WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Jakby się uprzeć, to relacja Muldera i Scully również opierała się na braku zaufania. Tylko tam wynikało ono z czegoś innego! Rudy nie chciał, by Lily zastąpiła jego zmarłego partnera. Nie ufał jej natomiast z jej braku doświadczenia, chociaż to po prostu musiało się poprawić z biegiem czasu. Jego brak zaufania wynikał… z jego doświadczenia. Wiedział, że nie może jej w pełni zaufać i chociaż nie musiał robić za jej niańkę, tak po prostu wiedział, że to on będzie tutaj tym, który zjadł zęby na tej robocie. W przypadku bohaterów Archiwum X sytuacja z brakiem zaufania bardziej wynikała z samego faktu podejścia Foxa Muldera do pracowników Biura, gdzie wierzył, że Dana była oddelegowana do jego działu by go nadzorować. Ostatecznie jednak potrafili zbudować naprawdę bliską relację, w przypadku Rudy’ego i Lily wydawało się to nie wchodzić w grę aktualnie.
Przywykł do widoku młodszej kobiety w pracy, do codziennych rozmów, nawet czasem wspólnej kawy, czy jakiegoś jedzenia. Nie podważał jej kompetencji i z biegiem czasu po prostu się do niej przyzwyczajał. Nadal tęsknił za Kevinem, ale… Langley nie była taka zła. Była młoda, niedoświadczona, często nie trzymała języka za zębami, ale w sytuacjach kryzysowych robiła co musiała robić, wiec budowała sobie w oczach Walkera całkiem niezłą pozycję. Powoli, mozolnie, krok po kroku, ale zawsze to do przodu.
Nie potrzebował się z nią zaprzyjaźniać, w zasadzie ostatnimi czasy wycofywał się stopniowo też z relacji z innymi policjantami. Roderick stawał się zamknięty i niezainteresowany tym co działo się dookoła. Co prawda w pracy całkowicie skupiał się na swoich zadaniach i nie można było dostrzec jakiegokolwiek barku zaangażowania, tak dotyczyło to bezpośrednio jego pracy. Gdy było to już coś ponadto, tak… nie interesowało go tak, jak byłoby to kiedyś.
Dlatego teraz też siedział w tym barze sam, nie interesując się ludźmi dookoła, nie sprawdzając, czy jest ktoś znajomy, czy też nie. Był tutaj, żeby posiedzieć, odciąć się od wszystkiego i po prostu odwlec powrót do domu, w którym również zaczynał czuć się coraz bardziej obco.
Z zamyślenia wyciągnął go znajomy głos. Odwrócił głowę w kierunku czarnowłosej kobiety i pokręcił przecząco głową.
— W sumie to nie. — Stwierdził. Poprawiając się na swoim hookerze i podnosząc do ust szklankę, by uszczuplić jej zawartości. — Odstresowujesz się po pracy? — Zagaił, skoro już się do niego dołączyła.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Niezależnie od wszystkiego, Lily nigdy nie chciała nikogo zastępować. Zamiast tego wolała być po prostu najlepszą wersją samej siebie — brzmi coachingowo, ale naprawdę tak było! Trochę chyba walczyła o jakieś uznanie środowiska, ale przede wszystkim próbowała udowodnić samej sobie, że wcale nie jest taka beznadziejna, jak jej się przez całe życie wydawało. Właśnie dlatego wybrała taki zawód: bo w teorii miał on być szanowany, dawać jakieś poczucie sprawczości.
O bliskich relacjach z Roderickiem nie myślała. Chciała po prostu, żeby dobrze im się razem pracowało, bez jakichś niedopowiedzeń i niesnasek. Wydaje się, że ten cel powoli osiągali, bo nawet jeśli Walker rzeczywiście jej do końca nie ufał, to raczej tego nie odczuwała. Starała się nawet nie grymasić, gdy zdarzało mu się czasem zwrócić jej uwagę, chociaż prawda była taka, że niektóre jego metody i zasady uważała za przestarzałe i była przekonana, że gdyby robili rzeczy po jej myśli, byłoby lepiej. Oczywiście nie wychylała się z tą opinią, ale pewnie niejednokrotnie wyczytywał ją z jej twarzy, gdy niezbyt dyskretnie przewracała oczami albo patrzyła na niego pełnym sceptycyzmu wzrokiem.
Skoro nie zależało jej na bliskich relacjach, to też nie przejmowała się zbytnio jego wycofaniem. No, może tylko czasem zastanawiała się, jak to możliwe, że tyle osób w pracy pałało do niego sympatią, skoro zdawał się unikać wszystkich ludzi. Dopiero z czasem zaczęły do niej docierać jakieś strzępki informacji o tym, co się wydarzyło. Uznała jednak, że najbardziej taktownym rozwiązaniem będzie niemieszanie się w to. Nie znali się na tyle dobrze, żeby oczekiwała, że będzie jej się zwierzał. Ona jemu też nie zamierzała.
Gdy tylko go zagadała, od razu przyszło jej na myśl, że może był to błąd. No ale z drugiej strony, skoro chciał własnego towarzystwa, to chyba nie powinien szukać go w barze i to tak blisko pracy, nie? Nie zbył jej, ale dosiadła się obok z wyraźnym zawahaniem. Zanim odpowiedziała na jego pytanie, upiła łyk piwa, jakby chciała dodać sobie tym odwagi — ale żeby tak się stało, zawartość szklanki miała za mało procentów.
Można tak powiedzieć — przytaknęła. Ona nie wzbraniała się przed powrotem do mieszkania, ale dzisiaj nie miała ochoty na integrację ze współlokatorami. — A ty? Myślałam, że po całym dniu to raczej spieszysz się do domu.
Zerknęła na niego badawczo, jakby chciała upewnić się, że nie popełniła żadnego faux pas, ale… Z tego, co wiedziała, to mieszkał z żoną, a więc nie był samotny — czyli chyba nie popełniła!

