WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://mir-s3-cdn-cf.behance.net/proje ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6 + outfit

Przygotowania do konferencji wprawiały go w niemały wewnętrzny zamęt. Bałagan, który panował w aktualnym projekcie prowadzonym w dużej mierze przez niego był nie do opisania. Nawet jeśli można określić całe zadanie jako "zakończone sukcesem" to nie jest to taki wynik, o jakim marzyło szefostwo. Fakt, że całość potrwa jeszcze kilka miesięcy i wszystko może się zmienić rozwiewał chmury kłębiące się nad jego karierą, ale to też nie było tak, że miał to jak w garści. Równie dobrze może niedopatrzeć małej dziury w całym przez co wszystko może legnąć w gruzach. Nie był typem, który od razu widzi przyszłość w czarnych barwach toteż same jego wewnętrzne rozterki nie były przez niego brane na poważnie. Ma jeszcze duże pole do popisu.
Salę konferencyjną zajął już jakieś dwie godziny temu co można było rozpoznać z drugiego końca korytarza, ponieważ ze środka biło zielone ledowe światło, które zawsze włączał on. Usprawiedliwiał to tym, że jest w stanie bardziej się wtedy skupić, czego ja osobiście nie rozumiem. Dodatkowo musiał rozłożyć wszelki sprzęt, upewnić się kilka razy czy na pewno wszystko działa i czy na pewno to, co miał w wynikach nie było w żaden sposób źle przeliczone. Ogólnie stres, nerwy, dzień jak co dzień w jego pracy. Nie pamiętał kiedy nie poczuł w tym miejscu stresu, bo choć był pewien swoich umiejętności i możliwości to nie mógł tego powiedzieć o swoim teamie. Czas uciekał, została mu godzina do konferencji, więc wypadało mu napić się kawy. Wstał od stołu i już miał się zbierać do wyjścia z sali kiedy jego oczom rzuciły się wykresy, które miał porozwieszać w konkretnych miejscach, aby nie zgubić się zbytnio w trakcie omawiania.
-Szlag - warknął biorąc głęboki oddech. Kawa poczeka, a to było tylko czterdzieści parę kartek, więc czym prędzej zabrał się do rozwieszania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2 W pracy szło mu ostatnio coraz lepiej, zapewne za sprawą tamtego nowego projektu, który sprytnie podwędził jakiejś pijanej nieznajomej, swobodnie sprzedającej mu w barze wszystkie swoje najlepsze pomysły. Pozornie robota copywritera nie wymagała specjalnych umiejętności, tak przynajmniej sądziła większość ludzi, ale przy odrobinie dobrych wiatrów i umiejętności (albo sprytu, jak to było w przypadku Thompsona), człowiek mógł wnieść do firmy powiew świeżości, który zazwyczaj bardzo przełożonym się podobał. Tamtego dnia wszedł więc do budynku na luzie, jak zawsze nienagannie ubrany, zdawkowo witając się z sekretarką i kilkoma współpracownikami. Miał trochę rzeczy do ogarnięcia, a ponieważ nienawidził zostawiać czegokolwiek na ostatnią chwilę, automatycznie skierował się w stronę swojego biurka. I pewnie pozostałby tam na resztę dnia, gdyby nie zielone światło, promieniujące łagodnym blaskiem z sali konferencyjnej. Ten charakterystyczny kolor wystarczył, aby Cadence domyślił się, kto siedział w środku. Anthony, na którym zawiesił oko już kiedy ten pojawił się w firmie, i z którym od czasu do czasu wdawał się w krótkie, niezobowiązujące rozmowy o pracy czy innych niewykraczających poza sferę zawodową tematach. Ten chłopak, choć na pierwszy rzut oka tak śmiesznie zwyczajny, w jakimś sensie nieludzko go fascynował, być może za sprawą oryginalnej urody – gładkiej, opalonej skóry, bursztynowych, błyszczących oczu i okalających je, ciemnych rzęs. Logiczne więc, że zamiast udać się do swojego biurka, tak jak to miał w planach, skierował się w stronę oświetlonej na zielono sali konferencyjnej, uprzednio zaopatrzywszy się w dwa kubki kawy, tak jakby ten dodatkowy zrobił mu się zupełnie przypadkiem.
