WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
mothman</div><br>

Jeżeli, mimo chęci ucieczki, zerkacie co jakiś czas na to, co dzieje się przy ołtarzu, to możecie dostrzec, że ciało pierwszej z ofiar zniknęło, a uczestnicy mszy powoli się uspokajają i wracają na swoje miejsca. Prawdopodobnie za moment odbędzie się druga część spotkania.
Z kaplicy jest tylko jedno wyjście, więc chcąc czy nie chcąc kierujecie się pospiesznie w stronę schodów. Na ich szczycie nie dostrzegacie żywej duszy, ale zatrzymuje was krzyk:
Uciekają, łapać ich!
Tak, to o was. Oskarżycielskim paluchem wskazuje na was kobieta w czerwieni. Jest wściekła, ale mimo wszystko dalej ma klasę, jakby biło od niej światło przywódcze (no i trochę psychopatyczne).
Uczestnicy powoli zwracają ku wam spojrzenia, by zaraz krzywić się w dziwny sposób, jakby jednocześnie byli na was źli i coś ich bolało.
Tak czy siak wygląda na to, że śmierciożercy członkowie tego stowarzyszenia mają zamiar posłuchać gospodarzy i faktycznie rzucić się za wami w pogoń.

Blake
Wspinasz się po schodach jako pierwszy, aby zobaczyć jak wygląda sytuacjach z wartownikami, którzy wcześniej pilnowali wyjścia. Drzwi u szczytu schodów są uchylone, a do środka, przez szparę, wpada światło. Wygląda na to, że nikogo nie ma.

1. Mimo wszystko zachowujesz ostrożność i sprawdzasz powoli, czy aby na pewno kogoś za drzwiami nie ma.
2. Uznajesz, że nie masz czasu i wybiegasz na korytarz pospiesznie, mając zamiar skierować się w stronę, z której przyszliście.
3. Wracasz, by pomóc Yael.


Rzucasz kością d5 na powodzenie, niezależnie od tego, na co się decydujesz.

Yael

Jesteś tuż za Griffithem, wchodzisz po schodach tak szybko, jak potrafisz, a mimo wszystko nie masz szczęścia. Potykasz się w połowie i uderzasz kolanem w schodek, po czym zsuwasz się o dwa stopnie, nabijając sobie kilka siniaków. To niestety nie koniec. Czujesz jak ktoś łapie cię od tyłu i stawia na nogach na dole schodów. Kilka osób w czarnych szatach otacza cię i pcha w stronę ołtarza.
Tak łatwo stąd nie wyjdziesz. Rozpoczęłaś to z nami i z nami to zakończysz.
Usłyszałaś głos gospodarza.

Mimo pewnych niedogodności, kapłani kontynuują obrzęd i wypowiadają kolejną modlitwę. Na ołtarzu leży druga postać w białej szacie. Po chwili ludzie rzucają się na nią, aby złożyć kolejną ofiarę. Tym razem ktoś wkłada ci coś w dłoń, po czym łapie cię za nadgarstek i uderza w ciało dziewczyny. Widzisz tylko krew zmieszaną z płatkami białych lilii.

Walczysz dalej i próbujesz uciekać czy poddajesz się? Chyba i tak przyczyniłaś się w końcu do czyjejś śmierci.


Rzucasz kością d5 na powodzenie, niezależnie od tego, na co się decydujesz.


Rzuty kością:

d2: jeśli wypadnie 1, konsekwencje waszych działań zawarte w następnym poście MG będą neutralne lub pozytywne, jeżeli wypadnie 2 - negatywne.

d5: im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie/gorsze konsekwencje.

