WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Maya nigdy nie przestała stać za synem. Co jakiś czas postać Siriusa przewijała się w rozmowach kobiet, w których uczestniczyła również Melodii, gdzie pani Bosworth wciąż nakłaniała Melusine do zastanowienia się nad tym, czy decyzja jaką podjęła ona pięć lat temu jest właściwą. I do tej pory brunetka nie miała co do tego wątpliwości. Te po raz pierwszy pojawiały się w momencie, kiedy po tak długim czasie miała okazję spojrzeć w znajome, czekoladowe tęczówki, a potęgowała je każda kolejna chwila, w której przebywała w towarzystwie mężczyzny. Dodatkowo okazało się, że mur jakim się otoczyła nie był wystarczająco mocny, bo zbyt łatwo i szybko zdała sobie sprawę z tego, że uczucia jakimi darzyła Siriusa wciąż w niej drzemią. Nie powinna była wchodzić za nim na górę, nie powinna dopuszczać do sytuacji, gdzie zostawali sam na sam, nie powinna godzić się na te wszystkie potrzeby, jakie rodziły się w jej sercu, gdy był blisko. Wielu rzeczy nie powinna była, ale jednocześnie jeszcze więcej chciała.
To było irracjonalne.
Czuła się dokładnie tak samo, jak siedem lat temu, kiedy przypadkowo spotkali się po raz pierwszy, i następnie, i kolejny. Każde z tych wydarzeń było szalone, nieprawdopodobne, niemożliwe, a jednak się wydarzyło. Sądziła, że jego powrót do Seattle należy umieścić gdzieś w tych kategoriach, tymczasem stał tuż obok. Był na wyciągnięcie dłoni - wystarczyło tylko go pochwycić, natomiast reszta zadziałaby się sama, tak jak zawsze.
Słysząc odpowiedź padającą z siriusowych ust, nie potrafiła się nie uśmiechnąć, a dodatkowo się z nim nie zgodzić. Noah był hojny i na ogół miał bardzo dobry gust, jednak sukienka, którą brunet zniszczył zupełnie do niej nie pasowała. Być może dlatego miała ją na sobie tylko raz, aby zrobić przyjemność partnerowi i zawsze zabierała na wieś, bo tu łatwo było o zniszczenia. Nawet łatwiej niż sądziła, bo w momencie kiedy Bosworth stanął przed nią prawie nagi, mimowolnie poczuła, jak uchodzi z niej odrobina determinacji, aby dbać o zachowanie między nimi dystansu. Instynktownie przemknęła spojrzeniem po jego odkrytym ciele, bez większych problemów odnajdując te wszystkie różnice; przygryzła dolną wargę.
- Sirius - zwróciła się do niego, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedział. Może minęło sporo czasu, może zaszło w nich wiele zmian, ale wciąż jeszcze potrafiła odczytać z jego zachowania emocje, do których nie chciał lub nie potrafił się przyznać. Surowe spojrzenie, jakim ją obdarzył jednoznacznie wskazywało na to, że był zły - chciała wiedzieć dlaczego. Czy chodziło o to, że nie powiedziała mu o Jasmine? A może o ślub? Musiał powiedzieć jej to wprost, snucie domysłów w ich sytuacji - ich?! - mogło wywołać jeszcze więcej zamętu, a przecież już balansowali na równi pochyłej.
Ponownie podążyła za nim, chociaż wiedziała, że powinna odpuścić. Stanęła tuż przed wyjściem na balkon, jakby w zrezygnowaniu opuszczając ręce wzdłuż ciała. Usłyszała informacje, ale nie odpowiadała. W zasadzie nie zrobiła nic, po prostu stojąc i na niego patrząc. Podświadomie czuła, że tak właśnie będzie, że pojawił się tylko na chwilę. Nieświadomie zacisnęła usta w cienką linię, spinając mięśnie. Nie zamierzała go zatrzymywać, nie zamierzała mówić, że to będzie poniekąd cios dla Jasmine, nawet jeśli do tego czasu będzie próbowała ją na to przygotować, nie zamierzała używać własnego.. ich dziecka jako karty przetargowej i zmuszać go, by został. Nie zrobiła tego pięć lat temu i teraz też nie mogła.
Mimochodem wstrzymała oddech, kiedy do niej podszedł. Serce w piersi brunetki zatrzymało się dokładnie w tym samym momencie, w którym dźgnął ją w biodro, a następnie kurczowo zacisnął na nim palce. Ściągnęła brwi, zupełnie nie rozumiejąc tego gestu. Przez myśl nie przeszło jej, że w tak prosty sposób nawiązywał do zapisanego na ich ciałach kodeksu sprzed lat.
Pozwoliła, by wyszedł z pokoju. Zostawiając ją z wielkim mętlikiem myśli, ale i uczuć.