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Nie podejrzewał jej tak naprawdę o to, że chciałaby kogokolwiek zastąpić. Miał momentami nawet wrażenie, że nie wiedziała o nim samym zbyt wiele, a przynajmniej nie tyle, co było powszechnie wiadomo na posterunku. Miał z wieloma funkcjonariuszami naprawdę dobry kontakt, był z nimi blisko i wiedzieli o sobie nawzajem sporo. Ba, mógłby nawet powiedzieć, że Roderick był na posterunku znany i lubiany. Przede wszystkim też miał opinię dobrego i porządnego policjanta. To, że ostatnimi czasy się zaczął z tego wszystkiego wycofywać i stał się cichszy i właśnie bardziej wycofany, to całkiem inna kwestia. No, ale wracając do tematu. Miał wrażenie, że Lily nie wiedziała o jego partnerze i tak dalej, dlatego przestał być opryskliwy i chłodny. Zachowywał się po prostu profesjonalnie, właśnie po mentorsku, za którego się w tym przypadku czuł.
Nie myślał o żadnej bliskiej relacji z Lily, a jeżeli już, to po prostu na zasadzie dobrego znania się nawzajem. Ostatecznie partnerzy w policji stają się dla siebie bliskimi ludźmi, ludźmi, którzy darzą się zaufaniem i zrozumieniem. Jest to na pewno jakaś forma bliskości.
Oczywiście nadal kwestia zaufania wobec Langley była sprawą otwartą i rozwojową, bo Rudy nadal miał ją za niedoświadczoną i ciągle zerkał kątem oka w jej kierunku by wiedzieć, czy czegoś nie zrobi źle, ale w większości przypadków dawała radę,a jeżeli robiła jakieś błędy, to na szczęście były one niewielkie, nieznaczące, albo on je szybko wyłapywał i był w stanie je naprawić.
Doceniał to, że nie pchała się na siłę w jego kierunku, próbując zdobyć jakąś przychylność z jego strony, czy w zasadzie cokolwiek. Trzymała się jakichś konwenansów i ich relacja była taka, jaka być powinna, nie przekraczała żadnych granic, nie irytowała go, starała się dobrze pracować i dawać z siebie to co najlepsze. Nie mógł tego nie dostrzegać i widział, że naprawdę się star. I po prostu to doceniał.
Zaskoczyła go jej obecnośc, nie widział jej tu wcześniej, może nie dostzregał, może nie chciał widzieć, a może miał to po prostu gdzieś. Gdy podeszła, to już nie mógł jej nie dostrzec i nie zdawać sobie sprawy z jej obecności. Nie dało się po prostu!
— Dzisiaj był taki dzień, że się nie dziwię. — Wzruszył ramionami, faktycznie, wydarzenia tego dnia skutkowały tym, że miło było po prostu wyjść i się czegoś napić. I nie musieć się przejmować pracą, problemami, niczym. — Od czasu do czasu lubię wpaść na piwo, albo szklankę czegoś mocniejszego. — Odparł, odwzajemniając jej badawcze spojrzenie. Nie planował przecież wtajemniczać jej w problemy swojego życia prywatnego. — Kiedyś było tutaj spokojniej, dzisiaj tłum... parę lat temu można tutaj było usiąść i byłoby poza mną może pięć osób. A Ty w akademii. — Zażartował.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Będąc w pracy, skupiała się na pracy. Była w tym nowa, więc miała w sobie ogromne pokłady zapału i to, co działo się obok, niespecjalnie ją interesowało. Nie zaprzątała sobie głowy relacjami między innymi policjantami, ich życiami prywatnymi. Wielu zresztą podchodziło do niej protekcjonalnie, przez co raczej nie była chętna do jakiejkolwiek integracji. Czas i uwagę wolała skierować na ważne rzeczy i wyzwania, które czekały ją jako policjantkę. Chyba wychodziło jej to całkiem nieźle, ale rzeczywiście skutkowało tym, że nie do końca ogarniała, przez co przechodził Roderick. Znała jedynie strzępy informacji i podjęła decyzję o niezagłębianiu się w to — przynajmniej na razie.
Nie miała mu za złe, że miał do niej ograniczone zaufanie. Zdawała sobie sprawę z tego, że dopiero się uczy i nie miała z tym problemu. Tak samo nie piekliła się, kiedy zwracał jej o coś uwagę. Wiedziała, że nie robił tego złośliwie i starała się postępować zgodnie z jego poradami. Jak już było wspomniane, nie zawsze się z nim zgadzała i czasem uważała jego metody oraz pomysły za mniej odpowiednie niż swoje własne, ale potrafiła — choć z trudem! — ugryźć się w język i nie wprowadzać nieprzyjemnej atmosfery. Koniec końców nie wpakowali się jeszcze w żadne tarapaty i dawali sobie radę ze stawianymi przed nimi wyzwaniami. To najważniejsze!
Pomijając relacje zawodowe, nie była najbardziej towarzyską osobą w Seattle. To nie tak, że nie chadzała na imprezy, a wolny czas spędzała wyłącznie sama ze sobą, ale lubiła własne towarzystwo i czasem po prostu wybierała je świadomie. Nie potrzebowała wokół siebie hałaśliwego tłumu. Ale dobrze żyło jej się w ten sposób, więc nie planowała niczego zmieniać. Teraz zresztą była na takim etapie życia, że najważniejsza była dla niej praca; chciała zbudować sobie odpowiednią pozycję w policji i wiedziała, że jest w stanie to osiągnąć.
Pokiwała głową, siadając na hookerze obok Rudy'ego. Rzeczywiście mieli dzisiaj trudny dzień i chociaż jedno piwo nie było w stanie wymazać smutnych obrazów, które dzisiaj widzieli, to jednak bycie w otoczeniu ludzi nie pozwalało rozhulać się czarnym myślom.
Tak, chyba jednak wolę pacyfikować nieudolnych złodziejaszków — westchnęła. Niestety, nie było wyboru. Musieli mierzyć się z różnymi sprawami i niektóre z nich na pewno w jakiś sposób zostawią ślady w ich psychikach. Zdawali sobie chyba jednak z tego sprawę, wybierając taki, a nie inny zawód. Być może z każdą kolejną taką interwencją reakcje Lily będą mniej emocjonalne.
Mimo wszystko cieszę się, że akademia już za mną — odparła z uśmiechem. — Ale za to przede mną nadal dużo pracy.
Była pewna siebie, ale nie zarozumiała. Wiedziała, że sporo umie, ale jeszcze wiele musi się nauczyć, wypracować sobie swoje techniki i schematy. Nie przerażało jej to jednak, raczej motywowało.
Przeniosła wzrok na Walkera. Przywykła do jego widoku w mundurze i teraz, po cywilnemu, wydawał jej się zupełnie innym człowiekiem.
