WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Choć para kochanków razem trwała w swej wzajemnej, uczelnianej niedoli, mimo wszystko zawsze znalazła też chwilę na krótkie spotkania. Blondynka czuła się naprawdę szczęśliwa, mając u swojego boku kogoś takiego, jak Bosworth. Ich związek kwitł z każdym kolejnym, mijającym dniem, ale niestety wciąż pozostawał tajemnicą dla najbliższych dziewczyny.
Szykując się na swoją dzisiejszą randkę, Fernanda zdecydowała, że jest to odpowiedni moment na to, aby poruszyć owy temat z brunetem. Nie chodziło jej o to, żeby sprowadzać go do rodzinnego domu Hamiltonów i przedstawiać rodzicom. Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak taka wizyta zapewne by się zakończyła i jakie konsekwencje w późniejszym czasie za sobą pociągnęła. Najbardziej zależało jej na tym, aby poznać Siriusa z Darrenem, ale zanim w ogóle do tego dojdzie, blondynka chciała w pierwszej kolejności, zapytać o zdanie samego zainteresowanego i zamierzała to uczynić podczas ich wspólnej kolacji.
Wypad do kina był jak najbardziej udany. Poza filmem z bądź, co bądź interesującą i wciągającą fabułą, pojawiły się także namiętne pocałunki i czułe gesty. Na całe szczęście noc, dopiero zaledwie otwierała przed nimi swoje wrota, oferując cały wachlarz przeróżnych możliwości. Kierując się do mieszkania Siriusa, Fernanda zastanawiała się, jak taki artysta mógł urządzić swoje własne cztery kąty? Dlatego nie było niczym dziwnym to, że gdy tylko przekroczyła próg, poczęła rozglądać się z wyraźnym zaciekawieniem. Zanim jednak, udała się na zwiedzanie, najpierw zdjęła z siebie płaszcz, który zawiesiła na wieszaku, do którego po krótkiej chwili, dołączyła również jej torebka oraz buty.
Choć samo mieszkanie do największych nie należało, było przytulne i naprawdę ładnie urządzone. - To tak teraz mieszkają przyszli artyści? - Zapytała pół żartem, pół serio, będąc pod dużym wrażeniem wystroju kawalerki. Nieśmiało przechadzała się po niej, nie chcąc zachowywać się niegrzecznie, naruszając przestrzeń osobistą chłopaka.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Zanim Sirius zdążył nadrobić wszystkie zaległości, minęły dwa tygodnie. Trzykrotnie zarwał noc, aby skończyć ceramiczne rzeźby na zaliczenie z ceramiki ogrodowej, a wieczorami przesiadywał w biurze Seana. Zbliżał się termin wystawy i wspólnie z Lunet oraz Jimem pracowali nad projektem reklamy. W międzyczasie wydarzył się incydent z Jackie, którą Sirius siłą wywlókł z pubu i przyprowadził do swojego mieszkania. Pijana, awanturowała się dosłownie o wszystko.
Był to niebywale intensywny czas, ale pomimo tego wciąż starał się znaleźć chwilę, aby spotkać się z Fernandą. Zjawiał się pod jej salą na większości przerw, sporadycznie przesiadywali także w stołówce albo chodzili na szybkie spacery wokół uniwersyteckiego patio. Przez ostatnie czternaście dni nie mieli nawet okazji, aby należycie skonsumować tą relację. Sirius nadal był stażystą i nieobecność musiał odrobić w minione weekendy.
Gdy tylko oboje uporali się z prywatnymi sprawami, mogli w końcu zobaczyć się na dłużej niż godzinę. Raczej żadne z nich tej nocy nie zamierzało się rozstawać, dlatego zaraz po zakończeniu filmu, zaprosił dziewczynę do siebie. Miał teraz własny kąt, w którym nie obowiązywał sztywny, akademicki regulamin. Był z tego powodu niesamowicie dumny, chociaż jego mieszkanie w niczym nie przypominało rezydencji Hamiltonów.
- Meble były już, jak się wprowadzałem - odezwał się, nie wiedząc czy słowa Fernandy wyrażały aprobatę, czy wręcz odwrotnie. Kawalerka była przestronna. Miała duże okna, jasne ściany i drewnianą podłogę. Poza głównym pomieszczeniem, składającym się z salonu i kuchni, wewnątrz znajdowała się także mała sypialnia oraz toaleta. - Dokupiłem tylko rolety i parę dupereli. - Wszedł za niewielką wysepkę i zaczął przygotowywać drinki oraz przekąski. Wódkę zmieszał z sokiem pomarańczowym oraz dla efektu dodał syropu malinowego, który osadziwszy się na dnie utworzył efekt ombre. Następnie wyciągnął z szafki chipsy, a z lodówki tortillę z dodatkami. Całość przyniósł do stoliczka przed kanapą.
- Spodziewałaś się czegoś lepszego? - Przytulił Fernandę od tyłu. Ręce splótł pod jej piersiami, a głowę położył na ramieniu, jednocześnie spoglądając w tym samym kierunku co ona.
Sirius dobrze czuł się w tym miejscu. Do wszystkiego dochodził małymi kroczkami, samodzielnie. Nigdy nie przyjął pieniędzy od matki i ciągle pracował, aby zapewnić sobie przyzwoity byt. Miał wrażenie, że od początku roku przeszedł olbrzymią metamorfozę, bo jego światopogląd uległ pozytywnemu odkształceniu. W końcu zaczął stawiać cele, do których z uporem dążył.
