WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Od dnia powrotu do Seattle minęły już trzy tygodnie, a Leonard wciąż nosił się z zamiarem porozmawiania z Laurą. Na samą myśl denerwował się jednak jak nigdy, co tylko opóźniało wybranie jej numeru z listy kontaktów. Przyłapywał się czasem na przydługim spoglądaniu w wyświetlacz telefonu, z palcem zawieszonym na przycisku połączenia. Wzdychał wtedy z rezygnacją, denerwując na samego siebie. Chciał się tylko przywitać, dać znać, że jest w mieście, w razie jakby jakimś cudem doszło do przypadkowego spotkania. Zminimalizować straty, oszczędzić rozczarowań. Czy nie było już na to za późno?
Siedział właśnie przy biurku w swoim dawnym mieszkaniu - aż dziw brał, że przez cały rok nikt go nie wynajął - kręcąc się w fotelu ze wzrokiem utkwionym w ciemność za oknem. Cenił sobie możliwość pracy zdalnej, po przeciągających się w nieskończoność spotkaniach mógł zwyczajnie wyłączyć komputer i przenieść na kanapę. Bębnił palcami o blat biurka przez dobry kwadrans, nim chwycił wreszcie telefon.
Przedłużający się moment wsłuchiwania w sygnał oczekiwania skutkował uruchomieniem poczty głosowej. Leonard natychmiast zawiesił połączenie już bijąc się z myślami, czy aby powinien się jej narzucać. Co, jeśli nie chce z nim rozmawiać, jeśli zdążyła już odciąć się od przeszłości i zapomnieć o wszystkim, co zrobił? Naprawdę, teraz się poddajesz? pojawił się zdenerwowany głos z tyłu głowy. Klnąc pod nosem, zadzwonił ponownie.
- H-hej, nie przeszkadzam? - zapytał w ramach powitania, kiedy w słuchawce odezwał się znajomy głos. Poderwał się z miejsca jak oparzony, jednocześnie uderzając się bokiem o blat biurka. Stłumił kolejne w sobie przekleństwo zirytowany swoim rozproszeniem i przystanął przy oknie, czekając na odpowiedź.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Na początku nie było dnia, w którego trakcie, by o nim nie myślała. Dnie te jednak zaczęły przeradzać się w tygodnie, a następnie w miesiące. Był to bardzo powolny proces, bo im bardziej pragnęła pozostawić wspomnienia za sobą, tym bardziej one wracały. Dopiero studia sprawiły, że jej myśli zajęły zupełnie inne sprawy.
Mijał mniej więcej rok, odkąd widziała go ostatni raz.
Rok, podczas którego wydarzyło się naprawdę wiele. Skończyła szkołę średnią, dostała się na wymarzone studia, została sama w mieszkaniu ojca i znalazła sobie współlokatorów. A przede wszystkim dojrzała. Tak się jej przynajmniej wydawało.
Akurat siedziała nad książkami, gdy dźwięk słuchanej przez nią muzyki zaczął się mieszać z dźwiękiem przychodzącego połączenia. Wstała z krzesła i podeszła do łóżka, na którym leżała komórka, specjalnie na nim zostawiona, by nie rozpraszała jej podczas nauki. Spojrzała na wyświetlacz i wstrzymała oddech.
Leonard.
Nerwowo przełknęła ślinę i wlepiała się w ekran wibrującego w jej dłoni telefonu. Nie odebrała jednak. To pewnie pomyłka. Taka była jej pierwsza myśl. Usiadła na łóżku, gdy telefon przestał dzwonić i zagryzła wargi, zastanawiając się, dlaczego do niej dzwoni. Po chwili dźwięk dzwonka ponownie wypełnił jej pokój, a ona zaklęła w myślach. Coś się stało. Musiało, skoro do niej dzwonił. Odebrała szybko, przykładając telefon do ucha.
– Hej… nie. Coś się stało? – wymamrotała, na początku nieco zaskoczona tym, że od razu usłyszała jego głos, a także samym jego pytaniem. Czuła, jak te słowa wydobywają się z trudem z jej ust, a głos drży.
