WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Wrócił do mieszkania z dwiema siatkami zakupów. W drodze z uczelni wstąpił do sklepu po kilka produktów spożywczych i zahaczył o jubilera na deptaku w Chinatown. Cztery dni wcześniej zamówił prezent dla siebie i Melusine. Popołudniu otrzymał wiadomość, o tym, że produkt był już dostępny.
- Jestem - zakomunikował, widząc, że buty dziewczyny znajdowały się na wycieraczce obok frontowych drzwi. Coco wybiegł z sypialni i zaczął wesoło kręcić się wokół własnej osi. Jednocześnie podszczekiwał, nie mogąc doczekać się ręki opiekuna na własnym karku. Sirius pośpiesznie ściągnął obuwie oraz kurtkę, po czym przywitał się z psem i poszedł w głąb mieszkania. Zakupy położył na kuchennym blacie.
- Melusine - zawołał nieco zdziwiony, że nie powitała go tak jak zwykła to ostatnio robić; uśmiechem i świeżo zaparzoną kawą. - Meeelusineee - zawtorował. Nastawił wodę w czajniku. W międzyczasie Coco obwąchał jego stopy.
W mieszkaniu było stanowczo za cicho. Po dłuższym braku odpowiedzi poczuł niepokój. Mimowolnie zacisnął usta w wąską kręskę i natychmiast poszedł do sypialni, gdzie spodziewał się zastać dziewczynę. Była tam. Otulona grubą pościelą, w której jeszcze rano koptowali się w namiętnym tańcu ciał i serc. Policzki miała różowe, choć reszta jej twarzy odznaczała się chorobliwą bielą. Zbliżł się i dotknął czoła Melusine. Była spocona i rozpalona.
- Jesteś chora - stwierdził ze stoickim, niemal wyuczonym spokojem. Westchnął, podświadomie ciesząc się, że nie zastał dziewczyny w gorszym stanie. Gdy nie odpowiadała obawiał się, że mogła zemdleć. Tymczasem spogladała na niego mętnym, zmęczonym spojrzeniem.
Wczorajszego wieczoru wrócili od państwa Pennifold. Już wtedy zauważył, że zachowanie Melusine charakteryzowało się wzmożoną opieszałością i marudzeniem, ale zrzucił winę na wielogodzinną podróż niewygodnym autokarem. Potem odmówiła koalcji i zasnęła, lecz rankiem wydawało się, że wszystko wróciło do normy.
Zniknął w progu, aby po chwili wócić z niewielkim pudełeczkiem, w którym trzymał leki. Przysiadł na krańcu łóżka i wyciągnął tabletki na zbicie gorączki. Podał dwie do ust Melisone i nakazał jej popić wodą, znajdujacą się na nocnej szafce.
-
Wtedy też drzwi sypialni otworzyły się, ukazując postać Bosworth, na widok którego delikatnie się rozpromieniła, jednak kiedy próbowała po raz kolejny się podnieść, zakręciło jej się w głowie; zrezygnowała z tego pomysłu.
- Dokonałeś odkrycia roku - stwierdziła nieco ironicznie, wyraźnie rozżalona takim stanem rzeczy, chociaż jej głos nie brzmiał zbyt pewnie, wręcz słabo. Wywróciła przy tym teatralnie oczami zaraz dodając - Nie zostawiaj mnie - z jękiem, kiedy Sirius zniknął na chwilę, zaraz wracając z pudełeczkiem pełnym leków. Zakasłała.
- To pewnie przez ten głupi staw - rzuciła nagle, wypijając całą zawartość szklanki, którą jej podał. - Co mi strzeliło do głowy - skarciła samą siebie, chociaż wymowne spojrzenie jakim obdarzyła swojego chłopaka mogło sugerować, że poniekąd obwinia za swój stan również jego.
- Siriussss - zaczęła, ponownie zakopując się w ciepłej pościeli - Zrobisz mi herbatę zanim wyjdziesz? - zapytała, wiedząc, że miał swoje obowiązki, choć w duchu liczyła na to, iż postanowi zostać z nią.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
- Nie zostawię cię, głupia - zaśmiał się. - Zresztą to moje mieszkanie - dodał nieco złośliwie, po czym usiadł i przejrzał zawartość apteczki. Niestety nie była ona odpowiednio wyposażona. Trzem opakowaniom lekarst minęła data ważności. Poza tym w środku znajdowało się kilka plastrów, bandaż, aspiryna, do połowy wypity syrop na kaszel oraz tabletki przeciwko gorączce. - Pójdę później do apteki - powiedział, gdy Melusine zażyła lekarstwa. Następnie zamknął pudełko i odłożył je na nocną szafkę.