Tak myślałem, że to ty – przywitał się krótko, prawdopodobnie trochę go przy tym strasząc, bo Anthony właśnie był zaabsorbowany przyczepianiem jakichś kartek do tablic. – Niechcący zrobiłem w ekspresie dwie kawy, chcesz jedną? – zapytał z lekkim uśmiechem, jakby miał na końcu języka jakieś proste "gapa ze mnie". Śmieszne, jak dobrze szła mu ta gra. – Jakiś projekt? – zapytał, kiwając głową w stronę wydrukowanych wykresów.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -60px; margin-left: -95px;" src="https://pngpress.com/wp-content/uploads ... e35b30.png" width="350px" height="190px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #88a2be solid 1px; padding: 2px; margin-top: 15px;" src="https://64.media.tumblr.com/d4d0b2f7a79 ... ddbd0.gifv" width="210px" />
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4c8698; padding-top: -40px; margin-top: 5px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>all i know is everybody loves me
</center></div>
</center><br><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Tutaj zakup, wyszczególnione kwoty, nowopozyskani, krzywa zysku... - mówił sam do siebie przyglądając się czy aby na pewno wszystko co rozwieszał było chronologicznie. Był na tyle skupiony rozwieszaniem kartek, że głos za jego plecami zwyczajnie go przestraszył co zostało zwieńczone widocznym wzdrygnięciem oraz dźwiękiem przepoławianej kartki. Naderwał jeden wydruk, który trzymał w dłoniach momentalnie obracając się, by spojrzeć kto mu przeszkodził. -Gdyby to był ktoś z mojego teamu to już by stracił słuch - zwrócił uwagę z uśmiechem na ustach, co poniekąd miało wskazywać na to, że tym razem mu się upiekło, ale następny taki straszak i podzieli losy podopiecznych Rowley'a. Twarz Cadence'a wywoływała w nim pozytywne emocje przez co na jego widok rzadko schodził mu uśmiech z twarzy. Był jedną z niewielu osób, które poznał na początku zatrudnienia, a wydawało się, że nadają na podobnych falach, więc Antek pozwolił sobie poświęcić mu więcej uwagi niż reszcie osób przewijających się na co dzień w firmie. Ciężko było cokolwiek więcej określić póki co, bo znali się krótko, ale na pierwszy rzut oka świetnym był kumplem! Prostolinijne myślenie Anthony'ego było chyba jego największą zmorą, choć nigdy się tym do tej pory nie sparzył. Jeśli ktoś był dla niego miły to brał go za przyjaciela, a jeżeli nie to był jego wrogiem. Nie było niczego pośrodku kiedy potrafił z kimś zamienić więcej niż piętnaście minut rozmowy i mógł określić co do danej osoby czuje. -Chętnie, dziękuję - zbliżył się do chłopaka przejmując jeden z kubków. -Tak naprawdę z nieba mi spadasz. Miałem właśnie iść po kawę, ale zapomniałem o tych wydrukach. Nie są to rzeczy, które powstały na podstawie prezentacji, a ważne jest żeby omówić ją mając przy okazji wgląd do wszystkich statystyk jednocześnie - wytłumaczył się, po czym upił łyk gorącej kawy, która delikatnie tknęła jego wymęczoną duszę, a nawet można powiedzieć, że dodała w jakiś sposób ulgi. -Nie mogłem tego zawrzeć w jednym pliku, bo żeby wszystko było czytelne i logiczne musisz widzieć kilka rzeczy w tym samym czasie. Wtedy dobrze to rozumiesz mając ogląd na to co słyszysz z moich ust i... - przerwał przenosząc wzrok z kartek na twarz Cadence'a, po czym parsknął śmiechem kręcąc głową. -Chyba za bardzo się rozpędziłem z tym monologiem - skwitował pozwalając sobie opaść pośladkami na oparcie jednego z krzeseł. Skierował wzrok na niespotykanie błękitne oczy chłopaka. -U Ciebie sporo pracy? Przy dobrych wiatrach za mniej więcej dwa tygodnie będę potrzebował dużo Twojej pomocy przy tekstowej rozbudowie szkieletu mojego zamysłu - zagaił upijając kolejny łyk kawy. Teraz jeszcze brakowało mu czegoś słodkiego do pełni szczęścia, ale prawdopodobnie nawet w torbie dzisiaj niczego nie wziął, a Ethan pewnie też zapomniał mu cokolwiek podrzucić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzył na niego z lekkim uśmiechem, kiedy tak rozwieszał poszczególne kartki, mamrocząc pod nosem coś, co dla słuchu Thompsona mimo wszystko pozostawało nieuchwytne. Lubił w nim to, jaki był rzetelny i pracowity, i jak przykładał się do każdego zadania, jakie mu powierzano. Przypominał mu w tym samego siebie i Cadence był niemalże pewny, że w szkole Anthony, tak samo zresztą jak i on, był jednym z tych dzieciaków, które odwalały największą robotę podczas projektów grupowych. Taki już niesprawiedliwy los tych najambitniejszych.
- Och Boże, przepraszam – zmartwił się szczerze, gdy Rowley odwrócił się do niego, a w jego dłoniach dostrzegł lekko naderwaną kartkę. Gdyby był na jego miejscu, chyba już by siebie zamordował. – Da się to jakoś dyskretnie skleić? – zapytał, ale szybko doszedł do wniosku, że taśma byłaby zbyt nieestetyczna. – Albo nie, lepiej byłoby wydrukować ten jeden slajd na nowo – zdecydował z nadzieją, że Antek nie był na tyle głupi i gdzieś zapisał sobie kopię swojego projektu.
Jeśli chodziło o Thompsona, z jakiegoś powodu wcale nie przeszkadzał mu fakt, iż Anthony kogoś tam miał, o czym pewnie dowiedział się przy okazji jakiejś szybkiej rozmowy w pokoju socjalnym. Może działo się tak dlatego, że nie rozumiał i nie respektował dłuższych, wymagających większego zaangażowania związków, których specyfika kłóciła się z tym, jak postrzegał świat i ludzi w ogóle. Patrzył na nich bowiem bardziej jak na eksperymenty, aniżeli jak na potencjalnych partnerów, z którymi miałby ochotę stworzyć cokolwiek trwalszego. Fascynowały go ich odmienne spojrzenia na życie, nawyki, lęki, przekonania, które poznawał z ogromną satysfakcją, aby ostatecznie, po zrozumieniu całej ich mechaniki, z dnia na dzień stracić nimi jakiekolwiek zainteresowanie. Ot tak, bez żadnego wyjaśnienia.
