ostatecznie widząc sposób w jaki na nią patrzył, w którym malowała się troskach, odpuściła.
- Tydzień? - zapytała, chcąc upewnić się, że dobrze usłyszała, choć był to też wyraz niezrozumienia dlatego, że musi czekać. - Dobra - dodała zanim on zdążył wtrącić chociażby słowo. W tym przypadku gotowa była pójść na ustępstwa, mając świadomość tego, jak wiele kosztowało go podjęcie tego tematu, który dla niej wciąż znajdował się za kurtyną tajemnicy.
Pociągnęła nogi do klatki piersiowej, kładąc brodę na kolanach. Przyjmowała taką postawę zawsze, kiedy czuła niepewność, a tym razem ta ogarniała nie tylko jej umysł, ale również serce. I choć miała ochotę, czuła wręcz palącą potrzebę, by zabrać głos tuż po pierwszych zdaniach, jakie padły spomiędzy siriusowych warg, powstrzymała się, intensywnie maltretując dolną wargę. Wysłuchała go do końca, wyraźnie niezadowolona, ale poniekąd również zawieszona stosunkiem, z jaki postanowił podejść do ich relacji.
- A więc, ja mam obarczać cię swoimi problemami, ciągle tylko brać i brać, nie dając nic w zamian, bo ty nie chcesz mnie w każdej sferze swojego życia? - dopytywała, chcąc upewnić się, że dobrze go zrozumiała. Na co zareagowała nerwowym śmiechem.
To była jakaś abstrakcja.
- Jeśli się czegoś nie potrafi, to nie jest to jednoznaczne z tym, że nie można się tego nauczyć. Pewne rzeczy można wypracować i wcale nie mówię byś nagle stał się idealny, bo sama taka nie jestem - powiedziała, wciąż patrząc na to inaczej. Nie chciała być jak pasożyt, żerować na Siriusu, czerpać z ich relacji, nie dając nic od siebie. Nie potrafiła tak. Chciała żyć w symbiozie.
- Też mam swoje za uszami. Mam problemy o których ci wcześniej nie mówiłam, bo podobnie, jak tu uznałam, że nie chcę cię martwić. Ale teraz widzę, że obierając ten kierunek popełniłam błąd. - kontynuowała, chociaż słowa z trudem opuszczały jej usta. Bała się. Tak cholernie bała się reakcji Siriusa na to, co zamierzała mu wyznać. Braku zrozumienia i odrzucenia, do którego - jak sądziła - jest zdolny. Z tego też powodu, nie zmniejszyła dzielącego ich dystansu, wręcz powiększyła go, cofając się nieco do tyłu. - Wiesz, że natknęłam się na ojca. Chciałam go odnaleźć, tak w Hiszpanii, ale okazało się, że prywatny detektyw jest horrendalnie drogi, a do tego dochodzą jakieś innego dodatkowe koszta. Nawet nie jestem w stanie dokładnie wymienić, jakie. Niemniej zmusiło mnie to do zmiany pracy. - zamilkła, czując gule w gardle, która dodatkowo utrudniała jej oddychanie. Musiała wziąć trzy głębsze wdechy - Nie jestem już kelnerką, tylko tańczę w klubie - przygryzła dolną wargę. Na powrót ogarnęła ją panika, a ona sama gotowa była po prostu wyjść, z góry zakładając, jak Sirius może zareagować na te rewelacje. Zbyt długo zwlekała z tym, by mu powiedzieć i gotowa była ponieść konsekwencje własnych decyzji. Jednoczesne pokazywało to, że powinni zmienić swoje egoistyczne zachowanie.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Trudno było nie przypisać tego przypadku do kolejnego kaprysu losu.
Spoglądał na Melusine, zaciskając palce na jej drobnej dłoni i kciukiem przecierał bliznę. W tamtym momencie pobielałe zrośnięcie wydawało mu się niebywale szpetne, wręcz ohydne. Przyczynił się do krzywdy dziewczyny i nie usprawiedliwiał go nawet fakt, że w tamtym okresie nie mieli ze sobą nic wspólnego. Od samego początku winien był panować nad emocjami, czego do tej pory nie potrafił robić. Złością odpowiadał na wszystkie sytuacje, w których nie potrafił sobie poradzić; w których czuł się bezbronny.
