WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bal sylwestrowy każdego roku przyprawiał go o kilka siwych włosów, za sprawą tego, że chciał, by tak wielkie imprezy, które organizował w swoim hotelu, były dopracowane w najmniejszych szczegółach. Był pod tym względem pieprzonym perfekcjonistą i nie potrafił sobie wyobrazić, że coś miałoby pójść nie tak, chociaż każdego roku już na dwa tygodnie wstecz upewniał się kilkukrotnie, że nikt o niczym nie zapomniał, a ekipa hotelu pracowała na najwyższych obrotach.
Jednak gdy nadchodził ten dzień, wątpliwości na nowo rodziły się w męskiej głowie.
Nie inaczej było tego dnia - ostatniego w roku, który miał pożegnać będąc w pracy, z tą różnicą, że tym razem postawił na hotel w Seattle, a nie jeden z tych, które znajdowały się w innych miastach. W hotelu pojawił się późnym popołudniem. Bal noworoczny miał się rozpocząć o dwudziestej, on zaś chciał się przyjrzeć ostatnim przygotowaniom na kuchni oraz upewnić w tym, że pokoje były przygotowane, zaś główna sala, na której odbywały się różnego rodzaju konferencje oraz wystawy, została urządzona tak, jak nakazywał. Nie zapomniał również upewnić się, że dostawa wszelkich przekąsek i słodyczy, zgadzała się z zamówieniem, jakie złożyła przed kilkoma dniami Wilson. Na szczęście cukierni, z którą się kontaktowali, dostrzegł pralinki, makaroniki i co najważniejsze fontannę z czekoladą.
Piętra również prezentowały się bardzo dobrze, a pokojówki uwijały się niczym mrówki ze swoimi zadaniami, dzięki czemu mógł wrócić do swojego gabinetu, gdzie ponad godzinę spędził nad dokumentami zamykającymi rok, ostatecznie zatrzaskując laptopa i ubierając się w przywieziony specjalnie na tę okazję garnitur.
Upewniwszy się, że z każdej strony prezentował się nieskazitelnie, spojrzał w stronę wiszącego na ścianie zegara i uświadomił sobie, że lada moment do hotelu miała przyjechać Wilson, z którą miał rozpocząć bal. Przeciskając się przez tłum gości, wyszedł na zewnątrz, wypatrując taksówki, którą miała przyjechać kobieta. Gdy w końcu ją dostrzegł, był przekonany, że niewiele brakowało do tego, by zbierał szczękę z podłogi. O ile w pracy zawsze wyglądała doskonale, tak tego wieczoru zrobiła na nim ogromne wrażenie. Patrząc na to, jak szła chodnikiem w stronę wejścia, gdzie na nią czekał, dostrzegł w niej siebie. Kogoś, kto musiał zadbać o każdy, najdrobniejszy szczegół, by czuć pełną satysfakcję, co dotyczyły nie tylko podejmowanych decyzji, ale również wyglądu.
Kolejny punkt wspólny.
Powitanie gości, przemowa i pierwszy toast minęły bez komplikacji. Był zadowolony z powodu tego, że spośród licznej ilości gości, których mieli wpisanych na listę, zaledwie kilku zrezygnowało z przyjazdu w ostatniej chwili. Porozmawiał z kilkoma osobami, na co stracił niemal godzinę i zaczepił jednego z kelnerów, którzy przechadzali się po sali z tacami pełnymi kieliszków z alkoholem. Zgarnął dwa i odnalazł wzrokiem Wilson.
Prawdę powiedziawszy, zastanawiam się, czy nie powinienem narzucić nowego dress codu – zagaił z lekkim, psotnym uśmiechem, podając jej jeden z kieliszków szampana, po czym zamoczył wargi w swoim. – Pięknie wyglądasz – przyznał, obrzucając ją spojrzeniem od stóp po czubek głowy. – Miałaś okazję skosztować już pralin? W życiu nie jadłem lepszych. Powinniśmy wpisać tę firmę na stałą listę dostawców. Okazji do rozpieszczania gości nie zabraknie w nowym roku – dodał, zmieniając z łatwością temat, by nie rozebrać jej wzrokiem tu i teraz. A najlepszym tematem, była oczywiście praca. A przynajmniej tak mu się wydawało w tej chwili.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chociaż priorytetem dla Hannelore pozostawała praca i pomyślny przebieg balu noworocznego, to jednak typowo kobieca część jej natury tego wieczoru dała o sobie znać dużo donośniej niż miało to miejsce dotychczas. Nie lubiła się spóźniać, ale ostatnie szlify i poprawki makijażu sprawiły, że niemal przegapiła wiadomość z informacją o tym, że taksówka znajdowała się pod blokiem. Na parter zeszła zatem w pośpiechu, ale nawet to nie było w stanie zepsuć jej humoru. Choć za symbolicznym wydźwiękiem Sylwestra i Nowego Roku niekoniecznie przepadała, a wszystkie sentencje pokroju nowy rok, nowa ja nie wchodziły w jej przypadku w życie, to jednak samą formę pożegnania starego i powitania nowego okresu bardzo lubiła.
W hotelu - ku własnemu zadowoleniu, choć nie miała pojęcia, czy była to kwestia jej licznych ponagleń, czy może wciśnięta do ręki kierowcy kilku dodatkowych banknotów za to, by docisnął pedał gazu - pojawiła się punktualnie. Nie spodziewała się komitetu powitalnego, ale widok Jasona okazał się miłą niespodzianką; nie tylko z powodu gestu, z jakim mężczyzna wyszedł, ale również dlatego, że sam prezentował się nieprzyzwoicie dobrze, toteż sama jego zewnętrzna aparycja była doznaniem bardzo miłym dla kobiecego oka.
Kolejnych kilkadziesiąt minut również i jej upłynęło na licznych rozmowach, ale przede wszystkim doglądaniu, czy wszystko funkcjonowało zgodnie z ustaleniami sprzed kilku dni i czy personel spełniał postawione przed nim wymagania. Wielokrotnie zatem zaglądała do kuchni w celu upewnienia się, czy menu nie przerosło umiejętności kucharzy lub na piętra, gdzie pokojówki nieustannie musiały poprawiać znalezione przez nią mankamenty. Miało być idealnie, nawet jeżeli część gości już się zadomowiła i nie sprawiała wrażenia chętnych do tego, by narzekać.