Po dłuższej chwili odsunął się od Fernandy. Usiadł na kanapie i złapał za drinka. Zamieszał alkohol, po czym wziął dwa duże łyki.
- Zostajesz dzisiaj na noc? - zapytał, choć czuł, że nie potrzebował odpowiedzi. - Nie wiem, czy będę później w stanie cię odprowadzić - zażartował, choć kryła się w tym prawda. Po pierwsze zamierzali się napić, a po drugie nie miał najmniejszej ochoty wypuszczać jej z mieszkania. Nie teraz, kiedy w końcu mieli okazję być sam na sam.
Sirius dawał im cztery miesiące. Przez ten czas zamierzał rozkochać w sobie dziewczynę, a następnie zrównać uczucia Fernandy z ziemią. Problem w tym, że ostatnio przyłapywał się na tym, że myślał o niej wciągu dnia i nocy.
-
Wciąż też wisiał w powietrzu temat związany z jej bratem. Fer będąc silnie związana z Darrenem, skrycie marzyła o tym, aby Hamilton z Bosworthem, nawiązali ze sobą nić porozumienia. Kto wie, może nawet przy odrobinie szczęścia, by się polubili? Dziewczyna sporo myślała o możliwym rozwoju relacji między nimi. Z całą pewnością, nie obraziłaby się, gdyby jej pragnienia, odnalazły swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale czy tak się stanie? Tego nie wiedział nikt...
- Nie, to wcale nie tak. - Zaprzeczyła niemalże od razu, nie chcąc być źle zrozumianą przez Siriusa. - Po prostu, bardzo mi się tutaj podoba i nie ma dla mnie znaczenia, czy jest to kawalerka, czy apartament w Belltown. Szczerze? Jeśli mogłabym wybierać, sto razy bardziej, wolałabym zamieszkać w takim mieszkaniu, jak to, niż w tym, które posiadam. - Przyznała absolutnie szczerze, układając swoje dłonie, na tych obejmujących ją przez bruneta.
- Widzisz, ja mieszkam tam, bo tak naprawdę nie mam innego wyboru. To był jeden z warunków mojego ojca. Już od samego początku mi się to nie podobało, bo uważam, że tak ogromna przestrzeń wcale nie jest mi potrzebna, ale zgodziłam się, bo w przeciwnym razie, nie wyraziłby zgody na moje studia. - Blondynce ciężko było poruszać tego typu tematy, ale chciała się nieco przed swoim chłopakiem otworzyć. Do tej pory, niewiele opowiadali o życiu prywatnym. Fer chciała i chyba przede wszystkim, potrzebowała ową kwestię zmienić. Właśnie dlatego, starała się nieco więcej o sobie opowiadać, nawet jeśli student sztuki wcale tego od niej nie oczekiwał.
Po tym, jak Sirius zajął miejsce na sofie, Fernanda, sięgnęła po własnego drinka. - Wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie, znasz już od dawna...- Odpowiadając na zadane jej pytanie, blondynka odruchowo przygryzła zębami swoją dolną wargę, dobrze wiedząc czym ta noc się dla nich skończy. - Miałbyś coś przeciwko, gdybym obejrzała resztę mieszkania? - Zapytała uprzejmie, licząc na to, że Bosworth pozwoli jej troszkę pomyszkować.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Dom Siriusa znajdował się na obrzeżach w lokalizacji, która nie była przyjazna codziennym dojazdom na uczelnie. Jeszcze na początku studiów korzystał z komunikacji, co należało do wyjątkowo czasochłonnych spraw. Po śmierci Ursuli zdecydował, aby przenieść się do akademika.
- Każda rodzina wyznaje inne zasady i pragnie czego innego dla swoich dzieci - Docisnął policzek czulej do policzka dziewczyny, a ręce zacisnął mocniej na jej tali. Starał się mówić spokojnie, jednak temat Hamiltonów z trudem przechodził mu przez gardło. W pewnym momencie odstąpił od Fernandy. - Chcesz tu zamieszkać? - zapytał, choć miało to żartobliwy wydźwięk.
Sirius nie planował przyjęcia pod swój dach współlokatora. Przez prawie pół roku męczył się w akademiku z towarzystwem różnych, dziwnych ludzi. Dopiero potem poznał Darrella, z którym mieszkał do chwili przeprowadzki. Polubili się, mieli podobne preferencje i nawyki. Obecnie jednak nie myślał o tym, aby ponownie dzielić z kimś przestrzeń. Minęły raptem trzy tygodnie odkąd wynajął mieszkanie, lecz ten czas całkowicie wystarczył do przyzwyczajenia się do prywatności i samotności. Nie obowiązywał go żaden regulamin. Mógł bezkarnie spożywać tu alkohol, palić papierosy i zapraszać gości; mógł nie sprzątać i chodzić nago.
- Musiałem się upewnić - powiedział z lekkim uśmiechem, świadczącym o jego satysfakcji. Dokończył drinka i wskazał pustą szklanką na drzwi najpierw do sypialni, a następnie do łazienki. - Nie ma tu więcej pomieszczeń. Możesz śmiało tam iść. - Sirius nie miał niczego do ukrycia. Po powrocie z Aspen jeszcze kilka dni segregował rzeczy. Mimo tego trzy, olbrzymie kartony wciąż zalegały pod oknem w części salonowo-kuchennej. Kolejny z pościelami i kocami znajdował się w sypialni.