Następny, finałowy post MG pojawi się około 11.11, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG może umieścić taki post wcześniej. O ewentualnych opóźnieniach gracze zostaną powiadomieni. [Event prowadzi Myre, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną]

</b></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]
Ostatnio zmieniony 2021-11-13, 17:08 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Jeśli wyjdziemy z tego cało, to ja prowadzę w drodze powrotnej i nie możesz się temu sprzeciwić — oznajmiła wzburzonym tonem Blake'owi w reakcji na tłum rzucający się w pościg za nimi. Jak widać, nie miała większych skrupułów, aby winą za to, że wylądowali w tym miejscu obarczać jego, nawet jeśli to nie do końca było prawdą. Mogła mieć tylko nadzieję, że wiadomość do niego dotarła, gdyż pozostawała daleko w tyle jeszcze przed wystąpieniem serii niefortunnych zdarzeń, którym początek dało przydeptanie materiału peleryny i wylądowanie na ziemi niczym największa sierota, odpowiadająca wszystkim tym postaciom w horrorach, które popełniając śmieszne błędy, ginęły już na starcie. Na domiar złego, Thirlby zjechała kilka stopni w dół z obitym kolanem (była prawie pewna, że gdyby wcześniej nie wspomniała o dramatyczności zestawienia biegania i szpilek, wypadek ten w ogóle by się nie wydarzył), przez co ci przebrzydli fanatycy dopadli ją znacznie szybciej, uniemożliwiając dalszą ucieczkę.
— Puść mnie, obwiesiu! Nigdzie z wami nie pójdę! — zaprotestowała głośno, zapominając najwyraźniej, że w momentach zagrożenia nie należałoby raczej nazywać dręczyciela obwiesiem i innymi podobnym temu określeniami. Natomiast śmiało można powiedzieć, że absurdalność sytuacji, w jakiej się znaleźli, osiągnęła właśnie prawdziwe apogeum. Stawiając temu czoła, próbowała wydostać gaz pieprzowy, ale ze względu na ścisk pozbawiający ją swobody, szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Zaczęła więc wierzgać na wszystkie strony, wymierzając cios w twarz gospodarza i kończąc już nie tylko z obolałym kolanem, ale również knykciami.
Niestety, nawet w największej determinacji i zaparciu nie była w stanie przezwyciężyć fizycznej siły człowieka ogarniętego furią, a zatem wciśnięte jej w dłoń ostrze przebiło skórę kobiety. Widok krwi nigdy nie był dla Yael niczym strasznym, jednak okoliczności, w jakich ta pokryła jej dłonie, przyprawiły ją o szok. W konsekwencji wpatrywała się zamglonym wzrokiem w swoje dłonie zawieszone w powietrzu nad ciałem, a mnogość kotłujących się w głowie myśli, tak bardzo sprzecznych ze sobą, spowalniała jej reakcje. Dopiero po upływie kilkunastu długich sekund zdała sobie sprawę, że nie mogła pozostać tu ani chwili dłużej.
Czy w świetle tego, co niejako zarzuciła Griffithowi, ten będzie chciał jej pomóc, czy jednak zostawi ją na pastwę losu demonicznych ludzi? Na pewno byłoby mu to na rękę, bo sam nie musiałby się jej pozbywać, jak to zwykł insynuować żartować. Cóż, nawet po wykluczeniu tego scenariusza, niewłaściwym byłoby polegać wyłącznie na drugiej osobie, dlatego zawróciła sprzed ołtarza i ruszyła z powrotem w kierunku schodów, torując sobie drogę na wszystkie możliwe sposoby.