I Antek również fascynował go w taki sposób. Cadence nierzadko zastanawiał się, co siedziało w tej jego zapracowanej głowie, jakie były jego marzenia, traumy, przyzwyczajenia, co składało się na źródła jego strachu. I, oczywiście, miał ochotę poznać to wszystko, ale niekoniecznie w tym zostać. Za szybko się nudził, żeby w ogóle coś takiego rozważać.
Uśmiechnął się lekko, przekazując mu kubek z kawą. Kto by pomyślał, że taki z niego dobry samarytanin i troskliwy współpracownik?
- Rozumiem – pokiwał głową, przenosząc wzrok na kilka najbliższych kartek i poświęcając kilka sekund na to, aby je przestudiować. Równocześnie słuchał go uważnie i dopiero kiedy Rowley przerwał swój monolog, uniósł lekko brwi. – Ależ skąd, to stuprocentowo logiczne – przytaknął, uśmiechając się łagodnie. – Jeśli potrzebowałbyś wykorzystać kogoś w ramach próby generalnej, możesz na mnie liczyć – i tym razem akurat nie mówił tego tylko po to, żeby mu się przypodobać. Był autentycznie ciekawy tego, czym się tak stresował. – Niespecjalnie – odpowiedział lakonicznie, po czym dodał: – Ze wszystkim mieszczę się w terminach, więc nic mi się nie gromadzi w zaległościach. Płynność jest tu kluczem, tak myślę. – Wzruszył delikatnie ramionami, jakby ta samodyscyplina w gruncie rzeczy była niczym. – Och? – Uniósł lekko brew, zdradzając tym samym ciekawość. – Oczywiście. Wiesz, że możesz na mnie liczyć – powiedział tak, jakby to było coś najjaśniejszego pod słońcem.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -60px; margin-left: -95px;" src="https://pngpress.com/wp-content/uploads ... e35b30.png" width="350px" height="190px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #88a2be solid 1px; padding: 2px; margin-top: 15px;" src="https://64.media.tumblr.com/d4d0b2f7a79 ... ddbd0.gifv" width="210px" />
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4c8698; padding-top: -40px; margin-top: 5px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>all i know is everybody loves me
</center></div>
</center><br><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W punkt - Antek zawsze był tą ofiarą, na którą finalnie spadało najwięcej punktów pracy w grupie, bo niejednokrotnie miewał takie grupy, że wolał już sam się tym wszystkim zająć niż dostać kolejną niedostateczną. Wyszło mu to na dobre, bo przekładając swoją przeszłość na teraźniejszość potrafił poprzez swój perfekcjonizm idealnie dobrać osobę do części projektu, ufał swojemu przeczuciu kiedy delegował komuś zadanie i rzadko kiedy popełnił fatalny błąd. Między innymi dlatego spośród wielu osób o podobnych możliwościach wytypował sobie jako pierwszą pomoc Cadence'a.
-Zgonię na psy, poczuję się jak w szkole, jakoś to obrócę w żart i przejdzie - uspokoił go doskonale wiedząc, że tuż przed wystawieniem prezentacji pobiegnie do drukarki i dodrukuje tą jedną stronę. Nie mógł przecież wyjść do ludzi z poszarpanymi dokumentami. On nawet w domu nie mógł mieć czegoś nie na swoim miejscu czy niedokończonego. Ethan wiedział o tym najlepiej, ba, znosił to od ponad pięciu lat i nie zanosiło się, aby cokolwiek miało się zmieniać. To jest właśnie ta główna część, która nieświadomie odróżniała Cadence'a od Anthony'ego. Ten drugi jak już złapał z kimś wspólny język to dbał o relację. Nieważne czy poznał kogoś od A do Z i ten ktoś już niczym go nie zaskoczy. Dla niego najważniejsze było to, aby nie odpuścić relacji, która była dla w jego oczach cokolwiek warta. Cadence miał inaczej, choć sam w sobie Antek nic w temacie nie wiedział, ale jak zawsze tłumaczył to tylko i wyłącznie tym, że dwójka ludzi nie wykłada się sobie jak na talerzu, że to jest proces, który musi trwać. Jeżeli ktoś Ci mówi o sobie wszystko od razu to jest psychopatą, a wtedy trzeba brać nogi za pas i wydupcać w trymiga. -To bardzo miłe - przyznał słysząc propozycję. Jak takich ludzi nie lubić? Gdyby tylko miał więcej czasu to by zapewne z tego skorzystał. Taka próba generalna przed pierwszym swoim poważnym projektem na pewno by się przydała, ale w tym momencie nie było na to możliwości. -Następnym razem wezmę to pod uwagę, teraz mamy za mało czasu. To będzie trwać dobrych kilkadziesiąt minut, a ja za jakieś czterdzieści muszę być mówcą - wypuścił głośno powietrze z płuc podwijając rękawy bluzy, którą miał na sobie.