Fernanda zniknęła na moment z jego oczu, dlatego poszedł przygotować sobie kolejnego drinka. W międzyczasie włączył telewizję, ustawił kanał muzyczny i zgasił połowę halogenów, aby wesprzeć pulsującą pomiędzy nimi atmosferę.
Sirius, chociaż nieświadomie, przez cały dzień myślał o wieczorze. Pragnął spędzić noc z Fernandą. Pomimo prywatnych pobudek, student uważał, że pod względem seksu dogadywali się świetnie. W tym wszystkim było pełno emocji, nieprzyzwoitej rządzy i spełnienia. Nie brakowało pomiędzy nimi chemii oraz zaangażowania - zupełnie jakby zemsta Siriusa w ogóle nie istniała. Przyłapywał się na tym, że po prostu zapominał. Tak jak teraz, kiedy krążył myślami z daleka od przeszłości.
Dokończył drugiego drinka i udał się za Fernandą do sypialni. Długo nie wracała, a w pomieszczeniu nie bardzo było co oglądać. Znajdowała się tam jedynie szafa i łóżko.
- Fernanda? - zawołał. Pchnął uchylone drzwi. - Co robisz? - Nie krył zainteresowania. Stanął za dziewczyną nie bardzo więżąc, czemu tak dokładnie się przyglądała. Wciąż nieświadomy, przytulił się do niej identycznie jak wcześniej.
-
- Bardzo chętnie bym z Tobą zamieszkała, ale chyba nie jesteśmy jeszcze na tym etapie...- Odparła spokojnie, jednocześnie zastanawiając się nad słowami brunetka. - Na początek pozwól, że zacznę tu częściej bywać, a potem się zobaczy, okej? - Zaproponowała pewnego rodzaju kompromis, który mógł zadowolić nie tylko ją samą, ale także działającego najprawdopodobniej pod wpływem silnego impulsu, studenta sztuki, który na pewno zaskoczył swoją partnerkę daną propozycją.
Gdy dziewczyna usłyszała, że może bez przeszkód pomyszkować w mieszkaniu chłopaka, upiła łyk ze swojej nietkniętej jeszcze szklanki, po czym ruszyła na "wycieczkę" w pierwszej kolejności, obierając sobie za cel, łazienkę. Ta okazała się naprawdę niewielka, lecz schludna i ku zaskoczeniu blondynki, naprawdę czysta. Fer nigdzie nie dostrzegła walającej się, brudnej bielizny, czy pozostawionych w nieładzie ręczników, czego swoją drogą cholernie nie lubiła. Jak widać na załączonym właśnie obrazku, Sirius bałaganiarzem zdecydowanie nie był, a to jak najbardziej działało na jego korzyść.
Po dłuższej chwili spędzonej w łazience, przyszedł czas na sypialnię, czyli miejsce, które młodą kobietę interesowało najbardziej.
W ostatnim pomieszczeniu istotnie, Fernanda znalazła jedynie szafę i całkiem sporych rozmiarów łóżko, lecz to nie one zatrzymały ją tam na tak długo. Cóż więc to było? Coś, czego dziewczyna nie spodziewała się kiedykolwiek tam dojrzeć. Konkretniej mówiąc, chodziło o damską część bielizny. Bielizny, która do niej nie należała. Dostrzegając ją wystającą nieznacznie spod łóżka, Fer poczuła, że robi jej się niedobrze. Jak mogła aż tak się pomylić?! Blondynka stała w miejscu, jak ten przysłowiowy słup soli i ani drgnęła, a przynajmniej do chwili, gdy Bosworth nieświadomy, tej wewnętrznej wojny, jaką Hamilton właśnie ze sobą toczyła, objął dziewczynę. Ten z pozoru niewinny gest, podziałał na nią, jak płachta na byka.
Niewiele myśląc, wyszarpnęła się z uścisku bruneta, podchodząc do przeklętego łóżka, spod którego wyjęła jawny dowód zdrady.
- Jestem tutaj pierwszy raz, więc to nie moje. Nic dziwnego, że w ostatnio nie miałeś dla nas czasu. Jak widać, byłeś zajęty, ale nie nauką, a jakąś inną pizdą...- Syknęła w złości, po czym rzuciła bielizną prosto w Siriusa. - Idź do diabła! - Krzyknęła i nie słuchając żadnych wyjaśnień, wyminęła chłopaka, kierując się prosto do drzwi.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Niestety przez wzgląd na napięty grafik większość czasu spędzał poza domem. Przeważnie wracał późnym wieczorem, sporadycznie także w środku nocy, dlatego powierzchnia mieszkania była praktycznie nieużywana. Nie zdążył zatem nabałaganić, chociaż obiecał sobie, że będzie utrzymywać porządek - czego nie robił w akademiku. W dużej mierze miało to związek z Darrellem, który rozrzucał ubrania na lewo i prawo, wpychał plastikowe butelki pod łóżko oraz nie zmieniał pościeli. Jeżeli jego współlokator nie wyrażał chęci do sprzątania, to on tym bardziej.
- C-co - bąknął, kiedy Fernanda agresywnie wyrwała się z jego ramion. W pierwszej chwili pomyślał, że się z nim droczyła, dlatego chcąc ją złapać, postawił dwa kroki naprzód. Dopiero kiedy dziewczyna podniosła z podłogi biustonosz zrozumiał o co naprawdę chodziło.
Zmarszczył brwi i złapał się za boki, jednocześnie intensywnie przyglądając się bieliźnie. Jego twarz wyrażała skupienie, ponieważ próbował połączyć to wszystko, co właśnie miało miejsce.