Rozchylił usta, chcąc powiedzieć cokolwiek, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Żadne zdanie nie objęłoby konsternacji i zdumienia, jakie zakradły się do serca Siriusa. Mocniej ścisnął rękę Melusine. Ten gest był pewny i pokrzepiający, jakby w otoczce całego tego szoku i wstydu znalazł parę iskier dobra. Pamiętał, że po spotkaniu na cmentarzu kolejne pięć dni chodził rozeźlony. Mimowolnie dotykał ust, na których wciąż czuł smak malinowego błyszczyku, nerwowo kręcił głową i zanosił się szalonym śmiechem. Teraz również miał ochotę się roześmiać, ale atmosfera niezupełnie była sprzyjająca, dlatego jedynie ukradkowo się uśmiechnął.
Alkohol podsunął mu do głowy wiele pytań w związku z wydarzeniami, mającymi miejsce na cmentarzu, jednak ostatecznie poruszyli kwestie, które były dla niego bardziej osobliwe. Tym razem buzujący w żyłach trunek w niczym nie pomógł. Sirius stał się żywszy, choć w jego zachowaniu znalazła się nienaturalna powściągliwość. Wypowiadał się w ostrożny sposób, jakby omyłkowo nie chciał zdradzić zbyt wielu szczegółów.
Świetnie – powiedział, lecz brakło w tym ekscytacji. Mimo wszystko nachylił się do dziewczyny i skradł jej niedbałego całusa w policzek. W ten sposób chciał podziękować za czas, który zdecydowała się dać mu na przygotowanie. Miał wrażenie, że w przypadku Ursuli słowa nie miały żadnej mocy. Nie potrafił w racjonalny sposób wyjaśnić wszystkiego, co przez tyle miesięcy skrzętnie dusił w sobie. Ukrywał, okłamywał otoczenie i reagował impulsywnością na każdą niedogodność. Żałoba zmieniła w nim bardzo wiele i choć nie płakał od bardzo dawna, to wspomnienia siostry i wyrzuty sumienia wciąż były żywe.
Gdy Melusine podciągnęła nogi pod brodę, odruchowo również zmienił pozycję. Zaparł się dłońmi za plecami na materacu i nieco odchylił do tyłu. Gra toczyła się dalej, a toczące się tematy dotykały trudnych wątków. Alkohol potęgował emocje.
Znowu dramatyzujesz – stwierdził zaraz po tym, jak przestała się śmiać. Nie odpowiedział na jej pytanie, uznając je za element wymownej pretensji. Wywrócił oczami, co było pierwszą oznaką tego, że ponownie obrastał skorupą. – Dobrze, Melusine – przytaknął nagle. Siriusowi łatwo przychodziło proszenie o pomoc Nathaniela. Mężczyzna znał go z każdej strony i widział go w najgorszych momentach życia. Potrafił otworzyć się przed Jaydenem, Maeve, Teresą i Petrą. Mówił dużo Laurze i Jimowi, więc czasami sam nie rozumiał, dlaczego izolował problemy od Melusine, która była mu najbliższa. Ich relacja wciąż opierała się na wybiórczych rozmowach i pierzchliwości. Do zmian potrzebował samozaparcia. – Spróbuję zacząć mówić ci o wszystkim.
Postawił pierwszy, ogromny krok ku zmianie własnego usposobienia. Nie był pewny czy jutro, za trzy dni, tydzień, albo miesiąc nie wycofa własnych słów, lecz w tamtym momencie naprawdę był gotów spróbować. Czuł, że powinien to zrobić nie tylko dla Melusine, ale również dla samego siebie, bo dźwiganie tylu ciężarów często go przytłaczało.
Rozchylił wargi. Właśnie chciał powiedzieć, że uczestniczył w aukcji i kupił galerię sztuki, którą wkrótce zamierzał wyremontować. Był gotów przyznać się, że zadłużył się na wiele tysięcy u Charlotty i wziął kolejną pożyczkę od Nathaniela. Potem zamierzał poinformować Melusine, że planował zakończyć studia jeszcze w tym miesiącu i skupić się wyłącznie na remoncie oraz otwarciu. Chciał opowiedzieć jej o tym, jak bardzo kocha Jaydena i że nieprzerwanie za nim tęsknił; że nie lubi smakowych past do zębów, nastawia budzik zawsze na nieparzyste minuty i może również o tym, że wcześniej chorował na bezsenność, przez co nadużywał tabletek. Było wiele tematów, które mógłby poruszyć, lecz w porę odezwała się pierwsza. Przegnała wszystkie pragnienia, które Sirius bezgłośnie okrzyknął mianem naiwnych.