Sobotni poranek rozpoczął się od obowiązków. Melusine wstała skoro świt, przejmując większość zadań, jakie tego dnia spoczywały na barkach Mayi, a następnie zajęła się śniadaniem dla dwójki nicponi. I choć Leo początkowo nalegał, aby obudzić tatę, bo prawdopodobnie tylko przy nim czuł się bezpieczniej, kobiecie udało się odwieść go od tego pomysłu, a tak naprawdę przekupić naleśnikami w kształtach jakie sobie tylko zażyczy.
Stojąc przy kuchence, próbowała z ciasta stworzyć Ironmana, co jakiś czas przez ramię oglądając się na Leo i Jasmine. O ile dziewczynka wyglądała nawet względnie, tak twarz, a nawet włosy! chłopca zjadającego właśnie drugiego z rzędu naleśnika - ten był w kształcie dinozaura - ubrudzone były w dżemie, czekoladzie i bitej śmietanie. Melusine mimowolnie uśmiechnęła się szeroko na ten widok, wyciągając nos, w który coś ją zaswędziało; wymazała się ciastem, nie zdając sobie z tego sprawy.
- Chyba wam smakuję co, Leo? - zapytała, zwracając się bezpośrednio do czterolatka, który właśnie zrobił kolejnego kęsa, machając przy tym wesoło nogami.
- Fak. Tatuś nie umie takich w kształty. Robi tylko okrągłe - odparł, upychając naleśnika w policzki, byleby tylko udzieli udzielić grzecznie odpowiedzi, na co Mel się zaśmiała.
- Po jedzeniu czeka nas wizyta w łazience, więc proszę mi od razu nie uciekać od stołu, dobrze? - kolejne pytanie padło spomiędzy malinowych ust, brzmiąc odrobinę, jak ostrzeżenie.
- Dobrze, mamusiu - odpowiedziała Jasmine, chociaż po niej kobieta i tak spodziewała się niesubordynacji.
- Tak, mamusiu - zawtórował jej Leo, sprawiając, że po ciele brunetki rozlało się przyjemne ciepło, a sekundę później w kuchni pojawił się Sirius. Dzięki temu podtrzymując Jasmine przed gwałtowną reakcją, bo tej nie spodziewało się to w jaki sposób chłopiec zwrócił się do jej rodzicielki.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius w trudnych sytuacjach od zawsze radził sobie w ten sam sposób. Nie zmieniło się to na przestrzeni minionych lat i prawdopodobnie ten pokrętny nawyk pozostanie przy nim już do końca życia. Zamykał się, chował emocje, świadczące o słabości, skrzętnie w sercu i próbował z surowością obchodzić się z otoczeniem.
Obecnie czuł się po prostu paskudnie. Mierzył się z kołowrotkiem w którym zawarta była przeszłość i teraźniejszość, losowo przypominając sobie decyzje, które na przemian podejmował. Uświadomił sobie, że to wcale nie wyjazd zniszczył ten związek, lecz również to, co działo się na bieżąco przez kilka tygodni. Kłócili się - notorycznie, absurdalnie, nieprzerwanie. Kłócili się, szydząc i gwałcąc poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, jakie budowali na przestrzeni miesięcy. Kłócili się - tracąc zaufanie i kawałek po kawałku rujnując miłość. Problem w tym, że wbrew oczekiwaniom Siriusa ona nie zniknęła. Była w nim, zagnieździła się głęboko i kurczowo trzymała się każdej aktualnej myśli. Spoglądał w oczy Melusine i wiedział. Zauważył ciepły błysk w źrenicach kobiety, drżenie ciała i krótki oddech, to wszystko świadczyło o tym, że nie był jej obojętny.
Przełknął ślinę, a wraz z nią również żałość i zdenerwowanie, po czym wyszedł.
Pomimo natłoku niekorzystnych wydarzeń, spał spokojnie. Zajął pokój młodszego kuzyna, który znajdował się na przeciwko sypialni Melusine i Jasmine. Nawet nie wiedział, kiedy Leo wymknął się spod jego ramienia i poszedł z kobietą do kuchni, aby następnie delektować się naleśnikami. Gdy się obudził, jeszcze zanim otworzył oczy, instynktownie spróbował dłonią dosięgnąć syna. Brak jego drobnego ciała, rozlał w piersi Siriusa gorąc. Natychmiast uniósł się do siadu i odgoniwszy senność sprzed powiek pośpiesznie opuścił najpierw łóżko, a następnie pomieszczenie. Słysząc śmiech zszedł po schodach i udał się w kierunku kuchni, choć ostatecznie zatrzymał się przed drzwiami. Mimowolnie rozwarł wargi, słysząc rozmowę Melusine z dziećmi. Chciał się uśmiechnąć, jednak niestandardowe potwierdzenie, słowa, jakich Leo nigdy nie wymówił w jego obecności sprawiły, że zawładnęła nim konsternacja. Chłopiec nie miał mamy, a Sirius nigdy nie poszukiwał kobiety, która mogłaby mu ją zastąpić. Żył w ten sposób ostatnie lata, sądząc, że wkładał wystarczająco trudu w wychowanie syna, aby nie odczuł braku jednego z rodziców. Pozbawił praw biologiczną matkę Leo, dlatego nie opowiadał chłopcu kłamstw, że kiedykolwiek będzie im dane się spotkać. Nie mógł mu tego zagwarantować, bo w dniu narodzin dziecka stanowczo przedstawiła swoje stanowisko.