Wróciwszy do sali balowej, przystanęła nieopodal stolika ze słodkościami. Te kusiły swoimi różnorakimi kształtami, smakami i kolorami, dlatego podjęcie decyzji co do tego, na co właściwie miała ochotę, wymagało nieco większej ilości czasu, a nim zapadł ostateczny wyrok, kobiecą uwagę skupił na sobie Jason.
- Ubrałam się nieodpowiednio? - dopytała, odbierając od niego kieliszek z winem. Podejrzliwe spojrzenie złagodniało dzięki komplementowi, który Hannelore - ku własnemu zaskoczeniu - przyjęła bez cienia wątpliwości. - Dziękuję odparła, pozwalając na to, by kąciki jej warg uniosły się w nieznacznym uśmiechu.
- Właściwie nie zdążyłam jeszcze spróbować stąd niczego. Licho nie śpi - przyznała bez skrępowania, nie zamierzając udawać, że ostatnia godzina upłynęła jej na dobrej zabawie. - Goście chyba są za to zadowoleni - dodała, tym samym dzieląc się z nim swoimi spostrzeżeniami na temat dotychczasowego przebiegu przyjęcia.
- Rozumiem, że stworzyłeś już listę okazji do świętowania? - zagaiła nieco złośliwiej, zerkając na Jasona kątem oka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jason wychodził z założenia, że tego dnia formalnie nie byli w pracy. Musieli się pojawić w hotelu, będąc osobami odpowiedzialnymi za organizację całego przedsięwzięcia, ale nie chciał, by ich obowiązki wykraczały ponadto. Ten jeden dzień w roku mógł być sposobem na rozerwanie się i liczył na to, że Hannelore w swoim podejściu do pracy i zaangażowaniu w wykonywane obowiązki, również zdoła wrzucić na luz. Między innymi z tego powodu pojawił się w hotelu wcześniej, lecz nie wpadł na to, że może powinien był ją poinformować o tym, iż zdążył skontrolować wszystko bez wyjątku. Była to jednak jej wina, bo… Zwaliła go z nóg. Całą jego uwagę przykuwała suknia, którą na sobie miała, a potem wszystko działo się zbyt szybko, żeby zdążył zejść na ziemię i poinformować ją o pewnych kwestiach.
Nie wiem skąd ten pomysł… – odparł, unosząc kącik ust w uśmiechu. Mógłby powiedzieć wiele o tym, jak ubrała się tego dnia. Pięknie. Doskonale. Seksownie. Nieprzyzwoicie i idealnie, ale nieodpowiednio? Nigdy. Musiałby wręcz przyznać, że nie pamiętał dnia, kiedy ubrałaby się nieodpowiednio, ale zanim te słowa padły z jego ust, zdążył się ugryźć w język i zarzucić najprostszym, najwłaściwszym dla okoliczności i ich znajomości komplementem.
Nawet dzisiaj nie odpuszczasz i pracujesz na najwyższych obrotach? – zapytał, wzdychając pod nosem. Dopilnowali wszystkiego. Był o tym święcie przekonany. Chciał, by spędzili ten wieczór jak zwykli ludzie. Kto miał pracować, ten pracował. Kelnerzy, pracownicy kuchni i pokojówki. Nawet pracownicy serwisu technicznego zostali tego wieczora zagonieni do pracy, ale on, dyrektor, czy nawet Wilson, mieli się dobrze bawić, bo nadchodzący rok miał przynieść wiele okazji do tego, by się zaharowali. – Owszem. Państwo Carpenter są zachwyceni. Prowadzą sieć hoteli w Kanadzie, z którymi ściśle współpracujemy i chcieliby cię poznać przed swoim wyjazdem. Powiedziałem, że znajdziesz dla nich chwilę w środę – przedstawił jej opinię jednych z ważniejszych gości, po czym zerknął w ich stronę. – Stwierdzili, że ich pracownicy mogliby się wiele od ciebie nauczyć, ale śmiem twierdzić, że to oni powinni uczyć się ode mnie tego, jak tych pracowników dobierać – dodał, wzruszając ramionami i podszedł do pobliskiego stolika, by zabrać z niego talerzyk z kilkoma pralinami.
Jak co roku, ale o tym porozmawiamy w innych okolicznościach. Tutaj jest za głośno. Poza tym przypominam, że dzisiaj nie pracujemy – przypomniał jej, unosząc wymownie brew, żeby się z nim nie sprzeczała. – Więc poczęstuj się czekoladką i zapomnij o tym, żeby cokolwiek kontrolować. – dodał i uśmiechnął się, podsuwając talerzyk w stronę Hannelore. – Uprzedzając twoje sprzeciwy, przyjechałem dzisiaj wcześniej. Zdążyłem wszystko sprawdzić i zapewniłem pracownikom premię noworoczną, jeśli nie pojawi się ani jedna skarga. Myślę, że staną na wysokości zadania, żeby powiększyć stan swoich kont – podsumował kwestię pracy, by mogli zakończyć ten temat, bo tak jak mówił, o wszelkich planach zamierzał porozmawiać z nią w bardziej sprzyjających okolicznościach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prowadzone dotychczas gierki słowne zawsze sprowadzały się przede wszystkim do wspólnej pracy, do tego, co obecnie działo się w hotelu i najczęściej kończyły się powrotem do charakterystycznej dla nich powagi. Hannelore nie próbowała zmieniać tego schematu i nadać mu nowej, pasującej do jej gustu formy. Dostosowywała się do panujących warunków, a przed szereg wychodziła jedynie wtedy, gdy chodziło o jej stanowisko i kwestie, na które mogła mieć istotny wpływ. Sprawy takie jak ubiór podczas balu sylwestrowego nie były - w jej opinii - niczym ważnym, dlatego tym ostrożniej podchodziła do wszelakich komplementów i miłych słówek, nawet jeżeli te w jakimś stopniu łechtały jej ego i to pomimo świadomości, że wyglądała naprawdę dobrze.
