WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/79/96/49 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 3 - Nie był przygotowany na tamtą rozmowę. Nie był przygotowany na wszystkie słowa, które usłyszał i wszystkie, które rzucił w eter. Dopiero po naciśnięciu czerwonej słuchawki, wyciszeniu telefonu i schowaniu go do kieszeni, zrozumiał, że cała ta tęsknota, którą uwolnili w kilkuminutowym połączeniu, jest w stanie sprawić fizyczny ból. Tamtej nocy już nie zasnął. Zgasił wszystkie światła, zaciągnął zasłony i nastawił budzik, ale ani przez sekundę nie zaznał odpoczynku. Wystarczyło, że na chwilę zamknął oczy, a w głowie, w zwolnionym tempie, rozgrywała się historia jego życia. Moment, w którym spotkał Elise. Moment, w którym pierwszy raz zaprosił ją na randkę. I miliony innych momentów, każdy silniejszy od poprzedniego, każdy bardziej bolesny i realny. Jakby przez osiem lat żył w szytym grubą nicią kłamstwie i dopiero głos dawnej ukochanej objawił mu prawdę.
Przez ostatnie cztery dni obiecywał sobie, że o wszystkim zapomni, zakopie wspomnienie tamtej rozmowy w najgłębszym dole, przysypie toną piachu i zadepcze, by mieć stuprocentową pewność, że nic z tego dołu nie wylezie. Pierwsze dwie doby były trudne: bliżej, niż do żyjącego człowieka, było Reginaldowi do zombie. Kawa, śniadanie, prysznic, kawa, książka, kawa, kawa, obiad, kawa, praca, kawa, kawa, kawa. Tak jakby za wszelką cenę próbował zostać przytomnym, bo bał się, co zobaczy w snach. Wieczorami zastanawiał się, czy Elise ma ten sam problem. Czy kuli się we własnym łóżku, zasłaniając dłońmi uszy, jakby miało jej to pomóc w wygonieniu z głowy niewygodnych obrazów? Czy rozgrywa w pamięci chronologię wydarzeń, które doprowadziły ją do tego momentu? Do samotności, tkwienia w nieszczęśliwym związku i do marzenia o zastąpieniu męża kimś innym?
Trzeci dzień był lepszy, bo przyniósł pewnego rodzaju ulgę. Reggie rzucił się w wir pracy, której przecież nigdy nie zaniedbywał, i przez wiele godzin był tym, kim widzą go współpracownicy: założycielem świetnego, choć wciąż rozwijającego się wydawnictwa; autorem, który wyciąga rękę do utalentowanych pisarzy i pomaga ich karierze; facetem wiecznie uśmiechniętym, pachnącym cedrem.
Dni czwarty i piąty sprawiły mu kłopot. Znów wszędzie widział Elise, czuł perfumy, których używała na studiach i... podjął jedną, głupią decyzję, zanim zdążył się porządnie zastanowić. Działał pod wpływem impulsu: chwycił kluczyki od ulubionego motocyklu (może to kryzys wieku średniego), wybiegł z domu, prawie zapominając o zamknięciu drzwi, i ruszył w stronę jedynego miejsca, w którym spodziewał się zastać Elise.
Widok ogromnego budynku firmy farmaceutycznej przyprawił go o ból głowy. Wiedział, że Thornton włożyła całe serce w rozwinięcie tego miejsca i spełnienie największego marzenia, ale... nie pomyślała, że tyle pięter i korytarzy znacząco wpłynie na morale jakiegoś po uszy zakochanego faceta, który za żadne skarby świata nie da rady odnaleźć się w nieznanym labiryncie. Może byłoby prościej, gdyby wszedł do środka, ale... do tej pory traktował to miejsce jak jej fortecę. Jak zamknięte terytorium, ogrodzone ogromnym murem, za który nie powinien się zapuszczać. Dlatego został na parkingu, opierając się o zaparkowany motocykl, i czekał, mając nadzieję, że nie zdąży zasnąć.
