WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Znam się z Mikaelem tak długo, że chwilami mam wrażenie, że rozumiemy się bez słów i zdaję sobie sprawę, że nic nie mówiąc pokazałem mu, że jest coś, co nie daje mi spokoju i nie schodzi z myśli. Że jest coś, co zajmuje mnie bardziej niż praca i że musi dać mi chwilę, żebym mógł zresetować się i zrestartować. Żeby dotarło do mnie to, o czym mówił. Żeby nie musiał się powtarzać. Wiem, że Mikael ma tak samo i kiedy zastaję go trwającego w podobnym odrętwieniu, otępieniu muszę dać mu chwilę, żeby mógł skupić rozproszone, rozbiegane myśli. Obaj woleliśmy milczeć tak długo, jak długo skumulowane emocje i wszystko to, co wolelibyśmy zachować dla siebie nie zaczynało samo ulewać się i ujawniać, co się dzieje w naszych głowach.
Skinąwszy głową, sięgam po butelkę dając Mikaelowi czas na napisanie SMS-a do syna, ale spodziewam się, że ostatecznie możemy być zdani na taksówki, do których zdążyłem przyzwyczaić się w ciągu ostatnich miesięcy, kiedy większość moich wyjść kończyło się tak, że nie mógłbym wsiąść za kółko, a po tym jak okradziono mnie w komunikacji publicznej, przesiadłem się do taksówek korporacyjnych nie chcąc więcej ryzykować — najlepsze były te wieczory, w które wracałem do domu piechotą i zmęczony, upojony alkoholem padałem na łóżko w półśnie, nie czując nic kompletnie i jedyne o czym myślałem to spać do rana, a potem... Potem nie miało większego znaczenia tak długo, jak długo nie nadchodziło.
Uśmiecham się pod nosem i kręcąc głową nalewam do obu szklanek po tyle samo złocistego, skrzącego się na kostkach lodu, płynu — zawsze sięgając po alkohol, błogosławię w myślach tego gościa, który skończywszy z wykończeniem biura, zaczął dopytywać o lodówkę na alkohol. – Nie piję..., jedynie pytam. Nie chcę robić jej konkurencji – dodaję pozwalając sobie zażartować, chociaż moje myśli są wciąż daleko od żartów. Stawiam przed nim szklankę i zakręciwszy butelkę, nie chowam jej jeszcze do szafy — zakładam, że wypijemy kolejkę. Rozpieram się w fotelu i wpatrując w alkohol, wypijam cały właściwie na raz nie przejmując się, co pomyśli o tym wszystkim Mikael — wiem, że rozumie i domyśla się, co mną powoduje i już mam odpowiedzieć, ale powstrzymuję się i nalewając kolejną szklankę whisky, przeskakuję zaraz do jego odpowiedzi o Averill. – nie wiem jak udaje się wam zachowywać ten spokój i jestem pewien, że kłócicie się, jeśli w ogóle do tego dochodzi, jak na kulturalnych, dorosłych i dojrzałych ludzi przystało. Naprawdę..., zazdroszczę – upijam łyk przysuwam się do biurka, na którego blat przykryty szkłem odstawiam szklankę. Wpatruję się w alkohol i tak, jakbym odpowiadał prosto w whisky, przyznaję:
Nie spodziewałem się, że spotkam ją wieczorem w barze. Siedziała w Rapture i... Pojechaliśmy do domu – dokańczam mówiąc coraz ciszej — nie wiem, czego spodziewać się po przyjacielu...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mikael nienawidził gadać. A raczej nie lubił gadać o sobie tym bardziej jakby temat rozmowy schodził na to co czuje i na to co siedzi w jego głowie. Samo ta świadomość że czasami warto z kimś pogadać już doprowadza go do delikatnego zdenerwowania. Dlatego też chce mieć kilkoro ludzi na tyle bliskich którym nie musiałby się tłumaczyć ze wszystkiego i wyjaśniać dlaczego ma skwaszoną minę. I też właśnie dlatego tyle lat trzyma się Davida. Nadają na podobnych falach, nie muszą za wiele mówić i nie muszą się przed sobą tłumaczyć. Kiedy jest okazja to idą na piwo a kiedy trzeba siedzą pod krawatem na jakiś ważniejszych okazjach u tego drugiego. Można się nawet pokusić o stwierdzenie „pełna symbioza”.
Callaway jakoś nie specjalnie przepadał za taksówkami. Nie dlatego że był jakimś sknerusem bo spokojnie mógł już do końca życia korzystać tylko z nich ale jakoś wolał zdać się na kogoś kto bezpiecznie odstawi go do domu i wciągnie na piętro. Sam siebie bałby się że taksówkarzowi szybciej kazałby jechać do kasyna gdzie by przepuścił pół wypłaty albo do Poli, która oczywiście by go przyjęła ale on nie specjalnie chciał jej się pokazywać w stanie mocnego upojenia. Tym bardziej że w pewnej fazie picia on nie umie powiedzieć sobie dość i musi się „dopić” po to żeby stracić kontakt z bazą.