Kiwnął głową w znak, że rozumie. Trochę można było pozazdrościć swego rodzaju luzu w dziale Cadence'a. Taki Anthony czy Princia mieli non stop pełne ręce roboty, choć to też zapewne kwestia organizacji. Antek nie miał z nią za wiele wspólnego, bo o ile perfekcjonistą był i nie pomijał żadnego szczegółu w finalnym rozliczeniu, o tyle cały chaos, z którym musiał się zmierzyć w trakcie to tylko on zna. -Dobrze słyszeć, odpoczywaj póki masz możliwośc - uśmiechnął się kącikiem ust, po czym poruszał sugestywnie brwiami. Chciał mu dać do zrozumienia, że jak tylko siądą do antkowego projektu to godziny spędzone przy komputerze będą wręcz wychodziły bokiem, a skoro Cadence już wyraził zgodę na pomoc... Anthony przemyśli sprawę i wypożyczy go do swojego działu na ten jeden moment. -Jak tylko sfinalizuję drugą część projektu to wchodzisz - powiedział to na tyle zdecydowanie, że nie można było wnieść sprzeciwu. -Jak studia? Zbliża Ci się sesja jak się dobrze orientuję - zawiązał ręce na klatce piersiowej lustrując go wzrokiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cadence też zawsze był tym odwalającym większą część grupowych projektów (jeśli nie całe), nie chcąc polegać na innych ludziach, którzy zazwyczaj jednak rozumieli pracę w grupach jako sielankę i nicnierobienie. Nie raz również, jeśli już ktoś fatygował się na tyle, aby jakkolwiek dołączyć się do zadania, zdarzyło mu się poprawiać jakieś bezsensowne gryzmoły po nocach w żmudnych staraniach udoskonalenia całej pracy. Co może i było średnio uprzejme, ale nikt nie narzekał, kiedy nauczyciel już decydował się wystawić całej trójce czy czwórce najwyższą ocenę.
- Psy w firmie? – Uśmiechnął się lekko, kręcąc głową. – Naprawdę przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. – I znowu ta gadka, ten uroczy uśmiech, mówiący ”co złego to nie ja”. Potrafił być czarujący, gdy chciał. Problem w tym, że zazwyczaj miał to gdzieś i w normalnych okolicznościach, poza pracą, gdzie musiał zachować profesjonalizm, po prostu buczał na ludzi, obrzucając ich pogardliwymi spojrzeniami. Efekt uboczny spania na pieniądzach.
Chyba popatrzyłby na Antka z pożałowaniem, gdyby ten przyznał mu, że był w związku z jednym facetem już od pięciu lat. To brzmiało jak synonim stagnacji, kompletne marnotrawstwo osobistego potencjału, jak zapuszczenie korzeni w cieniu, wiedząc, iż dookoła było pełno słońca. Czasami Cadence łapał się na tym, że zdawał sobie sprawę z mnogości charakterów zasiedlających całą kulę ziemską i, choć to akurat było niesamowite, na samą myśl o tym, iż mógł dogłębnie poznać zaledwie jedną bilionową całej tej różnokolorowej masy, dopadała go jakaś niezrozumiała posępność. Chciałby być nieśmiertelny, chciałby mieć niezliczone możliwości przebierania w towarzystwie i w pełni z nich korzystać. To, co robił teraz, i co Anthony’emu wydawało się takie niezrozumiałe, w rzeczywistości ledwo go satysfakcjonowało.
- Pewnie, następnym razem – przytaknął z uśmiechem. – W razie czego masz mój numer… chyba? – Celowe zagranie. Był prawie pewien, że nigdy nie podawał Rowleyowi swojego numeru. Nie było okazji. Teraz jednak takowa się nadarzyła i Cadence nie miał zamiaru jej przepuścić. Cwana bestia. – Stresujesz się – stwierdził po chwili, patrząc na niego wnikliwie. – Mimo tych wszystkich kartek i dogłębnych informacji, które pewnie wyryłeś na pamięć – nie wiedział, na ile to, co mówił, było prawdą. Snuł domysły wyłącznie na podstawie tej cząstki Anthony’ego, którą zdążył zaobserwować i przeanalizować w trakcie pracy w firmie, nic więcej.
Wiadomo, Princia i Antek mieli po prostu ważniejsze stanowiska. On nie musiał aż tak się wysilać, tym bardziej, że praca w Tune Agency była dla niego raczej jakimś rodzajem zapełnienia wolnego czasu i wkroczeniem w dorosłe życie. Co nie oznaczało, że nie brał jej na serio, wręcz przeciwnie. Dawał z siebie wszystko, jak zawsze.