Słońce całkiem zaszło, niebo zakryło kilka chmur, a Seattle zaczęło już układać się do snu, gdy ze skupiska opuszczających budynek postaci, Reggie wyłapał tę konkretną. Od razu odłożył kask na bagażnik i rzucił się biegiem przez parking. Nie zdążył ułożyć sobie w głowie przemowy. Nie wiedział, co powie, jak zareaguje i czy w ogóle będzie w stanie wydać z siebie dźwięk.
Uderzył otwartą dłonią o drzwi samochodu, przy którym zatrzymała się Elise, i powstrzymał ją przed wejściem do środka. Jego klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, rozbiegane spojrzenie szukało oczu Thornton, a usta rozchyliły się, by wypowiedzieć jej imię. W jednej chwili Reggie kompletnie skretyniał, jakby umiejętność mówienia była jednym z arkanów czarnej magii.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post


Nie przewidziała konsekwencji. Zawsze wydawało jej się, że opanowała tę sztukę, że potrafiła zaplanować parę kroków w przód i wiedziała, co może stanąć jej na drodze. Wystarczył jednak jeden krótki telefon, jedna rozmowa telefoniczna, by brutalnie uświadomić jej, że tak naprawdę nie wiedziała nic. Absolutnie nic. Może biznes jej szedł i może była dobra w tym, co robiła, ale wszystko poza firmą? Była jak dziecko we mgle. Nagle okazało się, że jej względne poukładane życie runęło jak domek z kart, a ona nie ma pojęcia czego tak naprawdę chce. I co powinna zrobić…
Wiedziała tylko tyle, że nigdy – ale to przenigdy – nie powinni więcej tego robić. Że żadne „zostańmy przyjaciółmi” w tym momencie nie wchodziło w grę, nie w przypadku Reggiego. Minęło tyle lat, a ona wcale, ale to wcale się z niego nie wyleczyła. Wystarczyła jedna rozmowa telefoniczna by to wszystko do niej wróciło ze zdwojoną siłą. Nie mogła spać, nie mogła jeść, patrzyła na ludzi w swoim towarzystwie i nie mogła pozbyć się wrażenia, że czegoś jej brakuje. Była nieprzytomna. Nieobecna. Wszystko zaczęło ją też denerwować.
Wystarczył kubek po kawie, którego jej mąż nie wstawił do zmywarki, a wybuchała niepodobną do niej złością, wywołując awanturę za awanturą. Drażniło ją wszystko – od jego słów, spojrzenia po zapach perfum. Chociaż nie tylko on musiał przeżywać z nią piekło. Także jej współpracownicy musieli zorientować się, że coś jest nie tak, bo zazwyczaj spokojna… teraz potrafiła zrobić awanturę swojej asystentce za to, że nie powiedziała jej o spotkaniu ze zbyt małym wyprzedzeniem. Nie była taka. Elise nie krzyczała na ludzi bez powodu. Nie wybuchała pod wpływem małej iskry. Przynajmniej do czasu, gdy w jej głowie nie rozpętała się ta nieszczęsna burza. Cholerny sztorm.
Wpatrywała się w ekran swojego telefonu i miała nadzieję, że zmienił zdanie… że jednak się do niej odezwie, że zadzwoni i opowie jak minął mu dzień. Sama nie miała odwagi tego zrobić. No i szanowała jego zdanie, że tego nie chce. Musiała to uszanować, nawet jeśli każda jedna komórka jej ciała pragnęła czegoś zupełnie innego. Pragnęła jego.
I nie przypuszczała, że tak szybko to dostanie.
Wyszła z biura jak zawsze, czyli późno. Zwłaszcza w ciągu kilku ostatnich dni, gdy praca szła jej bardzo… opornie, musiała posiedzieć jeszcze dłużej. Prawdopodobnie w całym wielkim biurowcu było zapewne kilku więcej takich szaleńców – bo niestety niezależnie od tego jak bardzo by chciała to ciągle nie była w stanie postawić takiego budynku w centrum miasta, może to plan na przyszłość. Ale! Pożegnała się z portierem i ruszyła w kierunku swojego auta. Zupełnie oderwana od rzeczywistości nie słyszała kroków, nie zwróciła na nie uwagi. Dopiero w momencie, gdy ktoś przed nią wyrósł, gdy poczuła się zaatakowana – sparaliżowało ją. Naprawdę ją sparaliżowało. Po pierwsze dlatego, że w pierwszej chwili poczuła się zagrożona, tak realnie zagrożona – w końcu nie w jednym filmie ludziom dzieje się krzywda na parkingach! – a po drugie dlatego, że po zaledwie ułamku sekundy zdała sobie sprawę z tego, kto przed nią stoi.