Stanik? I nagle go olśniło. Przed trzema dniami nocował u siebie Jackie, która będąc pod wpływem alkoholu zbłądziła w jednym ze sportowych klubów. Od tamtej pory wchodził do sypialni wyłącznie po ubrania. Każdego dnia przysypiał na kanapie, dlatego wcześniej nie zauważył tak istotnego elementu garderoby.
Mimowolnie się zaśmiał, chociaż po chwili mina całkowicie mu zrzedła. Odruchowo złapał biustonosz i prędko odrzucił go na łóżko, po czym pomaszerował za Fernandą.
- Zaczekaj - spróbował ją zatrzymać, ale kiedy to nie poskutkowało, użył siły. Złapał dziewczynę za ramię jeszcze zanim zdążyła ubrać kurtkę. - Nie spałem z tą dziewczyną. To moja koleżanka - skłamał, bo Jackie nie była wyłącznie koleżanką, lecz również ex partnerką - upiła się, więc ją przenocowałem - wyjaśnił, omijając najważniejsze szczegóły tej historii. Tamtego wieczoru otrzymał omyłkową wiadomość od Jackie, dlatego postanowił zjawić się w pubie. Zabrał dziewczynę do mieszkania wbrew jej woli i schował klucze, aby nigdzie nie poszła. Do niczego pomiędzy nimi nie doszło, jednak widok damskiej bielizny w rzeczywistości wzbudzał olbrzymie kontrowersje.
- Odkąd wróciliśmy z Aspen - zabrał rękę i na moment zamilkł - albo właściwie od wieczoru w twoim apartamencie z nikim się nie spotykam. Od tamtej pory nie spałem nawet z Lunet - dodał zgodnie z prawdą. Z powagą przyglądał się reakcji Fernandy. Liczył na zrozumienie, ponieważ nie uważał, aby zrobił coś złego. Czuł do Jackie sentyment i był skory zerwać się w środku nocy, aby tylko jej pomóc. Była pierwszą dziewczyną, w której naprawdę się zakochał i z którą chciał spędzić przyszłość. Niestety zrezygnował z ich związku, rzucając się w odmęty żałoby. Przez długi czas niósł to brzemię na swoich barkach, tkwiąc w żalu i tęsknocie. W końcu jednak jego miłość zniknęła - choć nadal dobrze wspomina ich wspólne chwile.
- Nie uwierzę, że ty nie masz żadnych kolegów z którymi się nie widujesz, Fernanda. - Wzruszył ramionami. Uznał, że ten temat został już zakończony, dlatego podszedł do wyspy, aby zrobić sobie kolejnego drinka. W międzyczasie spoglądał na dziewczynę. Z początku ten akt zazdrości wydał mu się miły. Jednak z sekundy na sekundę czuł się coraz bardziej rozeźlony. Nie miał ochoty na kłótnie. Frapował się faktem, że Fernanda nie chciała mu uwierzyć. - Powinienem ich wszystkich przefiltrować? - zażartował, chociaż zabrzmiało to prostacko. Jakby tego było mało zadzwonił telefon Siriusa, a na jego ekranie wyświetliła się Lunet. Cmoknął, jednocześnie głośno wzdychając i odwrócił telefon wyświetlaczem do dołu. Następnie wrócił do blondynki ze szklanką w ręku i celowo zastawił jej drogę tak, aby nie mogła przedostać się do drzwi. Wszystko wskazywało na to, że dalsza rozmowa była nieunikniona.
-
- Spierdalaj! - Warknęła przez zaciśnięte zęby, szarpiąc się z własną kurtką, która najwyraźniej nie chciała z nią współpracować. Kolejne słowa bruneta, wywołały u niej niekontrolowany wybuch głośnego śmiechu, przez który przebijała się wyczuwalna w powietrzu gorycz.
- No patrzcie państwo! Bardziej uczynnego gnojka od Ciebie chyba do tej pory nie znałam! - Odparła podniesionym tonem głosu, kpiąc z tłumaczeń studenta.
- I co kurwa, może mam Ci jeszcze za to podziękować?! - Jak widać na załączonym właśnie obrazku, Fernanda straciła nad sobą panowanie, przez co nie przebierała w słowach. Nigdy nie należała do grona szarych, dających sobą pomiatać myszek. Często działała pod wpływem impulsu, tak jak w tej chwili.
- Nie wierzę Ci, bo niby dlaczego w ogóle bym miała? - Prychnęła, ubierając w międzyczasie swoje buty. W tamtym momencie, blondynka nawet nie patrzyła na swojego już ex chłopaka. Co, jak co, ale ani myślała wybaczyć mu tego rodzaju zagrywkę. - Tak mam kolegów, ale oni nie odwiedzają mnie w mieszkaniu i tym bardziej, nie zostawiają swojej bielizny w moim łóżku... Zresztą, chuj Ci do tego! - Wyraźnie rozwścieczona Hamilton chciała do tej zacnej listy obelg dodać coś jeszcze, lecz akurat wtedy w najlepsze rozdzwonił się telefon Siriusa, co tylko pogorszyło sprawę. Tym bardziej, że Fer dostrzegła to, jak ten obracał aparat, tak aby przypadkiem nie dostrzegła na wyświetlaczu imienia osoby, która dobijała się do niego w najmniej odpowiednim momencie.