- Brzmi, jakbyś szykował coś wielkiego – stwierdził, chyba próbując trochę pociągnąć go za język. Szalała w nim ciekawość, po prostu. – Powiedzmy sobie szczerze, Public Relations to nie jest najbardziej wymagający kierunek na świecie – skomentował jego pytanie z lekkim rozbawieniem, po czym upił łyk kawy. – Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że to bardziej moje hobby aniżeli coś, z czym naprawdę wiążę przyszłość. – Łyżwiarstwo było na pierwszym miejscu, ale o tym Antek raczej nie wiedział. – Ale, oczywiście, masz rację. Zaraz czas egzaminów i będę musiał trochę przysiąść nad materiałem – przyznał. – Jeśli nagromadzi się mi się tego dużo, pewnie poproszę o wolne. – Szczerze wątpił, żeby ostatecznie to zrobił, ale chciał wybadać reakcję Anthony’ego na jego możliwą nieobecność. – A co u ciebie, tak poza pracą? – zagadnął. Dobrze, że kawa była jeszcze w miarę gorąca – miał pretekst, żeby zająć mu więcej czasu niezobowiązującą rozmową. – Jak spędziłeś święta i sylwestra? – Pozwoliłam sobie założyć, że w sumie ta gra to już po nowym roku, iks de.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -60px; margin-left: -95px;" src="https://pngpress.com/wp-content/uploads ... e35b30.png" width="350px" height="190px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #88a2be solid 1px; padding: 2px; margin-top: 15px;" src="https://64.media.tumblr.com/d4d0b2f7a79 ... ddbd0.gifv" width="210px" />
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4c8698; padding-top: -40px; margin-top: 5px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>all i know is everybody loves me
</center></div>
</center><br><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oh, Cadence, przecież nic takiego się nie stało! Nie musisz aż tyle przepraszać! Anthony w ogóle nie miał oka do tego, by rozszyfrować czy ktoś jest zwyczajnie miły i tak ma w naturze czy jest to na swój sposób sztuczne. Wszelkie wyższe umiejętności międzyludzkie zostały z jego głowy usunięte, a zostały tylko te najbardziej podstawowe. Może stąd ta prostota?
-Cadence - mruknął przez śmiech wywracając oczami. -Postaw kolację i będziemy kwita - zażartował, a może nie? Jak było mu tak głupio za to, że Antek się przestraszył to mógł się odwdzięczyć jakimś posiłkiem, bardzo bezpieczna opcja, nie było bezpieczniejszej, antkowy chłopak na pewno nie będzie miał nic przeciwko jego wyjściu na kolację. Swoją drogą patrzenie na Antka z pożałowaniem tylko dlatego, że z Ethanem jest pięć lat to i tak nic wielkiego w porównaniu do tego jak zareagowałby on na to, co siedziało w głowie Cadence'a. Co za świr, Matko Boska.
Zastanowił się nad jego słowami zawieszając na nim wzrok. -Wiesz, że nie? Dla bezpieczeństwa wpisz - podał mu odblokowany telefon, po czym wypuścił głośno powietrze z ust. Czy się stresował? -Stresuję, bo wyniki nie są zadowalające na tyle, na ile powinny być, a nie mam większego usprawiedliwienia. Po prostu tak wyszło - wzruszył ramionami zaciskając usta w cienką linię. No, choćby chciał to nie może nawinąć żadnego makaronu na uszy. Wszystko się zgadzało. Antek wszelkie materiały miał, znał swoją prezentację na pamięć od deski do deski, ale mimo wszystko zbyt pięknie byłoby, gdyby całość wypadła idealnie. To były momenty, w których wolał zamienić się z takim Cadencem miejscami i robić to, co do niego należy, nie bawić się w przejmowanie jakichś projektów. -Szeroki projekt, wybicie zapomnianej marki odzieżowej na nowo. Ma być jedno wielkie bum, wszyscy mają widzieć tylko ich i ma to trwać pierwsze dwa tygodnie. Między innymi dlatego potrzebuję Ciebie, wszystko ma być chwytliwe, proste i do zapamiętania, czyli krótkie, ale musi być tego multum - podzielił się, może znowu trochę na około, ale zapewne jaśniej niż dotychczas. Nie chciał trzymać czegokolwiek w tajemnicy, na pewno też nie przez Cadencem, choć przed samą prezentacją im mniej wygada tym lepiej mu pójdzie. Tak mu się wydawało, a że był przesądną osobą to wolał się tego trzymać.