Rozsiadł się na łóżku. Wyciągnął nogi naprzód i podparł się z obu stron rękoma. W milczeniu wysłuchał pretensji dziewczyny, po czym pokiwał głową. Zgadzał się z nią. Kąpiel w środku nocy w opuszczonym, zimnym stawie nie była rozsądna. Jednak w tamtym momencie nie brali pod uwagę ewentualnych konsekwencji, lecz skupili się wyłącznie na swoich roznegliżowanych ciałąch i niemoralnych pragnieniach. Oddali się namiętności.
- Nie patrz tak na mnie - ponownie się zaśmiał, widząc wymowne spojrzenie brunetki. Odruchowo odchylił się w bok, jakby w obawie, że jej wzrok mógł wywiercić mu dziurę w głowie. - Do niczego cię nie zmuszałem - przypomniał. Potem wsunął dłoń pod kołdrę i złapał Melusine żartobliwie za kostkę, kilkukrotnie wzmagając uścisk, aby ją połaskotać.
- Zrobię - przytaknął. Wstał i posłusznie oddalił się w kierunku kuchni, z kktórej dobiegł ich odgłos czajnika. Woda się zagotowała, dzięki czemu już po chwili wrócił do Melusine z kubkiem gorącej, owocowej herbaty z dodatkiem miodu i plastra cytrynu. Ostrożnie wręczył dziewczynie napój i po raz kolejny zajął miejsce obok. Przetrzymał spojrzenie na dziewczynie obserwujac, jak nieporadnie próbowała napić się herbaty. - Uważaj, bo się poparzysz - przestrzegł, po czym poruszył się na materacu i wyciągnął z kieszeni niewiekie, granatowe pudełeczko, które następnie położył na pościeli. Skinął głową w jego kierunku, dając Melusine znać, ze powinna otworzyć.
W srodku znajdowała się zawieszka do telefonu w kształcie "S" z białego złota, ozdobiona bordowymi kamyczkami. Zanim dziewczyna zdążyła rozpakować prezent wyciągnął telefon i wesoło pomachał podobną ozdobą, ale wykonaną w kształt "M".
- Jakie to głupie - stwierdził nagle, po czym prędko schował komórkę do kieszeni. - Robię się miekki - zażartował. Mimowolnie poczuł się zażenowany, a swój gest odebrał jako słabość. Dotychczas nie zachowywał się w taki sposób; nie podchodził z sentymentem do podarunków.
-
- Sam jesteś głupi - odparowała natychmiast, dopiero teraz kierując na niego swoje spojrzenie, jednocześnie ciesząc się, że z nią zostanie, chociaż nie okazała tego w sposób, jakiego można byłoby oczekiwać. Tylko w jasnych talerzach oczu niejasno majaczyły iskierki zadowolenia.
Melusine z natury była naprawdę ciężkim charakterem, bywa wybuchowa, nadużywała cierpliwości innych, rzadko kiedy odwdzięczając się, mimo, że powinna. Kiedy była chora te wszystkie negatywne cechy wychodziły na światło dzienne, niczym demony wypełzające spod ziemi, szukające słabszych ofiar. W oczach Melusine właśnie brunet nią był, co zamierzała - poniekąd nieświadomie - wykorzystać. Ta postawa dziewczyny wynikała z faktu, że nie lubiła być od kogoś zależna, a niestety musiała.
- No, twoje - przyznała, przygryzając dolną wargę. W tym momencie uświadomiła sobie, że tak naprawdę to nie powinno jej tu być. Zwłaszcza, że nigdy nie zostawała u niego tak długo, zazwyczaj przychodząc gdy zapadał zmork, a wychodząc zaraz po porannej kawie. - To powinnam wyjść? - spomiędzy malinowych ust padło irracjonalne pytanie, a brunetka spojrzała na chłopaka sarnimi oczami, w których malowało się zaskoczenie. Naprawdę sądziła,że właśnie to mógł sugerować swoim stwierdzeniem?