[dice]d5 = 1465171121 = Fixed[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie do końca tak, że Blake Griffith pomylił drogę, w związku z czym zamiast na szkolenie, udał się w zupełnie innym kierunku, ostatecznie docierając do tajemniczej - i jak się później okazało, dość mrocznej - rezydencji. Nie było to również z jego strony działaniem podjętym z premedytacją, a zaledwie zwyczajną pomyłką, przez którą pomylił oba zaproszenia; te na szkolenie odłożył na bok, skupiając się na adresie zabawy w klimatach Halloween. Jego orientacja w terenie była całkiem dobra, między innymi przez to z uniesioną pytająco brwią spojrzał na Yael, jak gdyby nie wiedział skąd wzięły się jej insynuacje. I w rzeczy samej - nie wiedział, ale nie było czasu na to, aby się dłużej na tym skupiać, skoro czekała ich nieco niebezpieczna przeprawa w kierunku wyjścia.
Trasa, która już na samym początku napotkała komplikacje, a mężczyzna usłyszał za sobą najpierw krzyki innych, w następstwie głuchy huk, a kiedy finalnie spojrzał za siebie, dostrzegł jak współwłaścicielka Serenity zostaje stanowczo ściągnięta w dół i raz jeszcze sprowadzona do piwnicy.
Przypomniało mu się, że nie tak dawno temu rozmawiali o zaufaniu, a on zarzucił jej - gdzieś między słowami - iż wierząc, że warto ufać - była naiwna, bowiem ludzi (w większości) nie należało darzyć zaufaniem. Lepiej było polegać na samych sobie, a trzymając się właśnie tej myśli, prędko oderwał wzrok od znikającej za ostatnimi (a może pierwszymi) schodkami kobiety, w międzyczasie uświadamiając sobie, że wciąż ma w wewnętrznej kieszeni marynarki (gdzieś pod brązowym płaszczem) komórkę, ale by wykonać połączenie - należało wyjść z podziemi. Nie było najprostszym odnalezienie smartfona, a do tego czuł, że musi się spieszyć, więc w przypływie trzeźwego myślenia wybrał numer alarmowy, dodatkowo (naprawdę miał nadzieję, że jednak dobrze zapamiętał...) starając się podać dokładną lokalizację. Może nawet mu się udało to zrobić, o ile kostki będą łaskawe trzeźwość nie została zakłócona przez kieliszek wina i całą aurę tejże sytuacji, jak i szmery i hałas dobiegający z dołu.
Przelotnie rozejrzał się po korytarzu, lecz nie ruszył do wyjścia, a po pokonaniu w krótkim czasie niewielkiej trasy chwycił spory świecznik z trzema wysokimi świecami, których jednak się pozbył, by zamiast nich wystawały długie, ostre szpikulce. Szkoda, że niż stylizować się na Posejdona, to wolałby być Hadesem, co bez wątpienia było bardziej pasującą dla niego rolą. W każdym razie z takim przygotowaniem (i posiadając nadal otrzymany wcześniej sztylet) skierował się na odsiecz Thirlby, by nie przyjęła (o ile jeszcze żyła) jego postawy sugerującej, ze ludziom nie należało ufać. I to nie tak, że zamierzał ów bronie wykorzystać najgorzej (albo: najlepiej) jak mógł i chciał kogoś zabić; bynajmniej, wolałby tego uniknąć, jeżeli nie było złem koniecznym.