-
Momentalnie przyspieszone bicie serca i dziesiątki kotłujących się w głowie myśli. Leonard miał jej tak wiele do powiedzenia! O tym jak wyglądała praca na instytucie, jak odpoczął na hiszpańskich plażach, a także o tęsknocie za domem, osiągniętych zmianach czy nowych planach na przyszłość. Chciał, by znów stali się częścią swojego życia. Czy wciąż była na to szansa? Oparł się o parapet, utkwiwszy wzrok gdzieś w nieokreślonej przestrzeni za oknem.
- Stało? Nie, w sumie to nic szczególnego. Tak tylko, dzwonię, żeby pogadać i… spytać co słychać - wyrzucił z siebie niemal na jednym wydechu, kiedy silenie się na neutralny, spokojny ton nie dało rezultatu. - Dawno nie mieliśmy okazji i uznałem, że każda pora jest dobra. - Kłamstwo przychodziło mu z coraz większym trudem, zwłaszcza od kiedy zdecydował o zmianach w swoim życiu. Było to zwyczajnie nie fair, wobec siebie, ale przede wszystkim wobec osób, na których mu zależało, a Laura była zdecydowanie jedną z nich. - Brakowało mi… - twojej bliskości, uśmiechu, długich rozmów, smaku twoich ust - ... wspólnie spędzanego czasu. Tak więc, co u ciebie? - zapytał z uśmiechem, starając się, by jego głos brzmiał na mniej budzący podejrzenia, a bardziej optymistycznie. Szczerze liczył, że Laura nie ma mu już za złe ich nagłego rozstania, że zdołała się z tym pogodzić i ruszyć przed siebie. Życzył jej wszak wszystkiego, co najlepsze.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Oh, okej… – mruknęła cicho, spodziewając się nieco innej odpowiedzi. Co spowodowało, że po kilku miesiącach, postanowił wybrać jej numer? Miała wrażenie, że musiało się coś stać, by miał jakiś powód. Mimo kilku wiadomości, które wymienili odkąd wyjechał, dawno nie słyszała jego głosu. – To miłe. Nie spodziewałam się. – odparła, nerwowo przygryzając wargi. – To prawda… nie było okazji. – zgodziła się z nim. To nie była prawda. Chciała do niego zadzwonić, gdy zdała pierwszą sesję, gdy jej ojciec się wyprowadził, gdy wracały wspomnienia o Cosmo. Było tak wiele rzeczy, które przez cały ten czas chciała mu powiedzieć. Bo oprócz tego, że w pewnym momencie stał się jej bliższy, niż przypuszczała, był też kimś, z kim uwielbiała rozmawiać. – Dobrze trafiłeś, akurat… jestem wolna. – pokiwała głową, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Wstała na chwilę i powoli przeszła się po swoim pokoju, a słysząc jego kolejne słowa, poczuła, że zaczyna brakować jej powietrza. Aż w końcu wciągnęła je do płuc, nagle i łapczywie, co zapewne było słychać po drugiej stronie słuchawki.
– C-co u mnie? – mruknęła, nie potrafiąc w żaden sposób odnieść się do pierwszej części zdania. Jej też brakowało… wspólnie spędzanego czasu. A także jego obecności, rozmów, ciepła dłoni, bezpiecznych objęć. – Pytasz ogólnie, czy chciałbyś usłyszeć bardziej szczegółową odpowiedź? – dopytała, powoli osuwając się po ścianie, aż w końcu poczuła pod sobą twardą drewnianą podłogę. Co miała mu powiedzieć, skoro najważniejsze i tak wiedział? Studiowała i to zabierało jej najwięcej czasu.