Przyglądała mu się. Wpatrywała się w niego jakby nie do końca wierzyła, że to naprawdę on. Na wyciągnięcie ręki! I faktycznie to zrobiła, wyciągnęła dłoń w jego kierunku, w pierwszej chwili opierając ją na jego klatce piersiowej. Poczuła bicie jego serca. Łomotało w tak samo przyspieszonym tempie jak jej – To jeszcze gorszy pomysł niż rozmowa przez telefon Hawthorne. – szepnęła, robiąc kolejny krok w jego stronę i właściwie całkowicie niwelując dystans między nimi. Dłoń z jego torsu przeniosła na kark, wargami sięgnęła do jego policzka, mógł poczuć na nim jej ciepły oddech, ale… nie. Zaledwie go musnęła. Ostatecznie po prostu oparła czoło na jego piersi. Przymknęła powieki i chłonęła wszystko to, czego tak bardzo jej brakowało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wiem - wymamrotał, w końcu się odblokowując. - Wiem, że to idiotyczne. - Zgadzał się z nią, tak po prostu. Bez żadnych haczyków i niedomówień, przyznawał jej rację. Tylko to potrafił zrobić, mając ją tak blisko. Do tej pory o jej życiu słyszał od innych kobiet z rodu Thornton; choć Elise nie ma prawa o tym wiedzieć, Reggie raz na jakiś czas sprawdzał, co u niej słychać, wykorzystując jej własne siostry. Zwłaszcza Ever, którą zaledwie dwa tygodnie temu zabrał na kawę. Jak zareagowałaby E, gdyby Hawthorne przyznał się do delikatnego stalkingu? Oczywiście wszystko w imię jej bezpieczeństwa, komfortu i... och, Reggie, zamknij się wreszcie. Wszyscy i tak wiedzą, że te badania miały na celu zaspokojenie męczącej tęsknoty i potrzeby bliskości.
- Musiałem tu przyjechać - zaczął się tłumaczyć - i przekonać się na własnej skórze, że... że tamta rozmowa mi się nie przyśniła. - Nie byłby szczególnie zdziwiony, gdyby reakcja Elise okazała się skrajnie inna: gdyby zamiast rzucić mu się na szyję, uderzyła go w twarz. Albo wyciągnęła z torebki gaz pieprzowy i uciekła, ostrzegając, że przy następnym najściu powiadomi policję.
- Bo sama musisz przyznać, że prawdopodobieństwo, że tamten telefon był prawdziwy, jest równe zeru. - O, nawet zażartował. Zbierał w głowie myśli i starał się złożyć z nich kolejne sensowne zdanie, ale czułość, którą poczęstowała go kobieta, znów odebrała Reginaldowi umiejętność mowy. Przez dłuższą chwilę stał bez ruchu, gdy kobiece ramiona zamykały się wokół jego pasa. Później gwałtownie przyciągnął Elise mocniej, przyciskając jej policzek do swojej piersi, i zanurzając twarz w ciemnych, gęstych włosach. Nie rozpoznawał tego zapachu, ale był pewien, że go zapamięta.
Choć nie miał prawa - podniósł rękę i chwycił za gumkę, którą brunetka przewiązała kucyka. Zsunął ją i upuścił, by bezgłośnie uderzyła o bruk. Przecież to taką zapamiętał E: z dziko rozpuszczonymi włosami, pełną podekscytowania iskrą w spojrzeniu i pragnieniem, które spijał z jej ust przez długie lata.
