WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
..........— Oh, ale do jakiego koła ratunkowego! Najlepszego z najlepszych — śmieje się, mrugając do niego wesoło. Czy jednak to jego wybrałaby, gdyby faktycznie była umówiona tu z kimś innym? Trudno powiedzieć, bo dużo zależy od osoby, która miałaby przyjść. Na szczęście wybierać nie będzie musiała, bo ten jej towarzysz na którego niby czeka jest jedynie żartem. — I nie ma sprawy, dzisiejszego wieczora pomożemy sobie nawzajem. — Kiwa głową z zadowoleniem, ciesząc się na taki obrót spraw. Przy nim zawsze potrafiła zapomnieć o nieprzyjemnych sprawach i po prostu dobrze się bawić, może więc dzisiejszego wieczora znowu będzie mogła to zrobić? Nie wyglądał na takiego, który zaraz ma zamiar wstać i wrócić do domu, nawet jeśli od niedawna ktoś na niego w nim czeka.
..........— Wybacz za odrobinę ciekawości. — Teraz ona wywraca oczami, po czym na moment wraca do swojego drinka. Zaraz jednak zerka na niego, przekrzywiając głowę odrobinę w bok, gdy tak zaczyna mu się przyglądać. — Czy to w takim razie oznacza, że nasze zabawy niekoniecznie muszą się zakończyć? — pyta wprost, uśmiechając się nieco zadziornie, gdy stopą lekko trąca go w nogę. — Bo wiesz, w innym wypadku byłoby mi bardzo, bardzo przykro — dodaje po chwili, a kąciki ust wygina lekko w dół. Oczywiście jest to trochę naciągane, bo gdyby faktycznie oznaczało to koniec ich znajomości, a przynajmniej tej najciekawszej części, raczej dość szybko przeszłaby nad tym do porządku dziennego i wcale by nie płakała. Zawsze stosuje jedną zasadę — nie przywiązywać się — i chociaż polubiła Emira, jej życie po jego zniknięciu w ogóle by się nie zmieniło. Szczególnie że ich znajomość nie trwa jakoś długo, a ich spotkania niemal zawsze są przypadkowe.
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene
-
- ~ 04
-
-
-
Czując się tą osobą, która bardziej zna miasto i miejsca warte odwiedzenia, wybrała bar, który zawsze wydawał jej się być w porządku i wysłała Brennowi adres. Nieco więcej czasu, niż wybór odpowiedniego miejsca, zajęło jej samo przygotowanie się do wyjścia. Zdecydowała się w końcu na dopasowane, ciemne spodnie i koszulkę na ramiączkach, na którą narzuciła skórzaną kurtkę. Wizerunku dopełniały glany i włosy zaplecione w niedbały, luźny warkocz.
Chwilę przed umówionym czasem wysiadła z taksówki pod odpowiednim miejscem, po czym weszła do środka. O tej porze lokal zaczynał się powoli zapełniać, na szczęście można było jeszcze znaleźć kilka wolnych miejsc. Nawet jeśli byłoby pełno, to nic straconego, w okolicy znajdowało się jeszcze wiele innych barów, więc zawsze można było pójść gdzieś indziej.
Gdy Gabi nie dostrzegła nigdzie znajomego, usiadła na krześle przy barze i po krótkim zastanowieniu się zamówiła rum, by chcąc już umilić sobie czekanie na Brennana. Nawet jeśli on nieco się spóźni, zapewne nie potrafiąc określić, ile czasu zajmie mu przyjechanie tutaj, to takiej ilości alkoholu Gabi raczej nie odczuje szczególnie mocno, nie wspominając tym bardziej o upiciu się.
-
Wielkie znaczenie miało dla niego również to, że Gabi znała to miasto. On chciał czy nie, musiał przyznać, że błądził po Seattle trochę jak dziecko we mgle. Ciężko było mu się odnaleźć we wszystkich dzielnicach i znaleźć miejsca warte dłuższej uwagi. Jego dotychczasowe odkrycia, ograniczały się do kilku całkiem przyjemnych barów, sklepów w których mógł się zaopatrzać w najpotrzebniejsze rzeczy i szpitala, w którym przebrnął przez serię wstępnych badań, bez których nie mógł podjąć się pracy w miejscowym oddziale FBI. Drobne wsparcie dawnej znajomej, było mu więc bardzo na rękę i liczył na to, że z jej pomocą i nawigacją w samochodzie, z biegiem nadchodzących dni uda mu się bardziej rozeznać w okolicy.