[dice]d5 = 1031307388 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
mothman</div><br>

Nastał chaos, a wy znaleźliście się w samym jego środku.

Blake
Telefon, którym próbujesz się dodzwonić na numer alarmowy nie ma zasięgu, ani dostępu do internetu. Prawdopodobnie nie jest to tylko kwestia tego, że znajdujecie się pod ziemią, ale i tego, że sygnał jest dodatkowo zakłócany. Pewnie dlatego nikt nie trudził się o skonfiskowanie waszych telefonów. W końcu takie działanie wzbudziłoby wasze podejrzenia.
Świecznik to całkiem niezły pomysł - dlatego został ci błyskawicznie i zdecydowanie odebrany. Zauważyłeś kto go zabrał? Na pewno ktoś silny, bo szarpnięcie prawie cię przewróciło. Jesteś spychany na środek pomieszczenia. Każdy coś krzyczy i wykonuje dziwne gesty, trochę jakby w tańcu, który z jednej strony kompletnie nie ma sensu, ale z drugiej jakby ma swój rytm i cel.

Yael
Obwiesie, cokolwiek to znaczy, chyba nie bardzo przejmowali się twoimi słowami, bo kolejna próba ucieczki również zakończyła się niepowodzeniem. Otaczają cię pokrzykujący i wykonujący dziwaczny taniec ludzie, którzy spychają się do wewnątrz okręgu. Nawet nie wiesz, w którym momencie zderzasz się plecami z Blakiem.

Organizatorzy spotkania razem wymawiają trzecią, ostatnią modlitwę i sami składają ostatnią ofiarę. Reszta uczestników wygląda jakby wpadła w trans. Tańczą i wydają różne odgłosy, a wszystko wydaje się mieć jeden rytm, nawet jeśli bardzo dziwaczny i niepokojący. Okrążają was, nie pozwalając opuścić kręgu.
W pewnym momencie drzwi u góry schodów otwierając się na oścież, uderzając z głośnym hukiem o drewnianą ścianę. Obecnie światło padające zza drzwi jest najjaśniejszym ze wszystkich i razi was w pierwszym momencie po oczach. Odrobina kurzu wzbiła się w powietrze, mieniąc się przez chwilę, niczym brokat.
W końcu światło przesłoniła postać, stając na najwyższym schodku. Wyglądało jakby mężczyzna, co można stwierdzić po budowie ciała, miał coś dużego na głowie. Gdy wasze oczy przyzwyczajają się do światła, zdajecie sobie sprawę, że postać ma rogi. Rogaty powoli schodzi, schodek po schodku i im niżej jest, tym w kaplicy robi się ciszej. Mężczyzna ma nie tylko rogi, on ma łeb jelenia zamiast głowy, a z kącików jego czerwonych, niczym rozżarzone węgle, oczu spływają krwawe łzy.
Bracia i siostry — mówi basem, rozkładając dłonie jak do modlitwy. Wszyscy padają na kolana, a co robicie wy?

Rzucacie kością d5 niezależnie od podjętych działań.


Rzuty kością:

d2: jeśli wypadnie 1, konsekwencje waszych działań zawarte w następnym poście MG będą neutralne lub pozytywne, jeżeli wypadnie 2 - negatywne.

d5: im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie/gorsze konsekwencje.

Następny, finałowy post MG pojawi się około 16.11, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG może umieścić taki post wcześniej. O ewentualnych opóźnieniach gracze zostaną powiadomieni. [Event prowadzi Myre, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną]