-Gdybym był umówiony z nią to z pewnością nie przyszedłbym teraz do ciebie z propozycją wyjścia na miasto i upodlenia się.- powiedział spokojnie. Dobrze wiedział że przyjaciel nie do końca popiera jego decyzje akurat w tej kwestii ale jakoś nie specjalnie miał zamiar zmieniać cokolwiek. Nie dlatego że ma mentalność dziecka i na złość wszystkim będzie robił odwrotnie ale dlatego że on nie specjalnie widzi w tym coś złego. Głównie chodzi o to że on nie spotyka się z nią na szybki numerek. Ba! Oni nawet nie specjalnie często lądują w łóżku. Jasne, częściej niż ma taką przyjemność z żoną ale to i tak dalej nie jest jakoś super częste.
-Jak mam być szczerzy to ostatnio my się nawet nie kłócimy a żyjemy obok siebie. Krótkie komunikaty typu „odbierz dzieciaki bo ja się nie wyrobię” albo „zrób zakupy jak będziesz wracał” nie są specjalnie budujące jak sam zresztą możesz się domyślić.- no nie będzie jakoś specjalnie mu ściemniał bo nie ma to sensu. To że on i jego żona pod fasadą idealnego związku są dla siebie zupełni obcy z pewnością nie umknął uwadze co bardziej spostrzegawczych znajomych.
-Ok... Nie oszukuj ani mnie ani siebie. Pytanie mam inne. Wracasz do niej? - znał przyjaciela na tyle żeby wiedzieć że z pewnością by tego chciał. Mikael nie specjalnie to popierał ale przecież nie złapie go za kark i nie odprowadzi do kąta za karę.
<center>Obrazek</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie było nic gorszego niż mówienie o sobie samym, ale w czasie terapii nauczyłem się, że czasami to..., pomaga a przynajmniej, kiedy miałem tak jak teraz mętlik w głowie — chociaż to, co działo się w mózgu bardziej przypominało odgruzowywanie miejsca, w którym zawalił się przynajmniej kilkunastopiętrowy budynek, niż mętlik, po rozmowie z kimś, z kim mogłem być naprawdę szczery udawało mi się o wiele szybciej uporządkować wszystko i ostatecznie dojść do wniosków, na których mogłem opierać się podejmując dalsze kroki i teraz było tak samo. Musiałem poukładać to, co zaczęło dziać się w mojej głowie po spotkaniu z Sophią, a jedynym człowiekiem, który wysłucha mnie i nie będzie oceniać był właśnie Mikael — poza tym mam świadomość, że mogę liczyć na jego opinię, która nawet, jeśli nie będzie tym, co chciałbym usłyszeć, pozostanie szczera i wiem, że jedynie on będzie potrafił wziąć pod uwagę to, co czuję oceniając mimo wszystko na chłodno za i przeciw. Nie oczekuję, że powie mi co powinienem zrobić, bo nie o to w tym wszystkim chodzi, ale spodziewam się, że powie coś, co otworzy mi oczy na element tej całej układanki, który mnie mógł najzwyczajniej umknąć w uniesieniu, w którym trwałem.
Tak, właściwie tak. Wybacz jestem w cholerę..., rozkojarzony – przyznaję się chyba nawet bardziej przed samym sobą niż przed Mikaelem, który wiem, że musiał już zauważyć, że odpływam — normalnie nie błądziłem przecież opuszkami palców po szybie, po której spływały krople deszczu i nie upajałem się tym widokiem tak, jak w momencie, kiedy wszedł do mojego gabinetu. – To wszystko przez – przerywam w ostatniej chwili i kiedy wspomina o Averill, marszczę czoło — nie spodziewałem się, że doszli do tego momentu, w którym właściwie stali się obojętni, bo właśnie takie odnoszę wrażenie, kiedy mówi o żonie i o tym w jaki sposób komunikują się z sobą. Wypijam resztę alkoholu i opierając się o biurko, nachylam w stronę Mikaela, żeby spytać:
Po co wam to? Po co to udawanie? Nie mówiliście..., nie myśleliście o rozwodzie? Mam świadomość jak to brzmi, tym bardziej ode mnie. Nie wiem... – Kręcę głową i odsuwając się, rozsiadam wygodniej w fotelu, z którego obserwuję przyjaciela — nie zniósłbym takiej obojętności ze strony Sophii i gdyby nie pokazała kilka razy, chociażby na sali sadowej, że może jej jeszcze zależeć, nie ciągnąłbym rozwodu tak długo, jak ciągnie się ta cała sprawa — kogo staram się oszukać?, myślę zagryzając dolną wargę i ściągając brwi. Tak naprawdę bylibyśmy w tym samym punkcie, w którym jesteśmy i pewnie nie różnilibyśmy się wiele od Callawayów, chociaż my nie mieliśmy dzieci w przeciwieństwie do nich i domyślam się, że może właśnie przez wzgląd na nie Averill nie decydowała się na żadne dalsze kroki. Poza tym..., wiem że Mikael nie był i nie jest jej obojętny — przyjaźnili się w pierwszej kolejności a uczucie... Uczucie przyszło z czasem, tylko ona potrzebowała więcej troski i zrozumienia.