- Lubię trzymać rękę na pulsie - zadeklarowała krótko, nie widząc w swoim postępowaniu niczego nieodpowiedniego czy jakkolwiek zagrażającego poziomowi dobrej zabawy wśród gości i nawet personelu - nie umknęło bowiem jej uwadze, że krążący po sali kelnerzy skrupulatnie korzystali z nieco luźniejszych chwil, gdy akurat wszyscy zamiast na jedzeniu, koncentrowali się na tanecznej części całego przedsięwzięcia. Nie oponowała, nie zwracała nikomu uwagi, ale jednocześnie nie zamierzała udawać, że tak po prostu się jej to podobało, toteż daleko idąca ostrożność wydawała się najlepszym wyjściem. - Rozumiem, że też chcesz być obecny na tym spotkaniu, abym przypadkiem nie błyszczała w świetle wszystkich reflektorów zbyt długo? - dopytała z nutą złośliwości w głosie, choć w rzeczywistości nie miałaby nic przeciwko, aby do niej i wspomnianego państwa dołączył również Jason. Nie tyle z powodu swojej zuchwałości czy egocentryzmu, ale zwyczajnie dlatego, że rozmowa we czworo mogłaby zaowocować wieloma ciekawymi wnioskami i pomysłami na przyszły rozwój hotelu.
- Ale ja lubię kontrolować - mruknęła, w pierwszym momencie nie do końca zdając sobie sprawę z wydźwięku własnych słów. Zignorowała to jednak, pochylając się nad bogato zastawionym stolikiem ze słodkościami w celu wybrania tej jednej, idealnej pralinki. Wysoce niestosownym byłoby bowiem nieupewnienie się, że te faktycznie były doskonałe. - Tak? Sądziłam, że spędziłeś całe popołudnie przed lustrem - skomentowała kpiąco, mimo iż uniesione kąciki jej warg sugerowały, że nie byłaby tym zaskoczona, wszak ostateczny efekt był dla jej oczu niezwykle miłym doznaniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ja również, ale czasami warto odpuścić. Powiedz, nie wolałabyś się zabawić? – zapytał, unosząc lekko brew. Ona miała swoje podejście, on swoje. Jego tego wieczoru o wiele bardziej interesowało jej towarzystwo i to, że mogli spędzić ten czas w bardziej wyluzowany sposób, niż ciągłe wodzenie wzrokiem po pracownikach, jedzeniu i alkoholach, których w każdej chwili mogło zabraknąć.
Nie wiem, skąd ten wniosek. Być może cię zaskoczę, ale nie miałbym nic przeciwko temu, żebyś błyszczała na tym spotkaniu i… Nie planowałem iść na nie z tobą. Jestem pewny, że świetnie dasz sobie radę sama, ale jeśli chcesz… Nie odmówię. – Uśmiechnął się lekko. Wilson miała w sobie to coś i nie sądził, by potrzebowała jakiegokolwiek wsparcia w tym spotkaniu, czy może nawet kontroli. Był przekonany, że stanie na wysokości zadania, jednakże jeśli zażyczyłaby sobie jego obecności, był gotów przeorganizować swój grafik tak, żeby mogli stawić temu czoła we dwoje. – O ile po spotkaniu dasz się namówić na kolację albo chociaż kawę czy drinka – dodał, kiedy ta myśl niespodziewanie zakiełkowała w jego głowie i okazała się niezwykle kuszącą perspektywą, gdy w grę wchodziło wyrwanie tej znajomości ze sztywnych hotelowych ram. To wydawało się całkiem dobrym pomysłem, zważywszy na to, że w ostatnich dniach potrafili się dogadać niekoniecznie jak szef z podwładną, ale tak po prostu, jak ludzie, którzy byli zdolni dopuścić do tego, żeby w poszczególne zdania wkradały się złośliwości, żarty, a nawet dwuznaczności. Te ostatnie mu się udzieliły. Bez większego trudu pod pojęciem kontrolowania, doszukał się dominowania, na skutek czego lekko poluzował swój krawat.
Doceniam to, ale będę upierał się przy tym, żebyśmy wykorzystali zadowolenie gości na to, by w końcu lepiej się poznać – odparł, mrugając do niej porozumiewawczo. Tego dnia, kontrola pod kątem zawodowym, nie powinna wchodzić w grę, a on poczuł, że był gotów odciągać ją na różne sposoby od tego, by sprawdzała, czy wszystko było takie, jak powinno. Było. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości, w związku z czym chciał, żeby ten sylwestrowy wieczór był czymś, na wzór spotkania integracyjnego, ale w niecodziennej formie, bo przeznaczonym wyłącznie dla nich.
Zaledwie pół godziny, ale potraktuję to jak komplement. I rozumiem, że niczego mi dzisiaj nie brakuje? – rzucił z lekkim rozbawieniem i obrócił się wokół własnej osi, by mogła ocenić go z każdej strony. Kiedy znowu stanął z Hannelore twarzą w twarz, zerknął na czekoladki, a potem znowu na kobiecą twarz, zrównując swoje spojrzenie z tym Wilson. – Skoro skontrolowałaś czekoladki i jak się domyślam, nie masz im nic do zarzucenia, bo wciąż tutaj jesteś, to może zatańczymy? – zasugerował, w zapraszającym geście wyciągając dłoń w jej stronę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wolę bawić się w odpowiednich okolicznościach - odpowiedziała zgodnie z prawdą, nie uważając, by słowa te mogły zostać odebrane jako brak luzu czy nawet więcej; ewidentny dowód na to, że miała w tyłku przysłowiowego kija.