Serce Hawthorne'a dawno nie biło tak szybko. Czuł pulsowanie w skroniach, w przegubach, w drżącej żyle na szyi. Bał się, że ta chwila szybko minie. Na przykład, gdy któryś z pracowników odblokuje stojący kilka metrów dalej samochód. Albo kiedy ochroniarz, przechadzający się po parkingu, poświeci w ich stronę latarką. Albo kiedy Elise uzna, że już wystarczy, odsunie się, poprawi koszulę i odjedzie, zostawiając Reggiego sam na sam z myślami.
- Ja... chciałem tylko coś ci dać. - Reggie, wciąż trzymając kobietę w ramionach, sięgnął do kieszeni ciemnych spodni. Wyjął z niej małe, czarne pudełeczko, mieszczące się na rozprostowanej dłoni. Wcisnął je do ręki Elise, jeszcze go nie otwierając. - Ta rozmowa... przypomniała mi, jak wiele głupot w życiu zrobiłem. To, co znajduje się w pudełku, jest poniekąd potwierdzeniem wszystkiego, co ci ostatnio powiedziałem. Myślałem o tobie poważnie, E. Kochałem cię jak wariat. I teraz wiem, że powinnaś to mieć. - Uchylił wieczko i kątem oka zerknął na srebrny pierścionek zaręczynowy, zawieszony na złoconym łańcuszku.
Trzymał go przez te wszystkie lata. Rok mijał za rokiem i w końcu, po prawie dekadzie, Reggie wygrzebał to pudełko z pamiątkowego kufra trzymanego na strychu.
- Doszedłem do wniosku, że go nie potrzebuję. Chciałabym, żebyś go miała: możesz go wyrzucić, oddać, sprzedać... cokolwiek wpadnie ci do głowy. Jest twój. Zawsze był twój.
Zupełnie jak ja.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli tamta rozmowa miałaby im się przyśnić – była by pięknym snem, czy koszmarem? Jak mieliby to traktować? Bo sama Elise była rozdarta. Z jednej strony tak bardzo cieszyła się, że mogła znów usłyszeć jego głos, a z drugiej strony dostała rykoszetem od wspomnień, wyrzutów sumienia i ogólnie pojętego żalu, który wiązał się z ich rozstaniem. Czasami przez myśl jej przechodziło, że przecież dorośli ludzie nie powinni się tak zachowywać, że przecież… byli dorośli tak? Byli odpowiedzialni. Każde z nich prowadziło interesy i odnosiło przy tym sukcesy. Nie pokazując palcami niektórzy nawet dobiegali czterdziestki, heh. Czy powinni się zachowywać jak dwójka nastolatków ze złamanym serce? A jednak! – Może… powinniśmy go tak traktować. Jak sen. Niczego nie sprawdzać. Do niczego nie wracać. Żyć marzeniami. – bo co jeśli rzeczywistość okaże się mniej… interesująca? Bardziej skomplikowana? Brutalna? Bo przecież była skomplikowana, cholera… bardziej niż ktoś mógł sobie wyobrazić.
Chociaż fakt, że znalazła się w jego ramionach, czuła ciepło jego skóry, mogła się zaciągnąć jego zapachem i wsłuchać w bicie jego serca - był tak samo nieprawdopodobny jak ta rozmowa. Może ktoś powinien ją uszczypnąć? Przez krótką chwilę czuła się tak jakby… była u siebie. W jedynym miejscu na ziemi, w którym być powinna. I gdy to w nią uderzyło wcale nie poczuła się lepiej, bo resztki zdrowego rozsądku podpowiadały jej, że nic nie może z tym zrobić. Dlatego zanim ktokolwiek to przerwie, zanim oni sobie przypomną, że to nie tak – chciała trwać w tym jak najdłużej. Przez jej usta przemknął cień uśmiechu, gdy uwolnił burzę jej ciemnych loków, bo no tak… gdyby wiedziała, że go spotka prawdopodobnie przygotowałaby się lepiej!