Zdecydowanie wchodzenie nago nocą do zimniej wody nie było zbyt mądrym pomysłem, ale żadne z nich nie słuchało wówczas zdrowego rozsądku, poddając się namiętności. Obecnie Melusine ponosiła konsekwencje ich nieroztropności, znosząc to bez jakiekolwiek godności. Wręcz została z niej obdarta.
- Ty zawsze masz takie głupie pomysły - stwierdziła, chociaż ona sama wykazywała się podobną nierozwagą, jak wtedy w magazynie uczelni. Była równie szalona, jak on. Wbrew dowodów, jakie na to istniały to i tak wolała obarczyć winą bruneta.
Widok kubka z parującą herbatą wywołał szeroki uśmiech na twarzy Melusine. Pochwyciła go, oblatajac palcami, by następnie przytknąć do ust. -Nie - zdążyła powiedzieć, kiedy poczuła na konieszuku języka pieczący ból - Dobra, jednak trochę poczekam - oznajmiła, dmuchając w parującą cieczy, by przyspieszyć stygnięcie. Wtedy też skupiła spojrzenie na dłoniach Siriusa, który położył na pościeli niewielkie pudełeczko. Przenosiła wzrok na czekoladowe tęczówki chłopaka, zadając nieme pytanie, na co w odpowiedzi stwierdził, żeby otworzyła.
Odłożyła kubek na nocną szafkę, a następnie z wahaniem i pełna niepewności sięgnęła po prezent, którym była literka "S". Widok ten rozczulił dziewczynę, w oczach której zaszkliły łzy.
- Nie zauważyłam, żeby był przy mnie miękki - rzuciła z rozbawieniem, w wymowny sposób akceptując ostatnie słowo, chcąc w ten sposób niejako zamaskować własne wzruszenie. Pierwszy raz dostała od chłopaka coś podobnego.
- Och…. Dziękuję - jęknęła pełna zachwytu, nie wiedząc co powinnam powiedzieć, ani jak się do końca zachować, bo pierwszy raz znajdowała się w takiej sytuacji. Ogarnęło ją dziwne uczucie, rozlewające się falą ciepła po ciele, jeszcze bardziej uwydatniając czerwień na jej policzkach.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
- Czy kiedykolwiek kazałem ci wyjść? - zaśmiał się. Melusine nie przeszkadzała Siriusowi, chociaż niejednokrotnie frapował się przy wyciąganiu jej włosów z odpływu czy podczas poszukiwania bokserek wśród koronkowej bielizny i kolorowych skarpetek. Z dnia na dzień przybywała do mieszkania z nowymi tobołkami, uprzednio zapominając o zabraniu poprzednich. Stąd w łazience miał już trzy dodatkowe płyny do kąpieli o kwiatowym zapachu, próbki kremów, luźne podpaski w koszyku z przyborami do golenia oraz dwie fioletowe szczoteczki do zębów. W sypialni stopniowo zajmowała półkę Siriusa, gdzie dotychczas trzymał spodnie. Teraz piętrzyły się tam równo ułożone bluzeczki i swetry. Nawet na suszarce w kuchni leżał nowy kubek, który okrzyknęła mianem tego ulubionego.
- Ja mam głupie pomysły? - zapytał, a ironia nie opuściła żadnego wypowiedzianego przez niego słowa. Prychnął, po czym trzykrotnie zaklaskał. Aplauz był wyrazem jego kpiny. - Powiedziała dziewczyna, która uknuła z dziadkiem intrygę, tłumacząc wszystko tradycją - wypomniał. Następnie klepnął kołdrę w miejscu, gdzie znajdowała się noga Melusine. - Powiedziała dziewczyna, która miała chcice i wykorzystała mnie w magazynie na uczelni. - Ponownie uderzył w jej kostkę. - Powiedziała dziewczyna, która miała ochotę całować się podczas pierwszego spotkania - ostatni argument wypadł spomiędzy jego szeroko uśmiechniętych ust. Spojrzał na twarz brunetki, chcąc wyłapać każdą powstałą na niej zmarszczkę. Nie wiedział, czy w tym przypadku miał rację, jednak od początku ich znajomości obarczał Melusine takim przypuszczeniem, czym zresztą otwarcie się dzielił.
Zanim wyciągnął z kieszeni prezent, prędko napisał wiadomość do Seana. Wziął dzień wolny, chociaż w rzeczywistości uważał, że dziewczyna poradziłaby sobie bez niego. Mimo wszystko postanowił zostać z nią w mieszkaniu.