Hannelore była zdania - i zamierzała przy nim pozostać - że był czas na zabawę, ale również na pracę. Wolała oddzielić te dwie płaszczyzny naprawdę grubą linią, aby żaden z elementów należących do jednego lub drugiego świata nie nachodził na siebie w sposób prowokujący przede wszystkim negatywne konsekwencje. Mieszanie tych dwóch czynników niczym eliksirów mogło skończyć się wybuchem, po którym ona nie miała ochoty się zbierać. Dużo wygodniejszą opcją wydawało się zapobieganie niż leczenie, dlatego też raczej zapobiegawczo podchodziła do tematu zabawy w godzinach pracy. I chociaż wspomniany wieczór miał się kojarzyć przede wszystkim z tym pierwszym, to jednak hotel wciąż pozostawał miejscem, w którym była zatrudniona na stanowisku wymagającym przede wszystkim odpowiedzialności.
- W takim razie jesteśmy umówieni - podsumowała treściwie, dopiero po fakcie orientując się, że to nie był do końca trafiony dobór słów, wszak jej oświadczenie dotyczyło zaledwie części tego, co zdążył powiedzieć Jason. - Na spotkanie z państwem Carpenter. Nad resztą muszę się zastanowić - doprecyzowała, nie chcąc, by w wyniku nieporozumienia czy złej interpretacji pewnych informacji doszło między nimi do konfliktu mogącego zaważyć nie tyle na tym konkretnym dniu, ale na całej współpracy, względem której Hannelore żywiła większe niż była skłonna przyznać nadzieje.
- Prawie. Może tylko ten krawat prosi się o inne wiązanie - odparła z uśmiechem, któremu daleko było do wymuszonego czy przepełnionego profesjonalizmem. Właściwie był to chyba jeden z nielicznych momentów, kiedy Wilson uśmiechnęła się szczerze i zadziornie, wszak również z krawatem mężczyzny wszystko było w jak najlepszym porządku. Kłamstwem byłoby zatem stwierdzenie, że czegokolwiek mu brakowało, dlatego wywrócenie oczami bynajmniej nie dotyczyło tego aspektu.
- Niech będzie. Przecież i tak nie dasz mi spokoju, a w ostateczności wydasz służbowe polecenie - rzuciła w rozbawieniu, ufnie chwytając wyciągniętą w swoim kierunku dłoń i tym samym wyrażając chęć do skorzystania z okazji, że salę akurat wypełniła melodia znanej i lubianej przez brunetkę piosenki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jason czuł, że chyba musiał jej wyperswadować z głowy to, że była w miejscu pracy. Mimo tego, że na co dzień musieli się zachowywać należycie, żeby nie zepsuć renomy tego miejsca, tak bywały chwile, kiedy chciał wyluzować. Upić się, powiedzieć coś niestosownego, pożartować z gośćmi, czy nawet zrobić coś głupiego, bo okoliczności były sprzyjające i każdy mógł wziąć wszelkie odstępstwa od normy z przymrużeniem oka, zrzucając winę na alkohol będący głównym elementem witania nowego roku.
Byli tylko ludźmi.
Nie maszynami stworzonymi do pracy i ciągłego zachowywania się wedle zasad, które były z góry narzucone. Każdy potrzebował chwili na oddech. Na poczucie, że jest sobą, a nie tylko kolejnym pracownikiem, mogącym popełnić błąd, za jaki srogo zapłaci.
Świetnie – przyznał, uśmiechając się szeroko, ale tylko przez moment. Wilson miała dar, na którego skutek, jego entuzjazm szybko opadł. – Nie wiem, nad czym się tu zastanawiać. Nie zapraszam cię przecież na kolację ze śniadaniem w pakiecie. Chociaż... Podobno robię bardzo dobre omlety, gdybyś jednak była skłonna to rozważyć – dodał, przywołując swoją pewność siebie. Nie zmuszał, nie zachęcał. Dawał jej pełne prawo wyboru. – Niemniej, propozycja zjedzenia czegoś na mieście, w neutralnym miejscu, jest aktualna. Przemyśl to – podsumował, by wiedziała, że gdzieś pomiędzy niewinnymi zaczepkami, szanował jej zdanie i zamierzał się dostosować do decyzji, którą miała podjąć prędzej czy później. Nie obraziłby się, gdyby zamiast na mieście, kolację zjedli w domu. Niekoniecznie ze śniadaniem w pakiecie, ale w takiej swobodnej atmosferze... Czemu nie?
Nigdy nie lubiłem krawatów. Nie czułem potrzeby uczenia się wszystkich możliwych sposób na ich wiązanie, ale jeśli chciałabyś coś zmienić, żebym prezentował się lepiej i atrakcyjniej w oczach ludzi, śmiało – zachęcił. Krawaty nosił z konieczności. Ojciec za życia wbił mu do głowy, że jest to obowiązkowy element ubioru w miejscu pracy, jakim był hotel oraz podkreślał to, jak ważne stanowisko się zajmowało. Jason chociaż podchodził do wszystkiego z należytą powagą i odpowiedzialnością, do tej jednej kwestii mimo upływu lat, wciąż zabierał się jak pies do jeża, a jego szafa liczyła sobie jedynie trzy krawaty, które miał na zmianę. Jeden należał do niego, czarny, pozbawiony wszelkich ozdobników - ten, który miał aktualnie na sobie. Dwa pozostałe były pamiątką po ojcu. Wybrał je spośród innych, które wyrzucił po śmierci staruszka, tylko dlatego, że w jakimś stopniu przemówiły do jego gustu. Nie były krzykliwe, nie przykuwały jakoś bardzo wzroku i pasowały niemal do wszystkiego.
Byłem skłonny to zrobić, ale doceniam, że zgodziłaś się bez zmuszania mnie do takich zagrywek – odparł z uśmiechem i poprowadził ją na parkiet. Gdy przystanęli pomiędzy tańczącymi gośćmi, którzy chcieli się bawić, a nie tylko upić, ułożył jedną z dłoni na plecach Hannelore tuż nad pośladkami, trzymając się granic przyzwoitości. Palce drugiej splótł z tymi jej, delikatnie, ale z dozą stanowczości i nieco zmniejszył dzielący ich dystans, głowę zatrzymując tuż przy kobiecym uchu. – Wracając do zabawy w odpowiednich okolicznościach, co powiesz na to, żebyśmy się niedługo stąd wymknęli i spędzili ten wieczór w bardziej kameralnych warunkach w biurze, którymś z pokoi albo w strefie wellness – zasugerował. Nie kryło się pod tym nic szczególnego. On po prostu nie przepadał za takimi tłumami, głośną muzyką i byciem w centrum uwagi. Był na balu, bo musiał. Pojawił się w hotelu tylko dlatego, że wymagało tego stanowisko, które zajmował, ale nie miałby nic przeciwko, gdyby udało mu się wyrwać z głównej sali i zaszyć w innej, spokojniejszej części hotelu.