- Hm? – spojrzała na niego zaskoczona, gdy stwierdził, że musi jej coś dać. Pionowa zmarszczka pojawiła się na jej czole, gdy ściągnęła brwi i zerkała na niego trochę podejrzliwie… trochę bardzo? Tętno jeszcze bardziej niej przyspieszyło, wręcz niebezpiecznie. Prawdopodobnie gdyby próbowałaby teraz zrobić jakikolwiek krok tylko niebezpiecznie by się zachwiała i za daleko by nie doszła. Gdy wyciągnął w jej stronę pudełeczko, zamarła… gdy położył je na jej dłoni, zupełnie nie wiedziała jak się zachować. Nawet dłoń jej drżała, czego nie udało jej się ukryć, nawet jeśli bardzo by chciała.
- Reggie… – szepnęła wpatrując się w błyskotkę i dopiero po chwili podnosząc wzrok, by spojrzeć na jej właściciela. Tak, na niego. Bo chociaż rozumiała, co miał na myśli to przecież… - Wiesz, że nie mogę tego przyjąć. Proszę, nie komplikujmy tego. – kątem oka zerknęła na błyszczący na jej palcu pierścionek z obrączką, oba zaczęły ją w dziwny sposób teraz uwierać – Jest piękny. Idealny. Dokładnie taki o jakim marzyłam… i oddałabym wszystko, żeby móc go od ciebie dostać. – teraz jednak zamknęła welurowe pudełeczko i zacisnęła je w męskiej dłoni, której wcale po tym nie puściła. Spojrzała mu natomiast prosto w oczy – Wrócimy do tego. – i chociaż ciągle mówiła cicho to dało się wyczuć w jej głosie zaskakującą pewność. Obietnicę? Dlaczego to sobie robili? Wracali do przeszłości, wszystko rozdrapali i co… teraz była gotowa porzucić wszystko, co miała dla wspomnienia? Echa przeszłości?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mógł się powstrzymać i, choć wiedział, że ten widok go zrani, przesunął spojrzenie na pierścionki, zdobiące dłoń ukochanej. Obrączka, która symbolizowała sakramentalne "tak", złożone w ofierze komuś innemu. I jeszcze, na długo przed nią: pierścionek zaręczynowy, jako pierwszy krok, który uświadomiłby Reggiemu, że zaczyna ją tracić. Kiedy do tego doszło? Kiedy Elise zdążyła ułożyć sobie życie z jakimś innym facetem? I dlaczego, do cholery, Hawthorne wówczas nie zareagował?
Z drugiej strony: co miałby zrobić? Brak zaproszenia na ślub trochę utrudniał sprawę. Mógłby co prawda wbiec do kościoła jak Shrek w pierwszej części filmów, po czym poinformować, że nie zgadza się ani na ten związek, ani na przyszłość, którą z sobą niesie. Bo kocha ją na zabój, tęskni i chce wrócić do tego, co mieli.
Tylko że o ślubie dowiedział się po fakcie, w dodatku od siostry panny młodej. W tamtym momencie jego serce pękło na milion drobnych kawałeczków i przez bitych kilka lat nic nie potrafiło go naprawić. Ani tymczasowe przygody łóżkowe, ani związki "na dłużej", ani nawet samotność, którą próbował wyleczyć się ze starej miłości.
Jedną dłonią wciąż opierając o plecy Elise, drugą obrócił pierścionki zdobiące jej palce. Przyjrzał im się, zbadał, zapamiętał. W pierwszym odruchu miał idiotyczną ochotę, by je zerwać. Wyrzucić gdzieś za siebie i zastąpić tą błyskotką, którą właśnie jej podarował. Jakby pozbycie się obrączki załatwiało sprawę.
- Daj spokój, Elise - poprosił, kiedy próbowała oddać puzderko. - Przecież ci się nie oświadczam. A wierz mi, przed wyjściem z domu jeszcze na wszelki wypadek sprawdziłem, czy w Waszyngtonie można żyć w poligamicznych ślubach. - Usta Reggiego rozciągnęły się w uśmiechu, choć wesołość nie udzieliła się jego oczom. Wciąż były smutne, pełne żalu, który nie do końca potrafił wyrazić. W tej kwestii niewiele się zmieniło: i lata temu, i teraz, Hawthorne bardziej przypominał smutnego szczeniaczka niż dorosłego mężczyznę.
Przekrzywił głowę, słysząc ostatnie zdanie.
Wrócimy do tego? Elise, jak?