Potrząsam głowa uświadamiając, co powiedział. Spoglądam na Mikaela i nawet nie wiem, co miałbym mu odpowiedzieć. Wzruszam ramionami i przyznaję:
Nie wiem. Chciałbym i wiesz, ze jestem gotów na naprawdę wiele, żeby tylko odzyskać Sophię, a tamta noc... Tamta noc sprawiła, że to wszystko zaczyna wydawać mi się naprawdę realne i możliwe do wykonania. Tylko..., to ona wniosła pozew, więc jestem zdany na jej..., łaskę? Nie chcę myśleć w ten sposób.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zazwyczaj dobrym patentem jest to żeby powiedzieć coś na głos bo czasami może okazać się że myśl której się trzymamy jest kompletnie bezsensowna. Mikael nie specjalnie przepadał za takimi rozwiązaniami. Wolał wszystko kisić w sobie i nawet gdy chodził na terapię jako dziecko nie specjalnie chciał mówić o co mu chodzi i wolał zdecydowanie wszystko w sobie zamykać i rozmyślać na kilka sposobów aż dochodził do tego co ma zrobić i jak jakiś problem sobie przepracować Nie jest to oczywiście wyjście idealne ale zqsze jakoś mu się udawało. A przynajmniej w większości sposobów. Co do sytuacji Davida... Mika nie był typem który mówił to co druga osoba chce usłyszeć. Jeśli już mówił to raczej słowa były dość gorzkie uwzględniające to co najważniejsze. A co za tym idzie nie raz już pewnie powiedział przyjacielowi że gdyby to on był na jego miejscu nie tylko by nie zapomniał ale i nosiłby zadrę w sercu chyba do śmierci. I że on osobiście nie specjalnie by się ekscytował i cieszył z tego że właśnie ta kobieta staje na jego życiowej drodze po raz kolejny.
Mikael z pewnością nie chciał też rozmawiać o swojej żonie. A tym bardziej nie chciał rozmawiać o jego małżeństwie które było idealne tylko w jakiś większych skupiskach ludzie i to też przy jakiejś okazji. Jak wiadomo, najtrudniej jest powiedzieć że w raju coś nie gra. Tym bardziej że to że nie gra nie trwa już jakie kilka lat. A jeszcze trudniej powiedzieć że też się jest winnym. Mika o tym dobrze wie ale jak widać rozmowa między nim a Averill o rozwodzie to temat poruszany raz na dekadę więc mogą sobie jeszcze poczekać.
-Po pierwsze to gadaliśmy o rozwodzie ale to było kilka lat temu i uznaliśmy oboje że dzieciaki muszą dorosnąć, skończyć studia... Łatwiej jest nam płacić za studia i wszystko jak mamy jeden dom do utrzymania niż jakbyśmy mieszkali oddzielnie. Prosta całkiem ekonomia. A o drugie to... o czym miałem ci mówić? Że nasze życie nie jest naszym życiem bo każdy ma swoje a jej rodzice są tak pokręceni na tym punkcie że zrobią nam krucjatę jak się dowiedzą o rozwodzie? Z drugiej strony, moi rodzice, ci finalni... Dobra po czasie się okazało że oboje mieli swoje za uszami a dalej są razem więc może wcale nie liczy się to co czujesz a to co ludzie powiedzą...- wzruszył obojętnie ramionami bo jakoś nie specjalnie chciał dawać do zrozumienia przyjacielowi że to że żyją oddzielnie to początek tego wszystkiego. Nie chciał się skarżyć że to trwa dekadę i że te wszystkie lata oboje żyją jak asceci prawie i właściwie to gadają tylko o rzeczach koniecznych. Oczywiście, pierwsza pojawiła się przyjaźń w jego relacji z Averill która z czasem przerodziła się w coś więcej. Tyle że wraz ze wzrostem stażu małżeńskiego oni coraz mniej zaczynali rozmawiać. Najpierw przeogromna chęć posiadania dzieci trochę zmusiła ich pchania tego wszystkiego dalej po czym cała wielka akcja z adopcjami. Niestety wszystko zaczęło się psuć w chwili w której ich biologiczne dziecko się urodziło i zarazem dostało maksymalnie kilka dni na przeżycie na tym świecie. Mikael wspierał i chciał to robić jak tylko mógł ale są pewne granice za którymi on też potrzebował zwykłego poklepania po plecach i rękawa do którego się wypłacze. Ale nigdzie poza Polą tego nie dostał. I właśnie mimo że on sam nie jest tego świadomy to właśnie to że całe otoczenie strąciło go do pozycji tylko ojca martwego dziecka on najbardziej cierpi. Bo każdy martwił się o Averill i każdy przejmował się tylko jej stanem. Zupełnie jakby on nie miał prawa się załamać bo ona urodziła. A to było tak samo jego dziecko a on został potraktowany jak bezpański kundel. Jedynie Pola wtedy była w stanie zainteresować się nim. Nim jako facetem i nim jako człowiekiem.