Po dłuższym stażu pracy można przyzwyczaić się do takich interwencji? — zapytała, bo jednak pracował znacznie dłużej od niej i mógł się na ten temat wypowiedzieć.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Nowa praca wiązała się z zapałem, chęcią wykazania się, pokazania co można zrobić, jak można poprawić się i wszystko dookoła tylko dzięki swojemu zachowaniu i podejściu. Dobra, to brzmi tak górnolotnie, ale na początku zawsze tak jest. I to w wielu pracach – tak długo, jak przychodzi się z jakąś motywacją i się po prostu ‘chce’. Są oczywiście też ludzie, którzy przychodzą do nowego miejsca pracy i od razu są „na nie” ze wszystkim. Cóż, bez motywacji, chęci i jakiegoś podstawowego entuzjazmu oczywiście nie da się tym swoim zachowaniem pozytywnie wpływać na nic dookoła siebie, ale Roderick widział, że w przypadku Lily nie jest to problemem.
Nie był zamknięty na dyskusje, rozmowy, tak długo jak potrafiła to oprzeć na jakichkolwiek sensownych i konkretnych przemyśleniach. W sytuacji, gdyby po prostu powiedziała, ze „nie, bo nie”, to całkowicie zignorowałby jakiekolwiek obiekcje z jej strony. Opierał wszystkie swoje decyzje, propozycje i sposoby działania na swoich doświadczeniach. Na popełnionych błędach i sukcesach, więc na czymś, czego sama Langley nie mogła jeszcze doświadczyć w takim samym stopniu jak on sam.
Rudy był zawsze dość otwartym człowiekiem, łatwo przychodziło mu zawieranie nowych znajomości i dogadywanie się z ludźmi, tak po prostu. Dlatego też był znany i lubiany na posterunku, bo po prostu potrafił dogadać się z każdym i wypił kiedyś kawę z prawie każdym tu pracującym. Wypił kawę, zjadł tego żartobliwego pączka, czy nawet spotkał się po pracy, gdy przeprowadzali jakiekolwiek integracje. W końcu nie pracuje tylko z samym partnerem, czy partnerką.
Ostatni czas jednak dotknął go dość mocno i nie był w swoim najlepszym momencie. Pewnie dlatego też na jego twarzy pojawiło się więcej zmarszczek, może nawet jakiś siwy włosy? Tego za to sama Lily nie mogła dostrzec, bo… taki już był, gdy tu się pojawiła.
— Gdyby to było takie proste… To byłoby to też nudne, ale chyba wolałbym nudną pracę. — Stwierdził, bo jednak wolałby, żeby nie mieli tyle interwencji, pracy… nie dlatego, że nie chciało mu się, po prostu doceniłby spokój i to, że ludzie nie potrzebowali ich pomocy. Uniósł swoją szklankę do ust, by wypić spory łyk alkoholu, który przelał mu się przelał przez gardło, powodując delikatną falę rozchodzącego się gorąca od palącego płynu.
— Akademia to jedno, teraz to prawdziwa nauka. — Odpowiedział, widząc jej pewny siebie uśmiech. Wiedział, że nie przemawiała przez nią przesadna pewność, czy właśnie taka zarozumiałość. Widział ją w akcji, widział jak się zachowuje i na co ją stać. Dawała sobie radę całkiem nieźle, chociaż nie zamierzał jej tego tak po prostu mówić, żeby nie poczuła się zbyt pewnie.
Nie zwrócił większej uwagi na ubiór Lily, na jej wygląd. Widział ją już po „cywilnemu” pierwszego dnia, zresztą, czemu miałby zwrócić większą uwagę? Znaczy, widział, że nie była w mundurze, że wyglądała „normalnie”, ale był do tego przyzwyczajony i zobaczenie policjanta poza służbą nie było dla niego takim zaskoczeniem i szokiem.
— Mam nadzieję, że nigdy się do takich interwencji nie przyzwyczaję. — Odparł. — Czułbym, że przegrałem. — Stwierdził. Nie chciał czuć się w takich sytuacjach dobrze, normalnie. Nie chciał być tak znieczulony na cudza krzywdę, by go nie dotykała. Bolało go to co widywał, nie podobało mu się to. Potrafił zachować się poważnie, pewnie i nie wahać się w swoich działaniach, ale… nadal te sytuacje go męczyły.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Jeśli ten zapał zostaje również później, to chyba pracuje się lepiej. Niestety jednak nie jest to zbyt częste zjawisko, bo jednak zazwyczaj taki efekt po prostu zanika z czasem. Wkrada się rutyna, zaczyna się myśleć bardziej schematycznie — to drugie może akurat pomóc w wielu przypadkach, jednak w policji warto zachować otwarty umysł i nie brać za pewnik tego, że skoro coś się kiedyś udało, to tym razem będzie identycznie. Do rutyny Lily było jednak na razie daleko, więc się tym nie przejmowała. Oczywiście akademia jakichś tam schematów ją nauczyła, ale nie na tyle, żeby opierała się wyłącznie na nich i pozwalała umknąć ważnym sprawom.
Gdy w czymś się z nim nie zgadzała, nie miała problemu z tym, żeby uargumentować swoje zdanie. Nie zawsze jej argumenty okazywały się trafne, ale wtedy umiała dać za wygraną. Nie upierała się przy swoim wyłącznie dla samego faktu czy satysfakcji. Nie miała łatwego charakteru i temu nie dało się zaprzeczyć, ale wiedziała, kiedy odpuścić.
Nie znała go wcześniej, więc mogła jedynie słuchać zdania innych na jego temat. Obecnie wydawał jej się w porządku. Nie musiał się do niej uśmiechać, opowiadać jej o swoim życiu prywatnym ani pytać o jej. Ceniła go za profesjonalizm i za to, że dzielił się z nią swoim doświadczeniem, a cała reszta miała dla niej marginalne znaczenie. Dzisiaj chyba po raz pierwszy rozmawiali poza pracą, zupełnie na luzie.
I wciąż na okołosłużbowe tematy.
Nudna praca oznaczałaby lepszy świat. Nie lubię się nudzić, ale w tym przypadku… — urwała i wzruszyła ramionami. Niestety to było jedynie myślenie życzeniowe. Zło nie zniknie ze świata, a nawet najlepsza ekipa policyjna nie zawsze będzie w stanie stawić mu czoła. To jednak jej nie zniechęcało; starała się wykonywać swoją pracę najlepiej, jak umiała. Po prostu czasem zdarzały się takie dni jak dziś, kiedy człowiek musiał porządnie ochłonąć.
