WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Chciał zobaczyć gwiazdy. Chciał znowu poczuć się jak dziecko, chociaż przez chwilę pozwolić sobie na zapomnienie o tym wszystkim, co dzieje się w jego życiu. Bał się tego, a jednocześnie podświadomie pragnął znowu stanąć z nią twarzą w twarz. Zobaczyć jej oczy, usłyszeć głos, poczuć... pokręcił głową, czekając na blondynkę. Zbyt dużo myśli. Zbyt dużo myśli, których nie rozumiał. Dlatego też całą drogę, prawie się nie odzywał, odpowiadając blondynce półsłówkami, wpatrzony w widok za oknem, a im dalej od zabudować Seattle, jego spojrzenie było rozmarzone coraz bardziej. Rzadko kiedy wyjeżdżał gdziekolwiek, dlatego widok pól i lasów był dla niego tym samym, co dla dziecka wizyta w sklepie ze słodyczami. Obserwował widoki za oknem, nie zdając sobie sprawy z obserwacji, jakiej jest zapewne poddawany. Nieśmiały uśmiech błąkał się po jego twarzy, gdy z nieukrywanym zachwytem wychwytywał spojrzeniem każdą interesującą rzecz.
Bo przecież nadal jest dzieckiem.
Takie same rozmarzenie miał w oczach gdy dotarli do domku, małego, w całości zbudowanego z drewna, otoczonego lasem, z jeziorem na wyciągnięcie ręki. Powoli zapadał wieczór, słońce leniwie udawało się na spoczynek, gdy Grimes, tchnięty jakimiś bliżej nienazwanymi emocjami wysiadł pierwszy z samochodu, wodząc spojrzeniem po okolicy.
- Ładnie tutaj. Naprawdę. – powiedział szczerze, zerkając na blondynkę i uśmiechając się lekko niczym dziecko zadowolone że mama spełniła jego największe marzenie. - Dziękuję. – jedno proste słowo przesycone tyloma emocjami, że ciężko je wszystkie nazwać. Nie spodziewał się, że po tym jak przybył do Seattle zobaczy jeszcze coś tak pięknego, jak to miejsce. Może tego potrzebował? Może oboje tego potrzebowali?
- Um... to co teraz? Gwiazd jeszcze nie widać. – powiedział patrząc w bezchmurne niebo które nadal było za jasne by ukazać te piękne, świecące punkciki o których tak marzył odkąd był dzieckiem. Powoli czuł się bardziej niezręcznie w jej towarzystwie, mając w pamięci ostatnie wydarzenia, w tym dotyk, smak jej ust, szczere słowa, które do tej pory dźwięczą mu w uszach. Znowu stracił rezon, gdzieś tam znikła ta dziecięca ciekawość, zaczął skubać rękaw koszuli, zastanawiając się, jak wybrnąć z tej sytuacji.
-
Po nocnej zmianie w klubie oczywiście musiała swoje nieco odespać. Zdrzemnęła się te kilka godzin by następnie skończyć się pakować. Właściwie swój turystyczny plecak miała już spakowany. Ciuchy już dobrała, co by mieć zarówno spodnie i koszulki na zmianę, jak i cieplutki dresik do spania. O bieliźnie chyba nawet nie trzeba wspominać. Kosmetyczka gdzieś też tam została upchana. Do tego przytroczyła jeszcze kocyk i śpiworek, co by mieć dodatkowo. Co prawda był to domek, w którym takie rzeczy były. No ale nigdy nie wiadomo jak bardzo będzie w nocy zimno. Poza tym, jak będą chcieli posiedzieć na dworze i oglądać gwiazdy, to na pewno to się przyda. Wiedziała, że tam są rzeczy potrzebne do gotowania i podobno miało być drewno na opał. To o tyle tym nie będą musieli się martwić jak zajadą. Trochę jej trwało dobranie produktów żywnościowych. Miała tysiące pomysłów na to, co będzie można przygotować na kolację, śniadanie czy też obiad. A i przekąski też przecież były potrzebne. Nie chciała za razem brać nie wiadomo ile i by zarazem wykorzystać wszystko by nie wywalać i nie marnować jedzenia. Tego nie lubiła robić. W międzyczasie oczywiście wypiła ze trzy kawy i stwierdzając, że wszystko gotowe wpakowała rzeczy do autka i pojechała po Coreya. Specjalnie pożyczyła od znajomego auto, co to by było wygodniej jechać z bagażami. Jej samochód nie był najodpowiedniejszy na takowe wyjazdy.