-Jezuuuu, chcesz z nią być czy nie? To że ona wniosła pozew nic nie znaczy. Jak chcesz z nią być to o to walcz a jak nie to skończ to szybko. Ja na Twoim miejscu był jej nawet cześć nie odpowiedział ale to Twoje życie więc i tak zrobisz co chcesz. A sorry, ja uważam że skoro to ona odeszła wtedy to jednak powinna być na Twojej łasce a nie odwrotnie
<center>Obrazek</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na terapii nauczyłem się jeszcze jednej rzeczy, która zazwyczaj pomagała ocenić sytuację i dostrzec wszystkie plus i minusy, znaleźć wszystkie „za” i „przeciw” — wystarczało opisać tę sytuację w jak najbardziej uporządkowany sposób zgodnie z chronologią zdarzeń, ale w tym przypadku ta metoda kompletnie się nie sprawdzała i jedynie, co miałem wrażenie, że potęgował się mętlik, który miałem w głowie od tak naprawdę powrotu Sophii do domu, mimo że nie spotkaliśmy się tamtego dnia a jej obecność zdradzała jedynie szara koperta leżąca na blacie kuchennej wyspy.
Spoglądam na Mikaela i wiem, że on jeden nie będzie oglądać się na sentymenty i że nie będzie starał się odpowiedzieć wymijająco — znam go i spodziewam się, że prosto z mostu wyrzuci z siebie może nawet kilka niekoniecznie przyjemnych słów, które w pierwszej chwili sprawią, że się wqrwię, ale tym samym zmusi mnie do spojrzenia na to wszystko z perspektywy tak, jak patrzyłbym na obcych ludzi i tylko dzięki temu wydaje mi się, że będę w stanie wyciągnąć jakieś logiczne wnioski.
Na moment zawieszamy się nad wyjątkowo delikatny tematem jego małżeństwa, którego zazwyczaj nie poruszamy na nasze mimo wszystko odmienne poglądy i chociaż w tym momencie sam waham się i kompletnie nie wiem, co powinienem zrobić, wychodziłem do tej pory z założenia, że lepiej jest skończyć coś, co przestało funkcjonować tak, jak powinno i nigdy wcześniej nie widziałem większego sensu w ciągnięciu związków na siłę — widziałem wiele razy jak to się kończyło..., a teraz zachowywałem się dokładnie tak samo i zamiast zakończyć małżeństwo z Sophią, odciągałem moment rozstania w czasie, ale... Mnie na niej wciąż jeszcze zależy, a Averill i Mikael nie zdecydowali się a rozwód jedynie przez wzgląd na dzieci i ich rodziców, którzy w tej kwestii niestety nie różnili się wiele od mojej matki i ojca, chociaż ten wydawał się już zobojętniały kompletnie na to, co zrobię ze swoim życiem..., i może tak właśnie było najlepiej?
Zastanawiam się czy gdybym wiedział wcześniej jak to wyglądało w wypadku przyjaciela, czy doradzałbym mu dokładnie to samo i jeszcze... Pamiętam jak wyglądał, kiedy Averill urodziła, ale ostatecznie ich dziecko zmarło po kilku dniach — wydawał się cieniem samego siebie, ale kiedy starałem się wyciągnąć z Mikaela cokolwiek więcej w nadziei, że otworzy się i wyrzuci z siebie cały ten żal, on mam wrażenie, że twardniał bardziej jeszcze nie chcąc pokazywać, że..., cierpi. Zastanawiałem się wtedy jak sam zareagowałbym w takiej sytuacji i pewnie w obecności innych, nie należących do naprawdę najbliższej rodziny ludzi — mimo że byliby moimi najlepszymi przyjaciółmi — pewnie zachowywałbym się dokładnie w ten sam sposób, starając się nie okazywać uczuć, co od zniknięcia Sophii nie przychodziło mi już tak łatwo i otwierałem się w najmniej spodziewanych chwilach a czasami wbrew samemu sobie nawet.