Zgadza się — przytaknęła. — Niektóre zadania w akademii są takie… nijakie. To znaczy, po prostu są bardzo oczywiste i nie wiem, do czego mają przygotowywać. No a w prawdziwym życiu to wiadomo, nie ma miejsca na pomyłki i trzeba myśleć pod presją. Chyba właśnie wtedy kształtuje się jakiś charakter.
Nie, żeby krytykowała amerykańskie metody nauczania, ale jednak pracowała od niedawna i miała wrażenie, że od tej pory posiadła większą wiedzę niż podczas, chociażby, jednego semestru w akademii. A może po prostu należała do osób, które najwięcej uczą się poprzez praktykę.
Do tej pory wydawało jej się, że ona właśnie chciałaby popaść w jakąś znieczulicę. Była przekonana, że to po prostu wiele ułatwia i pozwala pracować z chłodną głową. Dopiero słowa Rodericka uświadomiły jej, że takie coś rzeczywiście powinno się rozpatrywać raczej w ramach porażki. Ze znieczulicy raczej nigdy nie wynikało nic dobrego.
Wolałabym, żeby takich interwencji w ogóle nie było, ale przynajmniej możemy coś robić. Chociaż w takich przypadkach prawo i tak nie pozwala na zbyt wiele — zauważyła, choć nie wiem, jak tam działa prawo w kwestii jakichś patologii, ale zazwyczaj tak jest, że nie pozwala na zbyt wiele i dopiero po jakiejś tragedii ustanawiający je ludzie doznają olśnienia.
Raz jeszcze napiła się swojego piwa i uznała, że chyba lepiej będzie zmienić temat na bezpieczniejszy.
Wybierasz się na tę całą integrację? — zapytała, bo coś o takim wypadzie obiło jej się o uszy. Nie znała szczegółów, nie wiedziała, gdzie i w jakiej formie miało się to odbywać, ale… raczej nie była chętna.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

W momencie, gdy ten zapał i chęć do pracy zniknie i zostanie tylko rutyna i znudzenie, to… człowiek też popada w ten marazm. Szybciej się męczy, nudzi, zaczyna marudzić na wszystko dookoła i być zrzędliwy. Cóż, taka jest kolej rzeczy, dlatego dobrze jest mieć miejsce pracy, w którym ciągle coś się zmienia i w tę rutynę po prostu nie da się w zupełności popaść.
Co do pracy i schematów, wiadomo, w ich pracy jest to coś, co się pojawia i często właśnie to te schematy i ograne zachowania potrafią doprowadzić pewne tematy do końca i jest ważnym i niezwykle istotnym to, by te schematy działania posiadać, ale równocześnie, by potrafić je modyfikować. Mieć schemat to jedno, ale potrafić reagować w sytuacji, gdy coś się poza ten schemat wyłamuje to również istotna umiejętność, bo w życiu chyba nic nie idzie po tej jednej przewidzianej prostej linii.
Wiedział, że Lily nie broniła się przed dyskusją i obroną swojego zdania. W końcu przynajmniej parę razy zdarzyło im się pewne tematy przedyskutować, z różnymi efektami! Bo to też nie tak, że Roderick miał zawsze rację, w pewnych sytuacjach jej świeższe spojrzenie na sytuację było bardzo dobre.
Langley poznała go w momencie, gdy… w zasadzie niewiele w nim było z tego, kim był normalnie i zazwyczaj. Pewnie momentami przejawiał te swoje normalniejsze zachowania. W innych okolicznościach pewnie by nawet ich znajomość wyglądała inaczej, tzn. nie odrzucałby jej na początku swoim podejściem tak jak to było po ich pierwszym spotkaniu.
A to, że w pracy ostatecznie zachowywał ten profesjonalizm? Inaczej chyba nie potrafił i było dla niego to taką ucieczką od tych gorszych chwil. Skupianie się na pracy z pewnością było czymś, co pomagało mu to wszystko przetrwać. W końcu co by się nie działo, to… praca była nadal taka sama. Nawet, jeżeli z innym partnerem.
— Dokładnie. — Zgodził się, bo w sumie to wypowiedziała na głos jego myśli. Fajnie by było, gdyby ich praca nie wymagała interwencji. Mógłby się nudzić, bo byłoby to dobre dla społeczeństwa!
— Charakter wszystko kształtuje. — Odparł i wzruszył ramionami. — Po akademii dopiero jednak wychodzi to co było głębiej, bo w akademii pracuje się nad pewnymi wartościami, schematami, zachowaniami, ale przełożenie na rzeczywistość ma to… — Tutaj ostatecznie wolał nie dokończyć, ale musiała wiedzieć o co chodzi. — Ale wartości się kształtuje całe życie. — Zdecydował się to podsumować w taki - a nie inny! – sposób.
Domyślał się, że Lily przez chwilę przeszło przez myśl to, ze chciałaby być znieczulona na takie sytuacje. Był tak samo pewien, że jego słowa dały jej do myślenia.
— Skoro już i tak to się dzieje, to lepiej, żebyśmy tam byli. — Powiedział, bo zawsze to lepsze, jakby ich przy takich sytuacjach i wydarzeniach nie było. Wtedy dopiero nie wiadomo co by się mogło wydarzyć. Szybka reakcja jest niezwykle istotna.
Dopił resztę zawartości swojej szklanki i uniósł lekko rękę, sygnalizując barmanowi prośbę o dolewkę, a ten szybko tę wyłapał. Gdy padało pytanie o integrację, to Rudy popatrzył na nią pytająco.
— Integrację? Chyba mnie to ominęło, bo nic nie kojarzę. — Wzruszył ramionami. — Co to za temat? — Zapytał. Ostatecznie jednak integracja to integracja, czas poza domem.
Czyli coś, na czym mu zależało.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Na szczęście praca w policji nie była przesadnie rutynowa. Pewne schematy się powtarzały, czasem interweniowało się w sprawach dotyczących znanym już funkcjonariuszom osób, ale ostatecznie każda sytuacja była odrębna i indywidualna. Jeśli ktoś pracował w policji od dwudziestu lat, to owszem, mógł odczuwać swoiste znużenie, ale na pewno pojawiało się ono trochę później niż w zawodach, których nieodłącznym elementem jest powtarzalność. Nie ma pracy idealnej, niestety, ale chyba zarówno Lily, jak i Roderick lubili to, co robili. Przynajmniej na razie.