- No dalej, odbierz! To na pewno Lunet. Założę się, że nawet z nią nie rozmawiałeś i ona pewnie nadal wierzy w to, że jesteście razem... Aaaa nie, poprawka. Wy rzeczywiście jesteście parą. To ja tutaj nie pasuje. Chyba nigdy nie pasowałam...- Dopiero teraz dotarł do blondynki sens wypowiedzianych przez nią słów, oraz tego, że naprawdę popełniła błąd, inwestując swój czas i uczucia w coś, co nigdy nie miało racji bytu. - Przefiltrować to Ty sobie możesz co najwyżej to echo, które masz we łbie! Zejdź mi z drogi Sirius, bo nie ręczę za siebie! - Ostrzegła, wbijając w niego pełne wściekłości spojrzenie. Dała mu tym samym wyraźnie znać, że nie zamierza zostać w tym miejscu ani chwili dłużej...
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Sirius złapał się za mostek nosa i na chwilę przymknął powieki. W tamtym momencie toczył wewnętrzną walkę, aby powstrzymać wzbierające się w nim emocje. Nigdy nie był w tym dobry. Wcześniej wybuchał kilka razy w tygodniu: awanturował się na uczelni lub w pubach albo popadał w niepotrzebne bójki. Często snuł się po Seattle po spożyciu alkoholu lub innych używek. Ledwo ogarniał to, co działo się dookoła. Jednak zmiana nastąpiła niespodziewanie. Odkąd najpierw flirtował, a następnie oficjalnie spotykał się z Fernandą, zaczął bardziej nad sobą panować.
- Uspokój się - powiedział, choć te słowa wypadły przez zaciśnięte zęby. Gdy przygotowywał sobie drinka, starał się nie patrzeć w stronę dziewczyny. Zbierał myśli oraz próbował skleić zdania, które miałyby większy sens w tej sytuacji. Poprzednie wyjaśnienia, Fernanda obróciła w kiepski, wręcz żałosny dowcip. Sądząc po jej minie, nie była skora wysłuchać Siriusa - a nie kłamał.
Stanął na przeciwko i mocno ściskając szklankę, przyglądał się, jak Fernanda mocowała się z butami. Cmoknął poirytowany, po czym upił połowę drinka.
- Przestań się ubierać. Nigdzie nie wyjdziesz o tej porze. - Jego glos był surowy, a mina tęga. Ciągle przygryzał nerwowo wewnętrzną część policzka, albo dolną wargę. Jednocześnie próbował złapać kontakt wzrokowy z Fernandą, lecz skutecznie to ignorowała. Udało się dopiero w chwili, kiedy była już gotowa do wyjścia.
- Chcesz naprawdę rozmawiać w ten sposób? - prychnął, zaraz po tym, jak blondynka po raz kolejny na niego nakrzyczała. Dokończył trunek. - To może poruszmy kwestie tego, że jesteś łatwa, Fernanda? - Puściły mu hamulce. O ile jeszcze przed paroma sekundami chciał się pogodzić i spróbować przekonać Fernandę do swoich racji, to obecnie było mu już wszystko obojętne. Czuł się paskudnie z powodu fałszywego oskarżenia i tej cholernej, dwuznacznej sytuacji z Jackie. Był zły zarówno na siebie, na Hamilton, jak i ex, która nieświadomie zapoczątkowała cały, wybujały konflikt. - Niewiele brakowało, abym przy pierwszej wizycie w twoim apartamencie przeleciał cię na kuchennym blacie! Mam uwierzyć, że jestem taki fantastycznie wyjątkowy - gestykulował pustą szklanką - i zdarzyło ci się to pierwszy raz? - roześmiał się nieprzyzwoitym śmiechem, przy czym pokręcił głową i zaczął bić brawo.
Miał serdecznie dosyć obelg pod swoim adresem, dlatego postanowił przestać biernie się wszystkiemu przysłuchiwać. Poszedł po kolejnego drinka, a przy napełnianiu szkła, wylał sok dookoła blatu. To niepojęte! W dodatku sygnał telefonu echem odbijał się w głowie Siriusa, przyprawiając o migrenę. Ucieszył się, kiedy zamilkł, choć w tamtym czasie była to jedynie kropla w morzu potrzeb. Ponownie zbliżył się do Fernandy i w identyczny sposób jak przedtem zatarasował jej drogę. Triumfował, spoglądając na dziewczynę znad prawie trzydziestu centymetrów przewagi.
- Nie rozmawiałem - przytaknął, a w momencie, w którym to zrobił jego twarz oszpecił grymas. - Pracuję z Lunet w jednym biurze. Za trzy dni kończymy ważny projekt reklamy. Nie chciałem psuć atmosfery, więc zamierzałem załatwić to zaraz po tym. Mimo tego myślę, że wszystkiego się domyśliła, skoro nie spotykam się z nią od dwóch tygodni, Fer! - wydarł się. Niespodziewanie intensywniej ścisnął szklankę. Następnie rzucił nią za kanapę. Napój rozprysnął się na ścianie, a szkło z hukiem rozsypało się na podłodze i pojedynczych meblach. tymczasem oddech Siriusa była przyśpieszony, wzrok matowy ze wściekłości, a pięści zaciśnięte.
- Jesteś pewna, że chcesz wyjść? - zapytał nagle. Potem się zaśmiał i wyciągnął klucz z drzwi. W naprawdę dziecinny sposób pomachał nim przed twarzą Fernandy. Żwawym krokiem wyminął dziewczynę i wyrzucił klucz przez okno. Tak po prostu. Nawet nie spojrzał, w którym miejscu upadł. Było późno i ciemno, a widoczność cztery piętra niżej stanowiła już jedynie mętne dno.