Niekoniecznie w pojedynkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hannelore ze swego rodzaju pobłażliwością, ale i nieskrywanym rozbawieniem obserwowała zmiany zachodzące na męskiej twarzy. Nie bywała złośliwa - zbyt często - ale jego reakcje budziły w niej emocje, którym daleko było do powagi i profesjonalizmu. Jednocześnie jednak nie rozumiała, dlaczego nalegał na to, by ich znajomość przenieść na poziom, którego w gruncie rzeczy wcale nie potrzebowali.
- Może jeszcze nie wiesz, ale kolacje i śniadania podwładnych i przełożonych z reguły kończą się kiepsko - odparła, unosząc brew, jak gdyby tym gestem chciała dopytać, czy aby na pewno był tego świadomy i jeżeli tak, to dlaczego wciąż upierał się przy swoim. Ona nie zamierzała naginać swoich dotychczasowych zasad, nawet jeżeli historie tego typu znała jedynie z opowieści koleżanek i kolegów po fachu, a także z typowo filmowej i literackiej fikcji. Nie była skłonna przenieść jej do rzeczywistego życia, dlatego wszelkie zapędy i sugestie Jasona wolała studzić już na samym początku.
- To dość niespotykane w przypadku człowieka na twoim stanowisku. - Być może zupełnie niepotrzebnie sięgała po ten stereotyp, zwłaszcza że była świadoma tego, jak różni bywali ludzie, ich przyzwyczajenia i upodobania, ale niewątpliwie właściciel sieci hoteli powinien był zwracać uwagę na tego typu detale. - W drodze wyjątku - skwitowała, sięgając do znajdującej się pod jego szyją taśmy, której rozplątanie i ponowne zawiązanie w sposób dużo ładniejszy i satysfakcjonujący zajęło jej niedługą chwilę. - Znacznie lepiej - pochwaliła swoje własne dzieło, uśmiechając się do Whitakera, któremu zaraz potem faktycznie pozwoliła zaprowadzić się na parkiet.
Płynąca z głośników muzyka była spokojna i kojąca, nijak pasowała do skocznego brykania i szaleństw, dlatego Hannelore nie była zaskoczona, że parkiet nieco się wyludnił, wszak niewiele było osób potrafiących docenić uroki klasyki.
- Ile jeszcze prób podejmiesz? - zagaiła, kiedy znaleźli się bliżej siebie, a kobiece dłonie znalazły się kolejno na męskim ramieniu i w uścisku jego ręki. Nie oponowała i nie miała również nic przeciwko rozmowie, choć ta powoli stawała się monotematyczna. - Nie wiem, do czego zmierzasz, ale - podjęła, wzdychając ciężko i rozglądając się dookoła - odpuść. - Hannelore nie wiedziała, czy była to sugestia, prośba, czy może jednak nakaz, ale jej spojrzenie zdawało się wyrażać więcej niż słowa.
- Jesteśmy w pracy - skwitowała, wzrok zatrzymując gdzieś ponad ramieniem mężczyzny. Okoliczności może i sprzyjały chwilowemu relaksowi, ale Wilson nie zamierzała tak po prostu zapomnieć o swoich obowiązkach i poddać się szaleństwu, którego nie zwykła dopuszczać do głosu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zwykłe gadanie. Dla jednych kończą się dobrze, dla innych kiepsko, a przekonanie, że z reguły kończą się źle, wynikają wyłącznie z tego, że ludzie mają tendencję do mówienia o tym, co im w życiu nie wyszło, a nie tym, co się udało – odparł, dzieląc się swoją teorią. Regułą było to, że takie sytuacje kończyły się źle, tylko dlatego, że ludziom łatwiej przychodziło narzekanie niż mówienie o pozytywach. Gdy wszystko było dobrze, siedzieli cicho. Gdy podejmowane decyzje okazywały się niewypałem, żalili się. Poboczne osoby słysząc to, wychodziły zaś z założenia, że to faktycznie był zły pomysł i należało uczyć się na błędach. Jason był zdania, że jak już miał się uczyć, to tylko na własnych.
Prawdę mówiąc, gdyby nie ojciec, nie byłoby mnie tutaj. Drań był wymagający i uparł się, żebym przejął firmę – przyznał, zastanawiając się nad tym, czy otworzyć się bardziej. Może nie całkowicie, bo o całym swoim życiu nie zamierzał dyskutować, ale w tym temacie... – Kiedyś lubiłem grzebać w samochodach kumpli. Widziałem się w jakimś warsztacie samochodowym. Przez myśl przeszło mi wiele zwyczajnych zawodów, którym mógłbym poświęcić swoje życie, byle doczekać emerytury, ale powtarzał, że jestem jego synem i powinienem mieć większe ambicje. Zatrudnił mnie, pomagałem mu w prowadzeniu hotelu, często zawodziłem, nie dostosowując się do wymogów, licząc na to, że da spokój, a na sam koniec dowiedziałem się, że przepisał na mnie wszystko. I... Chyba to nieco mnie zmieniło, bo chociaż byłem dupkiem i go zawodziłem, on do końca wierzył, że dam radę – dodał, śmiejąc się. Teraz, po czasie, kiedy emocje już dawno odeszły w zapomnienie, potrafił się z tego śmiać i przyznać ojcu rację w tym, że jednak nadawał się do tej pracy i mógł objąć stanowisko bardziej dochodowe, niż mechanik samochodowy czy pracownik sklepu. A może po prostu śmierć ojca sprawiła, że dojrzał? – Dziękuję – rzucił, gdy wraz z końcem jego krótkiej opowieści, pochwaliła swoje dzieło. Nic go nie dusiło, nic nie wydawało się zbyt luźne.