Potrafiła być naprawdę uparta i stawiać na swoim, ale w pracy starała się nad tym panować. Walker nie był chętny do współpracy z nią od samego początku, więc nie chciała tego pogłębiać — dobrze jej się z nim pracowało, wiele się uczyła i chociaż ich relacje nie cechowały się żadną wielką zażyłością, to jednak nie chciałaby musieć przyzwyczajać się do nowego partnera. Nie była fanką zmian, ceniła sobie porządek i choć umiała dostosować się do różnych warunków, to w miarę możliwości unikała różnych zawirowań.
Z wartościami różnie bywa, to znaczy, każdy ma inny ich system. I myślę, że hierarchia zmienia się wraz z wiekiem. Pewnie stąd biorą się różnice pokoleń — uniosła lekko kącik ust. Nie odkryła tym stwierdzeniem Ameryki. Inne rzeczy liczą się dla dzieci, inne dla nastolatków, inne dla dorosłych i jeszcze inne dla starszych osób. To chyba całkiem naturalne, chociaż oczywiście zdarzają się wyjątki i niektórym ludziom pozostaje hierarchia z nastoletnich lat… Ale to skrajne, pojedyncze przypadki. Oni raczej się do nich nie zaliczali.
Zawahała się, gdy dopytał ją o tę integrację i teraz zaczęła zastanawiać się, czy przypadkiem się nie przesłyszała. A może po prostu Rudy był tak zainteresowany integrowaniem się jak ona, czyli wcale? Spędzanie czasu wśród mężczyzn, którzy na co dzień traktowali ją raczej protekcjonalnie, było wątpliwą przyjemnością. Nie potrzebowała tego do szczęścia i wolała chyba zgłosić się na ten czas do pracy. Ktoś musiał pilnować porządku w mieście!
Wiesz co, tak dokładnie to nie wiem. Słyszałam dzisiaj rano coś o jakimś wypadzie nad jezioro i tyle. Nie dopytywałam, bo się nie wybieram, ale pewnie lada chwila będą to wszystkim ogłaszać. Lubisz takie imprezy? — zapytała, chcąc trochę podtrzymać rozmowę. Wprawdzie nie wydawał się być imprezowym typem, ale przecież pozory potrafią nieźle zmylić. O niej pewnie też wiele osób myślało rzeczy, które mijały się z prawdą. Szczególnie ludzie z pracy!

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Rutyna była częścią ich pracy, bo jednak patrolowali przydzielone obszary, pojawiali się w tych samych miejscach podczas obchodów i tak dalej. Tylko to co się mogło wydarzyć podczas tego rutynowego patrolu, już tak rutynowe nie było. Rutyna była bazą dla tego wszystkiego co dopiero mogło mieć miejsce, a reszta? Reszta z rutyną wiele wspólnego już nie miała. Schematy postępowania mieli rozpisane, niemalże tak jak konsultanci call center, którzy powinni mówić te same wyuczone formułki, ale na szczęście w pracy policjanta to nie było tak bardzo brane pod uwagę i egzekwowane. Nawet ta formułka podczas aresztowania o prawie do milczenia była elastyczna, i tak naprawdę wystarczyło, by oddała sens tego przepisu.
Praca kogoś nowego zawsze podlegała pewnej ocenie i nadzorowi osoby, która była za tego kogoś odpowiedzialna. W przypadku Lily był to oczywiście Roderick, który na szczycie wszystkich swoich obowiązków musiał właśnie pilnować młodej Langley po to, by upewnić się, że nie zrobi nic, czego nie powinna, ze nie popełni jakiegoś błędu. I oczywiście to robił, a sama Lily mu to zadanie ułatwiała, robiąc mało błędów. A przynajmniej takich, które wiązałyby się z jakimiś konsekwencjami. Nie była idealna, mieli często różne zdania, ale i on też nie był idealny przecież. Doświadczenie to jedno, ale nawet po tylu latach w policji spokój i doświadczenie mogło nie wystarczyć. I miał przecież okazję bardzo dotkliwie zdać sobie z tego sprawę, gdy utracił partnera.
Jego początkowo negatywne podejście do jej osoby już mocno zobojętniało, przyzwyczaił się do jej obecności, przeszedł mu ten śmieszny okres buntu, który miał, na zasadzie „nie chcę z Tobą pracować, bo zastępujesz mi kolegę”. Z perspektywy czasu nawet twierdził teraz, że jego zachowanie było słabe i… nie powinien był tak się zachowywać. Mimo to, nie potrafił jakoś jej tego teraz przyznać, czy też po prostu wracać do tego tematu. Wolał pójść do przodu i tyle. Chociaż z tym!
— Mhm. — Przytaknął jej, bo w sumie nie siedział w barze po to, żeby teraz obgadywać takie tematy. Wiedział, że ludzie różnie patrzyli na świat i najróżniejsze tematy. Zresztą, widzieli to nawet w swojej pracy, ludzie kradli, zaczynali bójki, byli świadkami przestępstw, przemocy domowej i reagowali różnie, niektórzy tak jakby nic się nie stało, niektórzy odbierali to jako coś normalnego, inni jakby to było coś naprawdę złego i… to też wiązało się z wartościami i tym jak na to się wszystko patrzy.
Zacisnął wargi zdając sobie sprawę, że Lily chyba sama za bardzo nie wiedziała o co chodzi. Może myślała, że on to bardziej ogarniał? W sumie wspomniał coś o jakiejś integracji, ale w całkowicie innym kontekście. Poruszy się na swoim hookerze trochę niespokojnie, bo poczuł się trochę nieswojo w tej sytuacji. Wzruszył jednak ramionami, starając się, by nie było nic po nim widać, albo co najwyżej tyle, jakby się poprawiał na swoim krześle.