Prawie się otworzył.
Podciągnął nogi, które następnie skrzyżował. Dłonie nadal trzymał z tyłu. Łóżko zaskrzypiało, po czym gwałtownie zamilkło, a tykanie zegara stało się intensywniejsze, niż wcześniej. Nie podobało mu się zachowanie Melusine: słowa, które wydawały się absurdalnie ciężkie, zwiększenie dystansu i to wątpliwe spojrzenie, jakim nazbyt często schodziła ponad linie jego oczu.
Na wzmiankę o ojcu bezwiednie zacisnął zęby. Nie było w tym nic złego, że chciała go odnaleźć, ale czuł, że sens problemu tkwił w czymś innym. Zmrużył powieki, gdy Melusine oznajmiła, że zmieniła pracę, a potem nabrał powietrza, którym o mało się nie zachłysnął.
Tańczysz? – Jeszcze nie rozumiał. Przeniósł dłonie pomiędzy skrzyżowane nogi. Teraz siedział zgarbiony i z uwagą przyglądał się twarzy Melusine - z początku bardzo łagodnie, a po chwili z grymasem zdumienia, które prędko zmieniło się w złość. Mimo tego nadal był opanowany, choć czerń zawirowała w siriusowym spojrzeniu. – W jakim klubie tańczysz? – zapytał głosem surowym i nieco uniesionym.
Od kiedy? – kolejne pytanie brzmiało już bardziej nerwowo, a przy następnym zerwał się z łóżka. Nie mógł dalej w spokoju siedzieć przed Melusine i udawać, że ogrom informacji nie zaczął go przytłaczać.
Co takiego?! – wrzasnął. Stając przed łóżkiem, mocno zacisnął dłoń na drewnianej ramie, jednocześnie opierając na niej cały ciężar ciała. Prychnął i wplótł palce we włosy.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dramatyzujesz. Słowo to znacznie odbiegało od stanu w jakim znajdowała się Melusine, która wciąż czując nikły cień siriusowego dotyku na swojej dłoni, zachowywała spokój. Choć postawa jaką przybrała, zdradzała lekką nerwowość - a może niepewność? - która pojawiła się u brunetki wraz z myślami zalewającymi umysł. Zdradziła się przed nim z własnych wątpliwości, które on chciał zdementować, lecz i tym razem nie dała za wygraną. Postanowiła być nieugięta i niezłomna, a wyraz tego zacięcia dojrzeć można było w niebieskich tęczówkach; te chwilowo stało się odrobinę ciemniejsze. Na myśl przywoływały wzburzone morze, próbujące nie poddać się kaprysom pogody.
Obecnie znajdowali się w momencie, w którym na szali postawiona została ich przyszłość, a uczucia jakimi się darzyli, zeszły na dalszy plan, ustępując miejsca słowom. Niektóre powinny paść już dawno, obdarzyć ich ze skrzętnie skrywanych tajemnic czy własnych przekonań, które zamiast o nich mówić, woleli realizować- samodzielnie. Inne należało wypowiedzieć właśnie teraz, kiedy istniały jeszcze możliwości, by zmienić podjęte decyzje. A może na zmianę było za późno? Może sprawy zaszły za daleko? Może oni posunęli się o krok za daleko?
Melusine nie zamierzała się tego analizować, dlatego kiedy Sirius w myślach zastanawiał się od czego powinien zacząć, po raz pierwszy otwierając się przed dziewczyną, - własną! - ona bez zbędnego wahania, na które uważała, że nie ma już czasu, zaczęła mówić. Z każdym opuszczającym malinowe usta słowem, czuła narastającą panikę, którą potęgowała każda zmiana, jaką dostrzegła u bruneta, wciąż uparcie wpatrując się w jego oczy.
Łagodność z jego twarzy zniknęła, pozwalając na wierzch wyjść złości, która mąciła spokój czekoladowych tęczówkę, zmieniając ich kolor w czerń. Jego głos stał się surowy, choć miała wrażenie, że wciąż jeszcze próbują zapanować nad reakcją własnego ciała, lecz ostatecznie poległ. Mocniej podciągnęła kolana pod brodę.