</b></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacisnął gniewnie zęby i zaparł się pewniej stopami, aby siła mocnego szarpnięcia za świecznik nie spowodowała, że sam wpadnie na kogoś, albo - w jeszcze gorszym przypadku - nie nabije się na coś ostrego, co mogło znajdować się za nim, bądź tkwiło w czyichś rękach. Przez zgiełk związany z próbą ucieczki Yael, jak i prawdopodobnie jego niezbyt udanym odbiciem ciemnowłosej z tłumu, na dłuższą chwilę stracił rezon i orientację wobec tego, co działo się dookoła.
Znajdując się w centrum - a przynajmniej tak mu się wydawało - tego całego przedstawienia starał się znaleźć najlepsze wyjście (najlepiej: dosłowne wyjście) z sytuacji, wszak śpiew i taniec w towarzystwie złożonych ofiar nie wpisywał się nawet w jego dość specyficzne poczucie humoru. Wzrokiem próbował wyłowić Thirlby, równocześnie ze swego rodzaju niesmakiem zmieszanym z konsternacją patrząc na twarze przebitych ostrzami osób. Na szczęście - bo jakiekolwiek plusy dobrze było znaleźć - pośród nich nie było znajomej, więc choć pod tym względem mógł odetchnąć z ulgą.
Ulgę również poczuł wtedy, kiedy po pierwszym odruchu - i wyrzuceniu z siebie niecenzuralnego słowa - w profilu kobiety, jaka zderzyła się z nim plecami, dostrzegł znane mu rysy twarzy.
- Nic ci nie zrobili? - zapytał cicho, w miarę możliwości mierząc ją spojrzeniem. Chciał wiedzieć, na co ewentualnie uważać gdyby jak uda im się uciec. Na razie pamiętał jedynie o wypadku na schodach, co mogło w jakimś stopniu utrudnić jej poruszanie się.
- Co do... - Nie dokończył; ze zmarszczonym czołem obserwował postać powoli kroczącą do kaplicy, kiedy to i twarze ludzi wokół nich zdawały się zwrócić w stronę... no właśnie, kim był ten... stwór?
Blake zaczął łączyć fakty; przypomniał sobie określenie jakiego wcześniej użyto, a o które nawet zapytał, aczkolwiek nie dostał odpowiedzi, lecz nawet mając to na uwadze - dużo (poza jasnością wylewającą się zza drzwi) mu to nie rozjaśniło.
- Myślisz, że to dobry czas na to, by wyjść po angielsku? - mruknął, bowiem Mothman zdawał się skupiać na sobie tyle uwagi, aby ta nie spoczywała na nich. Niestety, nie musiał czekać na odpowiedź Yael; wystarczyło, że zrobił kilka niewielkich kroków w tył, a ludzie zaczęli klękać. W takich okolicznościach ciężko wymsknąć się niezauważenie. Westchnął ciężko, bynajmniej nie mając ochoty robić tego, co pozostali. I tak już się wyróżniał z tą brązową peleryną, więc co mu zaszkodzi stać.
Zaszkodzi. Na pewno.

[dice]d5 = 500144871 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdając sobie sprawę, że ucieczka jest utrudniona, przystanęła w miejscu, gorączkowo się rozglądając dookoła w poszukiwaniu niezastawionej drogi, lecz szybko zrozumiała, że znalazła się w potrzasku i otaczają ją praktycznie z każdej strony. Zaczęła wycofywać się do tyłu, przyglądając się wszystkim w dziwnym transie, chyba w geście bezbronności uciekając się raz jeszcze do podważania w myślach prawdziwości rozgrywającej się sytuacji. Nie bez powodu mówi się, że takie rzeczy dzieją się tylko w firmach, bo tylko tam mają prawo bytu.
Czując za sobą jakiś opór, niemal od razu odwróciła się z gotowością do użycia siły. Na szczęście obyło się bez tego, a na widok Blake'a ogarnęła ją przemożna ulga. Nie sądziła, że kiedykolwiek przyjedzie jej ucieszyć się z tego powodu aż tak, tymczasem miała ochotę go uściskać, gdyby tylko nie mieli na karku bandy psycholi.
— Nie — odparła lekko roztrzęsionym głosem, choć w zasadzie nie była tego pewna. Może po prostu w szoku nie zarejestrowała niczego, co wskazałoby na poniesione szkody. Cały czas myślami wracała do momentu sprzed chwili, kiedy to jeden z tych ludzi posłużył się nią, aby zadać cios ostrzem niewinnej kobiecie. W tej sytuacji nie wiedziała, co było gorsze: obrażenia własne czy czyjeś.
Sądziła, że limit absurdalności na jeden dzień został wyczerpany, ale widząc kolejną dziwaczną postać wychodzącą naprzeciw całej reszty, doszła do wniosku, że był to z jej strony zwykły przejaw naiwności i niepoprawnego optymizmu. To właśnie ten ostatni element sprawiał, że cały czas liczyła, iż to, co im się przydarzyło, to wyłącznie żart. Wyjątkowo nieśmieszny żart, ale jednak. Mimo to pewien lęk zagnieździł się w niej, dlatego odruchowo sięgnęła do męskiej dłoni, a kiedy ją odnalazła, ścisnęła, szukając w tym geście otuchy.
Yael odebrała chwilę poruszenia wśród osób w pelerynach jako idealną okazję do działania, nawet jeśli pytanie Griffitha ostatecznie by nie padło. Nie zamierzała pozostać tu za żadne skarby, czekając na punkt kulminacyjny, a każda próba zatrzymania ich powodowała w niej większy upór w doprowadzeniu tego postanowienia do celu. Zanurkowała dłonią w kieszeni płaszcza, wyjęła z niej gaz pieprzowy i odważając się na krok w kierunku jegomościa z rogami, wyciągnęła przed siebie rękę na wysokości jego twarzy (?) i rozpyliła gaz. Kluczem do sukcesu było to, aby nie zawahać się i okazać słabości, niezależnie od tego, czy przebieraniec (jej zdaniem) nosił maskę, a czyn ten w konsekwencji był dowodem na jej głupotę i nie przyniesie upragnionych skutków.
[dice]d5 = 587635724 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
mothman</div><br>