Wszedł do kuchni, ubrany w dres i wygnieciony T-Shirt.
- Dzień dobry - rzucił, ale początkowo w jego wymowie brakło entuzjazmu. Ucałował w czoło Jasmine, przeganiając z jej twarzy grymas wywołany wypowiedzią brata, a następnie tym samym gestem powitał syna. - Jak ty wyglądasz - w końcu się zaśmiał, po czym pokręcił głową i podszedł do Melusine. Obok kuchenki znajdował się czajnik. Sięgnął do niego z zamiarem wstawienia wody, lecz ostatecznie cofnął rękę i kciukiem przetarł nos kobiety. Pomiędzy jego palcami pozostało lepkie ciasto, które prędko wtarł w ściereczkę. - Ty w sumie nie jesteś lepsza - prychnął. Oparł się tyłem o blat i skrzyżował ramiona. Dzieci zacięcie dyskutowały o kształcie naleśników i wymieniali się składnikami. Te znajdowały się już na całym stole i we włosach Leo.
W tamtym momencie wyglądali jak prawdziwa rodzina, która właśnie zasiadała do wspólnego śniadania, dzieliła przestrzeń i emocje. Sirius głośno westchnął, po czym przygryzł policzek. Na chwilę utknął pośród własnych przemyśleń, dopuszczając do siebie jedynie tykanie kuchennego zegara. Wyciszył się, odpłynął, runął w wyimaginowany świat, dał się zdominować i na parę sekund zapomniał, że rzeczywistość znacznie różniła się od wyobrażeń. Westchnął jeszcze jeden raz i rozplątał ramiona. Zwrócił się ku Melusine, która wciąż znajdowała się obok i smażyła pozostałe naleśniki.
- Melusine - złapał dłoń kobiety i odciągnął ją od patelni. Następnie gwałtownie nachylił się w jej kierunku i złączył ich usta w krótkim, aczkolwiek czułym pocałunku. We wnętrzu Siriusa wybuchły wszystkie kataklizmy. Krew zawrzała, serce płonęło, żołądek zaczął kurczowo się zmniejszać, a jego palce, które zaciskał na jej ręce zadrżały. Nie czuł się tak, odkąd opuścił Seattle i choć towarzyszył temu również strach, to dominowało w nim głównie szczęście.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona w przeciwieństwie do Siriusa nie mogła zasnąć. Kręciła się w łóżku, przekładając z boku na bok, z pleców na brzuch, by sekundę później wrócić do poprzedniej pozycji. Kilka razy wstawała, wychodząc na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza - miała wrażenie, jakby się dusiła. Noc była wyjątkowo ciepła, a może wcale nie? Może było to subiektywne odczucie kobiety, w której wnętrzu, pojawienie się Bosworth, na nowo rozpaliło ogień - płomienny, pełen namiętności, niepowtarzalny, a przez to nie można było go pomylić z niczym innym. Obudził w niej uczucia, o których myślała, że zniknęły. Tymczasem one wciąż były, odrzucone gdzieś w głąb serca, uśpione, czekały. Dodatkowo wciąż w myślach rozstrząsała to, co wydarzyło się zanim mężczyzna wyszedł z pokoju. Dźgnął ją w biodro, jednocześnie błądząc gdzieś w odmętach własnych myśli. Miała wrażenie, że ten gest krył w sobie głębsze znaczenie, którego ona nie potrafiła się wtedy dopatrzeć. Odchyliła satynowy materiał, uparcie wpatrując się w ten strategiczny punkt na swoimi ciele i wtedy do niej dotarło. Wspomnienia zaczęły zalewać umysł brunetki, a wśród nich pojawiło się to właściwie, nieco mętne, ale na tyle wyraźne, by nieświadomie spomiędzy malinowych warg wybrzmiały słowa Nie poślubię nikogo, poza Siriusem Bosworthem niegdyś zapisane na jej skórze permanentny marker.
Na szczęście poranek nie pozwolił Melusine poświęcić zbyt wiele myśli odkryciu jakiego dokonała. Najpierw jej uwagi potrzebowały zwierzęta, a następnie dzieci, których nie mogła zaniedbać nawet przez sekundę. Wciąż starała się o to, by nawet podczas dzielenia się dodatkami do naleśników, nie dochodziło między nimi do sprzeczek. Wydawało się, że są w stanie pokłócić, a co więcej pobić się nawet o powietrze, którym oddychali. Za każdym razem, jak dostrzegła, że patrzą na siebie pełnym złości spojrzeniem, odkładała patelnię na bok, tłumacząc im, iż ich zachowanie jest nieodpowiednie. Są rodzeństwem i powinni się wspierać, a przede wszystkim dogadać. I być może Leo tak bardzo wziął sobie to do serca, że mimowolnie nazwał ją mamą.