- Mamy całą noc. Możesz kontynuować obrzucanie mnie głównemu, Fer - rozsiadł się na kanapie.
-
- Nie każ mi kurwa być spokojną, nie teraz! - Ponownie na niego łypnęła, jednocześnie walcząc z przemożną ochotą na to, aby najzwyczajniej w świecie, wydrapać mu oczy. - Nie zaczynaj! Nie jesteś moim ojcem, żeby stawiać jakiekolwiek warunki, ani nawet bratem, który ewentualnie, mógłby cokolwiek na mnie wymusić! - Już dawno nikt nie wyprowadził jej z równowagi tak, jak uczynił to brunet. Niestety pech chciał, że w ułamku sekundy sprzeczka między nimi jeszcze mocniej się zaogniła. A wszystko za sprawą stwierdzenia, swobodnie wysnutego przez studenta sztuki.
W jednej chwili, Fernanda przestała się awanturować. Zamilkła, patrząc szeroko otwartymi oczyma na stojącego przed nią Siriusa. Po prostu nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Coś w niej pękło i być może już nigdy nie zdoła złożyć tego w jedną całość. Dodatkowo ostentacyjny śmiech Boswortha i jego chamska postawa sprawiły, że blondynka była bliska płaczu. Jej ciemne oczy wyraźnie się zaszkliły od napływających łez, lecz ta dzielnie ze sobą walczyła, aby nie dać mu tej satysfakcji. Wszystkie kolejne słowa chłopaka, odbijały się tylko echem w jej głowie. Zupełnie tak, jakby trwała w jakiejś próżni. Nie zwróciła nawet większej uwagi na to, że Sirius na moment ją opuścił, by w tym czasie przygotować sobie kolejnego drinka. Oczywiście mogła w tamtej chwili wyjść, ale nie zrobiła tego. Nie ruszyła się ze swojego miejsca, ponieważ nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Na dobrą sprawę, przez własną głupotę, straciła być może jedyną dogodną okazję do ewakuacji. A zrozumiała to dopiero, gdy student sztuki, zaczął się na nią wydzierać. Rozbita na ścianie szklanka, skutecznie wyrwała ją z tego szoku, w którym do tej pory bez sensu tkwiła. Jednak dopiero głupkowate zagranie bruneta, pomogło jej odzyskać rezon.
Tylko spokojnie, zignoruj go! Pamiętaj, że jesteś silna i dasz sobie radę. Dasz radę, Fer! Nieeee, gówno prawda! 3...2...1... Dane słowa dziewczyna powtarzała w myślach, modląc się o pokłady tak cholernie potrzebnego jej teraz spokoju. Niestety na nic się owe modły zdały, bo zaraz po tym, znowu rozsierdziła się nie na żarty. - Ciebie to już chyba kompletnie powaliło... Styki w mózgu Ci się przepaliły, czy jak?! - Warknęła, kręcąc głową z wyraźnym niedowierzaniem, kiedy w końcu dotarło do niej w jak idiotycznym położeniu znów się znalazła.
- Dla Twojej wiadomości, dopóki Cię nie poznałam, tego typu akcje mi się nie zdarzały. Nie jestem zwolenniczką przygodnego seksu, ale masz rację - jestem łatwa. Przy Tobie taka się stałam i teraz przynajmniej wiem, że popełniłam błąd dając Ci szansę w Aspen...- To bolało. Przyznanie się do błędu, naprawdę bolało, lecz blondynka przynajmniej na ten moment, owego bólu jeszcze tak dotkliwie nie odczuwała. Dziewczyna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, wyczekując jakiejkolwiek sensownej reakcji ze strony Siriusa. - Zadzwoń po ślusarza, nie wiem... zrób cokolwiek. Nie możesz trzymać mnie tutaj siłą. Jeśli czegoś z tym nie zrobisz, wtedy ja zrobię, ale to nie wróży niczego dobrego. - Ostrzegała, wydając przy tym z siebie ciężkie westchnienie. Fer wcale nie zamierzała odpuścić, ale również doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Sirius także łatwo nie da za wygraną.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
- Jestem twoim chłopakiem i to wystarczy! - zareagował równie impulsywnie, co Fernanda. Po raz pierwszy odkąd wrócili z Aspen powiedział to tak głośno i wyraźnie. Nie mógł wprost uwierzyć, że przez cholerne, durne nieporozumienie wrzeszczeli na siebie bez opamiętania i to w dodatku w dniu ich pierwszej, prawdziwej randki.
Sirius nie potrafił być cierpliwy i wyrozumiały. Jednak jeszcze na początku tej intensywnej wymiany zdań naprawdę się starał. Niestety prędko uległ negatywnym emocjom. Denerwował się, że Fernanda mu nie ufała - nie dostrzegając, że dał jej ku temu powody.
- Być może - odpowiedział w miarę spokojnie, choć jego przyśpieszony oddech, pomniejszone źrenice i spięte ramiona zdradzały rozeźlenie. Siedział na kanapie i obserwował rekacje dziewczyny. Wcześniej chciał skrzywdzić Fernandę słowami; chciał sprawić, aby dosięgnęła dna emocjonalnego załamania. W ten podły sposób zamierzał dogłębnie nią poruszyć, dlatego zasugerował coś, o czym w prawdzie w ogóle nie myślał. Jednak gdy zauważył łzy w oczach dziewczyny, mimowolnie odwrócił spojrzenie. Nie poczuł żadnej satysfakcji, której tak uparcie oczekiwał. To żałość przyszła znienacka. -Nie uważam tego za błąd. - Skrzyżował ramiona.