- Dragon - oczywiście nazwa klubu była mu znana. Ba! Melusine zetknęła się z nim po raz pierwszy właśnie dlatego, że Sirius ją tam zaprosił, tamtego wieczoru zastępując kumpla za barem. Jeden z bardziej ekskluzywnych w Chinatown, gdzie dostawało się naprawdę wysokie wynagrodzenie - tego również była świadoma, dzięki chłopakowi, gdzie tancerki nie były dostępne dla każdego, a ich scena znajdowała się w części vip, dostęp tam mieli tylko nieliczni, a przede wszystkim nadziani goście. I zapewne gdyby tak nie było, Mel nigdy nie podjęłaby się tej pracy. Strefa, w której pracowała miała własny, bardzo restrykcyjny regulamin, dzięki czemu mogła czuć się w pełni bezpieczna.
- Pracę dostałam przed wyjazdem - przyznała - Miałam ci o tym powiedzieć, ale jak zwykle coś innego było ważniejsze, a ja naprawdę potrzebuje tych pieniędzy - jęknęła.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius był terytorialny i pasował do każdego synonimu tego słowa. Poza tym, o ile w innych strefach życia był gotów na ewentualne ustępstwa, to ściśle pilnował intymnych spraw własnego związku. Erotyzm stanowił tą część jego życia, której nie odsłaniał, choć zewsząd wzbudzał odmienną opinię - ale należy zaznaczyć, że inaczej obnosił się z tematem w przypadku przygodnych aktów.
Melusine traktował jako swoją własność, pomimo tego, że nawet w tej w symbiozie nadal stanowiła odrębność. Dotąd czuł przynależność jej ciała i duszy; wartości psychicznych i fizycznych, jednak tą krótką informacją obdarła go z tej świadomości. Nagle oznajmiła, że zamierzała pobudzać wyobraźnię innych mężczyzn, wystawiać ich cierpliwość na pokuszenie i bezdotykowo wprawiać w drżenie ich najczulsze punkty. Właśnie w taki sposób, to wszystko postrzegał i choć erotyczny taniec nie równał się zdradzie, to dla Siriusa to wciąż było niepojęte.
W jednej chwili Melusine stała mu się bardziej obca. Początkowo nie dopuszczał do siebie myśli, że zmiana jej profesji mogła wpłynąć na zmianę jego postrzegania, jednak właśnie się to działo - choć, na szczęście, jeszcze powoli.
Trwał w szoku i niedosierzaniu, a gdzieś pomiędzy tym całym chaosem przewijały się słowa Melusine odnośnie szczerości i rozwiązywania wspólnie problemów. Mimowolnie prychnął, a następnie nerwowo się zaśmiał, bo absurd tego wszystkiego znacznie przerósł jego obecne możliwości rozumowania.
- Co za pierdolenie - bąknął bardziej do siebie, niż do Melusine, jednocześnie kręcąc głową. Położył drugą rękę na ramie łóżka i spoczął surowym spojrzeniem na twarzy dziewczyny.
Znał Dragon Club od podszewki. Wpierw pracował tam jako kelner, potem dorywczo jako barman, a teraz sporadycznie szedł do lokalu się pobawić. W strefie vip był dwa razy, choć nie miał pojęcia, jak wyglądała ona od zaplecza. Widział roznegliżowane, atrakcyjne kobiety, smakował drogiego alkoholu i dbał, aby jego dresscode nie wyróżniał się od pozostałych gości. Byli to w większości zamożni mężczyźni w sztywnych garniturach, których ochroniarze upominali za śmiałość.
- Wcześniej powiedziałaś, że popełniłeś błąd - zaczął ponownie po tym, jak uniósł się bardziej, niż wymagała tego sytuacja. Dla tego wszystkiego, co wcześniej usłyszał, spróbował okiełznać własny instynkt, który emanował już z napiętego ciała Siriusa i jego ciemnych oczu. Zacisnął palce mocniej na ramie.
- Nie podoba mi się twoja nowa praca. Skoro chcesz zmian w naszym związku, zacznijmy najpierw od tej sprawy - mówił z trudem o czym świadczył jego drżący głos. Jakimikolwiek intencjami kierowała się Melusine uważał, że wybrała najmniejszą linie oporu, co w przypadku planu dzielenia się wzajemnymi troskami, było nieuczciwe.