— Może będą — Ponownie w tym poście jej przytaknął. — Czy lubię? — Wzruszył ramionami. — Mogą być, zawsze to dobrze wyjść, spotkać się z ludźmi, z którymi się pracuje, zwłaszcza u nas. Znajomość innych policjantów jest ważna. — Stwierdził, podnosząc szklankę do ust, by napić się swojego alkoholu. — Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz musiała zacząć z kimś współpracować, lepiej znać pozostałych. — Poinformował ją, różne sytuacje mają miejsca, więc… lepiej dmuchać na zimne.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Nawet jeśli w pewnym sensie było się już rutyniarzem, to jednak pewne interwencje nadal wzbudzały silne emocje i podnosiły poziom adrenaliny. Dobrze więc, że nie musieli recytować formułek słowo w słowo — najważniejsze, żeby nie wykraczali poza swoje kompetencje i nie robili sobie problemów. Lily akurat z charakteru była w gorącej wodzie kąpana, dlatego często najpierw robiła, a dopiero później myślała, ale dotychczas nie zaowocowało to jeszcze żadnym poważnym błędem w pracy. I oby tak zostało! Wiedziała, że w razie czego Walker ją naprostuje, ale jednak zależało jej na tym, żeby nie zawieść.
Nie czuła się najlepiej z tym, że ktoś musiał ją nadzorować. Wiedziała, że taka jest kolej rzeczy i nie narzekała na to na głos, ale zdecydowanie jej się to nie podobało. Podburzało to nieco jej i tak kruchą pewność siebie — to znaczy, Langley dość przekonująco pozowała na nawet lekko zarozumiałą, ale w rzeczywistości rzadko bywała z siebie naprawdę zadowolona. Przywykła do tego, żeby raczej bagatelizować swoje osiągnięcia i chociaż teraz już nikt jej nie tłamsił, to jednak trudno było jej się przestawić.
Nie zamierzała wracać do tego, co było. Początkowo rzeczywiście nie czuła się w jego towarzystwie najlepiej, bo chociaż nie mówił tego wprost, to dobrze wiedziała, że wcale nie chciał z nią pracować. Nie, żeby było jej jakoś bardzo przykro, po prostu zależało jej na tym, żeby mimo wszystko ta praca jakoś szła i nie była naznaczona brakiem profesjonalizmu. Na szczęście teraz było już lepiej. A że nie byli bliskimi przyjaciółmi poza pracą? Nie widziała w tym problemu, bo nie musieli nimi być, żeby ich współpraca się układała.
Jeśli chodzi o to, co działo się w komisariacie, to Lily zazwyczaj była nie w temacie. Nie była entuzjastką leniwego popijania kawy przed wyjściem w teren i odwlekania momentu rzeczywistego rozpoczęcia pracy. Była osobą zadaniową i jeśli wiedziała, że ma coś do zrobienia, to wolała jak najszybciej się za to zabrać. Nie było to, jak zauważyła, zbyt popularne podejście wśród kolegów po fachu, ale nie każdy musiał myśleć w taki sam sposób, jak ona.
Czy ty mi właśnie mówisz między słowami, że chcesz się mnie pozbyć? — zapytała, ale nie wybrzmiała w tym pretensja; uśmiechnęła się wesoło, przechylając głowę na bok. — Mniej więcej wszystkich kojarzę, ale nigdy nie byłam fanką takich imprez. Poza tym mam wrażenie, że jednak większość policjantów ma mnie za dzieciaka i nie traktuje poważnie.
Dobra, niektórzy mieli jeszcze raz tyle lat co ona, więc w pewnym sensie była dla nich dzieckiem. Ale jednak skończyła akademię, dostała pracę i chciała, żeby traktowano ją fair. A może nikt nie traktował jej inaczej, tylko nieprzepracowane traumy z dzieciństwa dawały o sobie znać?
Poza tym i tak ktoś musi zostać i pracować — wzruszyła ramionami, unosząc swoją wysoką szklankę, pełną już tylko w połowie.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Okej, można było być rutyniarzem w ich pracy i nie było w tym nic złego. Tak długo oczywiście, kiedy nadal potrafiło się reagować poza tymi rutynowymi metodami i standardowymi sposobami. Jeżeli ktoś jednak w tej rutynie się już całkowicie pogrążył i nie potrafił robić nic ponadto, to… to wtedy pojawiał się problem! No, szczęśliwie w ich sytuacji im to nie groziło. Lily była młoda i dopiero zdobywała doświadczenie, więc tak naprawdę nie mogła jeszcze popaść w rutynę. Sam Roderick natomiast podchodził do swojej pracy w sposób odpowiedzialny i nie wyobrażał sobie ograniczyć się do tej rutyny. Dobra, to nie jest tak, ze o tym można w pełni samodzielnie zdecydować, bo ostatecznie to może przyjść trochę… samo z siebie i nawet by tego nie zauważył.
Nowi pracownicy, czy to w policji, czy to w korporacji, czy to w sklepie z warzywami potrzebują nadzoru i jest to coś całkowicie normalnego. Czy tu, czy tu, ktoś bardziej doświadczony powinien sprawować pieczę nad mniej doświadczonym pracownikiem. Po to, by móc wesprzeć, poradzić i w razie czego wskazać rzeczy do poprawy. I tutaj właśnie wchodził Roderick, który obserwował działania Langley uważnie i widział, co trzeba zmienić co poprawić. I oczywiście nie omieszkał jej tego wypominać. Nie krępował się z tym, by pod koniec służby zwrócić jej uwagę na to, co rzuciło mu się w oczy w ciągu dnia.
Widział w niej potencjał, wiedział, że może być naprawdę dobrą policjantka, o ile oczywiście jej podejście się nie zmieni, o ile będzie naprawdę chciała taką właśnie być. Bo ostatecznie, to… właśnie decydowało o tym, czy ktoś mógł zostać dobrym funkcjonariuszem. Chęci, bo jeżeli nie chciałaby, to… nie miałaby na to szans, oczywiście.
Praca na komisariacie w dłuższym okresie była łatwiejsza, gdy znało się ludzi. Gdy zatrzymywało się na ten cały small talk, gdy piło się kawę w czyimś towarzystwie. Tak powstawały znajomości, a później ktoś coś mógł poradzić, pomóc, podrzucić, podpowiedzieć… ułatwiało to życie w niektórych momentach. I jednak byli funkcjonariuszami, którzy w pewnych warunkach ryzykowali też zdrowiem, a może i życiem dlatego… było łatwiej w tej pracy, gdy miało się wsparcie, które się znało i któremu się ufało.
— Wydaje Ci się. — Odparł, lustrując ją spojrzeniem. — Jakbym chciał, żebyś sobie poszła. Albo raczej, jakbyś mi naprawdę przeszkadzała, to bym Ci powiedział. — Powiedział całkowicie poważnie. — Albo poprosiłbym sierżanta o indywidualne stacjonowanie przy barze. — Pozwolił sobie na żart, ale na jego twarzy nie drgnął nawet żaden mięsień sugerujący większe rozbawienie tymi słowami.