Podczas ich wspólnej drogi sama za wiele nie mówiła. Co najwyżej gdzieś tam podpytywała jak minęło te kilka dni w pracy. Ogólnie jednak skupiała się na drodze i zerkała co jakiś czas na gps, czy aby na pewno wszystko jest ok. Pierwszy raz jechała w to miejsce, więc no trasu nie znała. Kto wie, może kiedyś się to zmieni? Rzucała również ukradkowe spojrzenia mężczyźnie, co by sprawdzić jak się trzyma. Sama pod nosem nieco się uśmiechała widząc jego zafascynowany wzrok i uśmieszek, jaki to się pojawił na jego ustach. To był na prawdę przyjemny widoczek. Ni mogła jednak poświęcać temu obrazkowi zbyt wiele uwagi ze względu na to, że prowadziła, a bezpieczeństwo było dla niej aktualnie na pierwszym planie.
Po dojechaniu na miejsce wysiadła i rozprostowała się, bo czułą się nieco zesztywniała po tej podróży. Wyciągnęła zaraz z kieszeni papierosy i odpaliła jednego. Zaciągając się nim sama również się rozejrzała. Fakt, miejsce było niezwykle urocze. Spojrzała na mężczyznę uśmiechając się delikatnie.
- Nie masz za co mi dziękować Misiaczku. Dla mnie to przyjemność, że mogliśmy tutaj przyjechać - stwierdziła spokojnie. - Na razie trzeba się rozpakować. Sprawdzić, czy na pewno wszystko jest, typu drewno na opał i tym podobne. Powinno wszystko być, ale lepiej dmuchać na zimne. Potem przygotuję nam kolacyjkę - dodała powoli ruszając w kierunku domku. Wyciągnęła z kieszeni klucze. Skończyła palić przed drzwiami i dopiero wtedy otworzyła drzwi. Weszła do środka i zapaliła światło. Musiała przyznać, że na prawdę przytulnie wyglądało wnętrze. Stanęła jednak po środku i myślała, że strzeli sobie zaraz w łeb. Czemu jej blondynizm musiał się odezwać w momencie dzwonienia o rezerwację? Wzięła domek z jedną sypialnią. W salonie były dwa fotele i nieduża, podwójna sofa.
-
Zmarszczył czoło, gdy usłyszał określenie „misiaczek”. Było dla niego to tak samo niezrozumiałe, jak to, co się między nimi działo ostatnimi czasy. Słyszał to tylko w filmach i z tego co pamiętał, było to określenie pieszczotliwe, ale nie wiedział dlaczego go użyła. Postanowił jednak się tym przynajmniej w tej chwili nie przejmować.
- Um...to ja może z torbami pomogę. – odparł, dając jej wolną rękę, w końcu to ona wszystko zorganizowała i wiedziała, co gdzie powinno być. Podszedł do samochodu i zaczął wypakowywać ich bagaże, ostrożnie poczynając sobie z gitarą, delikatnie opierając ją o samochód. Czuł, że właśnie tutaj uda mu się napisać coś innego, niż wszystkie dotychczasowe piosenki. Ostatnio, jeśli o to chodzi, to co wychodziło spod palców bruneta było bardziej depresyjne niż wesołe. Czasami miał ochotę rzucić to wszystko, rzucić pracę, rzucić muzykę i pogrążyć się w tym wszystkim, a jednak... muzyka była czymś, co mu pozostało. Była zarówno wspomnieniem przeszłości, jak i nadzieją na to że przyszłość będzie bardziej obiecująca.
Wszedł za nią do środka, obładowany torbami. Postawił je na ziemi i rozejrzał się dookoła. Nigdy nie był w takim miejscu, więc jego niebieskie oczy momentalnie zaświeciły się niczym dziecku. Jednak jedno spojrzenie na blondynkę podziałało jak kubeł zimnej wody, bo sam nie dostrzegał tego, co dla niej było jasne.
- Um, Kira, coś nie tak? – popatrzył na nią uważnie, naprawdę nie wiedząc, o co chodzi. Miał tylko nadzieję, że to nie zepsuje im weekendu, nawet jeśli atmosfera zrobi się bardziej nerwowa i krępująca, ze względu na to, co między nimi ostatnio było.
-
Hale bardzo się cieszyła, że będzie mogła spędzić z nim więcej czasu. Uważała, że to dwojaka okazja. Otóż z jednej strony będą mogli poznać się na nowo, odnowić pewną więź, jaka ich wtedy łączyła i lepiej wzajemnie się zrozumieć. Z drugiej zaś strony będą mogli wspólnie przypomnieć sobie te dobre chwile z ich przeszłości. W końcu... Jak widać nie było tylko źle. Kiedyś mieli siebie, czemu by i nie teraz?