-Wtedy Twoja nieobecność trochę się pokrywa z całym planem projektu - mruknął jakby sam do siebie gładząc dłonią policzki na zmianę z brodą. Stał w pełnym skupieniu, ale teraz przecież i tak nic nie wymyśli! -Muszę Cię oficjalnie zaklepać zanim poprosisz o wolne, wtedy nie będzie odwrotu, a Twoją zgodę już mam - zażartował dopijając już praktycznie kawę! Ile tam zostało? Łyk? Dwa? Maksymalnie dwa. Nawet nie czuł tego jak szybko mijały minuty. Towarzystwo tego chłopaka często zabierało czas w nadzwyczajnym tempie. -Wolne w takim okresie na pewno Ci się przyda, nawet jeśli nie po to, by wkuwać to żeby nie zawracać sobie głowy zbędnymi rzeczami, wiesz o co chodzi - posłał mu mimowolnie jeden ze swoich skromniejszych uśmiechów, który zdawał się mówić "trochę szkoda, ale jakoś sobie poradzę". Zerknął na zegarek. Tik tak, tik tak... Naprawdę chętnie podzieliłby się wszelkimi informacjami w temacie, ale nie mógł sobie pozwolić na dłuższą pogawędkę. -O świętach sporo by mówić... - zaciął się zmieniając pozycję. Usiadł na stole. Może jeszcze chwilę sobie pozwoli porozmawiać, panikował ze stresu, a tak naprawdę w tym momencie jedyne co mu zostało to dodrukowanie kartki, rozwieszenie kilku kartek i był gotowy. -W dużym skrócie to pierwsze święta, które spędzałem we własnym domu z rodziną, którą samemu udało mi się stworzyć od podstaw. Całokształt był doskonały. Sylwester też nie należał do takich, na które mógłbym narzekać. Jak na człowieka przed trzydziestką mogę przyznać, że był nawet nieszablonowy - przypomniał sobie o okularach, które założył na nos. -A Ty jak spędziłeś święta? Odkąd skończył się ten cały okres nie widziałem Princii. Do tej pory leczy kaca po Sylwestrze czy jak? - zażartował dopijając do końca kawę, którą miał w kubku. Musiał przyznać, że było mu o wiele lepiej dzięki niej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie gdyby nie to, że Anthony był zwyczajnie ładny, a Cadence był nim zainteresowany, wcale by się tak nie przejął tą porwaną kartką. Albo inaczej – może nawet antkowa prezentacja nie zostałaby w żaden sposób naruszona, bo Thompson po prostu nie pojawiłby się w sali konferencyjnej, oferując swojemu koledze po fachu kubek kawy. Uroda jednak wiele w życiu ułatwiała, a przynajmniej była w stanie przybliżyć człowieka do upragnionej kawki, więc przynajmniej w tym Rowley przodował.
Uniósł lekko brwi, słysząc jego bezpośrednią propozycję. Fajnie, coraz bardziej mu się podobało. No i coraz bardziej zaczynał dochodzić do wniosku, że ten pięcioletni związek strasznie Anthony’ego dusił, skoro wyskakiwał mu tutaj z zaproszeniami na kolację. Teoria potwierdzona!
- Lubię taką bezpośredniość – przyznał z rozbawieniem, ale zaraz spoważniał i skinął głową. – Jaką kuchnię lubisz? – Od razu zabrał się do wcielania pomysłu w życie, co wydało mu się całkiem naturalne, bo, jakby nie patrzeć, propozycja nawet nie wyszła od niego! Gdyby nagle wbił tu Ethan z jakimś ”co tu się odjaniepawla?!”, Cadence nawet nie miałby sobie nic do zarzucenia. Jedyne, co przeskrobał, to parę nieczystych myśli, ale za to chyba nie wsadzali jeszcze do paki, co nie?
- Mógłbym przysiąc, że kiedyś się nimi wymienialiśmy – rzucił luźno, chociaż doskonale wiedział, iż nigdy do takiej wymiany nie doszło. Cwana bestia, kalkulująca każde następne słowo. Wciąż lekko zdziwiony, przejął telefon Anthony’ego i szybko wpisał mu swój numer, dla pewności sprawdzając go dwa razy. Dobrze, że nie był na tyle powalony, aby zapisać mu się z jakimś serduszkiem, to w ogóle byłby cringe.
- Im bardziej się stresujesz, tym bardziej dajesz im do zrozumienia, że to twoja wina – podzielił się z nim swoim spostrzeżeniem, tym razem zupełnie szczerze, bez zgrywania idioty. – Jasne, nie wiem dokładnie, co to za projekt, ale we wszystkim, co robisz, jest najważniejsza pewność siebie – dodał po prostu. To trochę jak z jazdą na łyżwach. Nawet jeśli skok okazywał nie do końca udany, najważniejsze było wylądować w miarę prosto i kontynuować pokaz tak, jak gdyby wszystko, co przed chwilą się zdarzyło, było całkowicie zaplanowane.
Zastanowił się głębiej, kiedy Anthony przybliżył mu specyfikę tego konkretnego projektu. Nie brzmiało skomplikowanie, ale mimo to zapewne poświęci na to trochę więcej czasu, niż zazwyczaj. I to nawet niekoniecznie po to, by zaimponować szefostwu, lecz żeby zyskać uznanie w oczach Rowleya.
- Zrozumiano. – Uśmiechnął się lekko, jednocześnie kiwając poważnie głową, co by Anthony nie pomyślał sobie, że Cadence brał to wszystko na żarty. – Pomyślę o czymś spektakularnym – obiecał i nawet przez moment w siebie nie zwątpił. Ta praca akurat była minimum jego możliwości, bo kreatywności nigdy mu nie brakowało.
Ucieszył się w duchu, widząc konsternację wymalowaną na twarzy drugiego chłopaka. I co z tego, że była ona wywołana bardziej kwestiami zawodowymi, aniżeli autentycznym smutkiem, wynikającym z faktu, iż generalnie nie będzie go w firmie? To pierwsze jak na razie całkowicie mu wystarczało.