W barze, w którym byli umówieni pojawił się punktualnie. Przekroczył jego próg i rozejrzał się po stolikach by namierzyć znajomą. Ku własnemu zadowoleniu odkrył, że od ich ostatniego spotkania nie zmieniła się jakoś bardzo, dzięki czemu ruszył w jej stronę spokojniejszy.
— No wiesz... Myślałem, że poczekasz na mnie z upijaniem się. Liczyłaś na to, że potem odstawię cię bezpiecznie do domu? — zagaił, gdy znalazł się obok i usiadł na wolnym krześle, obdarzając kumpelę uśmiechem — Dobrze cię widzieć, dzięki, że znalazłaś trochę czasu — dodał i skinął ręką na barmana, by móc zamówić sobie szklankę burbonu.
-
Zauważyła mężczyznę chwilę przed tym, jak usiadł przy barze obok niej. Odruchowo zmierzyła go wzrokiem, nienachalnie, ale z lekkim zainteresowaniem, chcąc zobaczyć, czy i jak bardzo się zmienił.
- A zostawiłbyś mnie tu samą, gdybym przypadkiem za bardzo się upiła? - spytała, nie mogąc powstrzymać się od odwzajemnienia uśmiechu. Cieszyła się na widok Brennana, pamiętała, że zawsze potrafili się ze sobą dogadać. - Zresztą, najpierw musiałbyś mnie przepić. - dodała, odruchem mocniej chwytając szklankę ze swoim alkoholem. Była wręcz przekonana, że byłaby w stanie dłużej od niego pozostać trzeźwa, nawet jeśli większość czynników, jeśli nie wszystkie, świadczyły na jej niekorzyść. Wierzyła w swoje możliwości, czasem za bardzo, przez co zdarzyło jej się nie raz i nie dwa na tym sparzyć, ale nauka na własnych błędach nie zawsze przychodziła jej z łatwością.
- Ciebie też. Wyrosłeś. - odparła, robiąc wyraźną aluzję do jego wzrostu, jak zapewne niejednokrotnie jej się zdarzało w przeszłości. Już tak miała, że nierzadko na początku nie czuła się zbyt pewnie w obecności kogoś, kto nad nią góruje, co najczęściej ukrywała za pomocą przytyków. - Na picie ze znajomym zawsze znajdzie się czas. - tym bardziej, że miała wolny wieczór, w firmie na szczęście nie było żadnych problemów, więc nie była zawalona robotą bardziej niż przeciętnie. - Jak ci się podoba Seattle? Byłeś już w Space Needle?
-
— Tak, ale w szerokości — zaśmiał się. Ostatnie zawirowania nie współgrały z utrzymywaniem formy. To zaś odbijało się na sylwetce, co może nie było jakoś bardzo widoczne na pierwszy rzut oka, ale było czymś dla Brennana odczuwalnym i wiedział, że lada dzień będzie musiał się zabrać za siebie, jeśli nie chciał skończyć z nadprogramowymi kilogramami.
— To się chwali. Licz się z tym, że wliczasz się w nieliczne grono osób, które tu znam więc... Takich zaproszeń będzie więcej — obwieścił, by przygotowała się na to, że takich telefonów jak ten, który wykonał tego dnia, miała odbierać więcej i częściej. Nie codziennie, bo na to życie nie pozwalało, ale raz w tygodniu co najmniej?
— Szczerze? Nie zdążyłem się z nim zapoznać tak dobrze, jakbym chciał, a obok Space Needle nawet nie stałem — przyznał. Nie miał czasu na zwiedzanie, a gdy już go znajdował, to kręcił się bez celu nie bardzo wiedząc od czego rozpocząć zapoznawanie się z miastem. Niby były jakieś miejsca, o których zdążył poczytać i które chciał zobaczyć, ale dotarcie do nich stanowiło dla Brennana spore wyzwanie — Właściwie wszystko ostatnio kręciło się wokół przeprowadzki i nowej pracy. W przyszłym tygodniu zaczynam i... Nie wiem kiedy mam się rozeznać w mieście — westchnął. Jego grafik niby nie był już tak napięty jak tydzień wcześniej, bo z wieloma sprawami się uporał, ale ostatecznie i tak doba okazywała się być nadzwyczajnie krótka. Czas pędził. Pędził jak oszalały i Langdon nie rozumiał, kiedy poszczególne dni uciekały mu między palcami.