-
- W sumie, to… - zastanowił się nad doborem kolejnych słów, jeszcze przez moment siląc się na ciepły ton. Wytarł wolną dłoń o materiał spodni, czując jak zaczyna zbierać się na niej pot zdenerwowania. - Czy jest coś, o czym chciałabyś mówić? - Uśmiech na jego twarzy złagodniał, z wolna oswajał się ze świadomością, że oto przerwał cykl milczenia, który trwać mógłby w nieskończoność, gdyby tylko został na dłużej w Hiszpanii. Nie mógł jednak dłużej czekać. Popychany egoistyczną potrzebą usłyszenia jej głosu choć przez krótką chwilę musiał zrobić cokolwiek. Wolałby nawet usłyszeć obraźliwe słowa i ostrzejszy ton, byleby tylko mieć świadomość, że żyje i do szczęścia wcale nie potrzebuje jego obecności.
- Może… jak idą studia? Czy zaczęłaś już spełniać noworoczne postanowienia? Czy nadal zajmujesz się fotografią? - Przeniósł wzrok zza okna na zawieszone na ścianie drewniane ramki. Wśród zdjęć przedstawiających unikatowe pejzaże z lasów Seattle oraz morskie, hiszpańskie fale, przewijały się także sylwetki bliskich mu osób. Rodzinne święta sprzed roku, zjazd rowerowy na ośnieżonym stoku, a także dziewczęcy profil z wyraźnie zarysowanym nosem i linią podbródka oraz twarzą delikatnie przesłoniętą przez kosmyk ciemnych włosów. Uwieczniona na zdjęciu Laura była pierwszą odbitką, jaka powstała w prowizorycznej ciemni, jaką urządził we własnej łazience. Zawiesił je na pamiątkę przełamania lodów, początku czegoś pięknego, ich pierwszego pocałunku. Przypominał sobie o tym dniu za każdym razem, kiedy na nie spoglądał, plując sobie w brodę, że tak bezwzględnie pogrzebał wszelkie nadzieje na stworzenie czegoś razem. Zresztą na własne życzenie, nie dając Laurze żadnego wyboru.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Hm? – mruknęła cicho, czekając, aż rozwinie swoją myśl. Westchnęła, gdy zrzucił na nią wymyślenie tematu do rozmowy. Skoro nie wiedział, o co zapytać, czy co chciałby usłyszeć, to dlaczego dzwonił?
– Nie wiem… – przyznała szczerze. Nie chciała mówić, wolała słuchać Leo. Brakowało jej jego głosu. Chciała wiedzieć, jak mijały mu ostatniej tygodnie w Hiszpanii, jak mu się pracowało, jak spędził nowy rok, jakie ma plany na najbliższy czas. Chciała słuchać o największych błahostkach, więc jeśli chciałby opowiedzieć historię o tym, jak spacerował po parku, chętnie by jej wysłuchała. Mogła słuchać o poważnych sprawach, więc jeśli chciał się podzielić z nią jakimiś wątpliwościami, była gotowa mu pomóc.
– Studia… – zaczęła, marszcząc czoło, by wymyślić coś, czym mogła się z nim podzielić. – Jeden semestr za mną, wszystkie egzaminy zaliczone w pierwszym terminie. – uśmiechnęła się z dumą sama do siebie. – Noworoczne postanowienia... To chyba nie dla mnie. Ja i tak wszystko planuję, więc nie widzę w nich sensu. – przyznała szczerze. Chyba znał ją na tyle, by wiedzieć, że postanowienia i cele miała rozpisane mimo nowego roku, a także na niego dłużej niż kilka miesięcy.
– Leo… dlaczego ty nie śpisz o tej godzinie? – zapytała po chwili, ignorując pytanie o fotografii. Nagle przypomniało się jej o dzielącej ich różnicy czasu i po krótkiej chwili zorientowała się, że w Hiszpanii było bardzo wcześnie, na tyle wcześnie, że powinien jeszcze spać. Może faktycznie się coś stało, a on budował grunt pod przekazanie jej jakiejś ważnej informacji?
-
- Gratuluję, wiedziałem, że świetnie sobie poradzisz! - przyznał szczerze na wieść o zdanych egzaminach. Laura zawsze przykładała wielką wagę do swojej edukacji, a Leonard podziwiał jej wytrwałość i determinację. Nigdy nie miał wątpliwości, że osiągnie obrane przez siebie cele, wszak nieugiętość była jedną z jej najmocniejszy cech. Nadal pamiętał jej ściągnięte brwi i pochmurne spojrzenie, kiedy sprzeczała się z nim, uparcie broniąc własnych przekonań.