- Jasne, śmiało. Ja posprawdzam wszystko - powiedziała spokojnie jeszcze zanim weszła do środka. Domek był niezwykle urokliwym i przytulnym miejscem. Nawet przeszło jej przez myśl, że mogłaby w czymś takim mieszkać na stałe. No jednak tutaj pojawiłby się problem z pracą no bo... Jakby dojeżdżała? Zbyt daleka droga, a bliżej miasta to już nie byłoby to samo. Może jednak źle zrobiła, że kupiła mieszkanie? Mogła wybrać jednak dom. Zawsze to inaczej. No ale już popij wodą. Nie miała ochoty teraz znów bawić się z agentką nieruchomości aby spróbować sprzedać i znów czegoś szukać. Nope, nie ma mowy.
Na dany moment nie skupiała się prawie w cale na zewnętrznym otoczeni ich aktualnego miejsca pobytu. Ona miała pewne plany i zadania do wykonania, aby zapewnić im jak najprzyjemniejszy pobyt w domku. Jej głowa na tym próbowała się ogólnie skupić. Jak widać jednak nie do końca to wyszło, skoro zrobiła taką wtopę. Przyjrzała się uważnie sofie, czy dałoby się ją rozłożyć. Niektóre przecież się da. Tej jednak nie. Zaczęła rozglądać się za jakimś schowkiem, co by może ukryte zostałoby łóżko polowe. Z tych jednak rozmyślań wyrwało ją zapytanie mężczyzny. Podrapała się po karku zakłopotana.
- Przepraszam. Zajebałam się w czasoprzestrzeni. Chciałam by było idealnie i... Zapomniałam zapytać ile sypialni ma ten domek. No i... Em.... Tu jest jedna sypialnia, tam u góry. Sofy nie da się rozłożyć. Ale... To moja wina więc będę spała na fotelu. Przepraszam. Chciałam wybrać jak najlepszą okolicę dla nas i... Cholera - zrobiła smutną, zakłopotaną minę. Znów coś zepsuła. Tym razem nie dopilnowała tego, w jakim domku się znajdą. Usiadła na jednym z foteli. Przymknęła na chwilę oczy próbując skupić swoje myśli. Na pewno jakieś rozwiązanie się znajdzie. Musiała jednak wpierw się dobrze nad nim zastani=owić. Przecież nie zrezygnują teraz i nie wrócą do domów. Co to, to nie.
-
Jej kolejne słowa jeszcze bardziej uwydatniły strach i niepewność bruneta. Przez głowę przeleciało mu wiele scenariuszy, jeden gorszy od drugiego. Ręce mu zadrżały, schował je więc do kieszeni i jak to ostatnio miał w zwyczaju, wbił spojrzenie w swoje buty, jakby nagle dostrzegł tam coś interesującego. Odetchnął kilka razy, z cichym świstem wypuszczając powietrze. To nic wielkiego, drobna niedogodność, poradzisz sobie Grimes. Przecież... to nic wielkiego, prawda?
- Um... nie jest tak źle, Kira, nie przesadzaj. – powiedział, gdy był pewien, że głos go nie zawiedzie. Skupił na niej spojrzenie, oddychając spokojnie, miarowo, w głowie nadal wmawiając sobie, że to nic wielkiego. - To ty zajmiesz łóżko, ja nie raz i nie dwa spałem na fotelu, to dla mnie nic wielkiego. – wydusił to z siebie, dumny że bez zająknięcia to zdanie przeszło mu przez gardło. Nie rozumiał, dlaczego zależało jej na tym, by wszystko było perfekcyjnie. Jemu wystarczyłby kawałek podłogi i jakaś poduszka, nawet we własnym domu, częściej śpi w fotelu w swoim studio, niż w normalnym łóżku.
- Naprawdę, jest dobrze. Um... nie musisz się martwić. Chociaż dzisiaj. Proszę. – mówił cicho, ważąc każde swoje słowo. W takim natłoku emocji, w jakim obecnie się znajdował, mógłby powiedzieć coś, co byłoby źle odebrane. Czego by żałował. Coś czego nie rozumiał, a co powoli się w nim rozumiał. Wolał przynajmniej w tym momencie uniknąć kolejnych stresów, dlatego by czymś zająć myśli, położył swoją torbę na fotelu, jednocześnie dając jej tym znać, że poradzi sobie. Zawsze może przysunąć jeden fotel do drugiego i zrobić sobie wygodne łóżko. Wziął do ręki futerał z gitarą, zapomniał jednak, że nie zasunął jednej z mniejszych kieszeni. Niefortunnie biorąc instrument, wysypał na podłogę zapisane kartki, nuty, ołówki i zgniecione papiery, nieodzowny znak że znajdował się w nastroju sprzyjającym pisaniu.