Spoglądam na Mikaela i w pierwszej chwili już mam się uśmiechnąć, ale powstrzymują mnie jego kolejne słowa, ale wiem, że ma trochę racji i pewnie, gdybym nie kochał Sophii jak..., wariat zgodziłbym się z przyjacielem, ale... Nikt, dosłownie nikt nie wie, że jej pojawienie się w mojej kawalerce a przede wszystkim życiu, sprawia do tej pory, że wciąż żyję, bo jedyne o czym myślałem w tamtym czasie, to kiedy skończyć z sobą albo jak. Wpatruję się w twarz przyjaciela i odpowiadam zupełnie szczerze:
Powinienem jej nienawidzić i masz rację, tylko że... Nie potrafię. Nie potrafię jej nienawidzić i chociaż w pierwszej chwili, kiedy spotkaliśmy się i porozmawialiśmy chciałem uprzykrzyć jej życie..., nie umiem. Kocham ją i jestem gotów zrobić wszystko, żeby wycofała ten pieprzony pozew, żeby wróciła do domu i..., do mnie. – Wzruszam ramionami i sięgam po stojącą przede mną szklankę, z której pociągam łyk whisky. – Tylko obawiam się, że może ona nie... – przerywam — nie chcę nawet o tym myśleć i wpatrując się w przyjaciela, zastanawiam się, dlaczego obu nam pieprzy się wszystko w życiu osobistym, podczas gdy w pracy nawet wtedy, kiedy Mikael przesadzał z alkoholem i pozwalał sobie chwilami na naprawdę wiele, układa się nam zazwyczaj świetnie. I niech tak zostanie...
Pocieszające, że raczej nie ma nikogo... A Averill? – Pytam, bo nie wyobrażam sobie jego żony, żeby była gotowa związać się z kimś innym, nie zakończywszy związku z Mikaelem — pod tym względem byliśmy podobni...
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niby opisanie sytuacji od a do z powinno jakoś pomagać ale ta metoda ma jeden znaczący minut. Nie sprawdza się w chwili kiedy wchodzą w grę emocje a sytuacja sama w sobie nie jest prosta jak przypomnienie sobie gdzie się zostawiło kluczyki do samochodu. Biorąc Mikę na przykład nie da się jakoś specjalnie łatwo wyjaśnić wszystkiego i rozwiązać wszystkich sercowo-emocjonalnych problemów. Bo powiedzenie że po dekadzie spotkał była kochankę i się okazuje że dalej go do niej ciągnie tak samo jak przed laty byłoby krzywdzącym wręcz uproszczeniem całej sytuacji. Tym bardziej że on jest przy Poli trochę jak alkoholik na odwyku. Niby wie że nie powinien i niby stara się nie sięgać po zakazaną rzecz ale wystarczy jedna chwila i już u niej jest. I tak samo jak rasowy alkoholik tłumaczy się sam przed sobą że przecież nie robi nic złego.
Mikael nie ma zamiaru gryźć się w język. Nie dlatego że nie chce być odbierany jako cham i prostak ale właśnie dlatego że rozmawia ze swoim przyjacielem. Bo co to za przyjaciel który pokiwa głową i powie tylko to co się chce usłyszeć? To nie jest przyjaciel więc takiego przyjaznego głaskania po głowie Mikael chce uniknąć za wszelką cenę.
Państwo Callaway nie wzięli jeszcze rozwodu tłumacząc się dzieciakami i czysto przyziemnymi sprawami ale mimo wszystko trochę wygląda to tak jakby bali się zaczynać wszystko od początku. Co jest wygodne. Bo nikomu po czterdziestce nie chce się zaczynać wszystkiego od początku i ponownie chodzić na randki i tym podobne. Trochę to też pewnie strach przed tym że nikogo sobie nie znajdą i finalnie skończą sami. A to co mają teraz jest złem znajomym więc nie specjalnie może ich cokolwiek zaskoczyć. I te awantury są już do przewidzenia i jakoś szybko przechodzą nad nimi do porządku dziennego jakby nic się nie stało chwilę wcześniej.
Po śmierci dziecka... on nie miał prawa płakać. Przynajmniej tak sobie to wszystko tłumaczył. Jak on by wtedy się rozsypał to kto by ich wszystkich zbierał z ziemi? Kto przypilnowałby dzieciaki żeby odrobiły lekcje? Kto zajął by się nią po szpitalu? On miał inne zadania i wtedy sobie tak poukładał wszystko że on nie miał czasu i nie miał prawa jakoś tego przetrawić. To głupie ale on musiał i chciał być opoką i filarem tej rodziny czym sam zapędził się w kozi róg bo im dłużej to trwało tym bardziej nikt nie przejmował się nim, tym bardziej nie miał i nie umiał z kimkolwiek pogadać aż finalnie przestał gadać z kimkolwiek poza Polą. I co straszne dla samego Mikaela było już wtedy, ona chciała gadać z nim. Nie o dzieciach, nie o rzeczach które trzeba przegadać ale o pierdołach i o dziwo go słuchała. To egoistyczne trochę ale on czuł się przy niej ważny a wtedy było to dla niego niczym plaster na rozdrapaną ranę.
-Rozwiedź się z nią. Możecie być w końcu razem bez tego świstka. A jej nie zmusisz żeby wróciła albo sama wycofała pozew. Przed rozwodem będziecie czuli presje a tak będziecie mieli czystą kartę.- nie chciał tego mówić na głos ale jak się nie rozwiodą to karta „żałuje że wycofałam pozew” będzie grana przy każdej większej okazji. Nie ma sensu się męczyć a po rozwodzie dalej można myśleć o wspólnym życiu.