- E, nie składaj obietnic, których nie dasz rady spełnić. - Uniósł dłoń i zawiesił ją w powietrzu, kiedy całym jego ciałem szarpnęło zawahanie. Jeden głębszy oddech pozwolił mu się skoncentrować i krótką chwilę później przesunął palcami po kobiecym policzku. Łagodnie, opiekuńczo, tak jak robił to lata temu, kiedy mierzyła się z koszmarem lub nie mogła zasnąć.
- Przepraszam, że tu przyjechałem. Wiem, że to może wszystko skomplikować, bo... - Cały czas czuł jej perfumy i zapach szamponu. Pod palcami, muskającymi materiał koszuli, czuł gorąco bijące od jej skóry. Nie do końca świadomie, zacisnął je trochę mocniej. - Wiem, że masz męża. I świetną pracę. I życie, które zbudowałaś sobie beze mnie, ale... boże, Elise, nawet nie masz pojęcia, jak to wszystko na mnie działa. Przyjechałem tu z myślą, że odeślesz mnie do domu i utwierdzisz w przekonaniu, że tamten telefon był tylko pięknym snem. Ale trzymam cię teraz w ramionach i... nie wiem, co teraz z nami będzie. Mięło tak wiele lat... - Reggie z każdym słowem odrobinę się pochylał. Przy ostatnim zdaniu ich czoła się zetknęły, Hawthorne przymknął oczy i resztkami zdrowego rozsądku próbował przekonać się, że całowanie byłej dziewczyny to bardzo, bardzo zły pomysł.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy przyglądał się jej dłoni poczuła się jeszcze bardziej niekomfortowo. Bo przecież wiedziała, że nie przygląda się ani jej perfekcyjnemu manicure, ani nawet tej śmiesznej niewielkiej podłużnej bliźnie, której dorobiła się na wierzchu dłoni, gdy byli jeszcze razem i zorganizowali sobie wycieczkę w góry. Patrzył na obrączkę i pierścionek zaręczynowy. Tak bardzo różny od tego, który znajdował się w przyniesionym przez niego pudełeczku. Nie ładniejszy, nie bardziej lub mniej w jej stylu – inny. I tak bardzo teraz uwierający.
- I rozumiem, że nie można? – odbiła rzuconą przez niego piłeczkę i ledwie widocznie uniosła kącik ust – I nie mogę go wziąć, R. Po prostu nie mogę… nie tak. Nie teraz. Nie gdy będzie leżał na dnie mojej szuflady i każdego jednego dnia o sobie przypominał. O sobie, o tobie i o tym jak bardzo daleko to wszystko zaszło. Jak bardzo nie tak to wszystko poszło. – jak jedno wydarzenie, jedna kłótnia dwójki dumnych osób może odwrócić bieg wydarzeń. A mogło być przecież tak ładnie! Tak… prosto. Dokładnie tak, jak być powinno. Jakby każde z nich chociaż trochę schowało dumę do kieszeni, przeprosiło i spróbowali wypracować jakiś wspólny kompromis. Przecież w końcu musiałoby im się to udać, prawda? Za każdym razem udawało… za każdym razem oprócz tego jednego. Eh.