- Cholera... – mruknął sam do siebie i zaczął zbierać to wszystko z podłogi, po raz któryś już przeklinając w duchu swoją nieporadność. Przynajmniej wtedy, kiedy blondynka była w pobliżu.
-
- Pewnie masz rację, że przesadzam. Nie chciałam po prostu... No bo spanie na fotelu nie jest wygodne. Miał być to wyjazd, gdzie oboje odpoczniemy. No a... Słabo wyszło. Przepraszam - spojrzała gdzieś w bok mocno zakłopotana tym, iż coś wymknęło się spod jej kontroli i zaważyło na ich przyjemnym odpoczynku w domku nad jeziorem. - Nie chcę byś później był cały połamany od spania na fotelu przez moje niedopatrzenie - stwierdziła. Westchnęła znów cicho widząc, jak postanowił "zająć" sobie miejscówkę na fotelu. Nie chciała się z nim o to sprzeczać. Wiedziała jednak, że jej osobiście źle będzie się spało w łóżku wiedząc, iż z jej winy on śpi na niewygodnym fotelu. Jeszcze się później zastanowi nad tym, jak to ogarnąć. Na dany moment trzeba było jednak się rozpakować i przygotować kolację.
- Niech już będzie... - mruknęła zgadzając się ostatecznie na jego decyzję. Przynajmniej tym czasowo. Zdjęła z siebie w końcu kurtkę. Chwilę będą wewnątrz budynku. Chciała złapać za swój plecak ale wtedy wypadły kartki z futerału. Kucnęła aby pomóc je pozbierać. Mimowolnie jedną z nich zaczęła czytać.
- Kolację może zrobię na ognisku, co ty na to? Czy... Pośpiewasz mi wtedy? - zapytała niepewnie lekko się uśmiechając mając nadzieję, że się zgodzi. Uwielbiała go słuchać i z byłoby jej niezwykle miło gdyby się zgodził. Podała mu kartki, które zebrała z podłogi.
-
- Daj spokój, to naprawdę nic, przywykłem. Czasami nadal śpię na fotelu w domu. – zdobył się na nieśmiały uśmiech, patrząc na nią jakby spojrzeniem chciał jej przekazać że naprawdę nic się nie stało, los ich nie rozpieszczał. - Potrafię... um... zrobić sobie wygodne miejsce do spania, nie martw się proszę. – widział po oczach, że to naprawdę wiele dla niej znaczy. Owszem, nie rozumiał tego, ale całym sobą chciał zapewnić ją, że jemu to nie przeszkadza, w sumie jest człowiekiem który zaśnie wszędzie, szczególnie gdy pisze, bądź gra. Albo jak wraca z nocnej audycji i nie ma sił doczołgać się do łóżka, to śpi właśnie na fotelu. Czuł się niezręcznie, czując jej troskę, dlatego jak najszybciej chciał się czymś zająć, by móc przestać o tym wszystkim myśleć. Dlatego pewnie nuty wysypały mu się na podłogę.
- Um... brzmi nieźle. – powiedział, zgarniając kolejny arkusz, z bliskiej odległości patrząc jej prosto w oczy gdy uniósł głowę. O dziwo, wytrzymał to spojrzenie, aczkolwiek serce jak zwykle waliło mu jak oszalałe. - Ja-jasne. Nie ma problemu. – zająknął się, po pierwsze nie przyzwyczajony jeszcze do jej bliskiej obecności, a po drugie zaskoczony prośba o to, by coś na żywo zagrał. Nie dawał koncertów, praktycznie nikt nigdy nie słyszał, jak gra na żywo. Była pierwsza pod tym względem.
Dostrzegł opadający na jej czoło kosmyk włosów, niewiele myśląc wyciągnął drżącą dłoń i poprawił go, układając delikatnie za jej ucho. Jakby dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, zabrał rękę i spuścił wzrok, zbierając pozostałe kartki i szybko chowając je na miejsce. Oddychaj. Oddychaj Corey, przecież to nic wielkiego. Oddychaj kurwa.
- Ja... um... chyba muszę się ogarnąć. Po podróży. – powiedział cicho i nim w ogóle zdążyła się odezwać, złapał za swoją torbę i zamknął się w łazience, z szaleńczo bijącym sercem. Spojrzał w lustro, w te szeroko otwarte oczy, przydługie włosy, zarośnięte policzki. - Co ty odpierdalasz, Grimes? – mruknął do siebie nim z ciężkim westchnięciem odkręcił kran i nabierając wody przemył sobie twarz, drżąc na całym ciele.