Bywam dość uparty, kiedy jakaś kobieta mnie intryguje – stwierdził, uśmiechając się pod nosem. Tego dnia nie zamierzał podejmować się kolejnych prób wyciągnięcia ich znajomości poza zawodowy schemat. Nie zamierzał jednak obiecywać, że w przyszłości nie podejmie się kolejnych. Był uparty. Był też wybredny. Nie leciał na wszystko, co miało cycki i tyłek. Kobieta musiała mieć coś więcej. Coś w głowie, charakterze, swojej postawie względem otaczającego ją świata, by Jason czuł się zainteresowany. A kiedy czuł, że taką znalazł, ale przekonanie jej do siebie miało stanowić wyzwanie i to nie małe, podejmował się go. I tak też było w tym przypadku. Próbował prostych, mógł powiedzieć, że tanich chwytów na to, żeby zainteresowała się nim tak, jak on nią, ale te nie dawały wystarczająco pozytywnych skutków i zmuszały go do wytężenia umysłu i wymyślenia czegoś lepszego. Jednak wiedział, że tego dnia, nie będzie miało to miejsca. Musiał pomyśleć. Przeanalizować wszystko. Zastanowić się nie raz czy dwa, ale dwadzieścia nad tym, jakie kroki mogłyby wywrzeć na niej wrażenie. Zdawał sobie przy tym sprawę, że na sam koniec mógł się rozczarować, ale dopóki nie gasiła jego zapału stanowczo, zamierzał próbować szczęścia. Nie dbając jednocześnie o to, że łączyły ich zawodowe relacje.
Jesteś niewiele mniej uparta ode mnie – zaśmiał się, kręcąc głową, kiedy kolejny raz przypomniała mu, że byli w pracy. Na język cisnęło mu się, że byli na imprezie noworocznej, ale ugryzł się w niego, zanim te słowa padły na głos. Zamiast tego przyciągnął ją nieco bliżej siebie i okręcił w rytm muzyki, ponownie nachylając się do jej ucha. – Dlaczego wybrałaś taką pracę? Czemu hotel, zarządzanie, nadzorowanie wszystkiego pod dyktando kogoś na wyższym stanowisku, a nie własny biznes? – zapytał, ciekaw tego, czym kierowała się wybierając taką, a nie inną ścieżkę zawodową. On podzielił się historią tego, jak trafił na obecne stanowisko. Po cichu liczył więc, że i Hannelore podzieli się swoją, choć wcale nie musiała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- I nie zniechęca cię ilość tego typu historii? - dopytała, unosząc brew. Nie teoretyzowała i nie brała pod uwagę ewentualności, w której dałaby się przekonać do zmiany zdania i nieco łaskawszego spojrzenia na tego typu relacje, ale jednocześnie nie zamierzała kryć zaciekawienia stanowiskiem zaprezentowanym przez mężczyznę. Jason dotychczas bowiem nie sprawiał wrażenia osoby jakkolwiek skłonnej do tego typu szaleństw, toteż Hannelore miała bardzo określone wyobrażenie o jego postaci. Błędne? To również brała pod uwagę, wszak nie uważała się za kogoś nieomylnego. Najwidoczniej jednak mylić potrafiły pozory i tak też - zgodnie z męskimi sugestiami - było w tym przypadku.
- W warsztacie samochodowym - powtórzyła za nim, nie zamierzając jakkolwiek minimalizować odmalowanego na twarzy zaskoczenia. Być może była to kwestia tego, że znała go tylko od tej jednej strony i jako swojego przełożonego, a być może chodziło o to, że najzwyczajniej w świecie pasował do luksusowych wnętrz, bogato zdobionych pokoi i wszechobecnego przepychu, którego temu hotelowi nie można było odmówić. - Nie zastanawiasz się nad tym, co mogłoby się wydarzyć, gdybyś jednak poszedł swoją drogą? Nie żałujesz? - dopytała, zaraz potem łapiąc się na tym, że prawdopodobnie było to pytanie należące do grona tych nieco zbyt osobistych. Z drugiej jednak strony Jason nigdy nie wydawał się takowymi speszony czy jakkolwiek zirytowany, toteż Wilson tym razem wcale nie żałowała swojej pochopności.
- Na jak dużą materialistkę wyjdę, jeżeli zapytam, czy to zaintrygowanie przełoży się na wysokość mojej pensji? - dopytała żartobliwie, a błysk w jej spojrzeniu miał być dosadną sugestią, że nie mówiła poważnie. Nie była bowiem kobietą, która swój urok osobisty wykorzystywałaby do celów tego typu, wszak dużo bardziej wolała zostać doceniona za to, jak przebiegała jej praca i wykonywanie związanych z nią obowiązków. To, że nie miała sobie na ten moment nic do zarzucenia w tym zakresie, było tematem na osobną rozmowę.
- Skąd pewność, że nie planuję własnego biznesu? - zagaiła, z ufnością wspierając swój ciężar ciała na tym mężczyzny i pozwalając, by to on nadał odpowiedni rytm ich ruchom. Te jednak wydawały się wystarczająco mocno i ładnie skoordynowane. - Nie każdy może liczyć na wiarę ojca-właściciela hotelu - skwitowała, choć w jej słowach nie pobrzmiewała żadna złośliwość czy kpina. Nie mogła winić go za to, że miał szczęście i możliwości, które najzwyczajniej w świecie wykorzystał. Dużo gorsze zdanie miałaby o nim, gdyby zaprzepaścił to, co pozostawił mu rodzic, a temu z kolei przeczył fakt, jak dobrze hotel prosperował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdę mówiąc, nie – przyznał. Gdyby miał się w życiu kierować zasłyszanymi tu i tam historiami innych ludzi, wielu rzeczy musiałby sobie odmawiać. Teraz mówili o potencjalnym romansie, ale to tyczyło się każdego innego elementu codziennego życia. Ludzie się pobierali, chociaż wiedzieli, że wiele małżeństw kończyło się na sali rozpraw. Inni powiększali rodziny, mimo że wielu znajomych żałowało tego kroku, bo wraz z pojawieniem się dziecka, tracili czas dla samych siebie. Każdy podejmował własne decyzje i ponosił ich skutki w przyszłości. Jednym wychodziło na plus, innym na minus, ale Jason nie chciał zakładać, że akurat w jego przypadku, będzie to minus. Wystarczyło rzucić się na głęboką wodę, jeśli miało się taką ochotę i zobaczyć, co przyniesie czas. – Życie jest za krótkie, Wilson. Nie chcę się zastanawiać nad tym, co będzie, jeśli zrobię to, a co jeśli zrobię tamto – dodał, wzruszając ramionami. Miał ponad trzydzieści lat. Wiele osób w jego wieku ustatkowało się pod każdym względem. On zaś mógł powiedzieć, że ustatkowany był wyłącznie pod kątem kariery, a w życiu prywatnym chciał się jeszcze wyszaleć, aż w końcu nie strzeli go tak zwana strzała amora.