Postać schodząca po schodach ma nie tylko rogi. Wygląda to tak, jakby stwór miał ciało człowieka, ale głowę jelenia. Malujący się przed waszymi oczami obraz jest tak dziwaczny, że nie wiecie już w co wierzyć. Postać jest już prawie na samym dole, przemawiając do klęczących ludzi z otwartymi ramionami. Ktoś poucza was, abyście też uklękli i oddali należyta cześć bestii. Nikt chyba się jednak nie spodziewał, że Yael użyje gazu pieprzowego, który w dodatku rozpyli w zamkniętym pomieszczeniu bez okien.
Pół człowiek-pół jeleń krztusi się i siada ciężko na tyłku, łapiąc się za głowę, a potem rogi.
Co to do cholery — mówi zupełnie innym tonem, niż jeszcze przed chwilą. W pewnym momencie szamota się dziwnie, po czym w końcu ściąga z głowy atrapę łba jelenia i odrzuca na bok, dalej kaszląc. Oczy mu łzawią i wygląda, jakby miał się zaraz udusić.
Nie tylko on ma problemy z oddychaniem, bo nagle wszyscy w piwnicy zaczynają odczuwać skutki rozpylenia gazu.
Na górę, wychodzimy, szybko — mówi gospodyni, wstając i rusza pospiesznie w stronę schodów, kaszląc i chrypiąć.
Ku waszemu zdziwieniu razem z tłumem na górę biegną i trzy młode kobiety w białych, poplamionych krwią szatach. Chyba jednak nie są tak martwe, jak myśleliście. Nie czujecie się lepiej, niż inni, więc tak czy siak ruszacie na górę. W dużym holu, prowadzącym do salonu powietrze nie jest już takie gryzące i możecie spokojnie odetchnąć. Mężczyzna, który udawał Mothmana siedzi pod ścianą, ma czerwoną twarz i spuchnięte oczy. Obok niego klęczą ratownicy medyczni, którzy tak naprawdę zostali wezwani, aby obejrzeć obrażenia Yael, których mogła nabawić się, potykając się na schodach.

Okazało się, że cała impreza była przedstawieniem halloweenowym grupy aktorów, którzy organizując podobne spotkania na zamówienie i wkręcają konkretne osoby. Gdy sytuacja z gazem pieprzowym została opanowana, ratownicy sprawdzili kolano Yael, a gospodarze przyszli z wyjaśnieniem i zaprosili was na kolacje.
Nie zdradzili kto zamówił dla was show, bo ta osoba postanowiła pozostać anonimowa. Może to ktoś z zakładu pogrzebowego? Jedno jest pewne - jest posiadaczem czarnego humoru.

Dziękuję wam za udział w evencie i mam nadzieję, że dobrze się bawiliście. Do zobaczenia!


Oprócz 7 punktów za udział w evencie, możecie odebrać dodatkowych 10 punktów. Łączna suma punktów fabularnych do odebrania: 17

</b></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Urban Legends”