- To nie problem – zapewnił, co by Anthony wiedział, że mógł na niego liczyć, i że, jeśli będzie trzeba, to heroicznie poświęci swoje wyniki na studiach dla dobra jego projektu. Śmieszne. – Jak mówię, nie sądzę, żebym miał do opracowania multum materiału. – Przewrócił oczami z rozbawieniem. – Tak po prostu zacząłem gdybać, ale ostatecznie pewnie spokojnie powiążę to z pracą. – Musiał przecież dostrzec, jaki Cadence był wszechstronny. – Och? – Uniósł brwi na wspomnienie o tej własnej, stworzonej od podstaw rodzinie. Czyżby Antek miał jakieś dzieci? Jeśli tak to nici z tego całego planu podbicia jego serca chociaż… to też zależało od wieku gówniaków. Jeśli były wystarczająco małe, nie powinny przeszkadzać. – To brzmi…Cholernie nudno.…przyjemnie – dokończył z lekkim uśmiechem. – Moje święta przebiegły bez większych rewelacji. – Wzruszył lekko ramionami. Princia akurat miała kosę z ojcem, ale on wolał się w to nie wtrącać i potulnie spędził ten okres w rodzinnym domu. – Na sylwestra wybrałem się na imprezę u znajomego ze studiów. – Prawie wzdrygnął się na wspomnienie tego frajera, Jerseya, który nieco zepsuł mu wieczór. – A co do Princii to nie wiem, czy przypadkiem nie pojechała gdzieś ze swoim chłopakiem – zastanowił się lekko, z trudem powstrzymując się od niechęci. Typ był jakimś skończonym biedakiem, który nie miał jej nic do zaoferowania, ale i tak latała za nim jak idiotka.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -60px; margin-left: -95px;" src="https://pngpress.com/wp-content/uploads ... e35b30.png" width="350px" height="190px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #88a2be solid 1px; padding: 2px; margin-top: 15px;" src="https://64.media.tumblr.com/d4d0b2f7a79 ... ddbd0.gifv" width="210px" />
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4c8698; padding-top: -40px; margin-top: 5px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>all i know is everybody loves me
</center></div>
</center><br><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dlatego jakim szczęśliwcem był Ethan, że to akurat jego Antek wybrał sobie na wybranka na całe życie! Co prawda w świetle fleszy to Wild był tym, który był przystojniejszy, ale jak widać i na Rowley'u można było zawiesić oko. Oczywiście Anthony zdawał sobie sprawę, że jego uroda działa w wielu sytuacjach na plus, ale w związku miał łatkę zabawnego i tak mu się utarło w głowie. Dziwił się za to, że Cadence nikogo nie miał, a przynajmniej tak się wydawało. Princia nic nie wspominała w temacie, sam w sobie chłopak też milczał... Nie wypadało mu pytać o takie rzeczy nawet jeśli bardzo go to interesowało.
-Japońską, uwielbiam sushi, ramen, tonkatsu lub takoyaki to moje faworyty, choć od długiego czasu nie miałem okazji ich jeść. Mój chłopak jest wegetarianinem, więc nie używamy mięsa - wyjaśnił, co mogło tłumaczyć delikatny, jakby rozmarzony uśmiech na jego ustach. Na samą myśl o tym, że mógłby sobie przypomnieć te i owe smaki przechodziły go przyjemne dreszcze. Wyłączenie mięsa z diety to była jego własna decyzja, nikt go do tego nie namawiał, ale dopóki nie mógł mieć z nim styczności to nie tęsknił.
Machnął ręką. Najważniejsze, że już teraz mieli swoje numery telefonów. Będzie im łatwiej się komunikować czy to w związku z kolacją, czy sprawami zawodowymi... Na jakieś większe prywaty Antek się nie nastawiał. Miał dwadzieścia siedem lat i ustatkowane życie, więc okres szeroko rozumianych szaleństw minął mu już x czasu temu. -Słusznie zauważyłeś, że to moja wina i że to dlatego się stresuję - przyznał kiwając głową. Mógł się do tego bardziej przyłożyć, mógł poszukać większej ilości rozwiązań, mógł dobrać lepiej ludzi do konkretnych obowiązków. Teraz się pokaże niespecjalnie, ale na następny raz już będzie wiedział gdzie przyłożyć więcej uwagi. -Ty nie masz chyba problemu z pewnością siebie, co? Pokaż mi jak się to kształtuje - z tym rzeczywiście mógł mieć problem. Swoją osobowością na co dzień na pewno nie pokazywał się jako osoba nieśmiała, ale w stresujących sytuacjach potrafił zapomnieć języka w gębie i stracić całą swoją odwagę, a co za tym idzie przekonanie do własnego zdania. Wystarczy mu wyciągnąć kontrę, wtedy się zgubi.