— To trzeba się pojawić i zmienić ich zdanie. — Stwierdził, wzruszając ramionami. Nie będzie jej tez na siłę zmuszać. —Do pilnowania i pracowania zawsze ktoś się znajdzie. — Odparł jeszcze, kątem oka patrząc jak upija łyk alkoholu. — Dlaczego zostałaś policjantką? — Zapytał, teraz nawet chyba szczerze ciekawy. Mam nadzieję, że wcześniej o to nie pytał xD

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Początkowo wyraźnie irytowała się, kiedy zwracał jej na coś uwagę. Nie do tego stopnia, żeby na przykład pyskować, ale za każdym razem w takiej sytuacji na jej twarzy malowało się niezadowolenie i wyglądała, jakby za chwilę miała zacząć przewracać oczami. Pewnie nawet to robiła, kiedy akurat Walker na nią nie patrzył. Z czasem jednak dotarło do niej, że jego uwagi pozwalają jej notować progres i po prostu być lepszą. Przestała więc irytować się, zaczęła słuchać z uwagą i wcielać jego sugestie — czasem po własnej modyfikacji — w życie. I miała wrażenie, że odkąd zaczęła to robić, on też inaczej do niej podchodził.
Zależało jej na tym, żeby być dobrą policjantką. Nie chciała po prostu zarabiać w ten sposób na życie — ważne było dla niej, żeby jakoś przysłużyć się społeczeństwu, być kimś, komu ludzie ufają i do kogo nie boją się zwrócić o pomoc. Policja miewa, rzecz jasna, bardzo różną opinię, pewnie nikt nie będzie chciał rozliczać jej z działań jednostki, ale zasadniczo była dobrej myśli. Chciała być taką policjantką, żeby nie mieć sobie nic do zarzucenia.
Zawsze uważała, że jeżeli pójdzie do jakiejkolwiek pracy, warto będzie łapać dobre relacje ze współpracownikami. Nadal tak uważała i w sumie wcale nie chciała się izolować, ale jednak fakt, iż była tutaj najmłodsza, wcale nie ułatwiał sprawy. Miała wrażenie, że jej wiek mieszał nawet bardziej niż to, że była tu jedną z niewielu kobiet.
W sumie to rozumiem, gdybym cię wkurzała, bo ja też nie chciałabym brać odpowiedzialności za nową osobę. Ale z drugiej strony, to chyba forma docenienia, że właśnie tobie powierzono takie odpowiedzialne zadanie — zauważyła, wcale nie chcąc łechtać jego ego, tylko naprawdę tak uważała! Mogli przecież przydzielić ją do kogokolwiek innego. — No ale skoro jakoś mnie znosisz, to się cieszę. Oboje mogliśmy trafić znacznie gorzej, nie?
Posłała mu niepewne spojrzenie, najwyraźniej wciąż nieprzekonana do pomysłu pojawienia się na integracji. Cóż, miała jeszcze czas, żeby to przemyśleć, ale na razie była zdecydowanie na nie i szczerze wątpiła, żeby miało to ulec zmianie.
Bo chciałam, żeby wszyscy się ze mną liczyli — odparła zgodnie z prawdą. — Mam dwóch starszych braci, więc nigdy nie byłam typem dziewczynki, która bawi się lalkami. No i jakoś tak mi się spodobało, nie wiem, planowałam to chyba od dziesiątego roku życia i tak zostało. Nie wiem, czy jest do końca tak, jak sobie wyobrażałam, ale nie żałuję. A ciebie co pchnęło w tym kierunku?

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Nikt nie lubi, gdy ktokolwiek inny zwraca uwagę. Na cokolwiek. Czy to błąd, czy nawet coś, co można by było zrobić lepiej, czy poprawić. Większość ludzi raczej odbiera to w sposób negatywny i nie przychodzi im z łatwością przyjęcie takich wskazówek, czy krytyki. Lubić tego nie trzeba, ale za to już umiejętność przyjęcia takiej informacji to inna kwestia. Jeżeli dana osoba potrafi przyjąć taką wiadomość, wziąć ją do siebie, popracować nad tym, na co ta uwaga została zwrócona. Nie każdy to potrafi i można to też postrzegać przez pryzmat pewnej dojrzałości. Bo, czy właśnie dojrzałością, nie da się określić tego, czy ktoś strzela focha, gdy tylko się na coś tę uwagę zwróci? Wystarczy przyjąć tę uwagę, przedyskutować, przeanalizować. W wielu sytuacjach ta osoba zwracająca nie ma nic złego na myśli, chociaż i tacy też się znajdą, oczywiście.
Praca w policji to nie jest praca, która załatwia miliony na koncie, czy też nie zapewnia ogólnie jakiegoś ogromnego bogactwa, czy statusu. Dla wielu jest nawet wręcz przeciwnie, bycie policjantem może być negatywnie postrzegane, bo ludzie jednak czasem posiadają negatywne opinie o funkcjonariuszach i to jest zwyczajnie widoczne.
Powołanie, to jest to, co tworzy dobrych policjantów. Policjant bez powołania zostaje funkcjonariuszem, służbistą, człowiekiem, który może wykonywać swoją pracę, ale… czy będzie ją wykonywać naprawdę dobrze? Jednym z zadań policji jest chronić, ale można chronić i „chronić”. Można przykładać się do tego bardziej, czy też mniej i to uczucie powołania, powinności i ewentualnego spełnienia w razie sukcesu to coś, co wpływa na to, jak się do tej pracy podchodzi.