Tego się nie spodziewałaś, co? – zagaił z lekkim rozbawieniem, jakie wywołał wyraz jej twarzy. – Tutaj… – ruchem ręki omiótł całą salę – jestem sztywniakiem, przez co wszyscy myślicie, że po powrocie do domu, siedzę w tym swoim garniturze, piję cholernie drogą whiskey i nie robię nic, poza myśleniem, jak zwiększyć dochody hotelu. I nie powiem, czasami tak jest, ale lubię też zaszyć się w garażu, ubrudzić sobie ręce po same łokcie, albo wyskoczyć do najzwyklejszego, taniego baru, żeby pobyć wśród ludzi. Kariera to nie wszystko, ale od niej zależy, na ile można sobie pozwolić w czasie wolnym – dodał. Był zwyczajnym człowiekiem. Facetem, który potrafił się dostosować do danej sytuacji. Takim, który był szefem, ale też sąsiadem, kumplem i tym dupkiem, chcącym wyrwać kobietę na jedną noc, by się zabawić i zapomnieć o jej istnieniu wraz z nadejściem kolejnego dnia.
Jej pytanie jednak go zaskoczyło. Nie zastanawiał się nigdy nad tym, co by było, gdyby uparcie poszedł własną drogą, nie zważając na wolę swojego ojca. Zamyślił się na moment, ale nie znajdował odpowiedzi. Czy żałował?
Nie żałuję. Nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. A czasami to, czego nie chcemy, okazuje się tą najlepszą opcją. Tak jest w moim przypadku. Gdybym nie spełnił zachcianek ojca, nie byłoby mnie tu, ale droga do tego miejsca była długa… Cholernie długa i sięga czasów, kiedy nie zastanawiałem się nad tym, co w ogóle chcę w życiu robić – przyznał. Splot wydarzeń doprowadził go do Seattle. Do miejsca, w którym niegdyś nie sądził, że w ogóle się pojawi. Do ojca, którego nie sądził, że pozna i hotelu, którego obecnie był właścicielem. Nie wiedział, co by było, gdyby postawił na grzebanie w samochodach. Wiedział za to, że gdyby nie wyjechał z Nowego Jorku, teraz byłby na dnie.
Dogadaj się z Carpenterami, to pogadamy o pensji. A moje zaintrygowanie tobą, oddzielmy od pracy – odparł, unosząc kącik ust w lekkim uśmiechu. Zdawał sobie sprawę, że nie pytała poważnie, ale mimo to chciał jej uświadomić, że prywatne relacje oddzielał grubą linią od tych zawodowych. Praca to jedno, znajomości to drugie. W pracy byli szefem i podwładną. Poza nią mogli być… Wszystkim. – Pewności nie mam, ale wydaje mi się, że nie starałabyś się o ten awans. Byłby ci obojętny i pozwoliłabyś na to, żeby ktoś inny był lepszy od ciebie, wiedząc, że chcesz czegoś innego – stwierdził, obejmując ją w talii nieco mocniej, gdy przylgnęła swoim ciałem do jego. Nadając rytm ich ruchom, pozwolił sobie na krótką chwilę zamyślenia związaną z ojcem. – Wiesz, właściwie to nie jestem pewny, skąd ta wiara się wzięła, bo nigdy nie dałem mu się poznać tak bardzo, jak tego chciał – stwierdził. Ojciec był jego ratunkiem, ale też kimś, kto porzucił jego i matkę. Chociaż Jason mu zaufał, to zawsze miał w sobie ogromne pokłady żalu, za którego sprawą, budował dystans, nie dopuszczając do siebie ojca w pełni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Właściwie to nie - przytaknęła, nie czując jednak z tego powodu nadmiernych wyrzutów sumienia. Powód takiego stanowiska był prosty - Hannelore, po opuszczeniu budynku hotelu, nie rozmyślała o nim zbyt dużo i często, a co za tym szło podobną zasadę wyznawała w stosunku do osób w nim zatrudnionych czy nim zarządzających. Jason Whitaker nie stanowił wyjątku. Nie był również kimś na tyle w jej życiu istotnym, by poświęcała mu myśli inne niż te związane bezpośrednio z ich zawodami, toteż nie zwykła gdybać nad tym, czy bardziej pasował do eleganckiego, szytego na miarę garnituru czy może jednak luźnych spodni i rąk ubrudzonych olejem. - W zasadzie to nie myślę o tobie zbyt często - podsumowała, z trudem panując nad zaczepnym uniesieniem się kącików jej warg. Nie sądziła, że złośliwość tego typu mogłaby jej dać tyle frajdy, wszak znęcanie się nad kimkolwiek nie było jej domeną, ale czuła, że i tym razem blondyn mógłby ją zaskoczyć i odegrać się pięknym za nadobne.