Nie mieli wyjścia. Sirius nie posiadał dodatkowego kompletu kluczy. Godzina też była późna, dlatego nie zamierzał dzwonić do Michaela i prosić go o pomoc. Zamierzał to zrobić dopiero rano, kiedy albo dojdą do porozumienia, albo po prostu się pozabijają. Nie widział innej opcji.
W pewnym momencie po porstu wstał i gwałtownie zbliżył się do Fernandy. Przyglądał się jej o wiele łagodniej, niż wcześniej, chociaż w oczach dalej tliły mu się złowieszcze ogniki. Wpierw wysłuchał kolejnych pretensji, a dopiero chwilę póżniej złapał dziewczynę za prawy nadgarstek. Uniósł ich ręce, po czym ruszył w stronę łazienki.
Sirius miał serdecznie dosyć panującej atmosfery. Nie tylko nie odpowiadało mu nastawienie Fernandy, ale również nie akceptował własnego sposobu wypowiadania się.
Bez słowa, mocno zaciskając palce na skórze blondynki, otworzył prysznicową kabinę. Następnie wszedł do środka, jednocześnie ciągnąc ją za sobą. Było to nierozsądne, wręcz dziecinne zagranie, jednak nie zastanawiał się nad tym, kiedy odkręcił kran z letnią wodą. Nagła zmiana temperatury wywołała u Siriusa falę nieprzyjemnych dreszczy. Zamknął i oparł się o szklane drzwiczki, aby uniemożliwić Fernandzie ucieczkę, a jednocześnie próbował zaczesać do tyłu mokre włosy.
- Ochłonęłaś? - zapytał. Woda prędko wsiąknęła w spodnie i gruby sweter chłopaka. Ubranie przylgnęło do niego, niczym druga skóra i ciążyło jak zbroja. - Nie zdradziłem cię, Fer! - krzyknął, aby przebić się przez odłos syczącej, prysznicowej słuchawki, która znajdowała się nad nimi. - Powiedziałaś, że przeze mnie się zmieniłaś. Ja też się zmieniłem przez ciebie. Byłem w wielu związkach, ale nigdy wcześniej nie zdradziłem żadnej dziewczyny. Do teraz, bo zrobiłem takie świństwo Lunet - wyjaśnił. Następnie złapał Fernandę za ramiona. - Przepraszam, że doprowadziłem do sytuacji, w której we mnie zwątpiłaś. - Delikatnie potrząsnął ciałem dziewczyny.
Sirius nie był pewien, czy przepraszał szczerze. Wpierw chciał po prostu znowu zjednać sobie Fernandę, lecz gdy sytuacja nabrała rozmachu, naprawdę zrobiło mu się przykro. Próbował to zatuszować, jednak nie mół oszukiwać samego siebie.
-
Właśnie dlatego w danej chwili tak rozpaczliwie wręcz potrzebowała wydostać się z mieszkania studenta sztuki. Jeszcze kilkanaście minut wcześniej, niewielki metraż kawalerki nie przeszkadzał blondynce praktycznie wcale, ale obecnie czuła się tam, niczym zwierze zamknięte w klatce. Zapędzone w kozi róg, nie mając najmniejszych szans na zbawienną ucieczkę. - Teraz nie jesteś już niczym moim. Nigdy nie byłeś! - Krzyknęła na tyle głośno, że sąsiedzi swobodnie mogliby usłyszeć ją zza ściany, ale Hamilton miała to zwyczajnie gdzieś. Zwisała jej opinia sąsiadów bruneta. I tak nigdy więcej się w tym miejscu nie pojawi, tego była nawet bardziej, niż pewna.
Skłamałaby jednak, gdyby powiedziała, że chłopak nie przestraszył ją swoją gwałtownością. Kiedy Sirius tak nagle wstał z sofy i ponownie ruszył w jej kierunku, Fer odruchowo, poczęła się cofać. To jasne, że dziewczyna broniła się "rękami i nogami" przed nieplanowaną wizytą w łazience, ale w połączeniu z siłą Boswortha, jej starania na nic się zdały, bo tak czy siak, wylądowała pod prysznicem razem z nim. Letnia woda, szybko otrzeźwiła ciało i umysł Fernandy, lecz nie ukoiła zszarganych nerwów. Delikatny makijaż blondynki, w połączeniu z wodą spłynął, pozostawiając zabawne cienie pod oczami. Nie chcąc patrzeć prosto na Siriusa, Hamilton schowała twarz we własnych dłoniach, po czym odwróciła się do niego plecami. Tego wszystkiego było zbyt wiele, nawet jak na nią. Blondynka zwyczajnie nie radziła sobie z sytuacją, która już dawno wymknęła się spod kontroli.
- Jesteś nienormalny, przez Ciebie jestem cała mokra. Moje rzeczy są przemoczone i nie będę miała się w co ubrać. Zadowolony jesteś? - Odparła już nieco spokojniej, opierając jednocześnie czoło o zimne kafelki łazienkowe. Celowo unikała rozmowy na podjęty przez bruneta temat. Nie miała siły na kolejną, bezsensowną wymianę zdań. Do Siriusa nic nie docierało. Był tak zaślepiony, że w całej tej pokręconej do granic możliwości sytuacji, nie dostrzegał swojej winy, obarczając nią dziewczynę...