-Co Averill? Czy kogoś ma? Nie mam zielonego pojęcia. Z jednej strony wątpię a z drugiej strony... Hej jest atrakcyjną kobietą więc z pewnością m dookoła siebie wielu adoratorów więc nic nie wykluczam. Biorąc pod uwagę fakt że my nic... Nie wiem i w sumie się nad tym nie zastanawiałem nad tym nigdy- po co miał się zastanawiać skoro i tak uważa już za pewne że to on jest tym gorszym i tym dupek który zdradza świetną kobietę więc nie ma znaczenia czy ona ma kogokolwiek.
<center>Obrazek</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszędzie, gdzie emocje wchodzą w grę zaczynają się..., problemy — kogoś nie chce się zranić, komuś nie chce się powiedzieć wszystkiego, kogoś się obraża a jeszcze komuś życzy się wszystkiego najgorszego, chociaż normalnie nie marnowałoby się czasu na tę osobę. W chwilach, w których zapomina się i ściąga maskę wszystko jest tak samo prawdopodobne i mam wrażenie, ze emocje są zawsze jak najgorszym doradcą, ale... Kim stalibyśmy się wszyscy, gdybyśmy wyzbyli się uczuć? Bezkształtną i bezwolną masą, dostosowującą się do otoczenia bez zdania, własnych opinii i..., ambicji. Przecież emocje wzbudza tylko to, na czym nam zależy.<br>
Nieprzyjemnie jest słyszeć od kogoś prawdę o osobie, którą się kocha, ale czasami..., czasami to pomaga przejrzeć na oczy i podjąć decyzję, tym bardziej, że wiem... Mikael jest zawsze ze mną szczery — wręcz czasami mam wrażenie, ze do bólu, ale wolę takie zachowanie niż głaskanie po głowie i powtarzanie czegoś, czego uczepię się i będę robić złudna nadzieję nie tylko sobie, ale być może i Sophii, ale teraz wiem o czym mówił, kiedy odpowiadał mi opowiadając o własnym małżeństwie — uświadamiam sobie, że boję się tak naprawdę, że jeśli przestaniemy formalnie być małżeństwem..., nie będzie nic, co mogłoby nas łączyć i nasze drogi rozejdą się na zawsze, a tego ciosu... Nie udźwignę. Dociera do mnie, że tak samo jak Callawayowie nie chcę decydować się na rozwód, ale w moim przypadku powód wydaje się inny, bo ja wciąż czuję coś do Sophii i to nie jest tylko przywiązanie i..., sentyment, ale tak... Zdecydowanie boję się, że może ostatecznie okazać się, że nie ma nic między nami i że to, co powiedziała wtedy w swoim mieszkaniu..., że to mogłoby okazać się prawdą.<br>
I z jednej strony to, co doradza mi Mikael jest jakimś rozwiązaniem, bo może zaczynając tak naprawdę od zera, byłoby nam łatwiej, ale nie chcę marnować czasu na budowanie wszystkiego od początku, tym bardziej, że w tyle głowy zawsze będę miał to, co się wydarzyło, chociaż... Sami powtarzamy, że łatwiej jest zburzyć coś i postawić od zera niż odbudowywać i odnawiać — w życiu nic nie jest takie proste jak na kartce papieru.<br>
Jest – przyznaję, uśmiechając się lekko, chociaż nigdy nie zwracałem na to większej uwagi — widziałem, że żona mojego przyjaciela jest atrakcyjna, to prawda, ale nic więcej; zupełnie jakbym patrzył na aktorkę w filmie i miał powiedzieć czy jest ładna albo nie... I nawet, gdyby nie byli razem i rozwiedli się, nie pomyślałbym nawet, żeby wchodzić w jakąkolwiek relację poza prawdziwą przyjaźnią z Averill. Nie spodziewałem się po Mikaelu tego wyznania i zastanawiam się czy to, że skończyliśmy z Sophią w łóżku może oznaczać cokolwiek więcej jak to, że rozładowaliśmy napięcie i... Nie chcę nawet tak myśleć. <br>
Wpatruję się w przyjaciela. Dopijam whisky i pytam: <br>
Nie wolisz wystartować teraz, zaraz? – Sugerując, żebyśmy ulotnili i poszli się napić już, zamiast czekać do wieczora, ale ostateczną decyzję pozostawiam Mikaelowi, jeśli miałby albo chciałby załatwić coś wcześniej — mi jest to obojętne, bo wiem, że nic więcej produktywnego nie zrobię w biurze i co najwyżej wrócę do wpatrywania się w strużki deszczu spływające po szybie.