Nie miała pojęcia, że ich rozmowie przysłuchiwał się Sirius, a kiedy pojawił się już w kuchni, zastanawiała się ile mógł usłyszeć.
- Wyspałeś się? - powitała go prostym pytaniem, lekko się przy tym uśmiechając, kiedy obdarzył dzieciaki całusem, z troską, miłością i rozbawieniem zwracając się do synka. Widać było, że łączy ich naprawdę silna więź, co w sytuacji chłopca i jego ojca było bardziej niż zrozumiałe.
Obróciła naleśnika, wystawiając przy tym w zabawny sposób koniuszek języka. Robiła tak zawsze, kiedy na czymś bardziej się skupiała, teraz chciała w całości zachować maskę Iron Mana. I tylko przez sekundę uległa rozproszeniu, kiedy palce Siriusa dotknęły jej nosa, z którego zebrał odrobinę ciasta. - Przypadek - stwierdziła, ale komentarz oraz gest mężczyzny i tak spotkały się z rozbawieniem dzieci, które postanowiły wymazać także swoje nosy, zaraz wdając się w dyskusję na temat dodatków.
Melusine pomyślała dokładnie to samo - wyglądali jak prawdziwa rodzina, a ona czuła się tak, jakby dopiero teraz ostatni element układanki, którą składała od pierwszego ich spotkania w końcu trafił na miejsce. Ogarnęło ją szczęście, a tego mogła zaznać jedynie u boku Siriusa.
Kiedy wypowiedział jej imię, mimochodem zwróciła w jego kierunku twarz, a w następnej ich usta złączyły się w pocałunku. I chociaż wiedziała, że nie powinna, że postępowała egoistycznie, działając przeciwko Noah'owi, ale zgodnie ze sobą, poddała się tej krótkiej, aczkolwiek czułej pieszczocie. Już dawno nie czuła czegoś podobnego; fala ciepła rozlała się po drobnym, kobiecym ciele, serce w jej piersi zaczęło bić znacznie mocniej, a ona kurczowo zacisnęła palce na ramieniu Siriusa. Dystans, jaki starała się zachować był już tylko wspomnieniem, a pragnienia, które odrzuciła wraz z wyjazdem mężczyzny z Seattle na nowo się w niej pojawiły. Pragnęła z nim być, budzić się i zasypiać w jego ramionach, każdego dnia otaczać się jego zapachem, poranki rozpoczynać od jego uśmiechu i kończyć pocałunkiem na dobranoc.
Niestety nie mogła na to pozwolić. Rzeczywistość uderzyła w kobieta wraz z wesołymi okrzykami dzieci.
- Całują się, całują! - rozbrzmiało w kuchni, a Mel jak oparzona odskoczyła od bruneta. Spojrzała przepraszająco w czekoladowe tęczówki, po czym wyszła z kuchni.


Do końca dnia robiła wszystko, by uniknąć bycia sam na sam z Siriusem. Wciąż szukała sobie jakiegoś zajęcia, byleby tylko nie myśleć o tym, do czego między nimi doszło, chociaż Jasmine i Leo, coraz i raz wymyślali wierszyki albo przyśpiewki mówiące o tamtym wydarzeniu. Tym sposobem potęgowali jedynie wyrzuty sumienia brunetki, nawet jeśli ponownie zrodzonych pragnień nie dało się już odrzucić.
Usiadła na huśtawce stojącej tuż przed gankiem, okrywając się ciepłym kocem. Dzieci zajęte były domowym kinem oraz popcornem, które przygotowywali kilka godzin, chcąc im sprawić radość, a i tak skończyło się na kłótni o to, którą bajkę mają oglądać jako pierwszą, co spotkało się ze śmiechem dorosłej trójki. Maya napomknęła nawet, że podobnie Sirius zachowywał się z Ursulą, co z kolei wywołało lekkie zaskoczenie, bo to był pierwszy raz kiedy kobieta tak otwarcie mówiła o nieżyjącej córce.
Zamyśliła się, pozwalając płynąć myślom, które uparcie krążyły wokół niej i Bosworth'a. Mimowolnie umysł zalała fala wspomnień, przede wszystkich tych dobrych, dobitnie uświadamiając brunetce, że z Noah'iem nigdy nie czuła czegoś podobnego i prawdopodobnie nie poczuje. Westchnęła.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius doskonale pamiętał wszystkie założenia ich kodeksu - zarówno te racjonalne, jak i nieracjonalne, które powstały pod wpływem alkoholowego upojenia bądź ludzkiej złośliwości. Był to jeden z tych etapów w życiu, do jakich ochoczo wracał wspomnieniami. Stanowił niemal kwintesencje jego związku z Melusine i torował drogę dalszym decyzjom.