Przymknął oczy i potarł wolną ręką skroń. Mógł się spodziewać pytania o strefy czasowe, Laura nie była głupia i prędko skojarzyła kilka faktów. Poza tym, jak długo zamierzał trzymać w tajemnicy fakt o swoim powrocie do Stanów? Nie mógł w nieskończoność wodzić jej za nos, zresztą wcale nie chciał.
- Prawdę mówiąc jest jeszcze dość wcześnie - powiedział po chwili krótkiego namysłu. - Nie wspomniałem o tym od razu, ale… nie mieszkam już w Hiszpanii. Niedawno wróciłem do Seattle. Nie wiem jeszcze czy na długo. - Wolał od razu to zastrzec, nie chcąc żadnemu z nich robić nadziei, nawet jeśli już przyjął ofertę stanowiska w firmie ojca. - Praca w instytucie okazała się być bardzo satysfakcjonująca, ale doszedłem do wniosku, że życie w Europie nie do końca spełnia moje oczekiwania. - Wreszcie prawdziwie szczera, choć nieco wymijająca odpowiedź. Nie mógł przecież przyznać, że jednym z głównych powodów jego powrotu do rodzinnego miasta, była Laura.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Kolejne słowa zrozumiała tak, jak chciała zrozumieć. Było dość wcześnie. Czy dziwiło ją to, że piątą rano nazywał wczesną godziną? Może tego dnia polował na piękny wschód słońca, który chciał sfotografować? Ona dla dobrego ujęcia była gotowa wstać o każdej godzinie.
– Wróciłeś? – powtórzyła to jedno słowo, które interesowało ją z tej wypowiedzi najbardziej. Wrócił. Czyli tak jak zakładała, był jakiś powód, dla którego dzwonił. W głowie kotłowały się przeróżne myśli, a pytania same pchały się na język. Niedawno, czyli kiedy? Co zadecyduje o tym, czy zostaniesz? Skąd brak pewności, na jak długo? A wreszcie to jedno, tak naprawdę najważniejsze. Spotkamy się? Niczego jednak nie był w stanie usłyszeć Leonard, bo żadne z tych pytań nie przeszło jej przez gardło. Zapanowała cisza, której nie potrafiła przerwać. Nie była pewna, czy tak naprawdę chciała znać odpowiedzi na te pytania. I nie wiedziała, co w tej chwili myśleć.
– Rozumiem. – wymamrotała, dopiero po chwili. Przymknęła oczy i oparła czoło o podciągnięte pod brodę kolana. – Zmiany są… – ekscytujące? – potrzebne. – zmusiła się do powiedzenia czegokolwiek, co sugerowałoby, że go słucha, ale też nie targają nią żadne emocje. – Mam nadzieję, że znajdziesz miejsce, które spełni twoje oczekiwania. – dodała, na jej twarzy pojawił się blady uśmiech, który miał ją zmusić do tego, by poczuła, że naprawdę mu kibicuje. Chciała dla niego jak najlepiej, nawet jeśli oznaczało to kolejny wyjazd za ocean. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że z egoistycznych pobudek nigdy nie chciała, by wyjeżdżał.
– A więc… Seattle, co? – chciała jakoś podtrzymać tę rozmowę, nie wchodząc w grząskie tematy.