W milczeniu obserwował reakcje Melusine. Nie był pewny, czy nie pośpieszył się z tego typu gestem. W końcu spotykali się raptem trzy tygodnie, jednak momentami miał wrażenie, że niedługo przypadała ich rocznica. Zaczęli dogadywać się na każdym gruncie - zarówno w łóżku, jak i poza nim, nago czy w ubraniu, miejscu publicznym i domowym zaciszu, a wyjazd do dziadków jedynie wzmocnił tę relację.
Zeszklone spojrzenie i rozanielony uśmiech uznał za dobry znak.
- Nie pochlebiaj sobie - pokręcił głową - nigdy nie miałem problemu z potencją. Zawsze jestem gotowy - powiedział żartobliwie, po czym wymownie poruszył brwiami. - Teraz też, ale boję się, że mnie czymś zarazisz. Na wszelki wypadek do jutra będę abstynentem.
Zbliżył się na tyle, że prędko znalazł się obok biodra Melusine. Zamknął ciało dziewczyny we własnych ramionach, a potem ucałował jej skroń.
- Daj komórkę - nakazał, jednocześnie odsuwając się na wygodniejszą odległość - założę ci to.
Pięć minut później zawieszka Melusine znalazła się w odpowiednim miejscu. Migotała w pokojowym świetle i kołysała się przy każdym, najmniejszym poruszeniu.
-
- Tak - odparła z pełną mocą, ściągając brwi kiedy zaczął klaskać. Początkowo nie rozumiała o co mu chodzi, jednak kiedy zaczął mówić policzki Melusine mimowolnie nabrały ciemniejszego odcienia, zdradzając jej zażenowania, głównie dlatego, że wypomniał jej tę sytuację w magazynie. Sama nie była pewna, co siebie wtedy myślała, tak po prostu się na niego rzucając, a następnie bez słowa odchodząc.
- Po pierwsze, w tym magazynie wcale nie oponowałeś - oznajmiła, próbując pochwycić jego dłoń, którą uderzał, próbując trafić w jej nogi. Wyraźnie rozbawiona kolejnymi punktami jego wyliczanki, do momentu w którym stwierdził, że już przy ich pierwszym spotkaniu miała ochotę go pocałować. Spoważniała. Przez dłuższą chwilę analizując w głowie te słowa, próbując przypomnieć sobie, jakie emocje jej wówczas towarzyszyły i cholera, miał rację?! To odkrycie wywołało u Melusine falę uczuć, malujących się tym razem nie tylko na policzkach, ale również w jasnych talerzach oczu. Była zaskoczona.
- Idiota z ciebie, Bosworth - oznajmiła, mając nadzieję, że nie dostrzegł tych zmian w wyrazie jej twarzy, a dodatkowo by je zamaskować, chwyciła za poduszkę, którą rzuciła trafiać gdzieś w okolicę klatki piersiowej, chociaż celowała wyżej. Chciała dodać jeszcze, że to wszystko jego wina, bo przecież zawsze był winien,ale wtedy wyciągnął prezent, na którym skupiła swoją uwagę, po raz kolejny doświadczając zmiany towarzyszących jej emocji. Czuła się jak na rollercoasterze.
- Ja po prostu stwierdzam fakt - zaśmiała się, wystawiając mu język, zanim oddała swoją komórkę, by przyczepił literkę. Kolejny znak przynależności do niego. I to było chore, że tak bardzo jej się to podobało?
- Zjadłabym lody - rzuciła chwilę później, patrząc na niego z nadzieją w niebieskich ślepiach. Wbrew temu jak niedorzecznym życzeniem to było, patrząc nie tylko na stan w jakim się znajdowała, ale przede wszystkim na to, że od wczorajszego poranku nie zjadła nic treściwego.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
- A powinienem oponować? - zapytał przekornie. Tamtego dnia dziewczyna otwarcie miała ochotę na seks. Pomimo że nie zamienili wtedy żadnego, rozsądnego zdania, to jej ciało w bardzo wymowny sposób przywarło do skóry chlopaka, delikatnie dłonie obdarty go z bielizny, a pocałunki spoczęły na jego spierzchnietych wargach. - Ty też nie oponowałaś na pomoście, Melusine. Ani pod prysznicem, ani dzisiaj rano, ani... - zaśmiał się, jednocześnie wytykając palec w kierunku brunetki - właściwie zawsze masz ochotę! - obarczył dziewczynę własnym argumentem. W ten dziwny, przewrotny sposób zaczęła się licytacja o to, które z nich było bardziej napalone. Mimowolnie pokręciło głową, po czym w porę złapał poduszkę. Z jego ust wyrwało się ironiczne prychnięcie.