Pocałunek, choć krótki zawierał w sobie te wszystkie emocje, które próbował ukryć już podczas ich spotkania na placu zabawa. Był labilny. Wahał się pomiędzy różnymi opcjami, wstępnie usiłując powstrzymać to, co w obecnej chwili wydawało się już nieuniknione. Naprawdę nie zamierzał po raz kolejny z butami wpraszać się do życia kobiety, atakować ją wątpliwościami i kruszyć mur, jaki cegiełka po cegiełce budowała przez te wszystkie lata. Problem w tym, że przez natłok nowych wydarzeń, istnienie Jasmine, brak matki Leo oraz własne uczucia nie mógł dłużej pozostać obojętny - albo nie mógł zachować postawy altruistycznej, bo jego wrodzony egozim uderzył w serce, niczym dzwon.
Chciał Melusine. Po prostu.
Odsunął się powoli, słysząc ochocze nawoływanie dzieciaków. Przez pierwsze sekundy spoglądał jedynie na kobietę. Dopiero potem zwrócił uwagę na Jasmine i Leo. Byli brudni. Zewsząd oblepieni dżemem brzoskwiniowym oraz bitą śmietaną. Chłopiec dodatkowo miał kawałek naleśnika w kręconych, czarnych niczym smoła włosach. Sirius mimowolnie się uśmiechnął, po czym dwukrotnie klasnął.
- Idę was wykąpać - mówiąc to pochwycił dzieci między pachy, czemu towarzyszyła salwa ich śmiechu i udał się w stronę frontowych drzwi. Z pewnością nie można mu było przypiąć łatki szablonowego ojca, bo na podwórku uruchomił zraszacz i zaczął przekomarzać się w wodzie z Leo i Jasmine. Po prawie godzinnej zapawie wszyscy byli doszczętnie mokrzy. Mokrzy i szczęśliwi, choć Maya, która przywołała syna do rozsądku, z dezaprobatą kręciła głową.

Z początku akceptował milczenie Melusine, jej robiegane spojrzenie oraz celowe unikanie go w domu. Rozumiał, że potrzebowała czasu, aby poskładać w całość myśli oraz skonfrontować przeszłość z teraźniejszością - sam to przecież robił do dzisiejszego poranka.
Zasiadł z matką na kanapie. Wziął od dzieciaków kawałek popcornu, ale spotkał się z ich niezadowoloną miną. Jasmine przysunęła się bliżej telewizora i kazała bratu zrobić to samo, tłumacząc, że sami przygotowali kukurydzę w mikrofali, a tata był dorosły i powinien zaopatrzyć się w drugą miskę. Na ten argument Sirius pokręcił głową i delektował się ukradzionym popcornem, jakby jadł conajmniej kawior.
Po upływie dwudziestu minut zostawił rodzinę i wyszedł na zewnątrz, aby zapalić. Wtem, gdy zdażył odpalić papierosa zobaczył na huśtawce Melusine. Wpatrywała się w przestrzeń, a na parnoramie przed nią słońce chowało się właśnie za horyzon, przyprawiając niebo o różnorodne odcienie pomarańczy i czerwieni. Zszedł z ganku, a ostatni schodek zaskrzypiał, dzięki czemu mogła usłyszeć, że nadchodził.
Włożywszy niedopałek pomiędzy usta złapał za linę i pociągnął ją do tyłu, po czym gwałtownie pchnął znowu do przodu. Huśtawka zaczęła się kołysać i nabierała tempa ilekroć dotykał pleców Melusine. W międzyczasie kończył papierosa. Ta chwila, pomimo że nie popadli w macki namiętności, wydawała się być intymna; należała wyłącznie do nich.
W pewnym momencie, kiedy wyrzucił już resztkę tytoniu, zatrzymał huśtawkę i uklęknął przed kobietą. Głowa Siriusa znalazła się na wysokości klatki piersiowej Melusine. Spoglądał jej prosto w oczy, a ostatnie promienie słońca oświetlały jego twarz. Nerwowo przemielił ślnę, po czym wykonał pierwszy ruch, aby zminimalizować dystans pomiędzy nimi. Złapał kobietę ją za ręcę.