-
- Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale Seattle okazało się być mi bliższe, niż zakładałem. - Słyszał po jej głosie, że niechętnie mówić będzie o sobie. Czy w ogóle chciała z nim mówić? Postanowił odsunąć od niej uwagę i skupić ją na sobie, byleby podtrzymać ich rozmowę na nieco dłużej. - Chyba na dobre porzuciłem już pracę w szkole. Ojciec widzi mnie u siebie w firmie, ale nie mam doświadczenia na stanowisku dyrektora - zaśmiał się krótko, wspominając jedną z rozmów z panem Adlerem, który nie ukrywał swego zachwytu oraz dumy z powrotu syna marnotrawnego. - Daliśmy sobie szansę, więc zobaczymy czy nasza współpraca ma jakiekolwiek prawo bytu. - Laura wiedziała o jego stosunku do ojca i nacisków względem spełniania postawionych oczekiwań. Leonard długo tkwił w fazie buntu, sprzeciwiając się wszystkiemu i każdemu, nawet samemu sobie, nierzadko ściągając tym kłopoty. Dziś twierdził, że uwolnił się od tamtej części swojego życia, ale czy na pewno?
Wziął znów głębszy oddech, odsuwając wreszcie wzrok od zawieszonych na ścianie fotografii. Wolną dłoń wsunął do kieszeni spodni, przeszedł kilka kroków z powrotem do biurka i przysiadł na jego skraju.
- Może miałabyś kiedyś ochotę się spotkać? Tak wiesz, bez presji. Wiem, że jesteś pewnie bardzo zajęta, ale może kiedyś... - zaproponował od razu mimowolnie próbując się tłumaczyć i dać jej możliwość zwyczajnego odmówienia.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Ah, czyli niebawem będzie trzeba zwracać się do siebie Panie Dyrektorze? – zażartowała, czując się nieco pewniej, gdy przejął rozmowę. – A tak na poważnie… zawsze miałam wrażenie, że czekają na ciebie większe wyzwania. – przyznała szczerze. Nie uczył jej osobiście, więc nie mogła ocenić, czy naprawdę był tak dobrym nauczycielem, jak opowiadali inni uczniowie, jednak zawsze wydawało się jej, że to dla niego za mało. Dlatego po dłuższym czasie zrozumiała, dlaczego wyjechał. – Jeśli faktycznie dałeś temu szansę, to jest prawdopodobieństwo, że się uda. Już samo podjęcie tej decyzji, to duży krok. – zauważyła. Wiedziała nieco o jego relacji z ojcem, dlatego teraz stawiała tak śmiałe wnioski. Poznała go w zupełnie innym okresie jego życia. Nie mogła więc ocenić, czy ojciec miał podstawy, by uważać młodego Adlera za utrapienie.
Wstała w końcu i stanęła przy oknie, wlepiając spojrzenie w rozświetlone okna kamienicy naprzeciwko. Może miałabyś kiedyś ochotę się spotkać? Nerwowo przygryzła wargi. Oczywiście, że miała ochotę się kiedyś spotkać. Nie bardzo wiedziała, jak to kiedyś rozumieć.
Jutro, za tydzień, czy za miesiąc? Chciał czekać, aż podejmie decyzję, czy zostaje w mieście? Czy planował ją zwodzić i kolejnym telefonem poinformować, że to jednak nie to, czego chciał, i znów znika? Jaką presję miał na myśli?
– T-tak. – wyrzuciła z siebie w końcu, opierając się jedną ręką o blat biurka i zaciskając na nim palce. – Powiedz mi tylko kiedy… sprawdzę swój plan zajęć. – dodała po chwili, sugerując, by podjął decyzję o dacie spotkania.
-
- Myślę, że będzie to zbędne, ale możesz mi mówić jak tylko zechcesz - odparł rozbawiony tą wizją. Do objęcia wyższego stanowiska zapewne potrzebował rok przesiedzieć na obecnym, pytanie czy na pewno chciałby zaangażować się w rodzinną firmę na tak długi czas? - Masz rację, nie było to łatwe, ale doszedłem do wniosku, że szkoda życia na ciągłe obrażanie się, zwłaszcza gdy wiem, że chce jak najlepiej. - Wzruszył ramionami, choć Laura nie mogła zauważyć tego gestu. - Odnoszę wrażenie, że łatwiej nam teraz z komunikacją. Jakaż to miła odmiana, gdy twoje słowa nie są od razu interpretowane jako atak. - Dotychczas stale tak właśnie było. Choć Leonard potrafił odnaleźć nić porozumienia ze swoim rodzeństwem, jak i macochą, tak z ojcem trudno im się rozmawiało. Stawiali sobie wzajemnie wiele oczekiwań, których żaden nie zamierzał spełniać, jako że nie pokrywały się z wysnutymi wizjami świata. Były belfer poszedł jednak po rozum do głowy, zrobił krok w tył, aby wreszcie porozumieć się z bliskimi, tylko na jak długo?
