WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.jackiesblog.com/site/assets ... /div></div>

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
31
180

pielęgniarka

swedish hospital

elm hall

Post

- Ta.

Głos Phoenix Grace Farrell, choć przebić się musiał nad barierą grubego szalika, i przedrzeć przez odrętwiałe lekko prawdziwie grudniowym chłodem wargi, brzmiał zdecydowanie i pewnie. Do tego stopnia, że jeden z okupujących stoisku sprzedawców - rosły mężczyzna, metryką bezsprzecznie zahaczający przynajmniej o górną krawędź piątej dekady życia, o jowialnym uśmiechu rozlewającym się po pucułowatej (i okraszonej zdradzającym miłość do grzańca rumieńcem...) twarzy - dosłownie struchlał, i choć pierwotnie chciał wejść z brunetką w polemikę, zamilkł błyskawicznie.
- Tak, dokładnie ta.
Farrell powtórzyła, choć nie musiała wcale. Wybrzmiało. I wszystko stało się jasne: decyzja zapadła, drzewko zostało wybrane. To ono - to, to, to właśnie, żadne inne - wrócić miało z nią do domu. To ono stanie w salonie (czy tym raczej, co optymistycznie Farrell "salonem" nazywała), między regałem z kompilowaną z najróżniejszych niedobitków domową zastawą, a framugą największego w domu okna. To ono dolną partią gałęzi obejmie spiętrzone na podłodze pakunki. To ono stanie się UKOCHANYM DRAPAKIEM Butchie'go, i z niego rudy kot ściągany będzie (przez Ściągającego, ryzykującego przy tym życiem ale w tej dziedzinie i Phoenix, i Bastian, i większość ich bliskich była, najwyraźniej, dość wprawiona) mniej więcej szesnaście razy dziennie. I ono dumnie będzie na swoim czubku nosić tandetny połysk złotej, brokatowej gwiazdy.
- Aha? Nie, nieważne - dziewczyna dodała jeszcze, gdy pracownik stoiska spróbował jednak otworzyć usta i powiedzieć jej przynajmniej, jaka jest cena jodełki. Phoenix machnęła ręką - to też jej nie interesowało.
Interesowała ją tylko ta miłość od pierwszego wejrzenia, którą poczuła, przechodząc obok rzędu oferowanych na jarmarku drzewek. Ten ścisk w sercu, który zapulsował pod podkoszulką - koszulką z krótkim rękawem - koszulką z długim rękawem - swetrem - kurtką, gdy taksującym otoczenie wzrokiem nadziała się - niemal dosłownie, w zasadzie - na wykrzywioną tragicznie gałąź sterczącą pod najdziwniejszym z możliwych kątów. Łysawą. (Ktoś by rzekł, że po prostu "brzydką").
Dla niej? Najpiękniejszą na świecie.

Drzewko, nie bójmy się tego powiedzieć, wyglądało po prostu tak, jakby ktoś je pobił. I nie tam, żeby szturchnął raz czy dwa, albo popchnął i ot, przewróciło się, i zrobiło sobie jakąś małą krzywdę. Było jak ofiara tortur, albo straszliwych eksperymentów, po całym procesie wyrachowanych aktów przemocy zepchnięte jeszcze ze schodów i skopane podeszwą sztybletu. Chyliło się trochę do tyłu, a trochę w lewo. Tu mu coś zwisało, tam - coś sterczało. Kolor miało niby zielony, ale tak w zasadzie, to po prostu dziwny. I gdyby nie Farrell, pewnie wróciłoby tam, skąd przybyło - wzgardzone przez tłumy rodzin poszukujących perfekcyjnej ozdoby - lub gorzej: spalone zostało, porzucone gdzieś za czernią przemysłowego śmietnika, w najgorszym razie: rozwleczone, rozebrane na części, rozdarte i rozdane w ramach bezpłatnego bonusu, Proszę, może się przyda trochę igliwia do ozdoby gzymsów albo werandy... a jak nie, to Pan weźmie, i spali; będzie przynajmniej pachniało ładnie w domu!

Ale, na całe szczęście dla nieszczęsnej jedliny, Phoenix Grace Farrell lubiła kochała przecież wszystko to, co przetrącone i nie-takie. Najlepszy dowód - miała teraz we własnym w dzielonym na dwoje czworo domu.

Zatarłszy okryte uciętymi w pół palców rękawiczkami dłonie, odwróciła się przez ramię w poszukiwaniu Ariel, którą chwilę jeszcze temu trzymała pod ramię, ale zgubiła jakoś, chyba przy stoisku ze świątecznymi skarpetami (zakładała, że Darling najbardziej skusiły te, które reklamowano jako perfekcyjne dla osób uprawiających ekstremalne sporty wodne! idealne do wsunięcia na przemoczone stopy!). Wyciągnęła najpierw szyję, potem zaś dłoń - wreszcie nauczyła się, by przy gwałtownie wykonywanych gestach używać lewej, zamiast prawej - i zamachała na tyle energicznie, na ile jej pozwalał wciąż jeszcze odczuwany czasem w obydwu barkach ucisk.
- Darling! Tutaj! Chodź szybko, zobaczysz jakie znalazłam ABSOLUTNE CUDO!

autor

harper (on/ona/oni)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Christmas Wonderland”