- Moje życzenia nie były szczere - uderzył w to, co powiedział wczoraj. Mocniej zacisnął palce na dłoniach Melusine. - Chciałbym, abyś zastanowiła się jeszcze nad tym ślubem. Skoro go nie kochasz, to może powinniśmy znowu spróbować? - zapytał - hmm? - mruknął ponaglając. - Dalej cię kocham, a przez to, że dałaś mi dziecko mam wrażenie, że kocham cię jeszcze mocniej.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W momencie, kiedy spotkała Siriusa na placu zabaw, czuła jakby sukcesywnie, w każdej mijającej od tego wydarzenia sekundzie spod jej stóp osuwał się grunt. Rzeczywistość, z którą się oswoiła, do jakiej, po długich wypełnionych tęsknotą i bólem miesiącach, w końcu się przyzwyczaiła, ta pozbawiona jego obecności, bliskości i zapachu, zatrzęsła się w posadach. Na nowo rozbudził w niej emocje, o których myślała, że przestały istnieć, bo przecież w ciągu ostatnich dwóch lat Noah'owi nie udało się ich odkryć. Okryte kurtyną niepamięci, podobnie jak wszystkie wspomnienia związane z Siriusem, tak naprawdę czekały uśpione, aż ten pojawi się ponownie. Ale przecież nie liczyła na to, że wróci. Sądziła, że zdążył ułożyć sobie życie, w którym nie było miejsca dla niej i Jasmine. Kierując się tym przeświadczeniem, postanowiła otworzyć się na nowego mężczyznę, nawet jeśli jej uczucia wobec niego były w niczym w porównaniu z tym, co cały czas czuła do Bosworth'a.
Obecnie starała się zachowywać spokój i opanowanie, które tak naprawdę były jedynie maską, jaką zakładała ze względu na córkę. Nie mogła pokazać, jak duży wpływ miało na nią pojawienie się bruneta, bo przecież sama tłumaczyła Jas, że to nie zmieni niczego w ich życiu. Było inaczej. Czuła to każdą komórką swojego ciała, tak samo jak przerażenie. Bała się tego, co będzie, co może się stać. Znała Siriusa na tyle, by wiedzieć, że nie da szybko za wygraną. I znała na tyle siebie, że wiedziała, że w końcu mu ulegnie. Tak jak zrobiła to rano, odpowiadając na jego pocałunek.
Instynktownie na myśl o tym, opuszkami palców dotknęła warg, wciąż czując na nich ciężar siriusowych ust. Wtedy też do jej uszu dobiegło skrzypienie ostatniego schodka wernady, pospiesznie zabrała dłoń. Nie musiała się odwracać, by wiedzieć kto postanowił naruszyć jej spokój, co wywołało jej mimowolny uśmiech, choć mężczyzna nie mógł tego dostrzec. Uniosła do góry nogi, czując szarpnięcie, zanim huśtawka została wprawiona w ruch. Kosmyki brązowych włosów przyjemnie łaskotały ją w twarz za każdym razem, kiedy mężczyzna dotykał jej pleców, nadając odpowiedniego tempa. Zdecydowanie chwila ta przepełniona była intymnością, której Melusine nie czuła z nikim innym. Brakowało jej tego, nawet jeśli w jednej sekundzie powietrze wokół stało się ciężkie od drzemiących w nich uczuć oraz niewypowiedzianych słów.
To on jako pierwszy postanowił przerwać milczenie. Klękał przed brunetką, niwelując dystans między nimi. Spojrzała na niego z wyraźnym strachem, ale i miłością w niebieskich tęczówkach, nie zamierzała ukrywać przed nim swoich uczuć, bo to było jednoznacznie z okłamywaniem samej siebie.
- Nawet jeśli bym tego chciała, chciała spróbować, to nie mogę tak - odpowiedziała, drżącym od targających nią emocji głosem. -Nie mogę tak po prostu rozstać się z Noah'em, bo co mu powiem? Że odwołuje ślub bo się pojawiłeś? Bo w ciągu jednego dnia zdołałeś na nowo poskładać moje serce, które po twoim wyjeździe rozpadło się na milion kawałków, a on przez dwa lata nie potrafił umieścić ich na odpowiednim miejscu? To byłoby okrutne. Co ma powiedzieć Jasmine, skoro wciąż mówię jej, że nasze życie się nie zmieni? Mam rzucić się na głęboką wodę, bo jesteś? - pytanie za pytaniem opuszczało usta Melusine, będące wyrazem wszystkich wątpliwości jakie miałam. - A co jeśli nam nie wyjdzie? Co wtedy powiemy dziecom? Teraz nie chodzi tylko o nas. Nie możemy być aż takimi egoistami jak kiedyś - stwierdziła i nie mógł nie przyznać jej racji. Obecnie Jasmine i Leo byli najważniejsi.
- Też cię kocham, nigdy nie przestałam i nie przestanę, jednak zawsze będzie to "ale" - dodała, w międzyczasie wyswobadzając dłonie z jego uścisku, by jedną z nich objąć policzek bruneta.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Siriusowi coraz ciężej przychodziło zachowanie spokoju i zdrowego rozsądku. Początkowo naprawdę się starał. Mówił to, co wypadało, choć od środka trawiła go złość i działał mniej impulsywnie, niż po tym, jak Leo zwrócił się do Melusine per mamo. To było za wiele nawet dla człowieka takiego jak on. Dojrzałość i powagą, którą dotychczas próbował z siebie wykrzesać całkowicie przepadła; zniknęła pozwalając jego pierwotnym emocjom zaprezentować się w pełnej krasie. Pomimo doświadczeń okazał się być tym samym człowiekiem, co pięć lat temu. Miał identyczne spojrzenie, poglądy i identycznie kochał Melusine Pennifold, a teraz również ich córkę.