- Dziś już raczej nie będę cię męczyć, ale jutro, pojutrze? Może w przyszłym tygodniu? - ożywił się od razu i uśmiechnął szeroko, słysząc że dziewczyna nie zamierza mu odmówić. Przynajmniej nie od razu… - Albo w weekend. Wprawdzie do piętnastej będę na strzelnicy, ale później mam wolne - podsuwał kolejne możliwości, chcąc przedstawić jej cały wachlarz możliwości. Choć nadal cechował go pewien egoizm oraz duma, tak mimo wszystko nie chciał, by Laura musiała dostosowywać swój obecny plan do spotkania. Czasu wolnego miał aż nadto, nie musząc spędzać w firmie całych dni, póki wciąż był na okresie próbnym. Wraz z nadchodzącymi dniami miało się to zmienić, ale teraz nie zamierzał się tym zajmować. W jego myślach było miejsce wyłącznie na Laurę.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Lubię twoje imię, chyba wolałabym nie zamieniać go na nic innego. – przyznała szczerze, powoli zaczynając się przed nim otwierać. Nie było wielu okazji, by mogła je wypowiadać, nawet teraz podczas tej krótkiej rozmowy, jeszcze go nie użyła.
– Najważniejsze, że chęci są po obu stronach. Gdyby starał się tylko jeden z was, to nie miałby sensu. – miał szczęście, że ojciec poszedł po rozum do głowy i wyciągnął do niego rękę. Oczywiście wiele zależało również od nastawienia Leonarda, ale sam gest już wiele znaczył. Poczuła małe ukłucie zazdrości o to, że jego relacja z ojcem się polepsza. Nie lubiła tego uczucia, wiedziała, jak absurdalne ono jest, jednak nic nie mogła poradzić na to, że gdzieś głęboko w środku bolał ją fakt, że Judah wyprowadził się do Australii.
– Może oboje… dojrzeliście emocjonalnie do odbudowania tej relacji? – była to luźna myśl, niekonkretne pytanie. Rok w Hiszpanii na pewno wpłynął na młodego Adlera, a czas rozłąki mógł skłonić do pewnych przemyśleć jego ojca.
Uśmiechnęła się, gdy padły propozycje tak szybkiego spotkania. Gdyby teraz stanął w progu jej drzwi, nie wygoniłaby go. Wolała jednak mieć kilka dni na przetrawienie tej sytuacji i nastawienie się do tej rozmowy. Musiała przemyśleć, co ma mu do powiedzenia, jeśli zapyta o coś naprawdę istotnego. – W tygodniu mam sporo zajęć i nauki… ale może piątek? – zaproponowała. – Weekend też może być. Wieczorem. – dodała. Opcji było dużo. Nie chciała brzmieć, jakby zdesperowana była gotowa spotkać się z nim w każdej możliwej chwili i jakby miała do tego spotkania odliczać minuty. A nawet jeśli będzie odliczać, to Adler nie musi tego wiedzieć. – Jest jakieś miejsce, do którego chciałbyś się wybrać? – dopytała, od razu zakładając, że zobaczą się gdzieś na mieście.
-
- Sądzę, że dokładnie tak się stało - znów się z nią zgodził w kwestii dojrzałości emocjonalnej. - Wszyscy ludzie się zmieniają, zwyczajnie trzeba dać im ku temu przestrzeń oraz czas. - Naprawdę w to wierzył; zrozumienie przyszło z czasem i nie była to łatwa lekcja, lecz z pewnością opłacalna. Nauczył się lepiej słuchać i szczerze mówić o własnych uczuciach. Zdziwił się jednak jak trudno przychodzi mu to przy Laurze. Nie wiedział jeszcze o jej sytuacji z ojcem, nie mógł więc się do niej odnieść.