- Udam, że nic nie słyszałem - powiedział, dając aluzję, że już o wszystkim zdecydował. - Zrezygnuj z tej pracy i spróbujmy razem rozwiązać twój problem. Chyba właśnie tego chciałaś - zauważył, wysuwając na wierzch to wszystko o czym wcześniej mówiła z tak ogromnym zaangażowaniem.
We wnętrzu Siuriusa wrzały emocje, a jego spokój był jedynie źle ubraną maską, która w każdej chwili mogła zsunąć się z twarzy i pokazać prawdziwe oblicze.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W kwestii terytorialności byli do siebie bardzo podobni, jednak znaczącą różnicą było to, że kiedy Melusine wiedziała na czym stoi, nie miała problemu z pewnymi rzeczami, nawet jeśli niekiedy przemawiała przez nią zazdrość. Uczucie to było czymś naturalnym między dwójką ludzi, którym na sobie zależało, natomiast uznawanie kogoś za swoją własność niejako stanowiło wypaczanie miłości, a co za tym idzie - partnerstwa. I o ile fakt, że podczas stosunku Sirius za każdym razem naznaczał ją zupełnie jej nie przeszkadzał, tak gdy ta zaborczość wchodziła w inne strefy ich związku, wówczas stanowiło to dla Pennifold problem, podsycając wątpliwości, które w sobie miała.
Dla niej zmiana pracy nie miała istotnego - poza finansowym - znaczenia. Potrafiła oddzielić życie prywatne od zawodowego, zwłaszcza, że taniec nie był niczym zakazanym. Wciąż oscylował w granicach, jakie sama sobie stawiała i nigdy nie zdobyłaby się na coś więcej, bo to uderzyłoby nie tylko w Siriusa, czy ich związek, ale również ją. Szanowała sobie i swoje ciało. Być może Bosworth nie był tego świadom, a może fakt, że tak szybko wylądowała w jego łóżku nie pozwalał mu spojrzeć na całą sprawę z dystansem, którego brunetce nie brakowało. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że jedną z konserwacji decyzji jaką podjęła będzie to, że chłopak spojrzy na nią w inny niż dotychczas sposób. Przecież nic się w niej nie zmieniło - wciąż była tą samą osobą.
Słysząc słowa padające spomiędzy jego ust, uniosła do góry głowę, patrząc w czekoladowe tęczówki, które zachodziły czernią. Wcześniej unikała siriusowego spojrzenia, bojąc się, że będzie ją oceniał, jednocześnie okazując brak zrozumienia. Nie myliła się, nawet jeśli wciąż próbował nad sobą zapanować. Doceniała to, lecz panika nadal trawiła komórki ciała dziewczyny, która podświadomie czuła, że brunet nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy. Przygryzała mocniej dolną wargę, zachowując już tylko pozory spokoju. Ten odszedł w niepamięć wraz z pierwszym wybuchem Bosworth'a, który mimochodem narzucił większy dystans między nimi.
- Udasz, że nie słyszałeś?! - zapytała, wyraźnie zaskoczona doborem słów, jakich użył. Te wyraźnie wskazywały na to, że podjął decyzję i to samodzielnie. Po co więc stwarzał pozory? Zirytowało ją to, dlatego chwyciła poduszkę, którą uderzyła w łóżko.
- Razem? Mam wrażenie, że w swojej głowie już go rozwiązałeś, a więc może mnie oświeć, jaką wspólną decyzję podjęliśmy - odpowiedziała na jego słowa, wkładając w ostatnią część własnej wypowiedzi tyle sarkazmu ile dała rady. Nie mogąc uwierzyć, że Sirius wciąż chciał robić wszystko na własnych zasadach, nie dając jej żadnego wyboru. - Znowu mi rozkazujesz - stwierdziła i tym razem to ona próbowała zachować spokój. - Wiesz czym jest dialog? - zapytała, próbując się upewnić, że znają tą samą definicję tego słowa.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

acisnął usta na tyle gwałtownie, że spomiędzy jego zębów dało się słyszeć zgrzytnięcie. W milczeniu w towarzystwie wiszącej nad nimi konsternacji, przyglądał się oczom Melusine, które zaszły nienaturalnym, upiornym granatem. W jednej chwili ze spokojnego oceanu przeistoczyły się w rozhulane, niebezpieczne wody. Uniosła się w podobny do Siriusa sposób, co jedynie spotęgowało w nim potrzebę stawienia oporu jej decyzji.