Nie rozumiał, czemu od samego początku nie mogli być dla siebie tacy mili. Na przekór pragnieniom próbowali utrzymać dystans, który z czasem zaczął im po prostu doskwierać. Im bardziej odpychali siebie nawzajem, tym z większym impetem wpadali we własne ramiona, zawsze odnajdując prawidłową drogę.
- Czekaj... Z rękawa ci je wyciągnę - udał, że grzebie coś w rękawie, po czym wyciągnął w stronę Melusine dłoń, której palce ułożyły się w znak figi. Potem pstryknął dziewczynę w nos. - Nie ma lodów. Jesteś chora, głupia. Zrobię ci kanapkę. Kupiłem świeże pieczywo - mówiąc to podniósł się z łóżka i poszedł do kuchni. Nie było go dziesięć minut. Przez ten czas przygotował bułkę z szynką, sałatą i plastrami ogórków. Gdy skończył ponownie zajął miejsce obok Melusine, uprzednio wręczając jej talerz. - Znowu coś ci nie pasuje? Mam ci to przerzuć?
-
- Jeśli ci to nie odpowiada, to od teraz możemy czekać, aż do ślubu - dodała, tym razem starając się zachować powagę. Prawda była jednak taka, że zapewne sama nie byłaby w stanie wytrzymać dłużej niż doby. Jej ciało samo reagowało na siriusowy dotyk, pozostając poza kontrolą umysłu.
Ona też nie mogła pojąć, jak to możliwe, że wcześniej rozmowy wychodziły im tak topornie, najczęściej prowadząc do kłótni? Bo okazało się, że tak naprawdę dogadują się świetnie, mają podobne poczucie humoru, a do tego, nie musieli być wcale pozbawieni ubrań. Przy Siriusu nauczyła się od czasu do czasu chować swoją druną i upartą dumę do kieszeni, a on dodatkowo burzył kolejne kontynuację muru, jakim do tej pory się otaczała.
- Niedobry! - mruknęła, uderzając w jego dłoń, kiedy pokazał jej figę, jednocześnie karcąc za głupi pomysł. I choć ubolewała nad brakiem lodów, na które miała tak ogromną ochotę, tak ostatecznie wyraziła zgodę na kanapkę.
Dla niej te dziesięć minut było niczym wieczność, w której zdążyła wypić herbatę, kilka razy zmienić pozycję w łóżku, raz wyrzucając z niego poduszki, by zaraz po nie ponownie sięgnąć. Właśnie niespokojnie kręciła się w pościeli, kiedy brunet ponownie się pojawił, dając jej talerzyk z kanapką. Jej widok sprawił, że zmarszczyła nos i wydęła usta.
- Nie - odparła, pozwalając by niewypowiedziane "ale" zawisło w powietrzu, co spotkało się z pytającym spojrzeniem czekoladowych tęczówkach. - Babcia zawsze kładła mi warzywa obok kanapek. Nie lubię kanapek z warzywami - wyrzuciła z siebie, nieznacznie się przy tym krzywiąc.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Na twarzy Siriusa pojawił się grymas niezadowolenia. Po raz kolejny żartobliwie złapał stopę Melusine i pociągnął ja na tyle gwałtownie, że zsunęła się plecami po oparciu łóżka.
- Potrafiłabyś być tak długo grzeczna? - To pytanie nie wymagało odpowiedzi, bo oboje doskonale ją znali. Melusine nie należała do grona cierpliwych, ułożonych dziewczyn, które stroniły od towarzystwa chłopców i charakteryzowały się próżnością. Ponownie pociągnął jej stopę, przez co musiała wyłożyć się plackiem na materacu. Następnie zawisł nad jej ciałem, podpierając się po obu stronach łokciami. - Chcesz zostać moją żoną, że wspominasz już o ślubie? - tym razem pytanie miało poważny wydźwięk, a spojrzenie Siriusa, które utkwiło w jasnych oczach dziewczyn nabrało intensywności. Niezależnie od odpowiedzi nic pomiędzy nimi nie uległo by zmianie. Nadal byli młodzi, roztrzepani i, wtedy uważał, że mieli dużo czasu na składanie sobie deklaracji, pielęgnowanie dozgonnej miłości i dbanie o życie w beztrosce oraz szczęściu. Nawet nie miał pojęcia, że oboje wpadli w pułapkę przewrotnego losu i wkrótce czekało ich rozczarowanie.