- Czyżby? A może starałabym się, aby dostać awans, zarobić więcej i odłożyć pieniądze na coś swojego? - dopytała, unosząc brew. Nie wszystko było tak oczywiste, a życie rzadko kiedy przypominało system zero-jedynkowy. Hannelore co prawda nie planowała porzucenia tego miejsca na rzecz jakiegoś własnego, ale jednocześnie nie zamierzała kłamać, że i takie myśli nie pojawiały się w jej głowie. Chyba każdy chociaż raz w życiu zastanawiał się, jakby to było odważyć się na otworzenie własnego biznesu, niezależność i możliwość szefowania samemu sobie. - Nie wszystko jest tak oczywiste i proste, jak ci się wydaje - dodała, choć ton jej głosu pozbawiony był pretensji czy upomnienia. Raczej raz jeszcze spróbowała zażartować, nie mając jedynie pojęcia, z jakim dokładnie skutkiem.
Faktem było jednak, że czuła się dobrze w obecnym ustawieniu, nawet jeżeli niektóre osoby znajdujące się w hierarchii ponad jej głową stanowiły bardziej wadę niż zaletę piastowanego stanowiska. Wilson wiedziała jednak, że każdy zawód miał swoje blaski i cienie, toteż nie zamierzała robić z tego powodu większej afery.
- To chyba domena rodziców. Wierzą w swoje dzieci - skwitowała, wzruszając ramionami. Nie miała pojęcia, jak to wyglądało w przypadku Jasona. Mogła mówić jedynie o swojej perspektywie i obserwacjach przeprowadzonych na przestrzeni lat. Jej matka, choć specyficzna, wielokrotnie dała jej do zrozumienia, że chciała dla niej wszystkiego, co najlepsze, nawet jeżeli sama wchodziła w rolę sędziego, oskarżyciela czy najostrzejszego krytyka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jestem rozczarowany. Wierzyłem, że wszyscy pracownicy po godzinach pracy nie mogą sobie wybić mnie z głowy. Że siedzą w domach i myślą o tym, jak mnie zadowolić i zaspokoić coraz większe wymagania, a przy okazji wychwalają przed rodzinami, swojego genialnego szefa, zapewniając, że powinni mnie poznać – odparł, wzdychając w udawanym rozczarowaniu. W rzeczywistości wcale nie oczekiwał tego, by pracownicy ciągle o nim myśleli. Ba, on tego nie oczekiwał nawet od wąskiego grona znajomych. Nie przepadał za byciem w centrum zainteresowania, lubił mieć czas dla siebie, a zainteresowanie innych osób mogłoby się przełożyć na jego brak, gdy nieustannie musiałby odbierać telefony, wychodzić na spotkania, domówki czy każdego dnia poruszać się po hotelu z ogonem w postaci pracowników mających sto pytań dotyczących tego, co robić, by był zadowolony z ich pracy w stu procentach. Prawdę mówiąc, lubił mieć kontrolę nad wszystkim i chciał, by inicjatywa wychodziła z jego strony, gdy on miał na to ochotę. Chciał mieć kontrolę również nad tym, z kim, kiedy i w jakim celu się spotykał, nie musząc dostosowywać własnych planów pod innych.
Jesteś pewna, że chciałaś mnie o tym informować? Zdajesz sobie sprawę z tego, że mogę złośliwie odmówić ci premii, byle nie stracić pracownika niemal doskonałego? – rzucił zaczepnie. Bywał złośliwy, był też egoistą. Praca z Wilson przynosiła i miała zapewne przynieść jeszcze wiele korzyści dla niego i dla hotelu. Nie mogła więc mieć gwarancji, że po tym, co właśnie powiedziała, przekornie nie zacznie stawiać jej wymogów wyjętych z kosmosu, by uargumentować brak premii, podwyżek i innych dodatków finansowych, których nie szczędził pracownikom stającym na wysokości zadania. – Zakładając, że naprawdę któregoś dnia rzucisz mi w twarz wypowiedzeniem... Czym chciałabyś się zajmować? – dodał już bez tego zaczepnego tonu i uniósł pytająco brew. Może było to czyste teoretyzowanie o tym, co będzie jeśli, ale był ciekawy tego, czym chciałaby się zajmować Wilson, gdyby praca w hotelu przestała ją satysfakcjonować a ambicje nakazałyby rzucić się na głęboką wodę z własnym biznesem.
Być może... – przytaknął, unosząc kącik ust w krzywym uśmiechu. Nie wiedział jak to wyglądało. Jego relacje z rodzicami pozostawiały wiele do życzenia. Nie miał pod tym względem życia idealnego i ciężko było mu jednoznacznie określić, co było ich domeną, a co nie. Ojca poznał mając szesnaście lat, tylko dlatego, że postanowił go odnaleźć pod wpływem impulsu. Matka... Cóż, nie nazwałby jej tak w tamtym czasie i nie nazwałby również teraz, mając na uwadze to, że w ogóle nie starała się go odzyskać i zaakceptowała jego wielką ucieczkę w nieznane. Na sumieniu miała jednak o wiele więcej. Wystarczająco dużo, by mimo upływu lat zaakceptował wiele jej błędów, ale wcale ich nie wybaczył.
Pójdziemy się czegoś napić i zjeść, czy jeszcze jedna piosenka? – zagaił, odsunąwszy się na nieznaczną odległość, gdy muzyka ucichła, by ustąpić miejsca kolejnym melodiom, które wypełniły salę. Zerknął też na zegarek, by zobaczyć, która była godzina. Do tej najważniejszej tej nocy, wciąż pozostawało trochę czasu, który należało jakoś zabić, a alkohol wydawał się dobrym sposobem, bo przy nim ten czas zawsze płynął inaczej. I przy rozmowach, którym się oddali, gdy podczas odejścia na bok z parkietu, niektórzy goście chętnie podchodzili by nie tylko zachwalać organizację imprezy, ale również podzielić się opinią o funkcjonowaniu hotelu, jak i kilkoma sugestiami dotyczącymi tego, co można by zmienić. Jason słuchał ich uważnie, wymieniając z Hannelore porozumiewawcze spojrzenia, gdy ich tor myślenia biegł tak samo względem poszczególnych sugestii. Tym sposobem doczekali północy, pokazu fajerwerków, a w kolejnych godzinach zakończenia całego balu noworocznego, dzięki czemu nad ranem mogli wrócić do swoich domów, by w końcu odpocząć i nabrać sił na powrót do pracy.

zt.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”