-
Blondynka ucieszyła się w duchu, że przystał na jej propozycję. Była wręcz wniebowzięta. Uśmiechnęła się jedynie, bo przecież nie chciała go przestraszyć nagłym skakaniem z radości. Z resztą takie skakanie nie było nawet w jej stylu. Nie spodziewała się jednak tego, że poprawi opadający kosmyk jej włosów. Była tym nieco zaskoczona i nawet się zarumieniła. Jednak on już był w drodze do łazienki gdy owe rumieńce wypełzły na jej policzki. Dopiero odgłos zamykanych drzwi wybudził ją przywracając do rzeczywistości. Wstała z podłogi i zerknęła w jego kierunku. Poklepała się lekko po policzkach.
- Powrót na ziemię -szepnęła sama do siebie. - Na spokojnie. Nie musisz się śpieszyć. Ja rozpakuję jedzenie i przygotuję to, co ma wylądować nad ogniskiem. - zawołała za nim. Zgarnęła torbę z prowiantem i ruszyła do części kuchennej. Rozpakowała wszystko. To, co było trzeba schowała do lodówki. Pokroiła warzywa, przygotowała kotlety i pozabierała rzeczy na zewnątrz. Tam wpierw odpaliła papierosa. Popatrzyła chwilę w kierunku tafli jeziora. Cisza i spokój. Przymknęła na chwilę oczy wsłuchując się w otoczenie. Jak dawno nie czuła się tak... Dobrze. Nawet nie zwracała uwagi na to, że wychodząc na zewnątrz nie założyła spowrotem kurtki. Stała tak, w krótkim rękawie i z włosami związanymi już teraz w wysoki kucyk.
- Hmm... Może by jeszcze po piwo skoczyć. W sumie... Do ogniska i burgerów... Idealnie by pasowało... Czy ja j mam w aucie jeszcze? W sumie nie widziałam go w domku... - powiedziała sama do siebie głośno po prostu myśląc. Zastanawiała się również, jak tam Corey. Miałą nadzieję, że wszystko w porządku. Nie chciała go w niczym popędzać. Miał swój czas na wszystko. Powoli. Do niczego nie chciała go zmuszać. To on miał czuć się przy niej dobrze. On musiał sobie wszystko przetrawić i przełamać swoje granice. Barmanka wciąż patrzyła na taflę jeziora zagłębiając się we własnych myślach. Wyraźnie byłą nieobecna paląc powoli swojego papierosa.
Co było między nimi? Co między nimi działało, że chciała dla niego jak najlepiej? Owszem, znali się od dawna. Wiedzieli co ich boli, co ich spotkało, jak cierpieli. Jednak... Nie była pewna co się w niej tak czai. Nie umiała nazwać tych uczuć. Było w tym wszystkim coś... Nowego, czego nie rozumiała. Próbowała to jakoś pochwycić myślami, znaleźć ku temu jakieś słownikowe, książkowe wyjaśnienie. Nie potrafiła jednak. Nie byłą pewna co to jest ale... Podobała się jej ta dziwna iskra między nimi.
-
Nie wiedział, ile czasu spędził w tej łazience, wyszedł dopiero w momencie, gdy ręce przestały mu się trząść, a z oczu nie ział już ten paniczny strach. Odetchnął kilka razy i gdy miał pewność, że jako tako się trzyma, wyszedł z pomieszczenia, kierując się do głównej części domku. Mimo, że nadal był w kurtce, poczuł przejmujące zimno, jakie ziało od otwartych drzwi, w których dostrzegł sylwetkę blondynki. Podszedł wolno, krok za krokiem znalazł się za jej plecami. Zamyślił się i ściągnął swoją własną kurtkę i zarzucił jej na ramiona. Mimo, że nie był jakoś mocno postawny, to ona w tej kurtce tonęła. To... urocze?
- Um... chętnie bym się napił, ale jeśli go nie ma, to nic nie szkodzi, nie musimy przecież pić. – powiedział cicho, zza jej pleców, pewnie lekko ją strasząc, bo poruszał się bardzo cicho, z przyzwyczajenia, jakby chciał tak jak zawsze uniknąć spojrzeń i przypadkowej zaczepki. Złapał się na tym, że za długo na nią patrzy, odwrócił więc wzrok, opierając się o framugę drzwi plecami, kierując spojrzenie w niebo, jakby nic sobie nie robiąc z jej cholernie bliskiej obecności. Wystarczyłoby by się schylił, wyciągnął rękę...