Tak. Udam, że tego nie słyszałem – powtórzył. Nawet nie mrugnął, nie chcąc przegrać tej nieumownej, wzrokowej potyczki.
Ten poranek był ciężki. Przez natłok notorycznie dochodzących informacji, zdążył zapomnieć jak doszli do momentu, w którym nad ich związkiem zawisło widmo rozstania. Po nocnych, namiętnych doznaniach nie pozostał nawet ślad. Zamiast tego w progi ich świadomości wkradły się wątpliwości i zdenerwowanie, któremu raz za razem ulegali.
Nie, Melusine – zaprzeczył zarówno słowami, jak i skinieniem. Rozstawił dłonie szeroko na ramie łóżka i nachylił się tak, że jego głowa zawisła na prawie tej samej wysokości, co spięte ramiona. – Wcale nie rozwiązałem problemu. Jestem gotów ci pomóc – powiedział, po czym prędko poprawił zdanie – chcę ci pomóc – zmielił ślinę – ale nie jestem w stanie zaakceptować swojej dziewczyny jako tancerki, która obnaża się przed innymi facetami! Kurwa - zaśmiał się nerwowo. – Nie. Nie ma po prostu mowy. Nie, Melusine – po raz kolejny podkreślił własne stanowisko.
Spoglądał na dziewczynę spod ściągniętych brwi. Ciągle spinał żuchwę, głośno wzdychał i na przemian zaciskał oraz rozluźniał palce na drewnianej belce łóżka. Z uwagi na ich wcześniejszą grę ze wszystkich sił starał się utrzymać nerwy na na wodzy, jednak miał wrażenie, że właśnie uczestniczył w wyjątkowo niesprawiedliwej walce.
Autodestrukcyjnie rozgryzał wewnętrzną stronę policzka oraz warstwę znajdującą się przed przednimi zębami. W jamie czuł metaliczny posmak krwi, którą gorliwie przełykał. Bolał go żołądek.
A ty wiesz? – odbił pytanie. Zignorował stwierdzenie Melusine odnośnie rozkazywania. Uświadomił sobie, że miała rację, jednak nie zamierzał przez to poprzestać na dalszych działaniach.
Powiedziałaś, że odkąd zdobyliśmy się na to, by być razem nasze życie nie należy tylko do nas – zacytował to, co wcześniej próbowała mu tak konsekwentnie wpoić do głowy. W niemal desperacji sposób Sirius łapał się wszystkiego, co mogło odwieźć Melusine od pracy w Dragon Clubie. Miał wrażenie, że jeżeli podążą w tym kierunku, to rozsypią się niczym popiół, a ze zgliszczy nie będą już w stanie niczego zbudować. Po raz kolejny stanęli po przeciwnych stronach frontu i próbowali zdominować siebie nawzajem, jednocześnie udowadniając, że nie potrafili się zmienić. Sirius nie potrafił, bo postawiony przed takim faktem, ledwo kontrolował emocje.
O jaki dialog ty pytasz, skoro właśnie udowadniasz mi, że wszystko co wcześniej powiedziałaś było monologiem bez jakiegokolwiek potwierdzenia w rzeczywistości – pokręcił głową. Wyprostował się i skrzyżował ramiona, ciągle wpatrując się w twarz Melusine. Nie robiło mu już różnicy, czy była zła czy zawiedziona. W tamtym momencie w identycznym stopniu zignorowali wzajemne odczucia i potrzeby. – Chcemy mieć kontrolę i władzę? Nie próbujemy zachować indywidualności będąc razem we wszystkim? – cytował dalej, brzmiąc ironicznie i prześmiewczo. – Brawo, Melusine. Jestem pod wrażeniem. Mówisz piękne zdania, ale zachowujesz się tak samo lekkomyślnie. Postawiłaś mnie pod ścianą i nie dałaś możliwości, abyśmy przedyskutowali ten temat. Mistrzyni szyku i wyrachowania, ha! Chciałaś mieć dostęp do wszystkich stref mojego życia, a zaburzyłaś spokój tej, do której jako jedyna uzyskałaś dostęp. – Złość Siriusa mieszała się z sarkastycznym rozbawieniem.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „138”