I była gotowa spełnić tą obietnice. W tym momencie. Męczona tęsknotą w ostatnich dniach i upojona jego bliskością była w stanie obiecać mu, co tylko chciał. Wszystko. Ucieczka? W biurze na górze ma w szafie zapasową sukienkę, więc nawet miałaby coś na przebranie. Rozwód? Już wyjmuję telefon i szukam numeru do mojego prawnika. Wyznanie? Od kiedy tylko przed nią stanął miała je na końcu języka. Mieszał jej w głowie i w sercu. Zwłaszcza tym, co mówił…
- Minęło tyle lat… właśnie. Jesteśmy dwójką dorosłych ludzi z poukładanymi życiami. A jednocześnie nie mogę pozbyć się tej wwiercającej mi się w głowę myśli, że chcę cię pocałować, Hawthorne. – czego zdecydowanie nie powinna robić żadna szanująca się mężatka. Ale był tak blisko… więc po prostu sekundę później to zrobiła. Całowanie byłego to bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Jednocześnie… popłynęła w to. Złączyła ich usta w pocałunku i było dokładnie tak, jakby nigdy nic pomiędzy nimi się nie zmieniło. Chociaż… nie. Było w tym trochę więcej tęsknoty. Bo nie był jej, a ona nie mogła być jego. I chociaż na tych kilka uderzeń serca zapomniała o całym świecie dookoła to w końcu się od niego odsunęła – Powinieneś jechać… zanim zrobimy coś bardzo głupiego. – szepnęła, przygryzając wargę i nie mogąc oderwać od niego spojrzenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie powinna była tego robić. Nie miała prawa dawać mu nadziei i całować tak... tak znajomo i naturalnie, jakby ostatnie osiem lat w ogóle się nie wydarzyło. Kiedy tylko się przysunęła, serce Reggiego eksplodowało. Racjonalne myśli, które łudził się, że go kierują, całkowicie wyparowały. Elise objęła jego szyję, a on, jak zakochany nastolatek, od razu chwycił ją w pasie; mocno, stanowczo, jakby obawiał się, że w razie puszczenia jej choć na chwilę, kobieta rozpłynie się w powietrzu.
Nic nie mówił, po prostu się pochylił, przesunął jedną dłoń na gładki policzek i pozwolił sobie na chwilę zapomnienia. Tonął w niej, chłonął każdą sekundę i bardzo nie chciał, by się skończyła. Dlatego, kiedy E się odsunęła, ujął jej twarz raz jeszcze i złożył na jej wargach kolejny pocałunek. I jeszcze jeden. Łapczywie i gwałtownie, jak gdyby była to ostatnia rzecz, którą zrobią przed końcem świata.
W końcu ją puścił, wyprostował się, odsunął na wyciągnięcie ręki. Jedyną pamiątką po chwili namiętności zostały odrobinę rozchylone wargi, przyspieszony oddech, błędne spojrzenie i dłonie, które wciąż biegły w kierunku Elise, jakby wbrew samemu Reggiemu.
- Masz rację - zawyrokował, kiwając głową. I tak zrobili już za dużo. Przywołali za dużo wspomnień, podarowali sobie za dużo złudnej nadziei, powiedzieli za dużo słów, których wiedział, że nie da rady wyrzucić z głowy. Rzucił E jeszcze jedno spojrzenie. Pełne tęsknoty, pragnienia, ale także... smutku. Jakby miał dziwne wrażenie, wbrew temu, co obiecała, że to ostatni raz, kiedy mogą zachowywać się tak swobodnie.
Obrócił w dłoni ciemne puzderko i w końcu schował je do kieszeni. Skoro E go nie chce, to ponownie wyląduje tam, skąd wyjął je rano: na zakurzonej półce na strychu, zamknięte na cztery spusty w brązowym kufrze z rodzinnymi pamiątkami. Oboje dobrze wiedzieli, że to nie tam powinien się znaleźć pierścionek. Powinien ozdobić palec Elise na kilka sekund po zadanym przez Reggiego pytaniu i głośnym "tak", którym kobieta obiecałaby mu wszystko to, co zaoferowała już innemu mężczyźnie.
Zrobił jeszcze jeden krok w stronę oświetlonej części parkingu, zwiększając dzielącą ich odległość. Zmusił się do spojrzenia jej w oczy, przesłał spojrzeniem nieme przeprosiny i smutny uśmiech.
- El, słuchaj... nie rzucaj mężowi papierów rozwodowych na stół, kiedy wrócisz do domu - zażartował i trochę nerwowo poklepał dach samochodu. - Uważaj na siebie - poprosił, już znacznie poważniej i w końcu się odwrócił.
W każdym kroku walczył z samym sobą i naiwną chęcią zerknięcia przez ramię. Chciał spojrzeć na Elise jeszcze jeden, ostatni raz, ale zdawał sobie sprawę, że jeśli to zrobi, to nie będzie w stanie odjechać. Przynajmniej do momentu, w którym Thornton obieca, że da mu jeszcze jedną szansę.

zt x2? :hm:
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Adler Inc.”