- Patrz. Um... powoli pokazują się gwiazdy. – powiedział unosząc jeszcze bardziej głowę, z dziecięcym rozmarzeniem na twarzy, na chwilę chociaż zapominając o tym co się wydarzyło, znowu będąc tym kilkulatkiem który wpatrywał się w niebo z zachwytem, co i rusz dostrzegając coś interesującego. Nie wiedział, ile to trwało, nim oderwał wzrok od nieba i spojrzał prosto w jej oczy. - Um.. dzięki. Że mnie tu zabrałaś. Naprawdę dzięki. – niespecjalnie wychodziła mu szczerość, ale zrozumie sens tych słów. Czasami nie trzeba wiele mówić, wystarczy spojrzeć w oczy by zobaczyć tą cholerną wdzięczność i nienazwane jeszcze emocje.
-
- Na pewno jest. Pewnie jednak nadal w aucie. Miałam je naszykowane i na pewno je tam wkładałam. Mamy wolne więc... Piwo jak najbardziej nam się należy - zaśmiała się lekko. Przyglądała się mu dłuższą chwilę. To światło padające z wnętrza domku, to jak był oparty o framugę... Było w tym coś niezwykłego, przyciągającego wzrok i... Budzącego w niej trudne do opisania uczucie... Pożądania? Nie... No... Szybko odepchnęła od siebie te myśli. Przecież nie wypada. Chyba znaczy nie był jej bratem. Nie było to więc czegoś nieodpowiedniego by patrzeć na niego jak na mężczyznę. W końcu nim był. No i to był zajebiście przystojnym mężczyzną z cudownymi oczami. Odwróciła wzrok w kierunku nieba. To była świetna ucieczka od tego, by w końcu przestać w ten dziwaczny sposób myśleć. Nawet nie rozumiała dlaczego zaczęła nad tym w ogóle rozmyślać. Przecież przyjechali tutaj by niejako powrócić do starych czasów, gdy to patrzyli w rozgwieżdżone niebo... Jednak co jakiś czas odbijało się echem to, iż nie są już dziećmi. Może czasem się tak czują, ale ich ciała mówią zupełnie co innego.
Słysząc jego słowa powróciła wzrokiem do jego twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie wtulając się w jego kurtkę.
- Nie masz za co mi dziękować Corey. Dla mnie to sama przyjemność spędzać z tobą czas. Dobrze o tym wiesz - powiedziała z uśmiechem. Mogłaby tak stać i patrzeć. Jednak poczułą w brzuchu, że no... Wypadałoby w końcu zjeść. Zdjęła kurtkę i mu ją przekazała. - Dziękuję. Pójdę po swoją bo nie chcę byś marzł. Trzeba ognisko rozpalić i.... Mam w planie hamburgery. Widziałam, że jest ruszt do rozstawienia nad ogniskiem - puściła mu oczko. - No i skoczę do auta po piwko. Czas zacząć nasz weekend Misiaczku. Tu jesteśmy tylko my i nikt nie zepsuje nam tego czasu - powiedziała z uśmiechem.
-
- Trochę daleko byśmy mieli do sklepu. – próbował nieśmiało zażartować, lekko się przy tym uśmiechając. Do najbliższego sklepu mieli kilka kilometrów, nie na darmo wyjechali w totalną głuszę, gdzie nie było cywilizacji, także z zasięgiem byłby problem. Miejsce jak z horroru, albo z taniej komedii romantycznej którą kiedyś w kinie puszczali. To miejsce było jednak urokliwe, miało swój klimat, potrafiło pomóc pozbierać myśli, zastanowić się nad tym, co dalej, a było o czym myśleć. Spojrzał na nią, pogłębiając ciszę, jaka nastała. Była blisko, tak cholernie blisko, mimo szybko bijącego serca nie odczuwał strachu, patrzył jak opatula się jego kurtką w takim dziwnym, niezrozumiałym dla niego geście. Sam nie odczuwał zimna, mając na sobie jedynie koszulę z ulgą przyjmował zimniejsze podmuchy.
Mimo wszystko, chciał znowu poczuć się jak dziecko. Bez trosk, bez problemów, bez ciągłego strachu. Miał świadomość, że to niemożliwe, a jednak... Teraz wszystko się zmieniło, teraz po raz pierwszy od dawna zdawał się na instynkt, na to co czuł, a czego nie potrafił nazwać nawet wyśpiewanymi słowami.Jeszcze nie.
- Wiem. A jednak... dziękuję. – odparł odbierając kurtkę, zakładając ją z przyzwyczajenia, mimo że nie było jakoś specjalnie zimno. - Um... ogarnę to ognisko. – powiedział. Nigdy tego nie robił, oglądał jednak sporo filmików, chciał też czymś zająć ręce. Jej kolejne słowa sprawiły, że nie ruszył się z miejsca i zmarszczył brwi. Po raz kolejny użyła tego pieszczotliwego słowa, jak dla niego wyrwanego z kontekstu. Owszem, pierwszy raz mógł wziąć to za przypadek, ale drugi... coś było na rzeczy.
