- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
- Sirius! – krzyknęła w tym samym czasie, w którym z ust jej syna padło podstawowe pytanie.
- Co ty tu robisz! - Maya wypuściła z dłoni białe, kwadratowe opakowanie. Coco pojawiwszy się nagle w salonie rozgrzebał pudełko i zaczął zlizywać z ziemi zniszczone ciasto. Gdzieś pomiędzy kremem a biszkoptem znajdowała się woskowa liczba dwadzieścia pięć. – Powinnaś uprzedzić, mamo – powiedział z pretensją, nadal kryjąc za plecami Melusine. Drżał, ale ani na moment nie opuścił spojrzeniem oczu kobiety. Jej wizyta zwiastowała kłopoty, chociaż przez pierwszą minutę jedynie stała i starała się dostrzec dziewczynę, którą tak skrzętnie próbował ukryć. Mimo wszystko w pewnym momencie zauważył błysk niepokoju na jej i tak zdenerwowanej twarzy. Ściągnęła brwi i gwałtownie złapała się oburącz za środek klatki piersiowej.
- Sirius – zaakcentowała jego imię i postawiła na przód kilka kroków. Już wiedziała. – To nie jest Jackie – stwierdziła z dramaturgią w głosie. Momentalnie zaczęła ciężko oddychać i panicznie rozglądać się po pomieszczeniu. Wzrok miała rozbiegany, wręcz nieobecny. Pobladła, choć jej usta pozostały nienaturalnie sine. – To nie jest Jackie – powtórzyła cicho, a w tym krótkim zdaniu potrzebowała kilku przerw aby zaczerpnąć powietrza.
- Kurwa mać! – Chwilową cisze przerwał wrzask Siriusa. Dał upust słownej złości, po czym z całej siły uderzył w stojącą naprzeciwko szafkę. Głuchy dźwięk drewna rozprzestrzenił się po pomieszczeniu. Coco oderwał się od cista i parokrotnie zaszczekał. Ryjek miał brudny od kremu. – Idź się ubierz – powiedział przez ramię do Melusine, po czym żwawym krokiem podszedł do Mayi.
- Sirius, co ty narobiłeś. To Melusine? – wyglądnęła zza sylwetki syna, aby dojrzeć twarz dziewczyny. Kojarzyła ją. Na pewno. – To Melusine, tak? Sirius jak mogłeś? Jak mogłeś zrobić to Jackie! – dłoń kobiety dosięgnęła policzka Siriusa. Chciała wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę, jednak nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie niszczyła stabilizację, którą przez ostatnie tygodnie tak starannie wznosił wokół własnego związku. Przy drugim zamachnięciu zdołał złapać nagarski matki.
- Mamo, wysłuchaj mnie!
- Jak mogłeś dać się omamić jakiejś szmacie! Sirius!