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">zakończona
<div class="ds-tem4">dziękuję!</div></div></div></div></div></table>
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[#5]
Gotowy projekt leżał na jego biurku i czekał na akceptację ze strony szefa. Stukał nerwowo palcami o blat, jak zwykle będąc przejęty czy wziął wszystkie zalecenia pod uwagę. Rozmawiał wcześniej z klientem, dopytywał o każdy najdrobniejszy szczegół - to miał być jego z lepszych projektów za jakie do tej pory się zabierał i trochę spędzał mu sen z powiek. Dawno nie czuł się tak tym wszystkim przejęty, ale nie chciał nikogo zawieść a już w szczególności nie Davida. Kiedy skupiał się na pracy, nie myślał o niej. Nie myślał o swojej zmarłej Molly, która ostatnio wracała do jego pamięci zbyt często niż powinna. Im więcej przesiadywał w biurze tym czuł się zwyczajnie bezpieczny, gdy był pochłonięty pracą. Gdzieś w głębi serca miał wrażenie, że to nie był wciąż zamknięty rozdział i drażniło go niesamowicie, że nie miał bladego pojęcia jak miałby się wyrwać z jej uściśku.
Przejechał sobie dłonią po twarzy, odruchowo spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu - wszystko wskazywało na to, że było w porządku, a klient nie wpadł na szalony pomysł rezygnacji z porjektu w ostatniej chwili, gdy wszystko praktycznie było gotowe na ostatni guzik. Dlatego trochę ociężale wstał ze swojego siedzenia, poprawił krawat odruchowo i niespiesznie skierował się w stronę gabinetu - błagam Max, chociaż tego nie spieprz, dobrze? Ta praca to jedyna rzecz, która w ostatnim czasie ci wychodzi najlepiej, gdybyś jeszcze ją stracił, nie zostałoby ci dosłownie nic, chłopie.
Te słowa często drażniły mu umysł, a mimo to były jakimś motorem napędowym, które odpychały go od robienia wyjątkowo głupich rzeczy.
- Szefie... - po krótkim zapukaniu, uchylił nieco drzwi. David stał przy oknie z założonymi rękoma i w pewnym momencie miał ochotę jednak się wycofać by mu nie przeszkodził w czymś totalnie ważnym, ale w ostatniej chwili przyuważył skinięcie jego dłoni by wszedł do środka. Dość opornie, ale wślizgnął się głębiej do środka, zamykając za sobą drzwi od jego gabinetu Stanął przy biurku, rzucając na nie teczkę z gotowym projektem - Przejrzysz w wolnej chwili? Wszystko powinno być dopracowane, ale wolałbym jeszcze się upewnić... - odezwał się wreszcie, zerkając z lekkim niepokojem w stronę Christensen'a, zastanawiając się w jakim humorze właśnie zastał swojego szefa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">23
<div class="ds-tem4"></div></div></div></div></div></table>

Nie sądziłem, że jeden dzień wolnego więcej będzie kosztował mnie tak wiele nerwów po powrocie do biura i zastanawiam się czy dobrze zrobiłem upierając się, żeby dzisiaj przyjechać do SkB — wciąż czuję się słabo i kiedy tylko zaczynam się denerwować mam wrażenie, że opuszczają mnie siły. Pocieszam się, że nie miałem w poniedziałek poumawianych spotkań z klientami, ale musiałem odpowiedzieć na maile i wiszę od dwudziestu minut na słuchawce użerając się z kolejnym dostawcą, który przez to wszystko, co działo się w mieście kilka tygodni temu wciąż twierdzi, że ma obsuw i nie zdąży przywieźć wszystkich materiałów, których potrzebujemy przy renowacji kamienic w centrum — wziąłem to zlecenie w większości na siebie, żeby pracownicy nie musieli użerać się z chociażby urzędnikami z ratusza a przede wszystkim mam świadomość, że żadna z tych renowacji nie jest łatwa. <br>
Słysząc ciche szefie, z którym staram się walczyć, bo chcę, żeby moi pracownicy widzieli we mnie przede wszystkim człowieka, odwracam się i kiedy widzę Maxa skinieniem głowy, ale także gestem ręką, zapraszam MacCarthy’ego do gabinetu i uśmiecham się, ale pierwszy raz od..., dawna mój uśmiech nie obejmuje oczu. Wpatruję się w teczkę, która ląduje na moim biurku i dając do zrozumienia Maxowi, żeby usiadł staram się jak najszybciej zakończyć rozmowę z ratuszem. <br>