Trzymał go za słowo. Jeżeli jego pomoc będzie miała taki sam efekt, o jakim mówi chłopak to będzie ona nieoceniona, a sam Anthony nie będzie wiedział jak ma mu się odwdzięczyć. Gdyby jeszcze wiedział, że robi to specjalnie dla niego... Złoto, nie chłopak z tego Cadence'a. -Gdybyś nie dał rady to daj znać, chociaż wątpię, że taki multitasking nie będzie w stanie tego ogarnąć - pochwalił go, bo szczerze uważał, że młodziak przed nim jest zdolną bestią. Wcale nie przez to, że był bratem jego przyjaciółki albo, że lubił go w jakiś wyjątkowy sposób. Patrzył czysto obiektywnie. -Takie też było - uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie tegorocznych świąt. Naprawdę były dla niego ważne, a do tego pokusiłby się na nazwanie ich najlepszymi jakie mógł spędzić. -To była jakaś tematyczna impreza? Sami studenci waszego roku? Sylwester dla par i byłeś z kimś? - zainteresował się, a przy okazji może wyciągnie od chłopaka jakąś ciekawą informację na temat jego statusu? Nie było mu to wyjątkowo potrzebne do szczęścia, ale zawsze informacja, którą warto mieć na uwadze. Kiwnął głową na wzmiankę o siostrze i ponownie zerknął na zegarek. -Cadence, miło się rozmawia, ale będę musiał wziąć się za ostatnie uzupełnienia - czas gonił, a oni i tak w niedalekiej przyszłości mieli się spotkać. Chociażby kolacja była dość obiecującym, szybkim terminem. -Jesteśmy w kontakcie w razie czego, od teraz nawet telefonicznym - zaśmiał się przypominając sobie o telefonie, który schował do kieszeni, po czym poprawił okulary. -No, a wisisz mi też kolację - dodał żartobliwie puszczając mu zalotnie oczko. Wszystko oczywiście w granicach żartu i nic poza tym. Taki już właśnie był wśród ludzi. Przytulił, pocałował w policzek, puścił oczko... Ale wciąż miał Ethana, tak?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O matko, gdyby Antek obdarował go takim tekstem to Cadence’owi chyba cofnęłoby się mleko matki z dzieciństwa, takie to było słodziutkie. Dobrze, że jednak nie rozmawiali o jego związku z Ethanem, ponieważ Thompson czuł, że mógłby dostać od tego cukrzycy. I depresji w dodatku, bo jak to tak, żeby taki ładny chłopak ograniczał się tylko dla jednej osoby? Świat naprawdę wiele na tym tracił.
Uniósł brwi ze szczerym zainteresowaniem, słysząc jego odpowiedź. Japońska? Tego się nie spodziewał. Ale dobrze, bo sam też całkiem lubił te smaki i już nawet wiedział, gdzie mógłby Anthony’ego zabrać. Tak w ramach odmiany od tego wegeterroryzmu, którym przyciskał go jego chłopak. Swoją drogą, kolejna tragedia.
- Nie przesadzaj. – Tym razem to on machnął ręką, będąc prawie pewnym, że Rowley trochę dramatyzował. Po tych wszystkich kartkach, porozwieszanych w przeróżnych miejscach sali konferencyjnej, było widać, że naprawdę się do tego wszystkiego przyłożył. Większość olałaby to ciepłym moczem. – Zdecydowanie nie – zaśmiał się, kręcąc głową. – Ale nie wiem, co mógłbym ci poradzić. To wychodzi ze środka. Z przekonania, że we wszystko co robię wkładam maksimum pracy – tym razem mówił stuprocentowo szczerze, jako normalny, codzienny Cadence, który nie krył się za żadnymi przesadnie miłymi uśmieszkami czy głupimi pretekstami pod tytułem ”zrobiły mi się dwie kawy, więc masz tu jedną”. Skakał pomiędzy prawdziwym sobą, a przeróżnymi personaliami, wykreowanymi na potrzeby chwili, jakby miał w tym niemałą wprawę.
- Nie martw się o to – uspokoił go łagodnie, stuprocentowo przekonany co do swoich możliwości. A za komplement podziękował lekkim uśmiechem i zadowolonym spojrzeniem niebieskich oczu.
- Najzwyklejsza w świecie domówka – wyjaśnił pokrótce, oszczędzając Anthony’emu informacji odnośnie średniego statusu społecznego zebranych tam gości. Nie musiał wiedzieć, że rozchodziło się o imprezę dla nudziarzy, którzy pojawili się tam głównie po to, by pochwalić się swoim samochodem i kreacją. – Poszedłem sam, ale nieźle się bawiłem – dodał jeszcze z lekkim uśmiechem. A potem Anthony zniecierpliwił się już nieco, wspominając znowu o swojej prezentacji, co Cadence odczytał jako znak, iż nastąpił najwyższy czas, by się wycofać. – Pewnie, rozumiem – przytaknął, i tak zadowolony, że udało mu się tak długo z nim porozmawiać. – Kolacja aktualna – dodał jeszcze, co by Rowley nie pomyślał sobie, że się wycofuje. – Trzymam kciuki, na pewno dobrze ci pójdzie – powiedział na pożegnanie jeszcze zanim wyszedł z sali konferencyjnej wraz ze swoją niedopitą, zimną już kawą.
Tak się skupił na Antku, że kompletnie o niej zapomniał.

/zt x2
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -60px; margin-left: -95px;" src="https://pngpress.com/wp-content/uploads ... e35b30.png" width="350px" height="190px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #88a2be solid 1px; padding: 2px; margin-top: 15px;" src="https://64.media.tumblr.com/d4d0b2f7a79 ... ddbd0.gifv" width="210px" />
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4c8698; padding-top: -40px; margin-top: 5px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>all i know is everybody loves me
</center></div>
</center><br><br>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Tune Agency”