-
- Nie mam nic przeciwko. - wypady ze znajomymi stanowiły miłe oderwanie od stresującej pracy. Gabi czasami odnosiła wrażenie, że gdyby nie takie wyjścia do barów, klubów czy nawet na zwykły spacer, to już dawno by zwariowała. Chwilowe niemyślenie o tym całym bałaganie od jakiegoś czasu było dla niej czymś na wagę złota. Może i w teorii nie zawsze miała czas, ale w praktyce starała się go znaleźć w najlepszym terminie, kosztem innych aktywności. - W końcu ktoś ci musi pokazać wszystkie fajne miejsca. - dodała zaraz z lekkim uśmiechem. W końcu nie mogła pozwolić, by jej znajomy trafił do jakiejś podrzędnej meliny i przez to wyrobił sobie uraz do wszystkich pubów w Seattle.
- Koniecznie musisz to nadrobić, widok na miasto jest fantastyczny. - wolała nie wypowiadać na głos takiej herezji, że równa się on widokowi z górskiego szczytu, ale musiała przyznać, że i on robił wrażenie. Seattle miało o wiele więcej urokliwych miejsc, wartych zobaczenia, ale Gabi uważała Space Needle za obowiązkowy, chociaż zapewne całkiem oklepany, punkt pierwszy na liście.
- W jakiej dzielnicy się zatrzymałeś? - spytała, dopijając resztę alkoholu, by zamówić następną kolejkę. Nie planowała się upijać, ale alkohol wchodził jej bez problemu. Na szczęście nie miała do niego słabej głowy. - A, co ważniejsze, kiedy parapetówka? - dodała żartobliwym tonem.
- To przyjdzie z czasem. Seattle jest zbyt duże, by ogarnąć je w jeden weekend. - nie była w stanie dać Brennanowi żadnej dobrej rady, ponieważ nigdy nie była w takiej sytuacji. Dopuszczała do siebie możliwość przeprowadzki do innego miasta, jeśli tylko wymagałaby tego od niej sytuacja życiowa, nie oznaczało to jednak, że chciała to robić.
-
— Liczę na to, że piszesz się na ochotnika — odparł, rzucając jej pytające spojrzenie. Ktoś bardziej rozeznany w tym mieście, był w tej chwili osobom na wagę złota w codzienności mężczyzny. Przewodnik i to w postaci kogoś, kogo znał i z kim w międzyczasie mógł poruszyć dziesiątki tematów, to było to, czego potrzebował do pełni szczęścia — W to nie wątpię. Może uda się na dniach, dzisiaj nawet o tym nie myślę. Alkohol i wysokości to kiepskie połączenie.
Wysokości nie były mu obce. Im wyżej, tym lepiej dla niego, bo lubił widoki, jakimi raczyły go wszelakie szczyty. Miejska atrakcja pewnie nijak miała się do tego, co miał już okazję widzieć, ale i tak nie zamierzał przepuścić okazji ku temu, by zapoznać się z Seattle z tej innej perspektywy.
— South Lake Union. Trochę się w temacie rozeznałem i liczę na to, że internet nie kłamie i nie wybrałem najgorszej z możliwych — zaśmiał się. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że nie do końca ufał temu, co czytał w internecie. Ten był pełen zbieżnych informacji, bajek wyssanych z palca i innych dziwnych rzeczy, które wprowadzały ludzi w błąd, a z co niektórych robiły kretynów — Parapetówka? Chyba nigdy, bo nawet nie mam jej komu organizować — parsknął śmiechem. Dwie osoby na krzyż, które tu znał, pies z którym żył. To nie brzmiało jak materiał na dobrą imprezkę. Z drugiej strony lepsze to, niż nic.
— Pewnie masz rację, ale wiesz... FBI to też praca w terenie, a nie siedzenie za biurkiem nad stertą akt — zauważył. Nawet nie chciał myśleć o tym, że dostając sprawę, w której koniecznością byłoby ruszenie w teren, nie potrafiłby dotrzeć do celu. Trochę go to przerażało, ale z drugiej strony próbował być dobrej myśli.
-
- Chyba zostałam wybrana walkowerem. - odparła z lekkim uśmiechem. Nie miała nic przeciwko temu, gdyby było inaczej, to na pewno nie poruszyłaby nawet tego tematu. Do tego mogła śmiało twierdzić, że lepszego przewodnika po mieście - a szczególnie po barach i pubach - Brennan w Seattle nie znajdzie. Być może odezwała się w niej lokalna patriotka, ale chciałaby, żeby miał on same pozytywne wspomnienia związane z tym miastem.