- Um... Kira, czemu mnie tak nazywasz? – patrzył na nią z miną niczego nieświadomego dziecka które zadało bardzo ważne pytanie. Był zmieszany, zdziwiony, nie wiedząc co robić z rękoma schował je do kieszeni i starał się odnaleźć jej spojrzenie, jakby z oczu blondynki mógł odnaleźć motywy jakimi kierowała się, wypowiadając to słowo po raz kolejny.
-
- A to fakt - również lekko się zaśmiała. Raczej nie miała by ochoty zaiwaniać teraz gdziekolwiek po kilka łyków alkoholu. Jednak no... Jako barmanka ciężko, by nie była zaopatrzona. Posiadała w aucie nawet i cięższe trunki i inne pierdoły, co by urozmaicić życie i ewentualnie sprostać wszelkim gustom mężczyzny, z którym to wybrała się na wypad poza miasto. Mężczyzny, na którym mimo wszystko jej zależało, chociaż jeszcze nie zdawała sobie jeszcze sprawy jak bardzo.
Przyznał, że wie a ona... Naszła ją dziwna ochota by znów złożyć pocałunek na jego czole. Powstrzymała się jednak. Nie rozumiała dlaczego poczuła nagłą potrzebę zrobienia tego właśnie gestu. Nie chciała go przestraszyć, obudzić znów w nim traumy. Czas, czas... Potrzebny czas i święty spokój bez głupich akcji. Czego ja kurwa w ogóle chce i co mi odpierdoliło?! wykrzyczała sama do siebie we własnej głowie. W odpowiedzi jedynie więc uśmiechnęła się do niego uroczo.
Przy kolejnym pytaniu mężczyzny nieco zgłupiała. W sumie... Dobre pytanie. Dlaczego jego tak nazywała? Zwykle "Misiaczkami" nazywała ot tak niektórych ludzi, znajomych co to udawała przed obcymi jaka to ona kokieteryjna byłą. Tutaj jednak było to zupełnie co innego. To był jakiś odruch bezwarunkowy, gdzie nie było to udawane. Był la niej Misiaczkiem, co to chętnie by się do niego przytuliła. Na tą myśl zarumieniła się, cichutko chrząknęła. Zaraz potem podrapała się po karku zakłopotana i odpaliła papierosa również nie ruszając się z miejsca, by cokolwiek przygotować do kolacji.
- To... Ja.... Sama nie wiem.. Znaczy.... - Westchnęła cicho całkiem się burcząc. Oparła się o balustradę tarasu i spojrzała w niebo popalając papierosa. Powoli wypuściła dym ze swoich ust.
- Misiaczku... Pasuje mi to do Ciebie bo... Z jednej strony jesteś kimś do kogo z przyjemnością bym się przytuliła, co jest strasznie dziwne. Z drugiej zaś strony wiem, że to nie tak, iż kogę to zrobić. Nie chcę wywoływać traumy, ataku paniki czy czegoś w tym stylu. Chcę.... Byś miał swój czas na właściwe przystosowanie się do tego świata tak, jak mi się udało to zrobić. Fakt, ja nie wiem wszystkiego i nie umiem zrobić wielu rzeczy ze swoimi uczuciami ale... Chociaż część ci mogę pokazać i... No.... jest mi przy tobie tak dobrze jak przy Misiu.... Tak chyba bym to określiła - powiedziała czując, jak jej twarz płonie od zakłopotania. Sama nie wiedziała jak to wszystko ująć.
-
Mimowolnie odpowiedział jej uśmiechem. Gdyby zaszła potrzeba, znalazłby sklep, korzystając z idealnej okazji do przemyślenia sobie tego i owego. Zależało mu na tym, by była ze wszystkiego zadowolona, by nie miała smutnej miny. Nie wiedział, skąd się to wszystko brało, nie miał bladego pojęcia dlaczego aż tak bardzo mu zależało. Jednak napracowała się, znalazła to miejsce, chciała by znowu poczuli się jak tamtej pamiętnej nocy w bidulu, kiedy towarzyszyły im tylko gwiazdy i muzyka, jaka pobrzmiewała w ciszy.
Co się z tobą dzieje, Grimes?