Wzruszył ramionami po jej słowach. Nie potrzebował takiego docenienia, ale rozumiał co miała na myśli. — Nie mam nic przeciwko byciu mentorem. — Odparł, uznając za konieczne by jednak coś powiedzieć, bo jego wzruszenie ramionami mogłoby zostać źle odczytane. — Nie wiem czy to forma docenienia, być może… po paru latach każdy dostaje kogoś pod opiekę. — Stwierdził. No, prawie każdy, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto się do tego nie nadaje, ale nawet tacy często dostają jakichś podopiecznych. — Jakoś… no znoszę, znoszę. Mogliśmy trafić gorzej. To na pewno. — Powiedział i upił łyk ze swojej szklanki. — Słuchaj… Lily — Powiedział, i chyba jeden z pierwszych razów, kiedy odezwał się do niej imiennie, a nie po nazwisku. — Jak zostałaś mi przydzielona, to nie miałem z Tobą żadnego problemu, po prostu… nie chciałem nowego

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Z obrażania się o zwrócenie uwagi na szczęście już wyrosła. Mając dwóch starszych braci i zapatrzonych w nich rodziców, musiała zresztą zrobić to dosyć szybko. Nie ma tego złego, bo dzisiaj wychodziło jej to na dobre. Początkowo uważała, że Roderick jest do niej uprzedzony, więc pozostawała w defensywie, ale teraz trochę się już poznali i wiedziała, że nawet jeśli zwracał jej na coś uwagę, to nie robił tego złośliwie. A że nie byli jakoś blisko zaprzyjaźnieni? Nie musieli. Ważne, żeby współpraca dobrze się układała. A na to raczej narzekać nie mogli.
Powołanie jest potrzebne właściwie w każdej pracy. Jeśli robimy coś, czego nie lubimy, zazwyczaj nie chce nam się wysilać i robimy absolutne minimum. Lily lubiła swoją pracę, więc zazwyczaj nie miała problemu, kiedy trzeba było zostać dłużej albo kogoś gdzieś zastąpić. Być może z czasem coś się na tym polu zmieni, kiedy wjedzie ta wspomniana wcześniej rutyna, ale na razie była całkiem zadowolona ze swojego życia zawodowego.
W takim razie mam nadzieję, że minie wiele, wiele lat, zanim to ja będę kogoś przyuczać. Nie wyobrażam sobie takiej odpowiedzialności — przyznała. Potrafiła być odpowiedzialna, ale uważała, że jej umiejętności w przekazywaniu wiedzy nie należą do najlepszych. Nie miała zresztą wystarczająco dużo cierpliwości; czasem denerwowała się na samą siebie, gdy coś szło jej nie tak, jak powinno.
Spojrzała na niego zaskoczona, gdy zwrócił się do niej po imieniu. Nie zdarzało się to zbyt często, ale w ich środowisku wszyscy mówili sobie po nazwisku. Jej wprawdzie momentami było głupio, chociażby przez wzgląd na różnicę wieku, ale z czasem zaczęła się przyzwyczajać.
Jasne, rozumiem — pokiwała głową. — Zmiany bywają trudne.
Nie chciała zagłębiać się w temat jego poprzedniego partnera. Nie wiedziała o tym zbyt wiele, ale też wolała nie wywierać na Rodericku presji. Wydawał się być zamknięty w sobie, więc podejmowanie trudnych tematów raczej nie było wymarzoną aktywnością.
Przez chwilę trwali w lekko niezręcznej ciszy.
Jeszcze jedno piwo? — rzuciła w końcu, podnosząc swoją szklankę i patrząc pytająco na Walkera.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Miał wrażenie, że Lily się od niego dystansuje, że nie zbliża się do niego i odnosił to wrażenie niemalże nieustannie. Ciągle widział, też, że raczej patrzy na niego z daleka, co najwyżej stara się go traktować jako partnera w pracy i tyle. Rudy był przyzwyczajony do tego, że ze swoim partnerem był raczej zżyty. W tym przypadku nie mógł się spodziewać podobnej relacji, ale w sumie zakładał, że się jakoś dogadają.
Tylko… jakoś nie przeszło mu wcześniej przez myśl – a na pewno nie na początku, że całe to ich dystansowanie się było spowodowane przez niego samego. To on był przecież powodem, dla którego tak wyglądała ich relacja. Dobra, mieli narzucony tutaj co prawda poziom na zasadzie: nowy policjant i mentor, ale tak na dobrą sprawę, to nie przeszkadzało to temu, by się dogadywali normalnie.
Znowu. Tylko, że na samym początku dał do zrozumienia, że nie chce z nią współpracować, że ich pozycje są różne i teraz zbierał tego owoce. Cóż, ostatecznie nie było to dla niego takie oczywiste, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że jakąś tam minimalną winę jednak mógł ponosić.
Chęć do pracy jest potrzebna, by ta praca nie była męczarnią. Brak motywacji, chęci… już nawet nie wspominając o powołaniu, powodowało wieczne narzekanie, zmęczenie i złe samopoczucie. W pracy jednak istotne jest to, żeby nie męczyć się samym tym, że ta praca się nie podoba. Sama praca wystarczająco męczy, a jeżeli dodać do tego to, że się nie cierpi pracy? Wtedy to już w ogóle się wytrzymać nie da! Wiadomo, że każdy pracuje po to, żeby móc żyć na jakimś poziomie, ale im więcej przyjemności, albo też im mniej nieprzyjemności się z niej ma, tym lepiej.
Pokiwał głową po jej słowach, to była odpowiedzialność. Mógł to bez najmniejszego problemu potwierdzić. Może to kwestia alkoholu, który mu we krwi krążył, bo przecież to nie był już jego pierwszy drink, dlatego też może odrobinę „zmiękł” i nie miał problemu, by – nawet szczerze! – jej powiedzieć: — Odpowiedzialność, tak… ale jeżeli trafisz na kogoś, kto się stara i wie co robi… to da się to znieść. — Powiedział, pośrednio sugerując, że wcale źle z nią jednak nie jest i współpraca z nią nie jest taka okropna!
— Ta… znaczy, pal licho te zmiany. To był po prostu chujowy moment. — Powiedział, nie krępując się z rzuceniem przekleństwa w swoim zdaniu. Uniósł do ust szklankę i upił łyk swojej whisky. Doceniał jednak, że nie spróbowała teraz nagle wykorzystać tej chwili, by próbować z niego wyciągnąć więcej. Chociaż byłoby to pewnie naturalne w jakimś stopniu.
— Niee, dzięki. Zostanę przy swojej whisky. — Stwierdził, unosząc swoją niemal już pustą szklankę do ust, a następnie ją opróżniając. — W sumie, to na mnie pora. Żona czeka. — Stwierdził z przekąsem, może delikatnie słyszalnym w głosie, ale tylko delikatnie. Odstawił szklankę i, gdy tylko zbliżył się barman, to postawił na blacie parę banknotów, uiszczając opłatę za dzisiejszy alkohol.
— To do jutra. — Rzucił krótko w kierunku Lily, a następnie udał się w kierunku wyjścia.

z/t x2

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sunset Hill”