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Potem działał już bardziej impulsywnie. Rozeźlony chodził po mieszkaniu, siadał na sofę i wstawał. W międzyczasie rozbił szklankę o ścianę, co wkrótce również uznał za kretyński wyczyn. Miał problem z odzyskaniem rezonu oraz stoickiego spokoju, ponieważ cała ta sytuacja działała mu mu na nerwy. Zawinił tym, że zatroszczył się o Jackie. Mimo tego nie dał ponieść się chwili; nie wykorzystał okazji i nie przespał się z ex dziewczyną. Ostatnio to Fernanda skuwała jego myśli i nie potrafił skupić się na niczym i na nikim innym. Był przez to okropnie zmieszany.
Pod prysznicem pchnął kurek w stronę cieplejszej wody. Miał wrażenie, że od chłodu kostniały mu już dłonie. Jego ubranie było ciężkie i niewygodne, skóra blada, a dreszcze atakowały z podwójną intensywnością. Wcześniejszy gorąc, który towarzyszył mu ilekroć Fernanda zaczynała go oczerniać, nagle przepadł. Przestało mu zależeć, aby na siłę, pod wpływem ferworu i arogancji, udowadniać swoją niewinność. Uznał, że skoro oboje, chociaż troszeczkę się uspokoili, to powinni jeszcze raz przeanalizować to, co zaszło.
- Fernanda - zaczął i złapawszy dziewczyną za ramiona, odwrócił ją w swoją stronę - dorobie ci klucz do mieszkania. Będziesz mogła tu przychodzić o każdej porze dnia i nocy. Zobaczysz wtedy, że jestem wobec ciebie szczery. - Odgarnął sprzed twarzy Fernandy przemoczone kosmyki i zaczesał je do tyłu. Następnie ściągnął ubranie, pozostając w samych bokserkach i rzucił wszystko pod ich nogi. Potem wyszedł z kabiny. Woda ściekała po nogach Siriusa i ciągnęła się za nim ciurkiem po podłodze. Na moment zniknął z łazienki, a kiedy wrócił trzymał w rękach ręcznik, dresowe spodenki i T-Shirt. Zostawił wszystko na pralce.
- Poczekam w salonie - mówiąc to, ponownie opuścił pomieszczenie.
Spędził w salonie dwadzieścia minut, zanim dołączyła do niego Fernanda. Zdążył przeprać się w suche ubranie i posprzątał rozbitą szklankę. W międzyczasie spalił papierosa i wyrzucił niedopałek w tym samym kierunku, w którym poleciały klucze do mieszkania. Gdy stał chwilę przed otwartym oknem, spostrzegł, że Seattle jeszcze nie spało. Widok z ostatniego piętra wzbudzał podziw.
Skrzypnięcie drzwi przywołało go jednak do pionu. Odwrócił się w stronę Fernandy, która w jego za dużych ubraniach, mokrych włosach i bez makijażu wyglądała niezwykle atrakcyjnie. Przyglądał się blondynce odrobinę za długo, niż wypadało, po czym odchrząknął.
- Jesteś głodna? - zapytał tak zwyczajnie i normalnie, jakby przed chwilą wcale z nim nie zerwała. Zabrał ze stolika niezdrowe przekąski i stanął za kuchenną wysepką. Wyciągnął z szafki jajka, mleko, bułki i jakieś przyprawy. Bez słowa zaczął przygotowywać omlety na słono.
- Czy to naprawdę koniec? - zapytał gdzieś pomiędzy mieszaniem a rozpuszczaniem masła na patelni.
-
- Sirius daj już spokój. Nie chcę żadnego klucza, bo wcale nie zamierzam tutaj wracać...- Odparła cicho, ale zgodnie z prawdą, oraz tym, co w danej chwili czuła. Nie dodała już nic więcej, nie było takiej potrzeby. Natomiast odwróciła prędko swój wzrok, gdy chłopak począł zrzucać z siebie przemoczone ubrania. Nie ukrywała poczucia ulgi i wdzięczności, gdy ten w końcu zostawił ją samą. Potrzebowała chwili oddechu, aby zebrać myśli. Rzeczy, które jej zaoferował, przyjęła gdyż nie miała innego wyjścia, ponieważ te które miała na sobie, również były przesiąknięte wodą. Rozłożyła je na grzejniku, a te od chłopaka, założyła choć były zdecydowanie za duże. Fer nie miała ochoty na powrót do salonu, ale nie mogła spędzić reszty wieczoru i nocy zamknięta w łazience. Dlatego chcąc, czy nie, w końcu zaszczyciła Boswortha swoją obecnością. Siadając ostrożnie na sofie, nie odpowiedziała na pierwsze zadane przez niego pytanie. Jedzenie było ostatnią rzeczą, której aktualnie potrzebowała.
- Chyba tak będzie najlepiej. Nie jestem dla Ciebie odpowiednia. Zresztą Ty dla mnie też nie. Zostanę tutaj do rana, bo nie mam innego wyjścia, ale rano gdy ktoś otworzy te drzwi, wracam do siebie. Chcę też spać tutaj w salonie...sama. - Powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo, dając jednocześnie brunetowi do zrozumienia, że ta kwestia nie podlega żadnej negocjacji. Chociaż Fernanda bez trudu dostrzegła niezadowolenie malujące się na twarzy chłopaka, na całe szczęście odpuścił. Noc była ciągnącą się w nieskończoność katorgą, którą przerwał jeden z sąsiadów Siriusa, dostarczając im wyrzucone poprzedniego wieczoru przez okno klucze...
zt. x2