Słuchał jej słów, nie odzywając się ani słowem, uważnie obserwując szeroko otwartymi niebieskimi oczami. Nie rozumiał tego, nie rozumiał jak ktoś mógł żywić do niego aż takie emocje. Przecież był nikim, bękartem który ośmielił się przyjść na świat i który był mocno poniewierany przez kapryśny los, a jednak... w jej głosie nie słyszał złośliwości, kłamstwa, a jedynie szczerość i lekkie zmieszanie, co także było dla niego niezrozumiałe, tak jak i ta relacja jaka ich łączyła, a której nie potrafił określić jednym, konkretnym słowem. Bił się z myślami, przygryzając wargę, ocknął się dopiero gdy poczuł metaliczny posmak krwi.
Wyjął ręce z kieszeni i... rozłożył je na boki.
- Um... chcesz się przytulić? – mruknął cicho z dziwną powagą w głosie. Nie zwracał uwagi na to, że łapy drżały mu jak w febrze, a serce znowu próbowało wyskoczyć z klatki piersiowej, niespokojne przez jej cholernie bliską obecność. Jednak jej słowa... w jakiś sposób go podbudowały. I sprawiły że chciał znowu poczuć ten dreszcz jak w tamtym opuszczonym budynku. Szanował ją za to, że nie zmusza go do niczego, a jednocześnie wiedział, że jeśli sam nic z tym nie zrobi, wszystko będzie stało w miejscu i ten wyjazd może okazać się jedną wielką klapą, podsycany niezręczną atmosferą, zamiast spokojem, jakiego przecież oboje pragnęli.
-
- Dopiero teraz rozumiem jak bardzo za tobą tęskniłam i jak bardzo mi ciebie brakowało. Nie wiem czemu nie zdawałam sobie z tego sprawy. Jednak teraz, gdy jesteś obok czuję... Czuję się znacznie lepiej, tak jakby odnalazł się brakujący kawałek układanki. Nie rozumiem tego, ale dobrze mi z tym - szepnęła cicho tuż przy jego uchu jakby bojąc się naruszyć ten spokój i muzykę nocnego życia na odludziu. Co raz więcej gwiazd pojawiało się na niebie. Ich upragniona noc w końcu nadeszła i byli sami bez obcych, którzy by mogli im w czymkolwiek przeszkodzić bądź jakkolwiek skomentować zaistniałą sytuację. Teraz byli tylko w swoim towarzystwie i mogli przeżywać to na swój własny sposób, bez obawy o krytykę, wyśmianie czy złośliwości świata zewnętrznego. To był teraz ich czas i ich świat. Nic więcej się nie liczyło, przynajmniej dla niej samej. Nie wiedziała co będzie się działo i jak zakończy się ten wyjazd. Nawet jeśli coś się jeszcze później rąbnie, to i tak każde z nich coś będzie mogło z tego wynieść, jakąś naukę na przyszłość, przemyślenia dotyczące świata i ich dziwacznej relacji. Ona sama nie potrzebowała wiele. Dla niej wystarczyło, że czuł się przy niej bezpieczny, że próbował postawić kroki do przodu, że się uśmiechał i był przy niej. Dla niej to i tak niezwykle wiele. Wiedziała, że dla niego to jest wiele wyzwań. Rozumiała to, bo sama wiele ich już przeszła.
-
Uśmiechnął się, choć tego nie widziała.
- Ja też się z tego cieszę. – mimowolnie zadrżał, czując jej usta przy swoim uchu, skupił się jednak na jej bliskości, mimowolnie mocniej ją obejmując, nie zwracając uwagi na galopujące mu w klatce piersiowej serce. Oszołomił się nieco jej zapachem, do tego stopnia że wtulił nos w jej włosy, na chwilę przymykając oczy, rozkoszując się tą dziwną, nieznaną mu mieszaniną sprzecznych ze sobą emocji.
Nie musiał wiele mówić, by wiedziała, że on też się cieszy. Wychodzi na to, że prócz niej nie miał absolutnie nikogo. Dla każdej normalnej osoby byłoby to dosyć przygnębiające, ale Corey jest przecież specyficzny, cieszą go inne rzeczy, boi się czegoś odmiennego niż całe społeczeństwo. Przez to powinien czuć się wyjątkowy ale teraz... teraz nie wiedział jak powinien się czuć. Nie miał pojęcia, ile tak stali, w pewnym momencie odchylił jednak głowę, jakby z niechęcią, by móc spojrzeć w jej oczy.
- Um... idź może po to piwo, a ja... zajmę się tym ogniskiem. – chciał z twarzą wyjść z tej niezręcznej sytuacji i skupić się na tym, co mieli przecież zrobić. Potarł delikatnie jej ramiona nim z nieśmiałym uśmiechem ruszył w stronę miejsca idealnego na ognisko. Widział wszystko na filmach, więc samo przygotowywanie w jego wykonaniu było komiczne.