- Dokładnie - przytaknął. - Dokładnie to powinnaś mu powiedzieć - zawtórował. Dla Siriusa od zawsze wszystko było białe albo czarne. Jeżeli na czymś mu zależało, nie bacząc na środki i konsekwencje, wyciągał po to ręce. Obecnie pragnął jedynie poskładać rodzinę w całość, zapewnić bezpieczeństwo Melusine i Jasmine oraz dać Leo matkę. Wybrał do tego najlepszą kandydatkę i na tę myśl mimowolnie się uśmiechnął, po czym opuścił kąciki ust, choć wyraz jego twarzy wciąż pozostał łagodny. Gorliwie zacisnął palce na jej drobnej dłoni i nerwowo ukląkł z kolana na kolano.
- Jasmine jest moją córką. Nie Noah - zapamiętał imię narzeczonego kobiety - skąd możesz wiedzieć czy woda jest głęboko skoro nawet do niej nie weszłaś[/b] - zironizował, a następnie pokręcił głową.
Melusine, pomimo własnej impulsywności, zawsze była rozważniejsza niż Sirius. W szczególności do obcych osób. Obecnie właśnie tak się poczuł. upływ czasu sprawił, że stali po dwóch różnych frontach: z własnymi planami, wspomnieniami widzianymi z innych perspektyw, wątpliwościami i pragnieniami.
- A co jeżeli nam wyjdzie, Melusine? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Naprawdę nie chcesz się przekonać? - oparł się łokciem o wolną przestrzeń huśtawki, pozwalając, aby kobieta objęła dłonią jego policzek. Na moment przymknął powieki, a gdy ponownie je otworzył natychmiast natrafił na spojrzenie Melusine. - Robię to przede wszystkim dla naszych dzieci. Jasmine nie powinna obserwować matki, która zmusza się do pokochania innego mężczyzny. To nie jest ani zdrowe, ani normalne. A Leo potrzebuje matki. Nie zamierzam wiązać się z innymi kobietami, skoro wiem, że najlepszą mam właśnie obok siebie. Udowodnię ci że to wszystko ma sens i sprawię, że to bzdurne "ale" przestanie istnieć - obiecał, przetrzymując w sobie każdą emocję, która ukazała się na twarzy brunetki. Nie żartował. Był poważny, jak w dniu, w jakim oświadczył, że powinni zostać parą oraz jak wtedy, kiedy po raz pierwszy wyznał Melusine miłość. Wyglądał identycznie poważnie, choć trochę surowo.
Zacisnął usta w wąską kreskę. Po raz kolejny zacisnął rękę na dłoni kobiety i wstał, jednocześnie zmuszając ją do tego samego czynu. Następnie za sprawą śmiałego szarpnięcia pociągnął ją w tylko sobie znanym kierunku. Szedł żwawym krokiem, co rusz posyłając Melusine krótkie spojrzenia. Z trawnika wkroczyli na piaszczystą, ciemną ścieżkę, która prowadziła do stodoły. Zwolnił uścisk, gdy zatrzymali się przed ogromnymi, drewnianymi wrotami. Pchnął konstrukcje, a zewsząd rozniosło się upiorne skrzypnięcie zawiasów. Potem wciągnął kobietę do środka. Pośpiesznie zapalił żarówkę, jaka wisiała nieopodal wejścia. Kawałek dalej rozświetliły się trzy inne, choć otoczenie wciąż wyglądało ponuro, bo blask nie rozjaśnił mroku w najdalszych kątach. Wokoło znajdowały się bele, kopy siana i mnóstwo narzędzi. Na samym końcu stał stary, pordzewiały traktor.
Stanął na przeciwko Melusine i oburącz objął jej rozgrzane policzki. Uśmiechał się delikatnie i subtelnie, jednocześnie z uwagą obserwując jej duże, błękitne oczy. Byli sami.
- Kocham cię - powtórzył to, co powiedział już wcześniej. Następnie nachylił się i ucałował jej usta. - Nie odrzucaj mnie - dodał, gdy na moment zaprzestał pieszczenia warg Melusine.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie był dobry w byciu opanowanym. Doskonale pamiętała, że zawsze działał pod wpływem chwili lub impulsu, poddając się ogarniającym go emocjom. Niejednokrotnie musiała hamować jego zapędy, jednak ostatecznie była bardzo do niego podobna, chociaż u niej głos zdrowego rozsądku odzywał się znacznie częściej niż u niego. Nic więc dziwnego, że w jednej chwili z poważnego i dojrzałego mężczyzny będącego ojcem małego chłopca, który świata poza nim nie widział, na powrót stał się Siriusem, jakiego znała - nieobliczalnym, szalonym, pozbawionym pokory.