- Według mnie jedna z lepszych dzielnic, centrum miasta, dużo ciekawych miejsc wokół, wszędzie blisko. - sama zdecydowała się na bardziej spokojną dzielnicę, jednak miała ona swoje plusy i minusy. Zapewne jak każda z pozostałych. - Ja mieszkam w Magnolii, więc nie mamy do siebie jakoś szczególnie daleko. - nie dzieliło ich całe miasto, nie mieszkali na dwóch różnych jego krańcach, co ułatwiało tylko ewentualne przyszłe spotkania.
- To może być przeszkodą, ale... wy chyba jeździcie we dwójkę, co nie? - kojarzyła, że patrole policyjne składały się z dwóch funkcjonariuszy, to podejrzewała, że w przypadku FBI mogło działać to na podobnej zasadzie. Ale nie wiedziała tego na pewno, bo nie orientowała się w tych tematach. - Chyba, że przydzieliliby ci partnera, który też jest nowy, to wtedy może być nie za ciekawie. - GPS w takiej sytuacji był niemal na wagę złota, ale nawet i on nie zawsze poprowadzi najbardziej optymalną drogą, unikając największych korków czy prowadząc dobrym objazdem w przypadku wypadku na drodze. A Gabi nie potrafiła wyobrazić sobie funkcjonariuszy pytających przypadkowego przechodnia o drogę, wydawało jej się być to dość niecodzienną sytuacją.
-
— Właśnie na tym mi zależało, żeby było względnie blisko do różnych miejsc. Z drugiej strony obrzeża też korciły bo większy spokój, ale po głębszych analizach stwierdziłem, że tu będzie najlepiej. A jak zostanę na dłużej, to może w przyszłości rozważę przeprowadzkę — na ten moment musiało mu wystarczyć to co miał — Świetnie. Lada moment pogoda zacznie nas rozpieszczać, więc w wolnej chwili będziemy mogli gdzieś wyskoczyć — uśmiechnął się, gdy wspomniała o niewielkiej odległości jaka ich dzieliła.
— Różnie bywa. W Nowym Jorku miałem partnera. Tutaj jeszcze nie wiem, co zaplanują i czy przypiszą mnie do kogoś, czy na dzień dobry rzucą do papierkowej roboty za biurkiem. Niby miałoby to swój plus, bo zyskałbym na czasie, ale z drugiej strony... Wiesz, że nie jestem typem, który długo potrafi usiedzieć w miejscu — odparł. Jego nosiło od kiedy pamiętał. Już w dzieciństwie wszędzie było go pełno i z wiekiem wcale to nie minęło. Wciąż musiał dużo robić. Czasami ponad swoje siły, czego przykładem były wyjazdy w górę i podróże, które potrafiły dać niezły wycisk. Praca w FBI dotychczas wpasowywała się więc idealnie w jego styl życia, bo dostarczała ruchu i emocji. Teraz zaś tkwił w pełnym niepewności punkcie, nie wiedząc, co przyniosą nadchodzące dni.
— Mam nadzieję, że mają więcej rozumu i nie zrobią czegoś takiego — roześmiał się. Dwóch agentów, nowych mieszkańców miasta nie znających Seattle na wylot? To zwiastowałoby katastrofę, która zapewne odbiłaby się głośnym echem w mediach, gdyby spartaczono jakąś ważną sprawę.
— No nic, zobaczymy co będzie dalej. Jak tam plany na najbliższe miesiące? Wybierasz się podbić jakiś szczyt? — zmienił temat na lżejszy. Ten dotyczący pracy uznał za zakończony. Nie chciał ostatnich dni luzu marnować na gdybanie o tym co będzie, bo i tak nie był w stanie tego przewidzieć.
-
- Pewnie dadzą cię na najbliższy miesiąc za biurko, żebyś, no nie wiem, wdrożył się w pracę tutaj, poznał lepiej współpracowników i inne tego typu pierdoły. - nie znała się na pracy w FBI, więc nie wiedziała, jak to tam wygląda, dodatkowo ton jej głosu był bardziej żartobliwy. Z tego, co zdążyła już poznać Brennana bez większego problemu wnioskowała, że dłuższa praca w biurze nie była dla niego. Po części go rozumiała, chociaż jej praca w większej mierze opierała się na sporządzaniu dokumentów i wykonywaniu telefonów, to przy prawie każdej możliwej okazji korzystała z tego, by móc zrobić coś poza biurem.