Zszedł z brunetki, choć tym razem usiadł znacznie bliżej jej tułowia.
- Melusine Bosworth - powiedział głośno i wyraźnie. - Podoba ci się?
Potem jeszcze chwilę żartowali, aż w końcu poszedł przygotować kanapkę. Smarował masło z niebywałą starannością, którą włożył również w poszarpanie sałaty i pokrojenie ogórka. Dodatkowo nastawił kolejny czajnik wody, aby zaparzyć kawę, jaką przywykł pić właśnie o tej porze. Niestety spotkał się z marudną postawą Melusine. Dziewczyna, niczym małe dziecko kręciła nosem na widok warzyw, a Sirius mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie rąbnęła się wcześniej głową o ścianę. Zabrał talerz i natychmiast wyciągnął z bułki sałatę oraz ogórka. Całość wpakował sobie do buzi, pogryzł i przełknął. Potem zjadł również szynkę, po czym oddał Melusine samo pieczywo.
- Proszę. Masz swoją idealną kanapkę z niczym - prychnął nieuprzejmie i zmrużył powieki. Przez chwilę w milczeniu przyglądał się jedzeniu, a następnie nawiązał kontakt wzrokowy ze swoją marudą. - Mam ci zlizać też masło - wytknął język, niby gotów spełnić groźbę. Zamiast tego zbliżył się i polizał policzek brunetki.
-
Głośny pisk wypełnił powietrze, kiedy chłopak pociągnął ją za stopy, sprawiając, że zamiast siedzieć, leżała teraz z głową na poduszce.
- Ale ty jesteś głupi! - zaśmiała się, próbując go dosięgnąć i uderzyć, jednak miała zdecydowanie za krótkie ręce.
Słysząc pytanie padające z siriusowych ust, uśmiechnęła się nieco złośliwie - Przecież to od ciebie zależy ile to długo będzie trwało - stwierdziła najbardziej oczywistą oczywistość, wciąż jeszcze sobie żartując. Bo przecież zazwyczaj to właśnie mężczyzna dokonywał tego przełomowego kroku, oświadczając się kobiecie. Pociągnął ją znowu. Tym razem zaczęła wierzgać nogami, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. To był jakiś rodzaj kary? Popatrzyła na niego z wyrzutem, zaraz wystawiając mu język, próbując się podnieść, ale brakowało jej sił. Wtedy też zawisł nad nią, a ona skradła mu buziaka, zanim zadał kolejne pytanie, choć tym razem brzmiał poważniej?
To odrobinę zaniepokoiło Melusine, sprawiając, że przestała się głupio uśmiechać. Jej spojrzenie również uległo zmianie, stało się bardziej czujne, badało każdy centymetr twarzy brunetka, by ostatecznie zatrzymać się na czekoladowych oczach. Przez chwilę wpatrywała się w nie w milczeniu.
- Może - wzruszyła ramionami, ale zaraz natychmiast dodała - kiedyś - kładąc duży nacisk na to słowo. Nie wybiegała myślami tak daleko naprzód, bojąc się, że jeśli zacznie to robić to wszystko się skomplikuje, bo co jeśli ostatecznie nie spełni oczekiwań Siriusa i ten postanowi zakończyć ich związek? Czy nie lepiej było cieszyć się obecną chwilą, z której można było czerpać tyle ile dawała? - Nawet znośnie to brzmi - odparła, szeroko się przy tym uśmiechając. Oczywiście reakcja ta była jednoznaczna z tym, że jak najbardziej aprobuje takie połączenie. Kiedyś!
Z szokiem wymalowanym na twarzy przyglądała się chłopakowi, który najpierw zjadł warzywa z JEJ kanapki, a potem pochłonął również szynkę. Następne kilka sekund przenosiła wzrok z bułki na chłopaka i odwrotnie. Przetarła nawet oczy ze zdumienia, próbując zrozumieć co właśnie się wydarzyło, otworzyła nawet usta, co zostało opacznie odebrane przez Bosworth'a, którzy polizał jej policzek, jakby karając za marudzenie. Wtedy też, gdy się odsunął popatrzyła na niego z kamiennym wyrazem twarzy.