Oczywiście. Jesteśmy w kontakcie. Do usłyszenia. Co to? – Mówię najpierw jeszcze do słuchawki i zaraz zwracam się do niego, żeby usiadłszy otworzyć teczkę z — jak sam powiedział — gotowym projektem. – Możemy przejrzeć teraz razem, jeśli chcesz – dodaję i wyciągam poskładany idealnie równo projekt, pod którym znajduję wszystkie obliczenia obciążeń i przede wszystkim kosztorys, ale w pierwszej kolejności chcę zobaczyć szkic — Max ma świetną kreskę i jest skrupulatny, więc rzucam pobieżnie spojrzeniem w dolny prawy róg, gdzie powinna znaleźć się skala i skinieniem sam siebie upewniam, że jest tam. Uśmiecham niemal niezauważalnie, bo na więcej..., nie mam po prostu sił, ale naprawdę cieszę się z jego kolejnego zlecenia — każdy projekt MacCarthy’ego zawsze oglądam z przyjemnością, bo jest przerysowany na czysto przez przezroczystą a nie węglową kalkę, dzięki czemu całość jest schludna i porządna a oprócz tego zawsze dołącza do teczki taki sam szkic, tyle że w mniejszej skali jeszcze i na niebieskich kratownicach, na których wyrysowuje wszystko białym tuszem. Wiem, że korzysta z naszych programów, ale podoba mi się, że ostateczne detale a przede wszystkim poprawki nanosi ręcznie — to widać i ja to cenię. <br>
Zaglądam do teczki i pytam: <br>
Wykończeniówkę też zamawiał u nas? Robisz jego projekt czy może jest tam dalej już na spodzie? – Dopytuję naprawdę ciekaw, tym bardziej, że mogę zająć myśli na chwilę czym innym niż moje osobiste problemy czy spływające od planistów miejskich uwagi. – I czego nie jesteś pewien? Bo całość wygląda bardzo dobrze. Świetnie – przyznaję wpatrując się w Maxa — naprawdę jest jednym z najlepszych moich architektów, jeśli nie najlepszym..., szczególnie że Crawford odszedł od nas jakiś czas temu.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze starał się przykładać do tego co robił - nie było to proste, wymagało to nie tyle co poświęcenia ale też przecież i wyrzeczeń. Gdyby nie był taki uparty, z pewnością byłby teraz w zupełnie innym miejscu niż to, a może uległby presji ojca i również poszedłby w stronę prawa jak jego starszy brat? Ale od początku wiedział, że to nie była jego życiowa ścieżka i chyba w końcu dlatego wylądował właśnie tutaj i właściwie nie żałował. To głównie przez pracę również nie zdecydował sie uciec z Seattle tuż po śmiertelnym wypadku jego dziewczyny, która miała zostać jego narzeczoną, ale wszystko się zdążyło skończyć zanim zaczął cokolwiek planować - i to właśnie ta praca uratowała go od totalnej destrukcji. Gdyby nie to, że musiał przychodzić trzeźwy, już dawno leżałby pewnie tak samo przegrany. Nowe projekty pozwalały nie myśleć o tym co się stało, a to zabieganie wpakowało go w jakąś bezpieczną bańkę, która kazała się nie pogrążać. Bywały dni gorsze, kiedy najchętniej rzuciłby to wszystko.
Nie potrafił oduczyć się zwracania do Davida w ten właśnie konkretny sposób - nie tylko dlatego, że razem pracowali, ale dlatego, że on tu rządził. Wiedział, że tego nie lubił i gdy już się orientował, przynajmniej jakoś w słowach innych próbował być mniej więcej z nim na ty, ale i jemu było się często ciężko tego trzymać. Sam nie wiedział dlaczego miał takie opory, skoro David nie wysyłał do niego jakichś niepokojących sygnałów. Chyba wolał dmuchać na zimne.
-Nie ma problemu, możemy - przytaknął choć zaraz zrozumiał, że to będzie niezła okazja do rozmowy. Obydwoje zabiegani ostatnio nie mieli nawet czasu na wymienienie większych uwag i nie chodziło mu tylko i wyłącznie o pracę. Dave mógł dostrzec jakieś braki, których on nie dostrzegał w trakcie tworzenia, ale zwykle były to jakieś minimalne detale, które nie zawsze dało się zauważyć za pierwszym razem. - Widziałem się z bratem...niedawno...przypadkowo - wyrzucił z siebie, nieco zaciskając pięści. Wspominał mu jakiś czas temu, że Miles po wyjściu z więzienia nie został wcale w Seattle tylko uciekł na morze. Istniało przecież ryzyko, że jakaś fala go porwie, prawda? Na szczęście tak się nie stało, ale i tak miał jakiś ogromny żal do niego, że po tym wszystkim, bez słowa po prostu zniknął - Powtarzałem sobie, że jak go spotkam, to mu przyleję, ale...Boże, jakie to głupie, nie dałem rady - machnął ręką, zerkając ukradkiem na swojego szefa, czy przypadkiem już nie przesadza. Rzadko kiedy opowiadał o swojej traumatycznej przeszłości, ale David wiedział o wszystkim - nie wiedział jak to mu się udało, ale był jednym z nielicznych, którym ufał. -Wiesz, wydawało mi się, że w tym miejscu jest coś nie tak - przyznał się w końcu, wskazując palcem, o które miejsce w projekcie mu dokładnie chodziło - Tak, wykończeniówkę też chce u nas robić - potwierdził z wyraźnym zadowoleniem, że klient najwyraźniej musiał mieć słabość do nich -Powiedz, że chociaż u ciebie są lepsze wieści, co? - zapytał zainteresowany, odbijając tym razem pałeczkę w jego stronę, skoro on już wygadał się wcześniej.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SkB Architects”