- Skończyłam z górami. Znaczy, wspinanie się jest niesamowite i warto się zmęczyć dla tych widoków, ale... - urwała, nie bardzo wiedząc, jak to dokończyć. Słyszała już kilka razy, że miała słomiany zapał, ale nie do końca się z tym zgadzała. Prędzej powiedziałaby, że nie lubi się ograniczać, a skoro istnieje tyle rodzajów sportów, to chciałaby spróbować każdego, chociaż po trochu. Nie miała tyle czasu, by uprawiać regularnie każdy z nich, ale to wydawało się być najciekawszym scenariuszem. - Nie wiem. Może po prostu zabrakło mi czasu. - taka odpowiedź wydawała jej się być całkiem blisko prawdy, chociaż i tak nie wyczerpywała całkowicie tematu. Wyprawa w góry, taka, jaka ją interesowała, nie była kwestią jednego czy dwóch dni. - Ale jakbyś coś planował, to daj mi znać. Może dam radę. - nie tylko pod względem załatwienia sobie wolnego, ale też utrzymania tempa już w górach. Na kondycję nie narzekała, bo była czymś, nad czym regularnie pracowała, ale przerwa we wspinaczce mogła działać na nią negatywnie.
-
— Co ty gadasz... Tak po prostu? — odparł. Zaskoczyła go. Pamiętał, że w górach radziła sobie świetnie, wydawało mu się, że miała na to niezłą zajawkę i spotkają się jeszcze na wielu szlakach. Z drugiej strony wiedział, że czas leciał, ludzie się zmieniali, ich hobby i pasje również. A jeśli już tego nie czuła, lub nie miała czasu to może i lepiej, że zrezygnowała. Lepsze to, niż gdyby miało dojść do nieszczęścia, bo poczułaby się znudzona i rozkojarzona, albo spieszyłaby się, by odbębnić swoje i wrócić do domu.
— No tak, z czasem przy wspinaczce jest bardzo ciężko — westchnął. Wiedział po sobie. Gdyby mógł jeździłby w góry regularnie, ale zobowiązania zawodowe nie pozwalały na to. Musiał pracować, by zarobić na życie i przyjemności. Może w przyszlości sobie to odbije, ale na ten moment wszelkie wyjazdy miał uzależnione od dni wolnych i urlopu, który niestety miał tylko raz do roku — Jasne, dam znać. Na ten moment nie planuję niczego, bo nie wiem co z robotą. Zobaczymy jak się wdrożę, ile tu zostanę i co przyniesie życie. Jak będzie się układać dobrze, pewnie ogarnę jakiś krótki wypad — uśmiechnął się. Spełniać marzeń pewnie nie będzie, ale wyjazd w rodzinne strony na doskonale znane mu pasmo górskie i weekend spędzony na łonie natury? Czemu nie.
-
- Powiedzmy, że gdy szukałam góry, która stanowiłaby dla mnie wyznanie i jednocześnie miałaby zapierające dech w piersiach widoki, ale odezwał się do mnie znajomy z propozycją przejechania motocyklem Route 66, no i... tak jakoś wyszło, że zamiast pakować się w góry, pakowałam się na trasę. - nie starczyłoby jej czasu na to i na to, a że nie potrafiła przebywać w dwóch miejscach jednocześnie (chociaż taka umiejętność byłaby niekiedy niezwykle przydatna), to musiała wybrać. I wybrała twarde siedzenie Harleya i smród spalin zamiast wysiłku fizycznego i górskiej ciszy. Później było podobnie, zawsze pojawiało się coś innego, coś, co zawsze chciała spróbować lub inna ciekawa propozycja i wspinaczki górskie odeszły na dalszy plan, aż w końcu stały się tylko wspomnieniem czegoś, co lubiła robić, ale na co niestety zabrakło jej czasu.
- Na spokojnie, najpierw ogarnij się z przeprowadzką, pracą i... i w ogóle z tym wszystkim. - powiedziała, uśmiechając się przy tym. Mogła sobie jedynie wyobrażać, ile czasu potrzeba, by przywyknąć do nowego miejsca zamieszkania i zmiany pracy. Dodając do tego samą konieczność poznania miasta, by nie gubić się w drodze do pracy czy ulubionego baru (jeśli się już znalazło swoje ulubione miejsce do spędzania wieczorów), to Gabi byłaby zdziwiona, gdyby Brennan byłby od razu chętny na wypad w góry. - Ale wiesz, tak tylko mówię, że w pobliżu mamy Góry Kaskadowe. - dodała ze śmiechem.