- Niech będzie sobota wieczorem - przyklepał termin, wybierając weekend, by Laura nie biegła na spotkanie zaraz z kampusu. W sobotę czekał go trening łucznictwa z młodzieżą w ośrodku sportowym, w którym z sentymentu wziął małą część etatu, by instruować młodych zapaleńców. Po strzelnicy miał jeszcze czas, by wrócić do domu na przebranie i pozostawienie sprzętu. A miejsce, do którego chciałby się udać? - Poza sypialnią? - palnął od razu, nim zamrugał kilkakrotnie, orientując się co mówi. - Słyszałem, że mają nową wystawę w Henry Art Gallery. Zastanawiam się czy prace z kolekcji Packaged Black będą ciekawsze od plakatów, jak myślisz? Spotkamy się na miejscu? - Ostatnio przechodząc okolicą zobaczył afisz informujący o najbliższym wernisażu. W jednej chwili przypomniał sobie wizytę w tym miejscu sprzed roku, kiedy to w towarzystwie Laury przyszli podziwiać plakaty. Niewiele pamiętał z treści dzieł, za to doskonale pamiętał smak jej owocowej pomadki. Zamknął oczy i zaśmiał się w duchu, zastanawiając czy i panna Hirsch przypomniała sobie właśnie co wydarzyło się w dalszej części tamtego wieczora.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– To prawda. – odparła cicho, zastanawiając się, jak bardzo zmienił się Leonard, skoro był skłonny pracować z ojcem. Jak bardzo zmieniła się ona sama, po tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku.
– Świetnie. – przytaknęła, odsuwając się od okna i siadając na brzegu swojego łóżka. Na jej twarzy pojawił się blady uśmiech, gdy dotarło do niej, że za kilka dni go zobaczy. Minął cały rok, od kiedy widziała go ostatni raz, a żadna rozmowa, czy wysyłane do siebie raz na jakiś czas wiadomości, nie potrafiły tego zastąpić.
Poza sypialnią? Gwałtownie wciągnęła powietrze. Nie była pewna, czy naprawdę takie słowa padły z jego ust, czy to podświadomość płatała jej figle i usłyszała to we własnej głowie. – Co? – rzuciła bezgłośnie, sama do siebie, zanim zaczął opowiadać jej o nowej wystawie. Czyli to jej wyobraźnia...
– Hmm… – mruknęła, próbując skupić się na temacie wystawy. – Widziałam zdjęcia z wernisażu, wygląda naprawdę zachęcająco. Bardzo chętnie się wybiorę, bo jeszcze nie miałam okazji zobaczyć tej nowej wystawy. – zebrała w końcu wszystkie myśli, odpowiadając na jego pytanie. – Tak, spotkajmy się na miejscu. O szóstej? – musieli tylko ustalić godzinę. – Muszę… kończyć. Mam… jeszcze sporo nauki. Do zobaczenia na miejscu. – rozłączyła się, gdy Adler potwierdził godzinę ich spotkania. Propozycja spotkania się w Galerii trochę ją zaskoczyła. Nie była pewna, czy pamiętał, że kiedyś byli tam razem. Miała z tym miejscem wiele wspomnień, ale to najsilniejsze dotyczyło właśnie Leonarda. W końcu opadła na łóżko, na chwilę przymykając oczy i próbując uspokoić oddech. Była tak bardzo zdezorientowana, a jednocześnie szczęśliwa. Zobaczy go. Usłyszy go na żywo. Miała wrażenie, że przez ostatni rok zdążyła się pogodzić z tym, że wyjechał. Jednak ten jeden telefon momentalnie przywołał wszystkie skrzętnie poukrywane w jej głowie wspomnienia, a także uczucia, które wypierała.
– Cholera. – mruknęła do siebie, zrywając się na równe nogi. Aż zakręciło się jej w głowie od nadmiaru emocji.
koniec