Słysząc potwierdzenie padające z jego ust, zwyczajnie się roześmiała, nie kryjąc wesołości, jaką ono wywołało. Rzeczywiście w teorii wydawało się to takie proste, wręcz banalne, jednak Mel była świadoma uczuć, jakimi darzy ją Noah i wcale nie były one słabsze od tych, jakie czuł Bosworth. Tyle tylko, że sama nie potrafiła pokochać innego mężczyzny niż ten, który przed nią teraz klęczał, nawet jeśli nauczyła się funkcjonować przy jego boku.
- Dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić - powtórzyła, wciąż się uśmiechając, bo tak bardzo jak okrutne to było, tak również wydawało się niezwykle irracjonalne. Wiedziała, że niezależnie od tego, co stanie się za jakiś czas ktoś na tym ucierpi, a zależało jej przede wszystkim na tym, aby to nie była jej córka. Nie znała myśli bruneta, nawet nie podejrzewała, że w swojej głowie dokonał już wyboru, który zgodny był przede wszystkim z tym, co czuło jego serce. A ona? Jak zwykle miotała się między tym co należy zrobić, a czego pragnęła. Czuła się, jakby czas właśnie cofał swoje wskazówki, stawiając ją przed wyborem, który odmieni jej życie. Z pozoru wydawał się prosty - kochała Siriusa, tęskniła za nim każdego roku, miesiąca, każdego dnia, o każdej godzinie, pragnęła by uczestniczył w życiu ich córki, która nie chciała niczego innego, jak jego obecności - podobnie jak Melusine. A jednak pozory potrafiły mylić, bo nie chciała krzywdy Noaha, który przez ostatnie lata był dla niej ogromnym wsparciem, do którego miała szacunek i wiele mu zawdzięczała.
- Nie podpuszczaj mnie - poprosiła, dając mu pstryczka w nos, jak w zwyczaju miała to robić Jasmine, kiedy Melusine próbowała podstępem coś na niej wymusić; czasem bywała zbyt rozgarnięta i spostrzegawcza. Prawdopodobnie mężczyzna nie zapomniał w jaki sposób należy podchodzić do brunetki, a ona wcale tak bardzo się nie zmieniła, skoro to wciąż działało.
Nie ulega wątpliwości, że ich spojrzenie na przeszłość, jaką wspólnie dzielili znacząco się różniło. Pewne sytuacje i wydarzenia wyglądały w ich oczach inaczej, towarzyszyły im inne emocje, a przede wszystkim przemyślania. Każde z nich wyciągało również odmienne wnioski. Mimo tego, kłamstwem było mówić, że różniły ich także pragnienia, bo po raz pierwszy od dawna, były one takie same.
- Wiesz, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Nie możemy opierać wszystkiego na, a co jeżeli - stwierdziła, wykazując się znaczną rozwagą, której obecnie Siriusu brakowało. Pokręciła głową w myślach stwierdzając, że jest po prostu niemożliwy, chociaż nie wypowiedziała ich na głos. Sądziła, że wystarczyło jedno spojrzenie na jej twarz, by mężczyzna zrozumiał przekaz. A potem wypowiedział słowa, na które czekała tak wiele lat, miesięcy, tygodni i dni. I choć nie brzmiały dokładnie tak, jak wyobrażała sobie, że będą, nosząc na sobie znamiona czasu oraz bagaż doświadczeń, to sprawiły, że niebieskich tęczówkach zalśniły łzy. Dodatkowo pozbawiły ją głosu, wywołując szybsze bicie serca.
Cichy krzyk, będący wyrazem zaskoczenia, opuścił malinowe usta, kiedy niejako siłą zmusił ją najpierw do wstania, a następnie pociągnął za sobą. Za każdym razem, kiedy odwracał się w jej kierunku obdarzała go uroczym uśmiechem, jednocześnie rzucając pytające spojrzenie, jednak on uparcie milczał. Robił to do czasu, aż nie znaleźli się w wielkiej stodole, której wnętrze oświetlało słabe światło żarówek. Dzięki temu panowała tu przytulna, aczkolwiek nieco przerażająca atmosfera, która mogła napawać strachem. Na szczęście Melusine bardzo szybko o niej zapomniała, całą swoją uwagę skupiając na brunetce. Wstrzymała oddech czując na swoich policzkach szorstką skórę dłoni. Czekoladowe tęczówki przepełnione ogromem uczuć wpatrywały się w nią, sprawiając, że kolejna fala ciepła rozeszła się po jej drobnym ciele.
W tej chwili zostawili za sobą wszystko, strach, obowiązki, porzucili ewentualne konsekwencje, zapomnieli o Naoh'u, dzieciach, o tych latach rozłąki pełnych tęsknoty. Byli tylko oni i ich pragnienia, może nieco egoistyczne, a już na pewno szalone.
- Ja też cię kocham - zdążyła odpowiedzieć, zanim złączyli usta w namiętnym pocałunku, w którym chciała przekazać mu wszystko to, co czuła. Każda emocje, każde uczucie i myśl. - Nie zrobię tego - obiecała, zarzucając dłonie na jego kark.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alternatywna rzeczywistość”