- Nie zrobiłeś tego - oznajmiła jakby wciąż niedowierzając. -Cholera, zrobiłeś! - było to niejednoznaczne ostrzeżenie, po którym rzuciła się na niego. Moment zaskoczenia został przez nią idealnie wykorzystany, po już po chwili siedziała na chłopaku okrakiem, przytrzymując jego dłonie i całowała po twarzy, czasem również liżąc.
- Teraz zmienisz się w ropucha - oznajmiła, przypominając sobie rozmowę, jaką przeprowadziła z Indio, jakiś czas po tym, jak poznała Siriusa.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
- Nie chcę się za żonę - bąknął, jednocześnie osuwając się z Melusine. Ponownie zajął miejsce na krawędzi łóżka. - Już ci powiedziałem, że nigdy nie chodziłem z księżniczką. Chciałbym zostać księciem - powiedział nieco ironicznie i złośliwie, nawiązując do ich rozmowy z biblioteki.
Potem atmosfera znowu zanosiła się ich dzikim, nieokiełznanym trzebiotem, kiedy w ruch poszły kolejne argumenty i mechaniczne bodźce. Raz za razem tryskał dziewczynę w nogę i pomiędzy żebra, zupełnie nie przejmując się faktem, że była przeziębiona - przeziębiona, nie umierająca, dlatego nie ustępował.
- Zrobiłem! - krzyknął. Jego buzia nadal była wypełniona jedzeniem. Połknął wszystko w panice w momencie w którym dziewczyna się na niego rzuciła. Zaśmiał się szyderczo, usiłując wydostać się spod jej ciała. Odruchowo zacisnął dłonie na biodrach partnerki i chaotycznie poruszał głową w lewo i w prawo, aby obronić się przed atakiem. Mimo tego trafiała ustami w różne miejsca na jego twarzy: kąciki warg, skronie, policzki, powieki, broda, linia szczęki i koniuszek nosa. Wszystko naznaczyła bakteriami, które od powrotu z Granville hodowały się w jej organizmie. To było podłe!
W pewnym momencie zamachnął się nogami, dzięki czemu udało mu się przenieść ciężar ciała i zrzucić Melusine. Teraz to on z pełną premedytacją i świadomością przewagi dosiadł bioder dziewczyny. Zacisnął palce na jej nadgarstkach. Wpierw w podobny sposób obrzucił pocałunkami twarz ukochanej, potem szyję, a następnie wepchnął głowę pod jej T-shirt. Tam złapał zębami za gumkę od spodenek i pociągnął ją w dól, odsłaniając połowę koronkowych majtek. Niestety, aby kontynuować potrzebował drugiej ręki, dlatego prędko przy użyciu jednej dłoni skrępował Melusine, a następnie ściągnął jej dolną garderobę. Pozostała w bieliznie. Wówczas zaśmiał się triumfalnie.
- To teraz będziesz uprawiała seks z ropuchą! Zupełnie mi to nie przeszkadza!
-
Jak to mieli w zwyczaju lawirowali między wieloma uczuciami, wciąż zanosząc się głośnym śmiechem, który od czasu do czasu przerywało szczekanie Coco, bo ten zaalarmowany zaglądał do nich, wyraźnie się martwiąc o swoich właścicieli, chociaż nie miał powodu.
Była w błędzie, sądząc, że ze względu na jej stan Sirius będzie nieco bardziej wyrozumiały, bo już po chwili, po zmasowanym ataku jakiego się dopuściła, ten przejął nad nią władzę. Przez kilka sekund próbowała się jeszcze wyrwać, jednak nie miała wystarczająco dużo sił. W zasadzie tylko jego dobrą wolą było to, że wygrała z nim jakąkolwiek potyczkę, nie licząc oczywiście tych słownych, bo w nich miała zdecydowaną przewagę - tyle razy walczyła na nie z Indio, u którego nigdy nie było taryfy ulgowej, gdyż Bass nigdy nie uległ jej urokowi.
Nie odpowiedziała na jego słowa, od razu wypijając się w ciepłe i miękkie usta. Gdy puścił jej dłonie, wczepiła palce w ciemne kosmyki, przyciągając go ku sobie, aby zniwelować te kilka milimetrów, jakie dzieliło ich ciała. Żadne z nich nie miało złudzeń, co do tego, co za chwilę się wydarzy.
Zakończone